Allnic Audio H-5500

by Marek Dyba / July 30, 2021

Lampowy, wyposażony w aż cztery wejścia, dwa dla wkładek MM i dwa dla MC, wyposażony w transformatory step-up, no i po prostu urodziwy – taki jest (relatywnie) rozsądnie przedwzmacniacz gramofonowy Allnic Audio H-5500.

Wstęp

Gdy rozejrzeć się po rynku przedwzmacniaczy gramofonowych łatwo zorientować się, że dominują na nim konstrukcje tranzystorowe. Z drugiej jednakże strony zdecydowana większość najlepszych urządzeń tego typu jakich mi dane było posłuchać, korzystało z dobrodziejstw baniek próżniowych – Kondo, Audio Tekne, Thoeress, czy mój absolutny nr 1 Tenor Audio (to jedyna w tym gronie konstrukcja hybrydowa). Jedyny problem z wymienionymi, choć i szeregiem innych, jest taki, iż stanie się właścicielem jednego z nich wymaga bardzo zasobnych kieszeni. Zdecydowanie przystępniejszą cenowo, choć bynajmniej nietanią, propozycję ma w swoim portfolio Allnic Audio. Do testu otrzymaliśmy otwierające ofertę, lampowe phono, H-5500.

Produkty marki Allnic Audio trafiły na nasz rynek niedawno, choć marka istnieje już kilkadziesiąt lat. Nie będę powtarzał opisu jej historii, ale jeśli jesteście jej ciekawi zapraszam do recenzji topowej wkładki tej firmy, Amber, którą znajdziecie TU. Warto tam zajrzeć, jako że po pierwsze wkładka to znakomita, po drugie znajdziecie tam również wyjaśnienie nazwy marki, pochodzącej od stosowanego w transformatorach używanych przez Allnic Audio, niklu, który jest składnikiem znanego w audiofilskich kręgach stopu o nazwie Permalloy.

Pisałem tam również, iż mój pierwszy kontakt z produktem tej koreańskiej marki nastąpił przypadkowo kilka lat temu, kiedy to pośredniczyłem w zakupie używanego phono i miałem okazję go kilka tygodni u siebie posłuchać. Nie jestem na 100% pewny modelu. Na pewno była to konstrukcja DHT (direct heated triode, czyli trioda bezpośrednio żarzona), więc najprawdopodobniej był to model H-5000 DHT. Brzmiał fantastycznie! Od tego czasu czekałem na okazję posłuchania kolejnych urządzeń, które wyszły spod ręki szefa firmy i jej głównego konstruktora, pana Kang Su Parka. Doczekałem się za sprawą gliwickiego 4HiFi, które niedawno wprowadziło tę markę do swojej oferty, stopniowo sprowadzając kolejne urządzenia. Odsłuchy wkładek rozpocząłem z górnej półki, natomiast przedwzmacniaczy gramofonowych od otwierającego ofertę modelu H-5500.

Ten ostatni to następca poprzedniego „budżetowego” phono, modelu oznaczonego symbolem H-1202. Nie jestem znawcą marki, ale już sam fakt, iż nowy model oznaczeniem zbliża się raczej do wspomnianego przeze mnie, obecnie już nieprodukowanego modelu H-5000 DHT sugeruje, że może to być produkt oferujący lepsze brzmienie niż jego poprzednik. Warto zauważyć, iż produkty DHT to niejako wyższa półka w ofercie Allnic Audio. Rzecz więc nie w tym, że liczyłem, iż testowany przedwzmacniacz okaże się aż tak doskonały, jak ten, którego brzmienie tak mocno wyryło mi się w pamięci, niemniej miałem nadzieję, że zapewni mi ciekawe doświadczenia.

Budowa i cechy

Większość urządzeń Allnic Audio ma podobny, charakterystyczny wygląd, a H-5500 nie jest tu wyjątkiem. Elementem rozpoznawczym jest wysoki, aluminiowy front, prawie dwa razy wyższy niż ukryta za nim obudowa. Ulokowano w nim dwa „okienka”, dzięki którym widać osadzone na górnej powierzchni solidnej, sztywnej obudowy lampy. Wysokość samej obudowy wygląda na dobraną tak, by górne powierzchnie obudów lamp licowały się z górną krawędzią owego wysokiego frontu, acz może to być przypadek. Każda z lamp osadzonych w solidnych gniazdach otoczona jest szklaną obudową z metalową „pokrywką” wyposażoną w liczne otwory zapewniające odpowiednią wentylację. Dodaje to urządzeniu urody (choć ta, oczywiście, jest względna), a dodatkowo w pewnym stopniu (bo osłona też się nagrzewa) zabezpiecza przed poparzeniem, którym grozi bezpośrednie dotknięcie nagrzanej lampy.

Kolejnym charakterystycznym elementem są dwa metalowe walce ustawione za lampami zakończone pokrętłami. Każdym z nich, osobno dla prawego i lewego kanału, regulujemy impedancję/ obciążenie dla wkładek z ruchomą cewką (MC). Dostępne są cztery opcje – 278Ω, 117Ω, 69Ω i 29Ω, którym odpowiadają różne poziomom wzmocnienia: +22dB, +26dB, +28dB i +32dB.  Wzmocnienie to realizowane jest jako dodatkowe w stosunku do podstawowego (dla wkładek MM) wynoszącego 38 dB. Jak więc łatwo policzyć maksymalny gain to 70 dB co sprawia, że H-5500 będzie w stanie współpracować nawet z wkładkami o bardzo niskim sygnale wyjściowym. Co więcej, owo dodatkowe wzmocnienie realizowane jest przy pomocy transformatorów step up.

Allnic Audio H-5500 to konstrukcja lampowa pracująca w klasie A bez negatywnego sprzężenia zwrotnego. Za wzmocnienie sygnału odpowiadają lampy typu NOS (new old stock, czyli nieużywane lampy wyprodukowane lata temu), a konkretnie dwie pary podwójnych triod E180CC. W lampowym zasilaczu natomiast pracują dwie kolejne lampy, 7233 i 5654. Transformatory, jak we wszystkich produktach tej marki, oparto o rdzenie z Parmalloyu (stop niklu i żelaza). W porównaniu do poprzednika tego modelu, przy tym samym zestawie lamp zmieniono transformator zasilający na wyższej klasy, a wspomniane transformatory step up to teraz dokładnie te same modele, co stosowane w wyższych phonostage’ach, czyli modelach H-7000 i H-8000. Producent by polepszyć ekranowanie układu przedwzmacniacza stosuje mumetal (czyli także stop niklu i żelaza z niewielkimi dodatkami miedzi i molibdenu). Wysoce precyzyjna (+/- 0.3 dB) korekcja RIAA odbywa się w układzie CR.

Na froncie umieszczono pokrętło pełniące funkcję selektora wejść, dwa niewielkie przyciski – włącznik urządzenia oraz drugi umożliwiający korzystanie z funkcji mute, a także ładny, podświetlony wskaźnik wychyłowy dający możliwość monitorowania prądu lamp. Przedwzmacniacz wyposażono w układ „miękkiego” startu, co oznacza iż mija ok. 40 sekund od momentu wciśnięcia włącznika do pełnej gotowości urządzenia do pracy. Celem jego zastosowania jest wydłużenie żywotności lamp. Drugi układ odpowiada za automatyczne ustawianie prawidłowego prądu podkładu dla lamp. Na tylnej ściance urządzenia umieszczono wyjście niezbalansowane (RCA) oraz aż cztery, także niezbalansowane, wejścia RCA – dwa dla wkładek MM i dwa dla MC. Niewiele znam urządzeń dających możliwość podpięcia tylu wkładek naraz. Między nimi umieszczono zacisk uziemienia, a zestaw złączy uzupełnia gniazdo zasilania typu IEC. Całość ustawiono na czterech, antywibracyjnych nóżkach, acz na późniejszym etapie testu wykorzystałem również nóżki Graphite Audio IC-35, które doskonale się w tym zastosowaniu sprawdziły. H-5500 dostępny jest w dwóch wersjach kolorystycznych, testowanej czarnej, a także srebrnej.

Brzmienie

Tak się złożyło, że po pierwsze, H-5500 spędził u mnie sporo czasu, a po drugie trafił na okres intensywnego testowania wkładek gramofonowych z ruchomą cewką i to z poziomu od 5 (Phasemation P-200) do 37 tys. złotych (Murasakino Sumile + firmowy step up kosztujący kolejne 37 tys.). Najwięcej czasu spędziłem słuchając go z moim Air Tightem PC3 oraz firmowym Allnic Audio Amber. Niemniej przez kevlarowe ramię, KV12 Janusza Sikory zamontowane w jego decku, modelu Standard w wersji Max, przewinęły się także Kiseki Black Heart (ok. 17 tys), My Sonic Lab Eminent EX (ok. 16 tys.), Miyajima Saboten (10,5 kPLN), czy w końcu Analog Relax EX-500 (circa 24 kPLN). Nie będę rozbijał opisu wrażeń odsłuchowych pod kątem każdej z tych wkładek, jako że tekst byłby po prostu zbyt obszerny. Chętni znajdą recenzje poszczególnych igieł ma łamach magazynów, dla których pisuję. Tu, skupiając się na Allnic Audio H-5500, postaram się raczej wyciągnąć wspólne wnioski z całego okresu spędzonego z testowanym phono.

Sam jestem posiadaczem dwóch świetnych, choć nie kosztujących kosmicznych pieniędzy przedwzmacniaczy gramofonowych – ESE Lab Nibiru (recenzja w jęz. ang. TU) oraz Grandinote Celio mk IV (recenzja w jęz. ang. TU). Oba są urządzeniami tranzystorowymi mimo, że przecież jestem znanym fanem lamp. Jak już wcześniej wspomniałem, dobre phonostage z lampami na pokładzie kosztują po prostu dużo, a raczej bardzo dużo i stąd mój taki, a nie inny mój wybór (nic nie ujmując tym przedwzmacniaczom oferującym znakomite brzmienie). Allnic Audio H-5500 jest jednakże urządzeniem lampowym i nie kosztuje aż tak dużo, jak wspomniane wcześniej obiekty moich westchnień. Na papierze, a z mojego punktu widzenia również wizualnie, jest to więc urządzenie bardzo ciekawe. Pod warunkiem, oczywiście, że gra co najmniej równie dobrze jak wygląda i nawiązuje brzmieniem do zapamiętanego modelu DHT, o który (brzmieniem) tak mocno zapadł mi w pamięć.

Cóż więc ma do zaoferowania H-5500 poza ponadprzeciętną ilością wejść? Napisałbym, że piękne lampowe brzmienie, ale już widzę osoby uprzedzone do stereotypowego „lampowego” brzmienia, które przestają w tym miejscu czytać. A rzecz jest w tym, że testowany Allnic Audio ma do zaoferowania to, co w lampach najlepsze – otwartość, przestrzenność, swobodę, namacalność, naturalność i płynność brzmienia. A wszystko to na poziomie, na który tranzystorom trudno jest się wdrapać, niezależnie od półki cenowej, z której pochodzą. Oczywiście te ostatnie mają swoje niezaprzeczalne przewagi, a H-5500 z kolei bynajmniej nie ogranicza się jedynie do wymienionych zalet, ale to je docenia się od samego początku. Najłatwiej jest o to słuchając dobrych nagrań muzyki akustycznej – takich jak choćby krążek Tsuyoshi Yamamoto „PS. I love you”.

Lekkość i swoboda jazzowego trio z fortepianem w roli głównej z tego krążka w wydaniu H-5500 po prostu musi zachwycać. Długie, pełne, dźwięczne wybrzmienia fortepianu, czy blach perkusji, barwny, nasycony, duży kontrabas i pięknie spinające całość soczyste, dobrze różnicowane bębny sprawiają, że muzyka przykuwa uwagę i słucha się jej doskonale. Nie ma tu miejsca na nudę, jako że testowane phono bardzo dobrze oddaje zmiany tempa, skoki dynamiki, zwłaszcza tej na poziomie mikro. Nie ma tu podkreślania detali, skupiania się na nich, ale Allnic doskonale wykorzystuje ich bogactwo odczytane z rowków płyt przez igły wkładek (im lepsza, tym jest ich więcej). Lampowe phono rodem z Korei z ich wykorzystaniem maluje delikatnie pastelowe, piękne, płynne, kipiące emocjami obrazy muzyczne. Niezwykle ważnym elementem prezentacji w zasadzie niezależnie od wkładki (acz muszę zaznaczyć, iż te ostatnie koreańskie phono dobrze różnicuje wiernie oddając różnice między nimi) jest nasycona, piękna, prawdziwie brzmiąca barwa każdego instrumentu, czy wokalu, ich naturalność zahaczająca wręcz o organiczność rodem z dużo droższych konstrukcji.

Ten aspekt jest kluczem w wydaniu H-5500 do chwilami wręcz zjawiskowej prezentacji zarówno głosów, jak i wielu instrumentów akustycznych. Ot choćby na krążku, na którym Antonio Forcione na swojej nieodłącznej gitarze akompaniuje Sabinie Sciubbie („Meet me in London”). Odsłuch tego albumu z H-5500 w torze był czymś w rodzaju nieustannej walki o moją uwagę, w której raz wygrywała (szczególnie bliska mojemu sercu) gitara mistrza, a za chwilę wiodącą rolę przejmował piękny, niezwykle naturalnie, prawdziwie brzmiący wokal. Dźwięki gitary, gęste, ciepłe, a gdy trzeba szybkie, lekkie, nawet ostrawe, z świetnie różnicowanymi szarpnięciami, z mocnymi uderzeniami akordów, wsparte pudłem przemawiały do mnie swoją prawdziwością, a wokal czarował lekkością, swobodą i ponadprzeciętną ekspresją.

Tak się złożyło, iż w trakcie odsłuchów miałem okazję złapać punkt odniesienia, że tak to ujmę, doskonale bawiąc się na warszawskim koncercie artysty, który odbył się w ramach Warsaw Summer Jazz Days. Na deskach sceny warszawskiej stodoły Antonio wystąpił co prawda z Adriano Adewale, a nie z Sabiną Sciubbą (zamiast wokalu słuchałem więc kapitalnych instrumentów perkusyjnych), ale gitara (a w zasadzie dwie na zmianę) występowała ta sama. Jako człowiek, który w brzmieniu domowego systemu audio zawsze szuka podobieństw z wrażeniami jakie wynoszę z występów na żywo, miałem więc dość unikalną okazję porównać zupełnie świeże wspomnienia z tym, co serwowało mi phono Allnic Audio.

Jak się szybko okazało, i w zakresie barwy instrumentu, i łatwo dostępnych drobnych elementów grania – palców przesuwających się po strunach, stuknięć w pudło, delikatnych flażoletów, H-5500 wykonywał świetną robotę. Oferował czyste, ale jednocześnie soczyste, dociążone brzmienie. Bardzo dobrze prowadzony był rytm, świetnie oddawane aspekty przestrzenne, a w graniu dużo było tej niezwykłej energii i ekspresji, dzięki którym publiczność w czasie wspomnianego koncertu, z niżej podpisanym włącznie, doskonale się bawiła głośno reagując na popisy muzyków. Siedząc we własnym fotelu, przed swoim systemem wspartym phono Allnic Audio, słuchając, zwłaszcza (w dalszej kolejności) płyty koncertowej mistrza, bawiłem się niemal równie dobrze jak w Stodole.

Muzyka z H-5500 w torze, serwowana była z wyjątkową płynnością i swobodą, z naturalną lekkością nie mającą nic wspólnego z brakiem odpowiedniego wypełnienia i dociążenia dźwięku, bo tym aspektom prezentacji nie dało się niczego zarzucić. Wrażenia nie były, bo nie mogły być, oczywiście dokładnie takie same jak te koncertowe, ale podobnie jak to ma zwykle miejsce w przypadku najlepszych przedwzmacniaczy lampowych, phono Allnic Audio oddawało energię żywej muzyki i intensywność koncertowej atmosfery lepiej niż niejeden, nawet droższy tranzystorowy phonostage.

Ciekawym doświadczeniem było zagranie starego albumu Stańki, „C.O.C.X.” wydanego jeszcze przez Pronit. Płyta ma wiele lat i kupiłem ją używaną, choć w całkiem dobrym stanie. Nie zmienia to faktu, że trudno ją uznać za wydanie audiofilskie, choć Allnic Audio H-5500 (niemal) potrafił z niego takowe zrobić. Dźwięk jest na tym wydanie nieco lekki, trąbka mistrza potrafi zabrzmieć odrobinę za ostro. Dlatego przydał się tu „lampowy” charakter testowanego phono. Trąbka nadal brzmiała ostro, ale była to naturalna ostrość, taka która jest wrodzoną cechą tego instrumentu, a nie problemem wynikającym ze słabości nagrania. Z testowanym przedwzmacniaczem dźwięk został odrobinę bardziej dociążony, wygładzony, przez co słuchało się tego zdecydowanie lepiej niż z konkurentami stawiającymi na absolutną wierność nagraniom. Bas, choć odrobinę okrągły, równo, sprawnie prowadził rytm, był gęsty, nasycony, a jego masa brzmiała bardziej realistycznie niż gdy odtwarzam tę płytę z tranzystorowymi przedwzmacniaczami (może za wyjątkiem GrandiNote, bo on też pięknie dźwięk wypełnia i dociąża).

Szukając przewag moich tranzystorowych przedwzmacniaczy łatwo było mi wskazać, że nieco lepiej oddają szybkie impulsy, czoło ataku było z nimi nieco twardsze, precyzyjnej zdefiniowane, podczas gdy H-5500 delikatnie je zmiękczał. Nie na tyle, by dźwięk wydawał się spowolniony, ale po prostu właśnie nie aż tak precyzyjny, jak z GrandiNote, czy ESE Lab. Za to wybrzmienia z Allnic Audio wydawały się ciut pełniejsze, dłuższe, a gdy nagranie pochodziło z jakiejś dużej lokalizacji, wydawały się nieść dalej. To zresztą jedna z kolejnych „lampowych” zalet testowanego przedwzmacniacza gramofonowego – kreowanie dużej, przekonującej przestrzeni i umieszczanie w nich sporych, trójwymiarowych źródeł pozornych. Nie tak precyzyjnie obrysowanych jak z tranzystorowymi konkurentami, a mimo tego, za sprawą masy i namacalności, równie, a może nawet bardziej obecnych.

Czytając wszystko, co do tej pory napisałem, sam odnoszę wrażenie, iż Allnic Audio to przedwzmacniacz wyłącznie do muzyki akustycznej, a wcale tak nie jest. Rzecz w tym, iż w muzyce akustycznej wyraźnie wyróżnia się na plus pośród konkurencji z podobnej, a nawet nieco wyższej półki cenowej. To po prostu jego specjalność niemal niezależnie od wkładki, z którą gra. Niemal, bo, jak wspominałem, H-5500 bardzo dobrze różnicuje charaktery wkładek, albo ujmując rzecz inaczej, nie stara się ich zmieniać. Dlatego szczególnie wtedy, gdy grał z moim Air Tightem PC3, My Sonic Lab Eminent EX, czy w końcu z ciągle najlepszą znaną mi wkładką – Murasakino Sumile, czyli kartridżami znakomitymi w zakresie dynamiki, wysoce rozdzielczymi i precyzyjnymi, z mocnym, doskonale zdefiniowanym atakiem, potężnym basem, to na talerzu lądowała jedna płyta rockowa za drugą. A gdy te mi się znudziły grałem sporo elektrycznego bluesa, ale i dużej klasyki.

H-5500 nie ma bowiem sam w sobie jakiejś szczególnej tendencji do zaokrąglania ataku, do rozmywania konturów, czy ograniczania dynamiki, co zdarza się słabszym urządzeniom lampowym. Jeśli otrzyma odpowiedni sygnał z wkładki, energetyczne, dynamiczne utwory, czy to rockowe, klasyczne, czy jakiekolwiek inne, zabrzmią świetnie. Koreańskiemu urządzeniu nie brakuje drive’u, potrafi grać w ekscytujący, kipiący emocjami sposób, pewnie prowadzić rytm i tempo wciągając słuchacza za uszy w świat prezentowanej muzyki. Z przyjemnością zwiększałem poziom głośności słuchając koncertu AC/DC, czy czarnego krążka Metallici, których niedoskonałości techniczne (realizacji/wydań) były delikatnie przez H-5500 temperowane. Zwłaszcza, że nie oznaczało to ograniczania dynamiki, dobrego oddawania kapitalnej energetyczności rasowego, rockowo-metalowego grania. Koreańskie phono okazało się więc być rozwiązaniem kompletnym i całkiem uniwersalnym. To właśnie wyborem wkładki użytkownik kształtuje ostateczny charakter brzmienia. Wystarczy więc dobrać taką, która najlepiej pasuje do preferowanych gatunków muzycznych.

Jako ciekawostkę wspomnę o doświadczeniu opisanym szerzej w recenzji Murasakino, w którym wykorzystałem wyłącznie sekcję MM przedwzmacniacza H-5500 w zestawieniu z dedykowanym wkładce Sumile transformatorem step up o nazwie Nobala. Jak już wspomniałem to absolutnie fenomenalna wkładka, dla której idealnym partnerem był kosmicznie drogi przedwzmacniacz gramofonowy Tenor Audio. Dźwięk uzyskany dużo niższym kosztem, czyli z pomocą testowanego phono i Nobali okazał się być znakomity, lepszy niż przy podłączeniu tej samej wkładki bezpośrednio do wejścia MC Allnica. Nie było to niespodzianką, bo po pierwsze Nobala to trafo dedykowane do tej wkładki, po drugie samo kosztuje ponad dwa razy więcej niż całe testowane phono. Niemniej to doświadczenie pokazało jak dobra jest sekcja MM H-5500.

Podsumowanie

Allnic Audio H-5500 to „żywy” dowód, że świetny lampowy przedwzmacniacz gramofonowy nie musi kosztować majątku. To urządzenie z jednej strony lampowe w charakterze – brzmi naturalnie, imponuje wyrafinowaniem, płynnością i gładkością brzmienia, doskonale reprodukuje aspekty przestrzenne nagrań, robi wrażenie mikro-dynamiką, a dźwięk jest otwarty i swobodny. Z drugiej potrafi zagrać energetycznie, z dobrym drivem, pewnie prowadzić tempo i rytm, zejść dość nisko z basem i zachwycić mocną, dźwięczną, dobrze różnicowaną górą pasma. Jest fantastycznym, zdecydowanie lepszym niż wskazuje na to cena, wyborem dla osób preferujących muzykę akustyczną i wokalną, ale zestawiony z odpowiednią wkładką pozwala także czerpać prawdziwą przyjemność z odsłuchów wysoce energetycznej, dynamicznej muzyki elektrycznej.

H-5500 będzie doskonałym partnerem zarówno dla wkładek z średniej półki cenowej, np. dla Phasemation  P-200, jak i dla znakomitych, kosztującymi już po kilkanaście tysięcy propozycji, z firmowym Amberem włącznie. Dzięki temu niejednemu miłośnikowi dobrego brzmienia Allnic Audio H-5500 będzie towarzyszyć przez wiele lat – wkładki, może i gramofony będę się zmieniać na coraz droższe i lepsze, a koreańskie phono pozostanie. Czy H-5500 oferuje aż tak wysoki poziom, jak zakodowany w mojej pamięci przedstawiciel tej marki z serii DHT? Jest świetny, ale tamtemu, na ile pomiętam, nieco ustępuje. Tyle że trzeba pamiętać, iż testowane urządzenie zaledwie otwiera ofertę Allnic Audio. A skoro już ono zaprezentowało się z tak dobrej strony, to po wyższym modelu należy oczekiwać rzeczy naprawdę wielkich.

Specyfikacja (wg. Producenta):

  • Wejścia Moving Coil (MC) x 2, niezbalansowane (RCA)
  • Moving Magnet (MM) x 2 niezbalansowane (RCA)
  • Uziemienie: 1, zakręcane
  • Wyjście Jedno niezbalansowane (RCA)
  • Pasmo przenoszenia 20Hz ~ 20kHz (±0.3dB)
  • Wzmocnienie MM +38dB (1kHz)
  • MC +22, +26, +28, +32dB (1kHz)
  • Impedancja wejściowa Zmienna dla MC w zakresie do 280Ω; MM 47 kΩ
  • Maks. Sygnał wejściowy (MM, bez clippingu): 20Hz / 30mV, 100Hz / 60mV, 1kHz / 300mV, 10kHz / 500mV
  • Total Harmonic Distortion / THD <0.3% (1kHz, sygnał wyjściowy 1V)
  • Impedancja wyjściowa 1.2 kOhm
  • Stosunek sygnału do szumu – S/N -68dB (CCIR, 1kHz)
  • Lampy E180CC x 4,  7233 x 1, 5654 x 1
  • Bezpiecznik AC 2A, 250V
  • Wymiary 430mm x 260mm x 170mm (S x G x W)
  • Waga 8.2 kg (netto), 11 kg (brutto)

Cena (w czasie recenzji): 

  • Allnic Audio H-5500:  17.100 zł

ProducentALLNIC AUDIO

Dystrybutor4HiFi

Platforma testowa:

  • Źródło analogowe: gramofon JSikora Standard w wersji MAX, ramię J.Sikora KV12, wkładka AirTight PC-3, przedwzmacniacze gramofonowe: ESE Labs Nibiru V 5 i Grandinote Celio mk IV
  • Źródło cyfrowe: pasywny, dedykowany PC z WIN10, Roon, Fidelizer Pro 7.10, karta JPlay Femto z zasilaczem bateryjnym Bakoon, JCat USB Isolator, zasilacz liniowy Hdplex.
  • Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr Pacific +Ideon Audio 3R Master Time
  • Wzmacniacze: GrandiNote Shinai, Art Audio Symphony II (modyfikowany),
  • Przedwzmacniacz: AudiaFlight FLS1
  • Kolumny: GrandiNote MACH4, Ubiq Audio Model One Duelund Edition
  • Interkonekty: Hijiri Million, Hijiri HCI-20, TelluriumQ Ultra Black, KBL Sound Zodiac XLR, David Laboga Expression Emerald USB
  • Kable głośnikowe: LessLoss Anchorwave
  • Kable zasilające: LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3
  • Zasilanie: Gigawatt PF-2 MK2 i Gigawatt PC-3 SE Evo+; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)