Fidata HFLC

by Dawid Grzyb / September 23, 2018

Duży karton Fidaty, który do mnie dotarł jakiś czas temu skrywał nie jeden, ale trzy produkty. Po przygodzie z serwerem/streamerem Fidata HFAS1-XS20U na liście pozostały dwa kable cyfrowe. Sieciowy Fidata HFLC jest pierwszy w kolejce. Smacznego.

Wstęp

Spośród trójki produktów Fidaty, model HFAS1-XS20U interesował mnie najbardziej, a o powodzie dość jasno wypowiedziałem się w tym miejscu. Ale kable pozostały, trzeba było się nimi zająć. Natomiast całkiem szybko dotarło do mnie, że też należy się im uwaga, a po połączeniu wszystkich kropek nie powinienem być zaskoczony. Japończycy w branży audio uchodzą za perfekcjonistów, zwłaszcza ci trudniący się wytwarzaniem urządzeń drogich. O swoich wyrobach najczęściej mówią niewiele, słuchają bardzo dużo muzyki, no i znani są z wręcz fanatycznego przywiązania do drobnostek teoretycznie spełniających rolę dosłownie żadną lub co najwyżej estetyczną. Pisząc wprost, Japończycy powiązani z elektroniką grającą nic nie robią na pół gwizdka, sprawiają wrażenie traktujących nawet najmniej istotne elementy poważnie co powoduje, że zaskoczenie często jest niemałe. Ba, sprzęty wyprodukowane gdzieś na terenie wiadomej wyspy często też wyglądają niepozornie, co często dodatkowo potęguje efekt, a skromnie prezentujące się serwery/streamery Fidaty to świetny przykład.Na aktualną ofertę Fidaty składają się dwa duże produkty – HFAS1-S10U i HFAS1-XS20U – plus dwa kable; HFLC (sieciowy) i HFU2 (USB). Oczywiście te pudełka i przewody są ze sobą logicznie połączone, mają pracować razem i na pierwszy rzut oka nie ma w tym nic zaskakującego. Ale zanim przejdę dalej, pozwolę sobie przytoczyć japońską firmę Combak Corporation i należące do niej marki; Reimyo, Harmonix, Hijiri, Bravo, Encore i Enacom. Ich produkty to nie tylko sprzęty duże i oczywiste, ale też cała gama kabli oraz akcesoriów tuningujących dźwięk. Natomiast osoba stojąca za tym wszystkim – Kazuo Kiuchi – jest zdania, że system audio to metaforyczny organizm, w którym każdy nawet najdrobniejszy narząd jest ważny. Gdybym takie zdanie gdzieś przeczytał nie znając tego człowieka, to bym się pewnie jedynie uśmiechnął pod nosem. W końcu branża audio w sporej części marketingiem i niejasnościami stoi. Ale po kilku rozmowach z Kiuchi-sanem, zamiast dystansu i sceptycyzmu przyjmuję, że on tak właśnie widzi swoją pracę, tj. jako szereg wzajemnie na siebie oddziałujących elementów większej całości. Kable pełnią tam ważną rolę, zresztą podobnie jak wszystko inne, natomiast osoby zaznajomione z elektroniką Reimyo najczęściej są zgodne co do tego, że firmowe akcesoria działają z nimi synergicznie, jak żadne inne.Im dłużej zajmuję się pisaniem o audio, tym więcej zależności sam widzę. Łatwo jest być sceptykiem podpierającym się teorią i basta, natomiast w praktyce dużo trudniej przychodzi usadzenie czterech liter na gorącym miejscu i posłuchanie. To paradoks, bo powinno być przecież odwrotnie. Tak czy inaczej, po bliskim kontakcie z całym portfolio Fidaty doszedłem do wniosku, że jej kable nie stanowią osobnych bytów, ale przedłużają trzon oferty. Brzmi znajomo? Co prawda nie zapytałem o to, ale nie zdziwiłbym się gdyby mój kontakt – Sugimori-san – przedstawił mi filozofię podobną do tej propagowanej przez założyciela Combak Corporation. Można rzec, że przed przystąpieniem do pisania niniejszego artykułu ta wspólna i bezkompromisowa mentalność to był mój punkt zaczepienia, ale nie to jest najlepsze. PR-owiec Fidaty powiedział mi, że kabel HFLC najlepiej działa pomiędzy jednym z firmowych urządzeń sieciowych, a osobnym streamerem, którego pod ręką nie miałem. Pozostało mi wykorzystanie wspomnianego przewodu pomiędzy modelem HFAS1-XS20U, a routerem. Natomiast to, co zadziało się później…

Budowa

Kabel Fidata HFLC został zapakowany w eleganckie pudełko, wewnątrz którego znalazł się elegancki materiał. To tylko opakowanie, które i tak ląduje w kąt, ale to miłe, że Japończycy przyłożyli się i tutaj. Cieszy oko także estetyczna karta gwarancyjna oraz osobna z wynikami testów syntetycznych. O ile widok papieru z warunkami gwarancji mnie nie dziwi, ten drugi to nie jest rzecz standardowa. Tak czy inaczej, jest dobrze, nie mam się do czego przyczepić.Fidata HFLC to kabel przeznaczony do pracy w sieci LAN, spełniający wymogi zdefiniowanej w 2009 roku klasyfikacji Cat 6A. Produkt jest oparty na świetnych wtykach RJ45 produkowanych przez firmę Telegärtner. Te złocone na potrzeby Fidaty końcówki to model znany jako MFP8. Kabel ma średnicę siedmiu milimetrów, natomiast wewnątrz biegnie w sumie osiem przewodników (26 AWG) wykonanych ze srebrzonej miedzi OFC.        Produkt jest kierunkowy, na zewnętrznej izolacji widać oznaczenie z nazwą ‘fidata’, także nie wykluczam, że Japończycy sami wytwarzają swój przewodnik. Fidata HFLC jest elastyczny i łatwy w użyciu, a zastosowane wtyki sprawdzają się wybornie. Nie mam powodów żeby się czepiać. Owszem, zamiast najprawdopodobniej gumowej izolacji życzyłbym sobie elegancki oplot, ale to moja subiektywna zachcianka.

Dźwięk

W celu przetestowania kabla sieciowego Fidata HFLC, posłużyłem się leciwym routerem Linksys WRT160N, który był zasilany firmowym ustrojstwem, a japoński przewód połączył go z serwerem/streamerem Fidata HFAS1-XS20U. Ta maszyna z kolei podała sygnał do LampizatOra Pacific (KR Audio 5U4G Ltd. Ed. z 2016 roku + KR Audio T-100), a ten dalej naprzemiennie do dwóch integr – Trilogy 925 i Kinki Audio EX-M1 – oraz na końcu do podłogówek Boenicke W8. Aha, przeciwnikiem japońskiego kabla był najzwyklejszy w świecie przewód sieciowy o tej samej długości, wart może złocisza.Przyznaję bez bicia, że o kablach Fidaty najzwyczajniej w świecie zapomniałem. Po dobraniu się do dużego pudła, cała jego zawartość, tj. serwer/streamer HFAS1-XS20U i dołączone do zestawu cyfrowe przewody HFLC i HFU2, z miejsca wylądowały w moim systemie. Nie przeczę, moją największą uwagę wzbudził największy produkt, a do pozostałych akcesoriów nawet się nie dotykałem przez kilka tygodni. Ot, kable, po prostu grały. Jak są jakieś cacy w systemie, elegancko, ale jak ich nie ma to nie rozpaczam. Zwłaszcza, gdy pod ręką są rzeczy większe. Natomiast po uporaniu się z HFAS1-XS20U przyszedł czas na HFLC.Moje oczekiwania względem tego przewodu były żadne, bez optymizmu czy szczególnych uprzedzeń. OK, będąc zupełnie szczerym to do tego tematu podszedłem sceptycznie, nie bez powodu. Przede wszystkim połączenie japońskiej maszyny z routerem nie uczestniczy w bezpośredni sposób w odtwarzaniu muzyki. Ta część systemu służy tylko i wyłącznie do obsługiwania go bezprzewodowo, jest elementem interfejsu. Skoro zatem bohater niniejszej publikacji nie był częścią toru audio, wręcz nie miał z nim styczności, zasadne czy wręcz logiczne było wyjście z założenia, że jego wpływ na dźwięk będzie żaden. Tak mi podpowiadał zdrowy rozsądek, ale – jak się szybko okazało – teoria swoje, a praktyka swoje. Mało tego, to było moje pierwsze spotkanie z audiofilską ‘erjotką’, wcześniej takich produktów nie testowałem.Poznawanie jakichkolwiek kabli to proces, który u mnie zawsze wygląda tak samo. Na dzień dobry staram się jak tylko mogę nie analizować dźwięku, po prostu zamykam oczy i najnormalniej w świecie słucham muzyki. Pomijam niuanse, nie doszukuję się subtelności, nie skupiam na konkretnym instrumencie czy kawałku pasma, tylko wchłaniam całość jak leci. Podparłszy się jednym konkretnym i dobrze nagranym utworem, słucham go ze trzy razy, później chwila przerwy, zmiana produktu, no i powtórka z rozrywki. Prędzej czy później różnice przeistaczają się z subtelnych do lepiej słyszalnych, punkt zaczepienia się wyłania, a kolejne kawałki z listy odtwarzania odsłuchane w podobny sposób mnie w tym albo utwierdzają, albo dodatkowo pokazują rzeczy nowe. Problem pojawia się w sytuacji, gdy nic się nie dzieje, wszystko zlewa się w całość i kablarska gimnastyka nie prowadzi do żadnych konkretów. Poruszam ten temat, bo porównywanie ze sobą kabli to rzecz z gatunku tych nieprzewidywalnych i niełatwych. Konkludując, im szybciej jestem w stanie ‘zauważyć’ co konkretny drut tego typu w moim systemie robi, tym lepiej dla niego. Co na to Fidata HFLC?Różnice nie kazały na siebie długo czekać, wręcz wcale. Już po pierwszej przesiadce na zwykły produkt z miejsca zrobiło się inaczej i jednoznacznie gorzej, ale w konkretnym kierunku. Podrapałem się po głowie, nastąpiło jeszcze kilka zmian, później odsłuch innego utworu według tego samego klucza, a efekt był ten sam. Po około dwóch godzinach kablarskich roszad miałem jasny ogląd sytuacji, wątpliwości poszły w las. Dla jasności, te zmiany nie były uderzające, raczej należały do tych z gatunku ‘trochę tu i tam trochę też’, ale sumarycznie zaowocowały graniem po prostu lepszym. Natomiast sednem jest to, że japoński kabel sieciowy niebędący częścią ścieżki audio wprowadził zmiany słyszalne, pokazał mi je szybko, a wszystko to zadziało się bez napinania się z mojej strony. Można rzec, że samo się zrobiło.Moje pomieszczenie odsłuchowe jest, że tak to ujmę, paskudne. Niski strop i akustyczne ograniczenia wynikające z współdzielenia go nie pomagają. Wyjąwszy pod tym względem bezpieczne główne siedzisko odsłuchowe, w przypadku paczek wentylowanych ma się basu albo za dużo, albo wręcz przeciwnie, natomiast Fidata HFLC słyszalne ograniczył dudnienie i to mi się autentycznie spodobało. Z tym kablem basu było ,optycznie’ nieco mniej w wyższym podzakresie, stąd taki efekt. Ale nadrabiał kontrolą, a w wyniku ograniczonego wzbudzania się obrazek na wprost mnie był wyraźniejszy. Nie było mowy o zastanawianiu się, czy taka alteracja faktycznie miała miejsce. Po prostu z jednym przewodem bas był przeładowany, a z drugim nie i uznałem tą konkretną zmianę za największą.Idąc dalej, Fidata HFLC uporządkował przekaz w sposób podobny do przewodów USB i reclockerów w akcji. Z japońską smyczą dźwięk był gładszy i przyjemniejszy, poszczególne instrumenty lepiej wyodrębnione, a balans tonalny nieco przesunięty w dół. Można rzec, że zwykły sieciowiec był bardziej krzykliwy, natomiast HFLC nieco ugrzeczniony. Ale ten drugi także ładnie wyciągał wysokotonowe wybrzmienia, wydłużał je, przydawał talerzom perkusyjnym masy i nie świszczał. Wyjąwszy uporządkowany bas, gładkość w całym słyszalnym paśmie była dla mnie drugą z najbardziej słyszalnych różnic. Odpływając nieco, Fidata HFLC brzmiał w sposób bardziej kulturalny, wyszukany i robił to – jak pisałem – jednoznacznie lepiej niż tani niczym przysłowiowy barszcz konkurent. Rockowe, gorzej zrealizowane nagrania przedstawiał w korzystniejszym świetle, ale tak naprawdę nie wystawiał za to rachunku, nie brał nic w zamian. Materiał muzyczny z dużymi kontrastami dynamicznymi i ogólnie impetem przedstawiał w dokładnie taki sposób, nie ograniczał żywiołu, nawet pomimo delikatnej liposukcji na dole słyszalnego pasma. No i na koniec, przedstawił tę całą ścianę dźwięku w wyraźniejszy, o klasę lepiej uporządkowany sposób, to następstwo czystszego tła. Dla jasności, te różnice nie były szczególnie intensywne. Ale zebrane w całość spowodowały, że ze standardowym przewodem sieciowym po testach mogłem zrobić tylko jedno, tj. wywalić go do kosza.

Podsumowanie

Niniejsza przygoda zaowocowała rezultatem, którego ani odrobinę się nie spodziewałem na początku. Zdroworozsądkowe, sceptyczne i ostrożne nastawienie nie pozwalało. Natomiast już po przetestowaniu kabla Fidata HFLC nasunęło się kilka wniosków, obok których nie mogę przejść obojętnie i nie zamierzam. Ten produkt działa, co dla wielu osób pewnie będzie niemałą niespodzianką, dla mnie już nie jest. Mało tego, dobrze słychać co on robi z dźwiękiem, zmiany przezeń wprowadzone pojedynczo były subtelne, ale sumarycznie dobrze słyszalne. Muzyka z japońskim kablem całościowo wchodziła lepiej; była lekkostrawna, uporządkowana i wyraźniejsza w efekcie, ale też gładsza i bez cienia krzykliwości.

Ulokowanie kabla Fidata HFLC pomiędzy routerem, a streamerem/serwerem Fidata HFAS1-XS20U nie było najszczęśliwsze, a i tak przyniosło słyszalną poprawę. Zachodzę teraz w głowę co by się stało, gdybym to pudełko wykorzystał jedynie w roli magazynu plików, a do pracy zaprzągł osobny streamer z japońskim kablem pomiędzy nimi. Podobno Fidata HFLC wykorzystany w ten sposób sprawuje się najlepiej. Skoro w moim systemie i na pół gwizdka zagrał tak dobrze, to by mogło być ciekawe.

Bohater niniejszej publikacji nie jest produktem tanim, choć w kontekście wartości platform podobnych do mojej nie jest szaleństwem. Bardzo porządnie wykonany i robiący robotę, powinien być wzięty pod uwagę przez osoby, które adresują wszystko w swoich systemach, każdą nawet najdrobniejszą rzecz, wliczając w to kable sieciowe. Czy Fidata HFLC wart jest zachodu? U mnie tak, w Twoim systemie nie mam bladego pojęcia. Ale wiem, że wart jest odsłuchu, co do tego wątpliwości nie mam, a żeby się o tym przekonać wystarczyło schować sceptycyzm do kieszeni na kilka minut, usiąść i spokojnie posłuchać muzyki. Tylko tyle. Do następnego.

Platforma testowa:

  • Wzmacniacz: Trilogy 925, Kinki Audio EX-M1
  • Źródło: LampizatOr Pacific (KR Audio T-100 + KR Audio 5U4G Ltd. Ed.)
  • Kolumny: Boenicke Audio W8
  • Transport: Fidata HFAS1-XS20U
  • Komponenty USB: Fidata HFU2
  • Komponenty sieciowe: najzwyklejszy kabel ‘erjotka’
  • Kable głośnikowe: Forza AudioWorks Noir Concept, Audiomica Laboratory Celes Excellence, Luna Gris
  • Interkonekty: Forza AudioWorks Noir, Audiomica Laboratory Erys Excellence
  • Zasilanie: Gigawatt PF-2 + Gigawatt LC-2 MK2 + Forza AudioWorks Noir Concept/Audiomica Laboratory Ness Excellence
  • Stolik: Franc Audio Accesories Wood Block Rack
  • Muzyka: NativeDSD

Ceny produktu w Polsce:

  • Fidata HFLC 1,5/3 metry: 3 790/4 890 zł

 

Dostawca: Audio Atelier