RHA CL1 Ceramic

by Dawid Grzyb / April 24, 2017

Wojna – tym jednym słowem można określić to, co teraz dzieje się na rynku słuchawek dokanałowych. Jest ich multum, do upadłego można przebierać w ofercie z praktycznie każdego przedziału cenowego. To niezaprzeczalnie wysoce nieprzyjazne środowisko dla nowicjuszy. Pojawia się zatem pytanie: czy kosztujące 2 000 zł dokanałówki CL1 Ceramic relatywnie młodej firmy RHA mają jakąkolwiek szansę? 

Wstęp

RHA (ang. Reid Heath Audio) to szkocka firma, założona w Glasgow w 2011 roku. Przyjęty wstępnie model sprzedażowy był bezpośredni, prosto u źródła. Ktoś tu chciał być niezależny. Często ma to sens, w sumie nie trzeba się dzielić zyskiem z dystrybutorem i współpracującymi z nim sprzedawcami. Natomiast na samym początku zasięg jest niewielki. Coś za coś, jak to mawiają. Na dzień dzisiejszy RHA ma wielu dystrybutorów na całym świecie, jest już całkiem dobrze znaną firmą.W 2011 roku zaczęło się niewinnie, od modelu MA350. Z miejsca został doceniony przez brytyjski magazyn “What HiFi?”, otrzymał pięć gwiazdek. Rok później do leniwych nie należał, RHA rozszerzyła sieć sprzedaży detalicznej w Wielkiej Brytanii, nawiązano także współpracę z siecią salonów Apple Store, a premiery doczekał się model MA450i, który portal CNET podsumował w taki oto sposób: “Wyjątkowe możliwości oraz jakość wykonania”. W 2013 roku nastąpiła ofensywa w innych krajach Europy, w tym w Polsce, a światło dzienne ujrzały kolejne dwa produkty: MA600i oraz MA750i. Kolejny portal, tym razem Sound & Vision, nazwał jeden z nich Aston Martinem wśród słuchawek.Lata 2014 i 2015 były poświęcone ekspansji na rynkach odpowiednio azjatyckim i globalnym. Wpadło sporo nagród, pochlebnych opinii prasy branżowej, pojawiły się też modele T20i S500i. Ogólnoświatowa ofensywa trwa w najlepsze nawet dzisiaj, szefostwo RHA nie planuje się zatrzymywać, nie ma ku temu powodów. W każdym razie krótkie kalendarium powyżej jasno wskazuje, że firma z Glasgow odniosła niemały sukces, wyszła poza niszę skupiającą jedynie entuzjastów najcięższego kalibru. Produkty RHA nie należą do drogich, a przynajmniej tak było do 2016 roku. Wówczas swoją premierę miały dokanałówki CL750 oraz dość drogi (1 999 zł) bohater niniejszej recenzji – CL1 Ceramic. Mało tego, przenośna integra słuchawkowa tej samej firmy – Dacamp L1 – kosztuje o 350 zł więcej. Wniosek jest jeden – RHA celuje coraz wyżej. To całkiem logiczne. Zaczęto od umownie niedrogich produktów, kolejne sensowne kroki to te prowadzące w górę. Tak czy inaczej, czas przekonać się co jest na rzeczy. Zanim przejdziemy dalej, dla jasności nadmieniam, że to moje pierwsze spotkanie z produktami tej firmy.

Budowa

Zanim przejdę do treści gęstej niniejszego akapitu, najpierw mała drobnostka. Dwa albo trzy lata temu, nie pamiętam dokładnie, w każdym razie w Monachium podczas wystawy High End, trafiłem na stoisko RHA. Było niewielkie, ulokowane na jednej z czterech dużych hal. To właśnie tam wystawiają się firmy, które nie potrzebują dużo miejsca, zabrakło dla nich pokoju, albo po prostu rozeznają się póki co w terenie. Po chwili pogadanki z osobą odpowiedzialną za to udekorowane na czarno miejsce, obejrzałem sobie dokładnie produkty wówczas pokazane. Ich ceny nie szokowały, daleko było do tego. Natomiast jakość ich wykonania to wówczas była absolutna miazga. Ktoś się ostro przyłożył, żeby za “takie” pieniądze, tj. kilka stówek, wykonać sprzęt prezentujący się luksusowo do tego stopnia, że ze względu na ten aspekt spokojnie mógłby być wzięty za znacznie droższy. Lata wstecz, w tamtym pamiętnym momencie tak sobie pomyślałem, że jeżeli Astell&Kern wyznacza standardy tego, jak mają być wykonane DAP-y… to RHA robi dokładnie to samo, tyle że w segmencie dokanałówek. Czas pokazał, że się nie pomyliłem. Ci ludzie naprawdę odrabiają pracę domową, a CL1 Ceramic stanowi wyjątkowo dobitny dowód na to.RHA CL1 Ceramic są świetnie wydane. Zewnętrzne opakowanie jest stylowe, tj. czarne i matowe, z połyskliwym bokiem jednej słuchawki. W oczy rzuca się srebrny prostokąt z napisem “For use with amplifiers”, dojdziemy do tego. Po uporaniu się z kartonem pozostaje także czarne, zamykane na magnes pudełko, hojnie wyłożone twardymi formami wykonanymi z pianki. W mniej więcej takiej obwolucie są sprzedawane przeraźliwie drogie DAPy. Ponieważ CL1 Ceramic to flagowiec, nie zabrakło książeczki z ładnymi fotkami, w której nacisk jest położony na jego najważniejsze aspekty. Następny przystanek to duży piankowy prostokąt, w którym umieszczono słuchawki, tak, aby było je dobrze widać z najbardziej okazałej strony. Do zestawu dorzucono twarde, solidne etui. Jest zamykane na suwak, pomieści większość zestawu. Wszystkiego się tam nie upchnie, dodatków jest naprawdę sporo. Dorzucono aż jedenaście par wkładek (3 x pianki Comply, 8 x sylikony), plus dodatkowa, standardowo zamontowana na słuchawkach. Przy takiej liczbie ciężko utrzymać porządek. Na szczęście ktoś ruszył głową i w zestawie znalazło się miejsce na świetną, funkcjonalną i solidną ramę wykonaną z aluminium, w której otworach umieszcza się kolejne pary wkładek. Zabraknie miejsca dla dwóch, ale z tytułu ograniczonego miejsca to nie wada.Kolejne pudełko to przeraźliwie gruba instrukcja obsługi, oczywiście w kilku językach, a także karta gwarancyjna. Jeden poziom niżej w opakowaniu znalazło się miejsce dla eleganckiej i gwintowanej przejściówki z małego wtyku słuchawkowego na ten w standardzie 6,3 mm. Zaraz obok są dwa kable sygnałowe. Napiszę krótko: pod względem mechanicznym to jedne z najlepszych przewodów standardowo dorzuconych do słuchawek dokanałowych, jakie kiedykolwiek widziałem i macałem. Są grube, wyjątkowo giętkie i sprawiają wrażenie bardzo solidnych, choć nieco przekombinowanych. Ten zwieńczony wtykiem 3,5 mm TRS jest wykonany z miedzi OFC, natomiast drugi – zbalansowany i srebrny – ma czteropinową końcówkę mini-XLR. W obu przypadkach od strony słuchawek są złącza sMMCX. Widać dużo części zrobionych na zamówienie tylko dla RHA, m. in. aluminiowe splittery, obudowy końcówek słuchawkowych czy metalowe spirale, które pomagają okiełznać kabel za małżowinami. Fakt, omawiane kable są ciężkie, ale nie na tyle by to przeszkadzało. Nawet pomimo tego, że niektóre ich elementy są dość duże. Można z tym spokojnie żyć, nie czepiam się.RHA CL1 Ceramic to nietypowe słuchawki. W każdej siedzi jeden przetwornik dynamiczny, który pracuje w pełnym paśmie, natomiast powyżej ośmiu kiloherców załącza się wykorzystujący zjawisko piezoelektryczne głośnik ceramiczny. Ten drugi to tak naprawdę trzywarstwowy sandwicz, w którym ceramika jest środkową warstwą, pozostałe to srebro i cynk. Obudowy są wykonane z ditlenku cyrkonu i formowane wtryskowo. Wyglądają bardzo ładnie; są czarne, wypolerowane, w dotyku przypominają świetnie obrobione aluminium i ogólnie prezentują się jak milion dolarów. Pod tym względem CL1 Ceramic to jedne z najładniejszych i najbardziej luksusowych słuchawek, z jakimi miałem subiektywną przyjemność obcować. Najbardziej zadziwia to, że kosztują dwa tysiące złotych, a nie pięć czy więcej.RHA CL1 Ceramic mają ergonomiczne kształty. Bardzo dobrze leżą w uszach, przynajmniej moich. Nie czuć ich wcale, nawet pomimo niemałej, 14-gramowej masy. Są nieduże, pewnie po części dlatego. Złącze dla przewodu sygnałowego jest dobrze wkomponowane w skorupę, tj. nie wystaje, natomiast szyjki ujścia dźwięku są pancerne, wymiana wkładek jest łatwa. Nie mam się do czego przyczepić. No i jeszcze raz podkreślam, produkt jest wykonany po mistrzowsku, widać precyzję i kunszt. Przywiązano uwagę do drobnostek; logo producenta, wentylacji przetwornika dynamicznego czy sposobu, w jaki zwieńczono tulejki z wkładkami. Zerknijcie na fotki. Precyzja tak ciężkiego kalibru to bardzo rzadki widok, zaręczam.Skuteczność RHA CL1 Ceramic to 89 dB, natomiast impedancja to 150 omów. Te dane powodują, że wzmianka na ich opakowaniu nt. pracy ze wzmacniaczami jest jak najbardziej zasadna. To z nimi produkt rozwinie skrzydła, lub z tymi DAP-ami, które mają naprawdę mocne wyjścia słuchawkowe. Produkt całościowo jest jak najbardziej komfortowy i mam tu na myśli same słuchawki. W połączeniu z firmowym kablem też jest w porządku z kilku powodów. Omawiany przewód jest wyjątkowo elastyczny, potraktowany gumą. Prowadnice przy wtyczkach sMMCX spełniają swoje zadanie, tj. raz dogięte pod konkretną parę małżowin takimi pozostaną. Ale mam kilka innych uwag. Z praktyki wiem, że na gumowej i przezroczystej izolacji z czasem pojawi się nieładny, zielony nalot i nie da się z tym nic zrobić, to obniża estetykę. To minus trochę na wyrost, mam “jedynie” 99% pewności, że tak się stanie. No i prowadnice są przesadnie długie. Choć to, co mnie chyba najbardziej irytuje to plastikowy, toporny element łączący je oraz przewody sygnałowe. Jest za duży i zbędny. Z pewnością można było wykombinować coś mniej rzucającego się w oczy. Podobno został opatentowany, ale tą jedną rzeczą ja bym się nie chwalił.

Dźwięk

Słuchawki dokanałowe RHA CL1 Ceramic zostały przyrównane do mojego spersonalizowanego referenta firmy Vision Ears – VE5. Wykorzystałem iPhone’a 5S oraz FiiO X5 III w roli urządzeń mobilnych, natomiast platforma stacjonarna to iFi Audio iDSD Black Label.Po słuchawkach dynamicznych należy spodziewać się przyzwoitej barwy, dobrego dołu pasma oraz oszczędnej góry. Oczywiście to tylko ogólny koncept, od którego są odstępstwa. Natomiast słychać pewne powtarzalne cechy tego typu przetworników. Z CL1 Ceramic jest poniekąd podobnie, ale z niemałym przewrotem właśnie tam, gdzie należało się go spodziewać, tj. w wysokich rejestrach. Już teraz wyraźnie zaznaczam, że z całą stanowczością nie są to słuchawki uniwersalne i brzmieniowo zrównoważone, czyli takie, które swoim brzmieniem dogodzą każdemu. Grają dźwiękiem zbyt specyficznym na to, na dodatek wysoce polaryzującym. Najnowszy flagowiec RHA z pewnością podzieli środowisko fanów wysokiej klasy słuchawek dokanałowych. Część entuzjastów je pokocha za ich szczególny charakter, natomiast inni szczerze znienawidzą ten produkt. No to do rzeczy.RHA CL1 Ceramic aż się proszą o rozkład ich pasma na części pierwsze. Bas tych słuchawek jest bardzo dobry. Zdecydowanie brzmi tak, jak z dobrego dynamicznego przetwornika. Schodzi całkiem nisko, ma zróżnicowaną barwę, zadowalającą masę i odpowiedni wykop. Jasne, są słuchawki które zejdą jeszcze niżej i przyłożą jeszcze mocniej. Ale poziom reprezentowany przez flagowiec RHA pod tymi względami jest co najmniej zadowalający. Dół pasma CL1-ek nie wlecze się i nie przysłania częstotliwości wyżej. Nie jest też podbity w wyższych częściach, co owocuje brakiem woalu na średnim podzakresie i podnosi wyrazistość przekazu. Całościowo dobra robota!Średni podzakres jest słyszalnie wycofany w porównaniu do reszty. Brzmi dość analitycznie, choć sporo zależy tu od nagrania. W każdym razie taki, a nie inny obraz tego kawałka pasma powoduje, że np. wokalistów odbiera się jako stojących dalej niż w rzeczywistości, a np. gitarom nieco brak mięsa. Nie zaprzeczam, wolałbym żeby średnica była serwowana bliżej i żeby było jej więcej. Choć zauważyłem, że im więcej czasu słuchałem CL1 Ceramic, tym bardziej ten podzakres do mnie przemawiał. Wiem, że – choć to subiektywne – nie powinien, bo to w sumie bardzo ważny fragment słyszalnych częstotliwości. Ale z odpowiednim sprzętem i repertuarem z dnia na dzień coraz bardziej podobał się mojej własnej parze uszu. W każdym razie ten podzakres, choć podany specyficznie, to jednak zawsze jest wyraźny i namacalny. W gruncie rzeczy stanowi miłą odskocznię od często serwowanej bogatej średnicy, jest to po prostu inny sposób prezentacji. Nie staram się tutaj przekształcać wady w zaletę. Jedynie czynię spostrzeżenie, że aspekt, który mi na początku mi nie leżał, z czasem okazał się jak najbardziej przyswajalny i dający się lubić. Ale czy taki, jakiego oczekuje się po słuchawkach wartych tyle co CL1 Ceramic? Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna, bo mocno uzależniona od nagrania, więcej o tym za moment.Czas na górę pasma, to tutaj jest pies pogrzebany. Warto zacząć od tego, że jest mocno oderwana od reszty, bardzo ją słychać. Jak gdyby do pewnego momentu za tuning CL1 Ceramic wziął się jeden inżynier, a po jego ukończonej pracy przyszedł kolejny i podbił wysokie tony razy dwa. Tak mniej więcej zachowuje się góra w tych słuchawkach. Potrafi być ostra, zakłuć w ucho. Ma mocno doświetlony, obecny charakter i choć jest zróżnicowana, to sybilanty dają o sobie znać. No i co teraz? Przegrany temat? No niezupełnie.Powróćmy do wspomnianego kilka razy repertuaru. W przypadku CL1 Ceramic ma on olbrzymie znaczenie. Pisząc wprost, nie jestem w stanie słuchać tych słuchawek z muzyką pokroju Guns N’ Roses czy AC/DC. Jest zbyt ostra, metaliczna i zapiaszczona, właśnie przez iskrzącą górę i kiepski mastering, który tym razem naprawdę ostro daje w kość. Sytuacja zmienia się drastycznie gdy w grę wchodzą wykonawcy, po twórczość których sięgam najczęściej, tj. Einsturzende Neubauten czy Wardruna. Idąc dalej tym tropem, utwór “Sabrina” tej pierwszej grupy brzmi z CL1 Ceramic obłędnie. Wszystkie wysokotonowe przeszkadzajki dania głównego niniejszej publikacji nie mają wówczas racji bytu, a podobna historia dzieje się z “Kauną” zespołu numer dwa. Smadj i jego płyta “Spleen” to doznania w dokładnie ten sam deseń przez większość czasu, podobnie mroczniejsze utwory projektu Fever Ray czy pani odpowiedzialnej za Bat For Lashes. Leciwy “Ommadawn” Mike’a Oldfielda też brzmi super. Mianownik jest oczywiście jeden i wspólny dla całego wymienionego tu repertuaru. Tak jest, oszczędnie dawkowane wysokie częstotliwości. Niech każdy wyciągnie sobie z tego zeznania co tylko chce.RHA CL1 Ceramic konsekwentnie dają sobie świetnie radę pod względem oddania przestrzeni, stereofonię mają przednią, choć w kontekście cofniętego środka pasma następstwo jest takie, że powiększają dystans do instrumentów czy wokalistów. Idzie to w parze z bardzo hojną ilością powietrza na scenie, trzeba też dorzucić tutaj bardzo dobrą dynamikę i rytmikę. W przekazie flagowca firmy RHA jest bardzo dużo energii, to kolejna wypadkowa zwiększonej ilości wysokich tonów i sprężystości basu. Należy zatem traktować te słuchawki jako produkt specjalistyczny, najlepiej wypadający podczas odsłuchu muzyki mrocznej i stawiającej na atmosferę. Rock czy metal odpadają. Ale ambient, różnego rodzaju realizacje z nietuzinkową akustyką, folk i podobne historie mają moją szczerą rekomendację. RHA CL1 Ceramic potrafią zagrać dźwiękiem metalicznym, stąd wysokiej klasy DAPy i słuchawkowe integry o charakterze naturalnym lub lekko ocieplonym (ogólnie przydającym barwy) to pozycja obowiązkowa. Produkt całkiem nieźle reaguje na korekcję pasma, stąd przykręcenie góry w przypadku FiiO X5 III dało przyzwoity efekt, natomiast z iDSD Black Label było jeszcze lepiej, jest to urządzenie jakościowo o klasę wyżej. W każdym razie CL1-ki sporo zyskują na poskromieniu wiadomo którego kawałka słyszalnych częstotliwości i warto o tym pamiętać. Podsumujmy.

Podsumowanie

RHA CL1 Ceramic to niezaprzeczalnie słuchawki z charakterkiem. Po wszystkich zabiegach, które na nich przeprowadziłem podtrzymuję, że jest to jeden z tych produktów, który albo się kocha, albo nienawidzi. Pod wieloma względami jest wart swojej ceny, co do tego nie mam wątpliwości. Jest to też sprzęt wyjątkowy, obiecujący. Natomiast ma swoje za uszami, co do tego także nie ma żadnych wątpliwości.

RHA CL1 Ceramic są znakomicie wydane, liczba oraz jakość użytecznych dodatków przyprawia o zawrót głowy. Kable sygnałowe (choć nieco przekombinowane, da się w nich to i owo poprawić) to całościowo wzór do naśladowania dla konkurencji. Same słuchawki są genialnie wykonane, subiektywnie bardzo ładne, wygodne i przede wszystkim dające poczucie obcowania z produktem luksusowym, kosztującym masę pieniędzy. Tu nie ma się do czego przyczepić.

Jakość dźwięku to inna, bardziej złożona bajka. RHA CL1 Ceramic są polaryzujące. Utarło się, że produkty flagowe i drogie powinny być brzmieniowo zrównoważone. CL1-ki takie nie są, wręcz przeciwnie. To jest wybredny i osobliwy zawodnik, który potrzebuje odpowiedniego towarzystwa sprzętowego i repertuaru. Choć nawet wówczas nie jest wykluczone, że także korekcji górnych rejestrów słyszalnego pasma. Te słuchawki są naprawdę nietypowe, grające na bardzo konkretną, zorientowaną na wysokie tony modłę. Jest w nich duży potencjał, niezaprzeczalnie. Trzeba tylko go umiejętnie wydobyć, co jest zadaniem nie dla nowicjusza, a naprawdę obtrzaskanego w temacie entuzjasty, którego ciągnie w detaliczną, otwartą i rozjaśnioną stronę mocy. Do następnego.

Platforma testowa:

  • Słuchawki: Vision Ears VE5
  • Odtwarzacz: FiiO X5 III, iFi Audio iDSD Black Label, iPhone 5S
  • Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks Pyre
  • Muzyka: NativeDSD

Cena sklepowa produktu w Polsce:

  • Final F7200: 1 999 zł

 

Dostawca: Audiomagic