David Laboga Expression Ruby USB

by Marek Dyba / August 23, 2021

Po znakomitym, acz „tylko” otwierającym ofertę modelu Emerald przyszedł czas na szczyt oferty polskiego producenta, czyli David Laboga Expression Ruby USB. Jak widać na zdjęciach model ten prezentuje się fantastycznie, pozostało mi więc jedynie sprawdzić, czy jego brzmienie dorównuje poziomem jakości i estetyce wykonania.

Wstęp

O firmie Davida Labogi pisałem więcej przy okazji pierwszego testu jej produktu, kabla Expression Emerald USB. W dużym skrócie – marka to znana od wielu lat wśród muzyków i w profesjonalnych studiach nagraniowych i to nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie (a może nawet przede wszystkim tam). Z kabli Davida Labogi korzysta wielu wirtuozów gitary, a i niejeden profesjonalista zajmujący się rejestracją muzyki przekonał się na własne uszy, że produkty tej marki doskonale sprawdzają się nie tylko przy graniu, ale i nagrywaniu muzyki. Od stosunkowo niedawna David Laboga oferuje również produkty dla audiofilów. Oferta jest zaskakująco wręcz szeroka, obejmując już chyba wszystkie rodzaje kabli używanych w systemach audio. Do wyboru dostajemy bowiem zarówno kable analogowe – interkonekty, w tym gramofonowe, kable głośnikowe, zworki, kable zasilające, jak i cyfrowe – od testowanych już USB (test Expression Emerald znajdziesz TU) i Ethernetowych (test Digital Sound Wave Sapphire znajdziesz TU), po koaksjalne, i AES-EBU.

Patrząc w cennik marki widać sporą rozpiętość cenową między modelami otwierającymi ofertę, a topowymi. Te pierwsze nie należą do najtańszych na rynku, ale jak pokazał przykład Expression Emerald, mają do zaoferowania bardzo dużo w swojej, w kategoriach audiofilskich, niewygórowanej, by nie rzec wręcz atrakcyjnej, cenie. Te drugie kosztują już sporo, ale daleko im to najdroższych propozycji topowych marek. Jak wynika z moich rozmów z panem Davidem, jego oferta jest spora po to, by dać potencjalnym klientom duży wybór dostosowany zarówno do preferencji brzmieniowych, jak i możliwości finansowych. Kluczową kwestią jest ogromne doświadczenie konstruktora, który, jak twierdzi, jest w stanie stworzyć kabel spełniający właściwie dowolne oczekiwania w zakresie charakteru brzmienia.

Osiąga to poprzez dobór poszczególnych komponentów danego kabla, jego geometrii, jak i odpowiednie, niezwykle staranne, ręczne (!) wykonanie. David Laboga jest więc jednym z tych, stosunkowo nielicznych, producentów audio, którzy nie starają się mówić klientom, co jest dla nich dobre, jakie brzmienie jest tym „właściwym”, ale raczej starają się zaoferować produkt, który spełni konkretne oczekiwania. To dlatego np. analogowe interkonekty oferowane są w dwóch wersjach, z wtykami z pozłacanymi, albo rodowanymi stykami, bo mimo iż wszystkie pozostałe komponenty kabla i jego geometria są identyczne, to same wtyki, a w zasadzie jedynie cieniutka warstwa materiału pokrywającego styki sprawia, że brzmienie takich wersje będzie inne. Ujmując rzecz inaczej – każda wersja przekona do siebie klientów o nieco innych oczekiwaniach/preferencjach brzmieniowych.

Z kolei kable gramofonowe (te zakończone z obu stron wtykami RCA) mogą być zaterminowane z jednej strony wtykami pozłacanymi, a z drugiej rodowanymi co daje użytkownikowi możliwość samodzielnego wyboru, który kierunek podłączenia dla niego/niej brzmi lepiej. To nie są elementy, które znajdziecie w ofertach znanych marek, bo nawet jeśli oferowane są kable z wtykami pozłacanymi i rodowanymi, to zwykle dotyczy to różnych konstrukcji/modeli. Już sam ten fakt powinien zwrócić uwagę osób poszukujących rozwiązań jak najlepiej dopasowanych do ich indywidualnych potrzeb. Wiem od znajomego, któremu zasugerowałem kontakt z naszym konstruktorem, iż ten odbył z nim długą rozmowę wypytując o konkretne oczekiwania i posiadany system, by na końcu zaproponować konkretne (bynajmniej nie najdroższe) rozwiązania ze swojej oferty. To dość unikalne podejście do klienta, które trzeba docenić.

Moją przygodę z propozycjami DL Cables rozpocząłem od kabli cyfrowych – USB i LAN i dotychczasowe doświadczenia były znakomite, co mam nadzieję udało mi się oddać w moich recenzjach. W systemie wygrzewa się już także jeden z kabli zasilających pana Davida i niedługo wezmę się za jego odsłuchy. Tym razem zajmę się jednakże goszczącym u mnie już od ponad dwóch miesięcy topowym modelem kabla USB o wdzięcznej nazwie Ruby.

Budowa i cechy

Ruby, jak przystało na topowy kabel, już w pierwszym kontakcie sprawia wrażenie produktu ekskluzywnego. A pisze to człowiek, który bynajmniej nie jest fanem skóry. Dlaczego skóry? Podobnie jak w przypadku testowanego kabla Ethernetowego Expression Sapphire, Ruby jest ręcznie obszywany cielęcą skórą, tyle że tym razem w kolorze… rubinowym. Może zewnętrzne opakowanie, schludne, drewniane pudełko z grawerowanymi napisami, nie robi aż tak dużego wrażenia, ale sam kabel obciągnięty skórą, z precyzyjnie wykonanym szwem, robi doskonałe. Końcówki kabla, miejsca łączenia z wysokiej klasy wtykami, pokryte są czarną skórą. Przy wtyku B, czyli od strony DACa, oprócz przetłoczonego napisu „David Laboga”, umieszczono malutki kamień szlachetny, jak sugeruje nazwa modelu, rubin.

Zastosowane w tym modelu wtyki wykonywane są na zamówienie z miedzi, a ich styki pokryte są różowym złotem. Kabel jest nieco mniej giętki niż testowany wcześniej Expression Emerald, ale nadal wystarczająco, by instalacja w systemie nie stanowiła problemu. Kabel terminowany jest z jednej strony wtykiem USB typu A, z drugiej typu B, co oczywiście wyznacza kierunek podłączania. Ruby, podobnie jak pozostałe kable USB Davida Labogi, jest również dostępny w wersji bez żyły zasilającej. O konstrukcji, jak zwykle w przypadku tej marki, nie wiemy zbyt wiele. Kabel jest plecionką wykonywaną ręcznie z przewodników miedzianych różnej czystości i o różnym przekroju (!). Parametry te są dobierane tak, by osiągnąć zakładane, najwyższej klasy brzmienie. Okres wygrzewania tego modelu, wg. producenta, wynosi minimum 100 godzin, acz maksimum swoich możliwości Expression Ruby osiąga po circa 200 godzinach grania. Model oferowany jest w długościach: 20, 50, 100, 150, 200 i 300 cm. Inne długości są dostępne na zamówienie.

Brzmienie

Po teście Expression Emerald USB nabyłem do użytku w swoim systemie dwie sztuki tego kabla, ponieważ po pierwsze, oferuje on świetne, niezwykle naturalne, niecyfrowe brzmienie, a po drugie w porównaniu do wielu konkurentów oferuje doskonałą relację jakości brzmienia do ceny. Jasne było dla mnie, że to nie jest „najlepszy kabel świata”, ale należę do osób, które szukają produktów oferującym bardzo dobre, nawet jeśli nie najlepsze możliwe, brzmienie za rozsądne pieniądze. Stąd taki wybór. Jak przyznał sam pan David, to właśnie ten model ma być wyborem większości klientów, a po droższe mają sięgać ci, którzy mają najdroższe, a przede wszystkim najlepsze systemy, którzy gotowi są wydać sporo, byle osiągnąć kolejną poprawę klasy brzmienia, acz, zgodnie z zasadą malejących korzyści, nie do końca współmierną do wzrostu ceny. Nasz konstruktor nie chciał oceniać procentowo, o ile każdy kolejny model jest lepszy od kolejnego, twierdził jedynie, że już najtańszy (Emerald) jest znakomity i doskonale sprawdzi się w większości systemów, ale ci którzy sięgną po droższe na pewno zauważą dalszą poprawę klasy dźwięku. Nie pozostało mi więc nic innego, jak tylko, korzystając z mojego serwera wzbogaconego testowaną niedawno topową wersją karty USB JCATa, modelu XE (test znajdziesz TU) wspartego znakomitym zasilaczem Ferrum HYPSOS i topowego LampizatOra Pacific wystawić doskonale już znanego mi Expression Emerald do boju z Expression Ruby.

Jako że przez pewien czas korzystałem z połączenia ethernetowego między serwerem a DACiem (wykorzystując świetne kable David Laboga Digital Sound Wave Sapphire i kartę JCAT NET XE), zacząłem odsłuchy od „odświeżenia” sobie brzmienia połączenia USB. Przez jeden dzień w systemie „grał” Expression Emerald, a dopiero następnego dnia wymieniłem go na testowany topowy model. Jak się okazało, taka bezpośrednia zamiana Emeralda na Rubina w pierwszej chwili zaskakuje. Mamy przecież do czynienia z otwierającym ofertę modelem i najwyższym, różnica powinna być więc… spektakularna? No więc, nie jest. Nie dlatego, że jej nie ma, albo że jest jedynie niewielka, ale z powodu kierunku zmian brzmienia. Choć właściwie należałoby je określać raczej mianem „ulepszeń”, jako że „zmiany” mogą sugerować inny kierunek, inny charakter brzmienia. Tymczasem, co zgadza się z tym, co usłyszałem później od pana Davida, kolejne, wyższe modele kabli danego rodzaju to raczej ewolucja, rozwój, a nie rewolucja, nie dramatyczne zmiany. Wyższy model ma w założeniu dawać to samo, co tańszy, tylko „więcej”.

Co było pierwszą rzeczą, która zwróciła moją uwagę gdy słuchałem Emeralda? Płynność, otwartość, swoboda i naturalność brzmienie. Czy takie samo pierwsze wrażenie daje Ruby? W bezpośrednim porównaniu uwagę zwróciłem na coś innego, co wcale nie znaczy, że dla kogoś, dla kogo będzie to pierwszy kontakt z kablami USB Davida Labogi, to właśnie te cechy nie wykreują pierwszego wrażenia. Bo to są znowu jedne z wiodących, acz wywindowanych na nowy, absolutnie fantastyczny poziom, cechy Ruby. Gdy jednakże słucha się go zaraz po Emeraldzie na pierwszy plan wysuwa się coś innego. Na pierwszy rzut ucha wydaje się bowiem przede wszystkim, że dźwięk ulega uspokojeniu, wygładzeniu, że jest bardziej jeszcze zrelaksowany. Czyżby braki w zakresie energetyczności, albo dynamiki brzmienia? Nic z tych rzeczy (!), ale by to zrozumieć trzeba spędzić z Ruby trochę czasu. Nie wystarczy szybko na dwie minuty przepiąć kable, by w pełni docenić to, co topowy kabel Davida Labogi ma do zaoferowania.

O brakach dynamiki, czy energii przekazu nie ma tu bynajmniej mowy i wcale nie trzeba posłuchać AC/DC (choć i ta kapela znalazła się w końcu na playliście), by się o tym przekonać. Wystarczył mi akustyczny koncert Bill Laurence Trio, by docenić ogromne możliwości testowanego kabla w tym zakresie. Oczywiście w takich nagraniach większe wrażenie robią wydarzenia w skali mikro, ale one są chyba nawet trudniejsze do oddania niż to, co dzieje się w skali makro. Z Ruby słuchać było doskonale różnice między poszczególnymi szarpnięciami strun kontrabasu, czy uderzeniami w struny elektrycznego basu, membrany bębnów, talerze, bądź klawisze fortepianu. To właśnie doskonałe różnicowanie, nie tylko w zakresie dynamiki, ale i barwy dźwięku, jest jednym z wyróżników topowych kabli. Z tymi tańszymi może się wydawać, iż właściwie nic w tym zakresie nie pozostaje już do pokazania/poprawy, ale gdy wepnie się taki kabel jak Ruby, to mimo iż zmiana nie wydaje się na początku spektakularna, to im dłużej słuchamy, tym bardziej ją doceniamy.

Dzięki tak znakomitemu różnicowaniu brzmienie z Expression Ruby było bowiem zdecydowanie bogatsze, pełniejsze, a przez to po prostu bardziej prawdziwe. W porównaniu do świetnego przecież Emeralda Ruby sprawia również, że dźwięk jest jeszcze płynniejszy i spójniejszy, albo innymi słowy bardziej podobny do dźwięku instrumentów grających na żywo, a więc bardziej naturalny. I tu wracamy niejako do Emeralda i podobieństw między tymi modelami. Otóż właśnie owa jeszcze lepsza płynność, spójność i naturalność, wręcz organiczność dźwięku współtworzą to początkowo wrażenie niższej dynamiki, czy energetyczności. Dźwięk jest bowiem bardziej jeszcze zrelaksowany, acz wynika to faktu, iż Ruby jeszcze lepiej cały sygnał muzyczny kontroluje i organizuje, wszystko ma więc swoje miejsce, nie ma w tym dźwięku za grosz nerwowości, czy niepewności i wszystko jest dokładnie tam i takie, jak być powinno. To słuchacz bardziej się (mimowolnie) odpręża, a muzyka po prostu lepiej „wchodzi”. Tańszy kabel USB Davida Labogi absolutnie nie brzmi mechanicznie, czy cyfrowo, ale jednak gdy usłyszy się Expression Ruby jasne jest, że dźwięk z nim w torze zbliża się jeszcze bardziej do utrwalonego w pamięci (koncertowego) wzorca żywej muzyki, co najlepiej (oczywiście!) słychać właśnie w dobrych koncertowych nagraniach akustycznych.

Wybrzmienia to kolejny element, w którym Ruby zdecydowanie góruje nad Emeraldem. Z tym pierwszym, choćby we wspomnianym już wyżej koncercie, fortepian brzmiał kapitalnie. Był nie tylko wielkim, ciężkim instrumentem zajmującym odpowiednią część sceny, ale i grał pełnym, dociążonym z jednej strony, zwinnym z drugiej dźwiękiem, a długie wybrzmienia były kropką nad „i”, za sprawą której brzmienie było jeszcze bardziej realistyczne i prawdziwe (choć i Emerald wykonywał w tym zakresie świetną robotę). Może nawet jeszcze lepiej wybrzmienia słychać było w nagraniu Hadouk Trio „Live à FiP”, a to za sprawą szeregu instrumentów perkusyjnych, na moje ucho zarówno metalowych, jak i drewnianych. A że i akustykę pomieszczenia, pogłos uchwycono w nagraniu bardzo dobrze, obraz wydarzenia kreowany począwszy od linii kolumn, śmiało wychodzący poza ich rozstaw i sięgający daleko wgłąb, był jeszcze bardziej realistyczny z Expression Ruby niż z Emeraldem.

Choć to fortepian we wspomnianym nagraniu gra pierwsze skrzypce (że tak to ujmę), to i pozostali muzycy – perkusista i basista mają swoje szanse by się popisać. Te fragmenty bardziej jeszcze niż wcześniejsze, pokazały jak doskonale kontrolowany i definiowany jest dźwięk z Expression Ruby. Słychać było doskonale sprężystość membran bębnów i twardość talerzy, świetnie różnicowane były same uderzenia pałeczek, jak i uderzane instrumenty. To nie był najszybszy dźwięk jaki zdarzyło mi się słyszeć, ale za to niezwykle energetyczny, pełny, dociążony, z dobrymi proporcjami między poszczególnymi fazami każdego dźwięku. Podobnych, a nawet jeszcze bardziej imponujących, za sprawą bogatszego instrumentarium, wrażeń dostarczył mi krążek The O-Zone Percussion Group. O dole pasma nie będę już pisał poza podkreśleniem, że najniższe dźwięki, a na tej płycie pojawiają się wielkie kotły, z Ruby, w porównaniu do Emeralda, robiły jeszcze większe wrażenie. Fizyczna potęga i masa dźwięku była po prostu jeszcze większa, a i doskonalsze różnicowanie nawet tych najniższych dźwięków było po prostu słychać.

Nie mniejsze, a może i większe wrażenie robiła góra pasma i wszystkie grające tam blachy i inne metalowe i drewniane przeszkadzajki. Ich liczba i różnorodność podkreślały kolejny raz znakomitą rozdzielczość i różnicowanie Ruby, a te z kolei przekładały się na nadzwyczajnie realistyczne wrażenia. Przydały się tu oczywiście wybornie oddawane, długie wybrzmienia zawieszone w powietrzu oraz niezwykle szeroka, ale i głęboka scena. Ten ostatni aspekt dotyczył zresztą, co wcale nie jest tak często spotykane, całej, imponującej szerokości sceny. Często owa głębia jest wyraźnie pokazana w osi odsłuchu, a po bokach sceny stopniowo zanika. Z Ruby wieloplanowość sceny, relacje przestrzenne między poszczególnymi źródłami pozornymi, były pokazane równie przekonująco nie tylko między kolumnami, ale i poza ich rozstawem. Przyznam, że takiego efektu jeszcze u siebie z żadnym innym kablem USB nie słyszałem. Muszę tu jednakże przypomnieć, że ten test wykonywałem korzystając z opisywanej w innej recenzji topowej karty JCAT USB XE wspartej firmowym zasilaczem INITIO 3 (na zmianę z Ferrum HYPSOS), a w tym zestawieniu do tej pory miałem okazję posłuchać tylko kilku kabli, wśród których Ruby był najdroższy.

Wspomniałem już, że i na AC/DC i inne rockowe kapele przyszedł czas w czasie odsłuchów Expression Ruby. Przy tego typu, mocnym, elektrycznym graniu, zwłaszcza na niewysokich poziomach głośności, słychać było, jak doskonale testowany kabel prezentuje energetyczność choć dobrze zarejestrowanej muzyki (w końcu rock i jego cięższe odmiany do kanonu nagrań audiofilskich nie należą). Co ciekawe wcale nie musiałem do tego mocno odkręcać potencjometru. To właśnie na rozsądnych, a nawet na niskich poziomach głośności kabel Davida Labogi wyróżniał się zarówno na tle Emeralda, jak i innych znanych mi kabli USB. O wiele trudnej jest pokazać wysoki poziom energii, drive, dynamikę przy cichym graniu, niż gdy ściany drżą wokół nas. Ruby radził sobie z tym doskonale dbając jednocześnie, by słabsze aspekty tych nagrań, czyli momentami zbyt ostra góra pasma, nieco zbyt wyraźna kompresja materiału, czy ograniczona przestrzenność, nie psuły zabawy. Bo w takiej muzyce chodzi właśnie o zabawę, o wystukiwanie rytmu, kiwanie głową, przebieranie palcami po wyimaginowanym gryfie gitary i zdzieranie gardła wraz z wykonawcami, a Ruby potrafi skupić uwagę słuchacza właśnie na tych aspektach. Te słabsze nadal są obecne, można je usłyszeć, ale raczej wtedy, gdy analiza dźwięku jest priorytetem, a nie dobra zabawa. Jeśli słuchamy muzyki dla przyjemności to Ruby zaserwuje ją nam w wyjątkowo wciągający, „kołyszący” sposób.

Na sam koniec tzw. wisienka na torcie, czyli rozmaite wokale. Już Expression Emerald prezentował je świetnie, ale i w tym aspekcie Ruby pokazał, że to co wydaje się niemal doskonałe może być jeszcze lepsze. Czy były to zachrypnięte, „drące się” rockowe głosy Briana Johnsona, Steven Tylera, wyrafinowane jazzowe Patricii Barber, Anny Marii Jopek, czy w końcu boskiego Luciano Pavarottiego, spotkanie z każdym z nim było za sprawą topowego kabla Davida Labogi wyjątkowym przeżyciem. Skupiały na sobie całą moją uwagę charyzmą, energią, chropowatością/gładkością, mocą, energią, cudownie oddaną barwą. Gdy przychodziło do klasowych, audiofilskich realizacji dochodziła do tego obecność wokalistów, wrażenie bliskiego, niemal bezpośredniego kontaktu.

Opery z Pavarottim, czy z moją ukochaną Leontyną Price, stanowiły, w pewnym sensie, kondensację niemal wszystkich opisanych zalet Expression Ruby. Nie dość, że artyści czarowali barwą i skalą swoich głosów, doskonałym warsztatem, to i aspekt przestrzenny ich występów – wspomniana obecność, znakomicie pokazane poruszanie się po scenie, wielkość tejże, pogłos – wszystko to „widać” było jak na dłoni. Oczywista była znakomita rozdzielczość i separacja, które pozwalały śledzić dowolne, wybrane, najmniejsze nawet szczegóły występów najlepszych orkiestr i śpiewaków świata. Zachwycała skala, energia, dynamika i swoboda prezentacji – to w końcu wielkie widowiska, które co prawda muszą się zmieścić w niewielkim pokoju odsłuchowym, ale z Ruby’m śmiało wykraczały poza ograniczenia narzucane przez ściany i sufit tegoż. No i wreszcie, tak duże, złożone widowiska z testowanym kablem pokazywane były z jednej strony w doskonale uporządkowany, płynny, spójny sposób, z drugiej owa perfekcja, wierność nagraniom dotyczyła również warstwy emocjonalnej, bezbłędnego pokazania dramaturgii wydarzeń rozgrywających się na scenie, budowania klimatu całego utworu. Dzięki temu powstawały widowiska, od których trudno było mi się oderwać. Zwykle tego typu, czy tej klasy doświadczenia serwują mi płyt winylowe. Tym razem, dzięki wkładowi kabla David Laboga Expression Ruby USB podobne poziom doświadczeń zaserwowały mi pliki, a to nie zdarza się często.

Podsumowanie

Od momentu, kiedy interfejs USB został odkryty na potrzeby audio, nie ustają wysiłki, by niefizyczny nośnik, jakim są pliki muzyczne, jakością oferowanego brzmienia dorównywał fizycznym. Zaczęło się od przetworników cyfrowo-analogowych z wejściami USB, tudzież konwerterów USB, a potem przyszła kolej na kable USB i elementy, których zadaniem jest podniesienia jakości transmisji sygnału USB. Jako że pliki są dla mnie drugim, obok płyt winylowych, głównym nośnikiem muzyki od już wielu lat, z dużym zainteresowaniem śledzę postępy w zakresie wszystkich tych elementów dodając kolejne do mojego systemu i uzyskując w ten sposób dźwięk krok za krokiem zbliżający się klasą do tego, co oferuje moje źródło analogowe (gramofon). Kable Expression Emerald były takim właśnie, wnoszącym zaskakująco dużo, krokiem, choć w porównaniu do Ruby, jak się teraz okazało, tak naprawdę kroczkiem. Nadal uważam, że oferują one po pierwsze wysoką klasę brzmienia, a po drugie doskonały stosunek jakości do ceny, ale jasne jest, że za odpowiednią cenę można z systemu plikowego wycisnąć jeszcze więcej.

Dużo kosztowniejszy Expression Ruby nie robi co prawda w systemie rewolucji w zakresie charakteru brzmienia. Ten pozostaje podobny – to niezwykle płynne, spójne, swobodne, otwarte, organiczne wręcz brzmienie bazujące na doskonałej rozdzielczości, separacji i dynamice. Tyle że każdy z tych aspektów jest jeszcze „lepszy/bardziej/więcej”. W rezultacie, jeśli tylko reszta systemu dorówna klasie Ruby, bo przecież to tylko jeden z wielu komponentów składających się na ostateczne brzmienie, to z głośników płyną bajecznie wyrafinowane, organiczne, angażujące uwagę i emocje dźwięki, od których trudno się oderwać. David Laboga Expression Ruby USB to znakomity, najlepszy jaki do tej pory słyszałem, kabel USB, który sprawia, że brzmienie cyfrowych plików jest po pierwsze absolutnie niecyfrowe, a po drugie w kategoriach audiofilskich po prostu znakomite pod właściwie każdym względem. To doskonały wybór do systemów z górnej półki! Nie pozostaje mi więc nic innego, jak przyznać kablowi David Laboga Expression Ruby naszą nagrodę, Victora!

Ceny brutto (w czasie recenzji): 

  • David Laboga Expression Ruby USB: 20cm : 2030 Euro; 50cm : 2202 Euro; 1m : 2448 Euro; 1,5m : 2694 Euro; 2m : 2940 Euro; 3m : 3186 Euro; (na zamówienie) każde dodatkowe 50cm : 308 Euro

ProducentDL Custom Audio ; David Laboga

Platforma testowa:

  • Źródło cyfrowe: pasywny, dedykowany serwer z WIN10, Roon Core, Fidelizer Pro 7.10, karty JCAT XE USB i JCAT NET XE z zasilaczem FERRUM HYPSOS, JCAT USB Isolator, zasilacz liniowy KECES P8 (mono).
  • Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr Pacific + Ideon Audio 3R Master Time
  • Źródło analogowe: gramofon JSikora Standard w wersji MAX, ramię J.Sikora KV12, wkładka AirTight PC-3, przedwzmacniacze gramofonowe: ESE Labs Nibiru V 5 i Grandinote Celio mk IV, Thoeress Phono Enhancer
  • Wzmacniacz: GrandiNote Shinai
  • Przedwzmacniacz: AudiaFlight FLS1
  • Kolumny: GrandiNote MACH4, Ubiq Audio Model One Duelund Edition
  • Interkonekty: Hijiri Million, Hijiri HCI-20, TelluriumQ Ultra Black, KBL Sound Zodiac XLR, David Laboga Expression Emerald USB, TelluriumQ Silver USB, David Laboga Digital Sound Wave Sapphire
  • Kable głośnikowe: LessLoss Anchorwave
  • Kable zasilające: LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3
  • Zasilanie: Gigawatt PF-2 MK2 i Gigawatt PC-3 SE Evo+; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
  • Stoliki: Base VI, Rogoz Audio 3RP3/BBS
  • Akcesoria antywibracyjne: platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot