Aida Acoustics Galatea

by Marek Dyba / June 28, 2018

Jednym z moich osobistych odkryć 2017 roku były kolumny nowej, polskiej marki Aida Acoustics. Fantastycznie wykonane i wykończone, wykorzystujące naturalne materiały takie jak drewno i skóra, które każdą parę czynią unikalną i, sądząc po pierwszym doświadczeniu z modelem Thaisis, znakomicie grające. Czas więc na kolejną przygodę – do recenzji trafił tym razem model Galatea.

Wstęp

W ubiegłym roku na jednym z audiofilskich forów znalazłem dość entuzjastyczną opinię na temat polskich kolumn pochodzących od marki, o której do tej pory nawet nie słyszałem – Aida Acoustics. Dla mnie Aida kojarzy się natychmiast z operą Verdiego i jest to zdecydowanie pozytywne skojarzenie, co nałożyło się na bardzo pozytywny ton wspominanej opinii. Skutecznie zachęcony odwiedziłem firmową stronę internetowej. Jeśli do tej pory tego Państwo nie zrobiliście proponuję rzucić okiem teraz (TU) – ułatwi to zrozumienie, dlaczego zaraz potem napisałem do Aidy z propozycją recenzji jednego z modeli. Wkrótce potem odwiedzili mnie konstruktorzy odpowiedzialni za konstrukcje Aidy Acoustics, panowie Mateusz Bałabański i Marcin Niedźwiedzki, którzy do testu przywieźli parę kolumn Thaisis. Recenzję tego modelu znajdziecie Państwo TU. Wracając jeszcze do rzeczonej strony internetowej – mało która (zwłaszcza) nowa firma może się pochwalić równie udaną prezentacją w sieci. Znajdziecie tam Państwo informacje o filozofii konstruktorów i samych produktach, bardzo dobre zdjęcia i aż sześć (!) wersji językowych. To się nazywa porządne przygotowanie do wejścia na rynek! Pięknie przygotowane na Audio Video Show foldery potwierdziły poważne podejście do kwestii marketingowych Aidy Acoustics. No i w końcu same produkty, które nie należą do sztampowych – oryginalne kształty, naturalne materiały i wysoka jakość wykonania i wykończenia przemówią do wszystkich, którzy cenią sobie nie tylko brzmienie, ale i estetykę swoich systemów audio. Jeśli zgodnie z sugestią weszliście Państwo na stronę Aidy Acoustics zobaczyliście zapewne, iż oferta składa się obecnie z czterech modeli kolumn i bez trudu można je podzielić na dwie grupy/serie. W jednej z nich znalazły się modele, w których zastosowano głośniki ceramiczne. Nawet nie patrząc w parametry można przyjąć, że Galatea i Orpheus wymagają dość mocnych pieców do ich napędzenia. W drugiej natomiast tweetery pracują w tubkach a na dole zastosowano duże, o ile to można ocenić po zdjęciach, papierowe woofery, co prowokuje założenie, że Nabucco i Thaisis to z kolei modele wysoko-skuteczne. Oryginalne są również kształty – trzy z czterech modeli przypominają bowiem nieco wydłużone jajo, czwarty, opisywany w tym tekście, także ma obłe kształty, acz przypomina raczej monitorek zintegrowany z oryginalną podstawką niż faktycznie kolumnę podłogową. Każdy z tych modeli wygląda więc ciekawie, łamiąc stereotyp prostopadłościennej skrzynki i na dodatek po prostu świetnie wygląda.

Parametry każdego modelu potwierdzają wstępne założenia, a dane dotyczące wielkości i masy jasno mówią, że mamy do czynienia z poważnymi zawodnikami. Thaisis, które już miałem okazję testować i Galatea, które teraz trafiły do mnie, czyli mniejsze modele w każdej z serii, ważą po 40kg netto sztuka (!). O ile te drugie można nazwać niewielkimi podłogówkami, to w przypadku tych pierwszych takie określenie byłoby nadużyciem, z którym na pewno nie zgodzą się współdomownicy. To jednak solidny, acz piękny kawał mebla. Dalej doczytać można, że kolejne asumpcje wynikające z oglądu zdjęć także się potwierdzają. Oto przednia i tylna ścianka tych kolumn są wykonane z drewna i pięknie lakierowane (bezbarwnym lakierem, bo przecież chodzi o zachowanie naturalnego charakteru drewna), a boki wykończono naturalną skórą. Czytając o użytych materiałach (jeszcze przed pierwszym spotkaniem z konstruktorami) przyjąłem, że ich wybór nie był bynajmniej przypadkiem. Takie materiały mają „duszę”, a poza tym sprawiają, że właściwie każda para kolumn będzie, choć odrobinę, inna od pozostałych. To także pokazuje, że twórcy Aidy Acoustics nie poszli na łatwiznę – dobranie i obróbka drewna są zdecydowanie bardziej wymagające niż stworzenie podobnych obudów z MDF-u i ich pomalowanie, czy nawet pokrycie fornirem.

Gdy w końcu spotkałem obu panów potwierdziło się, że to faktycznie pasjonaci, którzy wiedzą, że na tak konkurencyjnym rynku trzeba zaoferować wyjątkowe produkty, by osiągnąć sukces i nie boją się trudnych wyborów i rozwiązań by to osiągnąć. Dlatego we wszystkich kolumnach stosują naturalne drewno i skórę. Nie dość, że wiele osób po prostu lepiej odbiera naturalne materiały, to na dodatek nadają one niepowtarzalny charakter każdej parze. Gdy natomiast spytałem, dlaczego wybrali przetworniki ceramiczne do połowy swoich modeli, odpowiedzieli, że m.in. dlatego, iż takich kolumn na rynku nie ma aż tak wielu, a chcieli się wyróżniać nie tylko kwestiami estetycznymi. A nie ma ich zbyt wielu, bo aplikacja tych przetworników tak, by uzyskać wysokiej klasy, muzykalne brzmienie jest… trudna. Mówiłem – w przypadku Aida Acoustics nie ma mowy o ułatwianiu sobie życia. Przy takim podejściu gwarancji sukcesu nadal nie ma (takowej w biznesie nigdy mieć nie można), ale szanse (moim zdaniem) mocno wzrastają. Mogę sobie pozwolić na takie stwierdzenie, ponieważ jestem już po odsłuchach połowy aktualnej oferty, napiszę więc od razu, że nie tylko jakość wykonania i oryginalność projektów, ale również brzmienie jest mocną stroną produktów Aida Acoustics. By nie trzymać Państwa dłużej w niepewności przejdźmy w końcu do opisu brzmienia kolumn Galatea.

Budowa

Aida Acoustics Galatea to niezbyt duże, smukłe, 2-drożne kolumny podłogowe. Nazwa jest nieprzypadkowa, acz jej źródeł może być kilka. Mi od razu skojarzyła się z imieniem jednej z Nereid, czyli słynących z urody nimf morskich z greckiej mitologii, a urody chyba nikt tym kolumnom nie odmówi. Producent natomiast przywołuje idealne kobiece ciało wyrzeźbione przez Owidiusza, które Afrodyta ożywiła dla Pigmaliona (kolejne odniesienie do greckiej mitologii). Źródłem nazwy mogłaby być równie dobrze pierwsza wystawiona w Polsce (w 1628 roku) opera o tym właśnie tytule. To skojarzenie ma swoje podstawy, bo przecież w nazwie marki mamy już Aidę, a jeden z modeli nazywa się Nabucco, co wskazuje, iż opera jest bliska sercom twórców tych kolumn.  

Tak naprawdę Galatea wygląda bardziej jak monitor zespolony z podstawką niż kolumna podłogowa. Zachowano charakterystyczne dla marki obłe kształty, z tym że tu mamy „jajowaty” kształt na górze, gdzie osadzono oba przetworniki, który idąc w dół się mocno zwęża, by dopiero przy podstawie ponownie się rozszerzyć dając kolumnie solidną, stabilną podstawę. To jedyny model w ofercie, w którym wykorzystano wyłącznie ceramiczne przetworniki. Te pochodzą oczywiście z firmy Accuton. Osadzono je w ściance frontowej wykonanej z egzotycznego drewna. Z tego samego materiału wykonano tył obudowy. Oba panele pomalowano kilkoma warstwami bezbarwnego lakieru zachowując naturalny rysunek drewna, ale dodając mu blasku dzięki błyszczącej powierzchni. Jedyną ozdobą ścianki frontowej jest niewielkie, złote logo (litera „A”) umieszczone na dole, przy podstawie kolumny.

Na tylnej ściance z kolei również nad samą podstawą umieszczono parę pozłacanych, solidnych gniazd głośnikowych WBT akceptujących zarówno banany jak i widełki. Mniej więcej w połowie wysokości zlokalizowano niezbyt duży wylot portu bas-refleksu. Boki i górna powierzchnia kolumny są obszyte wysokiej jakości, czarną skórą. Jakość wykonania zarówno elementów drewnianych jak i skórzanych jest znakomita, porównywalna do oferowanej przez wiele znanych, światowych marek. Aida Acoustics we wszystkich swoich kolumnach stosuje wielowarstwowe obudowy klejone o skomplikowanej geometrii przegród i wzmocnień. Takie rozwiązanie ma, według producenta, skutecznie pochłaniać energię niechcianych rezonansów i fal stojących, co z kolei powinno się przekładać na jakość reprodukowanego przez kolumny dźwięku.

Obudowę ustawiono na solidnej, metalowej podstawie z czterema dużymi kolcami, która wystając poza obrys kolumny sprawia, że pomimo smukłej sylwetki o stabilność Galatei nie trzeba się martwić. Kolumny nie rozbierałem więc mogę się oprzeć jedynie na informacji od producenta, zgodnie z którą w zwrotnicy wykorzystano klasowe komponenty marki Mundorf, a podział pasma między przetwornikami ustalono na 2000 Hz. Dla głośnika niskotonowego stosowany jest filtr 2-go rzędu, dla tweetera 3-go. Wewnętrzne okablowanie wykonano przewodnikiem z miedzi o czystości 6N. Podobnie jak dla innych modeli producent nie podaje skuteczności tych kolumn, pisze natomiast o maksymalnym SPLu wynoszącym dla Galatei 101 dB. Nominalna impedancja tych kolumn to 8Ω i według producenta nie spada ona poniżej 6,5Ω, słowem kolumna nie stanowi zbyt trudnego obciążenia dla wzmacniacza, acz jego minimalna rekomendowana moc powinna wynosić 50W na kanał.

Brzmienie

Zakładam, że nie wszyscy z Państwa czytali recenzję Thaisis więc powtórzę tu jeszcze jedną, dość istotną kwestię. To nie jest tak, że Aida Acoustics kilka miesięcy temu wzięła się znikąd. Działalność prowadzi już od kilku lat (a doświadczenie konstruktorów sięga kilkunastu), tyle że do tej pory polegała ona na produkcji kolumn na zamówienie dla konkretnych klientów, którzy jakość brzmienia za rozsądne pieniądze przedkładali nad chęć posiadania produktów znanych marek. W ten sposób panowie Mateusz i Marcin zdobywali doświadczenie, pogłębiali wiedzę, mierzyli się z wyzwaniami, które czekają na każdego niewielkiego producenta rozpoczynającego regularną działalność. Dopiero gdy uznali, że są gotowi, że mają ciekawą, dopracowaną pod każdym względem i powtarzalną ofertę postanowili wypłynąć na szersze wody. Stąd pierwsze recenzje i obecność na ostatnim Audio Video Show w Warszawie. I stąd oferowane modele nie są próbami, nie wymagają poprawek, czy ulepszeń. Są gotowe do konkurowania właściwie pod każdym względem (pomijam na razie klasę brzmienia) z produktami marek, które na rynku są od dawna. Jeśli zdecydujecie się na odsłuch tych kolumn możecie być pewni, że dostaniecie w pełni profesjonalny produkt więc ewentualna decyzja będzie się sprowadzała jedynie do tych samych elementów, co w przypadku każdej innej marki – wyglądu i brzmienia w Waszym systemie. Te elementy to w dużej mierze rzecz gustu, ale wybór jest prostszy gdy sprowadza się jedynie do nich.

No dobrze, przejdźmy w końcu do meritum, czyli mojej (siłą rzeczy nieco subiektywnej) oceny, jak grają kolumny Aida Acoustics Galatea. Przyznam od razu, co powiedziałem wprost również konstruktorom testowanych skrzynek, że nie jestem fanem ceramicznych przetworników. Wiele razy słyszałem je grające sucho, by nie rzec wręcz technicznie, dla mnie po prostu niemuzykalnie, nieangażująco. Owszem, kilka przypadków gdy brzmiały dobrze też mi się przydarzyło, więc nie odrzucam ich a priori, a raczej podchodzę ostrożnie, niczym do (czasem) niebezpiecznego zwierzęcia, które może być miłe i dać się pogłaskać, ale częściej spróbuje ogryźć rękę. Podjąłem więc pewne kroki zapobiegawcze. Te kilka razy, gdy Accutony grały (raz jeszcze powtórzę – w moim subiektywnym odczuciu) naprawdę dobrze, napędzane były wzmacniaczami w klasie A, bądź AB, ale raczej ich cieplejszymi odmianami. Zamiast więc nadwornego zestawu pre AudiiFlight z końcówką mocy Modwrighta (choć i ten summa summarum należy do grających po cieplejszej stronie mocy) do Galatei podłączyłem integrę oferującą 37W mocy na kanał w klasie A, czyli GrandiNote Shinai. Wzmacniacz ten gości u mnie od pewnego czasu i pozostanie na stałe w systemie referencyjnym, bo nie dość, że gra świetnie, to raz po raz trafiają mi się kolumny, z którymi jego brzmienie zgrywa się jeszcze lepiej niż z systemem AF + Modwright. Będzie więc wartościową alternatywną. Tak też było tym razem, a włoski wzmacniacz karmiłem sygnałem z mojego LampizatOra Golden Atlantic. Później wsparłem ten zestaw jeszcze fantastyczną Yayumą ASP01 (recenzja TU), którą producent na krótko znowu mi wypożyczył, a ponieważ jej wpływ na brzmienie jest uzależniający, więc i w tym teście nie mogłem sobie odmówić kolejnej dawki „yayumaśności”.

Słuchając Galatei w tym zestawieniu w ślepym teście mógłbym nie zgadnąć, że grają dla mnie ceramiczne przetworniki. Płyta Tria Tsuyoshi Yamamoto „Summertime”, zapis koncertu z 1976 roku z Yamaha Hall w Tokio, od której zacząłem poważne odsłuchy, wciągnęła mnie natychmiast. Fortepian mistrza brzmiał realistycznie właściwie w każdym aspekcie. Zlokalizowany po lewej stronie sceny miał odpowiednią wielkość, brzmiał mocno, czysto i był pięknie dźwięczny. Granie miało swój rytm i płynność i wypadało po prostu naturalnie. Ani przez moment nie zastanawiałem się, czy aby na pewno wszystko jest takie, jak być powinno, czy może jednak coś te ceramiki „mieszają”. Dałem się wciągnąć, przenieść tam na salę koncertową i doskonale się bawiłem razem z resztą widowni. W kolejnym kawałku czekało mnie następne, bardzo pozytywne zaskoczenie. Oto, gdy pojawiło się rozbudowane solo na kontrabasie, jego zwartość, świetna definicja każdego szarpnięcia struny, równie wyraźne zaznaczony udział pudła, doskonały timing sprawiły, że nie mogłem się oprzeć wystukiwaniu rytmu. Pod nosem natomiast raz za razem powtarzałem – tak powinno się nagrywać i odtwarzać kontrabas! Z zaraz potem – ależ te kolumny czują taką muzykę…!

Trzecim elementem tego trio była oczywiście perkusja z świetnie pokazanymi przede wszystkim talerzami. Ten element obecny przecież w większości nagrań jest pokazywany dość różnie. Jedną z referencji są dla mnie tweetery Dynaudio Esotar, które pokazują blachy w dociążony, dźwięczny sposób, z pewną dawką miękkości, delikatności. Nie ma w tym nic złego, wręcz przeciwnie – zawsze na Dynkach słucham popisów perkusistów z ogromną przyjemnością. Ceramiczny przetwornik wysokotonowy Accutona w Galateach oferuje nieco inną interpretację. Tu talerze są trochę bardziej suche, twardsze, uderzenia pałeczek wydają się szybsze, ale nadal brzmią one niesamowicie dźwięcznie. Miotełki tańczące na talerzach były świetnie różnicowane – to nie był jednostajny szum, a świetnie pokazana maestria muzyka. Która wersja jest lepsza? Nie podejmuje się tego rozstrzygać – mi podobają się obie, mimo że są dość różne. Skupiłem się na talerzach, bo bębny poza jednym fragmentem z solo perkusisty używane są na tym krążku dość oszczędnie by nie wchodzić w paradę fortepianowi i kontrabasowi.

Gdy jednak przyszło już do popisów bębniarza, pokazanych jakby z nieco większej odległości niż pozostałe dwa instrumenty, to i one wypadły znakomicie. Szybkość, zwartość, timing, świetne różnicowanie – wszystkie te atuty sprawiały, że pomimo braku ostatecznej potęgi brzmienia, perkusja brzmiała rewelacyjnie. O owym „braku ostatecznej potęgi” piszę z pozycji człowieka na co dzień używającego circa dwukrotnie (w zakresie objętości) większych, 3-drożnych kolumn z 12-calowym wooferem, które siłą rzeczy grają większym i potężniejszym dźwiękiem niż Galatee. W pomieszczeniu o parę metrów mniejszym Ubiqi mogłyby się zacząć dusić, a Aida Acoustics spisywałyby się na pewno nadal doskonale. W moim pokoju właściwie niczego nie brakowało, słowem nawet te 24mkw polskie kolumny potrafią wypełnić dźwiękiem. Warto tu może wspomnieć o cesze, którą Galatee dzielą ze sporo większą i mocno odmienną konstrukcją Aidy Acoustics, jaką jest Thaisis. Przy teście tamtych kolumn, całkiem sporych i z dużym wooferem odniosłem wrażenie, potwierdzone później przez konstruktorów, że nie starali się oni zejść na maksa nisko z basem, że wybrali czystość, szybkość, kontrolę i definicję niejako kosztem rezygnacji z maksymalnego zejścia basu. Wiem, że są fani infradźwięków, czego zresztą kilka gatunków muzycznych wymaga, ale ja zawsze wezmę w ciemno brak podbarwień i kontrolę za potężne, ale rozlazłe/przeciągane najniższe tony. Przy rozmowie o Galatei nie poruszyłem tego tematu, bo moim zdaniem jak na wielkość tych kolumn i zastosowanego w nich woofera, zejście basu jest po prostu bardzo dobre (i to przy odsunięciu kolumn o dobry metr od ściany za nimi). Niemniej tu chyba również najważniejsza była zwartość, czystość, świetne różnicowanie, timing, szybkość, a nie to, by tam na dole przez rurę bas-refleksu przepychać na siłę owo (dla mnie paskudne) „buuuum”, które daje wrażenie niskiego zejścia nie mając jednocześnie nic wspólnego z prawdziwym brzmieniem instrumentów. Tu tego nie ma i chwała za to konstruktorom!

W przypadku Accutonów zwykle najwięcej zastrzeżeń mam do średnicy – dla mnie to ona jest „najsuchsza”, najbardziej wyprana z kolorów, czasem wręcz pozbawiona życia. Jak pokazał ten odsłuch, co nie jest zresztą żadnym wielkim odkryciem, to tak naprawdę kwestia aplikacji driverów i systemu, z którym zestawi się kolumny z tymi przetwornikami. Powtórzę się raz jeszcze – klasa A i lampy (u mnie w DACu) to bardzo dobry trop. A wspominam o tym w tym miejscu dlatego, że pomimo iż Trio Tsuyoshi Yamamoto jest zespołem instrumentalnym, to w tym nagraniu i sam mistrz kilka razy daje się ponieść emocjom słyszalnie podśpiewując, a i publiczność reaguje entuzjastycznie i momentami mocno się angażuje. Ktoś mi kiedyś powiedział, że jednym z lepszych testów poprawności brzmienia kolumn jest odtworzenie braw (dobrze nagranych). Jeśli brzmią naturalnie, jakby wszystko działo się obok słuchacza a on dołącza się do nich bezwiednie, to należy pogratulować konstruktorowi, bo jeśli brawa brzmią naturalnie to niemal na pewno i instrumenty tak właśnie się zaprezentują. Cóż, pozostaje mi więc pogratulować panom Marcinowi i Mateuszowi, bo po odsłuchach nielicznych testowanych kolumn tak bardzo bolały mnie ręce od bicia braw… .

Skupiłem się mocno właściwie na jednej płycie, ale kolejne krążki akustyczne potwierdzały wszystko to, co opisałem wyżej. Zmiana systemu na FLS1 Audii Flight i Modwrighta KWA100SE troszkę dźwięk odchudzała i osuszała, nie wnosząc właściwie żadnych innych pozytywów w zamian, więc pozostanę przy opinii, że klasa A to jednak dla tych kolumn najlepsza opcja. Wśród standardowo odsłuchiwanych w czasie testów krążków był m.in. inny znakomicie nagrany akustyczny koncert, „Jazz at the Pawnshop”. Ten był sprawdzianem bardzo dobrej lokalizacji i separacji instrumentów oraz dobrej gradacji planów na niewielkiej, zatłoczonej scenie, plus umiejętności oddania tak dobrze uchwyconej na taśmie akustyki klubu. Galatee zdały ten egzamin śpiewająco, podobnie jak w przypadku koncertu Muddy Watersa z gościnnym występem muzyków Rolling Stones. W tym nagraniu na scenie panuje jeszcze większy tłok, plus obok siebie występuje sporo znakomitych muzyków o dużym ego, więc granie zmienia się chwilami we współzawodnictwo a system, by się w tym nie pogubić, musi grać czysto, przejrzyście, oferować dobrą separację i różnicowanie i odgrywać rolę cerbera pilnującego porządku. I znowu nie miałem się o co przyczepić do Galatei – blues to moja muzyka, więc nie jest aż tak trudno mnie przy niej rozbujać, ale polskie kolumny robiły coś więcej grając bardzo muzykalnie, z feelingiem, no i doskonale prowadząc kluczowe tempo i rytm. Bardzo dobrze prezentowały się także wokale – „dojrzały” Muddiego, czy na początku nieco drżący, a później rozkręcający się z kawałka na kawałek Mick’a. Było w tych głosach wszystko, co być powinno, na pierwszym planie zawsze była ekspresja, emocje, a słuchanie tego krążka (po raz pewnie minimum czterdziesty czy pięćdziesiąty) nadal było doskonałą zabawą.

Już ten ostatni krążek to dużo elektrycznego grania, a dalej w kolejce były krążki Lee Ritenoura czy Marcusa Millera, Al di Meoli, a w końcu i AC/DC. Galatee grają czysto, nie mają skłonności do ukrywania słabości nagrań, czy do ich upiększania, ale wystarczy im niezłe nagranie by za sprawą energetyczności, żywego, ale kontrolowanego grania zakołysać pokojem i słuchaczem. Potrafiły więc to zrobić zarówno przy bardzo dobrych realizacjach trzech pierwszych panów, jak i przy „brudniejszych” nagraniach australijskich weteranów rock’n’rolla. Nie uzyskiwały tego potęgą, czy gęstością brzmienia, ale raczej świetną kontrolą, szybkością i bardzo dobrym PRATem. Po prostu świetne granie!

Podsumowanie

Na co możecie liczyć, jeśli zdecydujecie się na zakup Aida Acoustics Galatei? Po pierwsze postawicie w pokoju oryginalnie wyglądające, fantastycznie wykonane i wykończone meble, które będą pasowały nawet do eleganckich wnętrz. Gdy zestawicie je z dobrym systemem (raz jeszcze powtórzę rekomendację – najlepiej z wzmacniaczem w klasie A) dostaniecie czyste, transparentne, otwarte, doskonale definiowane i kontrolowane granie. Będzie w nim dużo energii, będzie zaskakujący czasem (jak na wielkość tych paczek) rozmach, będzie pewna żywiołowość – tak, pamiętam, że pisałem o świetnej kontroli, ale Galatee świetnie łączą jedno z drugim. Nie ma w nich suchości, techniczności, czyli przywar, które ja przypisuję zwykle przetwornikom ceramicznym. Nie grają może ciepło, ale naturalnie i owszem. Spędziłem z nimi wiele godzin słuchając różnorodnej muzyki, na różnych poziomach głośności, z plików (w tym hi-res) i płyt winylowych i nie znalazłem ewidentnych słabości. Nie są może mistrzami przestrzeni i namacalności dźwięku, ale w tym aspektach i tak są naprawdę dobre odstając jedynie od najwybitniejszych konkurentów. Dają świetny wgląd w odtwarzaną muzykę, ale poza przypadkami ekstremalnie słabych realizacji, nie masakrują nagrań za ich słabości, nie bawią się w rozkładanie ich na czynniki pierwsze skupiając się, czy raczej uwagę słuchacza, na zawartości muzycznej i emocjach. Kawał świetnej kolumny!

Specyfikacja:

  • Konstrukcja: 2-drożna, bas-refleks
  • Pasmo przenoszenia: 37 – 25000 Hz
  • Impedancja nominalna: 8Ω
  • Impedancja minimalna: 6,5Ω
  • Filtr głośnika niskotonowego: 2-go rzędu
  • Filtr głośnika wysokotonowego: 3-go rzędu
  • Maksymalny SPL (dB): 101
  • Rekomendowana moc wzmacniacza: > 50W
  • Wymiary (SxGxW): 360x420x1050 mm
  • Waga: 40 kg/szt

Cena detaliczna:

  • Galatea: 10.500 EUR

Producent: AIDA ACOUSTICS

Platforma testowa:

  • Źródło cyfrowe: pasywny, dedykowany PC z WIN10, Roon, Fidelizer Pro 7.6, karta JPlay Femto z zasilaczem bateryjnym Bakoon, JCat USB Isolator, zasilacz liniowy Hdplex
  • Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr Golden Atlantic
  • Wzmacniacze: Modwright KWA100SE, GrandiNote Shinai
  • Przedwzmacniacz: AudiaFlight FLS1
  • Kolumny: Ubiq Audio Model One Duelund Edition, GrandiNote MACH4
  • Interkonekty: Hijiri Million, Less Loss Anchorwave, TelluriumQ Silver Diamond USB
  • Kable głośnikowe: LessLoss Anchorwave
  • Kable zasilające: LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3
  • Zasilanie: Gigawatt PF-2 MK2 i ISOL-8 Substation Integra; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
  • Stoliki: Base VI, Rogoz Audio 3RP3/BBS
  • Akcesoria antywibracyjne: platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot