Angstrom Audiolab Zenith ZIA100

by Marek Dyba / October 31, 2025

Choć nazwa marki na to nie wskazuje, bohaterem tego testu jest wzmacniacz zintegrowany ze słonecznej Italii. Nieco old-schoolowy wygląd, perfekcyjne wykonanie, hybrydowa konstrukcja – brzmi ciekawie? Zapraszam na recenzję Angstrom Audiolab Zenith ZIA100.

Wstęp

Patrząc na przekrój setek recenzji popełnionych przeze mnie na przestrzeni ostatnich (circa) 20 lat łatwo można dojść do wniosku, że lubię testować włoskie produkty audio. Mój system referencyjny z kolei potwierdza, że darzę je szczególnym szacunkiem, bo przecież, obok polskich komponentów, są w nim ‘drugą siłą’. Polskie urządzenia to kwestia audio patriotyzmu, a włoskie? Otóż w moim odczuciu, Włosi (generalizując rzecz jasna) mają dusze artystów. Stamtąd pochodzi przecież tak wielu malarzy, kompozytorów, poetów, pisarzy, czy artystów scenicznych.

Włoscy konstruktorzy audio (i nie tylko), nawet gdy są inżynierami, bo przecież by budować elektronikę czy kolumny muszą posiadać odpowiednią wiedzę techniczną, niemal zawsze przemycają w swoich konstrukcjach odrobinę romantyzmu i piękna. Dlatego właśnie tak często w brzmieniu włoskich produktów audio słychać, iż mają one dusze. Dlatego właśnie wyjątkowo dbają, by muzyka brzmiała prawdziwie, a więc i pięknie, a i same urządzenia, a przynajmniej większość z nich, są wyjątkowej urody.Angstrom Audiolab (czasem zapisane przez producenta również jako Angström Audiolab), nawet jeśli nazwa kojarzy się raczej z krajami skandynawskimi, jest firmą z siedzibą we włoskiej Brescii. Nawet jeśli nie mieliście Państwo do tej pory okazji zetknąć się z jej produktami, nie znaczy to bynajmniej, iż jest to nowicjusz na rynku audio. Ta włoska manufaktura została założona już w latach 90-tych ubiegłego wieku przez Roberto Garlaschi, istnieje więc już circa 30 lat. Na przestrzeni owych trzech dekad działalności wypracowała sobie reputację producenta sprzętu audio cechującego się wyjątkową jakością wykonania, oryginalnym dizajnem i pełnego  autorskich rozwiązań technologicznych.

Ponieważ i dla mnie test ZIA100 jest pierwszym kontaktem z produktem Angstrom Audiolab we własnym systemie (acz z marką zetknąłem się wcześniej na wystawie High End w Monachium) więc i moja wiedza o tym producencie nie jest wielka. By to nadrobić zacząłem od odwiedzenia firmowej strony gdzie, w wolnym tłumaczeniu, można przeczytać co następuje (podkreślenie autora):

„Nasze produkty premium odzwierciedlają wartości i przekonania naszej włoskiej firmy butikowej, która pod wieloma względami przypomina warsztat rzemieślniczy.

Rynek „high-end”, a szerzej rynek audio jako całość, oferuje imponujący, choć nie oszałamiający, wybór. Różnorodności często towarzyszą deklaracje wyższości, oryginalności i innowacyjności – wszystko po to, by przyciągnąć uwagę i promować tworzone z dumą produkty. W jaki sposób przy takim bogactwie oferty klient dokonuje wyboru? Odpowiedź na to pytanie może być bardzo różna dla każdego. W Angstrom Audiolab wierzymy, że ostatecznie to, co mówimy, nie ma znaczenia. Pozwalamy, by nasze produkty mówiły same za siebie.

Nasze produkty rozpoczynają dialog z potencjalnymi posiadaczami z przymrużeniem oka i zmuszają ich do bliższego przyjrzenia się. O co chodzi? Czy to nowoczesny produkt, czy może vintage? Czy to lampa czy tranzystor? Ile to może kosztować? Im dokładniej się przyglądasz, tym bardziej zdajesz sobie sprawę, że to nie jest produkt dla każdego. Oferuje najwyższą jakość, własną osobowość i aurę. Aluminium, stal, prawdziwe drewno, znakomite wykończenie. Już Ci się podoba i po prostu nie masz wyjścia, musisz usłyszeć, jak brzmi.

Pomimo fascynacji lampami, Angstrom Audiolab wykorzystuje zarówno technologie tranzystorowe, jak i lampowe. Dbamy o najdrobniejsze szczegóły naszych konstrukcji zarówno na etapie projektowania, jak i produkcji, niezależnie od tego, czy stosujemy topologię punkt-punkt, czy płytki PCB. Stosowane przez nas komponenty i materiały spełniają najwyższe standardy, szczególnie tam, gdzie mają one realny wpływ na dźwięk. Etykieta „Handmade in Italy” (wykonano ręcznie we Włoszech) nigdy nie była bliższa prawdy niż w przypadku naszych produktów. Każdy element, który opuszcza nasz warsztat, to efekt wielu godzin ręcznej pracy, coś wyjątkowego.”Przyznaję, że do mnie taka filozofia przemawia – mała manufaktura, oryginalne rozwiązania, ręczne wykonanie (a chyba tylko wtedy możliwe jest tworzenie urządzeń z duszą), a na dodatek… lampy. Wykorzystanie tych ostatnich nie jest w przypadku Angstrom Audiolab religią. Otwierająca ofertę seria Zenith, do której należy testowana integra ZIA100, to konstrukcje hybrydowe, oparte zarówno o  lampy, jak i tranzystory.

Seria wyżej, Stella, to już konstrukcje czysto lampowe, a na szczycie oferty znaleźć można topowe końcówki mocy, stereofoniczną i monofoniczne, z serii Masterpiece, także z lampami na pokładzie. Dodam jeszcze, iż seria Zenith, oprócz integry ZIA100, zawiera przedwzmacniacze liniowy i gramofonowy, przetwornik cyfrowo-analogowy oraz końcówki mocy (mono i stereo) i wzmacniacz słuchawkowy. Skład serii Stella jest niemal identyczny, jako że brakuje w niej jedynie DACa.

Budowa i cechy

Jak już Państwo wiecie, Angstrom Audiolab Zenith ZIA100 to hybrydowy wzmacniacz zintegrowany, który oferuje moc 2x50W dla 8 i 2x100W dla 4Ω. To urządzenie słusznych rozmiarów i wagi, jako że mierzy 45.5 x 15 x 41.5 cm (SxWxG) ważąc przy tym 33 kg. Tu uwaga praktyczna – masa tego wzmacniacza jest bardzo nierównomiernie rozłożona, co jest charakterystyczne dla wielu urządzeń lampowych, w których najwięcej ważą transformatory (wyjściowe i zasilające) często umieszczone z tyłu urządzenia. ZIA100 zaskakuje o tyle, że w jego przypadku nie tył, ale lewa strona (patrząc od frontu) jest zdecydowanie cięższa.Uroda to rzecz względna, ale testowana integra dostępna w dwóch wykończeniach, srebrnym i czarnym, jest, moim zdaniem, wyjątkowo przyjemna dla oka. Oferuje nieco old-schoolowy vibe, bo na froncie umieszczono dwa spore wskaźniki wychyłowe, a towarzyszące im cztery spore metalowe pokrętła jedynie pogłębiają to wrażenie. Wykonana z aluminium obudowa z pięknie lakierowanymi drewnianymi boczkami spoczywa na czterech dużych i dość wysokich, metalowych nóżkach.

Każde z czterech pokręteł na froncie ma swoją funkcję. Jedno włącza/wyłącza wskaźniki wychyłowe. Drugie to selektor wejść. Trzecie umożliwia regulację głośności, a czwarte regulację gainu (wzmocnienia) stopnia wejściowego. To ostatnie to rzadko spotykane rozwiązanie, które jest przydatne gdy używane źródło dostarcza sygnał a nietypowej wartości (zwykle zbyt wysoki w porównaniu do standardu). Ostatnim elementem frontu jest niewielki metolowy przycisk z niebieską podświetloną obwódką (gdy urządzenie jest włączone) – to włącznik urządzenia, jedyny element, który nie do końca pasuje do old-schoolowego wizerunku.

Na tylnej ściance wzmacniacza umieszczono pięć wejść liniowych: trzy zbalansowane (XLR) i dwa niezbalansowane (pozłacane RCA). Dodatkowo umieszczono tam wyjście pętli magnetofonowej (pozłacane RCA). Przy dolnej krawędzi znajdują się pozłacane wyjścia głośnikowe. Dodatkowym elementem oprócz standardowego gniazda zasilania i komór bezpieczników (trzech) jest przełącznik masy, który można wypróbować w razie problemów z pętlą masy.

Jak już wspomniałem ZIA100 to wzmacniacz zintegrowany o konstrukcji hybrydowej. Stopień wstępny oparto w nim na lampach, a wyjściowy na tranzystorach MOSFET. Lampowy różnicowy układ wejściowy z czterema ECC81 wywodzi się z topowych modeli Angstroma z serii Stella i Orion. Przy jego konstruowaniu zadbano, by sygnał przechodził przez najmniejszą możliwą liczbę elementów w ten minimalizując degradację sygnału dostarczanego przez źródła. Tranzystorowym stopniem wyjściowym steruje z kolei kwadra lamp ECC82.W tym ostatnim zastosowano wysokiej klasy tranzystory MOSFET pracujące w symetrycznym układzie przeciwsobnym w klasie A. Zapewniają one najlepszą liniowość i w konsekwencji minimalizację ujemnego sprzężenia zwrotnego (użyto jedynie lokalnego). Jak pisze producent,  stopień wyjściowy został zaprojektowany w topologii Circlotron z lokalnym prądowym sprzężeniem zwrotnym. Każdy pojedynczy MOSFET posiada własne, oddzielne zasilanie, aby osiągnąć maksymalną wydajność.

Producent dbający o każdy szczegół swojej konstrukcji nie zapomniał również o kolejnym, niezwykle istotnym dla osiągnięcia optymalnego brzmienia, czyli zasilaczu. Zastosowane w nim transformatory są produkowane zgodnie ze specyfikacją Angstroma przez wyspecjalizowanego producenta we Włoszech.

Brzmienie

Wiele razy pisałem, że dla mnie wygląd urządzenia audio nie jest najważniejszy. Najważniejsze jest brzmienie! Niemniej, nie znaczy to wcale, że jestem odporny na urodę testowanych komponentów i zapewne, nawet jeśli podświadomie, przynajmniej na samym początku wygląd, który do mnie przemawia, ma jakiś wpływ na moją relację z danym produktem. Jeśli tak faktycznie jest to i owszem ZIA100 miał od początku fory i za wygląd i za świadomość, że na jego pokładzie są lampy. A i to, że pochodzi z Włoch podobnie jak mój Shinai, czy kolumny MACH4 (i phono stage Celio MK IV) marki GrandiNote, też jakieś znaczenie mieć mogło.

Tym bardziej, że choć Max Magri, szef GrandiNote, buduje urządzenia czysto tranzystorowe (w klasie A) to otwarcie przyznaje, iż jego inspiracją były i są konstrukcje lampowe. Na tym pokrewieństwa obu marek się nie kończą, bo przecież, podobnie jak w przypadku Shinai, ZIA100 od strony użytkowej to także „czysta”, albo raczej purystyczna integra. Na jego pokładzie nie znajdziecie bowiem DACa, phono stage’a, streamera, wzmacniacza słuchawkowego, czy jakiegokolwiek innego dodatkowego modułu.Podłączycie za to do niego nawet 5 źródeł dostarczających sygnał analogowy (trzy zbalansowany, dwa niezbalansowany), możecie wykorzystać pętlę magnetofonową i regulować głośność z pomocą solidnego, metalowego pilota. Mało?  Bynajmniej! Po prostu specjalizacja sugerująca, że to co dane urządzenie ma robić będzie wykonywać najlepiej jak się da.

Drugą stroną owych wszystkich pozytywnych skojarzeń mogących wpływać na moją percepcję brzmienia integry Angstrom Audiolab były jednakowoż wysokie, a mówiąc szczerze nawet bardzo wysokiej oczekiwania. Bo przecież jednak to brzmienie, jego klasa i charakter tak naprawdę decydują w pierwszym rzędzie (a przynajmniej powinny) o tym, czy chcemy dane urządzenie zakupić i spędzić z nim, jako narzędziem do odtwarzania ukochanej muzyki, być może nawet długie lata. A testowana integra bynajmniej nie jest tania, więc wymagać należy bardzo dużo. Jak więc zabrzmiała muzyka z ZIA100 w moim referencyjnym systemie?

Odsłuchy zacząłem w senny, deszczowy dzień, więc i repertuar, po kilku płytach wybranych przeze ze mnie pośród krążków Coltrane’a, Davis’a, Oscara Peterson’a, Raya Brown’a, czy Herbie Hancocka kontynuowany przez resztę dnia przez Roonowe radio, był równie nastrojowy. Włoski wzmacniacz, jak każde urządzenie z lampami na pokładzie, potrzebował kilkunastu minut grania by „złapać temperaturę”. To było słychać, bo dźwięk się stopniowo wypełniał i otwierał. Od pierwszego jednakże utworu cechą, która przyciągała moją uwagę i pojawiała się w notatkach raz po raz, była niezwykła gładkość przekazu.Proszę wziąć pod uwagę, że większość tych nagrań została dobrana nie tylko pod kątem nastroju, ale na dodatek to realizacje sprzed grubych kilkudziesięciu lat. A wówczas nagrywało się nie dbając o efekciarstwo  i to nie ‘cykające’ blachy, czy kruszący mury subsoniczny bas  miały skupiać uwagę słuchacza. Liczyła się muzyka, naturalność brzmienia, spójność i płynność, prawidłowo oddana barwa i faktura instrumentów i wokali. Zdarzają się „nowoczesne” komponenty audio, które nagraną wówczas muzykę grają w nudny sposób właśnie dlatego, że nie mogą się zahaczyć o żadne efekciarskie elementy. ZIA100 do nich zdecydowanie NIE należy.

Owa gładkość, o której piszę od samego początku, nie jest bynajmniej sztuczna. Saksofon, czy trąbka nadal miały odpowiednio chropowatą fakturę, a blachy, czy trójkąt mocno uderzone potrafiły zakłuć w uszach. Wszystko to jednakże było naturalną częścią prezentacji i rekreacją takiego, czy innego wykonania. Można to było zauważyć i docenić, ale na pierwszym planie był raczej nastrój, stonowane, co nie znaczy, że chłodne emocje. Esencja prezentacji, czyli muzyka, choć spokojna, była podszyta pulsującą energią, przez co brzmiała żywo, prawdziwie i nie pozwalała słuchaczowi, mi, nawet na moment nudy. Nie było szans, by oderwać się od słuchania choćby na chwilę.

Owa gładkość i płynność nie miały tez nic wspólnego ze zlewaniem się szczegółów w słodką, lepką całość. I owszem, brzmienie określiłbym mianem delikatnie ciepłego (ale upieram się, że każda muzyka grana na żywo, może poza elektroniczną, ma w sobie jakąś dozę ciepełka). I owszem, o ile nie jest to niezbędne do oddania charakteru nagrania to nie ma w tym dźwięku ostrości, czy rozjaśnień. Ale jednocześnie, jeśli tylko nagranie (i reszta systemu) pozwala, to w ramach owej gładkości doskonale słychać ogromną ilość informacji. Trębacze, saksofoniści, czy puzoniści nabierają oddech, słychać jak mocno się nadymają by dmuchać w ustnik, jak operują tłokami/klapami/suwakiem, czy jak, na niektórych nagraniach, ruszają instrumentem wokół mikrofonu.

A za tym bogactwem informacji o pracy z instrumentami idą pełne wybrzmienia, podtrzymanie, pogłos, a w nagraniach koncertowych odgłosy z sali i akustyka tejże. ZIA100 wszystkie te elementy pokazuje dokładnie,  klarownie, w odpowiednich proporcjach, tyle że nie robi z tego ‘afery’. Jakby doskonale wie, że one nie są tam po to, by odwracać uwagę słuchacza od muzyki jako całości, od emocji jakie ona wywołuje, ale by ją ubogacać. To właśnie tego typu elementy wzbogacają prezentację przybliżając ją do nieuchwytnego celu, jakim jest pełna iluzja uczestnictwa w danym wydarzeniu muzycznym (czy to koncertowym, czy studyjnym).Wykorzystując nieco stereotypy mógłbym powiedzieć, że tego pierwszego dnia, Angstrom Audiolab ZIA100 pokazał się bardziej ze swojej lampowej strony. Tej nieco łagodniejszej, niezwykle barwnej (co nie ma nic wspólnego z podbarwieniami), a jednocześnie otwartej i czystej. Tym bardziej, że i wokale, choćby Cheta Bakera, czy Etty James, zabrzmiały z nim niczym z rasowej lampy. Były czyste, ale mocno nasycone, słodkie i delikatne w jednych utworach, ale pełne mocy, oddechu i charakterystycznej dla danego wykonawcy faktury w innych. Włoski wzmacniacz potrafił także w bardzo naturalny sposób zaprezentować sybilanty czy brawa. Naturalny, czyli tak, by te pierwsze były elementem danego głosu, a nie wadą wymowy, a te drugie zachęcały do dołączenia.

No i jest jeszcze kwestia prezentacja aspektów przestrzennych nagrań. To nie było aż tak trójwymiarowe, tak namacalne granie, jak to, co pokazują najlepsze lampowe SETy, ale one są w tym po prostu najlepsze i niepowtarzalne. Nie jest to więc bynajmniej zarzut dla ZIA100, bo ta integra SETem nie jest. Co powiedziawszy dodam, że nie zwracałem na to właściwie uwagi poza momentami, kiedy udawało mi się na chwilę oderwać od muzyki, by wrócić do oceny testowanego urządzenia. Tak naprawdę więc to się nie liczy (a pisze to człowiek, który przestrzeń uwielbia).

Wtedy jedynie zauważałem różnice, ale jednocześnie doceniałem, jak dobrą robotę w porównaniu do wszelkich innych typów wzmacniaczy Zenith wykonuje w tym zakresie. Lokalizacja źródeł pozornych – precyzyjna. Szerokość sceny – imponująca. Głębia – zadowalająca. Obrazowanie – dobre, bo ‘widziałem’ duże źródła pozorne i każde z nich było mniejszą lub większą bryłą, a nie płaską figurą. Summa summarum, widziałem przed sobą przekonujący obraz wydarzenia muzycznego, na tyle dobry by się nad tym aspektem prezentacji w ogóle nie zastanawiać, a czasem bywać zaskoczonym dźwiękami dobiegającymi z różnych stron (na słabiej znanych nagraniach).Ukoronowaniem pierwszego dnia słuchania był utwór dobrany przez Roona z krążka „The Alternate Blues”, na którym zagrała cała plejada fantastycznych muzyków – Clark Terry, Freddie Hubbart i Dizzy Gillespie na trąbkach, a towarzyszyli im tacy mistrzowie jak Oscar Peterson, Ray Brown, Joe Pass, czy Bobby Durham. To wydanie, z jednym wyjątkiem zawiera niepublikowane wcześniej nagrania z sesji na krążek „Trumpet Summit”. Ciekawostką są aż cztery wersje tego samego utworu, acz za każdym razem inny z geniuszy trąbki gra partie solowe.

Usłyszawszy jedną z nich zamiast wyłączyć sprzęt i pójść spać nie mogłem się oprzeć chęci przesłuchania całej płyty. Proszę sobie wyobrazić – późny wieczór, zgaszone światła, pokój rozświetlony właściwie wyłącznie blaskiem z wskaźników wychyłowych ZIA100 (i lamp Poseidona). Z ciemności, jako żywi, wyłaniają się poszczególni muzycy, a właściwie ich instrumenty. Fortepian Petersona, perkusja Durhama, bas Browna z tyłu, w tle, gitara Passa nieco z boku, a mimo tego każdy gra pełnym dźwiękiem i doskonale słychać mnóstwo szczegółów. Z przodu, po kolei, pojawia się każdy z wielkiej trójcy trębaczy i czaruje.

Utwór ten sam, a przecież za każdym razem nieco inny, ciekawy, ekscytujący, wyjątkowy, wręcz jedyny w swoim rodzaju. Trąbki brzmiały chwilami wręcz przenikliwie, a w innych mocno ‘przyciśnięte’ tłumikiem matowo i cicho, a ciemność jedynie potęgowała wrażenie, że wszystko dzieje się niemal w zasięgu mojej ręki. Wydawałoby się, że słuchanie jednego utworu cztery razy z rzędu musi być nudne – nic bardziej mylnego! Zenith sprawił, że po pierwszym odsłuchu od razu byłem gotów zacząć od początku, choć zegar już dawno wybił północ…  Niewiele wzmacniaczy, które przez ostatnie 20 lat przewinęły się przez mój pokój odsłuchowy potrafiło mnie aż tak bardzo wciągnąć w świat muzyki, a jeszcze mniej miało na pokładzie jakiekolwiek tranzystory.Choć o tym jeszcze nie wspominałem, to jedną z kolejnych mocnych stron włoskiej integry jest mikro-dynamika. Gwoli jasności, nic jej nie brakuje w skali makro, ale to właśnie na poziomie mikro kryją się subtelne różnice, które mają większy wpływ na ‘prawdziwość’ prezentacji, na to jak ją odbieramy. Potwierdzały to właściwie wszystkie odsłuchane przez mnie płyty i utwory, acz oczywiście największy wpływ na dźwięk płynący z głośników słychać było, gdy materiał wsadowy (nagrania) był najwyższej jakości. Słowem w jazzie, a później również w klasyce. Im bardziej złożony, wielowarstwowy, wielowątkowy materiał, tym więcej zawierał subtelnych kontrastów zarówno dynamicznych, jak i tonalnych, a gdy one są właściwie oddane, co ZIA100 robił bardzo dobrze, tym bardziej przekonująca prezentacja, tym głębsze, prawdziwsze doznania.

Następnego dnia postanowiłem sprawdzić, jak Angstrom sprawdza się w zupełnie innym repertuarze. Na playlistę tym razem trafiła Orianthi, Aerosmith, Hollywood Vampires, Jeff Beck, czy Slash. I? Co prawda włoska integra nie pozostawiła wątpliwości, że to realizacje pośledniejszej jakości, ale nie przeszkodziło jej to zagrać ich w sposób, któremu trudno było się oprzeć. Nie było uwypuklania tych słabszych elementów realizacji, za to wszelkie zalety takiej, mocnej, opartej o gitarowe riffy muzyki podane zostały jak na dłoni.Prezentacja była bowiem wysoce energetyczna, dynamika (ta w tym przypadku istotniejsza, czyli makro) bez zarzutu, gęsta, nasycona, barwna średnica, gdy zachodziła potrzeba, brzmiała odpowiednio drapieżnie, czy ‘brudno’. To było granie z pazurem, mocne, z świetnym PRATem, a te wokale… Steven Tyler to dla mnie jeden z najlepszych głosów muzyki rockowej a integra Angstroma pokazała jasno dlaczego. Skala i barwa głosu, frazowanie, a nawet to charakterystyczne czyściutkie ‘wydzieranie się’ – ZIA100 odtworzył popisy Stevena tak, że aż ciary chodziły mi po plecach. A przecież jakość tych nagrań jest daleka od ideału. Zresztą dokładnie tak samo odebrałem słuchaną zaraz potem drugą płytę Led Zeppelin (tym razem z winyla). Głos Planta, kolejny z największych, czy gitara Page’a, brzmiały zadziornie, żywo, i wysokoenergetycznie, po prostu znakomicie potwierdzając, że ZIA100 nie potrzebuje super-audiofilskich nagrań, a ‘jedynie’ świetną muzykę by zaserwować słuchaczom wyjątkowe, wciągające doświadczenie.

Podsumowanie

Angstrom Audiolab Zenith ZIA100 nie jest tanią integrą. Przyzwyczailiśmy się, że tego typu wzmacniacze kosztują znacząco mniej, oferują multum funkcji, ale też i nie mogą konkurować z bardziej ‘audiofilskimi’ zestawami dzielonymi. Nie mogę wykluczyć, że taki właśnie zestaw składający się z przedwzmacniacza i końcówki (bądź dwóch) mocy z tej samej serii Zenith ma do zaoferowania jeszcze więcej. W końcu ZIA100 nie jest najlepszym wzmacniaczem świata. Niemniej klasą i wyrafinowaniem brzmienia zostawia w tyle niejeden, nawet droższy zestaw dzielony dowodząc, że wzmacniacz zintegrowany zaprojektowany i zbudowany przez ludzi, którzy wiedzą co robią i kochają muzykę, może być prawdziwie high-endowym urządzeniem. Angstrom Audiolab ZIA100 do tej kategorii bowiem należy, a gdy weźmiemy to pod uwagę, to jego cena okaże się adekwatna do tego, co oferuje. Znakomite urządzenie z duszą! Posłuchajcie koniecznie (na własną odpowiedzialność, bo po odsłuchu może nie być odwrotu).

Ceny (w czasie recenzji): 

  • Angstrom Audiolab Zenith ZIA100: 48.880,00 PLN

Producent: ANGSTROM AUDIOLAB

Dystrybutor: DELTA AUDIO

Specyfikacja techniczna (wg producenta):

  • Wejścia: 3 x XLR, 2 x RCA
  • Moc wyjściowa: 50 W/kanał (8 omów), 100 W/kanał (4 omy)
  • Stopień wyjściowy: w klasie A, tranzystory MOSFET w układzie Push Pull, 8 niezależnych zasilaczy
  • Stopień wstępny: lampy wejściowe 4 x ECC81, lampy sterujące 4 x ECC82
  • Impedancja wejściowa: zbalansowane 200 kΩ, Single Ended 100 kΩ
  • S/N: 95 dB
  • THD: 0,08 (1 wat 1 kHz)
  • Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 100 kHz
  • Wymiary (SxWxG): 45,5 x 15 cm x 41,5 cm
  • Waga: 33 kg

Platforma testowa:

  • Źródło cyfrowe: pasywny, dedykowany serwer z WIN10, Roon Core, Fidelizer Pro 7.10, karty JCAT XE EVO USB + JCAT MASTER OCXO CLOCK UPGRADE + JCAT OPTIMO NANO, JCAT NET XE z zasilaczem FERRUM HYPSOS Signature, JCAT USB Isolator, zasilacz liniowy KECES P8 (mono), switch: Silent Angel Bonn N8 + zasilacz liniowy Forester.
  • Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr Poseidon + Ideon Audio 3R Master Time
  • Źródło analogowe: gramofon J.Sikora Standard w wersji MAX, ramiona J.Sikora KV12 i J.Sikora KV12 Max, wkładki: AirTight PC-3, Le Son LS 10MKII, AudioTechnica PTG33 Prestige, przedwzmacniacze gramofonowe: ESE Labs Nibiru V 5 i Grandinote Celio mk IV
  • Wzmacniacz: GrandiNote Shinai, Circle Labs M200, Art Audio Symphony II (modyfikowany)
  • Przedwzmacniacz: Circle Labs P300
  • Kolumny: GrandiNote MACH4, Ubiq Audio Model One Duelund Edition
  • Interkonekty: Bastanis Imperial x2, Soyaton Benchmark, Hijiri Million, Hijiri HCI-20, KBL Sound Himalaya II XLR, NxLT ETHER XLR, David Laboga Expression Emerald USB, David Laboga Digital Sound Wave Sapphire Ethernet
  • Kable głośnikowe: Soyaton Benchmark mk2, WK AUDIO TheRAY
  • Kable zasilające: DL Custom Audio 3DR-S-AC, LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3
  • Zasilanie: Gigawatt PF-2 MK2 i Gigawatt PC-3 SE Evo+; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
  • Stoliki: Base VI, Rogoz Audio 3RP3/BBS, Alpine-line
  • Akcesoria antywibracyjne: platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16; nóżki antywibracyjne: Omex Symphony 3S, ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot, Graphite Audio IC-35 Premium i CIS-35