Firma Rockna Audio, której twórca ma za sobą współpracę z tak znanymi markami, jak choćby: MSB, PS Audio, czy Goldmund – oferuje dziś tylko dwa produkty – „dream-team” dla fanów muzyki odtwarzanej z plików (acz nie tylko). Zapraszam do przeczytania recenzji high-endowego źródła składającego się z DACa Wavedream w wersji Signature i transportu Wavedream NET.
Wstęp
Nazwisko Nicolae Jitariu powinno być czytelnikom HiFiKnights znane choćby z recenzji zestawu AudioByte. Sympatyczny Rumun jest bowiem szefem zarówno firmy AudioByte jak i Rockna Audio. Ta pierwsza to marka oferująca produkty bardziej „dla ludzi”, czyli (w kategoriach audiofilskich) rozsądnie wycenione. Ta druga powstała dla wyróżnienia najlepszych produktów, jakie Nicolae do tej pory stworzył. A że tworzyć potrafi wiedzą już wszyscy, którzy mieli do czynienia z jakimkolwiek jego dziełem. Rockna Audio to już propozycje z najwyższej półki, a więc i adekwatnie wycenione.
Rockna Audio istnieje co prawda już od 1999 roku (za rok firmie stuknie więc okrągła 20tka), ale mój pierwszy kontakt z jej twórcą i jego dziełem (konwerterem USB Audiobyte Hydra-X) nastąpił dopiero w 2013 roku (recenzję znajdziecie Państwo TU). Wówczas, choć to przecież nieodległe czasy, ostatnia rewolucja, jaka nastąpiła w świecie audio, czyli odejście od fizycznych nośników muzyki na rzecz plików, czy to odtwarzanych z lokalnych nośników, czy z sieci (lokalnej bądź Internetu) tak naprawdę dopiero się rozkręcała. Można więc powiedzieć, że Nucu (to zdrobnienie od Nicolae) należał do awangardy owej bezkrwawej rewolucji.
Jego konwerter zrobił na mnie wówczas duże wrażenie i gdyby nie fakt, że posiadałem już (prawie 3-krotnie droższe i jednak jeszcze nieco lepsze) urządzenie Berkeley Audio Design o nazwie Bada Alpha, to pewnie Hydra zostałaby ze mną na stałe. Nieco później Dawid testował kolejne wcielenie tego konwertera, które obsługiwało już nie tylko pliki w formacie PCM, ale i DSD. Doceniając jego klasę, używał go przez dłuższy czas w swoim systemie referencyjnym. Moim kolejnym doświadczeniem z produktami AudioByte były odsłuchy przeprowadzone przy okazji wspomnianej recenzji przetwornika Black Dragon w zestawie z najnowszą wersją konwertera, Hydrą Z oraz dodatkowym bateryjnym (a właściwie kondensatorowym) zasilaczem. Odsłuchy tego zestawu jedynie zaostrzyły mój apetyt na kontakt z najlepszymi urządzeniami, jakie na dziś stworzył nasz konstruktor, sprzedawanymi pod marką Rockna Audio.
Dzięki polskiemu dystrybutorowi, firmie Premium Sound, zestaw składający się z przetwornika Wavedream DAC Signature w wersji zbalansowanej oraz transportu sieciowego/lokalnego/odtwarzacza CD Wavedream NET trafił w końcu do mnie. Ten pierwszy to nowa wersja urządzenia, które na rynek trafiło już kilka lat temu. Wówczas jednakże korzystało z OEMowych modułów marki MSB, dziś natomiast oparty jest już o autorskie rozwiązania Rockny. Nie zmieniła się natomiast podstawowa (dla wielu potencjalnych nabywców) cecha konstrukcyjna – mianowicie to przetwornik należący do gatunku, w którym takie czy inne chipy DAC zastąpione zostały dyskretnymi drabinkami R2R. Wśród marek, które stosują to rozwiązanie najbardziej znane są wspominane MSB, totalDAC (zobacz TU i TU), czy LessLoss (zobacz ). Rockna Audio dołącza to tego szacownego grona oferując własne, autorskie rozwiązanie.
Budowa i funkcje
Przyjrzyjmy się bliżej, co testowany zestaw ma do zaoferowania. Zacznijmy od Wavedream NET. Urządzenie wyposażone jest w pełnowymiarową, circa dwa razy wyższą niż DAC, solidną i świetnie wykonaną obudowę z anodyzowanego aluminium. NET jak wskazuje nazwa jest odtwarzaczem sieciowym, acz nie tylko. Dzięki wbudowanemu transportowi może odtwarzać również płyty CD, a także DVD z plikami Wav. Odbyłem z Nucu dłuższą rozmowę, w której podkreślił bardzo mocno, że NET nie jest po prostu komputerem w audiofilskiej obudowie wspartym liniowym zasilaczem. Takowych jest na rynku sporo, ale NET to, według jego twórcy, coś więcej. Konstrukcja ta została pomyślana pod kątem znalezienia optymalnego balansu między wszystkimi elementami, który miał przełożyć się na uzyskanie najwyższej jakości cyfrowego sygnału muzycznego na wyjściu.
Istotnym etapem było znalezienie optymalnego procesora. Często spotykaną opinią jest stwierdzenie, że ten powinien być jak najmocniejszy – najczęściej mówi się o wielordzeniowym intelowskim i7. Tyle że do odtwarzania muzyki tak naprawdę wcale nie jest potrzebny potężny procesor, o tak dużej mocy obliczeniowej. Trzeba wziąć pod uwagę, że przecież taki CPU wymaga wysokiej mocy, produkuje dużo ciepła, a na dodatek sieje większymi zakłóceniami niż modele o niższych zegarach. Konstrukcja NETa zaczęła się więc od znalezienia takiej jednostki, której moc obliczeniowa była wystarczająca do wszystkich operacji związanych z odtwarzaniem plików, a zapotrzebowanie na prąd, a co za tym idzie emisja ciepła, umiarkowane.
Wybór takiego CPU sprawił, że Rockna mogła zastosować minimalistyczną, serwerową płytę główną, a następnie obudować ją układami audio. W środku nadal pracuje 4-rdzeniowy procesor, ale za sprawą doboru optymalnego do potrzeb audio modelu można było zastosować mniejszy, za to wysokiej klasy zasilacz liniowy i zmieścić go w tej samej obudowie. Jak podkreślał Nucu, serwer jako taki jest wewnątrz obudowy NETa całkowicie galwanicznie odseparowany od układów audio oraz wbudowanego transportu płyt. Sygnał z serwera, ale także z płyt odczytywanych przez wbudowany napęd (nie tylko CD, ale i DVD z plikami WAV o rozdzielczości do 32 bitów i 384 kHz) trafia do potężnego układu FPGA, który składa się z wielu jednostek DSP zajmujących się przetwarzaniem danych audio w czasie rzeczywistym. W ten sposób zmniejszona została rola CPU (pracującego w części serwerowej), a więc i wszystkie wynikające z jego intensywnej pracy negatywne skutki. Z FPGA dane trafiają do wysokiej klasy zegara taktującego, dalej do buforu RAM i w końcu do wyjść cyfrowych (których jest kilka i wszystkie z nich są jednocześnie aktywne).
Z powodu pełnej izolacji serwera od układów audio, a więc i od wbudowanego napędu, nie jest możliwe ripowanie, czyli zgrywanie płyt CD z wykorzystaniem tegoż napędu. Stosowne oprogramowanie znajduje się na dysku mSATA (gdzie zainstalowano również system operacyjny serwera), ale by z niego skorzystać trzeba podłączyć zewnętrzny napęd CD/DVD do jednego z portów USB. Przećwiczyłem tę opcję używając zewnętrznej nagrywarki Samsunga, którą kiedyś kupiłem do laptopa bez wbudowanego napędu. W interfejsie sieciowym NETa użytkownik ma możliwość wyboru, na którym dysku będą zapisywane zgrywane z płyt dane oraz w jakim formacie. Do wyboru są: FLAC, WAV, ale i MP3. Dodatkowo użytkownik może wybrać prędkość zgrywania (1, 2, 4, 8 i 10 x) – ta pierwsza skutkuje najwyższą precyzją zgrywania, ta ostatnia maksymalnie skraca jego czas. Z wspomnianym Samsungiem proces zgrywania przebiegł bezproblemowo, acz urządzenie płyty jako takiej (tzn. jej zawartości) nie rozpoznało, więc sam musiałem pliki otagować.
Fronty NETa i DACa są podobne, acz ten pierwszy, jak już wspominałem, jest sporo wyższy. Pośrodku mamy niewielki, ale czytelny wyświetlacz OLEDowy, który pokazuje różne dane w zależności od aktualnie wybranego źródła sygnału. Jeśli odtwarzamy pliki z sieci, pokazuje aktywne wejście (LAN) i format oraz częstotliwość próbkowania odtwarzanych plików. Gdy wybieramy odtwarzanie płyty to przed uruchomieniem odtwarzania zobaczymy ilość utworów na płycie i jej całkowity czas. Po wciśnięciu „Play” natomiast numer odtwarzanego utworu, jego bieżący czas, ale także długość słowa i częstotliwość próbkowania. Pod wyświetlaczem znajduje się szuflada napędu, po bokach cztery przyciski do obsługi urządzenia, a po lewej stronie włącznik. Obsługa jest możliwa również za pomocą dołączonego, solidnego, metalowego pilota.
Z tyłu znajdziemy gniazdo LAN, za pomocą którego możemy NETa podłączyć do domowej sieci oraz dwa porty USB, które umożliwiają podpięcie zewnętrznych dysków, albo zewnętrznego napędu CD/DVD, jeśli chcemy ripować płyty. W bogatej kolekcji cyfrowych wyjść mamy dwa porty HDMI (to wyjścia w standardzie I2S), które producent nazywa HD-linkami, ale także tradycyjne BNC, koaksjalny SPDIF, AES/EBU i wspominane USB. Preferowane są oczywiście te dwa pierwsze, o ile użytkownik posiada DAC ze stosownym wejściem (naturalnie, Wavedream DAC jest w takowe wyposażony).
NET może, choć nie musi, być wyposażony w dysk SSD o pojemności 1 lub 2 TB (na specjalne zamówienie nawet 4 TB). Jeśli użytkownik zdecyduje się na taką opcję będzie mógł odtwarzać pliki bezpośrednio z wbudowanego dysku i na nim zapisywać zgrywane płyty CD. Równie dobrze może wykorzystać zewnętrzny dysk USB, bądź dysk/serwer sieciowy. Na drugim, wspomnianym już, mniejszym dysku mSata umieszczono system operacyjny urządzenia (oparty na Linuxie) plus dodatkowe aplikacje.
Obsługa samego NETa odbywa się poprzez interfejs sieciowy – w przeglądarce internetowej wprowadzamy adres IP urządzenia, bądź „wdnetXXXXXXX.local”, gdzie XXXXXXX to jego numer seryjny (można go znaleźć na tylnej ściance). Interfejs składa się (przynajmniej na tę chwilę, bo oprogramowanie jest aktualizowane co pewien czas) z czterech zakładek. Pierwsza umożliwia włączenie zainstalowanego na urządzeniu serwera Roon. Trzeba zaznaczyć, że standardowo użytkownik musi wykupić/posiadać własną licencję na ten program, aczkolwiek… Polski dystrybutor w cenie urządzenia (niezależnie od wersji) oferuje roczną licencję, która pozwoli użytkownikowi dogłębnie poznać ten program i dopiero potem podjąć decyzję, czy warto wykupić dożywotnią. Gdy natomiast zakupi się NETa wraz z Wavedream DACiem można otrzymać w pakiecie licencję dożywotnią. Z własnego doświadczenie mogę napisać, że co prawda na początku podchodziłem sceptycznie do programu za 499$ (bo tyle kosztuje licencja dożywotnia), ale po kilku tygodniach użytkowania nie wyobrażałem już sobie powrotu do używanego wcześniej Jrivera. Działo się to blisko 2 lata temu i nadal nie widzę żadnego powodu, by zmieniać Roona na cokolwiek innego. Oczywiście to decyzja indywidualna, a darmowa roczna licencja jest doskonałą okazją by wyrobić sobie własne zdanie. Kolejne funkcje, które można wybrać to: serwer MPD, AirPlay, renderer UPnP, serwer DLNA oraz HQPlayer NAA. Ten ostatni działa na zasadzie tzw. end-pointu, czyli odtwarzacza, do którego można wysłać sygnał z komputera, na którym sam HQPlayer (popularny wśród audiofilów, płatny odtwarzacz programowy) jest zainstalowany.
W kolejnej zakładce ustawień NETa wskazujemy ścieżki do dysków sieciowych, z których chcemy odtwarzać muzykę. Trzecia służy do wyboru ustawień dotyczących ripowania płyt – na którym dysku mają być zapisywane pliki, w jakim formacie oraz z jaką prędkością płyty mają być odczytywane/zgrywane. W ostatniej zakładce można wybrać ścieżki/utwory do zgrania. W prawym dolnym rogu, niezależnie od zakładki, widać oznaczenie aktualnej wersji firmware, a po kliknięciu, urządzenie (jeśli jest podłączone do sieci) sprawdza dostępność aktualizacji. W trakcie moich odsłuchów dwa razy pojawiły się nowe wersje oprogramowania systemowego – ich ściągnięcie i instalacja przebiegły sprawnie. Co ciekawe, instalacje nie spowodowały nawet przerwy w odtwarzaniu muzyki – wszystko odbywało się w tle. Przydałaby się opcja (chociaż do wyboru), dzięki której urządzenie aktualizowałoby się automatycznie – podejrzewam, że wiele osób szybko zapomni, że należy sprawdzać, czy aby nie ma nowej wersji firmwaru.
Obsługa NETa odbywa się przede wszystkim za pomocą odpowiedniej aplikacji sterującej. Jakiej? To już zależy od tego, jak chcemy korzystać z tego urządzenia. Jeśli decydujemy się na zdobywającego coraz większą popularność Roona (jak niżej podpisany), to na telefonie czy tablecie instalujemy aplikację Roon remote i z jej pomocą sterujemy odtwarzaniem. Dla mnie to jedna z najwygodniejszych apek tego typu, z jakimi miałem do czynienia, ale raz jeszcze powtórzę, że to kwestia indywidualna. Jeśli dana osoba używa HQ Playera to de facto odtwarzaniem będzie sterować z komputera, na którym ma zainstalowaną tę aplikację. Użytkownicy urządzeń applowskich mogą skorzystać z funkcji AirPlay. Jeśli żadna z tych opcji nie wchodzi w grę to muzykę można odtwarzać z serwera MPD, DLNA, bądź UPnP i do obsługi użyć odpowiedniej aplikacji sterującej. Sprawdziłem tę ostatnią opcję używając BubbleUPnP na Androida – odtwarzanie z mojego NASa, pracującego jako serwer UPnP, działało bezproblemowo. Dla jasności – korzystając z interfejsu sieciowego Wavedream NETa trzeba włączyć wybraną opcję. Nie da się włączyć wszystkich naraz, co jest wręcz zaletą, bo w praktyce oznacza, że w tle nie pracują zbędne aplikacje.
W przeciwieństwie do wielu innych odtwarzaczy sieciowych, użytkownik NETa nie jest więc ograniczony do jednego konkretnego oprogramowania zainstalowanego na urządzeniu, co wybredni audiofile powinni uznać za wielką zaletę. To oni sami de facto zdecydują, czy chcą używać audiofilskiego (acz płatnego) odtwarzacza programowego typu Roon czy HQplayer, czy wystarczy im prostsze rozwiązanie, jak serwer UPnP, MPD, czy DLNA. Do tych ostatnich dobiorą sobie pasującą im aplikację, bo tych na rynku jest sporo, płatnych i darmowych. Możliwe, że niektórzy Roona bądź HQ Playera używali wcześniej, więc obsługa będzie dla nich znajoma i nie będą nawet musieli zmieniać przyzwyczajeń. W przypadku Roona osoby, które mają już wykupioną licencję i używają jej na innym urządzeniu mogą po prostu przenieść”autoryzację” na Wavedream NETa. Wystarczy przy logowaniu wpisać adres mailowy i hasło, z którymi Roon był zarejestrowany, a następnie cofnąć „autoryzację” dla poprzedniego urządzenia i udzielić jej NETowi. Roon umożliwia także korzystanie z Tidala, co dla wielu osób może być ważną informacją.
Pilot służyć będzie przede wszystkim do wyboru bieżących ustawień NETa i DACa. W przypadku tego pierwszego sprowadza się to przede wszystkim do wskazania, czy odtwarzamy płytę z napędu i obsługę tegoż odtwarzania, czy pliki z sieci/dysku (obsługę przejmuje już wtedy odpowiednia aplikacja). Dla przetwornika natomiast wybieramy wejście, jeden z filtrów cyfrowych (po pewnym czasie pewnie większość użytkowników zdecyduje się na jeden z nich, więc tej opcji nawet nie będą ruszać) oraz głośność. Tę ostatnią obsługujemy w zależności od tego, jak używamy DACa. Jeśli wraz z przedwzmacniaczem bądź integrą, to głośność ustawiamy na maksimum i tak zostaje. Jeśli natomiast używamy go bezpośrednio z końcówką mocy to poziomem głośności sterujemy w zależności od potrzeb.
Wavedream DAC posiada bardzo podobną, równie doskonale wykonaną, aluminiową obudowę, acz jak wspominałem, jest ona sporo niższa. Pośrodku znajduje się czytelny wyświetlacz OLEDowy, który wyświetla trzy linie znaków zamiast jednej, bądź maksymalnie dwóch, jak w przypadku NETa. Oprócz wybranego wejścia wyświetlany jest także wybrany filtr cyfrowy (do wyboru są trzy) oraz format i częstotliwość próbkowania odtwarzanego pliku. W prawym dolnym rogu pokazywany jest aktualny poziom głośności, jako że DAC wyposażony jest w wysokiej klasy cyfrową regulację. Daje ona możliwość podłączenia przetwornika bezpośrednio do końcówki mocy. Równie dobrze można ją ustawić na maksymalną wartość (0 dB) i podłączyć DACa do przedwzmacniacza bądź integry, które w takim układzie będą odpowiadać za poziom głośności. Zestaw wejść cyfrowych jest niemal identyczny, jak wyjść z serwera NET (niemal, bo nie ma wejścia BNC): dwa HD Linki (czyli I2S na złączach HDMI – do testu otrzymałem firmowany logiem Rockna Audio krótki kabel HDMI, acz na rynku jest także sporo innych, także przygotowanych przez audiofilskie marki), SPDIF koaksjalny, AES/EBU oraz USB. DAC jest w stanie odtwarzać pliki PCM w rozdzielczości do 32 bitów i 384 kHz oraz DSD do 11,28 MHz (czyli DSD256), z tym że maksymalne wartości są akceptowane jedynie przez wejścia USB i HD-Link. Pozostałe standardy mają swoje techniczne ograniczenia. Wyjścia analogowe są dwa – zbalansowane XLR oraz niezbalansowane RCA. Warto podkreślić, że całe urządzenie to konstrukcja w pełni zbalansowana.
Jak już wspomniałem to DAC typu R2R, czyli oparty o dyskretną drabinkę rezystorową (zamiast kości DAC) własnej konstrukcji. Moduły te zwane są RD-0 (stosowany w testowanej, droższej wersji Signature) bądź RD-1 (w wersji Edition). Sercem i mózgiem tego urządzenia jest zaawansowana FPGA. To właśnie oprogramowanie (firmware) FPGA, jak podkreśla Nucu, jest czynnikiem decydującym o klasie brzmienie DACa Wavedream. Opcja zmiany/ulepszania tegoż softwaru daje natomiast ekipie Rockny Audio możliwość ciągłej pracy zarówno nad nowymi funkcjami, jak i jakością dźwięku. Drugim bardzo ważnym elementem, który współdecyduje o wysokiej klasie brzmienia jest zegar taktujący, a raczej system zegarów, który producent nazwał Femtovox. Równie ważny, jak zegar taktujący sygnał na wyjściu z DACa, jest bowiem, zgodnie z filozofią Nucu, zegar na wejściu. To dzięki niemu do przetwornika trafia sygnał o bardzo niskim jitterze, takim samym niezależnie od rodzaju/rozdzielczości sygnału trafiającego do urządzenia, jak również wejścia, którym jest do niego dostarczany.
Nie mniej ważny jest zastosowany analogowy stopień wyjściowy urządzenia, co dziś nie jest już standardem, bo sporo przetworników w ogóle go nie ma. Został on zaprojektowany od podstaw, jest całkowicie dyskretny i, jak pisze producent, funkcjonuje jako bardzo szybki bufor. Oparto go o tranzystory j-fet i bipolarne, które pracują w układzie w klasie A. I w końcu zasilanie, którego roli w urządzeniach audio nie sposób przecenić. Nucu zastosował zasilacz liniowy z trzema transformatorami (odpowiednio ekranowanymi) i w sumie dwudziestoma stabilizatorami napięcia. Te ostatnie zostały zaprojektowane od podstaw, by uzyskać niską impedancję i ultra-niski poziom zakłóceń. Oczywiście jak przystało na urządzenie z wysokiej półki zarówno sekcja analogowa jak i cyfrowa mają dedykowane zasilanie.
Menu urządzenia daje użytkownikowi kilka opcji do wyboru. By się do niego dostać należy krótko przycisnąć guzik „menu” na panelu frontowym, bądź na pilocie. W ten sposób możemy dokonywać kolejnych wyborów:
1. aktywnego wejścia
2. jednego z unikalnych filtrów cyfrowych (do dyspozycji są cztery, a właściwie trzy i możliwość odsłuchu bez jakiegokolwiek filtra: Linear, Minimum, Hybrid i Off)
3. fazy absolutnej (bądź jej odwrócenia)
4. słuchania z generatorem dithera bądź bez niego (nie widziałem żadnego innego DACa, który dawałby taką opcję, acz mówiąc szczerze jakoś nie udało mi się usłyszeć różnicy)
5. zegara – lokalnego bądź otrzymywanego wraz z sygnałem ze źródła
Osoby, które chciałyby używać Wavedream DACa bezpośrednio z końcówką mocy mają do dyspozycji wysokiej klasy cyfrową regulację głośności w skali od -127,5 do 0 dB w krokach co 0,5 dB. Zmieniać można również intensywność podświetlenia wyświetlacza i to w aż ośmiu krokach (z całkowitym wyłączeniem włącznie). Oba urządzenia można obsługiwać za pomocą przycisków umieszczonych na ich frontach bądź zgrabnego, metalowego pilota. Od strony użytkowej jest więc naprawdę dobrze, pozostało mi sprawdzić, czy przekłada się to na brzmienie z równie wysokiej półki.
Brzmienie
Oba urządzenia potraktowałem w tym teście, zgodnie z intencją twórców, jako całość – czyli jako kompletne źródło cyfrowe, zdolne do odtwarzania płyt CD i plików właściwie w dowolnej rozdzielczości i w obu interesujących mnie formatach (PCM i DSD). Korzystałem przede wszystkim ze złącza HD-Link, a właściwie z obu, ponieważ miałem do dyspozycji dwa kabelki – firmowy Rockny oraz Wireworld Starlight 7, acz po pewny czasie pozostałem przy tym pierwszym. Ponieważ w trakcie testu dotarła do mnie najnowsza, koaksjalna cyfrówka Harmonixa z flagowej serii Hijiri, HDG Million, więc nie omieszkałem i jej użyć do połączenia NETa z DACiem.
Tak się złożyło, że gdy zasiadłem do pierwszego poważnego odsłuchu akurat sympatyczni sąsiedzi z góry też słuchali muzyki, dość głośno, z dużym udziałem basu… Uznałem więc, że na początek i ja muszę zagrać jakąś muzykę z „powerem”. Na pierwszy ogień poszły więc dwie ścieżki dźwiękowe, najpierw z filmu „The Abyss”, a potem z „The Avengers” (do obu muzykę napisał Alan Silvestri). Poziom głośności ustawiłem dość wysoko i… zaczęła się zabawa. Nie, nie w kto zagra głośniej. Gdy Rockny zaczęły grać dźwięki dochodzące przez sufit przestały się liczyć. Po pierwsze testowany zestaw potrafił zagrać taką muzykę piekielnie szybko, czysto, rozdzielczo, ze świetnym timingiem i rozmachem, znakomicie oddając nawet ogromne skoki dynamiki, płynnie przechodząc z cichych, delikatnych fragmentów do wielkiego tutti. Bas schodził nisko i, co nawet ważniejsze, był doskonale kontrolowany i różnicowany niezależnie od intensywności danego fragmentu muzycznego. Najwyraźniej słychać to było właśnie na dole pasma, gdzie bas (w dobrych realizacjach, a do takich należą oba soundtracki) był zwarty, szybki, choć jednocześnie potężny, dociążony, bo w końcu mówimy o orkiestrze. Nie było mowy o zaokrągleniu, o zmiękczeniu transjentów, ale i nie występowało ich sztuczne utwardzenie.
To samo dotyczyło drugiego skraju pasma – czystego, precyzyjnego i otwartego, pozbawionego wyostrzeń, czy szorstkości. Aż taka precyzja i czystość prezentacji są rzadko spotykane i zrobiły na mnie ogromne wrażenie, tym bardziej że nie odbywało się to „kosztem” muzykalności brzmienia. Nie było też mowy o podkreśleniu tego podzakresu – spójność całego pasma była wzorowa. Mój LampizatOr nadaje instrumentom jeszcze większą masę i wypełnienie w ten sposób budując wrażenie bardziej namacalnych, trójwymiarowych źródeł pozornych, ale takiej precyzji jak Rockna DAC nie miał nawet w zestawieniu z Wavedream NETem jako źródłem. Wszystkie elementy nawet tak dużej i złożonej muzyki zrenderowanej na sporej scenie były precyzyjnie poukładane – to zestaw Wavedream robił lepiej niż LampizatOr.
W czasie High Endu w Monachium dostałem od Kostasa Metaxasa press-kit, który zawierał m.in. kilkanaście zrealizowanych przez niego nagrań (akustycznych). Znakomitych od strony realizacji i wykonań, nawiasem mówiąc, a każde z nich brzmi po prostu niesamowicie naturalnie. Na nich jeszcze bardziej niż z szeregiem komercyjnych realizacji doceniłem gradację planów i precyzję lokalizacji poszczególnych instrumentów i głosów na scenie. Pierwszy plan zaczynał się na linii kolumn i dalej scena budowana była daleko w głąb, acz w tym aspekcie mój Golden Atlantic miał jeszcze nieco więcej do powiedzenia. Tzn. Wavedream był precyzyjniejszy w zakresie i lokalizacji i gradacji planów, ale LampizatOr pokazywał więcej przestrzeni, powietrza wokół źródeł pozornych, większe odległości między nimi. Z tym pierwszym jednakowoż rzadko jakiekolwiek dźwięki pojawiały się poza rozstawem kolumn (co nie jest wadą, tylko cechą) – scena zwykle mieściła się między nimi nawet gdy grała wielka orkiestra. Dopiero gdy sięgnąłem po nagrania, w których wykorzystano specjalne efekty przestrzenne (choćby na krążkach Floydów, czy Watersa), albo tak wyjątkowych realizacji, jak wspomniane Kostasa, dźwięki pojawiły się tam, gdzie powinny, czyli także poza rozstawem kolumn, a nawet za mną, a precyzja lokalizacji nadal była wybitna.
Balans tonalny z zestawem Rockny był ustawiony ciut wyżej, był także bardziej neutralny niż z moim, jednak lekko ciepłym, LampizatOrem Golden Atlantic. Trzeba jednakże od razu podkreślić, że od prezentacji Rockny nie wiało bynajmniej chłodem. To nie było zimne, super-precyzyjne, hiper-detaliczne brzmienie, które może robić duże wrażenie w pierwszej chwili oszałamiając wręcz słuchacza ogromną ilością wycyzelowanych informacji, ale na dłuższą metę jest męczące. Nic z tych rzeczy. Wavedream prezentował raczej coś, co potrafią jedynie nieliczne, zwykle z naprawdę wysokiej półki, urządzenia – połączenie neutralności, transparentności i precyzji z naturalnością, spójnością i płynnością dźwięku. Nie było więc żadnego sztucznego ocieplania prezentacji, dodawania eufonicznych elementów (co czasem robią lampy), ale też i nie było mowy o pozbawianiu muzyki warstwy emocjonalnej, o wykalkulowanej super-dokładnej prezentacji dźwięku, w której brakuje emocji, w której dźwięk jest ważniejszy od muzyki (co z kolei czasem jest przywarą urządzeń o proweniencji studyjnej), czy w której dostajemy wiele znakomitych elementów, które jednakże nie scalają się w całość. W zestawieniu z gęstą, lekko ciepłą, acz rozdzielczą i otwartą integrą w klasie A – Shinai GrandiNote – i kolumnami MACH4 tej samej marki (szybkimi, dynamicznymi i precyzyjnymi) dostałem kompletną, znakomitą prezentację, od której trudno było się oderwać i której słuchanie nie męczyło nawet przy wielogodzinnych odsłuchach.
Gościłem testowany zestaw u siebie ponad dwa miesiące, co dało mi okazję przesłuchania zdecydowanie większej ilości bardziej jeszcze różnorodnych nagrań niż to ma zwykle miejsce przy większości testów. Nie miał znaczenia gatunek muzyczny, instrumentarium, format (acz jak niemal zawsze z drobnym wskazaniem DSD), ani nawet wiek nagrań. Liczyła się jakość realizacji, bo Rockny różnicują nagrania znakomicie, acz nie polegało to na bezlitosnym obnażaniu ich słabości. Nagrań o wysokiej wartości artystycznej bądź (przynajmniej dla mnie) emocjonalnej, nawet jeśli ich realizacja pozostawiała nieco do życzenia, słuchałem z przyjemnością dając się porwać emocjom, nastrojowi, czasem po prostu charyzmie wykonawców. To kolejna cecha topowych źródeł – pozwalają słuchaczowi czerpać prawdziwą przyjemność z odsłuchu nie tylko najlepszych, audiofilskich nagrań, ale i tych nieco słabszych od strony technicznej, za to wyjątkowych od artystycznej. Zestaw Wavedream należy właśnie do tej, elitarnej grupy, która dobrze różnicując jakość nagrań pozwala czerpać przyjemność ze słuchania dobrej muzyki, nawet jeśli ktoś nieco spaprał samo nagranie.
Ciekawym doświadczeniem okazała się zmiana połączenia z HDMI na koaksjalne, które wykonałem z pomocą nowej, napiszę wprost – fantastycznej – cyfrówki pana Kazuo Kiuchi, czyli Hijiri HDG Million. Oczywiście połączenie koaksjalne ma swoje techniczne ograniczenia – odtwarzanie musiałem więc ograniczyć do płyt CD oraz plików PCM do 24 bitów i 192 kHz, obywając się bez DSD. Szybko jednakże o owym „ograniczeniu” zapomniałem. Brzmieniowo bowiem, zarówno w zakresie charakteru brzmienia jak i jego klasy, idzie ona w ślady używanego przeze mnie od dłuższego czasu analogowego interkonektu Hijiri Million Kiwami – tu więc zaskoczenia nie było. Zestaw Wavedream natomiast kolejny raz udowodnił jak przejrzystym, nienarzucającym własnego charakteru jest źródłem. Hijiri takowy posiada – jest jednym z najmuzykalniejszych kabli, jakie znam, gra gęstym, nasyconym, a jednocześnie otwartym, rozdzielczym i nade wszystko organicznym dźwiękiem. W testowanym systemie efektem, w porównaniu do obu kabli HDMI, był więc może ciut mniej precyzyjny, nie aż tak natychmiastowy, nie tak sprężysty i żywy dźwięk, ale za to osadzony nieco niżej, pozornie ciemniejszy, acz równie rozdzielczy i bogaty w informacje, jeszcze gładszy i płynniejszy (acz te różnice były naprawdę niewielkie). Dźwięk poprzez to połączenie miał bardziej zrelaksowany i, acz to mój, fana płyt winylowych i wzmacniaczy SET, punkt widzenia, wciągający charakter. To było bardziej jeszcze „łączne” brzmienie, w którym poszczególne elementy grały mniejszą rolę niż muzyczna i emocjonalna całość, którą współtworzyły. Łącze HD-link (acz trzeba brać poprawkę na fakt, że kable HDMI, które miałem do dyspozycji nie były raczej równie wysokiej klasy, jak Hijiri) dawało lepszy wgląd w nagrania, lepiej je różnicowały od strony sposobu realizacji, natomiast koaksjal (przynajmniej ten konkretny) sprawiał, że zwłaszcza nagrania akustyczne odbierałem jednak jako bardziej jeszcze naturalny.
Podsumowanie
Ujmując rzecz najprościej jak się da – zestaw Rockna Audio Wavedream NET + DAC należy do najlepszych źródeł cyfrowych, jakich miałem okazję u siebie słuchać. Jak zapewne zauważyliście Państwo, właściwie nie dzieliłem wrażeń odsłuchowych na te, których dostarczyły pliki PCM i DSD, na niższe i wyższe rozdzielczości próbkowania, ani nawet nie opisałem osobno odsłuchu płyt CD. Dlaczego? Bo różnice były niewielkie, niemal pomijalne. Gęste pliki brzmiały nieco gładziej i pełniej niż płyty CD, czy pliki o odpowiadającej im rozdzielczości, ale już między tymi ostatnimi różnicy właściwie nie było. Płyty CD, nawet jeśli sam mechanizm transportu nie robi tak solidnego wrażenia, jak w topowych dedykowanych odtwarzaczach, brzmiały znakomicie, bo sygnał z nich odczytany trafiał do tej samej ścieżki/obróbki, co z każdego pliku. Tak, nadal moją osobistą preferencją były pliki DSD, których brzmienie bardziej przypominało mi to, które znam doskonale z ukochanych winyli, ale PCM, także ze srebrnych krążków, w wydaniu duetu Wavedream nie pozostawał w tyle, był po prostu inny, ale nie gorszy. Gdybym uparł się na wyciągnięcie maksimum możliwości z tego zestawu, do PCMu używałbym koaksjala Hijiri, a DSD słuchałbym korzystając z firmowego złącza HD-Link (acz pewnie rozejrzałbym się, za kablem HDMI jeszcze wyższej klasy). Z mojego punktu widzenia, czyli człowieka, który używa Roona od dłuższego czasu, obsługa z jego pomocą także jest najlepszym rozwiązaniem. Jeśli jednakże Wam się ten program nie spodoba to macie kilka innych opcji, co czyni zestaw Wavedream DAC Signature + NET nie tylko jednym z najlepiej brzmiących, ale i najbardziej uniwersalnych źródeł cyfrowych, jakie są dziś dostępne na rynku.
Specyfikacja:
Wavedream DAC Signature
Wejścia cyfrowe:
S/PDIF: 24bit 44.1-192k PCM , DoP DSD64
AES/EBU: 24bit 44.1-192k PCM, DoP DSD64
USB: 32bit 44.1-384k PCM, DSD64-512
HD-Link 1 i 2 (LVDS): 32bit 44.1-384k PCM, DSD64-512
Wyjścia:
THD+N (-6db): 0.0008% lub -102 dB
S/N (0 dB): 132 dB
Zakres dynamiczny: 132 dB
Impedancja wyjściowa: 0,5Ω
Maks. Sygnał wyjściowy: 10Vpp(SE); 20Vpp(XLR)
Dodatkowe informacje:
Waga: 7,8kg
Wymiary: (S)440 x (G)360 x (W)90mm
Pilot zdalnego sterowania
Firmware aktualizowany przez USB
Żółty wyświetlacz typu OLED (128×64) przyciemniany w 8 krokach
4 przyciski kontrolne
Wavedream NET
Cechy:
odtwarzanie płyt CD
odtwarzanie plików DSD i WAV z płyt DVD
odtwarzanie z nośników sieciowych plików we wszystkich dostępnych obecnie formatach DSD i PCM
odtwarzanie plików z dysków, pamięci masowych podłączonych do urządzenia we wszystkich dostępnych obecnie formatach DSD i PCM
Oprogramowanie:
Roon Serwer – rekomendowana aplikacja Roon remote
MPD Server – rekomendowana aplikacja MPD Control, MPDroid
Upnp/DLNA
Airplay
HQPlayer NAA
Zgrywanie płyt do plików FLAC, WAV, MP3 na dysku lokalnym
Specyfikacja techniczna:
PCM 44,1 – 384 kHz, DSD64 – DSD256
Dysk lokalny (wyłącznie SSD): 1TB lub 2TB, na specjalne życzenie 4TB
Wejścia: Ethernet RJ45, dyski USB
Wyjścia: SPDIF, AES/EBU, BNC, 2xHDLink (I2S), USB
Ceny detaliczne:
- Wavedream NET: od 36.900 zł (bez wbudowanego dysku); 38.900 zł (dysk SSD 1TB); 41.900 zł (dysk SSD 2 TB), do każdej wersji roczny abonament Roon gratis
- Wavedream DAC:
Edition SE: 24.900 zł
Edition XLR: 34.900 zł
Signature SE: 46.900 zł
Signature XLR: 64.900 zł
Dystrybutor: Premium Sound
Producent: Rokna Audio
Platforma testowa:
- Źródło cyfrowe: pasywny, dedykowany PC z WIN10, Roon, Fidelizer Pro 7.6, karta JPlay Femto z zasilaczem bateryjnym Bakoon, JCat USB Isolator, zasilacz liniowy Hdplex
- Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr Golden Atlantic
- Wzmacniacze: Modwright KWA100SE, GrandiNote Shinai
- Przedwzmacniacz: AudiaFlight FLS1
- Kolumny: Ubiq Audio Model One Duelund Edition, GrandiNote MACH4
- Interkonekty: Hijiri Million, Less Loss Anchorwave, TelluriumQ Silver Diamond USB
- Kable głośnikowe: LessLoss Anchorwave
- Kable zasilające: LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3
- Zasilanie: Gigawatt PF-2 MK2 i ISOL-8 Substation Integra; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
- Stoliki: Base VI, Rogoz Audio 3RP3/BBS
- Akcesoria antywibracyjne: platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot