Jak powstał LampizatOr VP4 Silver, albo wywiad z Łukaszem Fikusem

by Marek Dyba / July 31, 2023

W końcu w moje ręce trafiło najnowsze osiągnięcie polskiego producenta w dziedzinie przedwzmacniaczy gramofonowych, flagowy LampizatOr VP4 Silver. Odwiedziłem również siedzibę firmy, aby przeprowadzić wywiad z Łukaszem Fikusem i Andrzejem Hutnikiem. Poniżej znajdziecie Państwo zapis naszej konwersacji, ujawniający wiele szczegółów dotyczących drogi, która doprowadziła do powstania tego modelu.

MD (Marek Dyba): Swoją recenzję przedwzmacniacza gramofonowego LampizatOr VP4 Silver rozpocząłem od starego dowcipu, który mówi, że wszyscy audiofile prędzej czy później uczą się/dojrzewają/mądrzeją (niektórzy mówią: starzeją się) na tyle, by słuchać muzyki z pomocą lamp z płyt winylowych. Pozwól więc, że zacznę od pytania, jak to się stało, że Ty, specjalista od technologii cyfrowych, bo przecież marka LampizatOr słynie przede wszystkim z doskonałych przetworników cyfrowo-analogowych (nawet jeśli lampowych), zająłeś się winylem?

ŁF (Łukasz Fikus): Uważałem, jeszcze przed powstaniem pierwszego phonostage’a, że ludzie, którzy polubili moje DACi, to tak naprawdę ci melomani, którzy nie przepadali za cyfrowym brzmieniem. Szukali źródła cyfrowego, które brzmiałoby dla nich “dobrze”, a ich punktem odniesienia był winyl. Tak więc moim cyfrowym klientem była osoba, która mówiła, że “od cyfrowego dźwięku boli mnie głowa”, więc dla nich potrzebowałem cyfrowego źródła, które brzmiałoby jak płyta winylowa. Wiedziałem również, że podoba mi się ten rodzaj dźwięku, o którym mówili i że byłem w stanie zaoferować im to, czego potrzebowali z pomocą naszym przetworników cyfrowo-analogowych, które według wielu przypominały analogowe brzmienie płyt winylowych najbardziej ze wszystkich źródeł cyfrowych dostępnych na rynku. Był to właściwie fundament całego sukcesu marki LampizatOr. Daliśmy ludziom to, czego potrzebowali i nawet najwięksi miłośnicy winylu mogli wreszcie docenić i cieszyć się dźwiękiem plików cyfrowych. Następnym logicznym krokiem była więc próba opracowania kolejnego typu komponentu, którego wszyscy oni potrzebowali – przedwzmacniacza gramofonowego. Pomyślałem, że jeśli mogę zaoferować urządzenia cyfrowe, które dostarczają dźwięk, który ludzie lubią, będę w stanie opracować dla nich specjalistyczne urządzenie, które będzie co najmniej tak dobre, jak to, które już mają, a może nawet lepsze.

MD: OK, ale zanim przejdziemy do winylu, mam pytanie dotyczące waszych produktów cyfrowych. Czy klienci i ich zamiłowanie do analogowego brzmienia były powodem, dla którego od samego początku skupiliście się na formacie DSD?

ŁF: Na początku wyjaśnijmy sobie jedną rzecz. Nie jestem ekspertem od cyfrowego audio. Jestem ekspertem od prądów, napięć i praw rządzących elektrycznością. Dlatego do cyfrowego audio podchodziłem niechętnie i starałem się “pożenić” cyfrowe audio z moją wiedzą i doświadczeniem w zakresie elektryczności. Aby zrobić to dobrze, musiałem spędzić 10 lat eksperymentując i coraz bardziej zbliżając się do prawdy. W końcu moja rozległa wiedza elektryczna i znacznie mniej zaawansowana wiedza na temat cyfrowego audio doprowadziły mnie do rezultatów, do urządzeń, które naprawdę polubiłem. Kiedy więc zająłem się konstruowaniem przedwzmacniaczy gramofonowych, nie musiałem odchodzić od mojej cyfrowej wiedzy i doświadczenia, ale raczej pozostałem wierny mojej wiedzy elektrycznej, zrozumieniu czym jest prąd, napięcie, anoda, katoda i siatka, a także mojemu zamiłowaniu do lamp. I wiedziałem, że mogę to wykorzystać w dowolnym urządzeniu, wzmacniaczu, przetworniku cyfrowo-analogowym, tunerze lub przedwzmacniaczu gramofonowym. Skupiając się więc na jakiś czas na płytach winylowych nie “zdradziłem” swoich wcześniejszych osiągnięć, tylko na nich bazowałem.

MD: Więc rozpocząłeś “projekt phonostage” nie dla siebie, ale raczej dla innych?

ŁF: Tak, to prawda. Na tym etapie nie miałem nawet własnego gramofonu ani płyt winylowych. Co więcej, nawet nie myślałem, że kiedykolwiek stanę się miłośnikiem winyli, byłem przekonany, że ten rozdział mojego życia jest już za mną. Z drugiej strony, zdałem sobie sprawę, że skoro spędziłem 10 lat na zdobywaniu wiedzy i doświadczenia, które pozwoliły mi opracować najwyższej klasy przetworniki cyfrowo-analogowe, to szkoda byłoby nie wykorzystać ich do opracowania przedwzmacniacza gramofonowego. Myślałem, że będzie to szybki i łatwy proces i… myliłem się, naprawdę się myliłem, ponieważ okazało się to znacznie, znacznie trudniejsze niż myślałem.

MD: Czy głównym problemem, główną trudnością było ogromne wzmocnienie, które trzeba było zastosować do bardzo niskiego sygnału z wkładki?

ŁF: Tak, dokładnie, to było ogromne wyzwanie. W przypadku wzmacniaczy mamy do czynienia ze wzmocnieniem napięciowym, czyli na wejściu mamy sygnał X, a na wyjściu sygnał Y, w przypadku wzmacniaczy lampowych mówimy o wzmocnieniu na poziomie 1, 1,5, 2, może 4, jak ktoś zaszaleje. Bo jeśli wzmacniacz otrzymuje sygnał wejściowy, powiedzmy 2,5V, a na wyjściu 2,8V, co daje 1W, co przekłada się na powiedzmy 94 dB poziomu dźwięku, czyli bardzo głośno. W rzeczywistości niewiele osób używa więcej niż 1-2W mocy wyjściowej ze swoich wzmacniaczy, poza kilkoma krótkimi pikami, co oznacza, że we wzmacniaczu lampowym wystarczy wzmocnienie=2. A w takim przypadku pewne problemy, szumy lub przydźwięki pochodzące z otoczenia, pętli masy, czy nawet samych lamp są ledwo zauważalne, jeśli w ogóle.

W moich przetwornikach cyfrowo-analogowych współczynnik wzmocnienia napięciowego jest również ustawiony na poziomie jednocyfrowym, czyli od 2 do maksymalnie 4, przy czym zmieniamy również współczynniki impedancji i buforujemy niektóre sygnały. Jeśli jednak chodzi o przedwzmacniacz gramofonowy, to aby wzmocnić sygnał z wkładki MC potrzebujemy wzmocnienia na poziomie od 3 do 4 tysięcy! No i trzeba pamiętać, że jest jeszcze korekcja RIAA, czyli układ odwracający proces nagrywania sygnału na płycie winylowej, polegający na wycinaniu basów i dodawaniu wysokich tonów. Tak więc bas w sygnale odczytywanym z rowka płyty musi być dodatkowo podbity o 20 dB. Jeśli więc mamy do czynienia z szumem o częstotliwości około 50 Hz, to jest on wzmacniany 3000 razy plus wspomniane 20 dB (kolejne kilkaset razy). Innymi słowy, przedwzmacniacz gramofonowy działa w taki sam sposób jak mikroskop elektronowy skupiony na szumie 50 i/lub 100 Hz. Radzenie sobie z tym jest najtrudniejszym etapem opracowania przedwzmacniacza gramofonowego, a studiując konstrukcje innych marek mogliśmy zobaczyć, jak trudne to było dla nich. Jak się więc okazało, już jedna z pierwszych kwestii, z którą musieliśmy się zmierzyć, była dla nas ogromnym wyzwaniem. Znalezienie wszystkich niezbędnych rozwiązań zajęło nam lata pełne małych sukcesów i porażek.

MD: Wiem, że od lat pracujesz z lampami, ale – popraw mnie, jeśli się mylę – łatwiej byłoby opracować urządzenie półprzewodnikowe. Czemu więc nie zacząłeś od łatwiejszych rozwiązań?

ŁF: Tak, masz rację. Wspomniany mikroskop powiększa nie tylko to, co igła odczytuje z rowka, ale i wspomniane kwestie, takie jak szumy, nawet te pojawiające się w stopniu wejściowym pochodzące od ramienia, kabli, połączeń, które nie są odpowiednio ekranowane i tak dalej, ale trzeba jeszcze pamiętać, że pierwszy stopień lampowy jest wzmacniany przez drugi, a drugi przez trzeci. Lampa sama w sobie jest dość szumiącym elementem, choć wszystko to pojawia się kilkadziesiąt decybeli poniżej poziomu muzycznego. Jednak wraz ze wszystkimi stopniami wzmocnienia wzmacniany jest również charakter lampy, która szumi kilkadziesiąt razy bardziej niż tranzystor i jest od niego bardziej kapryśna. Tak więc lampy ze względu na wszystkie te kwestie techniczne nie są najlepszym wyborem dla układu przedwzmacniacza gramofonowego. Jednak z drugiej strony, ze względu na swoją barwę, muzykalność i naturalność, są doskonałym wyborem do tego zastosowania.

Projektanci dochodzą więc do punktu, w którym muszą rozważyć wszystkie za i przeciw i zdecydować, czy zalety brzmieniowe przeważają nad kwestiami technicznymi. Dla nas była to trudna decyzja i wierzę, że wiele innych marek doszło do wniosku, że nie da się tego zrobić. W rezultacie opracowano hybrydowe przedwzmacniacze gramofonowe z pierwszym stopniem wzmocnienia opartym na tranzystorach, których dodatkową zaletą jest niska impedancja, co jest korzystne dla wkładek, a także bardzo niski poziom szumów, co jest korzystne dla sygnału. Dopiero w kolejnych stopniach wykorzystuje się lampy. My, jako LampizatOr, nie mogliśmy podążać tą ścieżką, ponieważ byłoby to sprzeczne z naszą filozofią i moglibyśmy stracić twarz, że tak powiem, w oczach naszych klientów. Ten wybór okazał się dla nas największym wyzwaniem. Nie rozwiązanie kwestii szumów i przydźwięków pochodzących ze środowiska, w którym słuchamy muzyki, ale tych pochodzących z pierwszego stopnia wzmacniacza gramofonowego, który zdecydowaliśmy się również wyposażyć w lampy.

Pozbycie się wszystkich pozostałych szumów i zakłóceń z pierwszego stopnia naszego urządzenia zajęło nam prawie 5 lat i kosztowało nas dziesiątki prawie gotowych prototypów. Po zniszczeniu dziesiątek płytek drukowanych i prototypów oraz “straceniu” mnóstwa pieniędzy nie mogłem się już poddać, po prostu musiałem dokończyć ten projekt, bez względu na to, jak długo to miało zająć i ile kosztować. Kwestie szumów i przydźwięków musiały zostać rozwiązane i osiągnięty musiał zostać pewien wysoki poziom jakości brzmienia korzystający z wyjątkowej muzykalności lamp.

MD: Czy możliwe było wykorzystanie części wiedzy i doświadczenia zdobytego przez lata budowania przetworników D/A w procesie tworzenia przedwzmacniacza gramofonowego?

ŁF: Tak, ale tak naprawdę może 90% wiedzy, którą zgromadziliśmy przez te wszystkie lata, a która była przydatna w tym projekcie, dotyczyła tego, jak przezwyciężać niepowodzenia, jak szukać różnych rozwiązań, jak podchodzić do logistyki i mechaniki naszego procesu prototypowania, a nie tego, jak działały DACi, bo ta wiedza nie miała zastosowania.

MD: Rozumiem, ale czy dla przedwzmacniacza gramofonowego zaprojektowałeś np. zasilacz od podstaw, czy też byłeś w stanie wykorzystać to, czego nauczyłeś się podczas projektowania urządzeń cyfrowych?

ŁF: Zasilacz jest prawie identyczny, ponieważ ta sekcja nie była prawdziwym problemem przy tworzeniu phonostage’a. To znaczy na początku skupialiśmy się na niej, próbując opracować tzw. overkill, czyli przewymiarować w niej wszystko. Szybko jednak okazało się, że nie było to konieczne do osiągnięcia końcowego sukcesu, ale znacznie zwiększyłoby to koszt tego urządzenia, zajęłoby więcej miejsce w obudowie, zwiększyłoby temperaturę wewnątrz, liczbę komponentów, których musielibyśmy użyć. Innymi słowy, było to coś, co nie było konieczne i gdybyśmy to zachowali, byłoby elementem wyłącznie na pokaz. Jedną z rzeczy, z których jestem naprawdę dumny, jest to, że moja firma nigdy nie robi niczego tylko na pokaz, a jeśli użyliśmy czegoś w jednym z naszych urządzeń, oznacza to, że musiało być użyte w celu osiągnięcia określonego rezultatu. Dlatego we wszystkich projektach, jeśli jest coś, co nie jest naprawdę niezbędne i jest tam tylko dla efektu „wow”, usuwam to, nawet zdając sobie sprawę, że niektórym potencjalnym klientom, którzy kupują produkty audio oczami, może się to nie spodobać. Sorry, ale to nie jest dla mnie najważniejsze. Tworząc produkt mamy ograniczony budżet, więc decydujemy się go wykorzystać tam, gdzie naprawdę ma to znaczenie.

MD: Jednak prawdą jest również to, że na przestrzeni lat znacznie poprawiłeś wygląd wnętrza swoich produktów. Być może nadal kierowaliście się funkcjonalnością, ale forma również uległa poprawie. Pamiętam czasy, gdy układy wyglądały nieco chaotycznie i niektórych potencjalnych klientów to odstraszało. A po zajrzeniu do środka VP4 Silver czy Pacifica wiem, że obecnie stosujecie świetnie wyglądające, perfekcyjnie wykonane PCB i wszystko w środku jest uporządkowane.

ŁF: Niektórzy mogą uważać inaczej, ale my słuchamy naszych klientów, recenzentów itd. W przeszłości byłem człowiekiem, który dobrze wiedział, jak chce, aby jego urządzenia brzmiały i nie lubiłem, gdy inni mówili mi, jak powinny wyglądać. Nauczyłem się jednak, że ludzie, którzy kupują produkty audio, chcą, aby nie tylko świetnie brzmiały, ale także cieszyły ich oczy, i postanowiłem przestać z nimi walczyć. W rezultacie zaczęliśmy robić rzeczy nie tylko we właściwy sposób, ale także oferować coś, z czego ludzie mogą być dumni. Uważam, że nasze obecne produkty wyglądają naprawdę dobrze, również w środku, nawet tam, gdzie po zdjęciu pokrywy nie da się zajrzeć. Tak więc klient, który pewnego dnia zdecyduje się zajrzeć do środka, nie znajdzie tam niczego, czego bym się wstydził. Słowem, każdy z naszych produktów musi być dobrze wykonany, świetnie wyglądać i brzmieć tak jak lubię, czyli bardzo dobrze. Oczywiście nigdy nie pracuję nad projektem sam. Zazwyczaj zespoły deweloperskie składają się z czterech osób. Jestem osobą, która nie dba zbytnio o estetykę produktu, głównie o jakość jego brzmienia, ale zawsze jest ktoś inny w zespole, kto się tym zajmuje i nie pozwoli mi wprowadzić nowego produktu na rynek, dopóki nie będzie on również dobrze wyglądał.

MD: Pozostańmy przy konstrukcji i cechach, które łączą zarówno przetworniki cyfrowo-analogowe, jak i przedwzmacniacze gramofonowe, np. wadze. Czy VP4 Silver naprawdę musi być aż tak ciężki?

ŁF: Żeby coś zrobić dobrze, i nie mówię tu wcale o bezkompromisowej konstrukcji, tylko o dobrej, to musi być duże. Gdybym nie miał żadnych ograniczeń, to zarówno nasze przetworniki cyfrowo-analogowe, jak i przedwzmacniacze gramofonowe robiłbym jeszcze większe. Tylko wtedy byłbym w stanie zaprojektować je tak, jak naprawdę chcę. Na przykład, chciałbym mieć ponadwymiarowy transformator o mocy co najmniej 50% większej niż wymagana, a ten, którego używamy, ma tylko 20% więcej. Tyle tylko, że aby użyć większego transformatora, musimy również wziąć pod uwagę większą wagę. Aby zwiększyć wagę, musielibyśmy użyć grubszej śruby mocującej, ale grubsza śruba mogłaby uszkodzić płytę, do której jest przykręcona, więc musielibyśmy użyć grubszej płyty. Grubsza płyta oznacza również większą wagę i prawdopodobnie większy rozmiar, więc potrzebowalibyśmy większej obudowy. Większa obudowa jest cięższa, więc jej ścianki muszą być grubsze, aby utrzymać sztywność i przenieść zwiększone obciążenie. Dla większego i cięższego urządzenia potrzebujemy większej, bardziej wytrzymałej walizki transportowej. W ten sposób, po prostu używając większego transformatora dla kilku watów mocy więcej, otrzymujemy masę transportową o 20 kg większą, a cena produktu wzrasta o 40-50%. Tak więc każda decyzja projektowa ma swoje konsekwencje i śmieję się, gdy słyszę o bezkompromisowej konstrukcji, bo wiem, że to nieprawda – zawsze jest jakiś kompromis. Nasz jest raczej rozsądny, ale jego efektem jest półmetrowa głębokość obudowy i łączna waga 20 kg. Na rynku jest wiele kieszonkowych przedwzmacniaczy gramofonowych, które również oferują niezłą jakość dźwięku, ale ja nie wiedziałbym nawet, jak się zabrać za robienie takiego przedwzmacniacza.

MD: Nie martw się, są jeszcze większe i/lub cięższe niż Twoje. Powiedz mi proszę, jak wybrałeś lampy do tego projektu? Dlaczego akurat te, a nie inne modele?

ŁF: Wybór lamp jest krytyczny z wielu powodów. Nie wszystkie są „muzyczne” i nie wszystkie są techniczne. Obecna sytuacja na rynku jest bardzo skomplikowana. Po pierwsze, nie tak dawno zniszczeniu uległa największa fabryka lamp na świecie w chińskim Shuguang. W konsekwencji inni, mniejsi producenci zostali przeciążeni zamówieniami, więc podnieśli ceny lub zmienili swoje systemy dystrybucji. Zniknięcie największego gracza na świecie z rynku lamp spowodowało katastrofę.

W momencie dołączył do nas pan Andrzej Hutnik (AH), jedna z kluczowych osób stojących za projektem VP4 Silver

ŁF: Innym kluczowym czynnikiem była rosyjska agresja na Ukrainę w połączeniu z faktem, że Rosja jest drugim co do wielkości, po Chinach, i najlepszym pod względem jakości producentem lamp na świecie. Prawdą jest, że większość rosyjskich producentów lamp, którzy nie pracowali dla rosyjskiej armii, została przejęta przez zagranicznych inwestorów lub inwestorów posiadających prawa do niektórych zachodnich marek. Te dwa fakty razem wzięte, ponieważ Rosja jako agresor jest dla mnie partnerem nie do zaakceptowania, szczególnie jeśli chodzi o import czegokolwiek od nich, jeszcze bardziej pogarszają skomplikowaną sytuację producentów urządzeń lampowych. Tym bardziej, że potrzebujemy hurtowych ilości. Nie możemy kupować małych partii na Ebayu, lampy NOS z lat 50-tych nie są rozwiązaniem.

Musieliśmy więc wybrać spośród 10, może 12 dostępnych modeli lamp. Przetestowaliśmy je wszystkie i wybraliśmy najlepsze spośród nich. Proces był prosty i logiczny. Wybraliśmy te, które oferowały stabilne, powtarzalne parametry. Trzeba pamiętać, że lampy, których parametry różnią się o kilka procent, mogą być akceptowalne w przypadku wzmacniacza, ale jeśli mówimy o przedwzmacniaczu gramofonowym o współczynniku wzmocnienia 1000, 2000 lub 3000 razy, początkowe drobne różnice między lampami zwielokrotniają się, powodując różnice w poziomie głośności lub charakterze basu między kanałami. Dlatego wybór lamp jest krytyczny i potrzebujemy dużych ilości do selekcji, ponieważ musimy odrzucić wiele z nich. Nie możemy po prostu kupić 10 lub 20 par, potrzebujemy kilkuset par, musimy je zmierzy, zestroić, sparować, a następnie ponownie przetestować w urządzeniu, aby upewnić się, że precyzja korekcji RIAA pozostanie w wąskim marginesie błędu. Mogę uczciwie powiedzieć, że wybrane przez nas lampy są najlepsze, ponieważ zapewniają doskonałą jakość brzmienia – do tej pory nie znaleźliśmy lepszych pod tym względem. Są również dostępne i niezawodne, co także ma ogromne znaczenie.

MD: Łukasz powiedział mi wcześniej o wyzwaniach, z którymi musieliście się zmierzyć podczas prac nad VP4 Silver, takich jak unikanie szumów i zakłóceń, ponieważ byłyby one wzmacniane 3000 razy przez stopnie wzmocnienia. Czy było więcej wyzwań? Co np. z uziemieniem?

AH: To prawda, potrzebujemy wysokiego wzmocnienia dla wkładek MC, ponieważ dostarczają one sygnał na poziomie, powiedzmy 1 mV, a wyjście przedwzmacniacza gramofonowego powinno dostarczać 2V. Tak więc mówimy już o 2000-krotnym wzmocnieniu przy wkładkach o napięciu 1 mV, a są takie, które dostarczają tylko 0,1 lub 0,2 mV, właściwie dotyczy to większości z nich. Potrzebujemy więc współczynnika wzmocnienia jeszcze większego niż 2000, może 3-4-5 tysięcy. Czyli ponad 70 dB. Tak więc każdy problem w stopniu wejściowym, wszystkie szumy, przydźwięki, szumy lamp są również wzmacniane i mieszane z sygnałem z wkładki. W przypadku urządzeń lampowych jest to ogromne wyzwanie. Ale wierzę, że udało nam się sprostać temu wyzwaniu, ponieważ klienci, zwłaszcza ci, którzy już kupili wersję VP4, nigdy nie narzekają na szumy czy przydźwięki. Pytamy ich o ocenę poziomu szumów i przydźwięków w porównaniu z ich poprzednimi przedwzmacniaczami gramofonowymi, zwłaszcza tranzystorowymi, w których znacznie łatwiej jest osiągnąć lepszą wartość sygnału do szumu, i wszyscy mówią nam, że nasz przedwzmacniacz gramofonowy jest bardzo cichy.

MD: Zgadzam się z nimi – jest bardzo cichy.

AH: Miło mi to słyszeć. Nie wiem, czy powinienem uchylać rąbka tajemnicy, ale najbardziej krytycznym elementem, ze względu na jego miejsce w całym łańcuchu wzmocnienia, jest to, co dzieje się na wejściu, czyli w tym przypadku SUT (step up transformer; red.), który zaimplementowaliśmy w urządzeniu, łącznie z jego uzwojeniem pierwotnym. Zanim znaleźliśmy ten właściwy, przetestowaliśmy kilka. Zbudowaliśmy wiele prototypów, jeden po drugim i krok po kroku dotarliśmy tam, gdzie chcieliśmy. Było to czasochłonne i kosztowało dużo pieniędzy. Jednym z największych wyzwań było to, co dzieje się w urządzeniu zaraz po tym, jak sygnał dociera do niego przez wejście. Obecna wersja w końcu nas usatysfakcjonowała. Drugim było zapewnienie wystarczającego wzmocnienia dla naszego przedwzmacniacza gramofonowego, aby działał poprawnie z dowolną wkładką. Wiele topowych wkładek dostarcza sygnał o napięciu nawet 0,2 mV i nie mogliśmy sobie pozwolić na ich nieobsługiwanie, również dlatego, że kosztują one 5 tys. dolarów i więcej i to ich właściciele powinni być naszymi klientami. Dla 0,2 mV potrzebujemy kolejnych 10 dB wzmocnienia oprócz 70 dB. Kolejną rzeczą do rozważenia było obciążenie wkładek.

ŁF: Zdecydowaliśmy się poprzestać na pięciu ustawieniach i zaoferować kilka standardowych obciążeń, ale ponieważ klienci czasami wymagają konkretnych wartości, z przyjemnością spełnimy wszelkie ich potrzeby. Każde z obciążeń, poza nr. 1 jest konfigurowalne (na etapie zamówienia, red.). Nie możemy jednak przekroczyć 2 kΩ.

MD: Ale jest też wejście MM, które wymaga obciążenia 47 kΩ, prawda?

AH: Tak, wyzwaniem było również zaoferowanie wejścia MM z pominięciem step up’a. Musieliśmy pójść na kompromis. Standardowe ustawienia dla wkładek MM to obciążenie 47kΩ i pojemność 100pF, prawda? Ale prawdziwi miłośnicy MM oczekują większej ilości ustawień. Chcą więc albo opcji wyboru ustawień, albo ustawień niestandardowych. Nie mogliśmy tego zaoferować w VP4, ale kto wie, może pewnego dnia zaprojektujemy przedwzmacniacz gramofonowy wyłącznie dla wkładek MM, oferujący więcej ustawień dla ich użytkowników. W przypadku VP4 należy pamiętać, że wejście MM nie jest przeznaczone wyłącznie do użytku z wkładkami MM. Gdyby tak było, można by zapytać, po co ktoś miałby płacić 30 tys. zł za przedwzmacniacz gramofonowy do współpracy z wkładką za 300 zł. To nie ma sensu. High-endowcy używają wkładek MC. A jednak wielu z nich oczekuje wejścia MM, ponieważ mogą go użyć dla swoich wkładek MC, zakładając, że chcą używać własnych step upów. Jeśli masz swój własny Silver Kondo SUT, wszystko czego potrzebujesz to ostatni stopień wzmocnienia lub najwyższej jakości wejście MM dla wkładki za 20 tysięcy dolarów. Dlatego też musieliśmy potraktować wejście MM tak samo poważnie jak MC. Klienci, którzy potrzebują wejścia MM są często dwa razy bardziej wymagający, ponieważ używają go z wkładką i SUTem, które kosztują tyle, co dobry samochód. I to jest ważny powód, aby odpowiednio zadbać o obciążenie tego wejścia, ponieważ “widzi” ono SUT, a SUT “widzi” wkładkę, a w końcu wkładka poprzez SUT “widzi” nasze wejście. Mamy kilka obciążeń dla wkładek MC, ale dla MM nie mamy obecnie żadnego wyboru.

ŁF: Trzeba też wziąć pod uwagę, że wejście MM może być używane z wkładkami monofonicznymi. Po pierwsze jest wielu klientów, którzy słuchają płyt monofonicznych i zazwyczaj mają drugie ramię z wkładką monofoniczną i często jest to wkładka typu Moving Magnet. Są też ludzie, którzy mają tak drogie wkładki MC, że odtworzenie płyty może ich kosztować więcej niż sama płyta. Odtwarzanie płyty oznacza, że igła się zużywa, a ponieważ nie można po prostu jej wymienić we wkładce typu MC, trzeba wysłać ją do tzw. retipu, co kosztuje zwykle około 80% ceny nowej wkładki. Jeśli więc używasz wkładki za 10 tys. USD i zakładasz, że będzie ona w stanie odtworzyć 2000 płyt, oznacza to, że odtworzenie jednej kosztuje cię 5 USD. Tak więc ludzie, którzy mają bardzo drogie wkładki, często mają drugie ramię z “dobrą wkładką MM” tylko po to, aby sprawdzić płytę, którą kupili na jakimś pchlim targu. Ci ludzie również potrzebują tego “dziwnego”, “niedrogiego” wejścia MM w drogim przedwzmacniaczu gramofonowym.

AH: Wracając do wyzwań. Pierwszymi z nich były szum, zniekształcenia i tak dalej. Poradziliśmy sobie z nimi. Drugim były niezbędne funkcje i tutaj musieliśmy pójść na kompromis. Nie mogliśmy zaoferować wszystkiego w jednym urządzeniu. W naszej najbardziej zaawansowanej wersji oferujemy dwa wejścia MC i jedno dla wkładek MM lub MC z zewnętrznym SUTem.

MD: Czy dwa wejścia MC różnią się od siebie?

ŁF: Nie, są identyczne. Zaraz po wejściu sygnał z gniazda jest wysyłany w to samo miejsce. Nie możemy zaoferować dwóch różnych wejść, ponieważ oznaczałoby to posiadanie dwóch różnych stopni wejściowych, dwóch zestawów SUTów. Byłoby to bardzo kosztowne do wdrożenia i prawdopodobnie nie byłoby używane przez klientów. Łatwiej jest kupić dwa przedwzmacniacze gramofonowe. Jeśli chodzi o funkcje, jest jeszcze kwestia wyjść. Istnieją przedwzmacniacze gramofonowe, które są zbalansowane, ale jest ich tylko kilka i są bardzo drogie. I trudne do wyprodukowania. Nie należymy do tych rzadkich producentów, ale raczej podążamy w tym względzie śladami pozostałych 99%. Innymi słowy, zaraz po wejściu sygnału do naszego urządzenia cały układ jest single ended. Mimo to, ponieważ są klienci, którzy mają w pełni zbalansowane systemy, możemy zaoferować zbalansowane wyjście. Cała konstrukcja naszego przedwzmacniacza gramofonowego pozostaje jednakże single-ended (niezbalansowana, red.).

MD: Więc sygnał jest symetryzowany tuż przed wyjściami, tak?

ŁF: Tak. Zbudowanie układu symetrycznego nie jest trudne, ale zbudowanie zbalansowanego układu korekcji RIAA jest prawie niemożliwe. Ponieważ jest on tak czuły, jest tak duże wzmocnienie pomiędzy sygnałem wejściowym i wyjściowym, że zbudowanie czterech niezależnych kanałów RIAA, a następnie zsumowanie ich w nadziei, że wynik będzie płaski, albo że tak powiem zsumują się do zera, jest nieosiągalne. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę tylko 1% lub nawet 0,1% różnicy między rezystorami, to już jest za dużo dla wymaganej precyzji. A pamiętajmy, że dodatkowo punkty lutownicze mogą zacząć dryfować już po dwóch latach, przesuwając wartość o kilka omów, a w tym układzie będzie to ogromnie spotęgowane. Łatwiej sobie wyobrazić takie rozwiązanie zbudowane z elementów półprzewodnikowych, bo łatwiej byłoby kontrolować wszystkie parametry elektryczne. W przypadku lamp wydaje się to bardzo trudne. Nie jestem pewien, czy ktokolwiek to robi.

AH: Jest jeszcze trzeci, być może najważniejszy “filar” naszego urządzenia – brzmienie. Nad tym również pracowaliśmy przez długi czas, ponieważ korekcja RIAA decyduje nie tylko o brzmieniu, ale również o precyzji w obu kanałach. Nie chodzi tylko o brzmienie, barwę, pasmo przenoszenia, różne aspekty dźwiękowe, detale i tak dalej, ale także o scenę dźwiękową, obrazowanie, precyzję rozmieszczenia źródeł pozornych na scenie. Identyczność korekcji RIAA w obu kanałach ostatecznie decyduje o końcowym efekcie dźwiękowym. W takim układzie potrzebne są więc nie tylko precyzyjne komponenty, ale też i sparowane z najwyższą precyzją, a to oznacza, że potrzeba ich bardzo dużo, by dobrać je idealnie do siebie. Nawet jakość/precyzja użytego przyrządu pomiarowego ma wpływ na końcowy efekt.

ŁF: Wcześniej rozmawialiśmy o rozmiarze i wadze naszych urządzeń. Wrócę więc do tej kwestii i podam przykład. W pewnym punkcie obwodu używamy tak zwanych kondensatorów sygnałowych, czyli takich, przez które przechodzi sygnał muzyczny. Z czysto technicznego punktu widzenia mogą to być bardzo małe kondensatory, powiedzmy wielkości trzech ziarenek soli. Jeśli zdecydujemy się na te o nieco wyższej jakości, ich rozmiar wzrośnie do, powiedzmy, dwugroszówki. Jeszcze lepsze będą miały rozmiar dwudziestogroszówki. A potem porównujemy je z kondensatorami, których używamy w naszych najdroższych DACach i okazuje się, że dźwięk się poprawia. Jest jednak pewien problem – one są wielkości puszek po napojach gazowanych. Pojawia się więc pytanie, co z tym zrobić, ponieważ potrzebujemy ich osiem, a w naszej obudowie nie ma wystarczająco dużo miejsca, aby je zmieścić. Musimy więc zaprojektować nową płytkę PCB, ponieważ nie możemy po prostu wcisnąć tych kondensatorów na siłę. Potrzebujemy nowej płytki PCB także aby zachować odpowiednie odstępy między komponentami. Więc robimy to wszystko, umieszczamy wszystkie te kondensatory na nowo zaprojektowanej płytce drukowanej i okazuje się, że tam, gdzie wcześniej nie było przydźwięku, teraz jest. Musimy więc zacząć od nowa, zaprojektować i wykonać nową płytkę PCB. Aby zmieścić te ogromne kondensatory, musieliśmy pozbyć się kilku innych, mniej krytycznych elementów. Pomimo tego, że jest to bardzo pracochłonne, czasochłonne i kosztowne, to i tak to zrobimy, ponieważ kiedy już usłyszymy dźwięk, który naprawdę nam się podoba, nie chcemy wracać do gorszego brzmienia.

AH: Pod warunkiem, że uda nam się zachować odpowiedni stosunek sygnału do szumu, ponieważ im większy komponent, tym bardziej jest podatny na zakłócenia. Jest więc pewna granica i trzeba uważać na S/N, aby nie było więcej szumów/zakłóceń, a jedynie lepszy dźwięk. Mówiąc o kondensatorach, pozwolę sobie podzielić się małym sekretem. Jeden z kondensatorów, których używamy w torze sygnału, jest wykonywany na zamówienie. Ma małą pojemność, ale musi wytrzymać wysokie napięcie i zachować małe rozmiary.

MD: Miło mi słyszeć, że jesteście już na tyle dużym/ważnym producentem, że renomowani producenci podzespołów zgadzają się współpracować z Wami w zakresie produktów dostosowanych do Waszych potrzeb. Duzi producenci zamawiają niestandardowe komponenty, kondensatory, rezystory i tak dalej, ale robią to z pozycji siły, że tak powiem. Pozwólcie, że o coś zapytam, zanim zapomnę. W waszym cenniku widziałem, że ma się pojawić kolejny model. Wygląda na to, że planujecie nowy flagowy przedwzmacniacz gramofonowy, Horizon?

ŁF: Tak, taki jest plan, ale czekamy aż VP4 zostanie w pełni zaakceptowany przez rynek, czyli użytkowników i recenzentów. Dopiero wtedy będziemy mogli odłożyć go na bok, potraktować jako gotowy produkt i iść dalej. Dodamy kilka komponentów i funkcji, których nie mogliśmy zmieścić w VP4, i zamkniemy je w większej, droższej, cięższej i bardziej złożonej obudowie, w której będziemy mogli umieścić wszystko, czego nie mogliśmy w VP4 i być może wyeliminujemy kilka kompromisów.

MD: O jakich elementach mówisz, na przykład?

ŁF: Na przykład nie 5, ale 10 ustawień obciążenia.

AH: Czy jako użytkownik możesz potwierdzić, że byłaby to wartość dodana z Twojej perspektywy? Wiem, że istnieją różne podejścia do tej kwestii.

MD: Znam kilku projektantów, głównie japońskich, którzy twierdzą, że oferują tylko jedno obciążenie, 100 Ω, dla wkładek MC, ponieważ z ich doświadczenia wynika, że zmiana obciążenia na inne wartości ma tak niewielki wpływ na dźwięk, że nie warto poświęcać czasu na projektowanie i budowanie opcji regulacji obciążenia.

AH: Zgadzam się, ale oferujemy to, czego chce większość klientów.

MD: A co ze wzmocnieniem? Inni producenci często oferują możliwość regulacji wzmocnienia. Minimalistyczna wersja to przełącznik między “wysokim” i “niskim” wzmocnieniem. W Waszym przedwzmacniaczu gramofonowym wzmocnienie nie jest regulowane.

ŁF: Niektórzy twierdzą, że przedwzmacniacz gramofonowy to tak naprawdę wersja przedwzmacniacza liniowego z wejściem gramofonowym. Kiedyś mieliśmy więc końcówkę mocy, a przed nią przedwzmacniacz, który posiadał wejścia magnetofonowe, telewizyjne, cyfrowe oraz wejścia gramofonowe dla wkładek MM i MC. Wszystkie te funkcje zostały wbudowane w przedwzmacniacz, ale ostatecznie wszystkie sygnały przechodziły przez ostatni stopień wzmocnienia, który dziś nazywamy stopniem liniowym i który posiada również regulację głośności. To, co robimy, to ortodoksyjny przedwzmacniacz gramofonowy, że tak powiem, bez regulacji wzmocnienia, bez regulacji głośności, to super prosty i super wyspecjalizowany obwód. Ale tak, rozważamy, czy dodanie regulacji głośności jest dobrym pomysłem, chociaż zdajemy sobie również sprawę, że oznaczałoby to zdublowanie pracy wykonywanej przez wzmacniacz z regulacją głośności. W takim przypadku w systemie byłyby dwie regulacje głośności, jedna po drugiej. Musielibyśmy rozważyć jakieś obejście.

MD: Jest jeszcze jedna funkcja, która ostatnio zyskuje na popularności, szczególnie w droższych przedwzmacniaczach gramofonowych, a mianowicie wybór krzywej korekcji, czyli oferowanie czegoś więcej niż tylko RIAA.

ŁF: Tak, moglibyśmy zaoferować więcej krzywych, mieć przełączane wyjścia zbalansowane i niezbalansowane, buforowane i niebuforowane. Problem w tym, że nigdy nie wiemy do jakiego komponentu nasz przedwzmacniacz gramofonowy będzie wysyłał sygnał. Gdybyśmy wiedzieli, że jest to wysokiej jakości przedwzmacniacz, najlepiej lampowy, nie musielibyśmy buforować wyjścia. To oznacza jeden stopień mniej i kilka procent problemów mniej do zmartwień. I lepszy dźwięk! Ale ponieważ urządzenie może być również nieprzewidywalnym przedwzmacniaczem półprzewodnikowym, takim, który na przykład ma wejście 5 kΩ, a więc o bardzo niskiej impedancji, brak buforowania sygnału oznaczałby odchylenie korekcji i w rezultacie brak lub słaby bas.

Musimy więc stosować bufor, który jest swego rodzaju immunizacją na to, do jakich komponentów podłączymy nasz przedwzmacniacz gramofonowy. W ten sposób mamy pewność, że bez względu na wszystko, mając zbuforowany sygnał nie musimy się martwić. Ponieważ jednak unikanie buforowania może oznaczać jeszcze wyższą jakość dźwięku, rozważamy dodanie przełącznika, aby użytkownik w konkretnym przypadku mógł zdecydować, który sposób oferuje lepsze brzmienie. Krótko mówiąc, liczba funkcji, które moglibyśmy uwzględnić w naszym topowym przedwzmacniaczu gramofonowym, jest ogromna. Wystarczy spojrzeć na takie urządzenia jak chociażby Studio by Paravicini, by zobaczyć dziesiątki przełączników i pokręteł, które pozwalają znaleźć optymalny zestaw ustawień dla każdej sytuacji. Z drugiej jednak strony, każdy przełącznik, przekaźnik, każda regulacja wprowadza pewien kompromis brzmieniowy. Dlatego wolimy nie mieć tego wszystkiego, aby zaoferować najlepszy, najczystszy możliwy dźwięk.

Apropos jeszcze tych wszystkich funkcji i ustawień, które teoretycznie moglibyśmy zaimplementować w naszym projekcie, jako biznesmen, tym razem nie projektant, ale biznesmen, wiem, że jesteśmy małą firmą i nie możemy mieć szerokiej oferty. Możemy wyprodukować tylko skończoną liczbę urządzeń. Nie staramy się więc maksymalizować naszego udziału w rynku, nie próbujemy zadowolić każdego możliwego klienta. Wierzę więc, że na świecie jest znacznie więcej osób, które wolą kupić proste, funkcjonalne urządzenie oferujące doskonałą jakość dźwięku. Myślę, że można by ich liczyć w tysiącach, co oznacza, że popyt jest większy niż liczba urządzeń, którą możemy dostarczyć. Takich potencjalnych klientów jest znacznie więcej niż tych, którzy kupiliby nasze urządzenie, gdyby oferowało wszystkie opcje/ustawienia/funkcje na świecie. Zaspokojenie potrzeb tej drugiej grupy byłoby dla nas nieskończenie bardziej skomplikowane, wymagałoby kolejnych pięciu lat rozwoju, a także dopracowania tego, co już wiemy.

Dodanie jakiejkolwiek funkcji, jakakolwiek zmiana schematu urządzenia może spowodować powrót do szukania przyczyn pojawienia się szumu, czy przydźwięku, a to może zająć naprawdę dużo czasu. Dodawanie kolejnych funkcji oznacza więc poświęcenie mnóstwa czasu na rozwój, zainwestowanie mnóstwa pieniędzy. Można to zrobić, ale jest to wybór, musimy zdecydować co ma być decydującym czynnikiem wyboru naszych urządzeń dla potencjalnych nabywców. Tak, dla niektórych może to być duża liczba różnych krzywych korekcji, ponieważ mają setki starych płyt z czasów zanim RIAA stała się standardem. I możliwe, że mają do wydania 100 tys. dolarów na przedwzmacniacz gramofonowy. Ale jest ich niewielu, więc to kwestia decyzji, czy naprawdę chcesz celować w nich, czy w znacznie większą grupę tych, którzy nie potrzebują mnogości funkcji, tylko tych niezbędnych i najlepszego możliwego dźwięku.

MD: Zakładam, że jeśli zdecydujesz się stworzyć Horizon Phono, to nie będzie on tani, więc i tak będzie skierowany do najbogatszych klientów.

ŁF: Tak, to prawda. Horizon będzie droższy nawet bez setek nowych funkcji. Po prostu wychodzimy z założenia, że skoro jest wiele wkładek, które są droższe od naszego topowego przedwzmacniacza gramofonowego, to jeszcze lepiej brzmiący, a więc droższy przedwzmacniacz będzie się sprzedawał. Wierzę, że ludzie, którzy słuchają zarówno plików, jak i winylu, i których stać na Horizon DAC, uznają Horizon Phonostage za interesujący.

AH: Pozwól, że opowiem ci prawdziwą historię. Niedawno odwiedził nas bardzo ważny gość i przygotowaliśmy dla niego najlepszą wersję VP4. Ponieważ mieliśmy do dyspozycji również DACa Horizon, postanowiliśmy porównać tę samą muzykę odtwarzaną z plików i z płyty winylowej. Tak więc sześciu doświadczonych audiofilów siedziało tam i słuchało. Które brzmienie podobało im się bardziej? Horizon, ale tylko dlatego, że dźwięk był bardziej szczegółowy.

ŁF: Wynik był łatwy do przewidzenia – porównywano pliki hi-res i płyty winylowe, a wszyscy znamy pasmo przenoszenia płyty i przesłuchy między kanałami jej właściwe. Więc dla tych, którzy szukali więcej szczegółów, DAC musiał być lepszym wyborem. Ale jeśli chodzi o dźwięk, jego realizm i naturalność, VP4 był zdecydowanym zwycięzcą. Krótko mówiąc, porównaliśmy nasze dwa flagowe modele i okazało się, że oferują one podobny poziom klasy brzmienia. Jeden z naszych klientów, który miał już Horizon, otrzymał VP4 Silver dwa tygodnie temu. Pozwolił mu się wygrzać przez dwa tygodnie, a wczoraj przesłał swoje wrażenia. Wcześniej słuchał przedwzmacniacza gramofonowego MC-1, modelu sprzed około dwóch lat, i w porównaniu z nim Horizon był znacznie lepszy. Teraz, gdy otrzymał VP4, stwierdził, że oba urządzenia prezentują bardzo zbliżony poziom brzmienia. Taka opinia jest dla nas ważna, ponieważ szukaliśmy odniesienia dla VP4 nawet nie wśród innych przedwzmacniaczy gramofonowych, ale wśród przetworników cyfrowo-analogowych. Ponieważ Horizon należy do najlepszych przetworników cyfrowo-analogowych na świecie, stwierdzenie, że nasz przedwzmacniacz gramofonowy reprezentuje podobny poziom jest dla nas bardzo satysfakcjonujące.

MD: Nie będę pytał skąd wziąłeś ten SUT, ale czy mógłbyś mi powiedzieć dlaczego wybrałeś ten konkretny SUT dla VP4 Silver?

ŁF: W przypadku SUTów skupiliśmy się na producentach, którzy już je wytwarzają. Zrozumieliśmy, że jest to produkt, który wymaga odpowiedniej wiedzy i doświadczenia, dlatego nie możemy oczekiwać, że jakiś lokalny warsztat je dla nas zrobi. Ponadto, najbardziej znani japońscy producenci, tacy jak Tango i Tamura, zaczęli zmniejszać swoje portfolio. Szczególnie w czasach COVID-19 zmniejszyli swoją ofertę, ponieważ zdali sobie sprawę, że nie są w stanie utrzymać produkcji dziesiątek, a nawet setek modeli. Naturalnie skupili się więc na tych modelach, które sprzedawały się najlepiej, więc poleganie na ich ofercie nie było dla nas bezpieczną opcją. Kupiliśmy wszystkie modele SUT od kilku wiarygodnych producentów i wszystkie odsłuchaliśmy. Najpierw wybraliśmy markę, która brzmiała najlepiej, a następnie przesłuchaliśmy wszystkie oferowane przez nią modele transformatorów. Ostatecznie okazało się, że srebro było lepszym wyborem. Nie dlatego, że jest metalem szlachetnym, że jest „fajniejsze”. Po prostu oferuje inny poziom doznań muzycznych. Gdy już poznaliśmy brzmienie srebrnego SUTa, nie mieliśmy wyboru, nie mogliśmy wrócić do miedzianego. To prawdopodobnie klucz do wyższości wersji Silver. Biorąc pod uwagę, jak niskie są sygnały z wkładek MC, uważamy, że “srebrność” SUT i innych połączeń oraz punktów lutowniczych jest krytyczna dla tak niewiarygodnie niskich sygnałów.

MD: Skąd wziął się pomysł stworzenia wersji Silver? Czy zaczęło się od srebrnego SUTa, czy też chciałeś mieć srebrną wersję i znalazłeś środki, aby ją stworzyć?

ŁF: Tak naprawdę to producent SUTów powiedział nam, że ma srebrnego SUTa, który jest 10 razy droższy od tych, których słuchaliśmy wcześniej. Od samego początku było jasne, że jeśli go użyjemy, to nie będziemy mogli po prostu zastąpić nim dotychczas stosowane za darmo, że tak powiem, że będziemy musieli zaprojektować inną, droższą wersję (VP4 – red.). A gdy już przetestowaliśmy srebrną wersję SUT, okazała się ona na tyle lepsza od tej tańszej, że rozważałem nawet całkowitą rezygnację z wersji miedzianej i pozostawienie tylko srebrnej, nawet wiedząc, że będzie ona znacznie droższa. W ten sposób mogłem być pewien, że nasz klient otrzyma najlepszy dźwięk, jaki możemy zaoferować. Zawsze skupialiśmy się na jakości dźwięku, oferowaniu najlepszej z możliwych, nawet jeśli oznaczało to oferowanie droższych produktów.

MD: Wyjaśnijmy sobie jedną rzecz – testowałem wersję single-ended i kiedy sprawdziłem cennik, okazało się, że jest to jedyna wersja, którą oferujecie. Pytanie więc, czy w ogóle planujecie zaoferować wersję zbalansowaną?

ŁF: Zaprojektowaliśmy urządzenie, płytkę drukowaną w taki sposób, że można ją wykorzystać zarówno do wersji single-ended, jak i zbalansowanej, więc ta druga może powstać. Nie jestem jednak pewien, czy będziemy to w ogóle promować i czy w ogóle jest na to zapotrzebowanie, ponieważ większość przedwzmacniaczy gramofonowych to konstrukcje single-ended, a zatem klienci są przygotowani na dodanie przedwzmacniacza gramofonowego single-ended do swoich zestawów. Jeśli chodzi o przetworniki cyfrowo-analogowe, ludzie często używają ich do bezpośredniego sterowania wzmacniaczami mocy, a te ostatnie są często konstrukcjami zbalansowanymi, stąd też potrzeba zastosowania zbalansowanego przetwornika cyfrowo-analogowego. Inaczej jest w przypadku przedwzmacniaczy gramofonowych. Poza tym, w przypadku DACów zbalansowane wyjścia oferują korzyści soniczne, ale w przypadku przedwzmacniaczy gramofonowych jest zupełnie odwrotnie. Niemniej jednak, mamy taką opcję na pokładzie, że tak powiem, i czekamy na reakcję rynku, na zamówienia i zapytania, które powiedzą nam, czy jest jakieś znaczące zainteresowanie wersją zbalansowaną. Jeśli chodzi o wersję, na razie trzymamy je obie, standardową (VP4, z miedzianym step upem – red,) i srebrną. Wierzę, że ludzie zagłosują swoimi portfelami i wybiorą lepszą jakość dźwięku.

MD: Czy w przyszłości zaoferujecie posiadaczom zwykłego VP4 opcję upgradu?

ŁF: Upgrade’u do wersji Silver nie da się zrobić, jest to fizycznie niemożliwe. Jeśli więc ktoś będzie chciał wymienić VP4 na Silver, to przyjmiemy zwrot tego pierwszego i dostarczymy ten drugi. Oczywiście właściciel VP4 będzie musiał dopłacić różnicę w cenie między wersjami.

MD: Upgrade nie jest możliwy ponieważ oprócz innego SUTa również wewnętrzne okablowanie jest srebrne?

ŁF: Różnic jest jeszcze więcej. Niektóre komponenty, których używamy w wersji Silver, różnią się od tych, które można znaleźć w “zwykłych” VP4. Na przykład kondensatory, które wybraliśmy po długich sesjach odsłuchowych. Nie chodzi o to, że wszystkie droższe komponenty są stosowane w wersji Silver, ale raczej o to, że miedziany SUT brzmi tak różnie od srebrnego, że aby dopasować charakter brzmienia, potrzebujemy innych komponentów wokół niego. Niektóre z nich działają lepiej z miedzianymi SUTami, inne ze srebrnymi, a wybór nie opiera się wyłącznie na cenach.

AH: Wersja Silver to nie tylko inny SUT, ale także wersja “luksusowa”. To, co otrzymujesz w jednym pudełku, to zestaw funkcji i rozwiązań, nie wszystkie muszą być nawet wymienione, ale wiemy dokładnie, co zrobiliśmy i co dodaliśmy, i wiemy, że uzasadnia to wyższą cenę.

MD: Czy dobrze pamiętam, że używasz również srebrnych złączy WBT?

ŁF: Tak, używamy gniazd WBT zamiast standardowych metalowych, ale nie są to wersje srebrne. Używamy złączy WBT do wszystkich wejść, ponieważ zdajemy sobie sprawę, jak niski jest sygnał z wkładki i jak trudno byłoby mu się przedostać przez jakiś kiepski przewodnik w kiepskim gnieździe. Wrócę jeszcze na chwilę do srebrnych transformatorów. Zapomnijmy na chwilę o tym, że posiadają one bardzo trudne do wykonania, a co za tym idzie bardzo drogie rdzenie amorficzne, a skupmy się na tym, że użyto w nich srebrny drut. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że w audio, gdzie srebrne druty wykorzystywane są np. w cewkach stosowanych w zwrotnicach głośnikowych, w wyprowadzeniach kondensatorów, w wysokiej klasy przekaźnikach – a i my w przekaźnikach stosujemy srebrne styki – w transformatorach wyjściowych we wzmacniaczach, a w tym konkretnym przypadku w transformatorach sygnałowych, sam srebrny drut jest problemem, czy też wyzwaniem. Chodzi o to, że światowy przemysł produkuje ogromne ilości drutu miedzianego, tak zwanego drutu nawojowego. Jest to coś więcej niż zwykły drut miedziany, ponieważ jest pokryty emalią izolacyjną. Pozwala to na nawijanie go na rdzenie bez dodatkowej izolacji, jako że kolejne uzwojenia stykające się ze sobą nie przewodzą prądu między sobą, ponieważ nie pozwala na to wspomniana warstwa izolacyjna. W rzeczywistości jest to rodzaj nieprzewodzącej emalii ceramicznej, która jest nakładana na drut. Proces ten jest bardzo trudny i wykonują go tylko duże fabryki, nie da się tego zrobić w garażu.

Ten sam proces jest potrzebny w przypadku drutu srebrnego, ale nie jest to produkt wykorzystywany przez przemysł jako taki. Nie jest tak naprawdę potrzebny poza high-endowym audio, więc popyt na niego na całym świecie jest minimalny. Nie da się przekonać producenta, który produkuje miedziany drut nawojowy do przejścia na srebro, ponieważ proces zmiany przeznaczenia linii produkcyjnej na srebrny drut jest skomplikowany, a żeby było to opłacalne, klient musiałby zamówić kilka kilometrów srebrnego drutu. A pamiętajmy, że dla każdego produktu z wyższej półki potrzebnych jest kilka różnych przekrojów drutu. Krótko mówiąc, musielibyśmy zamówić kilometry srebrnego drutu o każdym potrzebnym przekroju. To więcej niż potrzeba dla całego przemysłu srebrnych cewek na następne 1000 lat. A to wciąż tylko jeden projekt, do którego jedna firma musiałaby zamówić takie ilości. Najprawdopodobniej srebro byłoby zanieczyszczone miedzią, ponieważ cała linia produkcyjna byłaby pełna miedzianych odpadów i oparów.

Opowiadam tę całą długą historię by uświadomić wszystkim, że uzyskanie wysokiej jakości srebrnego drutu nawojowego jest niezwykle trudne. Myślę, że tylko dwóm lub trzem firmom udało się to osiągnąć. Dlatego też nie ma dziesiątek małych, butikowych producentów oferujących srebrne transformatory. Po prostu nie da się tego zrobić. Jest to jedna z tajemnic branży, jedna z barier wejścia. Ten, kto jest w stanie się przez nią przebić i zdobyć takie przewody, ma sporo szczęścia. Jeśli jednak nie masz dostępu do takich srebrnych przewodów, nie będziesz w stanie ich zdobyć, bez względu na to, ile możesz na to wydać. Nawet jeśli jest to 100 tysięcy euro lub nawet milion, to wciąż za mało. Dlatego mamy to szczęście, że znamy producenta srebrnych SUT i amorficznych rdzeni i cieszymy się, że mamy je do dyspozycji.

MD: Panowie, dziękuję za poświęcony czas na tę rozmowę i gratuluję VP4 Silver! To wyjątkowy phonostage.

Producent: LampizatOr Poland