Trzeba mieć sporo odwagi by iść, może nie odkrywczą, ale w dzisiejszych czasach niezbyt popularną drogą i debiutować na rynku kolumnami w postaci otwartej odgrody. Tak właśnie postąpiła warszawska firma o wiele mówiącej (przynajmniej dla Polaków) nazwie, Ciarry. Do testu trafił ich pierwszy produkt oznaczony symbolem KG-5040.
Wstęp
Jestem jednym z tych „dziwnych” ludzi, którzy nie przepadają za kolumnami z obudowami wentylowanymi bas-refleksem. To rozwiązanie, które wymyślono dla wygody, a nie dla poprawy jakości dźwięku. Pozwala budować mniejsze konstrukcje o wąskich frontach, które są mile widziane przez współdomowników, bo nie zajmują dużo miejsca, a dzięki bass-refleksowi nawet stosunkowo niewielkie kolumny potrafią grać dużym dźwiękiem z mocnym basem. W wielu przypadkach (absolutnie nie we wszystkich!) zalety dolnej części pasma kończą się na „potędze” brzmienia, bo już o czystości, czy naturalności trudno mówić. Rozwiązanie to stosowane jest od jakiegoś czasu tak często, że dla wielu osób brzmienie innych, mających dłuższą tradycję konstrukcji jest dziwne, bądź nawet „nienaturalne”. Wiele razy słyszałem tego typu komentarze np. w czasie wystaw audio. Ci sami ludzi wchodzili potem do innego pokoju, gdzie od razu słychać było dudnienie z rury bas-refleksu i na ich twarzach pojawiał się szeroki uśmiech – no teraz w końcu gra! Wyzłośliwiam się? Może trochę. Nie, nie mam monopolu na wiedzę o jedynym poprawnym brzmieniu, ale dobrze jest, choć od czasu do czasu, zweryfikować swoje pojęcie dobrego, naturalnego brzmienia wybierając się na koncert, najlepiej akustyczny. Tam okazuje się, że dźwięk jest czystszy, atak bardziej bezpośredni (mniej rozmyty), że wybrzmienia są bardzo ważnym elementem dźwięku, ale nie ma potrzeby ich sztucznego przeciągania, itd. Po takiej weryfikacji warto posłuchać kilku różnych konstrukcji i ocenić, które brzmią bardziej naturalnie. Choć z drugiej strony nie wszyscy szukają brzmienia zbliżonego do „żywej” muzyki i nie wszyscy mają warunki na duże kolumny.
To, co napisałem powyżej, to moja opinia. Mam swoje oczekiwania wobec dźwięku, ale nikomu nie zamierzam ich narzucać. Każdy wybiera dźwięk dla siebie. Apeluję jedynie o otwarty umysł, o brak uprzedzeń. Od czasu, a było to już dość dawno temu, kiedy usłyszałem tuby, obudowy zamknięte, czy otwarte odgrody wiedziałem, że dobra realizacja jednego z tych rozwiązań to coś dla mnie. Miałem już tuby, przez jakiś czas używałem otwartych odgród, a obecnie posiadam kolumny w obudowie zamkniętej. Każda z tych konstrukcji ma swoje zalety i wady – w końcu nie ma perfekcyjnych komponentów audio. Teraz przyszło mi spotkać się z kolejnymi otwartymi odgrodami. Bardzo byłem ciekaw jak wypadną w moim pokoju i systemie. Doskonale wspominam dłuższe okresy spędzone z innymi polskimi kolumnami tego typu marki Ardentum. O Ciarrach słyszałem wcześniej już sporo dobrego, więc oczekiwania były wysokie.
Ciarry KG-5040 są oryginalną konstrukcją nie tylko dlatego, że głośniki pracują w otwartej odgrodzie, ale i dlatego, że to jest ona 5-głośnikowa i 4-drożna. Na dole pracują dwa 15-calowe przetworniki, wyżej kolejny, acz 10-calowy głośnik niskotonowy, 2-calowa kopułka odpowiada za tony średnie i wysokie do 10 kHz, a powyżej do pracy bierze się tweeter wstęgowy. Taki zestaw przetworników pracuje w szerokim paśmie przenoszenia od 29 Hz do 40 kHz (dane producenta). Jeśli wyobraziliście sobie zestaw tych głośników to musi być dla Was jasne, że Ciarry są duże! 126cm wzrostu, 45cm szerokości i 18,5 cm głębokości robią wrażenie, a przecież dodać jeszcze trzeba podstawę o wymiarach 47x38cm wyposażoną w solidne regulowane kolce (podkładki do zabezpieczenia podłogi są w zestawie). To kolumny 4Ω, a skuteczność podawana przez producenta wynosi 91 dB, co sugeruje, że są dość łatwe do napędzenia. Jak się okazuje w praktyce, kolumny te lubią się bardziej z mocniejszymi wzmacniaczami, ale o tym za chwilę.
Budowa
Ciarry KG-5040 to kolumny podłogowe w obudowie otwartej. To 4-drożna, 4 Ω konstrukcja o nominalnej skuteczności wynoszącej 91 dB wyposażona w aż pięć przetworników na kanał. Bas obsługują dwa 15” woofery z papierowymi membranami. Wyżej gra 10” woofer nisko- średniotonowy, dalej 2” kopułka, która obsługuje pasmo do 10 kHz, a obok niej umieszczono wstęgą odtwarzającą pasmo powyżej 10000 Hz. Wszystkie przetworniki ukryto po niezdejmowalnymi maskownicami (na froncie, tył jest zasłonięty jedną dużą, także nie zdejmowaną). Obudowy, czyli fronty, ścianki boczne i górną wykonano z MDF. W płycie frontowej wyfrezowano otwory pod głośniki, a te przykręcane są od tyłu. Wizualnie, także za sprawą delikatnego pochylenia frontu do tyłu, wraz z bocznymi i górną ścianką oraz czarną maskownicą na otwartym tyle, daje to wrażenie „normalnych”, na dzisiejsze standardy szerokich, ale też i bardzo płytkich kolumn. Całość ustawiono do solidnych, malowanych na czarno stalowych podstaw, które zapewniają odpowiednią stabilność tych wysokich konstrukcji, a jednocześnie dodają im masy (51kg), co jak mi powiedział konstruktor, ma potwierdzony eksperymentalnie pozytywny wpływ na brzmienie. Podstawy przykręcane są solidnymi śrubami. Do nich od spodu wkręca się dwa ostre kolce z przodu oraz półokrągłą nóżkę tyłu. W zestawie dostarczane są również odpowiednie podkładki.
W dolnej części tylnej ścianki umieszczono parę bardzo porządnych, łatwych w obsłudze zacisków głośnikowych. Sygnał z nich trafia do zwrotnicy zlokalizowanej na dolnej ściance kolumny. Jak mi powiedział pan Jacek, konstrukcja zwrotnicy jest rzadko spotykana, ponieważ nie zastosowano w niej żadnego tłumienia – w ścieżce sygnału nie ma żadnych oporników. W sekcji niskotonowej wykorzystano cewki z toroidalnym rdzeniem. Wybór wewnętrznego okablowania kolumn zajął producentowi sporo czasu, jako że różne przewody dawały odmienne efekty brzmieniowe. Ostatecznie wybór padł na produkty Chorda i Audioquesta.
Brzmienie
Kolumny Ciarry trafiły do mnie jako część systemu złożonego przez Polski Klaster Audio, którego warszawska firma jest członkiem. To organizacja zrzeszająca (na moment pisania tego testu) 10 członków – polskich producentów z branży audio. Celem jest szeroko rozumiana współpraca – wspólna promocja (w tym recenzje), uczestnictwo w wystawach i innych wydarzeniach, a także, a może przede wszystkim, oferowanie klientom gotowych, kompletnych systemów audio. Dlatego też Ciarry początkowo grały z wzmacniaczem lampowym EggShell Prestige 12.2 (12W klasie A z lamp KT88), a system okablowany był produktami marki Audiomica z serii Excellence. Recenzja tego systemu ukazała się we wrześniowym, „polskim” wydaniu magazynu HighFidelity (zobacz TU). Jako system grało to bardzo muzykalnie, angażująco, świetnie oddając emocje, dobrze radząc sobie z akustyką nagrań, słowem odsłuch był zdecydowanie udanym doświadczeniem. Mając jednakże wcześniejsze doświadczenia z otwartymi odgrodami, w tym wspomnianymi polskimi Ardento, wiedziałem, że by pokazać pełnię możliwości wiele tego typu konstrukcji, nawet te o dość wysokiej skuteczności, wymagają wzmacniaczy o wyższej mocy niż oferowana przez ten model EggShell.
Zaproponowałem więc panu Jackowi Barejce, właścicielowi marki i konstruktorowi kolumn, osobny test jego KG-5040, w którym zagrałyby już z moim systemem. Co prawda nie miałem w tym czasie mojego mocniejszego tranzystora, Modwrighta KWA100SE, ale integra GrandiNote Shinai, oferująca 37W na kanał w klasie A, dawała niemal pewność, że KG-5040 będą mogły w pełni rozwinąć skrzydła. Jako źródło analogowe posłużył mój gramofon J.Sikora Basic w wersji Max (firma także jest członkiem Polskiego Klastra Audio), acz w czasie tego testu w ramieniu Schroeder CB powiesiłem wkładkę Kondo IO-M wspartą transformatorem step-up SF-z, który wysyłał sygnał do phono GrandiNote Celio mk IV (do wejścia MM). Na cyfrowym froncie na zmianę grały dwa znakomite polskie DACi – mój Lampizator Golden Atlantic oraz RT-Project DAC One w wersji tranzystorowej. Dwa słowa jeszcze o ustawieniu kolumn. U mnie jako optymalne uznałem ustawienie ok 50cm od ściany za kolumnami i z niewielkim dogięciem do środka. Zwykle kolumny stoją u mnie nieco dalej od ściany, ale to oznacza również, że są bliżej miejsca odsłuchowego, a w przypadku Ciarr jednak większy dystans okazał się zaletą. Normalnie kolumny stoją też u mnie nieco bardziej skręcone. Ważne okazało się także usunięcie zza nich ustrojów rozpraszających. Te przydają się przy „normalnych” kolumnach, ale w przypadku dipoli goła ściana sprawdza się często lepiej i tak też było w tym przypadku.
W systemie Klastra, o którym wspominałem, Ciarry pokazały się już z naprawdę dobrej strony. Niemniej z Shinai, zgodnie z moimi oczekiwaniami wskoczyły na jeszcze wyższy poziom. Ponieważ dwóch innych, znanych mi recenzentów, testowało te kolumny wcześniej i obaj używają w swoich systemach mocnych tranzystorów, myślę, że można przyjąć, że to kolumny, które pełnię możliwości pokazują jednak dopiero z wzmacniaczami nieco wyższej mocy niż ten konkretny EggShell. Z tym ostatnim w niedużym pokoju, przy graniu na niezbyt wysokich poziomach głośności też będzie bardzo dobrze, ale po prostu da się jeszcze lepiej. Nie twierdzę, że trzeba KG-5040 zestawiać z wzmacniaczem kwarcowym – dobra lampa oferująca 30-40 (i więcej) W na kanał da sobie doskonale radę (co pod koniec testu miałem okazję sprawdzić z końcówką mocy VTL S-200). Shinai przede wszystkim (choć nie tylko) zapewnił lepiej kontrolowany i definiowany bas, poprawił timing i umożliwił swobodne, głośniejsze słuchanie. Ale po kolei.
Patrząc na tak duże kolumny człowiek podświadomie oczekuje dużego dźwięku, tzn opartego na potężnym basie, dużym wolumenie dźwięku, a zważywszy na wstęgowy super-tweeter to i rozbudowanej górze pasma. Tymczasem, nawet z mocniejszym wzmacniaczem, Ciarry stawiają na otwarte, spójne granie, w którym skraje pasma nie wyskakują wcale przed szereg. Tak naprawdę pierwszą rzeczą, na którą zwróciłem uwagę było to, jak szeroko te kolumny zagrały. To oczywiście zależy po części od ustawienia w pokoju i jego wielkości, ale u mnie, gdzie za kolumnami nie było wcale aż tak dużo miejsca, za to po bokach było go zdecydowanie więcej, scena była bardzo szeroka. Dźwięki w odpowiednio zrealizowanych nagraniach swobodnie pojawiały się daleko poza rozstawem kolumn i nie było w tym za grosz sztuczności. Efekt nie powstawał przez odsuwanie instrumentów od siebie, a raczej przez bliską perspektywę. Całość pokazana była bowiem dość blisko słuchacza, dźwięk wydawał się wychodzić w moją stronę, a gdy scena jest blisko, to siłą rzeczy zmienia się perspektywa i owa scena robi się szersza. Co ważne, kolumny mimo swych rozmiarów potrafiły zniknąć z pomieszczenia całkowicie.
Choć to aż 4-drożne paczki, grają bardzo spójnie. Nie jest to może spójność absolutna, jaką znam z kolumn z pojedynczym głośnikiem szerokopasmowym, ale jak na konstrukcję wielodrożną jest znakomita. Tu wracamy do tego, o czym pisałem wcześniej – skraje pasma nie dominują przekazu, a są jego częścią, wspierając najważniejszy zakres, czyli średnicę. W zakresie basu producent postawił na dynamikę, szybkość, zwartość, a nie maksymalne dociążenie, ani zejście do bram piekieł. Gdy trzeba usłyszymy niskie dźwięki, dobrze artykułowane, zwarte, energetyczne, ale bez żadnego przeciągania, bez dodatkowego wsparcia serwowanego np. przez obudowy z bas-refleksem w postaci owego przeciąganego dudnienia/buczenia. Daje to wrażenie większej masy dźwięku, ale cierpi na tym czystość i definicja. Dzięki tym kolumnom, mimo dużych, papierowych wooferów (które do najszybszych nie należą) można usłyszeć szybkość uderzeń pałeczek w bębny i sprężystą reakcję tych ostatnich. Uderzenia stopy nie mają aż takiej masy jak z choćby z moimi Ubiqami, ale są energetyczne, szybkie i czyste, czym wcale nie tak znowu wiele kolumn może się pochwalić. Są kolumny, przy których co mocniejsze uderzenia niskiego basu czuje się fizycznie w kościach – Ciarry do nich raczej nie należą. Jeśli więc tego szukacie i to ma być czynnik decydujący, to nie są kolumny dla Was. Jeśli jednakże wolicie czystość i definicję, jeśli ważniejsze jest różnicowanie dynamiki, ale i barwy, jeśli chcecie usłyszeć każdy szczegół, bo nie będą się one zlewać, to polskie kolumny już z tego tylko powodu będą ciekawą propozycją.
Przed odsłuchem byłem także ciekawy, jak się zaprezentuje góra pasma. Mamy tu przecież kopułkę średnio- wysokotonową grającą do 10 kHz, a wyżej pałeczkę przejmuje wstęga. OK, żaden z wzmacniaczy, którymi dysponowałem w czasie tego odsłuchu, nie ma mocno wyeksponowanej góry pasma. Zarówno Shinai, jak i później VTL stawiają na wyrafinowanie, czystość i naturalną delikatność. Z innym wzmacniaczem o mocnej górze efekt mógłby być nieco inny. Z Shinai, tranzystorem w klasie A gwoli przypomnienia, w górnych rejestrach nie było śladu agresywności, ostrości, czy ziarnistości. Było gładko, acz dźwięcznie, było mnóstwo powietrza, otwartość i swoboda, były długie, piękne wybrzmienia. Mój słuch może już nie jest taki, jak 20 lat temu, ale śmiem twierdzić, że żadnego oczywistego ograniczenia na samej górze nie było. Ciarry potrafiły też dobrze oddać akustykę nagrań – pogłos wędrujący po dziedzińcu opactwa Noirlac w nagraniu Michela Godarda był zachwycająco realistyczny. Może głębia sceny nie była wcale największa, jaką u siebie słyszałem na tym albumie, ale i tak wrażenie uczestnictwa w spektaklu rozgrywającym się w ogromnej przestrzeni było wszechogarniające. Mój tradycyjny test z „Carmen” Bizeta z Leontyną Price dał podobny efekt. Soliści poruszający się z przodu sceny oddani byli w precyzyjny i naturalny sposób. Chóry maszerujące daleko za nimi zostały nieco przybliżone, ale wrażenie dużego dystansu między pierwszym planem a wydarzeniami z tyłu było zachowane. Raz jeszcze zwrócę uwagę na fakt takiego, a nie innego ustawienia Ciarr w moim pokoju. Otwarte odgrody lubią mieć dużo miejsca wokół siebie, a u mnie ani odległość od ściany za nimi, ani dystans od miejsca odsłuchowego nie były (moim zdaniem) optymalne. Pokazuje to jednocześnie sporą uniwersalność tych kolumn, bo radziły sobie bardzo dobrze nawet w tych nieidealnych, choć niezłych, warunkach.
Największą siłą tych kolumn jest średnica. Jak pisałem wcześniej oba skraje pasma ją właśnie uzupełniają i wspierają i są z nią znakomicie zszyte. Dzięki temu tony średnie są pełne, nasycone, bogate w informacje, dobrze różnicowane. Nie ma tu podbarwień, nie ma sztucznego dociążania tej części pasma, co jest trikiem przynoszącym w pewnych okolicznościach pozytywne efekty, ale tu byłby on zupełnie zbędny. Każdy instrument, każdy głos miał odpowiednią masę, każdy odpowiednią wielkość, acz zdarzyło się w kilku nagraniach, gdzie wiodące instrumentu bądź wokale były zbierane bardzo bliskimi mikrofonami, że Ciarry delikatnie je powiększały. Na wysokim poziomie stoją dwa elementy, które ja bardzo cenię – naturalność brzmienia, którą definiuję jako kojarzącą mi się ze znaną z koncertów oraz nieograniczona, ale absolutnie naturalna ekspresja. Ten pierwszy sprawiał, że słuchając Paco Lucii widziałem jego gitarę przed oczami, szczegóły pudła, strun, palców tańczących w błyskawicznym tempie po gryfie. I rzecz wcale nie w aż tak wysokiej precyzji KG-5040, bo są kolumny lepsze w tym aspekcie, a właśnie w naturalności i swobodzie, które dawały pole do popisu mojej wyobraźni. Ten drugi element natomiast sprawiał, że gdy za mikrofon łapała Janis Joplin, albo Marek Dyjak, to z głośników płynął czysty ogień. Gdy nostalgicznie śpiewała Eva Cassidy, albo Anna Maria Jopek, to w pokoju panowały zupełnie inne, ale nie mniej prawdziwe emocje.
O ile z 12-watowym wzmacniaczem EggShell w swoich odsłuchach skupiłem się na muzyce akustycznej i wokalach, to już z Shinai, albo z potężnym VTLem nie stosowałem żadnych ograniczeń repertuarowych. Od rockowych klasyków Led Zeppelin, czy Pink Floyd, po bardziej współczesne krążki U2, a nawet Mettaliki, każdy z nich brzmiał swobodnie, energetycznie, zachwycając dynamiką i timingiem. Tu też słychać było, że moje Ubiqi uzupełniają taką muzykę potężniejszą podstawą basową, co ma swoje zalety, ale jakoś ani przez moment nie odbierałem prezentacji Ciarr jako słabszej, a jedynie jako inną. Świetnie zabrzmiała też duża klasyka grana z rozmachem, ale w sposób kontrolowany, poukładany. Ogromną frajdę dały mi symfonie i opery Mozarta, ale i nieco cięższe klimaty Mahlera czy Wagnera. W tych pierwszych doceniłem finezję polskich kolumn, pozwalających mi śledzić liczne, przeplatające się linie melodyczne, wybierać sekcje, na których chciałem się skupić, bądź po prostu chłonąć występ jako całość. W tych drugich było tempo, timing, rozmach i szeroka, poukładana perspektywa dająca, na ile to w ogóle możliwe w domu, wrażenie obcowania z ogromnym zespołem doskonale współpracujących instrumentów.
Podsumowanie
To, że Ciarry KG-5040 nie są kolumnami dla każdego, nie tylko dlatego, że takich w ogóle nie ma, jest oczywiste. Choć są pięknie wykonanym i wykończonym meblem, który może być ozdobą nawet eleganckiego salonu, to ich rozmiary i proporcje sprawią, że nie wszyscy będą mogli je u siebie postawić. Przed ukazaniem się tego testu na stronie producenta pojawił się drugi, nieco mniejszy model, KG-4030, który może być rozwiązaniem tego problemu. Także ci, którzy przywiązani są do buczenia bas-refleksu, albo innych podbarwień powodowanych przez obudowy, będą pewnie, przynajmniej na początku, czuli się nieswojo z Ciarrami. Jeśli jednakże wielkość nie jest problemem i stać Was na otwartość umysłu, na otwarcie się na być może inne, ale tak naprawdę bliższe żywej muzyce doznania, to koniecznie musicie dać polskim kolumnom szansę. Czeka Was z nimi nie lada przygoda. Usłyszycie swobodne, energetyczne, skupione granie z bardzo dobrym timingiem i ponadprzeciętnym różnicowaniem niskich tonów. Dorzućmy do tego otwartą, swobodną, dźwięczną, ale jednocześnie gładką, „bezproblemową” górę pasma. Ogromną scenę muzyczną pełną powietrza, z źródłami pozornymi, które są realistyczne mimo że Ciarry wcale nie są królami precyzji jako takiej, opisywania konturów, cyzelowania szczegółów. Ich granie odbiera się bardziej jak muzykę na żywo, bo przecież w czasie koncertów ani przez chwilę nie zastanawiamy się, czy gitara ma odpowiednią wielkość, czy kontrabas nie jest zbyt lekki, itd. Przyjmujemy je takimi jakie są, skupiając się na muzyce. Z Ciarrami KG-5040 robimy to samo, bo centralną częścią prezentacji jest średnica, a oba, świetne, skraje pasma ją wspierają, czy może wręcz dopełniają. Nawet w tej części pasma nie ma sztucznego ocieplania, dociążania – takie zabiegi nie są tu potrzebne, a nawet mogłyby zaszkodzić zaburzając świetny balans między wszystkimi częściami pasma. To kolumny dla miłośnika muzyki, który uwielbia emocje i bliski, bezpośredni kontakt z wykonawcami.
Specyfikacja (wg. producenta):
- Konstrukcja: 4-drożna, otwarta
- Pasmo przenoszenia: 29 – 40 000 Hz
- Impedancja nominalna: 4Ω
- Skuteczność: 91 dB
- Moc maksymalna (sinus/peak): 200/300 W
- Głośniki: 2 x 15 cali (bas), 1 x 10 cali (bas), 1 x 2 cale (średniotonowy), 1 x wstęga (wysokotonowy)
- Wymiary (W x S x G): 1260 x 450 x 185 mm
- Waga: 51 kg
Cena detaliczna:
- KG-5040: 33.000 PLN / para
Producent: CIARRY
Platforma testowa:
- Źródło cyfrowe: pasywny, dedykowany PC z WIN10, Roon, Fidelizer Pro 7.6, karta JPlay Femto z zasilaczem bateryjnym Bakoon, JCat USB Isolator, zasilacz liniowy Hdplex.
- Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr Golden Atlantic
- Źródło analogowe: gramofon JSikora Basic w wersji MAX, ramię Schroeder CB, wkładka AirTight PC-3, przedwzmacniacze gramofonowe: ESE Labs Nibiru i Grandinote Celio mk IV
- Wzmacniacze: GrandiNote Shinai, VTL S200
- Przedwzmacniacz: AudiaFlight FLS1
- Kolumny: Ubiq Audio Model One Duelund Edition, GrandiNote MACH4
- Interkonekty: Hijiri Million, Less Loss Anchorwave, TelluriumQ Silver Diamond USB
- Kable głośnikowe: LessLoss Anchorwave
- Kable zasilające: LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3
- Zasilanie: Gigawatt PF-2 MK2 i ISOL-8 Substation Integra; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
- Stoliki: Base VI, Rogoz Audio 3RP3/BBS
- Akcesoria antywibracyjne: platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot