LessLoss Echo’s End Reference

by Dawid Grzyb / June 9, 2021

Przetestowany ponad rok temu przetwornik LessLoss Echo’s End Original nie był jedynym w ofercie litewskiego producenta. Czas wybrać się oczko wyżej w firmowej hierarchii i sprawdzić, czy LessLoss Echo’s End Reference faktycznie tam pasuje.

Wstęp

Choć interesująca, moja kilkuletnia historia z firmą LessLoss ma też dla mnie wartość edukacyjną. Na początku jej kable postrzegałem jako fundament oferty uzupełniany egzotycznymi dodatkami, choć z czasem coraz wyraźniejszy stawał się wzorzec brzmieniowy charakterystyczny dla w zasadzie wszystkich produktów LessLoss. W telegraficznym skrócie, praca Litwinów sprowadza się do kondycjonowania sygnału na wszystkich frontach i za pomocą różnych środków. Im więcej śmieci zostaje z sygnału odfiltrowanych, tym lepszy dźwięk. Choć skalowanie jego jakości wraz z czystością nie jest niczym nowym, nie znam załogi bardziej fanatycznej pod tym względem niż ta litewska.
Choć akcesoria LessLoss przetestowane tu, tu i tu pozwoliły mi zrozumieć, o co jej założycielom chodziło z soniczną “ciszą”, to z czasem chciałem wiedzieć więcej. Po skręcie w stronę ich sprzętu cyfrowego szybko okazało się, że podstawowy przetwornik Echo’s End Original DAC nie przez przypadek został oznaczony w firmowym portfolio jako źródło analogowe. Ta maszyna faktycznie zagrała u mnie wyjątkowo organicznie i analogowo, więc jej wersja oczko wyżej naturalnie stała się moim następnym celem. LessLoss Echo’s End Reference współdzieli z modelem Original wygląd i kluczową platformę, to jest od niego cztery razy droższy. Zabawne wydało mi się pytanie producenta o to, czy udała się sztuka uzyskania tyleż razy lepszego dźwięku. Prośba o egzemplarz testowy była znacznie lepszym pomysłem.

Budowa

Dostarczony przez kuriera karton skrywał pancerną, wodoszczelną walizkę z uchwytem, w środku której danie główne spoczywało bezpiecznie pomiędzy precyzyjnie dociętymi piankowymi wkładkami. Zazwyczaj przetworniki c/a docierają w towarzystwie kabla zasilania, instrukcji obsługi i zdalnego sterowania, ale nie sprzęt LessLoss. Nieco dalej wyjaśniam dlaczego, choć mój egzemplarz testowy dostarczony został wraz z trzema podstawkami Bindbreaker ($160/szt.), które regularni klienci muszą dokupić osobno.
LessLoss Echo’s End Reference to nie jest konwencjonalny przetwornik c/a, ale najbardziej minimalistyczna i łatwa w obsłudze maszyna tego typu, jaką znam. Wymiary (szer. x gł. x wys.) 375 x 230 x 55 mm oraz dziewięciokilogramowa masa czynią ten pełnowymiarowy produkt łatwym do przenoszenia. Łyka on muzykę PCM do jakości 24 bit/192 kHz, oraz maks. podwójny strumień DSD (tylko za pomocą USB). Odpada obsługa materiału MQA oraz DSD powyżej DSD128, choć mi to nie przeszkadzało, bo zdecydowana większość mojej kolekcji to pliki 16 bit/44,1 kHz.
Obudowa LessLoss Echo’s End Reference wykonana jest z drewnianych płyt, które sklejono ze sobą pod ciśnieniem i w wysokiej temperaturze za pomocą fenolowej żywicy. Powstały w ten sposób materiał o nazwie Panzerholz może dosłownie zatrzymać pocisk, ale Litwini stosują go z tytułu właściwości wytłumiających przewyższających sklejkę, aluminium i wiele innych materiałów. Ręcznie wypolerowana i zaimpregnowana woskiem pszczelim obudowa modelu Reference celowo nie uwzględnia guzików, przełączników, diod LED, wyświetlaczy itp., a nawet włącznika. Niewielka mosiężna tabliczka z logo producenta jest jedyną ozdobą. Litewski przetwornik wygląda utylitarnie i zachowuje się adekwatnie, po podłączeniu kabla zasilającego jest w pełni gotowy do pracy. Na tyle zamontowano cztery wejścia cyfrowe (USB, AES/EBU, współosiowe S/PDIF oraz BNC), oraz dwie pary wejść liniowych; RCA (1,4 Vrms) i XLR (2 Vrms). Przyłącze USB ma priorytet, stąd użycie go przełącza wszystkie pozostałe w tryb spoczynku. W pełni zautomatyzowana praca Reference jest też powodem, dla którego w opakowaniu nie znalazła się instrukcja obsługi i pilot.
Wkręty trzymające górną część obudowy na swoim miejscu wykonano z wyjątkowo miękkiej stali, wybranej po porównaniach z odpowiednikami aluminiowymi i nylonowymi. Te śruby pełnią też rolę punktów uziemienia o niskoczęstotliwościowej przenikalności magnetycznej. Ich czarny kolor nie jest efektem użycia farby czy wypalania powłoki olejowej aż do utlenienia, a środków chemicznych stosowanych w temperaturze pokojowej. Całości dopełnia firmowa kuracja postarzająca o nazwie Entropic.
Mały transformator toroidalny wewnątrz produktu został umieszczony w uziemionej osłonie z włókna węglowego, co ma redukować szum własny oraz jitter. Wejście USB obsługuje odbiornik Amanero, a dwa oddzielne zasilacze i dwie płytki konwersji c/a Soekris wskazują na w pełni zbalansowaną topologię. Litwini przeprogramowali te układy do pracy dual mono, natomiast prawy i lewy kanał każdego generuje sygnał w fazie i przeciwfazie, któy jest wystarczająco mocny do ominięcia stopni wyjściowych. W praktyce moduły c/a bezpośrednio sprzężone z wyjściami liniowymi pracują bez lamp, wzmacniaczy operacyjnych, transformatorów czy kondensatorów pomiędzy nimi. Równie purystyczną, rzadką i koncepcyjnie podobną drogę obrały m. in. firmy TotalDAC i MSB.
Litewscy inżynierowie opracowali też własny schemat konwersji S/PDIF-I2S, stąd wewnętrzne moduły firmy Soekris otrzymują dane tylko za pomocą interfejsu I2S zasilanego nie z USB, ale z osobnej linii 3,3V dodatkowo kondycjonowanej pasywnym modułem Firewall 640X. W tym i tym miejscu już pisałem nt. skuteczności tych unikatowych komponentów, przetwornik Echo’s End Original zawierał trzy, a w środku wersji Reference jest w sumie sześć strategicznie rozlokowanych w newralgicznych punktach całego obwodu. Każda niewielka sklejkowa skrzyneczka wypełniona żywicą mieści dwa pasywne cylindry filtrujące. Wszystkie śruby wewnątrz modelu Reference są uziemione punkt w punkt dla dalszego obniżenia wewnętrznego szumu i jego odbić, co ma przekładać się na cichszą pracę elektroniki. Gniazdo IEC po obróbce kriogenicznej zawiera pozłacane styki miedziane, a przewód łączący wszystkie podzespoły to oczywiście LessLoss C-MARC.
Choć model Reference może na pierwszy rzut oka wydawać się jedynie drewnianą skrzynką zbudowaną z kilku bezproblemowo dostępnych części, tak naprawdę jest to efekt szeroko zakrojonych prac tuningowych litewskich konstruktorów. Zachowano jedynie niezbędne elementy w celu redukcji elektrycznych i mechanicznych interferencji, natomiast trudność polegała na wyborze podzespołów możliwie jak najlepszych do powierzonych im zadań. Dlatego też we wnętrzu Reference praktycznie nie ma plastiku, a jeśli jest, to przezroczysty lub biały. Drewniana obudowa tego przetwornika z wszystkimi komponentami i gniazdami przymocowanymi bezpośrednio do niej wykorzystywana jest w laboratoriach naukowych. Skuteczne odsprzęganie mechaniczne musi być szybkie i nie może odbijać rezonansów, co przekreśla stosowanie gumowych podkładek i innych sprężystych elementów. Połączenia lutowane wygrywają z mechanicznymi. Barwniki ograniczają przepływ lutowia, więc wszystkie płytki drukowane (wyjąwszy moduły Soekrisa i Amanero) nie mają na sobie maski. Aby utrzymać możliwie jak najniższą rezystancję, wewnętrzny przewód połączeniowy ma 0,86 mm2 dla sygnału zaledwie 1,5 V. Cały obwód zasilający zamiast ścieżek oparty jest na miedzianych prętach o przekroju 4 mm2, które poddawane są firmowemu procesowi postarzającemu. Według producenta taka obróbka powoduje, że sztabki te stają się wręcz dziewicze, tj. bez żadnych nacisków i wygięć, więc każdą można uznać za pojedynczy kryształ miedzi wolny od wad konstrukcyjnych. Wszystkie skuteczne kondycjonery sygnału i technologie przewodowe Litwinów mają kluczowe znaczenie, dlatego są stosowane wszędzie tam, gdzie to możliwe.
Nietypowe podejście Litwinów zakłada, że ​​nawet najdrobniejsze szczegóły są wystarczająco znaczące do ich optymalizacji, natomiast wiele takich pierdółek odpowiednio zaadresowanych kumuluje się i przekłada na coraz to lepszy dźwięk. Ekipa LessLoss jest również mocno przekonana o tym, że w audio mniej to tak naprawdę więcej, więc z premedytacją ogranicza liczbę komponentów do minimum i trzyma się wizualnej prostoty. Choć Echo’s End Reference kosztuje adekwatnie, to nie ma prezencji luksusowego audiofilskiego trofeum. Jego cena uwzględnia czas potrzebny na przygotowanie i złożenie wszystkiego w litewskim zakładzie, no i ponad wszystko nabytą w ciągu dekad wiedzę nt. kondycjonowania sygnału. Pisząc wprost, danie główne niniejszej publikacji jest skierowane do entuzjastów, którzy już wiedzą, że skromna drewniana obudowa oraz kilka kluczowych komponentów wzbogaconych autorskimi rozwiązaniami LessLoss ma prawo fantastycznie zagrać.

Dźwięk

Innuos Statement podał sygnał do przetworników LampizatOr Pacific (KR Audio T-100/Living Voice 300B + KR Audio 5U4G Ltd. Ed.) lub LessLoss Echo’s End Reference z trzema podstawkami Bindbreaker pod spodem, a dalej do zestawu dzielonego Trilogy 915R/995R i kolumn sound|kaos Vox 3afw oraz Boenicke W11 SE+. Wykorzystałem kable głośnikowe Boenicke Audio S3, interkonekty Boenicke Audio IC3 CG i XLR-y własnej roboty. Kluczowe komponenty zasiliła listwa Boenicke Audio Power Gate z jej trzema kablami M2, plus dwie sieciówki LessLoss C-MARC. Kabel iFi audio Mercury3.0 połączył komponenty cyfrowe, przed kolumnami wykorzystałem też filtry LessLoss Firewall for Loudspeakers, a switch sieciowy Fidelizer EtherStream znalazł się pomiędzy serwerem fidaty, a routerem Linksys WRT160N. Kondycjoner GigaWatt PC-3 SE EVO+ z kablem LC-3 EVO ugościł zasilacze dla reclockera USB, routera oraz switcha.
Na początku wypadało zadbać o możliwie takie same warunki dla obydwu konkurentów, stąd podłączenie ich do tej samej listwy zasilającej za pomocą tych samych kabli to był dobry start. Następnie dwa zestawy interkonektów Audiomica Laboratory Erys Excellence połączyły przetworniki z wejściami przedwzmacniacza Trilogy 915R. Choć ta droga wydawała się słuszna w kontekście zapewnienia jednakowych warunków testowych, polskie łączówki były wąskim gardłem i nie dawało mi to spokoju. Niezbalansowane wnętrzności mojego Lampizatora i symetryczny środek modelu Reference też musiały być wzięte pod uwagę, stąd ten pierwszy podłączyłem do 915R znakomitym kablem Boenicke IC3 CG, a XLR-y własnej roboty powędrowały do drugiego. Dzięki temu mój referencyjny konwerter dostał lepszy kabel, a litewski produkt mógł pracować jako zbalansowane urządzenie. Co ciekawe, ich napięcia wyjściowe na wykorzystanych gniazdach były takie same, stąd obyło się bez korekcji głośności po przesiadce z jednego konwertera na drugi. Szybka zamiana jednego kabla USB i wejścia na przedwzmacniaczu to były jedyne czynności, jakie musiałem wykonać.
W recenzji przetwornika LessLoss Echo’s End Original określiłem jego charakter jako bardziej ziemisty, krąglejszy i wyraźnie spokojniejszy w porównaniu do Lampizatora, ale bez przesadnego napompowania czy spowolnienia basu. Zamiast gonienia za wnikliwością i rozdzielczością, litewski produkt czarował grzecznością, czarnym tłem, tkanką muzyczną i tym szczególnie przyjemnym wilgotnym pierwiastkiem, do którego moje uszy zawsze szybko się przyzwyczajają. Choć cechy szczególne obydwu konwerterów były równie wyraźne co zrozumiałe, po przesiadce z mojej znacznie droższej maszyny na model Original obeszło się bez symptomów odstawienia. Muzyczne treści zaprezentowane w sposób swobodny, organiczny i płynny to był główny atraktor litewskiego pudełka, ale dodatkowo dopalony hojną porcją eufonii, ekspresji i przyjemnej wolności od cyfrowych zabarwień i szorstkości, co wówczas odebrałem jako granie pełne winylowego uroku.
Choć Original nie był pierwszoligowcem pod względem rozdzielczości i artykulacji, to zwinnie unikał nadmiernego tłuszczu i ciepłoty, tj. cech często kojarzonych z produktami o podobnym profilu, dzięki czemu nie wydawał mi się zawoalowany i niewyraźny. To granie nie było grube, rozdęte, zwaliste i rozwleczone, ale przyjemnie mokre i całościowo podobne do charakteru starych przetworników opartych m. in. na wielobitowych układach PCM1704. Choć u podstaw substancjalny i ziemisty, dźwięk litewskiego produktu nie wydał mi się sporo gorszej kategorii w porównaniu do szczuplejszego i wyraźniejszego Lampizatora, a pod wieloma względami po prostu zupełnie inny; emocjonalnie angażujący, zmysłowy i dojrzały. Te jakości zamiast nadmiernej ekspozycji cyfrowych przyległości dały finalnie przyjemny i niemęczący dźwięk. Produkt LessLoss zawsze operował spójnością i ostrożnie dawkowaną masą, ale ani razu nie wydał mi się  przekombinowany.
Choć Pacific zagrał w szybszy, bardziej otwarty, precyzyjny, natychmiastowy i bezpośredni sposób, w tym kontekście wolniejszy i mniej wnikliwy Original nie wypadł blado. Litwin źródła pozorne generował bardziej miękkie, osadzone głębiej i mocniej posklejane ze sobą, choć jego czarujący, spokojny i eufoniczny dźwięk bez oznak rozwodnienia wydał mi się wystarczająco zwinny i dynamiczny. Owszem, Pacific był niezaprzeczalnie większy scenicznie, szybszy, żywszy i mocniejszy, ale wiernie służący barwie konkurent nie odstawał pod względem muskulatury i spójności.
Pociągająco ciemne, substancjalne, gładkie, nasycone i eleganckie granie modelu Original pasowało mi gdzieś pomiędzy integrę Trilogy 925, a zestaw dzielony 993/903 tego samego producenta, natomiast Pacific w tym kontekście reprezentował flagowy system 995R/915R. Idąc dalej tym tropem, polski przetwornik wrzuciłem do wora z wysokiej jakości plikami PCM i otwartymi odgrodami, a jego litewskiego konkurenta uszeregowałem obok słodszego i krąglejszego formatu DSD i wentylowanych paczek z mniejszymi głośnikami. Choć najważniejsze jest to, że strojenie produktu LessLoss było całościowo na tyle dobrze zestrojone, że nie zaprzątałem sobie nawet głowy aspektami do poprawy. Ten dźwięk był po prostu zbyt żywy, doprawiony, spójny i przyjemny żeby skupiać się na czym innym niż muzyka.
Jeżeli teraz zadajesz sobie pytanie o to, dlaczego niniejszy rozdział jak do tej pory był poświęcony modelowi Original zamiast Reference, grają podobnie. Z uwagi na ich podobne wnętrzności żadne to zaskoczenie czy zbieg okoliczności. Niemniej, droższy przetwornik ma sporo więcej do zaoferowania niżby to jego drewniane wdzianko sugerowało. Analogowy kręgosłup brzmieniowy tego sprzętu jest obudowany tkanką reprezentującą cechy, których model Original po prostu nie miał. Te dodatkowe mięśnie w efekcie pozycjonują Reference sporo wyżej pod względem nie ekspresji czy urokliwości, których to ma pod dostatkiem, ale czystej mocy, zwinności, elastyczności i wnikliwości. Posługując się analogią samochodową, można ten konwerter uznać za SUV-a, któremu wymieniono silnik na dwa razy mocniejszy. Pod względem wygody nic się nie zmieniło, to w końcu dalej SUV, ale od zera do setki poprawiło się na tyle, że niejeden sportowy sedan zostanie daleko w tyle.
Wspomniana powyżej wymiana silnika naturalnie jest tożsama ze wszystkimi dodatkowymi usprawnieniami wewnątrz Reference’a, na które zdecydowali się jego twórcy, choć chyba najciekawsze było to, w jaki sposób te dopalacze zamanifestowały swoją obecność. Litewski przetwornik był ciemniejszy i bardziej odległy w porównaniu do mojego referenta nawet pomimo tych zmian, ale muzykę wymagającą dynamiki serwował równie swobodnie. Pod tym konkretnym względem różnicy nie było, obydwa urządzenia grały dosadnie i zupełnie bez wysiłku nawet z najbardziej skomplikowanym repertuarem, jaki miałem na liście odtwarzania. LessLoss robił wrażenie zasięgiem i kontrolą basu, nie zapominał o ekstra porcji masy i krągłości w tym podzakresie, ale obeszło się bez płacenia w szybkości czy mocy za to wszystko. Tak naprawdę to jest najważniejsze. Reference dobrze wiedział jak czarować i jednocześnie dawać po mordzie kolokwialnie pisząc, czego jego poprzednik nie potrafił, stąd jest dla mnie produktem nie trochę, ale sporo lepszym.
Po kilku sesjach porównawczych modeli Reference i Pacific jasnym było, że tym razem walka nie dotyczyła dwóch inaczej grających urządzeń i jednego jakościowo sporo wyżej. Choć był to dwie inaczej zestrojone maszyny, to jednak równie dobre pod względem aspektów podstawowych. Mój referent zagrał bardziej namacalnie i natychmiastowo, a źródła pozorne pokazał większe, wyraźniejsze i bliższe odbiorcy, przez co był całościowo zwiewniejszy, szybszy, napowietrzony, bezpośredni oraz tu i teraz. Reference lokował wirtualne kształty w mniejszych, bardziej odległych ramach i był gęściejszy, a tło za nimi miał czarniejsze, co przełożyło się na większą nastrojowość zapraszającą do jego własnej krainy. Pacific wysokie tony miał zawsze wyraźnie zaznaczone i wręcz powiększone, natomiast LessLoss ten sam kawałek pasma generował zawieszony jeden rząd dalej choć przyjemnie namacalny, dłużej rozchodzący się w powietrzu i także znakomicie widoczny. Pod względem scenicznej objętości, złożoności i precyzji był remis. Podobnie się sprawy miały z gładkością, muzyką bez ziarnistego nalotu i jej całościową swobodą.
Z uwagi na informacje powyżej wypada teraz namaścić model Pacific jako świeższy, młodszy, bardziej chcący i mocniejszy w porównaniu do statecznego, dojrzałego, spokojnego i malowniczego produktu LessLoss, ale to uproszczenie. Obydwa urządzenia grały zbyt dobrze, aby wypominać im konkretne słabostki. Zaleta jednego nie była wadą drugiego, na fundamentalnym poziomie ich brzmienie było równie dopracowane i dorosłe, ale każdy poszedł w swoją stronę. Litewski produkt zaskoczył mnie tym, jak precyzyjnie i wyraźnie był w stanie rysować wirtualne kształty pomimo inherentnie ciemnej i kolorowej prezentacji. To było coś nowego. Klarowność, precyzja, barwowa hojność i substancjalność nie mieszają się w równych proporcjach, nie wspominając już wyodrębnieniu każdej z tych cech w tym samym stopniu. LessLoss Echo’s End Original, AMR DP-777SE, Lampizator Golden Gate czy jakikolwiek inny podobnie grający przetwornik nie był w stanie połączyć ze sobą tych aspektów równie umiejętnie co model Reference. Teraz jestem zdania, że ta konkretna zdolność jest jego największą zaletą, która musi kosztować niemało. W końcu jak często słyszy się treściwie i kolorowo grający przetwornik, który przy okazji doskonale sobie radzi pod względem dynamiki i artykulacji? No właśnie, nie ma takich…
Jak się nad wszystkim zastanowić, to nie powinienem być zaskoczony. Zestaw cech modelu Reference to wynikowa ekstremalnej terapii wyciszającej wg litewskiej receptury, natomiast unikatowość tego brzmienia to jest właśnie to, za co się płaci. Choć jest to najbardziej analogowo grający przetwornik jaki znam, jego silny charakter własny przekłada się na użyteczność bardziej sytuacyjną w porównaniu do mojego referenta. Maszyna firmy LessLoss odnajdzie się świetnie w systemach o profilu doświetlonym, szybkim, otwartym, eterycznym i scenicznie dużym, natomiast flagowiec Lampizatora przypasuje się sporo lepiej aparaturze sonicznie cięższej, wolniejszej i bardziej nasyconej. W tym wariackim hobby balans jest w końcu ważniejszy niż wszystko inne.

Podsumowanie

Wszystkie wysoce skuteczne środki redukcji szumu wewnątrz przetwornika LessLoss Echo’s End Original przełożyły się na jego specyficznie cichy i treściwy profil brzmieniowy. Teraz jego czterokrotnie droższy krewniak wzbogacony o więcej historii wyciszających okazał się grać podobnie, ale całościowo bardziej kompletnie i substancjalnie lepiej tam, gdzie ma to największe znaczenie.

LessLoss Echo’s End Original prezentował się skromnie w kontekście ceny, co czyni wizualnie podobny model Reference propozycją wręcz ekstremalną pod tym względem, ale twórcy tych urządzeń nigdy nie podążali w kierunku niepotrzebnych funkcjonalności i fajerwerków. W pogoni za redukcją śmieci w sygnale Litwini celowo trzymają się prostoty, a w aluminium, diodach LED, przełącznikach, bezpiecznikach, guzikach i w zasadzie we wszystkim innym widzą wrogów dla jakości sygnału. Purystyczny model Reference odzwierciedla tą mentalność równie dobrze co poprzednik, a więc aby robić swoje potrzebuje jedynie wyselekcjonowanych krytycznych komponentów, autorskich polepszaczy sygnału oraz wielu godzin montażu. Pozostawiam każdemu do indywidualnej oceny decyzję o tym, czy taka filozofia ma sens, ale mając na uwadze to, jak Reference gra i działa, ja jestem na tak.

Ocena LessLoss Echo’s End Reference głównie przez pryzmat skromnej drewnianej obudowy oraz powszechnie dostępnych modułów c/a to pomyłka. To sprzęt dla entuzjastów rozumiejących wybory konstrukcyjne litewskiej załogi zamiast podważania ich, stąd osób patrzących ponad koszt części, elegancką obudowę, wyświetlacze i inne nowoczesne udogodnienia. Ta grupa docelowa ponad wszystko chce w dźwięku swoich systemów tej charakterystycznej wilgoci, elegancji i dorosłości bez płacenia w wyrazistości i zwinności. Jeżeli zaliczasz się do niej i finansowo możesz sobie pozwolić na LessLoss Echo’s End Reference, wiedz, że może to być ostatni przetwornik, jaki kupisz. Do następnego!

Platforma testowa:

Cena produktu w Polsce:

  • LessLoss Echo’s End Reference: 92000 zł

 

Dostawca: AVcorp