Tellurium Q Silver Diamond Waveform hf

by Dawid Grzyb / February 16, 2018

Tellurium Q to firma relatywnie młoda, znana z trzech rzeczy; wysokiej jakości kabli audio, nietypowego podejścia do tematyki przesyłu sygnału oraz wręcz fanatycznego pilnowania własnych  sekretów. Mówi się, że ta angielska operacja to fenomen, multum nagród zgromadzonych w krótkim czasie to potwierdza, stąd Tellurium Q Silver Diamond Waveform hf jest na tapecie. Smacznego.  

Wstęp

Tellurium Q to angielska firma założona gdzieś w okolicach 2009 roku. Oficjalna strona internetowa zdradza co nieco informacji jak do powstania niniejszej operacji doszło. Cofnijmy się w czasie do jednego konkretnego popołudnia, nie mam bladego pojęcia kiedy dokładnie, choć z pewnością wiele lat temu. Ważne jest natomiast miejsce, studio nagraniowe w Somerset. Jako doradca biznesowy rzeczonego przybytku, Geoff Merrigan był tam częstym gościem. Nawiązała się rozmowa pomiędzy nim, a właścicielem miejsca, technicznie biegłym osobnikiem. Panowie dywagowali na temat wpływu poszczególnych składowych zestawu grającego na jakość dźwięku. Rozmowa miała charakter naukowy i technologiczny, a następstwem był wniosek, że to kable są słabym ogniwem tego wszystkiego. Zaczęło się niewinnie, od tego, że drut to drut i basta, ma przesłać sygnał o dostatecznej mocy, koniec i kropka. Natomiast po godzinie omawiania teoretycznych podstaw transmisji sygnału byli przekonani, że udało im się ustalić gdzie leży fundamentalny problem. To ‘odkrycie’ miało dla nich sens wręcz absolutny i w ten sposób, w wyniku skoku wiary powstała firma Tellurium Q.Dalej było już z górki. Postawiono na dział badań i rozwoju (ang. research and development), poczyniono szereg inwestycji w nietypowe narzędzia do pracy, a jakiś czas później powstał pierwszy produkt, kabel z rodziny Tellurium Q Black. Przerósł on oczekiwania twórców, następstwem była niemalże natychmiastowa sieć rodzimych sprzedawców. Wieść niesie, że to oni zgłaszali się do Merrigana, a nie odwrotnie, co jest w tej branży rzadkością, zwłaszcza gdy mowa o nowych, praktycznie nieznanych manufakturach. Od tamtego czasu sporo się zmieniło, portfolio angielskiej firmy rozrosło się znacznie, wprowadzono szereg własnych półproduktów, np. wtyków z miedzi tellurowej. Jestem przekonany, że jest tego znacznie więcej choć Geoff, swoją drogą wyjątkowo rozmowny i przezabawny człowiek, o firmowym zapleczu mówi niewiele. Nie dlatego, że ma taki kaprys. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że ma kilka asów w rękawie, które czynią produkty Tellurium Q bardzo dobrymi, a w efekcie za nic w świecie nie chce pokazywać tych kart. W porządku, rozumiem. O ile faktycznie kable tejże firmy grają jak Bozia przykazała, jesteśmy w domu. Póki co prasa na całym świecie wskazuje, że coś naprawdę smakowitego jest na rzeczy, ergo: Geoff i jego załoga muszą to robić dobrze. Taka wynikowa nie jest, no bo nie może być dziełem przypadku, a przynajmniej nie na taką skalę.Na stronie firmy można dowiedzieć się kilku ciekawych rzeczy. Produkty Tellurium Q powstały po to, aby skutecznie walczyć ze zniekształceniami fazowymi, tj. redukować je, co ma przekładać się na jakość przesyłanego sygnału. Tu dochodzi kolejna rzecz, sygnał sam w sobie. Geoff widzi go jako proces analogowy nawet w kablach cyfrowych, natomiast każdy materiał użyty przy procesie produkcji stanowi filtr, który w jakimś stopniu wpływa na to, w jaki sposób strumień elektronów pokonuje drogę z punktu A do punktu B. Jak Panowie z Tellurium Q to ogarniają, że ten element jest pod kontrolą to już jest ich słodką tajemnicą. Mają swoje rozwiązania, to pewne. Natomiast – jak sami mówią – rzecz nie jest taka znowu prosta, opiera się na kompromisach konstrukcyjnych pomiędzy poszczególnymi półproduktami. W grę wchodzą detale, chociażby rodzaj, grubość i sposób pokrycia wtyków łączówek RCA, zachowanie odległości pomiędzy żyłami w kablach głośnikowych czy drut sam w sobie. OK, w tym miejscu się zatrzymamy.

Budowa

Na początek zerknijmy na portfolio Tellurium Q. Jest przejrzyste, nie ma co, ale też nietypowe. Wszystko kręci się dookoła trzech zupełnie różnych rodzin produktowych; Blue, Black oraz Silver. Brzmieniowy profil każdej jest jasno zdefiniowany, nabywca po zapoznaniu się z firmowymi informacjami ma dokładnie wyłożone, która seria w jaki konkretnie sposób wpływa na dźwięk, niezależnie od typu kabla. Na chłopski rozum widzę to tak, że np. głośnikowe, łączówki czy sieciówki w ramach tej samej grupy dzielą te same rozwiązania technologiczne i sekrety, a zatem stoi za nimi ta sama myśl przewodnia. Nie jestem w stanie tego zweryfikować w tym momencie, to mój drugi kontakt z Tellurium Q, a pierwszy stricte dziennikarski. Natomiast ktoś, kto jest w stanie w sposób w pełni świadomy sprawić, że dwa zupełnie różne akcesoria z tej samej rodziny będą dokładnie tak samo wpływać na wynikową, z pewnością musi wiedzieć co robi i właśnie to można wywnioskować po zerknięciu na ofertę Anglików. Dosadnie komunikują, że ich praca to nie jest kluczenie po omacku ale działanie zamierzone.Kolejny dość niespotykany w branży obrazek to kolorowe rodziny Tellurium Q same w sobie. Zdecydowana większość producentów lokuje poszczególne produkty na drabince cenowej, tj. od najtańszego do najdroższego, natomiast Anglicy do tematu podchodzą inaczej. Owszem, podział ze względu na cenę istnieje, bo musi. Ale fokus jest gdzie indziej, wszystko sprowadza się do trzech profilów brzmieniowych, które w wyrazisty i logiczny sposób się ze sobą przeplatają i uzupełniają. Seria Blue jest najniżej w hierarchii, nieco wyżej siedzi jej bardziej koszerna odmiana o nazwie Ultra Blue, oczko wyżej zaczyna się Black, a jeszcze jeden stopień w górę – Silver. I co? Koniec? No właśnie nie.Dalej mamy znowu Blue, ale w wersji Diamond. Może to się wydawać kuriozalne, no bo przecież Blue to podstawa itp., a jednak jest inaczej. Wychodzi na to, że kolor niebieski w wersji diamentowej wg Anglików jest lepszy niż srebro bez dodatkowych określeń i podobny schemat powtarza się po zerknięciu wyżej w firmową tabelę. Po najbardziej wypasionym kolorze nieba kolejno pojawiają się Ultra Black i Ultra Silver, a jeszcze wyżej znowu Black, ale już w wersji Diamond i dopiero jeszcze wyżej umiejscowiona rodzina Silver Diamond zamyka listę. A przynajmniej tak było do niedawna, ostatnio portfolio Tellurium Q poszerzyło się o serię Statement. Tak czy inaczej, danie główne niniejszej publikacji – model Silver Diamond Waveform hf – jest najlepszym i najdroższym (4 250 zł w wersji 1 m) kablem USB z angielskiej oferty. Przynajmniej póki co, produkt cyfrowy tego typu pewnie prędzej czy później pojawi się i w familii Statement, choć to moja luźna zgadywanka w tym momencie.Tellurium Q Silver Diamond Waveform hf wygląda bardzo zwyczajnie. To kabel bez żadnych wodotrysków wizualnych, kompletnie pozbawiony krzykliwego pierwiastka. Widać, że on ma po prostu wykonać konkretną robotę i przy jego produkcji wykorzystano jedynie to, co niezbędne. Tak naprawdę wszystkie kable Tellurium Q prezentują się w taki sposób. One mają grać przede wszystkim i to głównie za to się płaci. Owszem, są zrobione bardzo dobrze w sensie technicznym, tj. solidnie i starannie, choć nie można ich nazwać audiofilską biżuterią. Mi to ani odrobinę nie przeszkadza i jestem przekonany, że zdecydowana większość osób podziela ten pogląd. W końcu kable lądują za sprzętem, a zatem znikają z pola widzenia, koniec i kropka.Najwyższy angielski kabel USB jest zwieńczony wtykiem USB typu A z jednej strony, a końcówką typu B w tym samym standardzie z drugiej. Jest kierunkowy, choć strzałka na jednej z dwóch białych koszulek termokurczliwych z wiadomymi napisami jest zbędna, przetwornik z laptopem czy streamerem można połączyć tylko w jeden ustandaryzowany od dawna sposób. Na końcówce od strony konwertera C/A, zaraz pod koszulką zastosowano pasywny filtr najprawdopodobniej, choć to tylko moje przypuszczenia. Daleki byłem od rozbierania produktu w celu przekonania się co tam tak naprawdę siedzi. Wbrew nazwie, drut pod izolacją nie jest srebrny a posrebrzony, choć w środku najprawdopodobniej miedziany. Natomiast grubość, ułożenie czy liczba warstw tych dwóch materiałów to sekret i strzelam tutaj, że jeden z ważniejszych.Kabel potraktowano oplotem, najprawdopodobniej poliestrowym. Da się też pod nim wyczuć żyłę biegnącą pomiędzy wtykami, jest delikatnie skręcona. Obydwie końcówki są srebrne. Produkt jest pancerny, niejedno zniósł od połowy listopada 2017 aż do teraz. Nie napotkałem na najmniejsze trudności użytkowe, choć jest dość sztywny, zwłaszcza przy końcówkach. To powoduje, że potrzeba trochę dodatkowego miejsca zaraz za sprzętem. Tellurium Q Silver Diamond Waveform hf nie jest tani, choć – jak na produkt flagowy – jego cena nie powala na kolana. To jeszcze nie ten poziom. Aha, wszystkie kable angielskiej manufaktury są produkowane ręcznie, na miejscu. Ale to żadne zaskoczenie, prawda?

Dźwięk

W celu należytego przetestowania kabla Tellurium Q Silver Diamond Waveform hf, wykorzystane zostały szwajcarskie podłogówki Boenicke W8 oraz angielska integra Trilogy 925. Jak zawsze, LampizatOr Golden Gate (Psvane WE-101D + KR Audio 5U4G Ltd. Ed.) robił za źródło, natomiast Asus UX305LA pełnił funkcję transportu cyfrowego. Angielski kabel pracował naprzemiennie przez wiele tygodni z typowym kablem drukarkowym, wartym może trzy złocisze w porywach, oraz polskim produktem Forza AudioWorks Copper Series Twin USB. Ten drugi to koszt około 350 zł. W ciągu około trzech miesięcy użytkowania produktu Tellurium Q, przez moje skromne cztery ściany przewinęło się trochę ciężkiego sprzętu, tj. kolumn, wzmacniaczy i przetworników. To pozwoliło mi poznać angielski kabel w różnych sytuacjach. Oto co zaszło.Dla porządku zerknijmy na tabelę firmową. Tę, którą kilkakrotnie przywoływałem do tablicy. Można się z niej dowiedzieć, że seria Blue to produkty dobrze pasujące do kina domowego, bo grające m. in. w sposób nasycony, ciepły i wybaczający. Czarne stadko to najprawdopodobniej przeciwieństwo. Tutaj nacisk jest położony na detale i rozdzielczość ogólnie, ale też gładkość w całym paśmie i organiczną tkankę. Srebrna rodzinka to coś pomiędzy, przynajmniej takie wnioski wyciągam po zapoznaniu się z informacjami na stronie. Jest opisana jako kompletnie wolna od podkolorowań, grająca swobodnie, z zachowaniem detali i bez ingerencji w naturalną paletę systemu, a także z dobrze odseparowanym dołem słyszalnego pasma. Tyle teorii wg producenta, natomiast po praktyce we własnych czterech ścianach jedno zdradzę już teraz: Tellurium Q Silver Diamond Waveform hf gra w dokładnie taki sposób.Pozwolę sobie na krótką historię na początek. Zaraz po odebraniu angielskiego kabla od dystrybutora, wstrzymywałem się kilka dni z wykorzystaniem go. Raz, że palące sprawy zaraz po warszawskiej wystawie wymagały działania, a dwa, że miałem jasno nakreślony plan co chcę z tym flagowym kablem USB zrobić. Wielu osobom to się może wydać kuriozalne, ale na samym początku zaczął grać najzwyklejszy w świecie drukarkowy szajs. Przez około tydzień oswajałem się z nim. Chciałem, żeby dobrze wrył mi się w pamięć. Trzeba było się z czymś na dzień dobry oswoić. Każdy ma swoje metody na testowanie kabli, a w przypadku tych USB to jest właśnie mój. Dla jasności, ten dźwięk mnie nie bolał. Referencyjny system odniesienia jest całkiem niezły i naprawdę nie było powodu do narzekań. Trochę się pozmieniało tu, trochę tam, ale – nieskromnie przyznam – efektu wiele osób i tak mogłoby pozazdrościć. Poza tym nie było pośpiechu, dystrybutor nie wydzwaniał, a to nieczęsty luksus. Zajęty rutyną dnia powszedniego, a potem następnego i następnego, dość szybko zapomniałem co łączy laptopa i polski przetwornik. W końcu przyszła pora na bliższe zainteresowanie się tematem Angielskiego kabla.Od niechcenia wypięty został tani jak barszcz przewód, na jego miejsce wskoczył angielski flagowiec i szybko powróciłem do przerwanego zadania, tj. próbowałem. Nie dało się tak łatwo, bo  ‘zadziało się’ w trybie natychmiastowym. Chwila słuchania, jeszcze jedna zmiana, a potem jeszcze jedna, następna i tak kilka razy. Nie trzeba było się głowić co jest na rzeczy bo różnice, które raz po raz zachodziły z Silver Diamond Waveform hf w torze były łatwe do wychwycenia i to dawało do myślenia. Tutaj przerwę tę część opowiastki. Produkt dotarł do mnie nowy, zatem dostał jeszcze jakieś dwa tygodnie czasu zanim zabrałem się za krytyczną część roboty. Ale sednem jest to, że już prosto z pudełka pokazał, że jego ingerencja w przekaz wykracza poza subtelności.Delta zmian była z gatunku tych zaskakująco dobrze słyszalnych. Nie zrozumcie mnie źle, dźwięk nie wywrócił się nagle do góry nogami. To nie to samo co przesiadka na inne paczki chociażby, nic z tych rzeczy. Ale gdy kilka umownie niewielkich alteracji pracuje razem w zrozumiały, dobrze zarysowany i łatwy do przyswojenia sposób, wynikową jest najczęściej coś wykraczającego poza ramy zmian subtelnych, zaledwie na granicy percepcji. Wiele osób może się teraz podrapać po głowie i wyjść z założenia, że porannych medykamentów przyjąłem za dużo i farmazony wypisuję. Ale z Tellurium Q Silver Diamond Waveform hf tak po prostu jest. Obecność tego produktu w moim systemie z miejsca się słyszy i już.Pierwszym z zauważalnych następstw pracy produktu Tellurium Q w torze nie jest zmiana czegokolwiek w jawny sposób. Ten kabel ani odrobinę nie ingeruje w paletę tonalną systemu i tu jest pies pogrzebany. Gdy podłączone do Trilogy 925, moje referencyjne paczki nie grzeszą dynamiką, ale grają dźwiękiem wysoce fizjologicznym i plastycznym. Czuć, że jest mięso na solidnych kościach, ale nie jest to przekaz jedynie ocieplony, tylko organiczny i obecny, namacalny i dający masę frajdy. Silver Diamond Waveform hf ani odrobinę nie zmienia tego stanu rzeczy, nie przesuwa balansu i nie podkręca temperatury barwowej. Ale też nie uszczupla i nie ochładza przekazu, wszystko jest na swoim miejscu i to właśnie ten brak oczywistej zmiany powoduje, że angielski kabel świetnie nadaje się do dziennikarskiej roboty, a pisząc wprost, nie sposób określić go inaczej niż transparentny.Idąc dalej tym tropem, produkt nie jest z gatunku tych wybaczających. Jeżeli dany system ma swoje za uszami, wprowadzone zostaną pewne korekty obrazu muzycznego, ale nie ma co liczyć na to, że np. dźwięk przesadnie konturowy nagle stanie się przyjemnie miękki, aż tak daleko bym się nie posuwał. Kolejny przystanek to bas. Z Silver Diamondem Waveform hf na samym początku można faktycznie odnieść wrażenie, że jest nieco szczuplejszy, ale to tylko pozory. Tutaj zmiana jest konkretna i dotyczy zwartości tego podzakresu. Jeżeli dudnienie było częścią całości, z angielskim kablem będzie go mniej. To jest jedna z tych zmian, które do mnie przemówiły najbardziej. Mody w moim pomieszczeniu są dość oczywiste i pewne miejsca z W8-kami są bardziej słyszalne niżbym chciał. Flagowiec Tellurium Q zmniejsza te niedogodności, choć nie tylko. Oprócz basu trzymanego w silniejszej garści, dodatkowych kilka stopni zejścia w dół to kolejny plus. Ten produkt pokazuje, że może być całościowo lepiej, ale w duchu transparentności, tj. bez ingerencji w dynamikę.Kolejna zmiana, która dość często ma miejsce w przypadku różnego rodzaju kabli USB i urządzeń mających za zadanie poprawić jakość dźwięku tego protokołu, to wyczyszczenie tła. Angielski produkt nie jest tu wyjątkiem, z nim w systemie jest ono w istocie wypucowane, co w dość oczywisty sposób przekłada się na rozdzielczość. Ale oprócz tej audiofilskiej czerni, obraz przed słuchaczem nie staje się nagle sztucznie wypolerowany, wręcz przeciwnie. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że ta przestrzeń jest lepiej uporządkowana, ale też bardziej fizjologiczna i ogólnie pracująca w bardziej naturalny sposób. Tutaj drukarkowy kabel USB wywraca się brutalnie, łamiąc sobie przy okazji nogę kolokwialnie pisząc. Z nim w systemie dźwięk staje się bardziej ziarnisty i metaliczny, co jest jednym z tych lepiej słyszalnych i przykrych następstw. Z produktem Tellurium Q muzyka płynie swobodnie, bez wysiłku, nie ma w niej za grosz wyżyłowania, co w dość oczywisty sposób przekłada się na większą przyjemność z odsłuchu.Kolejna rzecz to kilka ciekawych zmian w obrazowaniu. Silver Diamond Waveform hf nie dopala jakoś szczególnie przestrzeni w sensie jej szerokości. Nie pokazuje obrazu większego niż konkretne kolumny są w stanie wygenerować. A może i tak się dzieje, a moje referencyjne paczki grają na tyle majestatycznie pod tym względem, że już tego nie zauważam. Ale niezaprzeczalny dla mnie jest fakt, że poszczególne instrumenty są lepiej oddzielone od siebie, co pozwala dużo łatwiej je ‘zobaczyć’ i wniknąć w nagranie. To, co dzieje się bezpośrednio przed słuchaczem także jest lepszej próby. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że więcej dzieje się w głąb wirtualnej przestrzeni. Kolejne plany są lepiej zdefiniowane, natomiast chyba najwięcej zyskuje ten pierwszy. W każdym razie dzieje się więcej i jakościowo jest lepiej, bo bardziej naturalnie. Drukarkowy przewód przy Silver Diamondzie Waveform hf jest po prostu płaski.Na zakończenie warto też wiedzieć, że angielski produkt jest całościowo niebywale gładki, ale nie rozmiękcza dźwięku. Podaje górę słyszalnego pasma w świetny, odczuwalny sposób. Zgadzają się i masa talerzy perkusyjnych i długość ich wybrzmień, choć ten podzakres nie jest dopalony w sensie jego słyszalności. Tutaj wszystko jest na swoim miejscu. Mógłbym teraz rozpisywać się na temat różnic pomiędzy kablem polskiej manufaktury, a tym Anglików. Ale to nie ma sensu. Tellurium Q Silver Diamond hf jest na wielu płaszczyznach ewidentnie lepszy, zdolny do alteracji, które są poza zasięgiem produktu rodzimej operacji. W cenie 85 Euro, Copper Series Twin USB i tak jest sporo lepszy niż drukarkowy zwyklak, chociażby pod względem gładkości i skutecznego uporania się z ziarnem w muzyce, nie oddając nic w zamian. Ale Tellurium Q Silver Diamond Waveform hf to zupełnie inna, znacznie wyższa liga i za to się płaci. Gra spójnie, przezroczyście i gładko, a całościowo po prostu bardzo dobrze.

Podsumowanie

Pierwsze poważne spotkanie z produktami Tellurium Q okazało się nadspodziewanie ciekawe. Angielska firma uchodzi za fenomen, o jej produktach mówi się, że świetnie sobie radzą na tle każdej konkurencji, a kilku branżowych kolegów z nich korzysta w swojej pracy. Innymi słowy, jeszcze do niedawna jedynie przypuszczałem, że coś jest na rzeczy. Teraz już wiem, co takiego dokładnie.

Wiem, że się powtarzam, ale to jest jak najbardziej na miejscu: ludzie z Tellurium Q doskonale wiedzą co robią. Flagowy kabel USB pokazał mi, że tam nie ma przypadku. W moim systemie odniesienia Silver Diamond Waveform hf gra toćka w toćkę tak, jak jest to opisane na stronie producenta. Nie trochę, umiarkowanie czy nawet bardzo podobnie, ale tak samo i całościowo z wielką klasą. Kilkakrotnie rozmawiałem z Geoffem i sprawiał on wrażenie człowieka, który jest w 100% pewny tego, co jego produkty robią. Nie raz ogłaszał to wszem i wobec w sposób kompletnie niewymuszony, jakby to była prawda oczywista. Teraz już wiem dlaczego. On po prostu zna je od podszewki i nie ma mu się co dziwić.

Ponad cztery tysiące złotych wydane na kabel USB to dla wielu osób wariactwo i Tellurium Q Silver Diamond Waveform hf nie stanowi tu wyjątku. Jest pancerny, ale też do bólu zwyczajny. Nie widać po nim tych pieniędzy, tak po prostu jest. Natomiast odsłuch to wszystko brutalnie weryfikuje, sprowadzi niejednego niedowiarka na ziemię. Zmiany, które danie główne niniejszej publikacji wprowadziło nie są subtelne, a dobrze słyszalne, znacznie powyżej granic percepcji. Z miejsca słychać, że jest inaczej i nie ma przeproś. W kontekście wartości np. mojego systemu i podobnych, skok jakościowy tych rozmiarów i idący z nim w parze wydatek jest jak najbardziej do przełknięcia. A pisząc wprost, ten koszt uważam za zasadny, bo Tellurium Q Silver Diamond Waveform hf to po prostu piekielnie dobry kabel USB. Jak dobry? Obok ponad dwa razy droższego i inaczej grającego przewodu Eunoia firmy StavEssence, najlepszy jaki słyszałem i z tym Was zostawiam. Do następnego.

Platforma testowa:

  • Wzmacniacz: Trilogy 925
  • Źródło: Lampizator Golden Gate (Psvane WE101D-L + KR Audio 5U4G Ltd. Ed.)
  • Kolumny: Boenicke Audio W8
  • Transport: Asus UX305LA
  • Kabel USB: drukarkowy złom, Forza AudioWorks Copper Series Twin USB
  • Kable głośnikowe: Forza AudioWorks Noir Concept, Audiomica Laboratory Celes Excellence
  • Interkonekty: Forza AudioWorks Noir, Audiomica Laboratory Erys Excellence
  • Zasilanie: Gigawatt PF-2 + Gigawatt LC-2 MK2 + Forza AudioWorks Noir Concept/Audiomica Laboratory Ness Excellence
  • Stolik: Franc Audio Accesories Wood Block Rack
  • Muzyka: NativeDSD

Ceny produktów w Polsce:

  • Tellurium Q Silver Diamond Waveform hf: 4 250 zł

 

Dostawca: Szymański Audio