Linear Audio Research (LAR) to firma, która na swoją renomę pracuje od wielu lat. Należy do producentów, którzy rzadko wprowadzają na rynek nowe produkty więc każda premiera dla fanów marki, do których należę, urasta do miana wyjątkowego wydarzenia. Takim jest wprowadzony właśnie na rynek przedwzmacniacz gramofonowy współpracujący z wkładkami MM i MC, Linear Audio Research LPS-2.
Wstęp
Jako że to pierwsza recenzja produktu marki Linear Audio Research (w skrócie LAR) na łamach HiFiKnights pozwolę sobie przypomnieć kilka podstawowych faktów o jej założycielu i głównym konstruktorze, panu Eugeniuszu Czyżewskim. Jak wiemy z opublikowanej niegdyś notki biograficznej, pan Eugeniusz jest absolwentem Wydziału Elektroniki Politechniki Wrocławskiej o specjalności miernictwo elektroniczne. Po zakończeniu studiów tamże właśnie rozpoczął karierę zawodową w Instytucie Metrologii Elektrycznej, a w 1979 roku uzyskał stopień doktora nauk technicznych.
Pracę naukową na Politechnice Wrocławskiej zakończył w 1988 roku i od tego czasu zajmował się konstruowaniem urządzeń automatyki dla kilku prywatnych spółek. W 1995 roku pan Eugeniusz został właścicielem firmy produkcyjno-usługowej oferującej urządzenia elektroniczne stosowane w automatyzacji procesów technologicznych. W tym okresie uczestniczył w realizacji wielu projektów badawczo-wdrożeniowych, obejmujących przyrządy pomiarowe analogowe i cyfrowe, podzespoły elektroniczne dla motoryzacji oraz urządzenia automatyki przemysłowej i techniki wojskowej.
Nieco później, już w XXI-szym wieku, pan Czyżewski zajął się komercyjnym projektowaniem i produkcją wzmacniaczy hi-fi. Założeniem tego projektu o nazwie ARGUS, było stworzenie komponentów, które mogłyby konkurować jakością z podobnymi wyrobami pochodzącymi z krajów Wspólnoty Europejskiej. W ich konstrukcjach wykorzystane zostały zarówno lampy elektronowe, jak i nowoczesne analogowe układy scalone, a priorytetem było dążenie do harmonijnego wykorzystania najlepszych cech obu technologii.
Najbardziej znanym produktem sprzedawanym pod marką Linear Audio Research były lampowe monobloki NAZCA oparte na triodach 845, prawdziwy polski lampowy high-end jakiego, zwłaszcza wówczas, w Polsce właściwie nie było. Inne produkty, które znalazły liczne grono fanów i nabywców to choćby budżetowy, ale grający w wyraźnie wyższej lidze niż sugeruje cena, przedwzmacniacz gramofonowy LPS-1, wzmacniacz IA-30 (w wersji pierwszej i mk2) sprawdzający się znakomicie zarówno z kolumnami, jak i ze słuchawkami, czy mocniejszy IA-120H. Warto zaznaczyć, że ważną częścią działalności pana Czyżewskiego były i nadal są również produkty dla rynku pro, w tym choćby cenione wzmacniacze gitarowe.
Od czasu moich ostatnich testów produktów LARa minęło już sporo czasu. Jak mi napisał zapytany o to Jakub Wołochowicz, który obecnie reprezentuje firmę, przez ostatnie kilka(naście) lat o firmie mogło być nieco ciszej w prasie, ale działała równie prężnie jak wcześniej dostarczając swoje produkty zarówno użytkownikom domowych systemów audio, jak i profesjonalistom. Na profilu firmowym na znanym portalu społecznościowym można znaleźć zdjęcia choćby świetnie prezentującego się wzmacniacza gitarowego, także inne, które zdradzają wygląd dopiero wchodzących do oferty nowych propozycji, ale i takie, na których widać już pierwsze instalacje u klientów.
Ostatnie lata to również prace nad nowymi produktami i to właśnie propozycję zrecenzowania jednego z nich, przedwzmacniacza gramofonowego LPS-2 otrzymałem i (oczywiście!) z przyjemnością przyjąłem. Przy okazji zajrzałem na stronę producenta by sprawdzić, jak dziś wygląda jej oferta. Na stronie, oprócz wspominanego podstawowego phono, modelu LPS-1, znaleźć można wzmacniacz o konstrukcji hybrydowej IA-200HB oraz wzmacniacz lampowy 50-50. Jednakże z informacji uzyskanych od producenta wynika, że pośród nich w stałej ofercie pozostanie jedynie ten pierwszy, LPS-1. Oba wymienione wzmacniacze co prawda ze stałej oferty wypadają, ale jeszcze przez jakiś czas będą dostępne na zamówienie. Docelowo jednakże stałe portfolio uzupełni testowany LPS-2, a także wzmacniacz lampowy IA-100T i zestaw dzielony składający się z symetrycznego lampowego przedwzmacniacza stereofonicznego BAP-5, oraz stereofonicznego wzmacniacza mocy BPA-250. Ten ostatni to również w pełni symetryczna konstrukcja.
Jednym z elementów polityki marki Linear Audio Research jest, tak naprawdę wbrew rynkowym trendom, które karzą markom prezentować nowe propozycje tak często, jak tylko się da, podejście zgodnie z którym polski producent nigdy nie spieszy się z wprowadzaniem nowych modeli. Oferta zmienia się rzadko, wręcz bardzo rzadko, a nawet gdy pojawiają się zapowiedzi nowych modeli zwykle nie ma mowy o konkretnych datach ich wprowadzenia. Nowe produkty prezentowane są bowiem dopiero wtedy, gdy ich konstruktor uznaje, że są faktycznie gotowe, gdy satysfakcjonuje go ich brzmienie i jakość wykonania. W efekcie na rynek trafią sprawdzone, dopracowane urządzenia, które nie stwarzają żadnych problemów użytkownikom.
Jak już wspomniałem, w ostatnich miesiącach na profilu firmy w mediach społecznościowych pojawiły się już zdjęcia wymienionych wyżej nowych modeli, a nawet informacje o dostarczeniu pierwszych egzemplarzy do klientów. Firmowa strona internetowa zapewne zostanie niedługo zaktualizowana, ale ciekawi mogą poszukać profilu firmy i tam obejrzeć, jak prezentują się nowe wzmacniacze.
Budowa i cechy
Przedwzmacniacz gramofonowy Linear Audio Research LPS-2 zarówno zewnętrznie, jak i w zakresie ogólnych założeń konstrukcyjnych wcale nie różni się aż tak bardzo od LPS-1. Jest rozwinięciem idei, a nie rewolucją, czy kompletnie inną konstrukcją. Przede wszystkim, to także uniwersalny, czyli współpracujący zarówno z wkładkami typu MM, jak i MC, tranzystorowy przedwzmacniacz gramofonowy o wystarczającym do współpracy z niemal każdą wkładką dostępną dziś na rynku zakresem regulacji. Wbrew obecnym trendom, Linear Audio Research nie daje użytkownikom możliwości wyboru wielu różnych krzywych korekcji, pod tym względem nie różniąc się od większości konkurentów.
To funkcja spotykana co prawda coraz częściej, acz głównie w urządzeniach droższych, i tak naprawdę skierowana jest do niewielkiego grona użytkowników płyt winylowych, których kolekcje obejmują znaczące ilości płyt wydanych przed przyjęciem standardu RIAA (czyli przed 1954 rokiem). Rzeczą dyskusyjną jest, czy faktycznie wszystkie wytwórnie od tego czasu stosowały się do tych wytycznych, ale to temat na osobną dyskusję. Dla 95, a może i 98% fanów płyty winylowej ważniejsza jest wysokiej klasy, precyzyjna korekcja RIAA, jaką oferuje LPS-2, niż możliwość wyboru innych krzywych dla pojedynczych płyt w kolekcji.
Co istotne z punktu widzenia użytkownika, nie dość, że w nowym modelu oprócz wzmocnienia, które jest nieco wyższe niż w poprzedniku i regulowane w sześciu stopniach w zakresie od +50 do +70 dB i sześciu ustawień rezystancji obciążenia wkładki (50, 100, 200, 500, 1000 i 47000 Ω), teraz możemy również wybrać jedną z sześciu wartości pojemności obciążenia wkładki (0, 47, 100, 150, 220 i 330 pF), co jest istotnym parametrem dla użytkowników wkładek z ruchomym magnesem (MM). Każde z tych ustawień obsługuje się za pomocą wygodnych w użyciu gałek umieszczonych na froncie urządzenia. Słowem, żadnych dip-switchów, czy zworek schowanych na tylnej ściance, albo, co gorsza, na spodzie urządzenia, które mają uzasadnienie techniczne, ale są utrapieniem dla użytkownika (a przynajmniej dla takiego, który albo używa więcej niż jednej wkładki, albo po prostu lubi eksperymentować szukając optymalnych wartości). Ustawienia każdego z pokręteł są klarownie opisane, co umożliwia łatwą identyfikację aktualnie wybranych ustawień (w LPS-1 takiego udogodnienia nie było).
Podobnie jak starsze urządzenie, nowy model jest relatywnie niewielki i wykorzystuje dwie dość utylitarne, metalowe (aluminiowe), czarne, porządnie wykonane i wykończone obudowy, których producentem jest niemiecka firma FISCHER ELEKTRONIK. Dlaczego producent zdecydował się na dwa osobne moduły? Układy wzmacniające i korygujące sygnał z wkładki (szczególnie w przypadku modeli z ruchomą cewką, czyli MC) każdego przedwzmacniacza gramofonowego operują na bardzo niskim, a co za tym idzie delikatnym i podatnym na zakłócenia sygnale. Stopień wzmacniający nie jest selektywny i wzmacnia zarówno sam sygnał muzyczny, jak i towarzyszące mu zakłócenia. Bardzo ważnym elementem projektu każdego przedwzmacniacza gramofonowego jest więc eliminacja wszystkiego, co nie jest sygnałem muzycznym odczytanym z płyty i to jeszcze przed wzmocnieniem sygnału. Od tego, jak skutecznie jest to robione w niemałym stopniu zależy końcowa jakość uzyskiwanego dźwięku.
Dlatego właśnie pomysł z wydzieleniem zasilania urządzenia, opartym o transformator toroidalny, które samo w sobie może być źródłem zakłóceń, do osobnej obudowy jest stosowany przez część producentów. Warto jednakże podkreślić, iż zwykle dotyczy to modeli ze sporo wyższej półki cenowej. W końcu dwie obudowy kosztują więcej niż jedna, a do tego konieczny jest jeszcze solidny kabel łączący oba moduły przedwzmacniacza – w tym przypadku zakończony zakręcanymi, wielopinowymi wtykami na obu końcach. Podobnie jak w większości urządzeń z wydzielonym zasilaczem włącznik zasilacza włącza jednocześnie całe urządzenie i dlatego w głównym module przedwzmacniacza nie znajdziecie przycisku oznaczonego zwykle ON/OFF.
Jak pisze sam producent, LPS-2 jest kontynuacją wcześniejszych projektów przedwzmacniaczy gramofonowych (liczba mnoga, bo LPS-1 nie był bynajmniej pierwszym). Cechą wspólną projektów LARa jest stosowanie dwóch stopni wzmocnienia sygnału, pomiędzy którymi znajduje się korektor charakterystyki RIAA, w którym wykorzystywane są pasywne filtry RC wykonane z elementów wysokiej jakości. Starszy i nowszy model różnią się elementem wzmacniającym sygnał, jako że w LPS-1 stosowano układ INA217, natomiast w LPS-2 wykorzystano jego ulepszoną wersję, SSM2019. To ultra-niskoszumne wzmacniacze różnicowe szeroko stosowane w profesjonalnych wzmacniaczach mikrofonowych.
Kolejną istotną zmianą w stosunku do LPS-1 jest zastosowanie w LPS-2 sekcji symetrycznych (zbalansowanych) sygnałów wyjściowych. Ostatnim stopniem wzmocnienia są bowiem bufory wytwarzające sygnał różnicowy. Zastosowanie tego elementu układu wzmocnienia sygnału pozwoliło wprowadzić jeszcze jedną zmianę w LPS-2, czyli przy zachowaniu niesymetrycznego (RCA) wejścia dla sygnału z wkładki, użytkownikom zaoferowano dwa wyjścia, niesymetryczne (RCA) i symetryczne (XLR).
W testowanym urządzeniu producent zastosował driver DRV134, powszechnie używany w nowszych konstrukcjach sprzętu profesjonalnego. Dodajmy do tego elektroniczne układy eliminacji składowej stałej (DC) z sygnałów audio. Pozwoliło to wyeliminować kondensatory sprzęgające z układu, a dzięki temu pozbyć się wnoszonych przez nie błędów fazowych przy małych częstotliwościach. Urządzenie, choć wygląda dość skromnie, robi dobre wrażenie jakością i solidnością wykonania i wykończenia, a od strony użytkowej funkcjonalnością i łatwością obsługi.
Brzmienie
Od testu (dla magazynu Audio Video) poprzedniego modelu przedwzmacniacza gramofonowego Linear Audio Research, czyli LPS-1, minęło już sporo czasu. Na tyle dużo, że musiałem sobie własny tekst odświeżyć, by mieć jakikolwiek (bo nic nie zastąpi bezpośredniego porównania) punkt odniesienia dla LARa LPS-2. Ten ostatni nie jest właściwie następcą LPS-1, jako że, jak się dowiedziałem od producenta już w trakcie testowania, zapadła decyzja, iż starszy model pozostaje w ofercie. Będzie otwierał linię (składającą się na dziś z dwóch modeli) przedwzmacniaczy gramofonowych, a nowy LPS-2 będzie propozycją dla bardziej wymagających użytkowników (gotowych również nieco więcej zapłacić, rzecz jasna).
Tych, którzy nie mieli do czynienia z tańszym przedwzmacniaczem podwrocławskiej firmy spieszę zapewnić, a pozostałym przypomnieć, że to urządzenie o absolutnie wyjątkowym stosunku jakości oferowanego dźwięku do ceny. Dziś model ten kosztuje nieco więcej, niż gdy go testowałem, ale pomimo upływu czasu to, pośród znanych mi urządzeń, nadal jeden z najbardziej opłacalnych phono stage’y dostępnych na rynku w przedziale cenowym do dobrych 3, 4, a może i 5 tysięcy złotych. Nie, nie przesadzam – tak dobry moim zdaniem był, czy raczej jest, LPS-1.
Jak już wspomniałem, pan Eugeniusz Czyżewski od początku związany był równie mocno, a może nawet bardziej, z profesjonalnym rynkiem audio i wiele doświadczeń stamtąd przeniósł na rynek domowego audio. Widać to choćby po utylitarnej obudowie, która ma spełniać określone zadania i (prawie) nic ponadto. Trzeba jednakże przyznać, że kwestie praktyczne, jak choćby wyraźnie zaznaczone przy pokrętłach wartości ustawień, których brak przy LPS-1 wskazywałem jako rzecz do ewentualnej poprawy, tym razem zostały wzięte pod uwagę. Dzięki temu LPS-2 będzie łatwiejszy w codziennej obsłudze, co jest ważne szczególnie dla osób, które korzystają z więcej niż jednej wkładki, a co za tym idzie, muszą przy każdej zmianie optymalizować ustawienia.
Ci, którzy znają produkty LARa mieli okazję przekonać się na własne uszy, że są one robione tak, by oferować najlepsze możliwe brzmienie (w ramach danych założeń konstrukcyjnych), a efekt końcowy, czyli klasa brzmienia, jest ważniejszy, niż założenia stricte budżetowe. Dodatkowo, by oferować dobre urządzenia w rozsądnych, czy na tle rynku wręcz bardzo atrakcyjnych, cenach LAR właściwie niemal od początku swego istnienia skupiał się głównie na sprzedaży bezpośredniej. W ten sposób mógł oferować swoje produkty w cenach dużo lepszych niż byłoby to możliwe przy korzystaniu z normalnej sieci dystrybucji. Dlatego też każde urządzenie, z którym miałem do czynienia, oferowało nie tylko bardzo dobrze brzmienie, ale i znakomity stosunek jakości tegoż do ceny. No dobrze, dość ogólników, przejdźmy w końcu do meritum, czyli oceny brzmienia LARa LPS-2.
Choć nowy przedwzmacniacz gramofonowy kosztuje sporo więcej niż LPS-1, to jak na obecne czasy nadal mieści się w przedziale całkiem rozsądnie wycenionych. Gdy więc zaczynałem odsłuchy, gdzieś tam kołatała się myśl, czy może raczej nadzieja, że Linear Audio Research LPS-2 będzie kolejną „perełką”, urządzeniem o wyjątkowym stosunku jakości do ceny, na dodatek zaprojektowanym i wykonanym w Polsce. Oczekiwania były więc wysokie, mimo że od początku testowane phono miało nieco „pod górkę”. Przesiadłem się bowiem na nie nie bezpośrednio z któregokolwiek z moich własnych, referencyjnych przedwzmacniaczy (z których jeden jest niewiele – 2,3 kEUR, a drugi nieco ponad 3 razy droższy – 6 kEUR), ale z testowanego Accuphase’a C-47. A to świetne urządzenie z naprawdę wysokiej półki, jakieś sześć razy droższe od nowego LARa.
Tym razem nie miałem do dyspozycji żadnej wkładki typu MM, więc osobne przetestowanie tej sekcji nie wchodziło w grę. W ramionach zamontowanych w moim referencyjnym decku J.Sikora Standard Max (KV12 Max, test TU i nowym KV9, test TU) pracowały, odpowiednio, droższe niż cały LAR LPS-2, wkładki Air Tight PC-3 oraz Van den Hul The Frog (test TU). Obie to przedstawiciele odmiany MC (z ruchomą cewką) o dość wysokim poziomie sygnału wyjściowego (0,55 i 0,65 mV), przez co nie musiałem nawet wykorzystywać maksymalnego wzmocnienia oferowanego przez testowane phono.
Swoją drogą, nawet jeśli polskie urządzenie nie oferuje tak dużej ilości ustawień, jak niektórzy konkurenci, to te dostępne są absolutnie wystarczające, by zoptymalizować współpracę z niemal każdą wkładką. Kupując je dostajemy więc wysoce uniwersalne urządzenie, które bez problemu będzie współpracować właściwie z każdą wkładka typu MM lub MC.
Jak wspomniałem, LPS-2 od początku został wrzucony na głęboką wodę. Nie dość, że zastąpił w systemie dużo droższe urządzenie, to jeszcze, jak każdy komponent, także tranzystorowy, potrzebował nieco czasu by dojść do siebie po podróży i zaprezentować pełnię swoich możliwości. Na dodatek, wszystkie pozostałe elementy zarówno analogowej części toru, jak i całej reszty systemu, były wyraźnie droższe od niego. Gdzie jednakże miałby szansę się lepiej wykazać niż w takim właśnie otoczeniu?
Nie do końca wiedząc, na ile wygrzane urządzenie do mnie trafiło, a także biorąc pod uwagę podróż, jaką odbyło, dałem mu trochę pograć zanim zabrałem się za odsłuchy właściwe. Gdy w końcu do nich przyszło, od pierwszej płyty, „Spirit of Nadir” braci Olesiów, jasne dla mnie było, że LAR LPS-2 ma co najmniej kilka wspólnych cech z wieloma dużo droższymi, high-endowymi przedwzmacniaczami gramofonowymi. Jedną z nich, wspólnych dla takich urządzeń pomimo tego, że potrafią się one mocno między sobą różnić charakterem brzmienia, jest sposób prezentacji muzyki, który mi kojarzy się z (wewnętrznym) spokojem (albo personifikując, z pewnością siebie) połączonym z dużą swobodą.
Cechy te wynikają, po pierwsze, z doskonałej kontroli wszystkich aspektów prezentacji i tego, jak spójną całość współtworzą, a po drugie z jej czystości, czy też braku niepożądanych elementów – szumów, zakłóceń, zniekształceń, słowem czegokolwiek, co odwracałoby uwagę od muzyki jako takiej, albo przeszkadzało w jej odbiorze. Dźwięk z mojej ulubionej płyty braci Olesiów zagranej za pośrednictwem phono stage’a LAR LPS-2 płynął więc równie swobodnie, gładko i spójnie jak z wieloma dużo droższymi konstrukcjami. A to już samo w sobie duże osiągnięcie nieosiągalne dla wielu konkurentów w zbliżonych cenach.
Gwoli jasności, nie znaczy to bynajmniej, że LAR grał pod każdym możliwym względem równie dobrze jak wspomniany ACCUPHASE C-47, czy inne high-endowe przedwzmacniacze gramofonowe, jak choćby LampizatOr VP-4 Silver , KONDO Gi10, czy DOSHI AUDIO EVOLUTION PHONO PREAMPLIFIER. Nie był aż tak niebywale rozdzielczy, aż tak kosmicznie dynamiczny i precyzyjny, czy w efekcie, aż tak bajecznie płynny jak wielokrotnie drożsi konkurenci. Tyle że różnica była zdecydowanie mniejsza, niż się spodziewałem, a jego prezentację trudno mi było określić inaczej niż mianem spójnej, naturalnej, bogatej w informacje i po prostu zachęcającej do słuchania muzyki. A przede wszystkim ciekawej i angażującej, a to, dla mnie (!), jedne z najważniejszych atrybutów każdego komponentu audio.
Na wspomnianym krążku słychać już było, że LPS-2 bez wsparcia choćby jednej lampy w układzie, potrafi budować dużą, w tym przypadku właściwie otwartą scenę i wystarczająco precyzyjnie ulokować na niej spore, trójwymiarowe i namacalne źródła pozorne. Wiem, że nie dla wszystkich te akurat elementy prezentacji są równie ważne, jak dla mnie, ale w moim przypadku bez nich prezentacja po prostu nie jest kompletna. Album ten zasugerował również, iż przedwzmacniacz LARa w zakresie niskich tonów stawia bardziej na zwartość i sprężystość połączone z dobrym różnicowaniem, niż na jakoś szczególnie mocne dociążenie najniższej części pasma, które często kończy się pogorszeniem jej kontroli i różnicowania. Potwierdził to również odsłuch krążka z hitami Marka Knopflera i Dire Straits. Mocny, elektryczny bas był punktowy, szybki, a jego timing bezbłędny, a to samo dotyczyło również udziału perkusji.
Prym wiodły oczywiście gitara i wokal Marka. Zarówno instrument, jak i głos, były z LARem gęste, nasycone i barwne, znowu przywołując w mojej pamięci lampowych konkurentów, albo mojego tranzystorowego, a jednocześnie pod wieloma względami bardzo lampowego GrandiNote Celio MK IV pracującego w klasie A. Testowany LPS-2 bardzo dobrze różnicował zarówno mocne akordy, jak i delikatne trącenia strun gitary przekonująco oddając pełny zakres umiejętności i talentu mistrza. Jego dobra rozdzielczość i różnicowanie z kolei pozwalały studiować bez większego wysiłku specyficzną, niepodrabialną technikę Knopflera, w ten sposób wzbogacając jeszcze zakres doznań oferowanych przez tą płytę.
Kolejny krążek, po który sięgnąłem, był nagraniem innego znakomitego kontrabasisty, Raya Browna i jego Trio (koncertowy „The Red Hot”) i miał lepiej pokazać, jak dobrze LPS-2 radzi sobie m.in. z rozciągnięciem pasma w dół, tudzież bardziej miękkim charakterem tego instrumentu (w tym nagraniu) niż na wcześniejszych krążkach. Bas Raya jest tu nieco „cięższy”, z mocniejszym akcentem na samym dole pasma, a w efekcie także bardziej „okrągły” niż na wcześniejszym z instrumentem w rękach Marcina i tak właśnie został pokazany. Jednocześnie, co może się wydawać pewną sprzecznością, ale wcale nią nie jest, był odpowiednio szybki i zwinny oddając sprawiedliwość znakomitej technice i wyjątkowemu talentowi także i tego amerykańskiego mistrza. Odpowiednią masę połączoną z dźwięcznością i zwinnością usłyszałem również z fortepianu genialnego Gene’a Harrisa, a i perkusja Mickeya Rockera brzmiała bardzo „na miejscu”, z świetnym timingiem i feelingiem uzupełniając granie pozostałych muzyków.
Korzystając ze świetnej realizacji i wydania testowany przedwzmacniacz Linear Audio Research kolejny raz wykazał się dobrą rozdzielczością wykorzystując ogromną ilość informacji odczytanych z rowka czy to przez igłę Van den Hula, czy Air Tighta, łącząc je w spójną, gładką, płynną całość. To nie detale znajdowały się tu w centrum uwagi, choć było ich wiele, tylko występ jako całość. Zdarzało się jednakowoż, że zwłaszcza odgłosy płynące od strony publiczności potrafiły na chwilę przykuć uwagę. Swoją drogą, to jedna z kolejnych cech, za które doceniłem LPS-2, czyli umiejętne budowanie, a właściwie rekreacja klimatu nagrań, zarówno studyjnych, jak „Spirit of Nadir”, jak i, w jeszcze większym chyba stopniu, koncertowych, jak w przypadku „The Red Hot”, a później choćby kultowego „Jazz At The Pawnshop”, czy znakomitego bluesowego „Live At The Checkerboard Lounge” Muddy Watersa (z towarzyszeniem śmietanki bluesowej, ale również muzyków i wokalisty The Rolling Stones).
Składało się na to kilka elementów, począwszy od przekonującego oddania akustyki nagrania, niezłego zróżnicowania wielkości i charakteru pomieszczenia, gdzie nagranie zrealizowano (to oczywiście dotyczy realizacji koncertowych), przez namacalność, wielkość i lokalizację źródeł pozornych, aż po reakcje publiczności (także w nagraniach „live”, rzecz jasna). Wszystko to razem, w połączeniu z naturalną, dynamiczną i odpowiednio energetyczną prezentacją samej muzyki, tworzyło całość, która angażuje słuchacza zmieniając odsłuch nagrania w coś więcej, w wyzwalające emocje przeżycie. To krok, z którym wiele niedrogich urządzeń sobie nie radzi, czy też próg, którego nie potrafią przekroczyć. Linear Audio Research LPS-2 robi to naprawdę dobrze potwierdzając swoją wyjątkową klasę i także w tym zakresie przynależność do wyższej ligi, niż ta sugerowana przez jego cenę.
Z kolei energetykę, dynamikę, ale i umiejętność przekonującego oddania nieco „surowszego” grania, w tym przypadku gitarowego, LPS-2 pokazał choćby na wspomnianym krążku Muddy Watersa. Blues oparty o gitary elektryczne, a w tym przypadku chwilami na scenie jest ich naprawdę wiele, to nie tylko rytm, tempo, timing i feeling, ale i wysoka energia, trochę ostrości, czy „brudu” tych instrumentów, które muszą zostać dobrze oddane, by całość miała odpowiedni klimat, by brzmiała przekonująco. Testowane phono poradziło sobie z każdym z tych wyzwań potwierdzając przy tym, że i PRAT jest jego mocną stroną, podobnie jak różnicowanie, bo przecież klarowne pokazanie kilku gitar elektrycznych znajdujących się na scenie bardzo blisko siebie i to rękach znakomitych muzyków (każdy o sporym ego) nie jest wcale łatwym zadaniem. Wymaga umiejętności takiego ich pokazania, by słuchacz potrafił występujących bez większego wysiłku odróżnić, by uszy wystarczyły w tym celu tam, gdzie na koncercie wspomagają je oczy. Dobra separacja z kolei w połączeniu z różnicowaniem ułatwiają śledzenie wybranego muzyka, co w przypadku tej płyty sprawia, że można jej słuchać wiele razy, za każdym razem skupiając się na innych elementach nagrania. Dzięki temu nawet za 5-tym, czy 10-tym razem będzie to niemal nowe, a na pewno inne, a przez to wielce ciekawe doświadczenie.
Kolejnym wyzwaniem, przed jakim postawiłem LARa LPS-2, była płyta Chada Wackermana „Dreams Nightmares And Improvisations”, czyli popis znakomitego perkusisty. Tu kluczowymi elementami prezentacji były więc zarówno PRAT, jak i dynamika, energia i motoryka grania, a testowany przedwzmacniacz gramofonowy kolejny raz nie zawiódł moich oczekiwań. Znowu nie chodzi o to, że zagrał jak najlepsze znane mi urządzenia tego typu, ale raczej o to, że nie potrafiłem się do czegokolwiek tak naprawdę przyczepić. W tym graniu nie było słabych stron, to granie wciągało, wywoływało mimowolne wystukiwanie rytmu i kiwanie głową. OK, był jeden element, którego poprawa dała mi jeszcze więcej satysfakcji. Na tym krążku rola talerzy perkusji jest bowiem spora, a ja lubię gdy sypią się z nich skry, gdy lśnią, gdy otacza je mnóstwo powietrza i z tym choćby mój ESE Lab Nibiru radził sobie lepiej, acz LPS-2 wcale mocno nie odstawał. To nie było coś, co psuło przyjemność odsłuchu, a jedynie wyszukany nieco na siłę element, który dałoby się oddać lepiej.
Swoją drogą odsłuch z nieco innymi kolumnami, nową wersją znanych już M200, dziełem Tomka Kursy (Audioform), potwierdził, że jedną z różnic w porównaniu do dużo droższych konkurentów jest rozdzielczość i różnicowanie wysokich tonów. Te kolumny podstawkowe z racji niewielkich, ale istniejących ograniczeń dołu pasma, odrobinę uwypuklają wszystko co dzieje się od średniego basu w górę, ze szczególnym uwzględnieniem średnicy i tonów wysokich (które są, nie boję się tego powiedzieć, równie wyrafinowane, jak w wielu bardzo drogich konstrukcjach). Stąd na nich łatwiej było mi usłyszeć, że LPS-2 nie potrafi aż tak dobrze oddać np. dźwięku miotełek uderzających w blachy perkusji. Proszę mnie dobrze zrozumieć – to nadal bardzo dobre granie, ale użytkując dużo droższe urządzenia dostaniecie w zamian jeszcze więcej, lepiej zróżnicowanych, precyzyjniej i bardziej jeszcze klarownie podanych informacji. Oczywiście to, co płynie z głośników to zawsze suma składowa wszystkich komponentów w torze sygnału, więc każdy z nich musi oferować odpowiedni poziom, żeby takie różnice w ogóle usłyszeć.
Nawet z tym małym zastrzeżeniem (biorącym się z przyzwyczajenia do brzmienia urządzeń kosztujących po kilka i kilkanaście razy więcej niż LPS-2) brzmienie było na tyle ciekawe (a płytę, dzięki wielu odsłuchom, także znam doskonale), że przesłuchałem ten krążek od początku do końca. Tyle, że po drodze przeprowadziłem jeden (udany) eksperyment. Otóż szukając możliwości uzyskania nieco dźwięczniejszych blach i zbudowania wrażenia większej otwartości dźwięku i większej ilości powietrza wymieniłem interkonekt między przedwzmacniaczem (liniowym) a końcówką mocy. Moją referencyjną Himalayę II zastąpił testowany równolegle produkt marki M-WAY o nazwie 4DW Magnum, który zaoferował mi w tym przypadku dokładnie to, czego szukałem. Czy to znaczy, że to lepszy kabel? Na tą chwilę nie mogłem tego wiarygodnie ocenić, a doświadczenie podpowiadało mi, że to niekoniecznie musi być prawda, bo przecież nigdy nie decyduje o tym jeden aspekt brzmienia. Niemniej, w danej sytuacji, niderlandzka łączówka doskonale się sprawdziła nieco „wspomagając” LARa tam, gdzie ja, na bazie swojego gustu (!) szukałem możliwości drobnej poprawy.
Na sam koniec, gdy właściwie zakończyłem już krytyczne odsłuchy, dla własnej przyjemności usiadłem sobie wieczorem przed sprzętem, a na talerzu lądowały kolejne krążki z 4-płytowego, koncertowego wydawnictwa Kate Bush zatytułowanego „Before The Dawn”. Nie jest to audiofilskie arcydzieło, bo dużo lepsze pod względem jakości dźwięku są boxy ze studyjnymi płytami tej artystki, które ukazały się po remasteringu kilka lat temu. Niemniej, koncertowa atmosfera, nieco inny, bardziej dojrzały (ciemniejszy), acz nadal piękny głos wokalistki, zwłaszcza w czasie słuchania na niezbyt wysokim poziomie głośności wieczorem, potrafią zaczarować. Szczególnie, gdy zostaną zaprezentowane w taki sposób, jak zrobił to Linear Audio research LPS-2, który pięknie odtworzył wyjątkową atmosferę koncertu i sprawił, że to ten wyjątkowy głos i osobowość artystki znajdowały się niemal przez cały czas w centrum uwagi.
Pomimo, że pewne niedoskonałości realizacji były z LARem oczywiste, nie psuło to przyjemności odsłuchu. To oczywiście kwestia indywidualnych preferencji, ale ja do swojego systemu szukam zawsze takich właśnie urządzeń, które z jednej strony pokażą różnice między jakością odtwarzanych nagrań i wydań, ale z drugiej, nawet jeśli muzyka którą lubię nie została perfekcyjnie nagrana, nadal pozwalają mi się cieszyć jej wartością artystyczną i emocjonalną. Linear Audio Research LPS-2 należy do tej kategorii urządzeń i to jego kolejny ogromny plus.
Podsumowanie
Podkreślałem już nawet kilka razy, że Linear Audio Research LPS-2 to wysoce uniwersalny przedwzmacniacz gramofonowy, który oferuje odpowiednią ilość ustawień, by zoptymalizować współpracę z niemal każdą wkładką gramofonową typu MM i MC. Odsłuchy w moim systemie z dwoma wkładkami wysokiej klasy pokazały w praktyce, że optymalnie będzie się on spisywał z wkładkami grającymi równo, w miarę neutralnie, a pewnie także i z tymi, które same w sobie odrobinę (!) dźwięk rozjaśniają, bądź odchudzają. W każdym z tych przypadków LPS-2 dobrze uzupełni ich brzmienie sprawiając, że (o ile cały system pozwoli) z głośników usłyszycie naturalne, bardzo muzykalne dźwięki. Zastanowiłbym się, a właściwie po prostu posłuchał przed zakupem, jedynie w przypadku, bardzo przecież nielicznych, mocno ciepło, tudzież bardzo gęsto brzmiących wkładek lub systemów, jako że w takich przypadkach zsumowanie ich cech z tym co oferuje LPS-2 może dać nieco przesadzony efekt, nawet jeśli polskie phono nie jest tak gęste jak choćby moje GrandiNote.
Decydując się na zakup przedwzmacniacza gramofonowego Linear Audio Research LPS-2 możecie liczyć na to, że każdą choć przyzwoicie nagraną/wydaną muzykę, którą kochacie, zagra w sposób dający mnóstwo przyjemności i satysfakcji, że prezentacja będzie należeć do kategorii wciągających i ekspresyjnych. Gdy trzeba nogi będą wystukiwać rytm, głowa będzie się kiwać, a czasem nie zważając na sąsiadów dołączycie do wokalistów śpiewając ulubione kawałki. Sposób grania polskiego przedwzmacniacza gramofonowego jest bowiem wysoce naturalny i angażujący, a jednocześnie, jak na tę, a nawet nieco wyższą, półkę cenową, wyrafinowany, szlachetny i oparty na wewnętrznym spokoju. Dlatego własnie doskonale sprawdzi się zarówno w niezbyt drogich systemach, jak i tych, w których będzie się zaliczał do najtańszych komponentów, dając Wam mnóstwo przyjemności z obcowania z muzyką. Na moje ucho to jedno z najlepszych urządzeń tego typu w swojej cenie i nawet do 10-12 tysięcy złotych niełatwo będzie znaleźć dla niego godnego rywala. A przy tym, co podkreślam z dumą, jest to produkt Made In Poland!
Cena (w czasie recenzji):
- Linear Audio Research LPS-2: 7.500,00 PLN
Producent: LINEAR AUDIO RESEARCH
Specyfikacja techniczna (wg producenta):
- Przedwzmacniacz gramofonowy współpracuje z wkładkami typu: Moving Coil (MC) oraz Moving Magnet (MM)
- Wzmocnienie napięciowe: regulowane w zakresie od +50 do +70 dB
- Wybór wzmocnienia: przełącznik 6-cio pozycyjny
- Korekcja charakterystyki częstotliwościowej: RIAA
- Niedokładność korekcji: +/- 0,5 dB
- Wartości rezystancji obciążenia wkładki: 50, 100, 200, 500, 1000, 47000 Ω wybierane przełącznikiem 6-cio pozycyjnym
- Wartości pojemności obciążenia wkładki: 0, 47, 100, 150, 220, 330 pF wybierane przełącznikiem 6-cio pozycyjnym
- Odstęp sygnału od szumu (S/N): >100 dB
- Maksymalny poziom sygnały wyjściowego: 8V RMS
- Impedancja wyjściowa: 100 Ω
- Zasilanie: 230 V, 50 Hz, 15 VA, bezpiecznik zwłoczny 315 mA
- Wymiary (w mm): 250 x 166 x 60, zasilacz 230 x 106 x 50
- Masa: 2,5 kg
Platforma testowa:
- Źródło cyfrowe: pasywny, dedykowany serwer z WIN10, Roon Core, Fidelizer Pro 7.10, karty JCAT XE USB i JCAT NET XE z zasilaczem FERRUM HYPSOS Signature, JCAT USB Isolator, zasilacz liniowy KECES P8 (mono), switch: Silent Angel Bonn N8 + zasilacz liniowy Forester.
- Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr Pacific 2 + Ideon Audio 3R Master Time
- Źródło analogowe: gramofon J.Sikora Standard w wersji MAX, ramiona J.Sikora KV12 i J.Sikora KV12 Max, wkładka AirTight PC-3, AudioTechnica PTG33, przedwzmacniacze gramofonowe: ESE Labs Nibiru V 5 i Grandinote Celio mk IV
- Wzmacniacz: GrandiNote Shinai, Circle Labs M200, Art Audio Symphony II (modyfikowany)
- Przedwzmacniacz: Circle Labs P300
- Kolumny: GrandiNote MACH4, Ubiq Audio Model One Duelund Edition
- Interkonekty: Bastanis Imperial x2, Soyaton Benchmark, Hijiri Million, Hijiri HCI-20, KBL Sound Himalaya II XLR, David Laboga Expression Emerald USB, David Laboga Digital Sound Wave Sapphire Ethernet
- Kable głośnikowe: Soyaton Benchmark mk2
- Kable zasilające: DL Custom Audio 3DR-S-AC, LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3
- Zasilanie: Gigawatt PF-2 MK2 i Gigawatt PC-3 SE Evo+; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
- Stoliki: Base VI, Rogoz Audio 3RP3/BBS, Alpine-line
- Akcesoria antywibracyjne: platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16; nóżki antywibracyjne: Omex Symphony 3S, ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot, Graphite Audio IC-35 Premium i CIS-35