iFi Audio iUSB3.0 + Gemini + iRack

by Dawid Grzyb / July 23, 2016

Niniejszy wpis stanowi kontynuację przygody ze sprzętem iFi Audio. iDAC2 sporo namieszał, jest to niewątpliwie urządzenie bardzo dobre w swojej klasie. Ale angielska marka ma jeszcze kilka asów w rękawie, podobno z jej najnowszej integry słuchawkowej można coś jeszcze wycisnąć. Sprawdźmy zatem, co jest na rzeczy.

Wstęp

Na sam początek proponuję pewne założenie. Przyjmijmy, że akcesoria, które poniżej przetestowałem faktycznie działają tak, jak powinny i każde to kolejny krok na drodze do lepszego brzmienia. Teraz sprawdźmy ceny. Kabel USB Gemini o długości 0,7 m kosztuje 925 zł, iUSB 3.0 to wydatek rzędu 1 949 zł, a za dopełniającą całości półkę iRack trzeba wydobyć z kieszeni 769 zł. Pomijając na chwilę ostatni produkt, który dźwięku nie poprawia, ale uwzględniając iDAC-a 2, trzyczęściowy zestaw to w sumie nieco ponad… 4 800 zł. Auć. Rzecz w tym, że to pokaźna suma, a w słuchawkowych integrach z tego pułapu cenowego można przebierać niczym w napojach wyskokowych z dobrze zaopatrzonego monopolowego. Jak żyć? iFi Audio próbuje nas wszystkich w butelkę nabić, czy coś? No właśnie nie, nic z tych rzeczy. O coś zupełnie innego chodzi.Wyobraźmy sobie sytuację, w której początkujący entuzjasta chce zrobić swoje pierwsze zakupy. Ma w domu jakieś słuchawki, wg niego całkiem niezłe. Ale słyszał je u kumpla podłączone do innej karty dźwiękowej i zagrały lepiej. Proza życia. Nasz szczęśliwiec ma – przyjmijmy – około dwa tysiące do wydania. Ogarnia branżową prasę, czyta recenzje i opinie na forach, a wujek Google mu podpowiada, że iDAC2 to jest właśnie to; urządzenie wygodne, małe, lekkie i – co najważniejsze – dobrze grające. Zakupy zrobione, towar wysłany, otrzymany, rozpakowany, wygrzany i posłuchany. Podoba się. I że niby co? Przygoda z audio już skończona? Nasz konsument chce więcej muzycznej dobroci, po trzech miesiącach już w pełni świadomy, że to tylko kwestia wysupłania dodatkowych środków na zakup lepszego sprzętu. Gdy po kolejnym badaniu rynku już się metaforycznie rzuca na integrę słuchawkową trzy razy droższą od iDAC-a 2, zagląda po raz ostatni na stronę iFi Audio. Po jakimś czasie orientuje się, że jego przygoda z tą marką nie musi się jeszcze kończyć, a jego pierwszy poważny zakup – iDAC2 – wcale nie musi zaraz być odsprzedany z zauważalną stratą. Kolejne i – bądźmy szczerzy – dość nietypowe urządzenia aż się proszą o dodatkową uwagę.Historia powyżej przedstawia, o co tak naprawdę chodzi w iFi Audio. Zaczyna się od jednego produktu, a później można dorzucać następny i tak kilka razy. Oferta tej angielskiej marki jest komplementarna na wielu płaszczyznach. Na pierwszy ogień idzie rzecz najpotrzebniejsza, zazwyczaj jeden z przetworników z wbudowanym wzmacniaczem słuchawkowym. Gdy już się nabywca z nim oswoi i zechce coś poprawić, dokupuje lepszy kabel USB, dba o sygnał z komputera, dodatkowy wzmacniacz słuchawkowy, może nawet bufor lampowy, a na końcu półkę, która to wszystko wizualnie ogarnie. Tego typu usprawnienia to jest właśnie pomysł iFi Audio na zatrzymanie klienta u siebie. “Daj nam szansę, kup jeden produkt i przetestuj go, a w razie co wiesz gdzie nas szukać”.Owszem, można starszy sprzęt sprzedać i kupić taki o wiele lepszy i znacznie droższy, to naturalna kolej rzeczy. Ale Anglicy oddali do naszej dyspozycji drogę alternatywną i tym samym niezbyt popularną na rynku audio. Tak, drogę małych kroków, ulepszeń. Nie twierdzę, że jest gorsza, lepsza lub mniej zawiła niż użycie siły brutalnej i kupienie droższego klocka. Stojąc przed takim wyborem też można się naprawdę nieźle zamieszać. Ale jest inna i to w zupełności wystarczy. W końcu mnogość wyborów to ważna rzecz, zwłaszcza w naszym hobby. Tylko ktoś musi sprawdzić, czy rzeczone usprawnienia faktycznie zmieniają co potrzeba i to jest właśnie sednem niniejszego materiału. Przekonamy się, czy wychodząc od zwykłego iDAC-a 2 i pnąc się w górę, efekt będzie zgodny z oczekiwaniami idącymi w parze z gwałtownie wzrastającą ceną. Smacznego.

Budowa

Zacznijmy od kabla USB Gemini. Jest oparty na koncepcji, która już ma swoje lata, mianowicie na odseparowaniu od siebie żył danych i zasilania. Pomijając obecność ekranowania, to zazwyczaj jest, choć czasem trafiają się kable i bez niego, w konwencjonalnych kablach USB są cztery żyły. Dwie są odpowiedzialne za zasilanie, a dwie za dane. W klasycznych przewodach są one obok siebie. Fakt, w osobnych izolatorach, ale jednak w sąsiedztwie. W Gemini jest inaczej, te rzeczy są  od siebie kompletnie oddzielone, do tego stopnia, że produkt ten jest z jednej strony zwieńczony wtykiem USB typu B, a z drugiej – dwoma płaskimi wtykami w tym samym standardzie. Choć iFi Audio dodatkowo deklaruje, że żył odpowiedzialnych za dane jest w sumie cztery. W każdym razie mamy zatem dwugłowy, bliźniaczy kabel i stąd wywodzi się jego nazwa.Zazwyczaj w przewodach USB, nawet tych dedykowanych audio, stosuje się plastikowe obudowy wtyków. W Gemini postarano się o coś ekstra, są w całości aluminiowe i bardzo porządne. Po wzięciu produktu do ręki, chociażby z tego tytułu czuć wydane pieniądze. Skręcane ze sobą aluminiowe bloki tworzą eleganckie, ale też funkcjonalne obudowy, bo odporne na zakłócenia. W ich dodatkowej redukcji pomagają trzy ceramiczne filtry wkomponowane w obydwa kable tak, aby dało się je z łatwością przesuwać na praktycznie całej ich długości. Producent zaleca, aby poeksperymentować ze środkowym, natomiast skrajne dwa umiejscowić jak najbliżej obydwu wtyków. To ma sens. Same przewody są wykonane z miedzi OFHC, podwójnie ekranowane, pokryte polietylenową izolacją, a następnie oplotem wykonanym z teflonu PTFE. W praktyce Gemini to ciężki i dość krnąbrny kabel, a pisząc wprost to jest cholernie sztywny. Do tego stopnia, że urządzenia o masie produktów iFi Audio z łatwością przesuwa po blacie.Kolejny sprzęt to iRack. Z miejsca zaznaczam: nie wpływa on na dźwięk, a przynajmniej ja takiego oddziaływania nie zauważyłem. Przyjmijmy zatem, że ów produkt adresuje przede wszystkim problem uporania się z kilkoma urządzeniami iFi Audio. Dwa to jeszcze nie jest przeszkoda, ale wpięcie pomiędzy iDAC-a 2, a iCAN-a SE bufora lampowego iTube i gonienie całości iUSB3.0, plus dwa przewody Gemini, interkonekty i zasilanie, cóż…. siłą rzeczy zrobi się z tego bałagan niemożebny. iRack wręcz wzorowo ten smutny obrazek naprawia. Pomieści w sumie cztery urządzenia, a jeżeli ktoś potrzebuje więcej półek, iRacki można ze sobą łączyć dosłownie w nieskończoność.Sam produkt jest wykonany bardzo dobrze. Akrylowe (wg producenta wykonane ze szkła organicznego) półki mają heksagonalne otwory oraz elegancko wycięte logo marki. Naprawdę ładnie to wygląda. Łączy się je za pomocą metalowych walców z gumowymi o-ringami, które dodano po to, aby umiejscowione na swoich miejscach urządzenia nie przemieszczały się. Zadbano też o drobiazgi, np. kolce i podstawki, a także zaokrąglone zakończenia najwyższej kondygnacji. Wizualnie to wszystko bardzo do siebie pasuje, zerknijcie tylko na zdjęcia. W opakowaniu z iRackiem jest kilka par niezgorszych i nieprzesadnie długich interkonektów RCA, żeby z miejsca połączyć ze sobą firmowe urządzenia. Znalazło się także miejsce dla niezłego kabla zwieńczonego z obydwu stron wtykami 3,5 mm w standardzie TRS. Aha, byłbym zapomniał, akrylowe półki mają też wycięte specjalne otwory, dzięki którym można okiełznać niesforne “bliźniacze” przewody USB czy łączówki RCA. To zadanie ułatwiają krótkie taśmy z rzepami, oczywiście są częścią zestawu. Wydawać się może, że blisko osiem stówek to sporo za akrylową półkę. Ale zapewniam, że jest wykonana bezbłędnie, a widok rozmieszczonych na niej firmowych urządzeń i jednocześnie porządek na biurku powodują, że nie chce się wracać do stanu przed jej zakupem.Jeszcze do niedawna nie myślano o tym, że z przesyłem sygnału za pomocą interfejsu USB można coś zrobić, poprawić go. Ale lata mijały, a na sille nabierało przywiązywanie uwagi do odbiorników i nadajników USB, jittera, asynchronicznego transferu i tym podobnych rzeczy. Dzisiaj już nikt z tym nie polemizuje, wyjąwszy sceptyków odgórnie uprzedzonych do grania z komputera. iUSB3.0 to urządzenie, które adresuje wiele problemów dotyczących przesyłu USB. Jego głównym zadaniem jest walka z wszelakiej maści zakłóceniami i regeneracja sygnału przesyłanego za pośrednictwem standardu USB z komputera do przetwornika.iUSB3.0 podłącza się pomiędzy dowolny przetwornik c/a, a peceta. Urządzenie pobiera z portu USB tego drugiego jedynie dane, zasilanie robi od podstaw swoje. Ale to nie wszystko, ma ono wbudowany własny zegar, a paczki informacji, które do niego docierają są buforowane i retaktowane, a kolokwialnie pisząc po prostu robione na nowo. Natomiast zasilanie jest stabilizowane, to z portu USB w komputerze jest całkowicie pomijane. Dodatkowo można się odciąć od jego uziemienia. W teorii to wszystko jak najbardziej ma ręce i nogi. Aha, te wszystkie rzeczy, o których tu piszę, iFi Audio okrasza mocno hasłami marketingowymi, skądinąd trafnymi, ale nie będę ich tu przywoływał. Zainteresowanych odsyłam na stronę marki.Samo urządzenie jest wykonane tak, jak każde z tej samej rodziny. Aluminiowa obudowa robi co trzeba. Na tylnej ścianie znalazło się miejsce dla gniazd USB typu B oraz sieciowego, a pomiędzy nimi są dwa przełączniki hebelkowe, odpowiedzialne odpowiednio za odcięcie toru od uziemienia komputera oraz zasilania. Na przeciwległej ścianie oraz na boku zamontowano w sumie po parze płaskich gniazd USB. Oznaczono je jako „Power only” i „Power+Audio”. Posiadając kabel dwużyłowy, wykorzystuje się obydwa, natomiast posługując się klasycznym, wystarczy tylko to drugie. Dwie pary są po to, żeby oprócz przetwornika c/a podłączyć także np. dysk zewnętrzny. OK, czas na testy.

Posłuchane

Na sam początek wypadało podłączyć do laptopa iDAC-a 2, ale za pomocą zwykłego kabla USB. W zasadzie tylko po to, żeby zacząć od teoretycznie najgorszej jakościowo kombinacji. Choć to złe słowo, bo ta konkretna integra słuchawkowa bardzo, ale to bardzo dobrze sobie radzi w swojej kategorii cenowej. Spędziłem z nią dużo czasu, mowa o tygodniach. Co prawda pod ręką były wszystkie wymienione wyżej sprzęty. Ale celowo zapadła decyzja aby dobrze oswoić się z najprostszą konfiguracją.Następnie zamiast zwykłego kabla USB wykorzystałem przewód Gemini, bez jakichkolwiek dodatków. Powstało czyste połączenie laptop > Gemini > iDAC2. W telegraficznym skrócie, nie nastąpiła różnica porównywalna do tej pomiędzy nocą, a dniem. Nic z tych rzeczy. Zmiany miały charakter wyjątkowo subtelny, często nie było słychać żadnych. Nie dopatruję się tutaj wadliwości produktu, o nie. Rzecz w tym, że on wyraźniej pokazuje na co go stać w innym,  bardziej złożonym towarzystwie, zaraz do tego powrócimy. No i subiektywnie do rzeczy podchodząc, tego typu akcesoria mają charakter uzupełniający jednak, a ludzie z iFi Audio najwyraźniej dobrze to wszystko sobie poukładali, bo Gemini robi słyszalną różnicę dopiero z iUSB3.0. To dopiero od tego momentu się wszystko elegancko zazębia. W każdym razie zmiany jedynie z Gemini po drodze, gdy takowe były słyszalne, obejmowały głównie rozdzielczość, obraz kreowany przed słuchaczem stawał się wyraźniejszy. Nie, nie ostrzejszy, ale właśnie wyraźniejszy. Nic się nie popsuło, to było by autentycznie dziwne. Ale pominąwszy polepszoną nieco rozdzielczość… nic więcej się nie działo. Podsumowując, gdybym miał kupić sam tylko kabel Gemini do laptopa i iDAC-a 2,  to bym się nad tym trzy razy zastanowił. Szczerze, to nie byłem zaskoczony z jednego prostego powodu. Dwużyłowym przewodom USB dobrze jest podać zasilanie nie z gniazda USB z komputera, ale z baterii lub czegoś pokroju KingRexa U-Power lub… iUSB3.0. Chodzi przecież o to, żeby się od pecetów odciąć w stopniu możliwie tak daleko idącym, jak tylko się da. Choć za relatywnie umiarkowany, albo wręcz drobny sukces należy uznać to, że Gemini kontra zwykły przewód USB, ale z dobrze nagraną muzyką, coś jednak pokazał.Wypadało do tego zestawienia podłączyć iUSB3.0. No, no i tutaj zaczęła się jazda. Przekaz mocno zmienił się, ale w osobliwym kierunku. Wiele osób opisuje dodawanie kolejnych pudełek do systemu w kategoriach przesuwania się balansu tonalnego i pogrubiania bądź liposukcji dźwięku. Często tak faktycznie jest, gdy mowa o kolumnach, wzmacniaczach, źródłach itp. Choć dzieją się też i inne rzeczy oczywiście. Natomiast co innego faktycznie ma miejsce, gdy zaczyna się kombinować z zasilaniem. Przynajmniej ja takie mam spostrzeżenia i dotyczą one nie tylko biurkowego, ale także pełnowymiarowego audio. iUSB3.0 przekaz cywilizuje w ewidentny sposób. Poprawia się stereofonia, pojawiają się nowe pokłady gładkości w dźwięku, różnicowanie planów przed słuchaczem jest lepsze, ale ponad wszystko poprawia się rozdzielczość. W efekcie tło muzyczne staje się ciemniejsze, przez co zdecydowanie lepiej jest wyłapać wszystkie smaczki w dźwięku, a bryły instrumentów są wyraźniej zarysowane. Nie jest ruszana ani barwa, ani ciepłota, ani dynamika. Można rzec, że po tych zabiegach system gra z dużo większą kulturą, bardziej dostojnie i – nie lubię używać tego słowa, ale co mi tam – po audiofilsku. Dla kontrastu, tor z samym tylko iDAC-em 2 i kabelkiem od drukarki, choć i tak gra świetnie, to jest nieokrzesany, wyrywny, no i ponad wszelką wątpliwość bardziej ziarnisty. Konkludując, z firmowym towarzystwem ta słuchawkowa integra nie gra trochę, ale zdecydowanie lepiej, przestaje przypominać biurkowe maleństwo warte niecałe dwa tysiące złotych. Całościowo ten dźwięk sprawia znacznie więcej frajdy, a im lepszej jakości nagranie jest na tapecie, tym dalej opisane powyżej zmiany idą. Nie ukrywam, że bardzo mi się to spodobało.Miałem się ograniczyć z niniejszym tematem do niezbędnego minimum, gdybym zawarł w nim połowę powyższego akapitu, też by to pewnie wystarczyło. Nie ma za bardzo o czym pisać. Jest po prostu ewidentnie lepiej i kropka. Ale po kilku zmianach w tę i z powrotem do słuchacza dociera w końcu co się faktycznie dzieje, uświadamia sobie jak to wszystko elegancko ze sobą pracuje, koegzystuje, no i jak ciekawy, wyrafinowany efekt daje. Warto też podkreślić, że z pełną premedytacją test przeprowadziłem wykorzystując wyjście słuchawkowe iDAC-a 2 i relatywnie niedrogie nauszniki Meze 99 Classics. No bo jeżeli w takich warunkach dostaje się pełny obraz, cóż, aż człowieka dreszcz emocji przeszywa na myśl o tym, co by było gdyby do angielskiego zestawu dorzucić Trilogy 933 i HiFiMAN-y HE-1000. Ale żeby uzupełnić ten raport, wypadało się posłużyć jeszcze przynajmniej jednym środowiskiem. Wybór padł na pełnowymiarowy system, ale z konkretnego powodu. Za moment wszystko stanie się jasne. W uproszczeniu, mój główny tor składa się z LampizatOra Golden Gate (4 x WE101D-L + KR Audio 5U4G Ltd. Ed.), integry Trilogy 925 i kolumn Boenicke Audio W8. Pozwolę sobie pominąć resztę elementów, nadmieniając jedynie, że “nadążają”.OK, to po co taki system? Ano, bo nie posiadam transportu plików z prawdziwego zdarzenia. Jeszcze. Póki co gram z laptopa, a Foobar2000 lub jRiver robią za oprogramowanie upsamplujące każdy materiał do postaci DSD, dopiero z takim chce pracować właściwy (czytaj: nie PCM-owy) silnik DSD przetwornika Łukasza Fikusa. W moim stacjonarnym systemie to właśnie część komputerowa jest według wielu osób słabym ogniwem. Nie wykluczam tego. Natomiast nawet będąc niekompletnym, po mistrzowsku pokazuję deltę zmian dosłownie każdego gadżetu, jaki do tej pory zastosowałem, a różnice w zasilaniu to tylko przykład pierwszy z brzegu. Żeby nie przeciągać, po wpięciu iUSB3.0 i Gemini pomiędzy tę platformę, a laptopa, dużo się dzieje. Prawdę napisawszy, to dźwięk bez tych elementów jest naprawdę dobry. Powinien być. Ale gdy cacka iFi Audio są w torze, przekaz i tak kulturalny metaforycznie przywdziewa jeszcze droższy gajerek. Dzieją się te same rzeczy, co w biurkowym systemie, nie będę się powtarzał. Trochę więcej powietrza tu, mniej ziarna tam, jeszcze gładsza góra słyszalnego pasma i więcej spokoju, kiedy jest potrzebny itp.  Efekt jest taki, że brzmienie jest bardziej fizjologiczne, a pisząc kolokwialnie, więcej muzyki jest w muzyce. W kontekście każdego ważnego i “nietaniego” elementu stacjonarnego zestawu, czy wydanie niecałych 3 000 zł dla znacznego, słyszalnego przyrostu jakościowego to rozsądna decyzja, czy nie? I z tym pytaniem Was zostawię.

Podsumowane

Doktor krótko radzi: zasilanie iFi Audio brać. Jeżeli nie z marszu, to chociaż wypożyczyć i sprawdzić u siebie. Warto. Jestem głęboko przekonany, że niejedna osoba będzie mocno zaskoczona efektem, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nic więcej nie napiszę o opłacalności, wszystko powinno być jasne. W zasadzie niezależnie od tego, jakim systemem się dysponuje. Ważne jest tylko to, aby był oparty na komputerowym, ale klasycznym transporcie. Tego jestem pewny. Natomiast na przekonanie się, czy te dedykowane audio faktycznie grają od nich lepiej, przyjdzie czas już niedługo. Do następnego.

Platforma testowa:

  • Słuchawki: Meze 99 Classic, Vision Ears VE5
  • Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks Noir Hybrid
  • Wzmacniacz: Trilogy 925
  • Przetwornik c/a: Lampizator Golden Gate (Psvane WE101D-L + KR Audio 5U4G Ltd. Ed.), iDAC2
  • Kolumny: Boenicke Audio W8
  • Kable głośnikowe: Albedo Monolith
  • Interkonekty: Albedo Monolith
  • Zasilanie: Gigawatt PF-2 + Gigawatt LC-2 MK2 + Forza AudioWorks Noir Concept
  • Stolik: Lavardin K-Rak
  • Muzyka: NativeDSD

Cena sklepowa produktu w Polsce:

  • iFi Audio iUSB3.0: 1 949 zł
  • iFi Audio Gemini 0,7 m: 925 zł
  • iFi Audio iRack: 769 zł

 

Dostawca: Moje Audio