Transrotor La Roccia Reference TMD

by Marek Dyba / April 8, 2022

Gramofon La Roccia Reference TMD to wyjątkowa pozycja w szerokiej ofercie niemieckiego Transrotora. Podstawę gramofonu stanowi bowiem płyta wykonana ze skały łupkowej nadająca mu charakterystyczny i nietypowy dla marki wygląd. Aktualnie model ten wyposażany jest we własne ramię Transrotora, model TRA 9.

Wstęp

Właściwie za każdym razem, gdy Transrotor wprowadza na rynek nowy model gramofonu da się go skojarzyć z ta marką już na pierwszy rzut oka. Niemal zawsze mamy bowiem do czynienia z konstrukcją albo metalową wykończoną chromowaną powierzchnią, albo akrylową, albo kombinacją tych dwóch materiałów. La Roccia Reference TMD, której poprzednie wcielenie nazywało się Super Seven La Roccia TMD, już na pierwszy rzut oka wyróżnia się zdecydowanie na tle pozostałych modeli. Mimo tego nie brakuje w niej elementów charakterystycznych dla marki – to sztywno zawieszony gramofon masowy (mass-loader) i nawet jeśli podstawa jest nietypowa, to talerz, czy szereg srebrnych elementów wykończonych na wysoki połysk natychmiast kojarzy się z Transrotorem.

Ową nietypową podstawę tego gramofonu o grubości 40mm wykonano ze skały łupkowej w kolorze (mniej więcej) czarnym. Wydobywa się ją w kamieniołomie zlokalizowanym niedaleko siedziby Transrotora i pewnie stąd w ogóle wziął się pomysł na jej wykorzystanie. Powierzchnia skały łupkowej jest nierówna, podkreślając jej naturalny charakter. Ważniejsze, z punktu widzenia konstruktorów tego modelu, były jej właściwości wynikające z amorficznej, nieregularnej w całym przekroju struktury. To ona zapobiega magazynowaniu energii w podstawie gramofonu, a także nadaje jej dużą masę i sztywność. Wszystkie te elementy sprawiają, że skała łupkowa, choć nie jest oczywistym materiałem do tego typu zastosowania, doskonale nadaje się na podstawę gramofonu.

Jak zapewne doskonale wiedzą miłośnicy czarnej płyty, żyjemy w dość dziwnych dla nich (nas) czasach. Z jednej bowiem strony sprzedaż płyt winylowych od lat rośnie, a według oficjalnych danych w USA w ubiegłym roku była nawet większa niż płyt CD. Od dobrych już kilkunastu lat obserwujemy również (i cieszymy się z) powiększającą się ofertę gramofonów, przedwzmacniaczy gramofonowych, wkładek i kabli phono z różnych przedziałów cenowych. Z drugiej jednakże, w krótkim czasie z rynku zniknęło kilka marek produkujących tak istotny element tej całej zabawy, jakim są ramiona gramofonowe. Nie wszystkie zniknęły całkowicie – np. słynne brytyjskie SME nadal funkcjonuje, tyle że nie oferuje już swoich ramion w wolnej sprzedaży i nie produkuje wersji dla innych producentów gramofonów. Całkowicie za to z rynku zniknął inny, japoński gigant, czyli Jelco.

Sytuacja ta pozostawiła część producentów gramofonów ze sporym problemem. W końcu jest sporo marek, które skupiały się na produkcji samych gramofonów, czyli napędów, stosujących w nich ramiona pochodzące od innych marek. Jednym z nich był Transrotor, który korzystał z ramion (oryginalnych bądź modyfikowanych przez siebie) zarówno Jelco, jak i SME (o ile dobrze pamiętam, również Regi w tańszych modelach). Panowie Jochen i Dirk Räke, szefowie Transrotora, zamiast załamywać ręce zakasali rękawy i wykorzystując ogromne doświadczenie stworzyli własne ramiona. Doświadczenie, o którym piszę, wynikało zarówno z kilkudziesięciu lat działalności w branży, stosowania ramion wymienionych firm i wykonywania ich modyfikacji, jak i montowania (a więc i przygotowywania stosownych podstaw ramion, czyli armboardów), na życzenie klientów, wielu różnych ramion w napędach Transrotora. Na pokładzie testowanej La Rocci Reference znalazło się bodaj pierwsze własne ramię niemieckiego producenta, model TRA 9 w wersji Black Matt (czarny mat).

Niniejsza recenzja nie jest bynajmniej moim pierwszym kontaktem z La Roccią. Jej poprzednia wersja gościła dobrych już kilka lat temu w moim pokoju odsłuchowym przy okazji testów innych produktów dystrybuowanych przez krakowskiego Nautilusa. Prostota formy, oryginalny materiał podstawy plus znakomite brzmienie, wszystko to przyczyniło się do promowania La Rocci do grona jednego z moich ulubionych gramofonów. Tym razem początkowo Transrotor trafił do mnie w ramach pomocy w przeprowadzeniu testu platformy 10Hz by Vinylspot, a konkretnie wersji tej ostatniej, która może być stosowana pod gramofonami o wadze do 30kg (+/- 15%). W tej ostatniej kategorii mieści się właśnie ważąca ok 34 kg (netto) La Roccia. Poprzednio gdy u mnie gościła nie pisałem jej testu, tym razem, zważywszy także na wyposażenie jej w nowe własne ramię Transrotora TRA 9 oraz uzbrojenie go dobrze mi już znaną i znakomitą wkładką Analog Relax EX-500 (moją recenzję można znaleźć TU) uzgodniliśmy z Nautilusem, że recenzja w końcu powstanie.

Budowa i cechy

Na temat samego gramofonu nie będę się przesadnie rozpisywał – to konstrukcja znana i wielokrotnie już opisywana, pozwolę więc sobie jej opis skondensować do najistotniejszych informacji. Jak już wspomniałem, forma La Rocci Reference TMD jest stosunkowo prosta. Podstawę o wymiarach 46 x 40 x 4cm wykonano ze skały łupkowej. Całość opiera się na trzech regulowanych nóżkach, dwóch z przodu i jednej (pośrodku) z tyłu. Każda z nich opiera się na wklęsłej podstawce, a od góry (po stronie górnej powierzchni podstawy) zakończona jest metalowym pokrętłem, którego forma i wielkość wydatnie pomagają w czasie poziomowania gramofonu.

W lewym tylnym rogu podstawy wycięto spory otwór o średnicy niewiele większej niż średnica obudowy wolnostojącego silnika. Sam silnik umieszczono w dobrze wytłumionej, solidnej obudowie ustawionej na niewielkich, tłumiących wibracje nóżkach. Przy ustawianiu gramofonu w docelowym miejscu pracy sztuką jest „trafienie” otworem w podstawie gramofonu (dość ciężkiej) na silnik, że tak to ujmę. Operację należy wykonywać z uwagą, by nie porysować wykończonej, oczywiście, powierzchnią lustrzaną, obudowy silnika. W ostatecznym ustawieniu silnik nie powinien dotykać podstawy gramofonu – rzecz w jej (a więc i elementów w niej zainstalowanych, czyli głównego łożyska i ramienia) maksymalnej izolacji od silnika. Ten ostatni, choć producent zrobił wszystko, by zminimalizować jego drgania, takowe siłą rzeczy musi wytwarzać w czasie pracy i dlatego odseparowanie go od pozostałych elementów konstrukcji jest tak istotne.

Jak wskazuje już nazwa modelu, w La Rocci Reference wykorzystano firmowe rozwiązanie napędu – TMD, czyli Transrotor Magnetic Drive (Napęd Magnetyczny Transrotora). Rozwiązanie to dotyczy bezpośrednio głównego łożyska gramofonu, choć pośrednio całego napędu. Hydrodynamiczne łożysko TMD składa się z dwóch połówek. Dolna przymocowana jest do głównej osi i to na nią przenoszony jest napęd z silnika (za pomocą paska). Górna część z kolei osadzona jest na łożyskach kulkowych i to ona obraca osadzonym na niej talerzem. Sprzężenie między dwiema połówkami łożyska oparte jest o małe, ale bardzo silne magnesy neodymowe. Są one odpowiednio ekranowane, by zapobiec wpływowi pola magnetycznego przede wszystkim na wysoce wrażliwą na takie oddziaływania wkładkę. Silnik obraca rolkę napędową, a ta za pomocą paska przenosi obroty na dolną część łożyska (pełniącą poniekąd rolę subplatera). Dalej dolna połówka łożyska obraca górną, tyle że zamiast fizycznego sprzężenia wykorzystuje do tego magnetyczne. Dzięki temu łożysko pracuje ciszej plus tworzy dodatkową izolację drgań, które poprzez pasek mogą być przenoszone z silnika na talerz i dalej na igłę czytającą informacje z płyty.

Na wierzch trafia solidny, ciężki (16kg), precyzyjnie wykonany talerz z polerowanego aluminium. Od spodu jest on w odpowiedni sposób wydrążony, a na wierzchu umieszczono akrylowo-węglowo-winylową matę. Całość uzupełnia lekki aluminiowy docisk ozdobiony firmowym logo. W zestawie z gramofonem, oprócz niezbędnych narzędzi i przyrządów otrzymujemy dedykowany zasilacz o nazwie Konstant. Na jego froncie umieszczono pokrętło, którym włączamy obroty i wybieramy ich prędkość (33 1/3 lub 45 r.p.m.), co znacząco ułatwia obsługę odtwarzania płyt.

Nowością, faktyczną, a tym bardziej z mojego punktu widzenia (czyli w porównaniu do poprzedniej, znanej mi wersji tego gramofonu), było natomiast własne ramię Transrotora oznaczone symbolem TRA 9. TRA, zakładam, oznacza TransRotor Arm, a 9 sugeruje jego długość wynoszącą 9 cali (232,8 mm dokładnie). Jego masa efektywna wynosi 18g, słowem jest to ramię o średniej masie i powinno dobrze współpracować z szeroką gamą wkładek. Niemiecki producent, korzystając z ogromnego doświadczenia z ramionami innych marek, postanowił (to mój wniosek) stworzyć własne, które będzie wyjątkowo łatwe w ustawianiu i obsłudze. Większość regulacji wykonuje się bowiem w najprostszy możliwy sposób, czyli z pomocą pokręteł.

Siłę nacisku igły (VTF) reguluje się precyzyjnym pokrętłem znajdującym się z tyłu przeciwwagi, a ją samą mocuje się do ramienia śrubką na jej górnej powierzchni z dużym łebkiem – słowem luzujemy ją (przed regulacją VTF) i dokręcamy ręcznie po ustawieniu odpowiedniej siły nacisku. Z boku znajduje się kolejne niewielkie pokrętło, które służy do regulacji anty-skatingu. Wysokość ramienia (VTA) precyzyjnie reguluje się przy pomocy wkręcanych od góry (ręcznie, czyli bez narzędzi) długich śrub, acz wcześniej trzeba nieco poluzować śrubki mocujące ramię. By wyregulować azymut konieczne jest poluzowanie śrubki przy główce ramienia – do tego niezbędny jest już klucz. Wraz z ramieniem w komplecie dostajemy szablony i przyrządy pomagające je prawidłowo skalibrować – szablon do mocowania ramienia, do jego ustawiania, kolejny do równoległego ustawienia w stosunku do płyty (VTA), a nawet wagę do precyzyjnego wyznaczenia siły nacisku igły.

Dorzućmy do tego kolejne ułatwienia – producent pomyślał o sporej powierzchni podstawy ramienia, na której z łatwością ustawimy niewielką poziomicę oraz dwa nakręcane odważniki na spodniej stronie przeciwwagi, które można wymienić na ich odpowiedniki (lżejsze, lub cięższe, jeśli używana wkładka będzie tego wymagać). Właściwie jedyne czego tu (umownie) brakuje to stosowane w wielu ramionach zagłębienie wyznaczające punkt piwotu ramienia, które ułatwia jego ustawienie (zwłaszcza w przypadku wysokiej klasy protraktorów). Dodam jeszcze, że ramię okablowano srebrnymi drutami Van den Hula, a dołączony interkonekt od strony ramienia zakończony jest DINem (wpinanym od spodu), a na drugim końcu parą wtyków RCA. Uroda rzecz względna – mi zawsze podobała się elegancka prostota tego modelu i nic się w tym względzie nie zmieniło. Od strony praktycznej, dzięki mniejszej ilości polerowanych, metalowych powierzchni (bądź błyszczącego akrylu) ten Transrotor będzie sprawiał najmniejsze pośród (chyba) wszystkich modeli tego producenta, problemy z utrzymaniem czystości.

Brzmienie

Zanim o tym jak zabrzmiał pierwszy album jeszcze dwa słowa o moich wspomnieniach dotyczących poprzedniej wersji La Rocci. Otóż zapadła mi ona w pamięć jako gramofon znakomicie trzymający w ryzach każde nagranie, precyzyjnie je układający i serwujący każdą muzykę z wyjątkowym poziomem energii i doskonałą dynamiką. Proszę pamiętać, że od tamtego spotkania minęło już dobrych kilka lat i nie pisałem wówczas recenzji, więc nie mam do czego sięgnąć, by odświeżyć sobie szczegóły. Zapamiętałem więc jedynie najważniejsze, wyróżniające tę konstrukcję cechy. Tym razem deck co prawda był ten sam (nic mi nie wiadomo o jakichkolwiek zmianach), ale ramię zupełnie nowe (i dla mnie obce), a i wkładka inna, choć przynajmniej ją już znałem.

La Roccia Reference z uwagi na spora wagę i konieczność kilkukrotnego podstawiania i wystawiania platformy All You Need 10 Hz by Vinylspot wylądowała na osobnej platformie, elemencie modułowego stolika, marki Alpine-Line. Po krótkiej zabawie z ostatecznym ustawieniami zabrałem się za odsłuchy. Pierwszy na talerzu Transrotora wylądował album „So nice Duke” Duke Jordan Trio, kilka lat temu fantastycznie przygotowany przez pana Kiuchi i wydany w ramach jego marki Harmonix. Nagranie Duke’a Jordana to klasyczny jazz w małym składzie nagrany (bardzo dobrze) na żywo. Realizatorom udało się uchwycić wysoki poziom energii żywej muzyki, pięknie zarejestrowali barwę instrumentów, elementy akustyki sali koncertowej, czy żywe reakcje publiczności. La Roccia Reference TMD zagrała ten krążek z jednej strony zgodnie z oczekiwaniami – prezentacja była dynamiczna, nasycona energią, pokazana w bardzo czysty, uporządkowany sposób. Z drugiej imponowała ogromną ilością informacji, które doskonała igła EX-500 odczytała w komfortowych warunkach współpracy z pewnie prowadzącym je w rowku ramieniem TRA 9 oraz stabilną jak, nomem omen, skała podstawą gramofonu nie pozwalającą by jakiekolwiek zewnętrzne wibracje zaburzyły odczyt sygnału.

La Roccia Reference TMD umiejętnie połączyła dynamiczną, mocną, szybką perkusję, z chwilami delikatnym, wręcz lirycznym, ale i bardzo dźwięcznym, nasyconym fortepianem i grającym w tle, nieco schowanym, ale pięknie różnicowanym kontrabasem. Była w tym graniu i potęga i lekkość, mnóstwo powietrza między instrumentami, delikatny szum taśmy, ale i gęstość, nasycenie i naturalność każdego dźwięku. Transrotor zaprezentował muzyków z dość bliska, acz bez wypychania ich przed linię łączącą kolumny, sprawiając w ten sposób, iż czułem się jakbym siedział nie więcej niż 3 metry od sceny. Prezentacja jako całość łączyła wyjątkowo udanie spójność i płynność dźwięku z możliwością przyglądania się także i drobnym elementom, detalom i subtelnościom, studiowania popisów wybranego muzyka. Spora w tym zasługa doskonałej EX-500, ale w końcu rolą gramofonu jest zapewnienie właśnie kartridżowi możliwie najlepszych warunków pracy. Mając porównanie do mojego J.Sikory Standard Max z ramieniem KV12, z pomocą którego tę wkładkę testowałem wcześniej, mogłem ocenić, iż La Roccia Reference TMD wywiązała się z tego zadania znakomicie.

Klasyk Milesa Davisa, „Sketches of Spain”, to jedna z moich ulubionych płyt mistrza. La Roccia Reference TMD znakomicie pokazała to wyjątkowe połączenie matowości trąbki z momentami, gdy aż skry się z niej sypią. Podobnie zresztą odbierałem towarzyszące jej dęciaki, zwykle dość delikatne, lekko matowe, ale w momentach tutti mocne, skrzące się energią i lekko drapiące po uszach. Niemiecki gramofon zbudował również szeroką, wieloplanową scenę z dobrą lokalizacją dużych źródeł pozornych. I tym razem nie było mowy o sztucznym przybliżaniu sceny, czy instrumentów – wszystko pokazywane było z pewnego dystansu, nawet prowadząca trąbka, która w niektórych fragmentach lokowana była dość daleko w miksie. Nawet wtedy jednakże, za sprawią maestrii Milesa, ale i klasy testowanego gramofonu, to ona skupiała na sobie moją uwagę przyciągając ją niczym magnes. Choć zwykle (mówię o moich doświadczeniach) to konstrukcje miękko zawieszone są nieco lepsze w kreowaniu, czy odtwarzaniu klimatu nagrania, nieco bardziej skupiają się na emocjach, w prezentacji serwowanej mi przez La Roccię Reference TMD ani przez moment nie zabrakło elementu emocjonalnego i ciągłego angażowania mojej uwagi w opowieść opowiadaną przez mistrza i jego zespół w tak niezwykły i przekonujący sposób.

Chcąc wykorzystać ogromny potencjał w zakresie dynamiki i transferu muzycznej energii oferowane przez La Roccię Reference TMD postanowiłem „dać czadu” z Chadem Wackermanem („Dreams Nightmares and Improvisations”). Jak się szybko okazało, był to doskonały pomysł. Gęste, dociążone granie Transrotora wsparte wysoką dynamiką i płynnością dźwięku, bardzo dobrze różnicowanymi uderzeniami pałeczek perkusisty i to zarówno gdy uderzały w bębny, jak i w blachy, sprawiło, że kończyny samowolnie wystukiwały rytm, a ja chłonąłem każdą sekundę, dobrze przecież mi znanej płyty, z zainteresowaniem i uśmiechem na twarzy. Bębny brzmiały soczyście, mocno, miały odpowiednią masę, a i szybkością (uderzeń) ustępowały mojemu własnemu J.Sikorze (dużo droższemu i absolutnemu mistrzowi w tym zakresie) jedynie niewiele. Elektryczny bas, mimo że przez większość czasu schowany w tle, nieustannie zaznaczał swoją obecność masą i gęstością, ale i, gdy zachodziła taka potrzeba, bardzo niskim, wręcz fizycznie odczuwalnym zejściem. Blachy z kolei, pokazane przez La Roccię Reference TMD, wydawały się mieć nieco większą niż zwykle masę, co nie miało jednakże wpływu na ogromną energię słyszalną w każdym dźwięku, czy szybkość i różnicowanie, jako że ilość informacji dostarczanych przez wkładkę przekładała się na wysoką rozdzielczość i dobry wgląd w każdy aspekt nagrania.

Kontynuując rockowe granie sięgnąłem po kolejny ulubiony krążek – „Love over Gold” Dire Straits w podwójnym wydaniu MoFi na 45 obrotów. Czyściutkie, klarowne, choć delikatne stuknięcia w talerze, mocne wejście elektrycznego basu, a w końcu o charakterystyczny, niezbyt mocny, świetnie oddany wokal Marka Knopflera i jego wyjątkowa, śpiewająca gitara. Wszystko było dokładnie takie i dokładnie tam, gdzie być powinno już w otwierającym krążek „Telegraph Road”. Na „Private investigations” było jeszcze lepiej. Kapitalnie potężne, soczyste uderzenia perkusji, mocne, dźwięczne klawisze, doskonała gitara grająca z polotem, swobodą, ale i przysłowiowym „mięchem” – wszystko to składało się na powalającą wręcz momentami dynamiką, płynną, spójną i wysoce energetyczną całość.

Zwiększając jeszcze skalę wydarzeń muzycznych sięgnąłem najpierw po ścieżkę dźwiękową z Gladiatora. Otwierający album utwór „Progeny” wprowadza unikalny nastrój z pomocą wokalu i gitar pomału przechodząc do zdecydowanie dynamiczniejszej muzyki, w której coraz większą rolę odgrywa wielka, na początku jeszcze nieco oszczędnie korzystająca ze swojej potęgi, orkiestra. La Roccia Reference TMD doskonale poprowadziła zarówno ów powolny, delikatny początek, jak i zmieniający się klimat nagrania, narastanie udziału orkiestry i potęgi brzmienia z kulminacją w „The battle”. Znakomicie oddane zostały zarówno ogromne skoki dynamiki, jak i, za sprawą wysokiej rozdzielczości i świetnego różnicowania, wielowątkowość i wieloplanowość gęstej, złożonej muzyki. Scena zbudowana z tym nagraniem nie należała do najszerszych, ale za to Transrotor potrafił oddać jej ogromną głębię z częścią wydarzeń rozgrywających się daleko, daleko za ścianą pokoju. Równie płynne okazało się przejście do spokojnego zakończenia „Bitwy” wzbogaconego pięknym wokalem oraz kończącego pierwszą stronę dwu-płytowego wydania „Earth”.

Imponująco zabrzmiały również „Planety” Holsta pod Zubinem Mehtą wydane przez Deccę. Z jednej strony potęga, masa najniższych tonów, rozmach i duża skala widowiska, z drugiej dbałość o małe detale, które dzięki dobremu różnicowaniu i separacji nie ginęły w tle. Jako że to nagranie wyższej klasy (niż jednak dość przeciętnie wydany „Gladiator”) łatwiej, za sprawą wysokiej precyzji i rozdzielczości serwowanej przez La Roccię Reference wspartej EX-500, czystości i transparentności przekazu, było mi obserwować głębsze warstwy muzyki, przyglądać się poszczególnym grupom instrumentów, niekoniecznie w danym momencie prowadzącym. Teraz także dobrze słychać było ową umownie „czarną” ciszę między nutami. To za jej sprawą każda nuta stawała się bardziej wyrazista, soczysta i barwniejsza.

Na koniec odsłuchów pod testowanym gramofonem kilka razy lądowała wspomniana już platforma All You Need 10Hz by Vinylspot. Więcej o jej wpływie napiszę w dedykowanej recenzji, tu jednakże wspomnę już, że wpływ i owszem, był słyszalny. Różnice nie były duże – nastąpiła m.in. delikatna poprawa w zakresie mikro-dynamiki, soczystości barw, ale i, z braku lepszego określenia, wydobycia z tła poprzez delikatne powiększenie i przybliżenie wokalistów i prowadzących muzyków. W nagraniach wysokiej klasy prezentacja wypadała jeszcze naturalniej za sprawą jeszcze gęściej utkanej, z pomocą większej ilości detali i subtelności, całości, która wydawała się w ten sposób jeszcze gęstsza, nic nie tracąc ze swojej wyjątkowej czystości i przejrzystości. Nie napiszę, że 10 Hz to obowiązkowy upgrade dla La Rocci Reference TMD, ale, jeśli masa niemieckiego gramofonu Wam nie straszna, spróbować na pewno warto i ocenić w danym systemie samemu/samej. Wpływ tej platformy na pewno będzie zależał także od tego, gdzie znajduje się pokój odsłuchowy (bliskość ruchliwej ulicy, zwłaszcza z ruchem ciężkim, torów tramwajowych, kolejowych, czy metra, itp, będzie mocniej zaznaczać jej przydatność), więc w jednym lokalizacjach będzie nieco większy, w innych mniejszy, ale spróbować, moim zdaniem, warto.

Podsumowanie

Już pierwsza przygoda z Transrotorem La Roccia sprawiła, że trafił on na moją prywatną listę gramofonów, z którymi mógłbym spędzić resztę mojego winylowego życia. Nie jest to najlepszy gramofon świata – choćby mój J.Sikora Standard Max ma do zaoferowania jeszcze nieco więcej, ale nie zmienia to faktu, iż mamy do czynienia z czystym high-endem, który zadowoli nawet wysoce wymagających miłośników muzyki. La Roccia Reference TMD ma bowiem do zaoferowania wysoce dynamiczne, energetyczne, ale i precyzyjne, czyste brzmienie. Nowe ramię natomiast, TRA 9, doskonale pasuje do tego modelu, a i EX-500 wnosząca gęstość i płynność brzmienia (pośród mnóstwa innych zalet) stanowi fantastyczne uzupełnienie tego zestawu.

Oczywiście pozostałe elementy układanki – wkładka, phono i cała reszta, także będą miały wpływ na ostateczne brzmienie, ale La Roccia z ramieniem TRA 9 jest doskonałą bazą do zbudowania systemu analogowego brzmiącego tak, jak chcecie. Powieście w ramieniu wkładkę ze szkoły np. AirTighta, Lyry, Murasakino, czy My Sonic Lab i będziecie mieli wybitnie dynamiczne, wysoce rozdzielcze, precyzyjne granie. Wybierzcie nieco gęściej brzmiące – np. Analog Relax, czy Koetsu, a ich nieco cieplejszy, bardziej nasycony charakter zostanie zachowany i wsparty pełną gamą opisanych zalet Transrotora. Ujmując rzecz krótko – Transrotor La Roccia Reference TMD to doskonały gramofon, znakomita podstawa do uzyskania fantastycznego, high-endowego brzmienia, którego charakter ukształtujecie ostatecznie kolejnymi komponentami w systemie. Wiele gramofonów narzuca od początku swój charakter, a wówczas albo on Wam odpowiada, albo nie. Tu tego problemu nie ma. Z La Roccią Reference TMD dostajecie niemal nieograniczone możliwości – to jedna z najważniejszych cech tego gramofonu.

Specyfikacja (wg. Producenta):

La Roccia Reference TMD

  • Chassis: naturalna skała łupkowa o grubości 40 mm
  • Talerz: polerowane aluminium o wysokości 60 mm i wadze 16 kg, z nakładką akrylowo-węglowo-winylową
  • Łożysko: hydrodynamiczne, ze sprzęgłem magnetycznym TMD
  • Ramię: TRA 9
  • Wyposażenie: aluminiowy docisk płyty, zasilacz Konstant M 1
  • Wymiary (S x G x W): 46 x 40 x 20 cm
  • Masa gramofonu: ok. 34 kg

TRA 9

  • Długość efektywna: 232,8 mm (9 cali)
  • Odległość montażowa: 215 mm
  • Overhang: 17,8 mm
  • Offset: 23,66º
  • Masa efektywna: 18 g
  • Okablowanie: srebrne Van den Hul / interkonekt długości ok: 130cm

Cena (w czasie recenzji): 

  • La Roccia Reference TMD (sam deck): 29,900 zł
  • La Roccia Reference TMD z ramieniem TRA-9 Black Matt: 43,800 zł

ProducentTRANSROTOR

DystrybutorNAUTILUS Dystrybucja