Audiobyte to jedna z tych firm, które nie mają ogromnej oferty – to niewielka manufaktura, a nie jeden z branżowych gigantów. Szef i główny inżynier firmy Nicolae Jitariu, wyznaje zasadę, że jeśli coś robi, to tak dobrze, jak tylko potrafi. Dlatego w aktualnej ofercie znajduje się tylko jeden DAC/wzmacniacz słuchawkowy, jeden konwerter USB i jeden zasilacz liniowy. Oczywiście da się zrobić jeszcze lepsze urządzenia, acz oznacza to wyższe koszty, a co za tym idzie wyraźnie wyższe ceny dla klientów. I to rumuński konstruktor także potrafi, ale swoje topowe osiągnięcie sprzedaje pod marką o nazwie Rockna. Tam znajdziecie Państwo aż dwa produkty – flagowego DACa oraz transport sieciowy (jak go nazywa producent). Oba to najlepsze urządzenia danego typu, jakie Nucu potrafił zbudować nie oglądając się tym razem na koszty. Myślę, że to bardzo uczciwe podejście i jedna z tych rzeczy, które zdecydowały w swoim czasie o moim zainteresowaniu marką.
Wstęp
Firma Audiobyte pojawiła się w kręgu moich zainteresowań mniej więcej 4 lata temu. Już wówczas korzystałem z komputera jako podstawowego (obok gramofonu) źródła w moim systemie i szukałem sposobów na uzyskanie jak najlepszego brzmienia. O ile dziś DACi z wysokiej klasy wejściem USB są już normą, a tyle jeszcze owe 4 lata temu sytuacja była inna. Do uzyskania naprawdę dobrego dźwięku (bez wydawania kosmicznych kwot na najdroższe przetworniki) potrzebny był wysokiej klasy konwerter USB. O Hydrze X przeczytałem w newsach na jednej z branżowych stron i zaraz potem skontaktowałem się z konstruktorem tego urządzenia, Nicolae Jitariu. Miesiąc później spotkaliśmy się w czasie wystawy High End w Monachium, co dało mi okazję porozmawiania z Nucu oraz odebrania tego urządzenia do testu. W czasie rozmowy dowiedziałem się między innymi, że konstruktor współpracował z takimi markami jak MSB czy Goldmund, słowem nie jest „człowiekiem znikąd”. Test Hydry X znajdziecie Państwo na HighFidelity.pl (zobacz TU).
Mniej więcej w tym samym czasie kupiłem circa trzykrotnie droższą Badę Alpha amerykańskiej firmy Berkeley Audio Design. To do dziś jeden z najlepszych konwerterów na rynku, a wówczas za jego sprawą Hydra X miała godnego konkurenta w teście. Konkluzja z tej recenzji była prosta – rumuńskie urządzenie (bo Audiobyte to firma z tego właśnie kraju) ustępowało Badzie Alpha jedynie minimalnie kosztując sporo mniej. Oferowało więc świetną jakość brzmienia za relatywnie rozsądne pieniądze. Potwierdzało to, że rumuński konstruktor po prostu wie co robi i że warto się interesować jego produktami.
Jakiś czas po mojej recenzji Hydry X doczekaliśmy się dystrybutora AudioByte’a na polskim rynku, którym został gdański Premium Sound. Jak to się jednak czasem zdarza przyszło mi czekać dość długo, zanim kolejne produkty tej marki trafiły do mnie do testu. Za to, gdy to już nastąpiło, otrzymałem przesyłkę z aż trzema (czyli wszystkimi w obecnej ofercie), acz pomyślanymi do grania razem (choć oczywiście nie tylko). Pierwszy z nich to przetwornik cyfrowo-analogowy Black Dragon (czyli czarny smok). Choć właściwie to coś więcej niż tylko DAC. To również cyfrowy przedwzmacniacz, a także wzmacniacz słuchawkowy, a wszystko to w jednej niewielkiej, eleganckiej obudowie. Drugi to następca testowanego przeze mnie konwertera, Hydra Z, który został udoskonalony i wzbogacony o kilka funkcji/opcji. Obudowa tego konwertera jest znacząco większa. Jej powiększenie było podyktowane zapewne nie tylko zmianami wewnątrz urządzenia, ale i chęcią eliminacji chyba jedynej trochę denerwującej cechy poprzednika. W Hydrze X z racji małych rozmiarów złącza były umieszczone zarówno na froncie jak i na tylnej ściance urządzenia. Ani to specjalnie ładne, ani praktyczne. Stosując większą obudowę Nucu wyeliminował oba te zastrzeżenia. Trzeci produkt w przesyłce to zewnętrzny zasilacz liniowy do Hydry, nazwany ZPM. To zasilacz bateryjny, acz rolę akumulatorów pełni tu bank kondensatorów o pojemności 2 x 310F (!). Ponieważ tym razem do dyspozycji miałem DACa Audiobyte wyposażonego w stosowne wejście, więc mogłem skorzystać z, teoretycznie przynajmniej, najlepszego połączenia Hydry z przetwornikiem, I2S zrealizowanego na złączach HDMI. Szykował się więc interesujący test, a wcześniejsze doświadczenia sugerowały, że i od strony brzmieniowej powinno być co najmniej bardzo dobrze. Ponieważ wszystkie te urządzenia były już testowane, acz zwykle pojedynczo, bądź w parach ustaliśmy z dystrybutorem, że ja potraktuję je jako zestaw i tak właśnie przeprowadzę test.
Budowa
Audiobyte Black Dragon
Jak wspomniałem Black Dragon to urządzenie dość typowe dla obecnych czasów. Łączy bowiem w jednej obudowie funkcję przetwornika cyfrowo-analogowego z cyfrowym przedwzmacniaczem oraz wzmacniaczem słuchawkowym. Wiele takich urządzeń przeznaczonych jest do systemów desktopowych, z założeniem podłączenia przez wejście USB komputera jako źródła i odsłuchu na słuchawkach, albo małych, aktywnych głośniczkach. Już patrząc na specyfikację tego urządzenia widać, że to zawodnik, którego należy traktować jako pełnoprawny element „normalnego” systemu audio. Nie mam nic przeciwko systemom desktopowym – w wielu przypadkach są niezastąpione, tyle że nie leżą one w centrum moich zainteresowań. Za to wysokiej klasy DACi i wzmacniacze słuchawkowe i owszem.
Owo skojarzenie desktopowe wywołują także rozmiary Dragona – szerokość rzędu 240mm to mniej więcej połowa pełnowymiarowego urządzenia (300mm głębokości przypomina za to właśnie „normalne” urządzenia). Gruby (10mm), ładnie wykończony, aluminiowy front ze srebrnymi przyciskami i dot-matrixowym, czerwonym wyświetlaczem prezentuje się bardzo elegancko. Oprócz włącznika znajdujemy tu przycisk umożliwiający wejście do menu, dwa kolejne oznaczone „+” i „-” pozwalają regulować głośność bądź wybierać opcje w menu urządzenia. Obok nich umieszczono wyjście słuchawkowe na dużego jacka (6,3mm). Na wyświetlaczu w trakcie grania pojawiają się informacje o wybranym wejściu oraz rodzaju i rozdzielczości odtwarzanego sygnału. Znaki na wyświetlaczu są naprawdę duże, więc jego czytelność jest znakomita. Oczywiście, jeśli komuś dość wyraziste, czerwone znaki przeszkadzają może wyświetlacz całkowicie wyłączyć korzystając ze stosownego przycisku na dołączonym pilocie.
Na tylnej ściance umieszczono bogaty zestaw złączy. Po jednej stronie znajdujemy wyjścia analogowe, zarówno zbalansowane (XLR) jak i niezbalansowane (RCA). Po drugiej pięć wejść cyfrowych: USB (B), S/PDIF koaksjalny, AES/EBU, I2S/HDMI oraz optyczny Toslink. Powyżej umieszczono gniazdo zasilania i bezpiecznik. Całość ustawiono na czterech solidnych nóżkach, a ciekawostką są boczne ścianki urządzenia wyglądające jak radiatory, czego w DACach raczej się nie spotyka. Urządzenie i owszem robi się ciepłe w trakcie pracy, ale nie gorące, ale może to właśnie po części zasługa owych radiatorów.
Wewnątrz cały układ zmontowano na jednej sporej płytce drukowanej, uzupełnionej dwoma trafami oraz niewielką płytką na froncie z wyświetlaczem i sterowaniem. To, co stanowi o wyjątkowości tego urządzenia, nienależącego przecież do najdroższych na rynku, jest rezygnacja z wielu standardowych elementów stosowanych przez konkurencję. Jego sercem jest więc programowalny układ FPGA, który obejmuje: odbiorniki cyfrowe samplujące sygnały wejściowe z częstotliwością 500 MHz, zegar minimalizujący jitter, filtr cyfrowy zbudowany z 15 procesorów sygnałowych i interface użytkownika. Zegar systemowy to opracowane przez firmę rozwiązanie o nazwie Femtovox, stosowane również w topowym DACu (Rockna). Za konwersję cyfrowo-analogową odpowiadają dwie kości AK4396, z których każda obsługuje jeden kanał. Kolejnym własnym opracowaniem jest filtr cyfrowy, który jest fabrycznie włączony, jako że w ocenie producenta ma pozytywny wpływ na brzmienie. Użytkownik ma jednakże opcję jego wyłączenia z poziomu menu urządzenia. W zasilaniu oprócz wspomnianych dwóch transformatorów toroidalnych pracuje w sumie 11 stabilizatorów napięcia, z czego 8 niskoszumnych, a łączna pojemność kondensatorów filtrujących wynosi 50000 uF.
Głośność regulowana jest w 127 krokach – regulacji można dokonywać za pomocą przycisków na froncie urządzenia bądź z wykorzystaniem dołączonego do urządzenia pilota. Jeśli nie chcemy korzystać ze wbudowanej regulacji głośności należy ustawić wartość maksymalną – wówczas jest ona pomijana. Wzmacniacz słuchawkowy jest w pełni zbalansowany, pracuje w klasie A bez sprzężenia zwrotnego. Może pracować zarówno z wysoko- jak i nisko-omowymi słuchawkami dostarczając maksymalnie 800mW dla 32Ω. DAC akceptuje sygnał PCM do 32 bitów i 384 kHz na wejściach USB i I2S, do 24 bitów i 192 kHz na AES/EBU i wejściu koaksjalnym, oraz 24 bitów i 96 kHz na optycznym Toslinku. Wejścia USB, I2S oraz koaksjalne pozwalają także na odtwarzanie sygnału DSD64 i 128. By komputery z systemem Windows mogły korzystać z pełni możliwości tego przetwornika niezbędna jest instalacja odpowiedniego sterownika dostępnego na stronie producenta. Tam również mogą się pojawiać nowe wersje oprogramowania (firmware’u) Black Dragon w postaci pliku WAV, który należy odtworzyć zgodnie z określoną procedurą, by dokonać jego instalacji. Dosłownie dzień przed zamknięciem tej recenzji Nucu opublikował na Facebooku informację o nowym upgradzie do Black Dragona. Na tę chwilę nie znam szczegółów, ale upgrade ma polegać na dodaniu modułu Bluetooth, który umożliwi sterowanie DACiem za pomocą już dostępnej aplikacji mobilnej. Dodatkowo konstruktor wspomniał o dodaniu możliwości odtwarzania plików DSD256 i 512. Zapewne niedługo pojawią się dokładniejsze informacje, ale już z tego widać, że Black Dragon jest ciągle rozwijany.
Hydra Z
Hydra to konwerter USB. Sygnał dostarczamy do niego kablem USB z komputera, a dalej przez jedno z pięciu wyjść cyfrowych wysyłamy sygnał do DACa. Cztery z wyjść cyfrowych tego urządzenia to standardowe złącza: SPDIF koaksjalny, Toslink, AES/EBU i BNC. Piąte to złącze I2S z gniazdem HDMI. DACów ze stosownym wejściem nie ma zbyt wielu, ale oczywiście własny DAC AudioByte takowe posiada i z niego korzystałem przez większość czasu. Na tylnej ściance znajduje się jeszcze jedno złącze BNC tzw. Wordclock, który umożliwia synchronizację zegarów Hydry i DACa wyposażonego w odpowiednie złącze (Black Dragon takowego nie posiada). Na przedniej ściance umieszczono cztery czerwone diody, zgrupowane po dwie. Jedna para wskazuje, czy konwerter jest zasilany przez USB, czyli z komputera, czy też z zewnętrznego zasilacza. Druga para diod informuje użytkownika, o rodzaju sygnału (PCM bądź DSD) otrzymywanego przez konwerter.
Hydra Z może być zasilana przez złącze USB z komputera bądź z zewnętrznego zasilacza 5V. Trzecią opcją jest dedykowany, ultra-liniowy zasilacz AudioByte ZPM, który brał również udział w tym teście. Wewnątrz pracują dwa precyzyjne zegary Crysteka 2xCCHD-950/957. Sercem urządzenia jest programowalny układ FPGA, Xilinx Spartan6. Sygnał otrzymywany z wejścia USB jest natomiast przetwarzany przez procesor ARM3. Konwerter akceptuje sygnał PCM o rozdzielczości do 384 kHz, a także DSD do DSD512 (256 i 512 tylko natywnie, 64 i 128 natywnie bądź przez DoP).
Hydra ZTM
To z kolei ultra-liniowy zasilacz dla Hydry Z. Zamiast akumulatorów wykorzystuje on kondensatory o łącznej pojemności 2 x 310 F (!). Takie rozwiązanie zapewnia niższą rezystancję wewnętrzną, dłuższą żywotności i bezawaryjność w porównaniu z bateriami. Producent opracował specjalny układ do ładowania tej baterii kondensatorów, a pierwsze pełne naładowanie trwa ok. 4 godzin. Proszę więc się nie zdziwić, gdy po pierwszym podłączeniu ZTM do Hydry Z przez pierwsze kilka godzin, ta ostatnia będzie informowała (przy pomocy stosownej diody), że jest zasilana ze złącza USB, mimo że ZTM będzie do niej podłączony. Dopiero gdy kondensatory zostaną naładowane nastąpi automatyczne przełączenie zasilania Hydry Z z USB na zewnętrzne. Na froncie zasilacza umieszczono zresztą dwie czerwone diody – Power In (czyli podłączone zasilanie) i Power Out (która zapala się, gdy ZTM zaczyna faktycznie zasilać zewnętrzne urządzenie, czyli w tym przypadku Hydrę Z). Zasilacz ten może zostać wyposażony w drugie opcjonalne ultra-niskoszumne wyjście zasilania dla urządzeń analogowych wymagających +/-12V lub +/-24V.
Brzmienie
Ponieważ, jak wspomniałem wcześniej, po pierwszym podłączeniu (bądź wyłączeniu na dłuższy czas) bank kondensatorów w Hydrze ZPM musi się naładować i trwa to kilka godzin (stąd zasadniczo najlepiej jest jej w ogóle nie wyłączać), więc choć traktowałem/testowałem Dragona, Hydrę Z i ZPM jako całość, jako system, to miałem okazje się przekonać również, jaką różnicę wnosi sam zasilacz. I podobnie jak w wielu innych przypadkach, których doświadczałem przy okazji różnych recenzji, tak i tu klasa zasilania miała znaczący wpływ na brzmienie. Najwyraźniej doświadczyłem tego, gdy wziąłem się za odsłuchy słuchawkowe i to właśnie po kilkudniowej przerwie, w czasie której z jakiejś przyczyny wyłączyłem całkowicie ZPMa. Podłączyłem więc swoje Audeze LCD3 do wyjścia słuchawkowego Czarnego Smoka, włączyłem komputer i ZPM i nie przyglądając się diodom wziąłem się za słuchanie. Oczywiście Hydra Z była zasilana przez USB, bo ZPM musiał naładować swoje kondensatory. Przez pierwsze kilkanaście minut grało to, mówiąc szczerze, tak sobie. Miałem dłuższą przerwę w odsłuchach słuchawkowych, a ostatnią okazją była wizyta panów z Yayumy, którzy odbierali swój procesor po teście, a przy okazji zaprezentowali mi prototyp ich wzmacniacza słuchawkowego. Gdy to urządzenie pojawi się na rynku będzie okazja opowiedzieć o nim więcej, a będzie o czym, jako że to wyjątkowy produkt. Już teraz mogę jednakże powiedzieć, że aż TAK dobrze moje wierne LCD3 grały do tej pory ledwie kilka razy z najlepszymi słuchawkowcami jakie znam. Swoją rolę odegrał tu i procesor Yayumy, który także był włączony w tor, ale sam wzmacniacz wykonywał kawał fantastycznej roboty. Na tym tle to, co początkowo usłyszałem z zestawem AudioByte na kolana nie powalało, delikatnie rzecz ujmują. Trzeba jednakże pamiętać, że mówimy o wzmacniaczu słuchawkowym w klasie A, a ten typ potrzebuje czasu, by złapać odpowiednią temperaturę – ale to była kolejna rzecz, o której zapomniałem na początku tego odsłuchu.
Po kilkunastu może dwudziestu kilku minutach dźwięk się otworzył, ożywił, zyskał na przejrzystości, w związku z czym pojawiło się w nim więcej informacji i zaczęła się prawdziwa zabawa. Do tej pory muzyka sobie grała, a ja zajmowałem się „polerowaniem” wstępu do tego tekstu, tudzież opisu budowy, ale jakoś za opis brzmienia nie mogłem się zabrać. Gdy jednakże Black Dragon odpowiednio się rozgrzał zabrzmiało to niemal jak zupełnie inne urządzenie. Szybko porzuciłem komputer i zabrałem się za słuchanie. System AudioByte’a okazał się oferować czyste, transparentne, detaliczne granie, co było słychać nawet na LCD3. Piszę nawet, bo to słuchawki, które, dopóki nie dostaną sygnału odpowiedniej klasy ze wzmacniacza, grają raczej ciemnym dźwiękiem (stąd dość powszechna opinia, że LCD grają ciemno – część ludzi nie miało okazji posłuchać ich w odpowiednio dobrych systemach). Moc wzmacniacza słuchawkowego w Black Dragonie nie należy do szczególnie wysokich, ale najwyraźniej wystarczała, by nieźle rozhulać amerykańskie nauszniki. Pewnie jeszcze nieco więcej prądu by się im przydało, by uwolnić 100% potencjału przede wszystkim na dole pasma oraz w zakresie dynamiki, ale Czarny Smok zapewniał, powiedzmy, circa 90% tegoż potencjału. Jak na DACa ze wbudowanym wzmacniaczem słuchawkowym to świetne osiągnięcie. Ważne bowiem jest również źródło, a to, czyli sekcja przetwornika cyfrowo-analogowego, jest najmocniejszą stroną Dragona. Z dużą przyjemnością słuchałem muzyki korzystając z płynnego, dobrze różnicowanego, detalicznego, ale nie analitycznego grania.
Po dłuższym czasie (kilku godzinach), gdy mój słuch zdążył się już przyzwyczaić do charakteru Black Dragona, zanotowałem kolejną zmianę – pojawienie się czarnego (czy raczej czarniejszego) tła, dzięki któremu prezentacja zyskała na wyrazistości. Barwy stały się intensywniejsze, drobne elementy, subtelności na takim tle także zyskały na znaczeniu i mówię zarówno o detalach jak i lepszym cieniowaniu dynamiki i barwy, a dźwięk jako całość został nieco bardziej dociążony i wypełniony. Wcześniej już do zalet tego zestawu zaliczyłem czystość i przejrzystość brzmienia, ale teraz i one weszły na jeszcze wyższy poziom. Tak naprawdę bardziej oczywiste było to nawet przy próbie w drugą stronę, tzn. po kolejnej godzinie słuchania wyłączyłem ZPMa i wówczas wszystko, co opisałem powyżej stało się jeszcze bardziej oczywiste. Tym bardziej że Hydra Z nie chciała współpracować z USB Isolatorem JCATa, którego używam na co dzień. To maleństwo izoluje DACa bardzo skutecznie od śmieci, które nawet z dedykowanego PCta z liniowym zasilaczem płyną po kablu USB. Okazało się jednak, że z Isolatorem w torze komputer nie widział Hydry, więc pozostało go z toru wyłączyć. A bez niego, choć dźwięk wydawał się czysty, to w praktyce aż tak dobrze nie było, dopóki Hydra Z była zasilana przez USB. W momencie, gdy kondensatory ZMPa się naładowały i automatycznie zaczął on zasilać Hydrę usłyszałem opisaną wyżej wyraźną zmianę.
Oczywiście słyszałem LCD3 grające lepiej, tyle że z dedykowanymi wzmacniaczami słuchawkowymi kosztującymi więcej niż cały testowany zestaw. Tu, do wymienionych już zalet, dorzuciłbym schodzący dość nisko schodzący, pewnie prowadzony bas, całkiem dobry timing, gładką i płynną średnicę i rozbudowaną górę pasma. Tej ostatnie przydałoby się nieco więcej blasku, ale nie wymagajmy za wiele od Czarnego Smoka, w którym wzmacniacz słuchawkowy jest wartościowym, ale jednak dodatkiem. Całość była spójna, nie było tu żadnych wyraźnych podbarwień, dźwięk, choć nasycony i dociążony, był również otwarty i swobodny. Wniosek z odsłuchu tego zestawu na znakomitych Audeze LCD3 był prosty – wzmacniacz słuchawkowy Black Dragona jest na tyle dobry, że jego właściciel może zrezygnować z zakupu osobnego wzmacniacza. Chyba że preferuje odsłuchy słuchawkowe i posiada nauszniki wysokiej klasy. W takim przypadku Black Dragon z Hydrą Z i ZPMem mogą służyć jedynie jako wysokiej klasy źródło, a za co najmniej kolejne kilka tysięcy złotych może on nabyć dedykowany wzmacniacz słuchawkowy.
Odsłuch w dużym systemie z NuVistą 600 na zmianę z moim zestawem Modwrighta (LS100 + KWA100SE) oraz kolumnami Ubiq Audio Model One Duelund Edition potwierdził wszystkie słuchawkowe obserwacje i dorzucił kolejne. Zestaw AudioByte’a oferuje neutralny barwowo, czysty i transparentny dźwięk. Bas potrafi zejść nisko, jest dobrze kontrolowany, różnicowany i rytmiczny. Sprawdzało się to przy popisach mistrzów kontrabasu, gdzie barwa była oddana prawidłowo, proporcjom między strunami a pudłem niczego nie można było zarzucić i nie brakowało wybrzmień. Nie nazwałbym tego grania spektakularnym, ale to określenie poza najwyższą półką cenową zwykle wcale nie jest komplementem. To było granie bez wielkich ochów i achów, ale i bez wpadek, czy słabości. Nawet jeśli ja preferuję nieco cieplejsze granie, to tego nie odbierałem jako zimnego, czy pozbawionego emocji. Raczej jako po prostu wierne nagraniom, nieprzesadnie gęste, ale nie odchudzone. Była to zdecydowana zaleta w przypadku dobrych nagrań, które brzmiały naturalnie, swobodnie i dynamicznie, natomiast sprawiało jednocześnie, że słuchanie tych słabo zrealizowanych było na dłuższą metę męczące. Testowany zestaw nie miał dla nich specjalnie litości obnażając podbity, słabo definiowany bas, czy jaskrawą, szorstką, albo szeleszczącą górę. Jasne więc jest, że to nie jest DAC (bo to przede wszystkim od niego zależy) dla osób szukających urządzenia, które zawsze gra ładnie i miło. Ci, którzy szukają high fidelity, czyli wysokiej wierności będą natomiast usatysfakcjonowani poziomem grania, który dostępny jest zwykle dopiero na wyższym poziomie cenowym.
Tu także, lepiej niż na słuchawkach, mogłem ocenić kwestię wielkości źródeł pozornych i ich lokalizacji na sporej scenie. Ta ostatnie robiła bowiem bardzo dobre wrażenie. Nie był to poziom mojego LampizatOra BIG7, czy Golden Atlantica, ale jak na urządzenie bez baniek próżniowych na pokładzie, było bardzo dobrze. Dźwięki swobodnie wychodziły poza rozstaw kolumn, a i głębi sceny nic zarzucić nie mogłem. Dorzućmy do tego dobrą gradację planów, oddanie akustyki pomieszczeń w nagraniach live, dużą ilość powietrza i otwartość prezentacji. Choćby kontrabas czy fortepian pokazały, że duże instrumenty są zestawowi AudioByte’a niestraszne. Inne z kolei, nawet ustawione z przodu sceny i zdjęte mikrofonem z bliska nie były powiększane. Scena i obrazowanie były… po prostu akuratne, właściwe. Tak naprawdę przy odsłuchu tych urządzeń na scenę nie zwracałem uwagi właśnie dlatego, że mnie nie zaskakiwała ani „hektarami przestrzeni”, ani ograniczeniami. Wszystko było na swoim miejscu, wypadało naturalnie, zarówno w nagraniach studyjnych, na koncertach z niewielkich klubów, jak i z wielkich kościołów.
Podsumowanie
Zgodnie z ustaleniami testowałem te trzy urządzenia jako zestaw. W kilku innych recenzjach DACów, które testowałem w tym samym czasie znajdziecie Państwo wzmianki o Hydrze Z, ponieważ używałem jej kilka razy jako konwertera. Za każdym razem wypadała znakomicie, acz najlepiej przez wyjście I2S, tyle że DACów w nie wyposażonych (oprócz Black Dragona) nie ma zbyt wielu (ale np. PS Audio Direct Stream Junior takowe posiada i świetnie z rumuńskim konwerterem współpracował). O ile więc poprzednie Hydra, X, była już świetna, to nowsza wersja, zwłaszcza z dodatkowym zasilaczem ZPM, jest po prostu znakomita. Razem kosztują już ładnych kilka złotych, ale jeśli macie świetnego DACa, którego bardzo sobie cenicie, pozbawionego dobrego wejście USB, czy LAN, to, zamiast go wymieniać by słuchać plików, czy Tidala, etc, możecie do systemu dodać Hydrę Z + ZPM i powinniście być bardzo zadowoleni.
Sam Black Dragon w swojej cenie też zbyt wielu konkurentów nie znajdzie. Jest to raczej neutralnie, ale nie zimno grający DAC o dobrej rozdzielczości, dużej ilości (nienachalnych) detali, otwarty, dynamiczny, ale i muzykalny. Dorzućmy do tego udany aspekt przestrzenny grania, dobry wzmacniacz słuchawkowy i dostajemy małego, czarnego kilera. Gdy połączymy te trzy urządzenia w komplet, co nadal nie będzie nas kosztować więcej niż np. powszechnie chwalony Auralic Vega, dostaniemy urządzenie ocierające się już o poziom high-endu. Do niego brakuje już naprawdę niewiele – odrobinę więcej nasycenia, gęstości, gładkości, jeszcze nieco wyższa rozdzielczość połączona z jeszcze lepszym różnicowaniem. Pamiętajmy jednakże, że cenowo temu zestawowi AudioByte’a do high-endu brakuje całkiem sporo. Nazywając więc rzecz najprościej jak można kupując Black Dragona w zestawie z Hydrą Z i ZPM wydajemy swoje pieniądze w bardzo rozsądny sposób dostając w zamian brzmienie i funkcjonalność niezwykłe dla danego poziomu cenowego. To świetne granie za, jak na dzisiejsze czasy, rozsądne pieniądze, które sprawdzi się i w dużych systemach z kolumnami i na biurku ze słuchawkami wysokiej klasy.
Specyfikacja (wg Producenta):
Black Dragon
• Pobór mocy (max): 35W
• Wymiary: 240 x 300 x 90mm
• Waga: około 4m5kg
Złącza (wejścia):
• USB, typ B wysokie szybkości
• S/PDIF koaksjalny, 75Ω
• AES/ABU, 110Ω
• Toslink
• I2S/DSD poprzez HDMI (LVDS)
Złącza (wyjścia):
• RCA – max 10Vpp
• XLR – max 20Vpp
• Wyjście słuchawkowe 800mW/32Ω
Wspierane częstotliwości:
• 44,1 – 384 kHz przez USB, I2S (PCM)
• DSD64 i 128 poprzez USB i wejście koaksjalne
• 44,1 – 192 kHz na SPDIF, AES/EBU
• 44,1 – 96 kHz na Toslink
Rozdzielczość bitowa:
• 32 bity poprzez I2S i USB
• 24 bity poprzez S/PDIF, AES/EBU, Toslink
Kompatybilność USB:
• Bez sterowników dla Mac i Linux
• Sterowniki ASIO/WASAPI dla Windows XP, Windows 7, Windows 8, Windows 10
Hydra Z
Wejścia:
USB typu B
Wyjścia:
S/PDIF, 75Ω coaxial
AES/EBU, 110Ω XLR
BNC, 75Ω
I2S przez HDMI(LVDS)
Toslink
Wordclock BNC
Częstotliwości próbkowania PCM: 44,1kHz, 48kHz, 88,2kHz. 96KHz, 176,4kHz, 192kHz, 352,8kHz, 384kHz
DSD: 2,8MHz (DSD64) – DoP, natywnie; 5,6MHz (DSD128) – DoP, natywnie; 11,2MHz(DSD256) – natywnie (przez ASIO); 22,5MHz (DSD512) – natywnie (przez ASIO)
Rozdzielczość bitowa:
32 bity przez wyjście I2S
24 bity przez S/PDIF, AES/EBU, Toslink
Kompatybilność:
Natywnie MacOS 10.6 lub wyższy
Natywnie Linux z UAC2 (jądro systemu zgodne)
ASIO, WASAPI, KS, DS sterowniki dla Windows XP do Windows 8 32/64bit
Hydra ZPM
Wymiary: 240 x 170 x 45mm
Waga : 1,7kg
Sygnał wyjściowy: 5V / 1A max
Wyjście analogowe (opcjonalne) : +/- 12v , 0.5A max.
Ceny detaliczne:
- Black Dragon: 7490 zł
- Hydra Z: 3290 zł
- Hydra ZPM: 2590 zł
Strona Producenta: AUDIOBYTE
Dystrybutor: PREMIUMSOUND
Platforma testowa:
- Pomieszczenie: 24m2, z częściową adaptacją akustyczną – ustroje Rogoz Audio, AudioForm
- Źródło cyfrowe: pasywny, dedykowany PC z WIN10, Roon, Fidelizer Pro 7.3, karta JPlay Femto z zasilaczem bateryjnym Bakoon, JCat USB Isolator, zasilacz liniowy Hdplex
- Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr BIG7
- Wzmacniacze: NuVista 600, Modwright KWA100SE
- Przedwzmacniacz: Modwright LS100
- Kolumny: Ubiq Audio Model One Duelund Edition
- Interkonekty: Hijiri Million, Less Loss Anchorwave
- Kable głośnikowe: LessLoss Anchorwave, Skogrand Beethoven
- Kable zasilające: LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3
- Zasilanie: Gigawatt PF-2 MK2 i ISOL-8 Substation Integra; kable sieciowe LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3, dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
- Stoliki: Base VI, Rogoz Audio 3RP3/BBS
- Akcesoria antywibracyjne: platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot