TelluriumQ Silver II

by Marek Dyba / February 2, 2018

Od kilku lat ciągle powiększa się grono użytkowników i wiernych fanów brytyjskiej marki TelluriumQ, a przede wszystkim, choć nie tylko, kabli z jej logiem. To, co różni tę manufakturę od większości konkurentów, to zachęcanie potencjalnych klientów, by wierzyli raczej własnym uszom niż deklaracjom i kwiecistym opisom producenta. Stosując się do tej sugestii testujemy kabel głośnikowy Silver II.

Wstęp

Z Geoffem Merriganem, szefem brytyjskiej firmy TelluriumQ, znamy się już ładnych kilka lat. Pierwszy kontakt z jego kablami miałem zaraz po tym, gdy polski dystrybutor ściągnął ich pierwszą partię. Pewnego dnia wylądował u mnie w domu spory karton z niemal kompletną ówczesną ofertą tej marki. Posłużyłem wtedy trochę jako „wygrzewacz” kabli, ale też i dało mi to możliwość rzucenia uchem na wiele z nich. Może nie były to do końca wiarygodne, pełnowymiarowe, że tak powiem, testy, ale to, co usłyszałem sprawiło, że szukając długiego interkonektu do połączenia ustawionego dość daleko od głównego systemu przedwzmacniacza gramofonowego, o poradę poprosiłem właśnie Geoffa. Skończyło się na tym, że do dziś używam Blacka (jak niedawno usłyszałem, z uwagi na długość w nieco podrasowanej wersji), nie najdroższego, ale zważywszy na potrzebną długość (a więc i cenę), optymalnego dla mnie modelu i nadal bardzo go sobie chwalę. Nie jest to najlepszy kabel na świecie, ale wystarczająco dobry i przezroczysty, by pozwolić mi bez problemu oceniać testowane wkładki, ramiona i przedwzmacniacze gramofonowe nawet z wysokiej półki.Później jednakże jakoś testy TelluriumQ mnie omijały, być może dlatego, że dystrybutor dobrze wie, że recenzowanie kabli nie należy do moich ulubionych zajęć. Gdy na rynek trafiła seria Silver przyciągnęła moją uwagę (jako że lubię srebrne kable), choć nazwa okazała się nieco myląca, bo głównym materiałem wcale nie jest srebro. Przynajmniej z tego, co mi wiadomo, bo nawet w prywatnych rozmowach Geoff obstaje przy niedzieleniu się informacjami o budowie swoich produktów. Przypomina w tym japońskiego mistrza kabli (i nie tylko) pana Kazuo Kiuchi, szefa Combak Corporation, a więc m.in. Harmonixa. Geoff po pierwsze, jak twierdzi, nie ma zamiaru ułatwiać pracy konkurentom podając im na tacy przepis na dobry kabel, a po drugie, jakie właściwie dla użytkownika ma znaczenie, z czego i jak dany kabel jest zbudowany? Tzn. pomijając kwestię jakości wykonania i terminacji, bo te oczywiście są ważne, cała reszta to jedynie informacje, które przecież nie gwarantują konkretnego efektu brzmieniowego. Albo dany przewód gra (oczywiście nie gra, a wpływa na dźwięk – mam nadzieję, że nie będziecie mnie Państwo ganić za ten skrót myślowy – tak po prostu łatwiej się piszę) dobrze i zgodnie z oczekiwaniami danej osoby, albo nie i to jedyne co powinno się dla niej liczyć. Z jednej strony przyzwyczailiśmy się do opisów kosmicznych technologii, nieziemskich materiałów wykorzystanych do budowy, bądź wpływu lokalnego mikroklimatu na jakość brzmienia różnych komponentów audio, z drugiej trudno odmówić racji Geoffowi – pożycz, posłuchaj, kup albo nie. Koniec kropka! Mimo więc, iż niektórzy recenzenci niechętnie podchodzili do testowania kabli TelluriumQ właśnie z powodu braku szczegółowych informacji technicznych o ich budowie, wielu użytkowników, którzy zadali sobie trud posłuchania dobrze wygrzanych (! – to bardzo ważne, bo te brytyjskie kable wygrzewają się długo i dopiero po zakończeniu tego procesu pokazują swój prawdziwy potencjał) zostało z nimi na stałe. Do niedawna topowa seria, Silver Diamond, trafiła do niejednego referencyjnego systemu, także do kilku recenzenckich oferując nie tylko najwyższą jakość brzmienia, ale i konkurencyjną w stosunki do topowych modeli innych marek cenę. To nie lada osiągnięcie na piekielnie konkurencyjnym rynku, bo przecież marek kablarskich są dziś setki, jeśli nie tysiące, więc wyróżnić się jest naprawdę niełatwo. Zupełnie niedawno pojawiła się natomiast nowa seria Statement, która przejęła rolę flagowca i znając Geoffa to zapewne kolejny kroczek w stronę brzmieniowej nirwany. O tym może będzie okazja się przekonać za jakiś czas.

Wróćmy jednakże na ziemię, czy do modeli na „normalnym” poziomie cenowym (przez „normalny” rozumiem rozsądny w porównaniu do audiofilskiej konkurencji – nieaudiofile słysząc o kwotach, które trzeba zapłacić za kawałek przewodu i tak stukają się znacząco w czoło). Fanem testowania kabli nie jestem a kwieciste opisy ich dotyczące do mnie po prostu nie przemawiają. To właśnie zdroworozsądkowego podejście TelluriumQ, czyli promocja swoich produktów przez ich brzmienie oraz moje doświadczenie (przede wszystkim) z modelem Black, sprawiły jednakże, że miałem ochotę posłuchać choć jednego z nowych kabli z serii Silver. Tak się złożyło, że trafił do mnie kabel głośnikowy Silver II, czyli nowa wersja znanego już wcześniej modelu. Znanego, acz niestety nie niżej podpisanemu, więc nie mogę zaoferować Państwu porównania, a jedynie opis wrażeń, jakie ten kabel pozostawił po sobie. Gościł u mnie dłuższy czas, dzięki czemu miałem okazję posłuchać go nie tylko w moim referencyjnym systemie, ale i wielu innych, które (w ramach testów) przewinęły się przez mój recenzencki pokój.

Budowa

Na temat budowy tego kabla, jak zwykle w przypadku TelluriumQ, wiadomo niewiele, by nie rzec nic. Ma postać płaskiej taśmy ubranej w czarną, plastikową koszulkę. Kabel jest elastyczny więc z jego układaniem nie ma specjalnego problemu (choć jak to płaska taśma, zgina się tylko w jednej płaszczyźnie). Podpięcie do gniazd głośnikowych ułatwiają rozdzielone końcówki terminowane bananami, jak w testowanym egzemplarzu (choć to bardziej szpilki niż klasyczne banany), bądź widełkami. Te są posrebrzane, a nie wykonane z czystego srebra, bo jak pisze producent na swojej stronie, wtyki z czystego srebra w ślepych odsłuchach wypadły gorzej. Końcówki oznaczone są kolorami, czerwonym i czarnym, znajdziemy na nich także strzałki wskazujące kierunek podłączenia, z czego można by wnosić, że kable są kierunkowe. Tyle że jak czytamy na stronie TelluriumQ, ich kable kierunkowe nie są, dopóki nie zacznie się ich używać z sygnałem biegnącym w określonym kierunku. Producent zaznacza jednakże, że po dokonaniu wyboru najlepiej jest się trzymać wybranego kierunku. Wygląda więc na to, że de facto strzałki mają nie tyle wyznaczać jedynie słuszny kierunek ile pomagać użytkownikom w podłączaniu kabli zawsze w ten sam sposób. Na dziś w ramach modelu Silver II dostępne są wyłącznie kable głośnikowe i wygląda na to, że tak pozostanie.

Brzmienie

Testowany kabel głośnikowy Silver II to model otwierający serię „Silver”, ulokowany w ofercie powyżej Blacka. Producent na swojej stronie ogólnie charakteryzuje kable z serii „Silver” jako brzmiące „jak srebro”, ale bez rozjaśnień i wyostrzeń. Co prawda te ostatnie występują jedynie w tanich (bądź kiepskich) srebrnych kablach, ale w końcu produktom TelluriumQ daleko do kosmicznych cen topowych przewodów np. Siltecha czy Argento, więc porównywać należałoby je z podobnie wycenionymi, które ostro zabrzmieć potrafią (nie wszystkie oczywiście). Tyle że tych na rynku zbyt wielu nie znajdziemy (jednym z wyjątków jest nasze rodzime Albedo). Zostawmy więc kwestię stereotypów i zajmijmy się brzmieniem nowego kabla Geoffa Merrigana. Jak pisze na swojej stronie, seria Black oferuje brzmienie nieco bardziej po naturalnej stronie mocy (z czym na podstawie doświadczeń z moim interkonektem zdecydowanie się zgadzam), podczas gdy Silver raczej po neutralnej i detalicznej. Pozostało mi w praktyce sprawdzić, jak to się ma do rzeczywistości. Ponieważ na stronę TelluriumQ zajrzałem przed odsłuchem, więc trochę trudno było mi tak całkiem wyrzucić zacytowane wyżej stwierdzenie na temat brzmienia kabli z tej serii. Nic więc dziwnego, że od początku odsłuchu zwracałem szczególną uwagę na wyższą średnicę i górę pasma. Bez wątpienia producentowi udało się uzyskać bardzo dobry i wcale nie tak częsty na tym poziomie cenowym, balans między rozciągnięciem pasma a brakiem jakichkolwiek elementów drażniących. Silver II nie wykazują żadnych tendencji do ograniczania bądź zaokrąglania pasma od góry. Serwują słuchaczowi dużą ilość informacji otoczonych ogromną ilością powietrza. To przekłada się i na właściwą dźwięczność i otwartość prezentacji, a także na dobrą rozdzielczość. Dlatego np. bardzo dobrze słuchało mi się wyrafinowanych popisów perkusistów. Blachy brzmiały perliście, mocno i były naprawdę dobrze różnicowane. Trąbka operująca w swoim górnym zakresie potrafiła zabrzmieć ostro, ale bez przekraczania granicy, po której staje się nieprzyjemna (w nagraniach – bo na żywo tak nie dzieje się nigdy). W przypadku (czysto miedzianych) kabli odniesienia (LessLoss Anchorwave) dźwięk był nieco bardziej dociążony, każdy instrument, z blachami włącznie, miał więc nieco większą masę. Silver II natomiast grał nieco bardziej bezpośrednią górą pasma z lepiej zaznaczoną fazą ataku dźwięku, acz nie skąpił i wybrzmień.Na drugim skraju pasma łatwo było wskazać, że (circa trzykrotnie droższe) LessLossy schodzą nieco (niewiele, ale jednak) niżej niż TelluriumQ i bardziej dociążają tę część pasma. Silver II natomiast ma pewną przewagę w zakresie kontroli i definicji niskich tonów. W dobrych realizacjach dostajemy więc z nim nieco szybszy, bardziej zwarty, choć odrobinę „lżejszy” bas. Tu znowu powołam się na popisy perkusistów, bo to właśnie z brytyjskim kablem brzmiały one efektowniej, jeśli za takowe uznamy bardziej natychmiastowe, krótsze, lepiej definiowane uderzenia pałeczek w wyraźnie sprężyste membrany bębnów. Z drugiej strony to z moimi kablami stopa perkusji „kopała” nieco mocniej, ale mówiąc szczerze summa summarum w nagraniach jazzowych wolałem jednak wersję perkusji proponowaną przez Silver II. Sytuacja trochę się zmieniała gdy z głośników płynął nieco większy łomot, powiedzmy AC/DC, czy Metallica, gdzie jednak masa i potęga brzmienia grają dużą rolę. Wówczas to mój LessLoss sprawdzał się nieco lepiej za sprawą potężniejszego brzmienia. Nie znaczy to, że TelluriumQ nie nadaje się do rocka – to nadal jest świetne granie, tyle że oparte bardziej na szybkości i zwartości dźwięku, a mniej na jego potędze. Z drugiej strony na to patrząc, ponieważ rocka często nagrywa się trochę niedbale, więc owa większa kontrola zwłaszcza niskich tonów proponowana przez Silver II może się na wielu albumach doskonale sprawdzić.Heavy metal w wydaniu akustycznym, czyli krążek Rodrigo y Gabrieli przechylił szalę ponownie na stronę Silvera II. Szybkość, rytm, pewne prowadzenie dźwięku nawet w najgorętszych momentach, wysoka energia i detaliczność – to wszystko składało się na kawał świetnego grania. Pokazywało również, że i średnica jest mocną stronę tego kabla, bo przecież to w tym zakresie operują przede wszystkim gitary akustyczne. Jeszcze lepiej było to słychać na kultowym „Friday night in San Francisco”, gdzie relatywnie przecież niedrogi kabel świetnie zlokalizował każdego z trzech gitarzystów na scenie, zróżnicował ich style grania, brzmienie ich gitar, pokazał jako doskonale Paco, Al i John bawili się w czasie tego koncertu, podobnie jak żywiołowo reagująca publika.

Na dużej, złożonej klasyce, choćby „Planetach” Holsta, Silver II pokazywał, że potrafi zagrać z rozmachem nie rezygnując z tyle razy już wspominanej doskonałej kontroli. Świetnie układał całą orkiestrę w przestrzeni, warstwa po warstwie, bardzo dobrze oddawał duże skoki dynamiki, grał czysto, transparentnie, zachowując spokój niezależnie od tego, jak dużo jednocześnie działo się na scenie. Odsłuchałem z nim m.in. moją ulubioną „Carmen” z Leontyną Price w tytułowej roli, zachwycając się głębią sceny, jaką ten kabel potrafił pokazać. Uwaga skupiała się oczywiście na pierwszym planie i krążących po nim śpiewakach, na emocjonalnej stronie wydarzeń (naprawdę dobrze oddanej) rozgrywających się na scenie, ale gdy daleko za pierwszym planem pojawiły się chóry, to faktycznie dystans robił wrażenie. Same głosy solistów nie były może aż tak organiczne i namacalne jak z Harmonixem HS-101 EXQ, ale po pierwsze to kabel blisko 6 razy droższy, a po drugie w tym aspekcie absolutnie wyjątkowy. W porównaniu do mojego LessLossa Silver II wypadał natomiast bardzo dobrze, ustępując mu jedynie o włos.

Podsumowanie

TelluriumQ Silver II miał okazję grywać u mnie z kolumnami i wzmacniaczami za grube dziesiątki tysięcy złotych, słowem teoretycznie w wyższej lidze niż wskazywałaby na to jego własna cena. Mimo tego nie przyłapałem go ani razu na “psuciu” dźwięku. Z moim LessLossem śmiało konkurował czasem ustępując mu w niektórych aspektach, w innych natomiast mając pewną przewagę. A mówimy o kablu ponad 2 razy droższym! Dopiero Harmonix HS-101 EXQ, niemal 6 razy droższy grał faktycznie wyraźnie lepiej. No, ale przecież Silver II dopiero otwiera linię Silver – w jej ramach są i droższe, zakładam, że lepsze modele, więc przeciwko topowemu kablowi pana Kiuchi należałoby wystawić jeden z nich. W swojej cenie, a nawet w porównaniu do wyraźnie droższego i naprawdę bardzo dobrego kabla, którego używam na co dzień, TelluriumQ doskonale się obronił. Grał równo, bez podkreślania żadnego z podzakresów z typową dla dobrego srebra (choć nim przecież nie jest!) górą, tzn. żywą, dźwięczną, mocną, ale bez śladu ostrości. Także z typowym dla srebra dołem – szybkim, zwartym, świetnie kontrolowanym, acz nie tak dociążonym, jak w przypadku dobrych kabli miedzianych. Oferuje bardzo dobrą definicję i kontrolę dźwięku, świetnie różnicuje nagrania, ma dobrą rozdzielczość, a ilość informacji, włącznie z subtelnościami, jakie można z nim usłyszeć, jest zaskakująca, bo bardzo rzadko spotykana na tym poziomie cenowym. Balans tonalny jest faktycznie neutralny, ale jednocześnie to nie jest zimno brzmiący kabel. Nagrania akustyczne i wokalne pokazują, że i naturalność brzmienia jest dużym atutem Silvera II. Są oczywiście lepsze kable na rynku, ale w tej cenie, a nawet i trochę wyższej, niełatwo będzie znaleźć dla niego konkurencję.

Platforma testowa:

  • Pomieszczenie: 24m2, z częściową adaptacją akustyczną – ustroje Rogoz Audio, AudioForm
  • Źródło analogowe: gramofon JSikora Basic w wersji MAX, ramię Schroeder CB, wkładka AirTight PC-3, przedwzmacniacz gramofonowy Grandinote Celio mk IV
  • Źródło cyfrowe: pasywny, dedykowany PC z WIN10, Roon, Fidelizer Pro 7.3, karta JPlay Femto z zasilaczem bateryjnym Bakoon, JCat USB Isolator, zasilacz liniowy Hdplex
  • Wzmacniacz: Modwright KWA100SE, GrandiNote Shinai
  • Przedwzmacniacz: AudiaFlight FLS1
  • Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr Golden Atlantic
  • Kolumny: Ubiq Audio Model One Duelund Edition, GrandiNote MACH4
  • Interkonekty: Hijiri Million, Less Loss Anchorwave, TelluriumQ Black
  • Kable głośnikowe: LessLoss Anchorwave
  • Kable zasilające: LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3
  • Zasilanie: Gigawatt PF-2 MK2 i ISOL-8 Substation Integra; kable sieciowe LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3, dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
  • Stoliki: Base VI, Rogoz Audio 3RP3/BBS
  • Akcesoria antywibracyjne: platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot

Cena detaliczna:

  • TelluriumQ Silver II: 500 zł / 1m (standardowy zestaw 2 x 2m kosztuje więc 2000 zł)

Strona Producenta: TelluriumQ

Dystrybutor: Szymanski Audio