AIDAS Mammoth Gold

by Marek Dyba / September 20, 2022

Proszę pomyśleć o najbardziej niezwykłym, egzotycznym materiale z jakiego można wykonać korpus wkładki gramofonowej. Jakieś pomysły? Pan Aidas Svazas w swoim topowym modelu wykorzystał… kieł mamuta. Przyjrzyjmy się bliżej wkładce Aidas Mammoth Gold.

Wstęp

Dawno, dawno temu chciałem być archeologiem. Nie strażakiem, milionerem, gwiazdą rocka, tylko właśnie archeologiem i działo się to jeszcze przed obejrzeniem „Poszukiwaczy zaginionej arki”. Fascynowała mnie historia, ale nie ta już dobrze znana, ale bardziej ta, która ciągle czeka na odkrycie. Dopiero jednakże gdy przyszło ewentualnie poważniej zająć się realizacją tego marzenia poczytałem nieco więcej o codzienności pracy archeologów, a nie tylko o największych odkryciach, i… uznałem, że brak mi na nią cierpliwości. Niemniej fascynacja historią, odkryciami dotyczącymi zarówno człowieka, jak i planety, a nawet wszechświata, w którym żyjemy, pozostała. Co to ma wspólnego z testem wkładki gramofonowej? O tym już za chwilę. Na razie przejdźmy do kolejnej historyjki ze zdecydowanie mniej odległej przeszłości.

W tym roku, w maju, po dwóch latach przerwy odbyła się wyczekiwana przez wielu wystawa High End w Monachium. Z różnych powodów nie cały świat tym razem dotarł (mówię zarówno o wystawcach, jak i zwiedzających), co dało szansę (bo pojawiły się wolne miejsca, których zwykle nie ma) wielu firmom wcześniej na tej imprezie nie oglądanych. Wśród nich była również rekordowa liczba polskich marek, z których sporo pojawiło się tam po raz pierwszy. Obecni byli także i weterani tej imprezy, czyli choćby lubelska firma J.Sikora jsikora.pl. Swoje gramofony panowie Sikora (Janusz i Robert) prezentowali w dwóch pokojach. Jeden z nich, nazwijmy go europejskim, dzielili z firmami Vitus Audio i SoundSpace Systems (zobacz TU i TU). Drugi natomiast, który dla odmiany można określić mianem amerykańskiego, był owocem współpracy z Doshi Audio i EaglestoneWorks.

W tym drugim systemie w firmowym ramieniu KV12 zamontowana została wkładka Lyra Etna SL Lambda. System przygotowany został dzień, a może nawet dwa dni wcześniej, więc gdy zawitałem tam na pierwszy odsłuch w czwartek rano wszystko było już dopięte na ostatni guzik. Dźwięk był dobry, nawet bardzo dobry, jak na warunki wystawowe oczywiście, bo w czasie każdej tego typu imprezy trzeba brać na to poprawkę. Tyle że, jak na mój gust (podkreślam – gust!), brzmiało to ciut za jasno, zbyt sterylnie. A przecież elektronika Doshi Audio (w systemie grały: phonostage, przedwzmacniacz liniowy i monobloki) to znakomite urządzenia lampowe, które zwykle tak nie grają (acz zaznaczę, że nie miałem okazji tych konkretnych wcześnie słuchać), a gramofon JSikora i ramię KV12 znam doskonale i to także nie były cechy brzmienia, które z nimi kojarzę.

Brzmienie, raz jeszcze podkreślę, było dobre, tyle że nie do końca „moje”. By potwierdzić pierwsze wrażenia wróciłem na kolejny odsłuch późnym popołudniem, przed samym zamknięciem wystawy. Była szansa, że po całym dniu grania dźwięk nieco jeszcze „dojrzał”, poukładał się – tak dzieje się w wielu wystawowych systemach, co po części jest wynikiem wprowadzanych na bieżąco drobnych poprawek – i że owo pierwsze wrażenie nie potwierdzi się. Jak się jednakowoż okazało, nie było mi dane posłuchać tego samego zestawienia, ponieważ właśnie odbywała się wymiana wkładki. Na miejscu pojawił się przedstawiciel litewskiej firmy Aidas Cartridges, który przyniósł ze sobą topowy model oferowany przez tę markę, o znaczącej nazwie Mammoth Gold. Proszę wyobrazić sobie moją ekscytację, wynikającą z opisanych młodzieńczych fascynacji, gdy dowiedziałem się, że mam do czynienia z, poniekąd (przynajmniej częściowo), archeologicznym artefaktem. Oto bowiem korpus wkładki (tego konkretnego modelu) wykonywany jest z… kła mamuta.

Jak doskonale wszyscy wiemy, zmiany klimatu dotykają całego świata z biegunami i kołem podbiegunowym włącznie, a więc i takich miejsc, jak tereny wiecznej zmarzliny (na Syberii, Alasce, czy w Kanadzie). Jej rozmarzanie powoduje, że to właśnie tam znajdowane są duże ilości dobrze zachowanych kości, a nawet całych szkieletów m.in. mamuta włochatego. Wiele z nich trafia do muzeów na całym świecie, ale ich ilość jest obecnie tak duża, że pojawiły się możliwości zakupu i innego ich wykorzystania. Pan Aidas Svazas od lat zajmuje się produkcją i naprawą wkładek gramofonowych najwyższej klasy a każdy ze swoich produktów obdarza korpusem z wielce oryginalnych, dobieranych pod kątem ich specyficznych właściwości materiałów. Przypomina mi w tym np. japońskie Koetsu, które na korpusy wykorzystuje różnego rodzaju kamienie, czy Analog Relax, która to marka sięga po różne typy drewna. Aidas także wykorzystuje specjalne rodzaje drewna i naturalne kamienie, ale dla topowego produktu wybrał archeologiczne znalezisko, czyli liczący sobie ponad 21.000 lat (!) kieł mamuta.

Do tej pory najstarszym elementem, jaki gościł w moim systemie, był korpus innej wkładki, a mianowicie znakomitej Analog Relax EX-1000 (zobacz TU). Wykonano go ze specjalnego, rosnącego w jednym, jedynym miejscu w Japonii cedru nazwanego Yakusugi. Specyficzne (szczególnie trudne) warunki wegetacji i wiek (ponad 2000 tysiące lat) sprawiają, iż drewno z tych drzew (niezwykle trudno, z racji ochrony, dostępne i bardzo drogie) ma wyjątkowe właściwości, które doskonale sprawdzają się m.in. w interesującym nas zastosowaniu. Dlatego wybrano je na korpus topowej wkładki tej japońskiej marki i, przynajmniej po części, zapewne dlatego właśnie EX-1000 zabrzmiała tak wyjątkowo (i tak sporo kosztuje), gdy miałem okazję ją przetestować. Po tamtym doświadczeniu wydawało mi się, że nic bardziej wyjątkowego, a na pewno bardziej wiekowego, nie może już do mnie trafić. Mammoth Gold, czy raczej jej producent, dowiódł mi, że się myliłem.

Wracając do Monachium. Gdy rozmawialiśmy, Janusz Sikora był właśnie w trakcie kalibracji tejże wkładki, a po zakończeniu procesu mieliśmy czas by posłuchać jej zaledwie przez 2-3 minuty (nawet nie pamiętam czego słuchaliśmy). Z jednej strony byłem po całym dniu słuchania przeróżnych systemów, słowem nieco oszołomiony (poziomem głośności), z drugiej, brzmienie systemu z Lyrą po 8 godzinach nieco zatarło się już w mojej pamięci, z trzeciej jeszcze przed tym krótkim odsłuchu byłem na innym, w czasie którego słuchaliśmy muzyki z taśmy wyprodukowanej przez Nagrę (która brzmiała fantastycznie!). Mimo tego moje pierwsze, krótkie wrażenia z systemu J.Sikora/Doshi/Eaglestone z wkładką Aidas były bardzo pozytywne. Na moje ucho dźwięk systemu zmienił się znacząco – pojawiło się dociążenie i wypełnienie, plus odrobina „ciepełka”, a całość wypadała bardziej naturalnie/muzykalnie, bardziej „po mojemu”.

Co ciekawe, zdanie mistrza Sikory było podobne – także odebrał zmianę jako podążającą w opisanym przeze mnie kierunku i uznał ją za pożądaną (choć jego fascynacja, po całym dniu słuchania systemu, wynikała po części również zachwytu nad przedwzmacniaczem gramofonowym Doshi). Szybko więc podjęta została decyzja, że wkładka zostaje w ramieniu na pozostałe trzy dni wystawy. Kolejne odsłuchy następnego dnia i w sobotę potwierdziły klasę i odmienny (w porównaniu do Lyry) charakter brzmienia. Wkładka spodobała się Januszowi Sikorze tak bardzo, że… postanowił zająć się dystrybucją marki w naszym kraju. Minęło kilka tygodni i oto Mammoth Gold zawitała w moje skromne progi, dzięki czemu mam przyjemność opisać dla Państwa moje z nią doświadczenia.

Budowa i cechy

Aidas Mammoth Gold to nisko-poziomowa wkładka typu MC (z ruchomą cewką). Już w nazwie zawiera dwie istotnej informacje o swojej budowie. Pierwsza to wspomniany korpus wykonany z materiału pozyskanego z kła mamuta. Wraz z wkładką producent dostarcza zaświadczenie z amerykańskiego laboratorium potwierdzające wykonanie badania pochodzącego z Syberii kła mamuta dostarczonego przez firmę Aidas. Celem badania było ustalenie wieku tego materiału z pomocą metody datowania węgla 14C. Wiek ustalony został na 21.000 +/- 100 lat. Druga część nazwy, Gold, oznacza przynależność do topowej serii Gold, albo AU (nazwy używane są na stronie zamiennie), której cechą charakterystyczną jest wykorzystywanie w napędzie wkładek cewek nawiniętych drutem z 24-ro karatowego złota.

Seria ta obejmuje trzy modele. Obok testowanego dostępny jest jeszcze Baby Mammoth Gold, czyli mniejsza i lżejsza odmiana bohaterki tej recenzji przeznaczona do lekkich ramion, a także model Gala Gold, którego korpus wykonany jest z naturalnego kamienia – niebieskiego agatu rzecznego (Blue River Agate). W ofercie znajdują się jeszcze trzy inne serie: CU (cewki z miedzi), AG-CU (cewki z posrebrzanej miedzi), AU-CU (cewki z pozłacanej miedzi), a w danej serii poszczególne modele różnią się przede wszystkim materiałem korpusu i magnesami w napędzie. W serii CU obudowy wykonywane są z tzw. durawood, czyli kompozytu z mieszanki włókien twardego drewna FSC i tworzywa, a jeden z modeli z panzerwood (to rodzaj sklejki). W pozostałych dwóch seriach korpusy wkładek wykonywane są z drewna lub kamieni naturalnych. Proszę koniecznie zajrzeć na stronę producenta – AIDAS CARTRIDGES – śmiem twierdzić, że to jedne z najładniejszych wkładek dostępnych na rynku! Choć, mówiąc szczerze, w tym akurat aspekcie, tzn. wyglądu, Mammoth Gold ustępuje wielu innym modelom, jako że jej wygląd nie jest wcale aż tak efektowny, przynajmniej dopóki nie uświadomimy sobie wieku i pochodzenia niepozornego, kremowego materiału.

Mammoth Gold dostarcza sygnał na poziomie 0,28 mV. Wyposażono ją w igłę ze szlifem MicroRidge osadzoną na wsporniku z twardego boru. W napędzie wkładki pracują magnesy typu AlNiCo5, natomiast cewki, jak już wspomniałem, wykonano z czystego złota 999. Piny wkładki, wykonane z mosiądzu, także pokryto 24-ro karatowym złotem. Sugerowana siła nacisku igły wynosi 1,9g (i taką stosowałem), a obciążenie powinno mieścić się w zakresie między 100 a 1000 Ω (u mnie najlepiej sprawdzało się 300 Ω). Podatność igły określono na 12 um/mN, co sprawia, iż optymalnie wkładka powinna pracować w ramionach o średniej masie.

Dwie uwagi praktyczne. Po pierwsze, wkładka nie jest wyposażona w żadną osłonkę igły. Na pytanie dlaczego, pan Aidas odpowiedział, iż wynika to z jego doświadczeń. Od wielu lat zajmuje się bowiem naprawianiem wkładek, a wg informacji od klientów wiele, jeśli nie większość, przypadków złamania igły zdarzyło się w trakcie zakładania/zdejmowania osłonki. Stąd decyzja, by Mammoth Gold osłonki nie posiadał. Ja, mówiąc szczerze, mając tak kosztowną wkładkę wolałbym osłonkę mieć do dyspozycji i sam decydować, czy i kiedy chcę jej używać, ale to moje zdanie.

Kwestia druga – opakowanie testowanej wkładki jest wysoce praktyczne – wkładka jest dobrze zabezpieczona na czas transportu, a w zestawie dostajemy krótką instrukcję i kopię certyfikatu poświadczającego wiek kła mamuta. Niemniej, w porównaniu zwłaszcza do japońskich produktów, zarówno pudełko, jak i dołączone materiały prezentują się raczej skromne. Na pytanie o tę kwestię dostaliśmy odpowiedź, że są prowadzone prace nad bardziej wyszukanymi estetycznie opakowaniami i dodatkowymi materiałami, więc takowe zapewne w nieodległej przyszłości się pojawią. Z drugiej strony, co prawda miło jest wziąć wyszukane pudełko do ręki, ale zwykle po wyjęciu wkładki i tak ląduje ono gdzieś w szufladzie i nieprędko po nie ponownie sięgamy. Może więc bardziej apelować do poczucia estetyki, ale w praktyce to, które proponowane jest obecnie, doskonale spełnia swoją rolę.

Na koniec dwa słowa o wielce oryginalnym wyborze materiału na korpus testowanej wkładki. Otóż na stronie producenta można przeczytać, że zdaniem pana Aidasa kieł mamuta włochatego, ze względu na doskonałe tłumienie wibracji, jest najlepszym możliwym materiałem na korpus wkładki. Lepszym niż dowolne drewno, metal, czy naturalne kamienie, zwykle używane w tym celu, a jeśli dobrze pamiętam rozmowę z Monachium, to testowane były również i kości innych zwierząt i to właśnie kieł mamuta, być może z racji wieku, dał najlepsze efekty. Przypomnę raz jeszcze, że w przypadku wkładek Aidas to właśnie materiał korpusu jest głównym elementem różniącym poszczególne modele (igła jest taka sama bodaj we wszystkich). Ponieważ i z moich, zapewne dużo skromniejszych, doświadczeń również wynika, iż materiał korpusu ma niemałe znaczenie w kwestii jakości uzyskiwanego dźwięku mimo, że jest przecież tylko jedną, niewielką cegiełką składającą się na to co słyszymy ostatecznie z głośników. Jak znaczącą cegiełką w tym przypadku? To mógł pokazać dopiero odsłuch.

Brzmienie

Dostrajanie ustawień wkładki/ramienia i przedwzmacniacza gramofonowego, w tym delikatne zabawy z VTA (tak proste dzięki możliwości regulacji w locie w moim KV12) zajęły mi trochę czasu. Na początku litewska wkładka brzmiała jakby… za jasno. Był to dla mnie jasny (sic!) sygnał, że ustawienia nie są idealne i muszę szukać dalej. To co usłyszałem zaprzeczało bowiem wrażeniom z Monachium, a także innym doświadczeniom z komponentami audio wykorzystującymi złoto. Musiałem więc trochę popracować, co wkładce za TAKIE pieniądze tak czy owak się po prostu należało.

Gdy doszedłem do ustawień, które uznałem za optymalne sięgnąłem po płytę, którą uwielbiam i której często słucham i używam w testach. W ramach ciekawostki dodam, że niedawno miałem okazję usłyszeć od jednego z muzyków grających na tym albumie, że brzmienie nie jest do końca takie, jakiego on oczekiwał, że kilka rzeczy nie do końca mu odpowiada i chętnie by je poprawił. Nie przeszkodziło to temu tytułowi zyskać sporą popularność w audiofilskim światku. Mówię o krążku braci Olesiów „Spirit of Nadir”.

Gdy tylko igła opadło do rowka i zagrała pierwsze nuty nie było wątpliwości, że nie ma już śladu po owej „jasności” brzmienia. Usłyszałem bowiem dźwięk pełny, dociążony, choć jednocześnie fantastycznie otwarty i przestrzenny. Ten ostatni aspekt jest w tych nagraniach bardzo ważny, tworzy bowiem ‘pustynny’ klimat, tworzy wrażenie ogromnej, otwartej przestrzeni, w której rozgrywa się opowiadana historia. Jednocześnie bas schodził bardzo nisko, a jego nasycenie, energia, także przy najniższych dźwiękach, były wyjątkowe. Jako że w tym przypadku był to bas akustyczny, z natury niespecjalnie konturowy, miał on w sobie pewną naturalną miękkość. Mimo tego dał mi przedsmak tego, jak dobrze dolna część pasma (pozostałe też, ale o tym później) jest z Aidasem różnicowana. Znakomicie różnicowana zarówno w zakresie barwy, jak i dynamiki, dodam. Dobrze zaznaczona była faza nieco miękkiego ataku, podtrzymania, acz największe wrażenie robiły długie, pełne wybrzmienia.

Podobnie jak później na krążku Garbarka „Legend of The Seven Dreams”, słychać było, że dźwięk (jego środek ciężkości) był osadzony dość nisko, że był nieco ciepły, słowem nie tak neutralny, jak np. z moim Air Tightem PC-3, czy z jedną z najlepszych pośród znanych mi do tej pory wkładek, Murasakino Sumile (zobacz TU). Nie odbierałem tego jednakże jako wadę, czy słabość tego brzmienia, ale po prostu jego cechę, cechę, w moich uszach, wysoce pożądaną, nadającej tej wkładce, co już na tym etapie było jasne, jej unikalny charakter. Charakter wysoce przyjazny dla ucha, szybko dodam, ale mówię o ‘przyjazności’ uzyskanej poprzez naturalność i akuratność brzmienia, a nie uproszczenia, wygładzenie, czy sztuczne ocieplenie dźwięku.

To bowiem właśnie naturalność, płynność i spójność, obok nasycenia i gładkości, okazały się dominującymi cechami tej prezentacji. Dlatego Mammoth Gold przypominała mi bardziej choćby wspomnianą Analog Relax EX-1000 (także za sprawą absolutnie topowej klasy), czy (acz je bardziej samym charakterem, bo klasą nieco ustępujące) tańsze modele tej japońskiej marki, czy Koetsu (choćby Black Gold, który kiedyś miałem). Choć to pewne uproszczenie, zaryzykuję stwierdzenie, że spora zasługa leżała tu w cewkach wykonanych ze złotego drutu. Warto zaznaczyć, że znalazłem w tym brzmieniu wszystkie zalety kojarzone z tym materiałem, ale wad w postaci spowolnienia, czy zbyt dużego wygładzenia, ocieplenia i zaokrąglenia dźwięku, już nie. Każdy materiał ma swoje zalety i wady, a najlepsze komponenty powstają, gdy ich twórcom udaje się wydobyć maksimum potencjału tych pierwszych i zminimalizować te drugie. Już na tym etapie odsłuchów jasne było, że testowana wkładka Aidas to taki właśnie przypadek.

Kulminacją odsłuchów nagrań kontrabasu tym razem nie była jedna z często używanych przeze mnie przy takich okazjach płyt płyt Raya Browna, czy Christiana McBride’a (który niedawno dał tak fantastyczny koncert w ramach Warsaw Summer Jazz Days), ale świeżo nabyty krążek „Alone together”… także panów Marcina i Bartłomieja Olesiów. Płyta to niezwykła, choćby dlatego, że ma strony B (Bartłomiej) i M (Marcin), by podkreślić, że żadna z nich nie jest pierwszą, ani drugą. Na każdej z nich zarejestrowano jednego z braci grającego solo na swoim instrumencie. A że nagranie i wydanie/tłoczenie są bardzo dobre, więc studiowanie maestrii obu panów i brzmienia zarówno perkusji, jak i kontrabasu są ułatwione.

Na tymże krążku, na stronie M, doskonale słychać było np. wybrzmienia, głębię kontrabasu i ogromne bogactwo, czy różnorodność dźwięków, jakie nasz znakomity muzyk potrafi z niego wydobyć. Testowana wkładka swobodnie oddawała wielkość i masę kontrabasu, najniższe, dociążone, ale i te wyższe, lżejsze, żwawe dźwięki. Przy całej naturalności i ‘przyjazności’ prezentacji, Mammoth Gold potrafiła zaprezentować swoje ogromne możliwości w zakresie rozdzielczości i różnicowania, serwując przeogromną (co może w pierwszej chwili zaskakiwać biorąc pod uwagę, że słuchamy pojedynczego instrumentu) ilość detali, subtelności i smaczków. Płyta to wyjątkowa także dlatego, że brak innych dźwięków/instrumentów uwypukla bardziej niż zwykle niezwykłość grającego na danej stronie. To właśnie już po odsłuchu tej strony albumu Olesiów (mimo że sporo odsłuchów było jeszcze przede mną) uznałem, że Aidas Mammoth Gold to jedna z absolutnie najlepszych znanych mi wkładek do muzyki akustycznej, oferująca bajecznie pełne, bogate i naturalne, wręcz organiczne brzmienie.

O wyjątkowej, śmiało napiszę topowej, klasie wkładki Mammoth Gold świadczyło połączenie opisanych przed chwilą cech prezentacji niższych częstotliwości z nie tylko nadzwyczajną szlachetnością i wyrafinowaniem, ale i dźwięcznością, energią i otwartością górnej części pasma. Sporo w tym zakresie usłyszałem już na stronie B wspomnianej płyty, w blachach Bartłomieja, a jeszcze efektowniej wysokie tony wypadły na albumie, który bracia Olesiowie nagrali wraz z Dominikiem Strycharskim, zatytułowanym „Koptycus” (akurat te dwa albumy przyszły na początku odsłuchów i dlatego znalazły się w opisie wkładki). Niczym w przypadku najlepszych wzmacniaczy lampowych (czytaj SETów), góra pasma była gładka, delikatna, acz dociążona, ale jednocześnie nasycona energią, mocna gdy trzeba i pełna czysto, precyzyjnie, finezyjnie wręcz pokazanych informacji. Dźwięki swobodnie wędrowały po wypełnionej powietrzem, otwartej scenie i, jak już pisałem, równie doskonale pokazany został pogłos, wybrzmienia i wszelkie, uchwycone w nagraniach, elementy akustyki nagrań (czy to live, czy studyjnych).

Choć było to jasne właściwie od pierwszego kontaktu, słuchając kolejnych krążków upewniałem się w przekonaniu, że Mammoth Gold to jednak odmienna bestia niż wspominane Murasakino Sumile, czy np. Air Tight Opus 1 (wymieniając jedynie najlepsze z najlepszych znanych mi wkładek). Te ostatnie oferują kosmiczną rozdzielczość, transparentność i czystość wysokich tonów i to bez najmniejszych nawet oznak rozjaśnienia, czy ostrości. Natomiast litewska wkładka górę pasma nieco … „ozłaca”. Z jednej strony oznacza to jej fantastyczne dociążenie i wypełnienie, z drugiej aksamitną gładkość i naturalność podszyte wysoką energią. Słuchając np. instrumentów dętych stawało się oczywiste, iż Aidas stawia nieco bardziej na podtrzymanie i wybrzmienia niż natychmiastowość i twardość ataku. Co ciekawe, testowana wkładka potrafiła przy tym oddać odpowiednią ostrość trąbki choćby na płycie Stańki.

Użyłem wcześniej określenia „akuratność”, bo z nią właśnie miałem tu do czynienia. Mammoth Gold nie robiła niczego na siłę, czy na pokaz, a „jedynie” oddawała to, co było w danym nagraniu, w danym momencie niezbędne, by instrumenty zabrzmiały prawdziwie. Osiągała to bez wnikania, analizowania drobnych detali, odczytując perfekcyjnie każdy z nich z płyty, ale wyjątkowo starannie łącząc je w większą, spójną, przebogatą całość. To naprawdę wielka sztuka, zwłaszcza że litewska wkładka robiła to w mniej efektowny, mniej bezpośredni sposób niż Murasakino, czy Air Tight. Niecierpliwi po krótkim odsłuchu zapewne wybiorą raczej jedną z tych wkładek (czy innych podobnie brzmiących), ale ci, którzy poświęcą odpowiednio dużo czasu na bliższe poznanie prędzej czy później docenią, jak szlachetne, wyrafinowane i organiczne wręcz, a przy tych nienachalne, przeznaczone dla długodystansowców (czyli osób preferujących dłuższe sesje odsłuchowe) brzmienie oferuje Złoty Mamut.

Stąd mocne (zwłaszcza rockowe) uderzenie pałeczki w talerz, czy w strunę elektrycznej gitary zrobi zapewne większe pierwsze wrażenie z Murasakino, czy Air Tightem Opus 1 (podaję je jako znane mi ekstremalnie dobre w tym zakresie przykłady). Jednak Aidas, za owym może nieco mniej imponującym uderzeniem dostarczy taką ilość informacji o odpowiedzi talerza, powietrzu drgającym wokół blachy i niosącym dźwięk do … mikrofonu, ale na końcu do naszych uszu, że w efekcie zapewni co najmniej równie ekscytujące i bogate, choć nieco odmienne, doświadczenie muzyczne, jak i tamte wkładki. Stosując porównanie kulinarne powiedziałbym, że ‘smak’ Air Tighta i Murasakino atakuje zmysły od pierwszego kontaktu i jest mocny, wyrazisty, a Mammoth Gold powoli rozpływa się na języku, a pełnia ‘smaku’ dociera do nas dopiero po chwili. Akcenty rozkładają się więc inaczej, ale efektem końcowym jest wyborny smak każdej z nich i to taki, który trudno jest zapomnieć. Dodam jeszcze, że owym połączeniem gładkości i dociążenia góry pasma, jej wyrafinowaniem i czystością testowana wkładka przypominała mi choćby testowane przeze mnie niedawno Kondo IO-XP (wraz z firmowym phono i step upem, oboma srebrnymi), a także wspominane już Analog Relax EX-1000.

Dużo pisałem o dole i górze pasma, choć wszystko w prezentacji Aidas Mammoth Gold obraca się wokół średnicy, że tak to ujmę, co nie może dziwić, bo przecież to najważniejsza część pasma w każdym rodzaju muzyki. W czasie odsłuchów nie zabrakło bynajmniej pomijanych w opisie do tej pory wokalnych popisów – Patricii Barber, Evy Cassidy, Luciano Pavarottiego i Leontyny Price, ale i Muddy Watersa, Rysia Riedla czy Davida Gilmoura. Jazz, blues, czy rock, a w końcu i klasyka – litewskiej wkładce nie robiło to wielkiej różnicy. Prezentowała wokale w cudownie obecny, namacalny, ekspresyjny, „wilgotny” sposób sprawiając, że słuchanie ich stawało się wysoce angażującym, emocjonalnym przeżyciem. Barwa, faktura, maniery wokalne każdego z wymienionych i wielu innych artystów prezentowane były w absolutnie przekonujący i prawdziwy (a przynajmniej sprawiający takie wrażenie, bo w końcu mnie przy nagraniach nie było) sposób, co poniekąd można uznać za obowiązek każdej wkładki z tej półki cenowej.

Niemniej, obok muzyki akustycznej, to właśnie wokale można uznać za wybitną specjalizację Złotego Mamuta. Specjalizację, czyli coś, w czym jest odrobinę (bo na tym poziomie mówimy o naprawdę małych różnicach) lepsza niż konkurencji, którzy z kolei mają swoje drobne przewagi. Każdego krążka ulubionych wokalistów słuchałem więc z Aidasem w pełnym skupieniu i z pełnym zaangażowaniem od pierwszej do ostatniej sekundy, w czym doświadczenia te przypominały mi uczestnictwo w koncertach. Wiele razy pisałem, że to jest właśnie rodzaj brzmienia, którego poszukuję, czyli maksymalnie zbliżonego do muzyki granej na żywo.

Oczywiście w audio nie ma czegoś takiego, jak absolutnie uniwersalne rozwiązania/komponenty. Gdy więc przyszło do rockowych koncertów i płyt studyjnych, które trzeba zagrać w mocny, twardy sposób, z wybitnym drivem, mając do wyboru Aidasa, albo wspomniane Murasakino Sumile wybrałbym pewnie to drugie. Co nie zmienia faktu, że na niezrównanym w zakresie dynamiki, drive’u i PRATu (tempo rytm i timing) gramofonie JSikora Standard Max i w fantastycznym ramieniu KV12 Mammoth Gold także potrafił zaprezentować szaleństwa AC/DC, Aerosmith czy Mettalici w sposób, który wymuszał wystukiwanie rytmu, kiwanie głową i śpiewanie wraz z wokalistami. Tyle że, o ile w muzyce akustycznej i wokalnej to Aidas miał niewielką przewagę, akurat te elementy Murasakino Sumile, czy Air Tight Opus 1 potrafią zaprezentować w jeszcze ciut lepszy, bardziej „rockowy” sposób.

Gdy jednakże przyszło do nieco spokojniejszego grania, także bluesowego, litewska wkładka tak znakomicie prezentująca średnicę czarowała gęstością elektrycznych gitar, mocnymi, gdy trzeba nieco zachrypniętymi, wysoce ekspresyjnymi wokalami. Może nie tak efektownie, ale z doskonałym „feelingiem” prowadziła tempo i rytm, a i na timing w żaden sposób nie dało się narzekać. Zwłaszcza mojego ukochanego bluesa Zloty Mamut prezentował w wysoce emocjonalny, wciągający bez reszty sposób sprawiając, że sięgałem po kolejne krążki, także i takie, które zdążyły się nieco zakurzyć na półkach. Dodam, choć to bynajmniej nie zależy w zbyt dużym stopniu od wkładki, że ciche wieczorne odsłuchy dostarczały mi równie wiele satysfakcji, co dzienne „szaleństwa”. Także dlatego, że Mammoth Gold należy do wkładek dość cichych, nie eksponujących specjalnie trzasków z płyt, a gdy te już się pojawiają nigdy nie wychodzą na pierwszy plan.

Podsumowanie

Aidas Mammoth Gold to jedna z najdroższych wkładek, jakich miałem okazje słuchać w moim systemie i jedna z absolutnie najlepszych. Rzecz bynajmniej nie w tym, że to cena determinuje klasę, bo w audio wcale nie ma aż tak oczywistej korelacji. Jasne jest dla mnie, że jej twórca to, podobnie jak ja, przede wszystkim miłośnik muzyki, meloman. Celem numer jeden było (jak sądzę) zaoferowanie wkładki, która słuchacza wciągnie w świat muzyki i nie będzie chciała wypuścić. Która przekaże wszelkie detale i subtelności zapisane w rowkach płyty, ale to nie one, ale współtworzona przez nie przebogata całość, w tym jakże istotna warstwa emocjonalna, mają przykuwać uwagę słuchacza i przemawiać do jego wrażliwej duszy. Gatunek muzyczny nie ma ze Złotym Mamutem wielkiego znaczenia, choć, jak pisałem, cięższe odmiany rocka, czy metal pewnie kilka innych wkładek odtworzy w bardziej efektowny sposób.

Jakość nagrań/tłoczeń ma pewne znaczenie, bo to znakomicie różnicująca i ten aspekt wkładka, ale zakup Mammoth Gold nie zmusi Was bynajmniej do wyrzucenia tych nieco gorszych (technicznie) płyt, bo i one, a przynajmniej ich większość, jak na ich możliwości, zabrzmią lepiej niż zwykle (czyli z innymi topowymi, ale bardziej bezwzględnymi konkurentami, może poza EX-1000). Topowa propozycja marki Aidas jest kosztowna i nawet na tak wysokim poziomie cenowym konkurentów nie brakuje, a wybór nie jest łatwy. Niemniej, jeśli należycie do osób, które kochają muzykę i wolą spędzać czas doświadczając jej w możliwie najbardziej wyrafinowany, angażujący, akuratny sposób nie skupiając się na analizie nagrań i tłoczeń, tylko na muzyce właśnie, Aidas Mammoth Gold pośród wszystkich znanych mi wkładek jest jednym z absolutnie najlepszych wyborów.

No i jest już dostępny w Polsce za sprawą firmy JSikora. A ponieważ lubelski producent gramofonów i ramion już niedługo otworzy podwoje szykowanego z należytą pieczołowitością salonu odsłuchowego (w swojej siedzibie), więc chętni będą się mogli tam wybrać i sami doświadczyć magii liczącego sobie 21 tysięcy lat kła mamuta, zawieszonego w kevlarowym ramieniu na ciężkim, metalowym napędzie, w służbie muzyki. Moim zdaniem, szukając topowej wkładki do high endowego systemu (bo gramofon, ramię i phono muszą pochodzić z górnej półki) po prostu nie można pominąć odsłuchu Aidas Mammoth Gold. To druga, po Murasakino Sumile, wkładka, która w pełni zasłużenie otrzymuje naszego Victora!

Specyfikacja (wg producenta):

  • Korpus: kieł mamuta
  • Wspornik: Namiki / bor
  • Igła: MicroRidge
  • Poziom wyjściowy: 0,28 mV
  • Magnesy: AlNiCo5
  • Piny: mosiądz pokryty 24-karatowym złotem
  • Siła nacisku igły: 1,9 g
  • Pionowa podatność: 12 um/mN
  • Waga wkładki: 11.2 g
  • Rekomendowane obciążenie: 100 – 1000 Ω
  • Cewki: czyste złoto 999 0,04 mm
  • Wewnętrzna impedancja: 3 Ω
  • Rekomendowane ramiona: w średniej masie

Cena (w czasie recenzji): 

  • Aidas Mammoth Gold: 8500 EUR

ProducentAIDAS CARTRIDGES

DystrybutorJSIKORA

Platforma testowa:

  • Źródło cyfrowe: pasywny, dedykowany serwer z WIN10, Roon Core, Fidelizer Pro 7.10, karty JCAT XE USB i JCAT NET XE z zasilaczem FERRUM HYPSOS Signature, JCAT USB Isolator, zasilacz liniowy KECES P8 (mono), switch: Silent Angel Bonn N8 + zasilacz liniowy Forester.
  • Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr Pacific + Ideon Audio 3R Master Time
  • Źródło analogowe: gramofon JSikora Standard w wersji MAX, ramię J.Sikora KV12, wkładka AirTight PC-3, przedwzmacniacze gramofonowe: ESE Labs Nibiru V 5 i Grandinote Celio mk IV
  • Wzmacniacz: GrandiNote Shinai
  • Przedwzmacniacz: AudiaFlight FLS1
  • Kolumny: GrandiNote MACH4, Ubiq Audio Model One Duelund Edition
  • Interkonekty: Hijiri Million, Hijiri HCI-20, TelluriumQ Ultra Black, KBL Sound Zodiac XLR, David Laboga Expression Emerald USB, TelluriumQ Silver USB, David Laboga Digital Sound Wave Sapphire
  • Kable głośnikowe: LessLoss Anchorwave
  • Kable zasilające: LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3
  • Zasilanie: Gigawatt PF-2 MK2 i Gigawatt PC-3 SE Evo+; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
  • Stoliki: Base VI, Rogoz Audio 3RP3/BBS
  • Akcesoria antywibracyjne: platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot, Graphite Audio IC-35 i CIS-35