T+A HA200

by Marek Dyba / April 17, 2021

Nieczęsto zdarza się, że renomowana marka audio zaskakuje nas wprowadzając na rynek produkt, bądź produkty, wykraczające poza oferowany do tej pory asortyment. Jeden z tych rzadkich przypadków mogliśmy zaobserwować w ubiegłym roku, gdy niemiecka firma T+A Elektroakustik zaprezentowała swoje pierwsze historii słuchawki, model planarny Solitaire P oraz wzmacniacz słuchawkowy i DAC w jednym, T+A HA200. Do testu otrzymaliśmy ten ostatni.

Wstęp

Miałem okazję i przyjemność testować już sporo produktów marki T+A. Wśród komponentów, z którymi spędziłem po kilka/kilkanaście dni były kolumny, wzmacniacze i źródła cyfrowe. Jeśli śledzicie branżową prasę i fora tematyczne być może zauważyliście, że zwłaszcza o tych ostatnich dużo się od dobrych kilku lat mówi, jako że niemiecki producent stosuje w nich szereg udanych, zaawansowanych rozwiązań ciągle jednakże poszukując nowych i dopracowując już posiadane. Kolejne produkty potwierdzają, iż są to działania skuteczne i przekładają się na najwyższą jakość brzmienia. Jedną ze specjalności T+A są przetworniki cyfrowo-analogowe, wspierające odtwarzanie zarówno sygnałów PCM, jak i DSD, w obu przypadkach dbając, by użytkownicy mieli możliwość korzystania z dobrodziejstw plików nawet w najwyższych dostępnych (a nawet wyższych – w końcu plików DSD512 czy 1024 próżno szukać na rynku) rozdzielczościach. Co istotne, by zapewnić optymalną jakość brzmienia odtwarzanych plików niezależnie od ich formatu, w przetwornikach T+A stosowane są osobne ścieżki dla obu.

Marka ma również ogromne, wieloletnie doświadczenie w zakresie projektowania i budowy kolumn, a także przetworników, w tym planarnych, do tej pory stosowanych właśnie w kolumnach. Choć więc największy boom słuchawkowy, jak się wydaje, jest już za nami (tzn. coraz rzadziej pojawiają się nowi gracze w tym segmencie rynku), niemiecka firma postanowiła wykorzystać posiadaną wiedzę i doświadczenie, skorzystać ze swojego motta ukrytego w nazwie (Teoria+Aplikacja, w wolnym tłumaczeniu), by wkroczyć na zupełnie nowy dla niej, ale całkiem przecież już znaczący segment rynku. Stworzyła więc swoje propozycje dla fanów słuchawek. Premiera miała zapewne odbyć się w czasie ubiegłorocznej wystawy High End w Monachium, ale tę (podobnie jak wiele innych) z powodu pandemii trzeba było odwołać. Stąd o wprowadzeniu otwartych słuchawek planarnych Solitaire P oraz wzmacniacza słuchawkowego/DACa HA200 wszyscy dowiedzieliśmy się z anonsów prasowych, a to nie do końca to samo, co zobaczyć na własne oczy, dotknąć, a przede wszystkim posłuchać.

Zważywszy, że oba te produkty trafiły na rynek w ubiegłym (2020) roku można by się pokusić o stwierdzenie, iż firma nieco się spóźniła, jako że rynek jest już dość solidnie nasycony. Nawet wyścig o miano najlepszych słuchawek, wzmacniaczy słuchawkowych i kompletnych zestawów trwający już od dobrych kilku lat nieco wyhamował, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Niemcy zupełnie się tym jednakże nie przejęli. Dlaczego? Ano dlatego, że postanowili wkroczyć na rynek celując od początku w jego górne rejony, oferując produkty z najwyższej półki, dla najbardziej wymagających miłośników tego sposobu doświadczania muzyki. Strategia to przemyślana. Z jednej strony, co prawda, stworzenie topowych produktów nie jest łatwe, z drugiej na szczycie nie jest aż tak tłoczno, jak na niższych poziomach cenowych. Poza tym mając wiedzę, technologie i odpowiednie zaplecze techniczne i ludzkie, T+A mogło sobie pozwolić na tak śmiały ruch.

Solitaire P nie są co prawda podmiotem tego testu, acz znalazły się wśród słuchawek, z których korzystałem do oceny testowanego wzmacniacza, co dało mi okazję by poznać ich klasę. Jak się łatwo można przekonać sięgając do ogromnych zasobów internetu, zdążyły już nawet zdobyć sobie spore grono (zamożnych) fanów, którzy najwyraźniej podzielają moje zdanie na ich temat. Solitaire P kosztują sporo, ale, moim zdaniem oczywiście, należą do wąskiego grona kilku najlepszych modeli słuchawek, jakie można dziś kupić (pomijam tu ekstrema takie jak Orpheusy Sennheisera, czy Shangri-La HiFiMana kosztujące kosmiczne pieniądze), co cenę usprawiedliwia. Mając tak dobrą propozycję dla słuchawkowców, decydenci firmy T+A postanowili jednocześnie zadbać, by dostali oni do dyspozycji drugi niezbędny element systemu słuchawkowego, czyli wysokiej klasy wzmacniacz słuchawkowy, który pozwoli im wykorzystać pełny potencjał Solitaire P.

By już zupełnie niczego nie pozostawić przypadkowi, inżynierowie niemieckiej firmy postanowili zintegrować wzmacniacz słuchawkowy z przetwornikiem cyfrowo-analogowym, czyli jedną ze swoich specjalności. Stworzyli więc urządzenie nazwane T+A HA200, które nie tylko napędzi słuchawki poprzez jedno z trzech wyjść słuchawkowych (w tym dwóch zbalansowanych), ale dzięki szerokiej gamie wejść pozwoli użytkownikowi korzystać z niemal dowolnego źródła cyfrowego, ale również i z analogowych (wejścia RCA i XLR). To właśnie urządzenie trafiło do nas do testu, a poniżej pozwolę sobie podzielić się swoimi wrażeniami z mojej przygody z T+A HA200. Najpierw jednakże (spora) garść informacji o samym urządzeniu i jego funkcjonalności.

Budowa

Z zewnątrz HA200 to wyjątkowo ładne (tak wiem, że uroda rzecz względna), świetnie wykonane, doskonale, nowocześnie, mimo dwóch wskaźników wychyłowych na froncie, prezentujące się urządzenie. Można by się wręcz pokusić o stwierdzenie, że to wzorcowy przykład niemieckiej inżynierii i solidności. Sam nie należę do osób, dla których wygląd urządzenia audio należy do jego najważniejszych zalet, ale zawsze wybiorę komponent, który świetnie brzmi i wygląda przed takim, który tylko gra. Przy całej swojej szerokiej funkcjonalności, do której przejdę za chwilę, T+A mierzy (tylko) 340x100x320mm, ważąc ok. 6 kg, jest więc mniejszy niż standardowy komponent. Obudowę (dostępną w kolorze srebrnym i czarnym) zbudowano z precyzyjnie wykonanych i fantastycznie wykończonych elementów aluminiowych. Uwagę od pierwszej chwili przyciąga przede wszystkim front z rozmaitymi, gęsto upakowanymi elementami, ale również doskonale wykonane radiatory funkcjonujące jako boczne ścianki. Te ostatnie wpuszczono w obrys obudowy, dzięki czemu patrząc na urządzenie od przodu, są one całkowicie schowane. Warto wspomnieć, iż nie są one wyłącznie elementami ozdobnymi. Mają do spełnienia ważną funkcję, jako że wzmacniacz słuchawkowy pracuje w klasie A, a co za tym idzie, dość mocno się grzeje.

Na froncie, drugim elementem przyciągającym wzrok obok wspomnianych już dwóch wskaźników analogowych, domyślnie pokazujących poziom sygnału wejściowego (dla prawego i lewego kanału), jest wysoce czytelny wyświetlacz monochromatyczny. Najczytelniej wyświetlane są na nim informacje dotyczące wybranego w danym momencie wejścia oraz ustawionego poziomu głośności. Z nieco mniejszych znaków po prawej stronie odczytamy informacje dotyczące dokonanych wyborów, m.in. upsamplingu, impedancji wyjściowej, czy funkcji cross-feed. Spora gałka w czasie bieżącej obsługi służy do regulacji głośności, ułatwia również poruszanie się po menu urządzenia gdy wybieramy konkretne ustawienia. Poniżej usytuowano przycisk „menu”, który daje do niego dostęp, a po jego lewej stronie kolejny, dający dostęp do układu korekcji barwy. Dalej znajdziemy jeszcze sześć kolejnych przycisków aktywujących jedno z ośmiu wejść (niektóre pełnią podwójną funkcję). Pod wskaźnikami wychyłowymi umieszczono trzy wyjścia słuchawkowe – dwa zbalansowane (4-ro pinowy XLR i Pentaconn) i jedno niezbalansowane (duży jack), którym towarzyszą przyciski aktywujące każde z nich. W lewym górnym rogu frontu umieszczono włącznik urządzenia i towarzyszący mu wskaźnik diodowy.

Tył urządzenia prezentuje się równie imponująco. Lewa górna ćwiartka to zestaw sześciu klasycznych wejść cyfrowych. Użytkownik do dyspozycji dostaje dwa koaksjalne SPDIF, dwa optyczne Toslink, jedno zbalansowane AES/EBU oraz jedno BNC. Poniżej zlokalizowano dwa wejścia analogowe – jedno zbalansowane (XLR) i jedno niezbalansowane (RCA), które umożliwiają korzystanie z zewnętrznych źródeł analogowych typu gramofon (za pośrednictwem przedwzmacniacza gramofonowego, rzecz jasna), odtwarzacz CD, tuner, czy nawet zewnętrzny DAC, jeśli ktoś takowy preferuje. Na środku, przy górnej krawędzi swoje miejsce znalazło gniazdo anteny Bluetooth, co sygnalizuje zdolność do bezprzewodowej współpracy z przenośnymi urządzeniami z BT. Poniżej znajdziecie dwa porty USB, z których jeden to wejście Audio, drugi jest określany mianem systemowego (czyli zapewne do użytku przez serwis/producenta). Obok umieszczono w sumie cztery gniazda ethernetowe, acz żadne z nich nie służy jako wejście audio – dwa z nich to linki do połączenia z innymi urządzeniami T+A, pozostałe to znowu połączenia systemowe. Jest tam również gniazdo USB, które może służyć do ładowania urządzeń przenośnych (5V/1A), gniazdo zasilające oraz jeszcze jedna sekcja, nieobsadzona w przypadku testowanego egzemplarza. W tej ostatniej można zamontować moduł HDMI z dwoma wejściami i wyjściem HDMI ARC (z kanałem zwrotnym), co umożliwi podłączenie do HA200 np. odtwarzacza Blu-ray,, czy konsoli do gier, a dzięki wyjściu z ARC połączenie zestawu dalej z telewizorem.

Wnętrze sprawia równie dobre wrażenie przemyślanego porządku, unikania sztucznych oszczędności i wykorzystania komponentów wysokiej klasy. W układzie przetwornika cyfrowo-analogowego odpowiedzialnego za przetwarzanie sygnału PCM pracują cztery kości PCM1795. Za sygnał DSD odpowiada własne rozwiązanie T+A o nazwie True 1-bit converter, czyli prawdziwie 1-bitowy przetwornik. Dużą cześć wnętrza zajmuje zasilacz z wyróżniającą się parą bliźniaczych traf toroidalnych (50VA każdy). W stopniu wyjściowym, pracującym w klasie A, pracują MOSFETY. Regulację głośności oparto na precyzyjnych rezystorach, a układ wsparto japońskimi przekaźnikami ze złoconymi kontaktami.

Jak już kilka razy wspomniałem, HA200 to propozycja o wyjątkowo bogatej funkcjonalności. To przetwornik cyfrowo-analogowy wyposażony w niemal każde możliwe wejście cyfrowe (poza LANem, ale to dlatego, że w ofercie za jakiś czas ma pojawić się dedykowany streamer), obsługujące wszystkie główne formaty i nawet najwyższe rozdzielczości. To również wzmacniacz słuchawkowy oferujący aż trzy różne wyjścia, w tym dwa zbalansowane, dość wysoką moc i możliwość dopasowania impedancji wyjściowej pod konkretne słuchawki. Przy zakupie HA200 z firmowymi słuchawkami do wyboru są aż trzy kable słuchawkowe, co umożliwia korzystanie z każdego z dostępnych wyjść (już teraz zasugeruję połączenie zbalansowane). Co ważne – minimalna impedancja słuchawek, gdy podłączamy jedną parę, powinna wynosić 10Ω, ale możemy podłączyć dwie naraz, tyle że wówczas każde słuchawki muszą być minimum 20-ohmowe. HA200 oferuje również dwa wejścia analogowe umożliwiające korzystanie z zewnętrznych, analogowych źródeł, a opcjonalnie dokupić można jeszcze moduł HDMI. Jedynym elementem, którego mi zabrakło w tym urządzeniu było wyjście analogowe, które umożliwiłoby wykorzystanie HA200 jako przedwzmacniacza w zestawie stereo z kolumnami. Da się tę kwestię rozwiązać, jako że producent oferuje przejściówkę podłączaną do wyjścia słuchawkowego XLR, a na drugim końcu są dwa wtyki RCA. Nie jest to rozwiązanie eleganckie, ale wykonalne.

Dodatkowo z pomocą menu i manipulatorów lub zgrabnego, obsługującego ogromną ilość funkcji metalowego (!) pilota, dostajemy możliwość wyboru szeregu kolejnych opcji i ustawień, które pozwalają dopasować brzmienie do indywidualnych oczekiwań, czy też odtwarzanego materiału. Dostępna jest funkcja cross-feed zmieniająca przestrzenność brzmienia. Korzystać można z kilku rodzajów upsamplingu (dla wejść cyfrowych), z których mi najbardziej przypadł do gustu NOS (czyli… brak upsamplingu), acz do muzyki rockowej, czy innych bardziej dynamicznych wybierałem jeden z pozostałych. Standardowym elementem jest regulacja w zakresie niskich i wysokich tonów, czy balansu między kanałami. Wybierać można także pasmo przenoszenia (niemal z automatu wybrałem „wide”, czyli szerokie) oraz ustawienie loudness, odgrywające pewną rolę w czasie cichych odsłuchów. Ujmując rzecz krótko – wzmacniacz słuchawkowy/DAC T+A HA200 daje użytkownikowi ogromne możliwości – niewiele znam urządzeń o choćby zbliżonej funkcjonalności. Zapowiadał się więc bardzo ciekawy test.

Brzmienie

W czasie testu T+A HA200 korzystałem przede wszystkim z trzech par słuchawek z wysokiej i bardzo wysokiej półki. Po pierwsze z moich własnych, znakomitych Audeze LCD3 (wyposażonych w zbalansowany kabel WyWires RED zakończony 4-ro pinowym wtykiem XLR), fantastycznych Finali D8000 PRO (z firmowym kablem niezbalansowanym z dużym jackiem) oraz firmowych, rewelacyjnych Solitaire P (do dyspozycji miałem wszystkie trzy firmowe kable – z moich odsłuchów wynikało, że połączenie XLR było najlepszym, nawet jeśli przewaga nad Pentaconnem była niewielka, z dużym jackiem wciąż było bardzo dobrze, ale jednak nieco słabiej niż z połączeniami zbalansowanymi). Źródłem wysyłającym sygnał bezpośrednio do wejścia USB HA200 za pośrednictwem kabla David Laboga Expression Emerald USB (test TU) był mój dedykowany serwer muzyczny z Roonem. Opcjonalnie używałem tego samego serwera wysyłającego sygnał po LANie (przez kabel David Laboga Digital Sound WAVE Sapphire – test wkrótce) do wejścia LampizatOra Pacific i dalej kablem analogowym Hijiri Million RCA do wejścia analogowego HA200. Trzecim źródłem był mój referencyjny gramofon J.Sikora Standard Max z ramieniem KV12 i wkładką AirTight PC3 wsparty przedwzmacniaczem gramofonowym ESELab Nibiru.

Odsłuchy zacząłem od najlepiej mi znanych LCD3. To słuchawki, które wiele osób uważa za grające „ciemno”. Ja do nich nie należę – z doświadczeń z wieloma wzmacniaczami wiem, iż one wymagają wzmacniacza i źródła odpowiedniej klasy by pokazać, że owo „ciemne brzmienie” to w rzeczywistości wysoka rozdzielczość, nasycenie dźwięku informacjami w znacznie wyższym stopniu niż w przypadku wielu innych „jaśniej” grających słuchawek. A ponieważ to tych drugich jest więcej, jest poniekąd wyznaczają „standard”, choc moim zdaniem nieprawdziwy. Rzecz więc po pierwsze w zapewnieniu im sygnału odpowiedniej rozdzielczości, równego, doskonale poukładanego i czystego. Po drugie, wystarczającej ilości prądu, by mogły w pełni rozwinąć skrzydła i pokazać wszystko, na co je stać. Po trzecie, preferowane jest połączenie zbalansowane, stąd też, mimo iż posiadam do nich teoretycznie wyższej jeszcze klasy kabel (Entreq), w czasie testu używałem (też bardzo dobrego) WyWires RED zakończonego wtykiem XLR.

Wystarczyło mi kilka minut słuchania, a na początku padło na jeden z krążków Steve Gadd Band („Gadditude”), by stwierdzić jednoznacznie, że HA200 nie brakuje rozdzielczości, ani mocy, a dorzuca do tego wyrafinowanie na poziomie, którego wcześniej doświadczyłem jedynie kilka razy z absolutnie topowymi konstrukcjami. Góra pasma, blachy Steve Gadd’a, były fantastycznie różnicowane, dociążone, wsparte długimi, pełnymi wybrzmieniami. Z niektórymi wzmacniaczami potrafią brzmieć nieco bardziej jeszcze dźwięcznie, jaśniej, ciut bardziej agresywnie, ale wersja brzmienia proponowana przez T+A pokazywała, że to urządzenie nastawione przede wszystkim na przyjemność słuchania. HA200 dobrze nagrania różnicuje, doskonale wykorzystuje zalety tych lepszych pokazując bogactwo zawartych w nich informacji muzycznych i około-muzycznych . Jednocześnie jednakże pilnuje, by odsłuch był przyjemny, by delikatnie utemperować zbyt jasne/agresywne elementy, jeśli takowe się w nagraniach trafiają. Później to pierwsze wrażenie potwierdzało się raz za razem na innych nagraniach i z pozostałymi słuchawkami – niemieckie urządzenie proponuje wyrafinowane, płynne, rozdzielcze, ale przede wszystkim naturalne, muzykalne i niezwykle przyjazne dla ucha brzmienie.

Na krążku Gadd’a bębny i bas nie tylko schodziły nisko, ale i na samym dole słychać było doskonałą kontrolę, co z LCD3 jest niełatwe do osiągnięcia, potwierdzając w ten sposób klasę testowanego urządzenia. HA200 serwował mocno odczuwalne (oczywiście w słuchawkowej skali – to z definicji inne granie niż z kolumn) uderzenia basu, także i ten skraj pasma dobrze różnicując zarówno w zakresie barwy, jak i dynamiki. Średnica, jak zawsze z LCD3, pełna, barwna, gęsta, ale i otwarta, płynna zajmowała należne jej centralne miejsce w prezentacji, acz oba skraje pasma bezbłędnie ją uzupełniały tworząc spójną, dynamiczną, wybitnie naturalnie brzmiącą całość. I wcale nie brzmiały „ciemno”, na moje ucho oczywiście, ale jeśli nawet było brzmienie po tej nieco ciemniejszej stronie mocy, to tak właśnie gra większość urządzeń zaliczane do high endu, czy nawet top high endu. Wynika to z gęstości, z wysokiej rozdzielczości dźwięku, a nie z jakichkolwiek braków. Nie miałem okazji tego sprawdzić, ale podejrzewam, że takie, powiedzmy, HE1000 HiFiMana, zagrałyby w tym zestawieniu nieco „jaśniej” (co nie znaczy, że zbyt jasno) i efektowniej dodając, na ile je znam, nieco „iskier” na górze pasma. Dla mnie to kwestia bardziej gustu, indywidualnych preferencji, niż różnicy klas – mi granie LCD3, zwłaszcza z tak dobrym wzmacniaczem i DACiem, jakim okazywał się być HA200, zdecydowanie odpowiadało.

Przesiadka na Finale D8000 PRO (muszę zaznaczyć, że to był mój pierwszy kontakt z tym modelem – wcześniej słuchałem jedynie „zwykłych” D8000, ale dałem sobie sporo czasu, by „ogarnąć” ich brzmienie) spowodowała pokazanie tej samej muzyki w nieco inny sposób. Balans tonalny przesunął się ciut w górę (co w pewnym stopniu było, jak pokazała próba z LCD3 z kablem Entreq, skutkiem połączenia niezbalansowanego). Różnicy nie nazwałbym znaczącą, ale zauważalną i owszem. Na blachach perkusji pojawiło się nieco więcej iskierek, wokół wysoko grających instrumentów trochę blasku/światła, a scenę wypełniło jeszcze więcej powietrza. Jednocześnie japońskie słuchawki napędzane HA200 nie były aż tak doskonale dociążone, jak to miało miejsce w przypadku moich LCD3, a i same uderzenia pałeczek nie miały aż takiej mocy, choć ich natychmiastowość robiła wrażenie. Wydawało się, że w tym zestawieniu nieco większy nacisk został położony na definicję, kontur, szybkość ataku, a ciut mniejszy na dociążenie i wypełnienie niskich częstotliwości. Co pokazało, że testowane urządzenie to uniwersalny zawodnik, który to słuchawkom pozwala nadawać brzmieniu ten ostatni szlif i decydować o charakterze tego, co koniec końców słyszymy. Moim zdaniem, tak właśnie powinno być!

Z racji długiej znajomości i bardzo ciepłych uczuć, jakie żywię dla LCD3, niechętnie to przyznaję, ale te nieco bardziej eteryczne, bardziej skrzące się wysokie tony proponowane przez japońskie słuchawki napędzane przez HA200, podobały mi się jeszcze bardziej niż ich wersja proponowana przez Audeze. Najchętniej połączyłbym je z gęstą, dociążoną niższą częścią pasma Audeze uzyskując w ten sposób mój prywatny ideał brzmienia słuchawkowego. Bo zejście basu, co pokazało również kolejne nagranie z krążka Marcusa Millera, nie było aż tak głębokie, aż tak dociążone, jak z LCD3, za to zwartość, sprężystość, natychmiastowość, czyli innymi słowy wszelkie elementy wynikające z doskonałego wysterowania, pełnej kontroli słuchawek przez HA200, wypadały imponująco. I to mimo, iż, raz jeszcze przypomnę, bo to ważne, połączenie D8000 PRO z wzmacniaczem nie było zbalansowane (nie dysponowałem odpowiednim kablem), a to ono zwykle zapewnia lepsze efekty w tych właśnie aspektach brzmienia. Ciekawe co dałby kabel zakończony wtykiem XLR…?

W tym samym repertuarze firmowe zestawienie z Solitaire P w zakresie wysokich tonów nieco bliższe było Audeze stawiając na fantastyczne dociążenie i wypełnienie wysokich tonów połączone z doskonałym różnicowaniem. Tyle że jednocześnie ten system pokazał swoją przewagę nad amerykańskimi słuchawkami za sprawą dźwięczności, dynamiki i energii nieco bardziej zbliżonych do prezentowanych przez D8000 PRO. To nadal było nieco „ciemniejsze” granie niż systemu składającego się z HA200 i japońskich nauszników, ale też i nieco bardziej rozświetlone niż z LCD3. Dół pasma z kolei bardziej przypominał Finale – zwarty, dowolnie (czyli decydowało o tym wyłączne nagranie) szybki, z mocnym atakiem i długimi wybrzmieniami. Czuć było potęgę basu Millera, ale doskonale wypadały zwłaszcza szybkie fragmenty, w których mocno i szybko uderzał struny swojej gitary, a nie aż tak efektownie te, w których starał się wydobyć ze swojego instrumentu najniższe, najpotężniejsze dźwięki. Z kolei w kawałku z „Jasmine” bas Charliego Hadena w firmowym zestawie T+A zachwycał barwą i fakturą, precyzją każdego szarpnięcia struny i doskonałą kontrolą rezonansu pudła. Tam, gdzie system nie oferuje tak dobrej kontroli i definicji niskich tonów dźwięk rezonujący w wielkim pudle kontrabasu jest często nieco przeciągany, ale HA200 dbał by był dokładnie taki, jak być powinien, zresztą z każdą z biorących udział w teście słuchawek.

Zestawienie z Finalami D8000PRO pokazało najlepiej, jak precyzyjny potrafi być HA200. Pośród tych trzech par słuchawek to właśnie japońskie są tymi najbardziej (co wcale nie znaczy, że nadmiernie) analitycznymi, dają najlepszy wgląd w głębsze warstwy nagrań, najdokładniej pozwalają się przyjrzeć drobnym detalom i subtelnościom. Są także najbardziej selektywne, co pozwala łatwo skupić się na wybranym instrumencie, linii melodycznej, itp. Pozostałe również potrafią pokazać bogactwo informacji, detali i subtelności serwowanych przez HA200, tyle że są one wykorzystywane bardziej jako elementy składające się na większą, za ich sprawą bogatszą i pełniejszą, całość. Testowany wzmacniacz/DAC bez wysiłku dotrzymywał Finalom kroku w tym zakresie dostarczając poukładany, wysoce rozdzielczy, czysty sygnał, dbając jednocześnie, by analityczność, choć ważna, nie stała się dominującym elementem prezentacji. To bardziej kwestia dostępności ogromnej ilości informacji, dania słuchaczowi możliwości łatwego sięgnięcia po wybrane z nich, precyzji ich pokazania, niż dominacji tej cechy.

Ku mojemu zaskoczeniu najlepiej to, jak bardzo HA200 pozwala słuchawkom zachować własny charakter usłyszałem na krążku… Iron Maiden „Seventh son of a seventh son”. Zasadniczo nie jest to muzyka, której słucham zbyt często – jeśli już słucham cięższych brzmień preferuję bardziej rockandrollowe granie AC/DC, Rusha, czy Aerosmith. W tym jednakże przypadku odsłuch tego albumu z HA200 w torze połączony z częstymi zamianami słuchawek pokazał mi po części dlaczego Iron Maiden tak rzadko gości ma mojej playliście. Otóż ani moje Audeze, ani znakomite skądinąd D8000 PRO nie powodowały we mnie chęci dogłębnego studiowania dyskografii tego zespołu. Co innego firmowy zestaw T+A. Choć i z nim sybilanty wokalisty były mocno obecne, to jednak całość zabrzmiała najczyściej, najspójniej, najbardziej angażująco bo, co najciekawsze, najdynamiczniej. Solitare P napędzane HA200 wydobyły z tej muzyki najwięcej tekstur, największą (co nie znaczy, że faktycznie wielką) głębię, sprawiając, że robiło się z tego ciekawe, wciągające i oczywiście energetyczne widowisko. Dobry drive, pewne prowadzenie tempa i rytmu, delikatnie złagodzony, ale obecny metalowy „brud”, wielkie pokłady energii – wszystko to sprawiało, że przesłuchałem z przyjemnością (!) cały krążek, mimo że, raz jeszcze podkreślę, było to granie spoza mojej strefy komfortu.

Podsumowanie

HA200 pełnymi garściami korzysta z osiągnięć inżynierów T+A w zakresie konwersji cyfrowo-analogowej, a i część wzmacniająca sygnał dla słuchawek to propozycja z bardzo wysokiej półki. Czy to urządzenie mogłoby być jeszcze doskonalsze? Brzmieniowo każde urządzenie może być jeszcze lepsze, nawet te z absolutnego topu kosztujące dziesiątki tysięcy euro. Funkcjonalnie już jest fantastycznie, wejścia i wyjście HDMI, których w testowanym egzemplarzu nie było, to ewentualny dodatkowy atut. Co jeszcze chętnie bym w HA200 zobaczył? Wyjście analogowe – dlaczego? Ano dlatego, że HA200 to świetny przetwornik cyfrowo-analogowy, na tyle dobry, by być źródłem dla nawet wysokiej klasy systemu z kolumnami. Gdybyż więc został wyposażony w wyjście mógłby się stać sercem dwóch systemów – słuchawkowego i dużego systemu z kolumnami. Opcja z przejściówką wykorzystującą wyjście XLR na pewno nie jest optymalną użytkowo, acz brzmieniowo nie miałem okazji jej wypróbować.

Nie zmienia to faktu, że będzie to znakomity partner dla większości topowych słuchawek dynamicznych i planarnych dostępnych na rynku. Bez trudu dotrzyma im kroku serwując wysoce rozdzielczy, dynamiczny, czysty, nasycony sygnał, pewnie prowadząc tempo i rytm, serwując muzykę w dynamiczny, otwarty, płynny sposób. Sądząc po trzech parach słuchawek, z którymi odsłuchiwałem HA200, z jednej strony pozwala on słuchawkom decydować o ostatecznym charakterze tego, co dociera do uszu słuchacza (co można w pewny stopniu kształtować dzięki bogactwu ustawień wzmacniacza/DACa). Z drugiej jednakże pilnuje, by było to brzmienie przyjemne dla ucha, pozbawione ostrości, agresywności, płynne i muzykalne, słowem takie, przy którym (w wygodnych słuchawkach) można spędzić długie godziny bez oznak zmęczenia. Fantastyczne urządzenie dla koneserów muzyki, którego koniecznie musicie posłuchać z firmowymi Solitaire P – zdecydowanie warto! Drogo? Tak, ale to po prostu urządzenia dla tych, którzy szukają najlepszych, najbogatszych w funkcje i świetnie wyglądających komponentów audio, dla których cena nie jest czynnikiem decydującym.

Specyfikacja (wg. Producenta):

Sekcja analogowa:

  • Pasmo przenoszenia + 0/−3dB: 0,1 Hz – 200 kHz
  • S/N: 110/114 dB
  • THD: < 0,001 %
  • Separacja kanałów: > 108 dB
  • Praca w klasie A: do 700 mA
  • Regulacja tonów niskich i wysokich w zakresie: -6 dB do + 8 dB
  • Wyjścia słuchawkowe: 6.3 mm duży jack, 4.4 mm Pentaconn, XLR-4 pin
  • Impedancje: 8, 12, 18, 25, 40, 80 Ohms

DAC:

  • PCM: 705,6 / 768 kHz
    DSD: T+A-True-1Bit do DSD 1024 (49,2 MHz) natywnie
    Upsampling synchroniczny z czterema algorytmami: FIR short, FIR long, Bezier/IIR, Bezier, NOS (bez oversamplingu)

Ogólne:

  • Zużycie prądu w trybie standby: < 0,5 W
  • Wymiary (W × S × G): 10 × 32 × 34 cm
  • Waga: 6,5 kg
  • Wykończenia: srebrna lub czarna anoda

Cena (w czasie recenzji): 

  • T+A HA200: 30.900 zł

ProducentT+A

DystrybutorHI-TON

Platforma testowa:

  • Źródło cyfrowe: pasywny, dedykowany serwer z WIN10, Roon, Fidelizer Pro 7.10, karta JPlay Femto z zasilaczem bateryjnym Bakoon, JCat USB Isolator, zasilacz liniowy Hdplex.
  • Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr Pacific +Ideon Audio 3R Master Time
  • Źródło analogowe: gramofon JSikora Standard w wersji MAX, ramię J.Sikora KV12, wkładka AirTight PC-3, przedwzmacniacze gramofonowe: ESE Labs Nibiru V 5 i Grandinote Celio mk IV
  • Wzmacniacze: GrandiNote Shinai
  • Przedwzmacniacz: AudiaFlight FLS1
  • Kolumny: GrandiNote MACH4, Ubiq Audio Model One Duelund Edition
  • Interkonekty: Hijiri Million, Hijiri HCI-20, TelluriumQ Ultra Black, KBL Sound Zodiac XLR, David Laboga Expression Emerald USB, TelluriumQ Silver USB
  • Kable głośnikowe: LessLoss Anchorwave
  • Kable zasilające: LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3
  • Zasilanie: Gigawatt PF-2 MK2 i Gigawatt PC-3 SE Evo+; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
  • Stoliki: Base VI, Rogoz Audio 3RP3/BBS
  • Akcesoria antywibracyjne: platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot