HEGEL MOHICAN odtwarzacz CD

by Marek Dyba / November 20, 2016

Czy w sytuacji, gdy od kilku lat sprzedaż płyt kompaktowych znacząco rok w rok maleje zastępowana muzyką kupowaną w sieci w postaci plików, a jeszcze częściej po prostu streamowaną z Tidala, czy Spotify, jest jeszcze miejsce na rynku dla nowych odtwarzaczy płyt kompaktowych? Wielu znanych producentów uważa, że tak i dlatego nowe modele wcale nie są aż taką rzadkością. Na dodatek oferują one często coraz lepszą jakość brzmienia. Jednym z nich jest norweski Hegel, który w w czasie tegorocznej wystawy HighEnd w Monachium zaprezentował odtwarzacz o nazwie Mohican. Jeden z pierwszych produkcyjnych egzemplarzy trafił do naszej redakcji. Nie omieszkaliśmy więc posłuchać ile jeszcze można z „przestarzałego” formatu wyciągnąć.

Wstęp

Od ładnych już kilku lat wieszczy się rychły koniec formatu CD. I nie mam wątpliwości, że koniec ten nadejdzie. Nie, płyty CD nie wymrą niczym mamuty. Raczej podzielą los nośnika, który same 30 lat temu wyparły niemal całkowicie z rynku, płyty winylowej. Staną się nośnikiem/produktem niszowym, nadal chętnie kolekcjonowanym przez wierną rzeszę fanów. Drogim, wydawanym przez mniejszą ilość labeli, ale za to w lepszej jakości.

Dziś tak naprawdę kompakty mają się ciągle całkiem nieźle. I owszem, sprzedaż spada, ale nie zmienia to faktu, że ogromne ilości srebrnych krążków nadal znajdują nabywców na całym świecie. Po części dzieje się tak dlatego, że wytwórnie, przede wszystkim, audiofilskie podtrzymują zainteresowanie formatem proponując coraz to nowe technologie tłoczenia płyt, poprawiające jakość brzmienia. I nie jest to wcale działanie wyłącznie marketingowe bo począwszy od płyt XRCD (we wszystkich odmianach) poprzez K2HD, HQCD, SHM-CD, po BSCD (by wymienić tylko część) faktycznie oferują one lepsze brzmienie niż „zwykła” płyta. Istotne jest to, że wszystkie te formaty są kompatybilne z każdym odtwarzaczem CD – nie stawiają one kompaktowi żadnych dodatkowych wymagań, a mimo tego brzmią po prostu lepiej.

Wielkie wytwórnie dla odmiany oferują specjalne wydania, boxy, wydania rocznicowe, czasem także łączone z innymi formatami (dodawanie kompaktów do wydań na winylach także nabija licznik), a ludzie kupują kolejne wersje tych samych płyt, by bawić się w ich porównania, bądź szukając tej jednej, najlepszej wersji. Kolejnym czynnikiem opóźniającym wymarcie srebrnej płyty jest fakt, iż ostatnie lata to spory postęp w jakości oferowanej przez konwertery cyfrowo-analogowe (DACi), których rola w jakości dźwięku uzyskiwanego z płyty CD jest bardzo istotna. Z drugiej strony po zakończeniu przez Philipsa produkcji audiofilskiej jakości napędów CD większości firm pozostało korzystanie z dostępnych transportów niższej klasy. Z tym problemem udaje im się jakoś sobie radzić.

Ja sam otwarcie przyznaję, że płyt CD właściwie już nie używam. Nie wyrzuciłem ani nie sprzedałem co prawda swojej kolekcji, bo przydaje się właśnie do testowania trafiających się jeszcze czasem odtwarzaczy, ale też i od paru lat jej stan się prawie nie powiększa. Jest więc trochę ironii losu w tym, że nowy, “ostateczny”, flagowy odtwarzacz Hegla, Mohican trafił właśnie do mnie. Do testu podszedłem jednakże tak samo, jak do każdego innego, bez uprzedzeń, z otwartą głową, choć z wcale niemałymi oczekiwaniami.

Moja przygoda z tym urządzeniem w pewnym sensie zaczęła się już w Monachium na wystawie High End 2016. Jak co roku odwiedziłem stoisko Hegla, by zobaczyć co nowego tym razem przygotowali Norwegowie. Tak się złożyło, że Anders Ertzeid, szef sprzedaży, z którym znamy się od ładnych kilku lat, zajęty był akurat rozmową. W roli prezentującego nowości wystąpił więc sam Bent Holter, szef i założyciel Hegel Music Systems. Produktem, który chciał mi pokazać, czy może nawet chciał się pochwalić w pierwszej kolejności był, no właśnie, odtwarzacz CD, który został nazwany Mohican. Moja reakcja była oczywista – o! Ostatni Mohikanin? Jak u Jamesa Fenimore’a Coopera? Wszystko się zgadzało, choć na użytek szerszego grona odbiorców łatwiej jest się powoływać na film. Normalnie rzecz biorąc moje zainteresowanie tego typu produktem byłoby raczej ograniczone. Ale tu po pierwsze już sama nazwa mnie zaintrygowała. Od razu przyszło mi do głowy, że to pewnie ostatni kompakt, jaki norweska firma ma w planach. Bent wprost tego nie potwierdził (choćby w myśl zasady: nigdy nie mów nigdy), ale też i nie zaprzeczył.

Sama nazwa nie wystarczyłaby jednakże, by Mohican stał się dla mnie faktycznie interesującym produktem. Wystarczyło jednakże kolejne zdanie wygłoszone przez mojego rozmówcę, by nowy Hegel trafił na listę rzeczy, których koniecznie muszę posłuchać. Oto bowiem usłyszałem, że jest on oparty w dużej mierze na DACu/odtwarzaczu plików, HD30. To była jedyna rekomendacja jakiej potrzebowałem. Znając bowiem całą ofertę przetworników cyfrowo-analogowych Hegla, będąc nawet kiedyś posiadaczem kilku z nich i mając porównanie do wielu tego typu urządzeń dostępnych na rynku, HD30 uważam za jeden z najciekawszych, najlepiej grających DACów na (relatywnie) rozsądnym poziomie cenowym. Z wieloma droższymi też spokojnie może stawać w szranki i wcale nie będzie bez szans. Jakby tego było mało, gra on po prostu tak jak lubię – niesamowicie muzykalnie i angażująco. Skoro więc Mohikanina w dużym stopniu oparto na tym właśnie urządzeniu zapowiadała się prawdziwa uczta dla uszu.

Bent zwrócił mi uwagę, że Mohican to urządzenie wysoce wyspecjalizowane, odtwarzacz płyt CD, kropka! Nie odtwarza SACD, nie ma wejść cyfrowych, w tym portu USB, nie streamuje muzyki z sieci przewodowo, ani bezprzewodowo, nie da się z nim połączyć przez Bluetootha. Nowy produkt Hegla odtwarza wyłącznie płyty kompaktowe, które włożymy do jego napędu. Z tyłu umieszczono wyjścia analogowe, RCA i XLR, jedno wyjście cyfrowe (BNC), gniazdo IEC i to by było na tyle. Trzeba przyznać, że decydenci Hegla wykazali się dużą odwagą – nie dość, że poświęcili czas i pieniądze na urządzenie, które odtwarza muzykę z nośnika uważanego za wymierający, to na dodatek nie ułatwili sobie życia zabiegami (przede wszystkim) marketingowymi. A przecież mogli. Wystarczyłoby kilka naklejek na froncie typu: „hi-res compatible”, „DSD”, „streamer”, „Spotify Connect”, „Wi-Fi”, „upsampling”, etc., etc, a na pewno jego promocja i sprzedaż byłyby łatwiejsze. Urządzenie to jest jednakże tylko (i aż) odtwarzaczem CD, tą swoją prymarną funkcję ma wykonywać najlepiej jak się da i tym właśnie się bronić, tym przyciągać klientów, którym wcale nie zależy, żeby ich kompakt prał, sprzątał i gotował przy okazji. Ma odtwarzać płyty CD, kropka! Bardzo mi się takie, niewystarczająco popularne w naszej branży, podejście podoba!

Sekcję konwersji cyfrowo-analogowej i owszem wzięto z HD30, ale ograniczono jej funkcjonalność do obróbki sygnału w rozdzielczości CD, czyli 16 bitów i 44,1 kHz. Tu także chodziło o specjalizację, o usunięcie wszystkich zbędnych elementów i skupienie wysiłków i kosztów na uzyskaniu najlepszego możliwego brzmienia z płyty kompaktowej. Jak mi powiedział Bent, w Heglu przeprowadzono odsłuchy porównawcze między HD30 a Mohikaninem, a sygnał z płyty CD o rozdzielczości 16/44 lepiej odtwarzał ten drugi. Taki właśnie był cel – wykorzystać świetny układ DACa i ograniczając ilość potencjalnych różnorodnych zdań do wykonania sprawić, by w wąskiej specjalizacji stał się mistrzem. Po wystawie zgłosiłem więc gdzie tylko się dało, że koniecznie muszę Mohikanina posłuchać u siebie. Dzięki polskiemu dystrybutorowi, panu Krzysztofowi Owczarkowi z Moje Audio, jestem jednym z pierwszych szczęśliwców, którzy mogli posłuchać, co też ów (Ostatni) Mohikanin potrafi.

Budowa

Hegel nie należy do firm, które walczą o klientów wymyślnym dizajnem swoich produktów. Proszę mnie dobrze zrozumieć – to nie jest zarzut. Osobiście mam już serdecznie dosyć tych wszystkich urządzeń, które migają do mnie dziesiątkami kolorowych światełek, których jasność na dodatek razi człowieka po oczach, a wyłączyć się ich zwykle nie da. Kosmiczne kształty w żaden sposób nie usprawiedliwione funkcją danego urządzenia, złocenia, naklejki i inne „oryginalne” sposoby zwracania uwagi potencjalnego klienta na dane urządzenie także do mnie nie przemawiają. W przypadku Hegla sprawa jest prosta – wiadomo czego się można spodziewać nawet po zupełnie nowym produkcie. Zawsze można liczyć na: bardzo dobrą jakość wykonania i wykończenia solidnej, sztywnej, metalowej obudowy i prostą, ale elegancką, charakterystyczną formę oraz dwa kolory do wyboru – czarny i srebrny – to właśnie rozpoznawalny już na pierwszy rzut oka Hegel. Dorzucę jeszcze metalowy pilot zdalnego sterowania – wiele marek oferujących nawet dużo droższe produkty dodaje do nich plastikowe koszmarki. A pilotem Hegla można się nawet obronić, jeśli zajdzie taka potrzeba. Mi praktyczne podejście tej firmy do wyglądu i wykonania ich produktów zawsze się podobało.

Z zewnątrz Mohican wygląda właściwie tak samo jak pozostałe, starsze modele odtwarzaczy Hegla, CDP2A mk2 czy CDP4. Sama obudowa jest prostokątna, a jedynie płyta frontowa ma niejednolitą grubość – jest najcieńsza po bokach a najgrubsza na środku. To tworzy typowy dla norweskiej firmy wypukły front – na dobrą sprawę jedyny ozdobnik tego dizajnu. Pośrodku na górze umieszczono szufladę napędu, pod nią niewielki wyświetlacz pokazujący numer odtwarzanego utworu i jego czas. Po dwóch bokach znajdziemy dwa spore, okrągłe, kilku-funkcyjne przyciski, tak przyciski a nie pokrętła. Lewym, w zależności od tego, po której stronie go przyciśniemy, włączamy/wyłączamy urządzenie bądź przeskakujemy o jeden utwór do przodu lub do tyłu. Prawym otwieramy/zamykamy szufladę napędu oraz włączamy/wyłączamy/pauzujemy odtwarzanie.

Jak już wspomniałem urządzenie dostarczane jest z zgrabnym, metalowym pilotem, którym wszystkie te funkcje, plus kilka innych (choćby mute, czy powtarzanie) także obsłużymy, nawet jeśli nie wszystkie są opisane na pilocie. Niektóre przyciski pełnią bowiem podwójną funkcję – Play uruchamia odtwarzanie, ale wciśnięty w jego trakcie włącza pauzę; Stop zatrzymuje odtwarzanie, a gdy już jest zatrzymane otwiera szufladę. Jeśli już musiałbym na siłę znaleźć jakąś dziurę w całym to wskazałbym brak klawiszy numerycznych na pilocie ułatwiających wybór odtwarzanego utworu. Miejsca na nim jest sporo, więc to raczej nie jest powodem. Jeśli więc jesteście fanami odsłuchiwania pojedynczych, niekolejnych kawałków z płyt, to czeka Was sporo klikania przyciskiem Next (lub Prev).

Na tylnej ściance umieszczono solidne gniazda wyjść analogowych, zbalansowanych (XLR) i niezbalansowanych (RCA), pojedyncze wyjście cyfrowe (75Ω BNC), oraz gniazdo zasilania IEC. Urządzenie ustawiono na trzech charakterystycznych nóżkach zakończonych kulkami z twardej gumy.

Wewnątrz panuje przyjemny dla oka porządek. Pośrodku umieszczono dedykowany napęd CD. Warto podkreślić, że choć nie jest to żaden z legendarnych i nieprodukowanych od lat mechanizmów Philipsa, to jednak nie jest to także żaden napęd komputerowy, czy jeden z uniwersalnych stosowanych w odtwarzaczach CD/SACD. To napęd produkowany przez Sanyo, z dodanym własnym układem servo Hegla. Układ konwertera D/A, filtry i stopień wyjściowy są bardzo podobne do tego, co można znaleźć w topowym przetworniku tego producenta, HD30. W firmowym opisie Hegel pisze po prostu, że zastosował najnowsze i najlepsze kości DACa (AKM AK4490), acz pracujące w natywnej rozdzielczości płyty CD, czyli 16 bitów i 44,1 kHz. Zastosowany został najlepszy, jaki kiedykolwiek udało się inżynierom norweskiej firmy opracować, układ zegara taktującego. Wykorzystane zostało oczywiście także firmowe, opatentowane rozwiązanie o nazwie SoundEngine sterujące zegarem, umożliwiającego osiągnięcie najniższego jittera pośród wszystkich do tej pory stworzonych urządzeń Hegla. Producent nie stosuje upsamplingu, nie ma tu żadnych filtrów, za pomocą których użytkownik mógłby zmieniać brzmienie. Słowem – Hegel Mohican to odtwarzacz CD w najczystszej możliwej postaci. Warto zauważyć, że producent nie próbuje olśnić potencjalnych klientów szczegółami technicznymi konstrukcji, ograniczając podawane informacje do absolutnego minimum. Zachęca natomiast do przekonania się na własne uszy, co to urządzenie potrafi, jak gra muzykę. Przekonajmy się więc.

Brzmienie

I tak oto fan czarnej płyty i muzyki z plików DSD odtwarzanych przez Big 7 Lampizatora, wyciągnął z półek kilka zakurzonych płyt CD, włożył jedną z nich do szuflady napędu, usiadł wygodnie na fotelu z właściwym sobie, sceptycznym nastawieniem (do płyt CD), nacisnął „Play” na pilocie i… I ledwie godzinę później wokół Mohikanina miałem porozkładane już kilkadziesiąt ulubionych płyt, z których większość musiałem najpierw odkurzyć, z wieloma doskonale zrealizowanymi płytami w formacie XRCD na czele. Musiałem bowiem koniecznie posłuchać, jak każda z nich wypadnie w wydaniu norweskiego Indianina. Jest to bowiem niesamowicie gładko, muzykalnie, (umownie) „analogowo” grające urządzenie. Żadna z tych cech nie wiąże się ze spowolnieniem, zaokrągleniem dźwięku, z utratą szczegółowości, uśrednianiem przekazu, słabszą rozdzielczością, detalicznością czy dynamiką. Wręcz przeciwnie – wszystkie te elementy serwowane są na poziomie, którego nauczony doświadczeniem zupełnie nie spodziewałem się po kompakcie z tej półki cenowej.

Gdy już minęła pierwsza ekscytacja (choć zachwyt minąć jakoś nie chciał) zasiadłem do tworzenia niniejszego tekstu i gdy przyszło do opisu brzmienia zastygłem w bezruchu nad klawiaturą na długi czas. O dobrych urządzeniach, zwłaszcza tych, które bardzo mi się podobają zwykle pisze mi się lekko, łatwo i przyjemnie. Można by rzec, że takie teksty piszą się niemal same. Tym razem, choć podobało mi się nadzwyczajnie nie mogłem wymyślić sposobu, by oddać istotę tej prezentacji. Jak bowiem miałem przekazać to, jak Hegel Mohican wyciąga istotę i piękno muzyki zapisanej na srebrnej płycie, by potem przekazać ją sposób przemawiający wprost do wrażliwej natury miłośnika muzyki? No jak?! W jaki sposób opisać słowami, jak łatwo, szybko to urządzenie wciąga słuchacza w świat emocji, jak porywa gdy wykonawcy dają z siebie wszystko, jak zachwyca mnóstwem drobnych detali płynnie składających się w organiczną, niezwykle wręcz realistyczną całość? Równolegle rozum przetwarzał gigabajty danych, próbując zrozumieć, jakim cudem to niepozorne urządzenie potrafi TAK grać korzystając z „marnego” sygnału 16/44 i też nie dawał rady. Pozostawało mi użyć reklamowego banału w stylu: „tego się nie da opisać słowami, tego trzeba po prostu doświadczyć!”. Spróbuję więc raczej, zresztą jak zwykle, zachęcić Was do dania Mohikaninowi szansy niż przekonać, że to fantastyczne urządzenie (ale jeśli i to mi się uda – cóż, nic na to nie poradzę, entuzjazm bywa zaraźliwy).

Zapewne wiele razy w opisie brzmienia tego odtwarzacza pojawi się określenie: „organiczny”, odmieniane na wszystkie sposoby. Jest to bowiem cecha, której mi osobiście brakuje w wielu urządzeniach cyfrowych zwłaszcza gdy porównuję ich brzmienie z tym, co oferują wysokiej klasy gramofony. I owszem, w ostatnich latach producenci poczynili ogromne postępy w tym zakresie, dzięki czemu odtwarzacze CD oraz DACi brzmią zdecydowanie lepiej, bardziej naturalnie niż te, które produkowano lat temu, powiedzmy, 10, a tym bardziej 20. Ale i tak jedynie w przypadku niewielu z nich w czasie odsłuchu pojawiało się określenie „organiczny”, które dla mnie jest wyrazem najwyższego szacunku i podziwu dla osiągnięcia konstruktorów danego urządzenia. Ze słuchanych w miarę niedawno odtwarzaczy (zintegrowanych lub dzielonych) tak było w przypadku kosmicznie drogiego Jadisa, drogiego Accoustic Artsa i, najrozsądniej w tym towarzystwie wycenionego, CECa. Z Mohikaninem pojawiło się ono już przy pierwszym odsłuchiwanym kawałku i pozostało ze mną aż do końca testu.

Na początku skupiałem się na muzyce akustycznej, której brzmienie po prostu łatwiej jest oceniać. Siedziałem np. z szerokim uśmiechem na twarzy słuchając doskonale mi znanego koncertu „Jazz at the Pawnshop” wydanego na płycie XRCD. Zachwycałem się fantastycznie dźwięcznym, ale i głębokim brzmieniem wibrafonu, klarnetu i saksofonu. Trudno było mi się oderwać od dźwięku pełnego drobnych smaczków, niuansów, które Hegel doskonale z płyty wyciągał, a następnie umieszczał w miksie dokładnie tam, gdzie było ich miejsce. Hegel Mohican bez wysiłku pokazał, dlaczego ten właśnie album jest uznawany, za jedną z najlepszych realizacji koncertowych muzyki jazzowej. Doskonale pokazał niedużą scenę, precyzyjnie poustawiał na niej trójwymiarowe, mające odpowiednią wielkość i masę instrumenty, wypełnił tą scenę ogromną ilością powietrza, no i doprawił to wszystko pięknie uchwyconą akustyką niewielkiego klubu, wybrzmieniami oraz realistycznymi dźwiękami dochodzącymi od strony publiczności.

Tyle, że odczytanie tych wszystkich informacji z płyty i ich, nawet doskonała, prezentacja jeszcze nie wystarczą by stworzyć prawdziwie przekonującą iluzję uczestnictwa w danym wydarzeniu. Trzeba jeszcze złożyć to wszystko w spójną, płynną, i, no właśnie (!), organiczną całość. Dopiero wtedy zamiast słuchać bardzo dobrego odtworzenia płyty mimowolnie przenosimy się w czasie i przestrzeni do niewielkiego klubu w Szwecji by obejrzeć z bliska ów legendarny koncert. Oczywiście nie zamierzam twierdzić, że prezentacja serwowana przez Mohicana dorównuje żywej muzyce. Tego nie potrafi nawet wart 20 razy więcej topowy zestaw dCsa, czy flagowiec MSB, bo to po prostu jest awykonalne. Można jedynie zbliżyć się do niedoścignionego ideału na tyle, by brak innych bodźców poza dźwiękowymi nie przeszkadzał nam się czuć, jakbyśmy faktycznie tam byli. W tym nowy Hegel jest naprawdę bardzo, bardzo dobry, co potwierdzał właściwie przy okazji każdego słuchanego przeze mnie koncertu.

Hegel Mohican to bynajmniej nie tylko, jak to niektórzy ujmują, audiofilskie plumkanie. Z ciekawością sięgnąłem też i po „normalne” realizacje, po płyty Pink Floyd, AC/DC, Aerosmith i bawiłem się przy nich doskonale. Hegel serwuje bowiem pewnie, równo prowadzony bas, który gdy trzeba schodzi bardzo nisko. Tam, gdzie na płytach występuje kompresja, nie ma żadnej próby jej ukrycia, gdy pojawiają się niezamierzone, czy zamierzone zniekształcenia, to je właśnie otrzymamy, acz Mohican nie ma w zwyczaju ich przesadnie eksponować. Prezentacji nie brakuje energii, przysłowiowego „kopa”, i to nie tylko w dole pasma, ale i w wyższym zakresie, a i motoryka i dynamika rockowego grania oddane są bardzo dobrze. Także wokale, zarówno rockowe jak i jazzowe i klasyczne brzmią z Heglem wybornie dzięki nasyceniu, mocy i niesamowicie przekonującemu oddawaniu emocji. Doskonale, energetycznie wypadał Steven Taylor, czy Brian Johnson, pięknie, nieco melancholijnie brzmiała Eva Cassidy, kawał serca na scenie zostawiały żywiołowa Etta James, czy wspaniała Janis Joplin, a i wielkie operowy divy i śpiewacy – Maria Callas, Leontyne Price czy Luciano Pavarotti sprawiali, że każda aria w ich wykonaniu była wyjątkowym przeżyciem.

Testowane urządzenie nie należy do kategorii przesadnie analitycznych mimo, że wyciąga z każdej płyty maksimum informacji rzucając śmiało wyzwanie gęstym formatom muzycznym. Podobnie jak wspominany, znakomity HD30, Mohican używa owego bogactwa informacji by stworzyć wierny, ale jednak bardziej duchowi, istocie muzyki niż nagrania, obraz. Same nagrania bardzo dobrze różnicuje, pokazuje jak odmiennie realizowano je, powiedzmy, 40 lat temu i dziś, ale na pierwszym planie zawsze pozostaje muzyka – co i jak (ale w sensie wykonania, a nie sposobu realizacji nagrania) jest grane. Hegel Mohican może skromnie wyglądać, może nie imponować wszystkimi tymi, tak obecnie popularnymi dodatkowymi funkcjami odtwarzacza, ale muzykę ze srebrnej płyty gra po prostu obłędnie!

Podsumowanie

Z każdą kolejną płytą rósł mój podziw dla nowego odtwarzacza Hegla, Mohican, a jednocześnie zrozumienie dla tych, którzy opierają się chęci przesiadki na pliki wysokiej rozdzielczości. Całość prezentacji sprawiała bowiem wrażenie niezwykle swobodnej, pełnej, bogatej i precyzyjnej, w żaden sposób nie ograniczonej możliwościami formatu 16/44. No i oczywiście – organicznej! Nie jest to bynajmniej pierwszy przypadek, gdy testowany odtwarzacz CD pokazuje mi, że z tego formatu można bardzo dużo „wycisnąć”. Wspominane już odtwarzacze i transporty Accoustic Arts, Jadisa, czy CECa udowodniały to już nieco wcześniej. Wszystkie one powstały (bądź zostały udoskonalone) w ostatnich latach, trochę jakby to prognozowana zagłada srebrnej płyty wyzwoliła w producentach odtwarzaczy chęć walki, chęć udowodnienia, że to wcale nie taki zły format, a wręcz bardzo dobry. Pośród wymienionych to Hegel Mohican właśnie, obok CECa, ma zdecydowanie najbardziej atrakcyjną cenę. O ile więc tamte traktowałem jako ciekawe, przyjemne doświadczenie i nie brałem nawet pod uwagę ich ewentualnego zakupu, o tyle w przypadku Mohikanina już po pierwszym dniu słuchania przyszła mi do głowy myśl – a może warto by go było mieć w systemie referencyjnym? Byłby trzecim źródłem wysokiej klasy, pozwalającym mi korzystać z tych kilkuset płyt kurzących się na półkach. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że takie wyznanie nie przychodzi mi łatwo, bo płytę CD skreśliłem już parę lat temu i głośno w tym mówiłem. Ale wtedy nie było jeszcze (Ostatniego) Mohikanina…

 

Platforma testowa:

  • Przedwzmacniacz: Modwright LS100, Bryston BP-26 + MPS2
  • Końcówki mocy: Modwright KWA100SE, Bryston 4B3
  • Kolumny: Ubiq Audio Model One, Hansen Audio The Knight 2
  • Interkonekty: 聖Hijiri HGP-10R “Million”, Less Loss Anchorwave
  • Kable głośnikowe: LessLoss Anchorwave
  • Kable zasilające: LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3
  • Zasilanie: Gigawatt PF-2 MK2 i ISOL-8 Substation Integra; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
  • Stoliki: Base VI, Rogoz Audio 3RP3/BBS
  • Akcesoria antywibracyjne: platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16 oraz Franc Audio Accessories Wood Block Slim; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Audio Accessories Ceramic Disc Slim Foot

 

Specyfikacja (wg Producenta):

  • Rozdzielczość przetwornika D/A:16 bit/44.1 kHz
  • Poziom sygnału wyjściowego: 2.6 V RMS
  • Wyjścia analogowe: 1 x RCA (nieregulowane), 1 x XLR (nieregulowane)
  • Wyjście cyfrowe: 1 x BNC (75 Ohm)
  • Pasmo przenoszenia: 0 Hz – 50 kHz
  • Zniekształcenia: 0.0015%
  • Impedancja wyjściowa: 22Ω wyjście niezbalansowane, 44Ω wyjście zbalansowane
  • Wymiary: 8cm (10cm z nóżkami) x 43cm x 29cm (WxSxG)
  • Waga: 6.5kg (netto), 9kg (w opakowaniu)

 

Cena detaliczna (w Polsce):

  • Hegel Mohican: 19,990 zł

 

ProducentHegel Music Systems

DystrybutorCAMAX