Haiku-Audio SOL III

by Marek Dyba / September 15, 2016

Jestem fanem lamp i konstrukcji lampowych (szczególnie tych w układzie SET), nic więc dziwnego, że gdy już przychodzi do konstrukcji tranzystorowych ciągnie mnie do wzmacniaczy pracujących w klasie A, bez sprzężenia zwrotnego. Najnowsza wersja końcówki mocy Haiku-Audio SOL III to co prawda nie jest czysta klasa A (przynajmniej nie dla całego zakresu mocy), tylko A/AB, ale i tak nie mogłem doczekać się odsłuchu po wcześniejszych doświadczeniach z dziełami pana Wiktora Krzaka.

Wstęp

Zakładam, że większość osób interesujących się naszym rodzimym rynkiem audio o firmie Haiku-Audio, pomimo że dość młodej, już słyszała. Dla tych, którym ta nazwa jest jeszcze obca, pozwolę sobie zacząć od kilku informacji, bo warto wiedzieć z kim mamy do czynienia. A w tym wypadku właścicielem jest pan Wiktor Krzak, jak sam o sobie pisze: fagocista improwizator, muzyk symfoniczny, doktorant krakowskiej Akademii Muzycznej, ale i elektronik konstruujący urządzenia do odtwarzania muzyki. Myślę, że to ważna informacja, bo po pierwsze muzycy to osoby o wysokiej wrażliwości, dobrym słuchu, no i mające odpowiednie, najpraktyczniejsze z możliwych, doświadczenie w zakresie tego, jak brzmią instrumenty i grana przez nie muzyka. Mając taką podstawę teoretyczną i praktyczną po prostu muszą tworzyć dobrze grające urządzenia. Można dyskutować, co jest rolą systemu audio – jak najwierniejsze odtworzenie nagrania z jego plusami i minusami, czy dążenie do jak najbardziej naturalnego brzmienia rozumianego jako zbliżone do dźwięku „live”. Jedna i druga opcja ma swoich zwolenników. Ja wybierając między tymi dwoma opcjami wybieram tą drugą. Nie jest to opcja lepsza, tylko po prostu odpowiada moim oczekiwaniom i preferencjom. Poprzedni kontakt z produktami Haiku-Audio pokazał, że pan Wiktor rozumie dobre brzmienie podobnie. Dlatego z ogromną chęcią sięgam po kolejne produkty krakowskiej manufaktury wiedząc, że jest duża szansa, iż zagrają tak jak lubię.

Patrząc na stronę Haiku-Audio trudno oprzeć się wrażeniu, że to firma, która wyrosła ze światka DIY. I, o ile wiem, tak właśnie było. Do niedawna oferowane były zestawy do samodzielnego montażu. Dokładnie tak samo zaczynało wielu bardzo znanych w całym świecie konstruktorów, którzy niezadowoleni z urządzeń dostępnych w sklepach, bądź po prostu nie mający odpowiednich środków na zakup wymarzonego systemu, zabierali się za konstruowanie własnych. W wielu przypadkach prędzej czy później postanawiali się oni podzielić z innymi swoimi osiągnięciami komercjalizując działalność. Mając w domu kolejny produkt pana Wiktora mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że Haiku oferuje w pełni profesjonalnie wykonane urządzenia, a o korzeniach DIY świadczą co najwyżej atrakcyjne ceny i rozsądne podejście do konstrukcji. Podkreślam to dlatego, że zwykle w przypadku DIY powstają wzmacniacze, kolumny, itd., które dobrze, czy nawet bardzo dobrze grają, ale pod względem estetycznym nie zachwycają. W warunkach produkcji jednostkowej już choćby stworzenie/zakup dobrze wyglądającej obudowy jest trudne i/lub bardzo kosztowne. Haiku-Audio nie jest na dziś (choć przy tym tempie rozwoju oferty – kto wie?) gigantem produkującym setki urządzeń miesięcznie, więc tym większy szacunek należy się firmie za wygląd i wykonanie ich produktów osiągnięte przy bardzo rozsądnych cenach.

Pan Wiktor przyjął pewne założenia dotyczące swoich konstrukcji, o których pisze:

Podstawowe założenia konstrukcyjne wzmacniaczy Haiku-Audio to racjonalny wybór rozwiązań układowych przy jednoczesnym zachowaniu prostoty i przejrzystości konstrukcji oraz zastosowanie najlepszych dostępnych komponentów.

I dalej:

Każdy wzmacniacz opuszczający wytwórnię Haiku-Audio jest wyjątkowy. Poprzez subtelny dobór elementów w kluczowych miejscach układu może zostać dopasowany do konkretnego systemu odsłuchowego, pomieszczenia, czy preferencji słuchacza już na etapie produkcji, jak również w dowolnym momencie eksploatacji.

Jako jedna z niewielu wytwórni sprzętu audio publikujemy zdjęcia wnętrza urządzeń oraz ich schematy. Przejrzysta i elegancka budowa sprawia, że wzmacniacze są przyjazne przy regulacjach i modyfikowaniu. Porządek i dbałość o ułożenie elementów i przewodów nie pozostaje również bez znaczenia dla jakości dźwięku. Najlepsze wzmacniacze cechują się znakomitym wyglądem nie tylko z zewnątrz, lecz przede wszystkim wewnątrz obudowy.

Od początku istnienia Haiku-Audio podstawowym rodzajem konstrukcji w ofercie były hybrydy, połączenie lamp i tranzystorów, ale w ofercie można było znaleźć również układy lampowe (choćby modułowy, właśnie wycofywany z oferty przedwzmacniacz Ganymede, czy wzmacniacz Williamson) i czysto tranzystorowe, jak np. testowany SOL we wszystkich odmianach. Jak się dowiedziałem od pana Wiktora, seria SOL okazała się tak udaną, że w chwili obecnej odbywa się dość zasadnicza zmiana w ofercie (na dziś jeszcze nie odzwierciedlona na firmowej stronie, acz ma nastąpić to wkrótce), która przesuwa jej ciężar w stronę tranzystorów. Niezależnie od stosowanych w danej konstrukcji rozwiązań krakowski konstruktor unika globalnej pętli sprzężenia zwrotnego.

Budowa

Oczywiście krakowska firma nie korzysta z „wypasionych” obudów robionych przez, dajmy na to, Thraxa (który wykonuje obudowy nie tylko dla własnych produktów, ale i np. dla Vitusa i innych firm z górnej półki), bo to generowałoby ogromne koszty. Ale nie znaczy to wcale, że temat wyglądu i jakości wykonania obudowy został odpuszczony. Obudowy to gotowe moduły z włoskiej firmy Modu, a solidny, aluminiowy front wykonywany jest w Polsce. Całość wygląda bardzo solidnie i jest sztywna pomimo całkiem sporej wagi urządzenia. Dizajn jest dość prosty, minimalistyczny wręcz i podobny właściwie we wszystkich wzmacniaczach Haiku, ale zdecydowanie może się podobać. W aluminiowej płycie czołowej wycięte jest podłużne okienko wypełnione czarną płytką akrylową, a w niej umieszczone są podświetlane przyciski. W przypadku wzmacniaczy zintegrowanych pojawia się jeszcze pokrętło regulacji głośności i ewentualnie selektora wejść. Na froncie umieszczane są jeszcze: małe logo w prawym dolnym rogu i równie mała nazwa konkretnego modelu w lewym.

W przypadku testowanej końcówki mocy – SOL III – wygląda to podobnie. We wspomnianym „okienku” umieszczono trzy przyciski. Jeden to włącznik urządzenia, a dwa pozostałe umożliwiają wybór wejścia. Tak, to nie pomyłka – Haiku-Audio SOL III, wzmacniacz mocy (a nie integra, ani końcówka z regulacją głośności) wyposażony jest w dwa wejścia liniowe (RCA). Jak mi powiedział konstruktor założenie było takie, że do jednego wejścia można podłączyć źródło z regulowanym wyjściem, a do drugiego przedwzmacniacz z wpiętymi do niego pozostałymi źródłami. Skąd taki pomysł? Myślę, że to coś, co mógł zasugerować jeden z klientów Haiku-Audio. Firma posiada co prawda w ofercie zestaw gotowych urządzeń, ale oferuje również możliwość ich customizacji, czyli dostosowania do potrzeb konkretnego klienta, czy wręcz wykonania urządzenia na zamówienie. To jedna z wielkich zalet małych manufaktur, w których niemal każdy egzemplarz produktu jest robiony (czy składany) dopiero, gdy złożone zostanie zamówienie. Daje to możliwość dopasowania go, wprowadzenia pewnych zmian funkcjonalnych zgodnie z oczekiwaniami konkretnego odbiorcy. Dziś sporo jest na rynku odtwarzaczy CD z regulowanymi wyjściami, trafiają się i takie DACi i niejednokrotnie ich bezpośrednie połączenie w końcówką mocy daje lepsze efekty, niż gdy pomiędzy nimi pracuje jeszcze przedwzmacniacz. No, ale przecież jeśli źródeł w systemie jest więcej, to pozostaje wybór między przepinaniem kabli (by raz podłączać owo źródło a raz pre), albo podpięciem wszystkich źródeł do przedwzmacniacza. Chyba, że użytkownik dostaje do dyspozycji dwa wejścia do końcówki. Sprytne i aż dziw bierze, że więcej firm nie stosuje tego rozwiązania.

Wracając do budowy urządzenia – Haiku-Audio SOL III pracuje w klasie A/AB bez sprzężenia zwrotnego (to ostatnie to jedno z podstawowych założeń konstrukcyjnych pana Wiktora). Klasa A (w której wzmacniacz pracuje do pewnej wartości) oznacza duże ilości ciepła. Stąd boki urządzenia to solidne radiatory o dość ostrych krawędziach – jeśli będziecie mieli Państwo do czynienia z jednym z wzmacniaczy pana Wiktora proszę na to zwrócić uwagę przy przenoszeniu/przestawianiu urządzenia. W górnej płycie wycięto dodatkowe otwory wentylacyjne. Z tyłu także panuje minimalizm – dwie pary solidnych gniazd RCA, gniazda głośnikowe, zasilające EIC, główny włącznik i już. Całość ustawiono na czterech, niewielkich nóżkach.

Cała seria SOL, obejmująca zarówno końcówki mocy jak i integry, to wzmacniacze tranzystorowe z trzema stopniami wzmocnienia. W topologii bliższe są one wzmacniaczom lampowym, niż przeciętnym tranzystorom, tym bardziej, że głównym punktem wzmacniacza jest środkowy stopień sterujący pracujący w klasie A Single-Ended, a cały układ nie jest objęty globalny sprzężeniem zwrotnym. Najnowsza wersja SOL III wyróżnia się na tle poprzednich zastosowaniem układu dual-mono, czyli osobnych transformatorów zasilających dla każdego z kanałów i obudową wykonaną w całości z anodowanego aluminium. Użyte podzespoły to elementy z najwyższej półki, jak kondensatory Nichicon-Gold, precyzyjne metalizowane rezystory w całym układzie, czy tranzystory Toshiba. Transformatory zasilające są produkowane przez Haiku-Audio. To rzadko spotykane toroidy z technologią wysokiego rdzenia o znakomitych parametrach. Moc wyjściowa została powiększona do 60W/8ohm lub 110W/4ohm mocy ciągłej (jak pisze pan Wiktor – podczas pomiarów udało się uzyskać odpowiednio 90W/8ohm i 145W/4ohm mocy chwilowej). Mamy więc kolejny wzrost mocy w porównaniu do wersji 1 i 2. Spoczynkowo, czyli gdy urządzenie jest włączone, ale nie odtwarza muzyki, SOL III pobiera z gniazdka około 100W, w szczycie niemal 0,5kW. Dostępne są wersje czarna i srebrna.

Brzmienie

Choć, jak mi napisał konstruktor, SOL III jest wzmacniaczem o dużej wydajności prądowej, mogącym napędzić nawet trudne kolumny, nie postawiłem przed nim wymagającego zadania. Zestawiłem go bowiem z średniej wielkości, wysokoskutecznymi podłogówkami DeVore Fidelity o nazwie Orangutan 93. To kolumny, które świetnie grają już z kilku-watowymi wzmacniaczami lampowymi, ale równie dobrze wypadają nawet z mocnymi tranzystorami. W teście korzystałem ze swojego przedwzmacniacza (lampowego) Modwrighta LS100, a źródłami były: Lampizator Big7 i gramofon JSikora Basic.

No to jak to gra? Co ciekawe i bardzo rzadkie w przypadku wzmacniaczy tranzystorowych pierwszą cechą brzmienia, która przyciągnęła moja uwagę była przestrzenność grania. Oczywiście to wypadkowa także i odtwarzanego nagrania – w końcu nie jest zadaniem systemu audio czy któregokolwiek z jego elementów dodawanie efektów przestrzennych tam gdzie ich nie ma. Rzecz natomiast w jak najlepszym oddaniu tego, co realizatorom nagrania udało się uchwycić bądź stworzyć. SOL III świetnie radził sobie w obu przypadkach. W nagraniach studyjnych, gdzie przestrzeń jest w dużej mierze kreowana sztucznie, gdzie nakładany jest pogłos a rozkład instrumentów powstaje na konsolach, polski wzmacniacz ograniczał się do pokazania sceny jako całości, bez wnikania w detale, których tam po prostu nie ma. Gdy sięgnąłem po płyty z czasów gdy i w studiach nagrywano całe zespoły siedzące razem w studio, Haiku potrafił dorzucić do ogólnego zarysu sceny również i relacje między instrumentami, odległości między nimi. Realizm takiego grania był już sporo większy.
Testowana końcówka znakomicie poradziła sobie również gdy przyszło do wykreowania obejmującej niemal 360 stopni sceny z nagrań Floydów czy Watersa. No, może nie tyle sceny jako takiej, co ich ulubionych efektów przestrzennych, dźwięków i odgłosów dobiegających z różnych stron, w tym nawet zza słuchacza. Ale i tak najbardziej przekonująco, czego właściwie należało się spodziewać, wypadały nagrania zrealizowane na żywo. Gdy z czarnej płyty popłynęły dźwięki np. „Jazz at the Pawnshop” zrealizowanego w niewielkim klubie, czy koncertu Muddy Watersa z gościnnym występem Rolling Stonesów, to iluzja robiła się już absolutnie przekonująca. To był poziom jakiego zwykle oczekuję od lamp i to tych dobrych. W obu przypadkach spora ilość muzyków występowała stłoczona na niewielkiej scenie, dzięki czemu SOL III miał okazję wykazać się również dobrą selektywnością wspartą rozdzielczością i detalicznością na bardzo dobrym poziomie. Dzięki temu oraz dobremu obrazowaniu źródeł pozornych słuchało mi się tego typu nagrań wybornie. Wzmacniacz Haiku-Audio budował atmosferę klubowego (w sensie – koncertu w granego w małym klubie) grania, bliskiego kontaktu w muzykami i wrażenie uczestnictwa w wydarzeniu. Mówię o uczestnictwie aktywnym, zaangażowanym, z wystukiwaniem rytmu, przysłuchiwaniem się poszczególnym instrumentom i podziwianiem biegłości muzyków, irytowaniem się na ludzi, którzy dwa stoliki dalej kontynuują wsuwanie kotleta szczękając sztućcami, itd., itp. Płyty tej słuchałem już dziesiątki, jeśli nie setki razy, i ciągle mi się nie znudziła, choć stanowi coraz bardziej wymagający test dla recenzowanych urządzeń. Coraz trudniej jest im bowiem mnie porwać, zachwycić, ale jeśli już podołają temu wyzwaniu to mają u mnie ogromny plus. Jak (mam nadzieję) wynika z powyższego opisu – SOL III już na starcie był do przodu.Jeszcze większe wrażenie zrobił na mnie album, zagrany tym razem z pliku, „7 ostatnich słów Chrystusa na krzyżu” Haydna pod Savallem. Nagranie zrealizowano w wielkim kościele w sposób, który (przy odpowiednim odtworzeniu) uświadamia człowiekowi jego małość. Scena z tej niewielkiej, klubowej (z dwóch poprzednich albumów) rozrosła się do ogromnych rozmiarów – nie tylko sięgała daleko, daleko za ścianę ze sprzętem, ale i zdawała się wychodzić grubo powyżej sufitu. A że wzmacniacz Haiku potrafi zagrać nawet dużą muzykę swobodnie, z rozmachem więc, na ile to oczywiście w ogóle jest możliwe w warunkach domowych, wrażenie uczestnictwa w koncercie było wyjątkowe. Aż zacząłem się w końcu nieco wiercić na tej niewygodnej, twardej, drewnianej ławeczce… :)

Przestrzenność tego grania i bardzo dobre obrazowanie źródeł pozornych to oczywiście nie jedyne zalety testowanego urządzenia. Kolejną potwierdzaną na każdej kolejnej akustycznej płycie (niezależnie od gatunku muzycznego) jest naturalność brzmienia. Określenie „naturalność” jest różnie definiowane, więc może uściślę – ja używam go w stosunku do brzmienia, przy którym nie zastanawiam się, czy dany instrument powinien brzmieć tak, czy jednak inaczej, gdy to co słyszę „wchodzi” równie łatwo, bezproblemowo jak na koncercie. Bo oczywiście i na koncercie zupełnie inaczej mogą zabrzmieć nawet dokładnie te same instrumenty, ale nawet jeśli brzmią nieco inaczej, to o ile nie jest to kwestia ewidentnie złej realizacji koncertu, to brzmienie jest za każdym razem równie naturalne, prawdziwe. Ot, czy była to trąbka Clarka Terry, Tomasza Stańki czy Miles’a Davisa, choć za każdym razem przecież inna, za każdym razem przykuwała moja uwagę. Potrafiła zakłuć w uszy, być pięknie dźwięczna, ale i zabrzmieć niemal aksamitnie, wręcz matowo schowana za tłumikiem.

To właśnie przy tych nagraniach zwróciłem także uwagę na kolejną cechę znaną już z poprzednich produktów Haiku-Audio. Mówię o mocnym dociążeniu i wypełnieniu dźwięku, dzięki któremu np. fortepian wypada potężnie (ale rzecz absolutnie nie w jego sztucznym napompowaniu, ale właśnie oddaniu jego potęgi, głębokości brzmienia). Fantastycznie pokazał to duet wspomnianego Clarka z Oscarem Petersonem. Ten pierwszy „przycina” oczywiście na trąbce, ten drugi „wali” w klawisze. Panowie zmieniają się na prowadzeniu, fortepian chowa się za trąbką brzmiąc delikatnie, subtelnie, ale nic nie tracąc z tej swojej niezwykłej głębi brzmienia, by po zmianie wyjść na prowadzenie i zaprezentować ogromną skalę dynamiczną i tonalną. I rzecz nie tylko w „dużej” dynamice, ale i tej na poziomie mikro, która w połączeniu z bardzo dobrym cieniowaniem barwy i czytelnym pokazywaniu nawet najmniejszych detali, subtelności, współtworzy autentyzm prezentacji.

Pisałem o gęstości i mocnym dociążeniu dźwięku. Te cechy sprawiają, że SOL III może sprawiać wrażenie wzmacniacza grającego nieco ciemno (acz wpływ na to będzie miał używany przedwzmacniacz, czy źródło z regulowanym wyjściem). To jednakże tylko wrażenie, a nie efekt podbicia dolnej części pasma, wycofania góry, czy braku otwartości. Żadnej z tych rzeczy nie da się bowiem końcówce Haiku-Audio zarzucić. Góra pięknie się rozwija, czaruje delikatnością, blaskiem i otwartością, potrafi brzmieć subtelnie, ale gdy trzeba zahacza nawet o ostrość, ale nie brzmi agresywnie. Na dole wzmacniacz potrafi zejść nisko, a dociążony, wypełniony i bardzo dobrze różnicowany bas daje odpowiednią podstawę zarówno dla muzyki akustycznej, jak i rockowych szaleństw. Nie wydaje mi się także, by komukolwiek przyszło do głowy zarzucić temu wzmacniaczowi brak otwartości. W dźwięku, o ile nagranie pozwala, jest zawsze mnóstwo powietrza, instrumenty oddychają swobodnie, dźwięk bez trudu się od nich odrywa i płynie w stronę uszu słuchacza.

W czasie moich odsłuchów nie mogło zabraknąć wokali. Oczywiście były już na płytach Floydów, Watersa, czy znakomity głos speakera w nagraniu Haydna i za każdym razem wypadały świetnie. Ale trzeba było przecież sięgnąć po Evę Cassidy, Patricię Barber, Janis Joplin, czy Marka Dyjaka. Nie będę już wnikał w poszczególne płyty, ale gdy już „wsiąkłem” w nagrania z doskonałymi wokalami, to nie mogłem przestać. We wszystkich, choć przecież bardzo od siebie różnych, był ten pierwiastek organiczności, który wciąga człowieka od pierwszej chwili i nie wypuszcza nawet po wybrzmieniu ostatnich dźwięków danej płyty. SOL III pięknie oddaje barwę i fakturę głosów i, niczym rasowa lampa, zagłębia się w warstwę dramatyczną, emocjonalną każdego utworu. Ogień lał się z głośników gdy śpiewała wielka Janis, czy Marek Dyjak, a słodycz przy Evie Cassidy. Mocą głosu zachwycał boski Luciano Pavarotii, a temperamentem zachwycała Leontyna Price. Byłem w stanie zdzierżyć nawet słabe (technicznie) nagrania George’a Michaela, żeby przypomnieć sobie, iż to jeden z lepszych wokalistów muzyki pop, a i Bono na równie słabo zrealizowanych płytach U2 brzmiał całkiem znośnie. Bardzo niewiele tranzystorów (choć tu wspartych lampowym przedwzmacniaczem i, przy graniu plików, lampowym DACiem), których miałem okazję posłuchać, potrafiło odtworzyć wokale z takim feelingiem, w tak wciągający, organiczny sposób.

Na koniec nie omieszkałem sprawdzić, jak w wydaniu SOL III brzmi nieco cięższa muzyka. Na pierwszy ogień na talerzu gramofonu wylądował album AC/DC, „Highway to hell”. Słuchając Orangutanów 93 już od kilku miesięcy wiedziałem doskonale, że one potrafią zagrać taką muzykę z, za przeproszeniem, jajem. SOL III to wzmacniacz, któremu najwyraźniej takie klimaty muzyczne pasują równie dobrze jak muzyka akustyczna, czy bliska konstruktorowi klasyka. Rozbujał nie tylko kolumny, ale cały pokój ze mną włącznie, pewnie, punktualnie prowadząc rytm i tempo, mocno prowadząc bas, ale i bardzo dobrze go różnicując, pokazując „mięcho” gitar elektrycznych i wyjątkowo czytelnie, choć i odpowiednio mocno, pokazując wokal. To mocne, dynamiczne granie, a wzmacniacz bardzo dobrze radził sobie z przekazywaniem tych gigantycznych potoków energii, których australijscy weterani nie szczędzą nigdy swoim słuchaczom. Kolejne płyty w podobnym klimacie potwierdziły, że Haiku-Audio SOL III to urządzenie uniwersalne, nadające się do każdej muzyki. Brawo panie Wiktorze!

Podsumowanie

Uwielbiam pisać peany na cześć produktów polskich konstruktorów. Nie mając zwykle ani porównywalnego zaplecza technicznego, ani środków finansowych, do znanych, światowych firm, korzystając ze swojej wiedzy i talentu, wkładając w to mnóstwo pracy i serca tworzą urządzenia znakomite. Minęły też już czasy, kiedy znakomite było tylko brzmienie, a całą resztę tłumaczyło się trudnościami ze znalezieniem podwykonawców i koniecznością utrzymania niskiej ceny. Kolejne urządzenie Haiku-Audio, końcówka mocy SOL III, pokazuje, że da się w Polsce zrobić urządzenie, które znakomicie gra, bardzo dobrze wygląda a i wykonanie jest na poziomie. Nie ma tu żadnych fajerwerków dizajnerskich, żadnych zbędnych gadżetów, ale za to są dwa wejścia liniowe – w dzisiejszych czasach przydatny „drobiazg”, o którym jakoś wielkie światowe firmy nie pomyślały. Haiku-Audio SOL III to kawał wzmaka oferujący sporą moc, wyrafinowane, dynamiczne, otwarte i przestrzenne granie i prezentację wokali godną wysokiej klasy lampy. Dorzućmy do tego możliwość customizacji, którą takie małe manufaktury jak Haiku-Audio oferują i mamy produkt, którym powinien się zainteresować każdy poszukujący świetnie grającego i (relatywnie) atrakcyjnie wycenionego produktu na dodatek produkowanego w Polsce.

Platforma testowa:

  • Źródło cyfrowe: pasywny, dedykowany PC z WIN10, Roon, Fidelizer Pro 7.3, karta JPlay z zasilaczem bateryjnym Bakoon, zasilacz liniowy Hdplex
  • Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr BIG7
  • Źródło analogowe: gramofon JSikora Basic w wersji MAX, ramię Schroeder CB, wkładka AirTight PC-3, przedwzmacniacze gramofonowe: ESE Labs Nibiru i Grandinote Celio
  • Przedwzmacniacz: Modwright LS100
  • Kolumny: DeVore Fidelity Orangutan 93
  • Interkonekty: Hijiri Million, Less Loss Anchorwave
  • Kable głośnikowe: LessLoss Anchorwave
  • Kable zasilające: LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3
  • Zasilanie: Gigawatt PF-2 MK2 i ISOL-8 Substation Integra; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
  • Stoliki: Base VI, Rogoz Audio 3RP3/BBS
  • Akcesoria antywibracyjne: platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot

 

Specyfikacja (wg producenta):

  • Moc wyjściowa (8 Ω): 90 W
  • Moc wyjściowa (4 Ω): 140 W
  • Pasmo przenoszenia (-1 dB): 14 Hz-52 kHz
  • Pasmo przenoszenia (-3 dB): 8 Hz-84 kHz
  • Klasa pracy: A/AB
  • Czułość wejściowa: 600 mV
  • Pobór mocy w spoczynku: 100 W
  • Pobór mocy (max): 500 W
  • Wymiary: 450 x 360 x 190 mm
  • Waga: 16 kg
  • Wersje przedniego panelu: czarna lub srebrna

Cena detaliczna (w Polsce):

Haiku-Audio SOL III: 12.000 zł

ProducentHaiku-Audio