SoundSpace Systems Pirol

by Marek Dyba / November 2, 2019

Oferta zrecenzowania kolumn kosztujących ponad 50 tysięcy euro nie zdarza się codziennie. I owszem, miałem przyjemność popełnić kilka takich tekstów, ale było ich niewiele. Podstawową przeszkodą jest najczęściej po prostu logistyka. Tak drogie kolumny są wielkie i ciężkie, a dostarczenie ich do mnie jest prawdziwym wyzwaniem. Tym razem producent podjął wyzwanie i dzięki temu mam ogromną przyjemność zaprezentować Państwu recenzję kolumn SoundSpace Systems Pirol.

Wstęp

Co roku spędzam w Monachium trzy dni w czasie wystawy High End Show. Rozpiska obejmuje umówione spotkania, listę przyjaciół z branży, z których część widuję jedynie ten raz w roku więc po prostu muszę ich odwiedzić, a także kilka wyszukanych wcześniej obiecujących prezentacji. Oprócz tego za każdym razem staram się znaleźć również trochę czasu, by wędrując po halach MOCu dać się zaskoczyć, czyli po prostu trafić na ciekawe prezentacje i/lub produkty nieznanych mi firm. W tym roku jedną z nich było stoisko Acoustical Systems. To niemiecki producent m.in. znakomitych ramion gramofonowych i wkładek, którego kilka produktów miałem okazję testować, a doskonały szablon do ustawiania wkładek stosuję przy każdej możliwej okazji. Zaraz obok znajdowało się kolejne stoisko wraz z salą odsłuchową marki, której nazwa nic mi nie mówiła. W danym momencie pokój nie był specjalnie zatłoczony, więc wszedłem żeby sprawdzić, czy aby nie dzieje się tam coś ciekawego. Tym bardziej, że brak tłumu daje szansę, żeby spokojnie usiąść i posłuchać możliwości prezentowanego systemu. W środku natknąłem się na duże, imponujące wręcz kolumny. Ogromne woofery, po dwa na kolumnę, umieszczone na bocznych ściankach, plus tweeter AMT wystarczyłyby by przyciągnąć moją uwagę, ale dodatkowym argumentem za był fakt, iż muzyka odtwarzana była z płyt winylowych. Samo to wystarczyłoby żeby zasiąść na dłuższy odsłuch, ale wystarczyła krótka chwila, pierwsze wrażenie, żeby docenić klasę brzmienia nawet pomimo niezbyt sprzyjających warunków akustycznych (to był jeden z pokoi na dolnym poziomie, słowem zbudowany z cieniutkich, rozedrganych ścianek). Nigdy wcześniej nie słyszałem nawet o tej marce, ale jak się szybko dowiedziałem pochodzi ona z Berlina i na tę chwilę oferuje dwa modele pół-aktywnych kolumn.  Mimo że warunki akustyczne mocno dawały się we znaki, w dźwięku było coś specjalnego co sprawiło, że nie miałem ochoty stamtąd wychodzić. Brzmienie było otwarte, jak to lubię określać: pełne powietrza, z pełną, rozdzielczą średnicą i bardzo dźwięcznym, ale i gładkim górnym zakresem. Brzmienie oceniłem jako wyjątkowo naturalne i po prostu przyjazne. Nawet bas był w stanie pokazać duży potencjał w tym wrogim mu środowisku. Co ważne, człowiek prowadzący prezentację grał prawdziwą muzykę – jazz, rock, klasykę – zamiast wyrytych na stałe w pamięci, używanych w większości pokoi, audiofilskich samplerów. Jasne było, że gra muzykę którą lubi, którą uważa za wartościową zamiast koncentrować się na wypasionych wydaniach, które, jak najwyraźniej uważa wielu wystawców, teoretycznie mogłyby lepiej pokazać możliwości jego kolumn. To temat na osobne rozważania, ale ja zdecydowanie wolałbym, gdyby wystawcy w czasie prezentacji używali normalnych nagrań, takich których większość użytkowników będzie faktycznie w domu słuchać. Człowiekiem prowadzącym prezentację okazał się właściciel i szef firmy, która nazywa się SoundSpace Systems, Dr. Michael Plessmann. Jak się również okazało, jest on przyjacielem Dietricha Brakemeiera z Acoustical Systems. Kolumny tego ostatniego de facto zainspirowały Michaela, który dzierży tytuł naukowy z fizyki, do rozpoczęcia projektu polegającego na opracowaniu własnych, wymarzonych kolumn. Jak mi powiedział, swoje pierwsze kolumny zbudował już jako nastolatek, nie jest więc w tym zakresie nowicjuszem. Niemniej dopiero niedawno, w 2017, swoją pasję połączył z biznesem. A ponieważ nie jest to biznes, który musi być dla niego źródłem utrzymania, nie musiał się spieszyć z wprowadzeniem produktów na rynek. Prace trwały więc do czasu, aż uznał że jest gotowy i to właśnie w czasie High Endu w Monachium ich efekty zostały publicznie zaprezentowane. Rozmawialiśmy dłuższą chwilę i odniosłem wrażenie, że nasze wizje dobre brzmienia, tego czego należy oczekiwać od systemu audio, były mocno zbieżne. A ponieważ odsłuch potwierdzał owo wrażenie jasne było, że to kolumny zdecydowanie warte bliższego poznania. No i, prawdę mówiąc, jestem fanem małych, butikowych producentów audio, ponieważ wielu z nich oferuje po pierwsze znakomite, po drugie wyjątkowo dopracowane produkty. A ponieważ mali producenci są również bardziej niż ci wielcy ukierunkowani na potrzeby klienta, więc podobnie jak wiele innych osób, które miały do czynienia z produktami masowymi, nauczyłem się doceniać pochodzące od tych pierwszych. Takich jak SoundSpace Systems.

Wszystko to razem wzięte zrodziło nadzieję, że może będę miał okazję bliżej zapoznać się z niemieckimi kolumnami. Gdy sięgnąłem po broszurę zobaczyłem jednakowoż, iż większy model, którego słuchałem, czyli Aidoni, waży ponad 300 kg sztuka, a mniejszy, Pirol, ponad 100kg. Wniosek był prosty – to mogły być bardzo interesujące głośniki, ale szanse na ich dostarczenie do mnie do recenzji oceniałem na bliskie zeru. Nie zmieniało to faktu, że zawsze warto jest poznać ciekawy produkt i prawdziwego pasjonata, który go stworzył. Markę zanotowałem więc w pamięci tym bardziej, że gdy w końcu opuściłem pokój, na zewnątrz spotkałem jeszcze dwie osoby pracujące dla Michaela, jak się okazało naszych krajanów. Odbyłem więc z nimi kolejną ciekawą konwersację zarówno na temat kolumn, jak i wielu innych tematów, w tym recenzji. Jak się później okazało, nie było to nasze ostatnie spotkanie. Przez kilka miesięcy kolumny SoundSpace Systems były dla mnie jedynie jednym z najciekawszych wspomnień z tegorocznej monachijskiej wystawy. A potem pewnego dnia zadzwonił telefon. Okazało się, że Michael gotów był dostarczyć Pirole do recenzji. W ciągu kilku tygodni wybierał się bowiem do Warszawy z parą tych kolumn do klienta, który je zakupił. Nic nie stało na przeszkodzie, by przywieźć drugą parę do recenzji. Założenie było takie, że trafią do mnie we wrześniu i zostaną aż do Audio Video Show w Warszawie (8-10 listopada), ponieważ SoundSpace Systems zamierzało się tam pokazać polskim miłośnikom dobrego brzmienia. To także wskazówka dla Państwa – po przeczytaniu tego tekstu nie musicie wierzyć mojej ocenie Piroli. Wybierzcie się na AVS, znajdźcie pokój Michaela i posłuchajcie sami. Warto z nim także porozmawiać, do czego gorąco zachęcam.To własnie Michael, z którym oprócz muzycznej pasji najwyraźniej dzielimy również drugą, czyli górskie wędrówki

Pamiętając doświadczenia z Monachium nie miałem zamiaru odmawiać możliwości posłuchania tych kolumn u siebie. Byłem absolutnie pewny, że w przyzwoitych warunkach akustycznych mojego pokoju będą w stanie pokazać jeszcze więcej ze swojego ogromnego potencjału dostarczając mi wielu wyjątkowych muzycznych wrażeń. Na tym jednakże nie kończyła się jeszcze oferta. Michael chciał bowiem, żebym odwiedził go w Berlinie i posłuchał najpierw zarówno Piroli, jak i Aidoni, w jego systemie i pokoju. To miało mi dać lepsze pojęcie o tym, co chciał osiągnąć ze swoimi konstrukcjami. Później miałem już ich słuchać tak jak chciałem i czym chciałem i na tej podstawie napisać swój tekst. Dystans między Warszawą a Berlinem jest niewielki, więc z przyjemnością skorzystałem z zaproszenia. Spędziliśmy cały dzień w domu Michaela słuchając muzyki i dyskutując o brzmieniu. Ponieważ spotkanie odbywało się w jego rodzinnym domu więc nie robiłem tam żadnych zdjęć szanując jego prywatność. Niemniej było to ciekawe doświadczenie, które mi oprócz lepszego wglądu w intencje konstruktora, dało również szansę posłuchania Piroli (i Aidoni) w dużo większym pokoju (niż mój). Z rozmowy dowiedziałem się m.in., iż nasz konstruktor jest obieżyświatem. Spędził wiele lat w Nowym Jorku, później także w RPA, nasiąkając różnymi kulturami i muzyką z różnych stron świata. Myślę, że przydało się to w czasie prac nad kolumnami, choćby w kwestii takiego ich strojenia, by potrafiły równie dobrze zagrać każdy gatunek muzyczny. Także, a może przede wszystkim „prawdziwą” muzykę, czyli graną ze zwykłych, niekoniecznie audiofilskich wydań.

I tym dokładnie zajmowaliśmy się przez niemal cały dzień wybierając kolejne krążki z imponującej kolekcji winyli Michaela. Słuchaliśmy klasyki, jazzu, bluesa, rocka, elektroniki, a nawet popu, by doświadczyć pełni możliwości obu modeli SoundSpace Systems. Wśród niech znajdowały się całkiem nowe wydania, ale także i starsze od któregokolwiek z nas. Przez większość czasu korzystaliśmy z Aidoni, ale w pewnym momencie dokonaliśmy zamiany na Pirole, by dać mi szansę bezpośredniego porównania z większym modelem. Topowy model oferował oczywiście brzmienie z jeszcze wyższej półki. To był poziom, z którym zapewne wielu, nawet najbardziej wymagających miłośników muzyki chętnie spędziłoby resztę audiofilskiego życia. Ale i mniejsze kolumny oferowały podobny charakter brzmienia, nawet jeśli w pewnych aspektach dźwięku nieco ustępowały Aidoni. Te ostatnie (w pokoju o powierzchni ponad 100 mkw) wygrywały z Pirolami przede wszystkim w zakresie skali dźwięku, rozmachu, w pewnym stopniu także i dynamiki, rozdzielczości, no i bas z nimi schodził jeszcze niżej. W kategoriach bezwzględnych Aidoni były na pewno lepsze, ale, jak się wydaje, w mniejszych pokojach, powiedzmy rzędu 25-40 mkw, Pirole mogłyby się okazać lepszym wyborem i nie chodzi mi wyłącznie o sporą kwotę, które pozostałaby w kieszeni. Aidoni po prostu potrzebują odpowiedniej przestrzeni, by pokazać pełnię swoich możliwości i udowodnić swoją wyższość. W tych mniejszych mogłoby się więc okazać, że Pirole rozwijające swoje skrzydła w pełni byłyby lepsze od ograniczonych warunkami lokalowymi Aidoni.

W czasie wizyty w Berlinie miałem również szansę odwiedzić warsztat, w którym pracowała wspomniana wcześniej sympatyczna para naszych rodaków, budując na moich oczach zwrotnice do obu modeli kolumn. Sam Michael twierdzi, że zwrotnice to jeden z najważniejszych elementów całej konstrukcji. Dlatego używane są w nich elementy klasy premium, a i sama jakość wykonania/lutowania ma ogromne znaczenie. Słowem, na osobach wykonujących to zadanie spoczywa spora odpowiedzialność, ale sądząc po tym co usłyszałem, wywiązują się ze swoich zadań doskonale. Choć była to krótka wizyta, to zdecydowanie treściwa. Myślę, że mógłbym łatwo przywyknąć do takiego sposobu rozpoczynania recenzji (to wskazówka dla innych producentów… :)).

Budowa

Pozwolą Państwo, że to sam konstruktor podzieli się z Wami szczegółami dotyczącymi budowy Piroli:

Pirol to 3-drożna kolumna podłogowa śmiało wykorzystująca najnowocześniejsze technologie we wszystkich swoich elementach. Zarówno od strony technicznej jak i w zakresie kształtu obudowy model ten  zaprojektowano dla uzyskania idealnej harmonii i integralności. Wykorzystane w nich rozwiązania pozwalają kolumnom bez problemu generować ciśnienie akustyczne powyżej 110 dB bez jakichkolwiek problemów ani oznak kompresji mocy, ale jednocześnie prezentacja pozostaje spójna i muzykalna gdy odsłuch odbywa się na poziomie 60 dB. Tak wysoka jakość brzmienia to po części także rezultat specjalnej konstrukcji fundamentu każdej kolumny, czyli jej obudowy. Ta składa się z trzech warstw. Całość opiera się na bambusowym rdzeniu, czyli zamkniętej komorze sekcji basowej, oraz swego rodzaju ramie dla konstrukcji sekcji średnio- wysokotonowej. Wewnątrz znajduje się warstwa ceramiczna, której celem jest tłumienie niepożądanych rezonansów. Zewnętrzną warstwę można wybrać indywidualnie pośród dostępnych opcji, wśród których są m.in. piano black (czarny kolor wykończony na wysoki połysk), wykończenie skórą, albo afrykańskim teakiem. Cała obudowa spoczywa na podstawie wykonanej z litego drewna bądź opcjonalnie z brązu. To rozwiązanie tworzy doskonały interface między kolumną a podłożem, na którym stoi.

Reprodukcją wysokich częstotliwości w Pirolach zajmuje się przetwornik AMT napędzany magnesem neodymowym. Powierzchnia jego membrany to ponad 6.000 mm2. Dodatkowo reprodukcję wysokich tonów wspiera umieszczony na tylnej ściance głośnik wysokotonowy, którego poziom można regulować. Przetwornik średniotonowy pracuje w otwartej przegrodzie. To jednostka o papierowej membranie, której pasmo przenoszenia zaczyna się już od 100 Hz. Skuteczność sekcji pasywnej wynosi 97 dB/W/m. Zwrotnica to układ 1-go rzędu. Niskie częstotliwości odtwarzane są z pomocą dwóch 12-calowych przetworników z membranami z włókna węglowego na kanał pracujących w zamkniętej komorze. Zostały one skonfigurowane do kompensacji impulsów i napędzane są przez wbudowany 500W wzmacniacz pracujący w klasie D. Filtr dolnoprzepustowy w układzie DSP jest regulowany i to także układ pierwszego rzędu. Bezproblemowo dopasowuje on liniowość fazową ogólnej topologii zwrotnicy.

Ostatnim elementem składowym przyczyniającym się do doskonałej reprodukcji dźwięku jest wewnętrzne okablowanie Piroli. Każde połączenie kablowe jest indywidualnie zaprojektowane, a geometria jest ręcznie pleciona w Niemczech, z drutu miedzianego albo srebrnego typu solid core, w zależności od wybranego modelu.

Kształt obudowy został dobrany tak, by uniknąć powstawania fal stojących, a jednocześnie wykorzystać złoty podział (golden ratio) i stworzyć konstrukcję zgodną z zasadami Feng Shui.  Złoty podział można znaleźć w naturze, galaktykach, dziełach sztuki, architekturze, literaturze i wielu innych dziedzinach życia. Wielki Leonardo Da Vinci, dla przykładu, do perfekcji doprowadził wykorzystywanie złotego podziału w swoich obrazach. To sekret estetyki. Feng Shui zajmuje się natomiast porządkiem, równowagą i harmonią nieba i ziemi. Połączenie obu prowadzi do ponownego odkrycia magii muzyki jako elementu zdolnego poprawić życie człowieka, doprowadzając je do stanu do harmonii i równowagi z otoczeniem.

Dodam jeszcze, że para dostarczona do recenzji to wersja Basic wzbogacona opcją Silver. Ta ostatnia oznacza wykorzystanie ręcznie wykonywanego okablowania ze srebrnych przewodników typu solid core, zastosowania w zwrotnicy elementów pasywnych Mundorfa w wersji Silver/Gold oraz srebrnych terminali głośnikowych WBT.

Brzmienie

Zdaję sobie sprawę, że wstęp był nieco przydługi. Wydaje mi się po prostu, że dość unikalne podejście Michaela do kwestii recenzji jego „ukochanego dziecka” warte było opisania. Przyjdźmy jednakże w końcu do rzeczy – jak grają Pirole? Jeśli dotarliście do tego miejsca bez przeskakiwania wstępu zapewne macie już pewne pojęcie o celach, jakie przyświecały ich twórcy. To człowiek, który kocha muzykę, więc jego kolumny miały tworzyć wyjątkowo muzykalny, wciągający spektakl muzyczny zbliżający słuchacza jak najbardziej do doświadczeń znanych z koncertów. Nigdy nie chodziło o najpotężniejszy bas, najbardziej namacalną średnicę, czy zapierające dech w piersiach wysokie tony, ale o sumę elementów składających się na spektakl muzyczny tak prawdziwy i naturalny, jak to tylko możliwe. O prezentację zrelaksowaną, ale i wysoce energetyczną, nadzwyczaj rozdzielczą, ale i płynną, szybką, ale gładką, detaliczną, ale i doskonale spójną. Kwestią absolutnie najważniejszą w dźwięku Piroli ma być muzyka i radość z jej słuchania, z obcowania z nią. I tak to dokładnie odbierałem niemal przez cały czas odsłuchów niezależnie od tego z jakimi wzmacniaczami i źródłami je zestawiałem, ani jakiej muzyki słuchałem. Jeśli chcieliście krótkiej wersji recenzji, to wiecie już wszystko, co musicie wiedzieć o tych kolumnach. Dla pozostałych postaram się jednakże ten opis jeszcze nieco rozwinąć.

Nieco ponad dwa tygodnie po mojej wizycie w Berlinie Michael i pan Jacek zawitali u mnie z parą ważących circa 100 kg sztuka Piroli. Znając wyzwanie stojące przed nimi związane z koniecznością dostarczenia ich na trzecie piętro (bez windy), panowie przywieźli ze sobą wspomagany elektrycznie wózek, który niemal sam mozolnie wpinał się po schodach. Dzięki niemu, gdy kolumny stanęły w moim pokoju, panowie nawet nie musieli ocierać potu z czoła. Podłączenie i wstępne ustawienie kolumn potrwało jedynie kilka minut, a następne kilka godzin spędziliśmy znowu słuchając ich razem, acz tym razem już w moim pokoju. Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłem uwagę i to mimo iż używaliśmy relatywnie niedrogiego wzmacniacza Struss Audio DM-250, był zdecydowanie poprawiony aspekt przestrzenności brzmienia. Tak naprawdę to była jedyna rzecz, którą mogłem wskazać jako słabszą stronę tych kolumn w czasie odsłuchu w Berlinie. Brakowało mi tam trochę głębokości sceny i bardziej namacalnych, precyzyjniej zlokalizowanych źródeł pozornych. Wiem, że nie wszyscy zwracają tak dużą uwagę na te aspekty dźwięku jak ja, ale dla mnie są one ważne i podzieliłem się tym z Michaelem. Pamiętając dobrze, czego brakowało mi w Berlinie, zmianę na plus zauważyłem od razu. Gdy wspomniałem o tym Michaelowi potwierdził, że po moim wyjeździe z Berlina nieco popracował nad kolumnami dokonując niewielkich zmian, przede wszystkim w DSP, żeby uzyskać bardziej przestrzenne granie. To się nazywa serwis! Człowiek prosi i dostaje dokładnie to, o co prosił :) Na marginesie – zastosowanie aktywnej sekcji basowej wspartej przez układ DSP umożliwia (producentowi, nie użytkownikowi) dopasowanie brzmienie Piroli do zastanych warunków akustycznych, a z drugiej strony do oczekiwań klienta. To jedna z zalet takich konstrukcji. Jak już pisałem nie raz, ja nie jestem jakimś wielkim fanem basu, tzn. doceniam jego jakość, ale nie poszukuję produktów, które „burzą ściany”, czy w których to dół pasma dominuje prezentację. Wygląda na to, że Michael podchodzi do tego podobnie stawiając jakość nad ilość basu. A przecież możliwości Piroli w zakresie niskich częstotliwości wydają się niemal nieograniczone, więc łatwo byłoby imponować potencjalnym nabywcom grzmiącym basem. Michael dba jednakże o zachowanie odpowiednich proporcji – bas ma być solidną podstawą wyższej części pasma, ale nigdy nie może jej dominować. Gdy się posłucha Piroli  nie ma wątpliwości, że bas jest wyjątkowy – szybki, zwarty, potężny, ale zawsze w służbie średnicy i góry pasma, nigdy na pierwszym planie (chyba, że wymaga tego specyfika odtwarzanego nagrania). Ważną informacją dla zainteresowanych jednakże jest to, że niskie częstotliwości w Pirolach można dopasować do potrzeb. Nie ma więc właściwie znaczenia, jakie są Wasze preferencje, bo po odpowiedniej korekcji DSP Pirole mogą spełnić Wasze oczekiwania.

Zastosowanie dwóch dużych wooferów basowych na kanał napędzanych wbudowanymi potężnymi wzmacniaczami  daje pewność, że kolumny mają ogromny potencjał. Przynajmniej jeśli ich konstruktor posiada odpowiednią wiedzę/talent/doświadczenie, by zmusić sekcję basową do perfekcyjnej współpracy z pasywną sekcją średnio- wysokotonową. Michael przyznał, że to właśnie było jednym z większych wyzwań, z którymi musiał się zmierzyć opracowując Aidoni i Pirole. W wielu przypadkach ludzie słuchający pół-aktywnych konstrukcji skarżą się (mi też się to zdarzało), iż bas nie nadąża za resztą pasma, że się spóźnia, że gra obok reszty pasma zamiast razem z nim. Nasz słuch jest wysoce wrażliwy w zakresie timingu, więc nawet niewielkie niedoskonałości w tym zakresie słyszymy bardzo dobrze. Nawet jeśli nie do końca potrafimy wskazać co jest przyczyną, wiemy że coś w dźwięku jest nie do końca tak, jak być powinno. W przypadku Piroli problem ten nie pojawił się w ogóle, ani w Berlinie, ani u mnie. Bas przez cały czas był tak szybki, mocny i punktualny, jak tego wymagało dane nagranie. Jeśli zdarzało się, że zwalniał, że był nieco mniej zwarty, wynikało to właśnie z materiału, który był odtwarzany, a nie słabości kolumn. W końcu wiele nagrań jest niedoskonałych, zwłaszcza jeśli słucha się muzyki, a nie audiofilskich samplerów. Niemniej Pirole doskonale radziły sobie z odtwarzaniem także tych nie do końca doskonałych (od strony technicznej) nagrań, a przynajmniej zdecydowanej większości z nich.

W ciągu tych kilku godzin, które Michael spędził u mnie, wiele razy delikatnie korygował ustawienie (kąt skręcenia) kolumn, ale pomimo iż używaliśmy relatywnie niedrogiej amplifikacji, uzyskane brzmienie okazało się całkiem satysfakcjonujące zarówno dla twórcy Piroli, jak i dla mnie. W czasie tego odsłuchu wykonaliśmy także mały eksperyment – zamiast Strussa podłączyliśmy do Piroli mój modyfikowany SET na lampach 300B, Art Audio Symphony II. To integra bez wyjścia pre-out, nie mieliśmy więc możliwości podłączenia sygnału do sekcji basowej kolumn. Słuchaliśmy więc muzyki odtwarzanej jedynie przez głośniki średnio- i wysokotonowe. To ciągle była piękna, spójna, kolorowa, rozdzielcza, otwarta i gładka prezentacja. Nie było basu, ale tak naprawdę nie zwracaliśmy na to szczególnej uwagi, bo aksamitna, bajecznie bogata w najdrobniejsze nawet detale i subtelności średnica i góra pasma serwowane przez 300B Western Electric tworzyły imponujący, nawet jeśli inny niż Struss, spektakl muzyczny. Ta krótka sesja pokazała jak kompletnym, spójnym tworem są Pirole skoro po odcięciu sekcji basowej nadal serwowały wysokiej klasy, spójny dźwięk. Drugą lekcją (po odsłuchu ze Strussem DM-250) był fakt, iż Pirole były w stanie zagrać bardzo dobrze nawet z dużo tańszymi wzmacniaczami. Do ich wysterowania nie jest potrzebny mocny wzmacniacz – nie o ilość watów tu chodzi, a o wyrafinowanie, rozdzielczość, dobre zbalansowanie w całym paśmie. To na pewno ułatwi potencjalnym nabywcom dobór wzmacniacza pod kątem brzmienia, jakie lubią, bez przejmowania się jego mocą. Pirole będą potrafiły wykorzystać pełny potencjał takiego wzmacniacza, być może nawet wydobywając z niego więcej, niż teoretycznie ma do zaoferowania. Oczywiście nikogo nie namawiam, żeby zestawiać Pirole z jakimkolwiek wzmacniaczem bez możliwości podłączenia sekcji basowej. To był jedynie nasz eksperyment, który udowodnił, że dzięki wysokiej skuteczności i aktywnej sekcji basowej kolumny te można zestawić właściwie z dowolnym wzmacniaczem, nawet kilku-watowym SETem. Oczywiście, o ile mają wyjście pre-out, albo gdy użyte zostaną dzielone zestawy. Doświadczenie z Symphony II sprawiło, iż byłem absolutnie pewny, że zestawienie z dobrą lampą mogłyby, z mojego punktu widzenia oczywiście, być optymalne. Jak być może część z Państwa wie, jestem ogromny fanem SETów. Problem z przedstawicielami tego rodzaju, zwłaszcza dysponującymi niską mocą, leży w znalezieniu odpowiednich kolumn. Dlatego każde głośniki oferujące odpowiednią klasę brzmienia i pełno-pasmową prezentację w zestawieniu z np. moim 8W SETem na 300B, z miejsca stają się moimi najlepszymi przyjaciółmi. Mając to na uwadze poprosiłem polskiego dystrybutora marki Ayon Audio, firmę Nautilus, o wypożyczenie do testu najnowszej wersji mojej ulubionej, wyposażonej w wyjście pre-out integry, SETa Crossfire EVO. Już pierwsze wersja tego wzmacniacza, która pokazała się na rynku circa 10 lat temu, zrobiła na mnie ogromne wrażenie, a każda kolejna iteracja, a EVO jest już czwartą, przynosiła postęp w zakresie jakości brzmienie. W nowej wersji konstruktor poczynił spore zmiany, ale w jej stopniu wyjściowym nadal pracują triody 62B (czyli , jak je lubię nazywać, mocarne kuzynki 300B) dostarczające 30W mocy na kanał. Ewolucja Crossfire’a odbywała się nie tylko poprzez podnoszenie klasy dźwięku, ale i stopniowe zmiany w kierunku bardziej neutralnego (mniej ciepłego) brzmienia. Mimo tego Ayon nadal oferuje doskonałą, cudownie gęstą, nasyconą, namacalną i gładką średnicę oraz krystalicznie czystą, dźwięczną, otwartą i także gładką górę pasma. Stąd właśnie moje założenie, potwierdzone po jego dostarczeniu, iż będzie to doskonały partner dla Piroli.

Jak pewnie część z Państwa doskonale wie, pan Kazuo Kiuchi, twórca Combak Corporation, jakiś czas temu rozpoczął wydawanie płyt winylowych w ramach wydawnictwa Harmonix Master Sound. Ostatnim tytułem, który do mnie trafił, był oryginalnie wydany przez Three Blind Mice album „The Boss” nagrany przez Seiichi Nakamura Quintet +2. To piękny koncertowy album nagrany w 1974 roku i to właśnie od niego rozpocząłem odsłuchy systemu z Ayonem i Pirolami. Niemieckie kolumny spisują się znakomicie niezależnie od poziomu głośności. Swobodnie grają na bardzo wysokich poziomach, ale i na bardzo niskich dostarczają pełny, rozdzielczy dźwięk nie tracąc nic ze swoich atutów. Wspomniany koncert wręcz prosił się by co chwilę przesuwać gałkę głośności dalej i dalej, a je nie widziałem powodów, by się temu opierać. Faktura, barwa, każdy, najmniejszy nawet detal dźwięku saksofonu (także towarzyszących instrumentów) i płynność tego grania były po prostu zachwycające. Może nawet miały hipnotyzujący wpływ, jako że głośność powędrowała na poziom, do którego zwykle się nawet nie zbliżam. Czułem się jakbym siedział w pierwszym rzędzie, tuż przed sceną tam, w Nihon Toshi Center Hall. I owszem, kilku sąsiadów mogło mnie tego dnia przekląć, ale warto było! W dźwięku nie było nawet śladu negatywnego efektu tak głośnego grania – żadnych zniekształceń, czy kompresji. To ciągle było równie swobodne, zrelaksowane, gładkie i precyzyjne granie jak na normalnych poziomach głośności. Nawet wyraźnie słyszalny szum taśmy w niczym nie przeszkadzał wtapiając się w muzykę i stając się jej naturalnym elementem. Pirole zaprezentowały to nagranie niezwykle realistycznie w pełni wykorzystując wszystkie informacje dotyczące akustyki. Zbudowały dużą scenę, zarówno na szerokość, jak w i w zakresie głębokości, która zaczynała się na linii kolumn. Wypełniły ją szczelnie powietrzem, a to dawało instrumentom odpowiedni oddech i pomagało również w oddaniu koncertowej atmosfery. Duże, namacalne źródła pozorne, na których niedostatki narzekałem w Berlinie, w moim pokoju stały jedną z ogromnych zalet kolumn Michael’a przyczyniając się do jeszcze bardziej przekonującego sposobu pokazywania odtwarzanych nagrań. Dzięki temu słuchanie muzyki szybko zmieniło się w jej doświadczanie, przeżywanie. Uwielbiam gdy system muzyczny wciąga mnie za uszy w świat muzyki, gdy staję się jego (pasywną, ale jednak) częścią. To coś więcej, niż zwykłe słuchanie oferowane przez większość muzycznych systemów. Tak wysoki poziom zaangażowania w prezentację, zgodnie z moim doświadczeniem, to właśnie jeden z wyróżników topowych komponentów/systemów. Nie miałem więc już żadnych wątpliwości, że Pirole do nich należą!Po krążku „The Boss” słuchałem wielu kolejnych nagrań koncertowych, w tym, m.in., legendarnego „Jazz at the Pawnshop”, „Special 33” Blichera Hemmera i Gadda, „Live at Checkerboard Lounge” Muddy Watersa z gościnnym występem Rolling Stones, czy innego klasyka „Friday night in San Francisco”. Z każdym kolejnym koncertem utwierdzałem się w przekonaniu, że przy tworzeniu brzmienia swoich kolumn Michael musiał kierować się brzmieniem znanym z koncertów i chęcią jego odtworzenia (na ile to możliwe) w warunkach domowych. Niemiecki konstruktor mówił mi przecież, że często jest gościem różnych koncertów i moim zdaniem to po prostu słychać w dźwięku Piroli. Poza bowiem doskonałą prezentacją wszelkich cech dźwięku, których poszukują audiofile, testowane kolumny doskonale radziły się z reprodukcją wysokiego poziomu energii muzyki. Energia, o której mówię, to nie tylko dynamika, czy tzw. wykop. Chodzi o element który sprawia, że bez patrzenia potrafimy od razu powiedzieć, czy słuchamy muzyki granej na żywo, czy z nagrania. Niestety w procesie nagrywania, a potem odtwarzania muzyki traci się dużą część owego nieodłącznego elementu dźwięku. Niektóre urządzenia audio wydają się być w stanie odzyskać (oczywiście tak naprawdę jedynie odtworzyć to, co udało się zapisać w nagraniu) większą część energii niż inne, a Pirole umieściłbym w ścisłej czołówce tej grupy. Dzięki tej cesze realizm prezentacji oferowanej przez te kolumny jest tak niezwykły, tak ogromnie satysfakcjonujący.

W trakcie kilku tygodni słuchania Piroli podłączałem je do różnych wzmacniaczy. Wśród nich była np. znana integra Mike’a Bladeliusa, model TYR w nowej, trzeciej już odsłonie (MK III). To klasyczny tranzystor dysponujący mocą 125W na kanał. Wykorzystałem również kilka zestawów dzielonych z moim przedwzmacniaczem AudiaFlight FLS1 oraz np. nowymi, hybrydowymi monoblokami LampizatOra Metamorphosis, czy topowymi monoblokami tranzystorowymi Exposure z serii 5010. Przewinęło się jeszcze kilka innych urządzeń, ale tak naprawdę nie w tym rzecz. Podstawowym wnioskiem ze wszystkich tych odsłuchów było to, że Pirolom jest to obojętne. Tzn. technologia, w której wykonano wzmacniacze nie ma znaczenia, a to co się liczy to ich klasa. Im lepsze, bardziej wyrafinowane wzmacniacze napędzały testowane kolumny, tym bardziej pozwalały one Pirolom rozwinąć ich skrzydła. Te wyjątkowe głośniki potrafią zaoferować bardzo dobre, przyjemne brzmienie już z niedrogimi wzmacniaczami, ale gdy dostaną „wsad” z wysokiej półki natychmiast to wykorzystują oferując niezwykle naturalne, wyrafinowane i wciągające brzmienie.  Jako fan lamp ja wolałem jednak, gdy w torze pojawiały się jakieś lampy (tzn. oprócz tych w Pacificu, czy jednym z używanych phonostagy), ale to kwestia moich prywatnych preferencji. Dla mnie po prostu lampy nieco humanizują dźwięk a Pirole potrafią to wykorzystać. Rzecz w szczypcie ciepła, gładkości, nasycenia, otwartości i naturalnej miękkości dźwięku zmieszanych w idealnych proporcjach tak, by stworzyć prezentację jak najbardziej zbliżoną do muzyki granej na żywo. Równie wielkie wrażenie z tymi kolumnami mogą stworzyć i wzmacniacze tranzystorowe, acz charakter brzmienia będzie nieco inny. To wiele mówi o możliwościach kolumn SoundSpace Systems Pirol, które należą do absolutnie najlepszych jakie znam, a jednocześnie są tak uniwersalne, że można zestawić je z niemal dowolnym, byle odpowiedniej klasy systemem i uzyskać równie doskonały efekty brzmieniowe.

Podsumowanie

Jak zapewne zauważyliście Państwo, w tej recenzji nie „odhaczałem” kolejnych standardowych cech brzmienie, które jako audiofile tak wysoce sobie cenimy. Dlaczego? Po prostu gdy mamy do czynienia z komponentami, czy są to kolumny, wzmacniacze, czy źródła, z tego poziomu cenowego, poszczególne cechy brzmienia przestają się liczyć. Po pierwsze nie można oferować produktu za ponad 50 tys. euro, który ma jakieś braki. Od tego trzeba wyjść, to jest punkt startowy, do którego trzeba dołożyć coś więcej, by przebić się na wysoce konkurencyjnym rynku audio. Nie wystarczy już oferować znakomitego basu, średnicy, góry, przestrzeni, rozdzielczości, nasycenia, itd. Gdy zaczyna się słuchać Piroli niemal natychmiast zapomina się o próbie oceny wszystkich tych elementów dźwięku, bo tracą one na znaczeniu w obliczu niezwykle organicznie, wciągająco prezentowanej muzyki. Człowiek skupia się na odczuciach i emocjach, na bliskim, wręcz bezpośrednim kontakcie z muzycznymi wydarzeniami rozgrywającymi się niemal na wyciągnięcie ręki.

Nie ma znaczenia jaki rodzaj muzyki preferujecie, w jakim jesteście nastroju, czy chcecie się zrelaksować, czy może zaszaleć – Pirole są w stanie spełnić każdą zachciankę. Zaoferują delikatny muzyczny masaż po ciężkim dniu pracy, albo zdrowego „kopa” energii gdy będziecie jej potrzebować. To nie są najlepsze kolumny na świecie, w końcu niemiecki producent ma w ofercie topowy model Aidoni i to on dopiero może próbować ubiegać się o ten tytuł, ale i tak mogą być najlepszym wyborem dla tych, którzy po prostu kochają muzykę, dla których jest ona bardzo ważnym elementem życia, a którzy dysponują pokojem odsłuchowym średniej wielkości. Jeśli będziecie chcieli ich posłuchać pamiętajcie że ostrzegałem – od ich brzmienia można się uzależnić! Gdy raz ich posłuchacie może być Wam trudno wrócić do jakichkolwiek innych głośników.

Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko przyznać kolumnom SoundSpace Systems Pirol naszą nagrodę:

Specyfikacja techniczna (wg producenta):

  • Konstrukcja: 3-drożna
  • Moc: 100/300 W
  • Pasmo przenoszenia: 20-35000 Hz
  • Impedancja:  8Ω nominalna, 4Ω minimalna
  • Skuteczność: 97 db/W/m
  • Wymiary (WxSxG): 124 x 44 x 48 cm
  • Waga: 95-140 kg / szt. (w zależności od materiału obudowy i podstawy)

Cena (w czasie recenzji):

  • SoundSpace Systems Pirol wersja podstawowa: 49.800 EUR
  • Recenzowana wersja (Basic + opcja Silver): 57600 EUR
  • Opcjonalne wykończenia: High Gloss: +3,800 EUR, Solid Timber1 (tj. maple, oak, bamboo, cherry): +19,000 EUR, Solid Timber 2 (tj. African Teak): +29,000 EUR
  • Opcjonalna podstawa z brązu: +4000 EUR

ProducentSoundSpace Systems

Platforma testowa:

  • Źródło cyfrowe: pasywny, dedykowany PC z WIN10, Roon, Fidelizer Pro 7.6, karta JPlay Femto z zasilaczem bateryjnym Bakoon, JCat USB Isolator, zasilacz liniowy Hdplex.
  • Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr Golden Atlantic +Ideon Audio 3R Master Time, LampizatOr Pacific
  • Źródło analogowe: gramofon JSikora Basic w wersji MAX, ramię J.Sikora KV12, wkładka AirTight PC-3, przedwzmacniacze gramofonowe: ESE Labs Nibiru V 2.5 i Grandinote Celio mk IV
  • Wzmacniacze:GrandiNote Shinai, Art Audio Symphony II (modified), LampizatOr Metamorphosis, Struss Audio DM-250
  • Przedwzmacniacz: AudiaFlight FLS1
  • Kolumny: Ubiq Audio Model One Duelund Edition, GrandiNote MACH4
  • Interkonekty: Hijiri Million, Less Loss Anchorwave, KBL Sound Zodiac XLR, TelluriumQ Silver Diamond USB
  • Kable głośnikowe: LessLoss Anchorwave
  • Kable zasilające: LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3
  • Zasilanie: Gigawatt PF-2 MK2 i Gigawatt PC-3 SE Evo+; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
  • Stoliki: Base VI, Rogoz Audio 3RP3/BBS
  • Akcesoria antywibracyjne: platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot