iFi Audio PRO iCAN

by Dawid Grzyb / September 17, 2016

Firmie iFi Audio udało się uzyskać bezpieczną pozycję na rynku, jej produkty są znane i lubiane. Do nabywców najczęściej przemawia hojny stosunek ceny do jakości. Wisienką na tym angielskim torcie są niewielkie i niedrogie produkty dodatkowe, adresujące problemy pomijane przez większość firm z tej samej branży. W końcu szefostwo iFi Audio podjęło decyzję wejścia na rynek droższych sprzętów. Pierwszym w kolejce urządzeniem tego typu jest PRO iCAN – wyjątkowo rozbudowany wzmacniacz słuchawkowy. Smacznego.

Wstęp

Zazwyczaj firma, która dopiero pojawiła się na rynku, ma do wyboru dwie możliwości. Może zadebiutować albo z przytupem, z przysłowiowej grubej rury, a pisząc wprost za pomocą bardzo drogiego produktu, albo wręcz przeciwnie, zaczynając od sprzętu relatywnie niedrogiego. Firma iFi Audio wybrała scenariusz numer dwa. Na samym początku jej aktywności na rynku audio pojawiły się urządzenia, które rzadko kiedy przekraczały granicę 2 000 zł. Początek był niewinny i dość klasyczny. Biurkowy, niepozorny przetwornik c/a i tych samych rozmiarów wzmacniacz słuchawkowy stanowiły żywy dowód na to, jakie są zdolności inżynierskie m. in. Thorstena Loescha, o którym wspominałem już kilka razy. Później było już z górki, choć w nietypowy sposób.Nie od razu Rzym zbudowano, w niepamięć odeszło wiele firm, które rozpoczęły od produktu dla nielicznych z uwagi na jego cenę. Marketingowcy iFi Audio byli cierpliwi, nie wychylali się z drożyzną. Na samym początku ich celem było stworzenie świadomości marki i to bardzo szybko się udało. Jak już wiemy, w przypadku firmy-córki koncernu Abbingdon Music Research stało się inaczej, dokładnie odwrotnie. Z perspektywy czasu był to po prostu strzał w dziesiątkę, bo relatywnie niedrogie sprzęty pozwalają dotrzeć do dużej liczby odbiorców, co jest równoznaczne z większym zamieszaniem na rynku. Następnie pokazywano produkty adresujące konkretne problemy w systemie audio, na co świetnym przykładem jest regenerator sygnału iUSB, teraz znany jako iUSB3.0, bo to w sumie jego kolejne już wcielenie. Kolejny przystanek to akcesoria pokroju iPurifiera, czyli niewielkiego ustrojstwa mającego za zadanie dodatkowo oczyszczać przesył danych podczas transmisji USB. Doszedł w międzyczasie niskoszumny zasilacz sieciowy, bufor lampowy i przedwzmacniacz gramofonowy. Gdy już praktycznie pewne było, że w końcu ujrzymy coś zupełnie nowego, otrzymaliśmy w odpowiedzi… to samo. Ale w jeszcze mniejszej formie.Powyżej wspomniałem o sprzętach z podstawowej serii Micro, ale od pewnego momentu zaczęły pojawiać się ich mniejsze i zasilane z ogniw odpowiedniki. W skład rodziny Nano wszedł konwerter c/a o nazwie iDSD, pomniejszona wersja iUSB, a także wzmacniacz słuchawkowy iCAN. Po co? Ano, to proste, rynek mobilny wzywał ochoczo. Okazało się, że urządzenia będące w stanie współpracować ze smartfonami nie stanowią już niszy, ale wyznaczają pewien trend, za którym zdecydowanie warto nadążać. Seria Nano powstała właśnie po to, aby do telefonu móc podłączyć osobny przetwornik c/a z własnym zasilaniem, do niego wzmacniacz, także z baterią na pokładzie, i dopiero do takiej kombinacji słuchawki. Rzecz rozchodziła się o to, aby pominąć konwertująco-wzmacniającą elektronikę w smartfonie i wykorzystać go “jedynie” jako magazyn/streamer muzyki. Taki zabieg drastycznie podnosił jakość dźwięku, a że maluchy Nano nie przekraczały 1 000 zł za produkt, były, dalej są i jeszcze długo będą lubiane.W międzyczasie pojawiła się droga konstrukcja o nazwie Retro, na którą składała się jednostka zintegrowana Stereo 50 i kolumny pasywne LS3.5. W majestacie umownie tanich produktów Micro i Nano, kombinacja wspomnianych przed chwilą elementów Retro jest zaporowo wyceniona. Ale jednocześnie bezkompromisowa, bo integra Stereo 50 potrafi dosłownie “wszystko”, pełni funkcję konwertera c/a, ma też wbudowany moduł komunikacji bezprzewodowej, stereofoniczną końcówkę mocy i przedwzmacniacz gramofonowy. Niezaprzeczalnie sporo tego. W każdym razie dopiero teraz, po tych wszystkich produktach wspomnianych powyżej, ludzie z firmy iFi Audio uznali, że już czas na nową i droższą serię, a PRO iCAN przeciera jej szlaki. To urządzenie ma szansę sporo namieszać na rynku, pod wieloma względami jest bezkompromisowe. Przekonajmy się zatem co jest na rzeczy.

Budowa

Wyjąwszy zestaw Retro, PRO iCAN to największy produkt w portfolio iFi Audio. Jego wymiary to 213 x 193 x 63 mm (dł. x szer. x wys.) przy blisko dwukilogramowej masie (1,93 kg). Patrząc od góry, zachowany jest złoty podział. Urządzenie jest zatem szerokie i głębokie, ale niewysokie. Jak najbardziej nadaje się na biurko, z całą pewnością nie jest przenośne. W zestawie znalazło się miejsce dla potężnego zasilacza sieciowego, nie zmieścił się do obudowy i nic w tym dziwnego, a także para dobrej jakości łączówek RCA. Nie zabrakło też pilota zdalnego sterowania. Całą resztę, chociażby kable XLR, musi zapewnić nabywca. PRO iCAN jest zapakowany w firmowe, białe opakowanie, które (jak zawsze zresztą) prezentuje się minimalistycznie i elegancko.PRO iCAN to przede wszystkim wyjątkowo wszechstronny wzmacniacz słuchawkowy, który może też pełnić funkcję przedwzmacniacza. To oczywiście bardzo skrótowy opis, ale w swoim czasie naświetlę o co tak naprawdę chodzi. Obudowa produktu jest bardzo ładna, wykonana ze stopu magnezowo-aluminiowego. Składa się z “rękawa”, w który wsuwa się tackę z elektroniką, a całości dopełnia aluminiowa płyta frontowa. I nie byłoby w tym nic niezwykłego, takie rozwiązania już spotykaliśmy, gdyby nie fakt, że tym razem bardzo przyłożono się do detali, już tłumaczę. Pomijając fantastycznie wykonany zestaw Retro, poprzednie urządzenia iFi Audio, te z serii Nano i Micro, wyglądały raczej zwyczajnie. Co prawda niektóre ich krawędzie były poprzecinane płaszczyznami. Ale to wzornictwo, choć rozpoznawalne, niespecjalnie odbiegało od rynkowych standardów. PRO iCAN prezentuje się na tle reszty rodziny osobliwie, z miejsca widać, że to znacznie droższy produkt.Boki i góra obudowy PRO iCAN-a falują lekko, bardzo ładnie to wygląda. Nie brak też na niej licznych i układających się w okrąg perforacji, których głównym zadaniem nie jest jedynie zdobienie produktu, ale także pozbywanie się ciepła z jego wnętrza. Choć najbardziej cieszy oko niewielka i okrągła szybka, która załamuje obraz podobnie do szkła powiększającego. Widać przez nią lampy próżniowe i ten aspekt w pojedynkę powoduje, że PRO iCAN to bardzo fotogeniczny sprzęt. Producent chciał wyeksponować i podkreślić jakiego rodzaju bańki są w nim wykorzystane. Stąd dookoła rzeczonego elementu szklanego wkomponowano aluminiowy element z napisem: NOS Western Electric 5670. Kolejną rzeczą wyróżniającą PRO iCAN-a na tle konkurencji jest jego spód. Zamiast klasycznych, gumowych lub aluminiowych “nóżek”, zastosowano grubą podkładkę sylikonową. Na niej także wyszczególniono, z jakimi lampami ma się do czynienia. Niby to mała rzecz, ale unikatowa w skali rynku. No i cieszy jak diabli, bo produkt sprawia wrażenie lewitującego nad blatem. Choć spoczywa niespecjalnie solidnie, to właśnie przez takie zabiegi PRO iCAN ma swój własny charakter, to widać z miejsca.Przechodzimy do frontu PRO iCAN-a. Jest naprawdę bogaty. W lewym górnym rogu wita użytkownika podświetlane, bardzo ładne logo producenta, które zmienia kolory w zależności od trybu pracy. Poniżej jest dość dyskretny włącznik, po użyciu którego trzeba odczekać 45 sekund aż sprzęt osiągnie optymalną temperaturę. Pierwsza od lewej gałka to duży selektor wejść, a mniejsza obok niego służy do podbicia basu (Xbass), które jest realizowane w domenie analogowej, żadne filtry DSP nie mają miejsca. Poniżej jest zamontowany przełącznik chyba najważniejszej funkcji PRO iCAN-a, za pomocą niego wybiera się czy produkt ma pracować jako wzmacniacz lampowy, czy w pełni tranzystorowy. Dacie wiarę? Dwa w jednym i to zupełnie niezależnie od siebie. Nie wiem, poprawcie mnie jeśli się mylę, ale produkt iFi Audio jest chyba jedynym na tej planecie wzmacniaczem słuchawkowym, który to potrafi. Wracając do tematu suwaka, dostępne są trzy opcje, wymieniłem dwie. Ta ostatnia (Tube+) także dotyczy stopnia lampowego i powoduje, że ujemne sprzężenie zwrotne jest redukowane do minimum, co skutkuje pojawieniem się harmonicznych wyższego rzędu dla zastosowanych w produkcie lamp.Dalej po prawej jest w sumie aż pięć gniazd słuchawkowych. Zamontowano standardowe zbalansowane, czyli czteropinowego XLR-a, po którego lewej i prawej stronie są kombinowane trzypinowe XLR-y i wyjścia 6,3 mm. Zrobiono tak dla wygody. Lata wstecz popularne były wzmacniacze wyposażone w dwa trzypinowe wyjścia symetryczne, chociażby Audio-Gd Phoenix, niektórzy mają jeszcze pasujące kable. Z PRO iCAN-em będzie można je wykorzystać. Nieco niżej są dwa wyjścia 3,5 mm; jedno jest zwykłe, a drugie w standardzie TRRS, czyli zbalansowane. Produkt ma podobno radzić sobie nawet z bardzo czułymi dokanałówkami. Kolejna gałka uaktywnia firmowy filtr analogowy o nazwie 3D Holographic Sound. Ma on kilka stopni i jest przewidziany zarówno dla słuchawek, jak i systemów opartych na kolumnach stereo. Zamontowany poniżej przełącznik hebelkowy odpowiedzialny jest za stopień wzmocnienia (spektrum od 0 do +18 dB, trzy możliwe ustawienia). Ostatnie dwa elementy to sporej wielkości pokrętło regulacji głośności z bardzo dokładnie narysowaną skalą oraz szybka, za którą zamontowano odbiornik dla pilota zdalnego sterowania.Na tyle jest także nadspodziewanie tłoczno, ale tym razem mniej mam pisania. Wejść jest w sumie cztery, oczywiście wszystkie analogowe; XLR i 3 x RCA. Sekcja wyjściowa składa się z pary gniazd XLR i kolejnej RCA. Dalej zamontowano trzy gniazda. To oznaczone jako DC Loop-Out jest niejako na wyrost, wkrótce mają się pojawić dodatki, które z niego będą korzystały. Natomiast wejście przypominające złącze HDMI to część tego misternego planu. Póki co wiadomo tylko tyle, że niedługo ma się pojawić specjalna przystawka przeznaczona dla słuchawek elektrostatycznych. Gdy tak się stanie, PRO iCAN będzie w stanie obsłużyć absolutnie każde nauszniki na naszej planecie, niezależnie od ich rodzaju i parametrów. Ostatnie wejście (DC 15V/4A) służy do podłączenia zewnętrznego zasilacza. To by było na tyle.Pozostał opis wnętrzności produktu. Tym rzem bez zdjęć, nie udało mi się do nich dobrać z jednego tylko powodu. Nie byłem w stanie zdemontować jednego pokrętła, ale to w zupełności wystarczyło, abym nie mógł uporać się z płytą frontową, co dalej uniemożliwiło wysunięcie tacki z elektroniką. Odsyłam tutaj do strony producenta, tam są pokazane bebechy PRO iCAN-a. Natomiast to, co o nich wiadomo, wymaga kilku zdań. Konstrukcja jest w pełni zbalansowana, tj. bez konwersji na sygnał single-ended w którymkolwiek miejscu obwodu. No i dyskretna, co oznacza brak jakichkolwiek op-ampów w torze. Laminat jest czterowarstwowy, odcinanie sygnału realizują przekaźniki NEC-a. Kondensatory wykorzystane w sekcji zasilania to ELNA Silmic II, w ścieżce sygnałowej siedzą foliowe ECPU Panasonica. W pozostałych miejscach pracują TDK C0G, natomiast foliowe rezystory MELF dostarcza Vishay. Regulacja głośności jest oparta na sześciościeżkowym japońskim ALPS-ie, który jest wyposażony w serwomotor.Warto też pamiętać, że wszystkie firmowe efekty (3D Holographic Sound i Xbass) są realizowane w domenie analogowej, a pierwszy to tak naprawdę dwa układy, oddzielne dla słuchawek i kolumn. Sam stopień wzmacniający jest potężny, 14 watów dla 16 omów w trybie zbalansowanym to świat i ludzie. Nic dziwnego, że PRO iCAN potrafi łyknąć do 50 watów z gniazdka, w spoczynku bierze połowę tego i jest reklamowany jako produkt, który da sobie radę nawet z AKG K-1000. Obydwie niezależnie pracujące końcówki mocy (lampowa i tranzystorowa) to czysta klasa A. Przez słowo “niezależnie” należy tu rozumieć, że lampy nie są dodawane do wzmacniacza tranzystorowego, w celu wprowadzenia lampowego ciepełka do dźwięku. To by była konstrukcja hybrydowa, do grupy których PRO iCAN się nie zalicza. W praktyce jest tak, że przełączenie trybu pracy urządzenia to scenariusz pt. albo rybki, albo akwarium. Albo się słucha pary szklanych baniek Western Electric 5670, albo tranzystorów (J-FET-y + MOSFET-y). Powiadają, że nie można mieć wszystkiego. Choć w przypadku PRO iCAN-a na miejscu jest stwierdzenie, że dostaje się dwa urządzenia w jednym, a jak się do tego doliczy fakt, że można rzeczony produkt wykorzystać jako pełnoprawny przedwzmacniacz, to i trzy.

Posłuchane

Aby dowiedzieć się, cóż takiego reprezentuje sobą PRO iCAN, trzeba było sprawdzić kilka rzeczy. Pierwszą było przetestowanie go w roli tylko przedwzmacniacza. W tym scenariuszu wykorzystałem w pełni zbalansowanego LampizatOra Golden Gate w roli źródła, peceta jako transport oraz stereofoniczną końcówkę Magtech firmy Sanders Sound Systems. Zagrały podłogówki Boenicke W8. W tej kombinacji PRO iCAN zmagał się z drabinką TAIV-C03 wykorzystanego przetwornika. Jest bardzo dobra, choć specyficzna. Następny przystanek w kolejce to były wyjątkowo czułe monitory spersonalizowane Vision Ears VE5. Dopiero po tych dwóch zabiegach przyszedł czas na właściwy odsłuch, z wykorzystaniem planarnych HiFiMAN-ów HE-1000, dynamicznych Fostexów TH-900 i hybrydowych Dharm D1000 firmy ENIGMAcoustics. Wszystkie słuchawki zostały przetestowane z wykorzystaniem podstawowej wersji konwertera c/a Atlantic, także firmy LampizatOr. Oto co zaszło.Regulacja głośności Golden Gate’a jest specyficzna w tym sensie, że słyszalnie konturuje brzmienie i je nieco odchudza. To sprawia, że w niektórych systemach to pasuje, a w innych nie. Dla przykładu, końcówka mocy Magtech nie do końca się z nią lubi, bo sama prezentuje mniej więcej takie brzmienie, no i są jeszcze problemy natury technicznej; impedancja wejściowa i desymetryzacja XLR-ów w amerykańskim piecu. Tutaj zdecydowanie przydaje się firmowy, zewnętrzny przedwzmacniacz, choć to koszt około $5’000. Ale nawet pomimo przeciwności losu wypadało PRO iCAN-a z czymś porównać, w celu dowiedzenia się co takiego wnosi do brzmienia właśnie jako przedwzmacniacz. Tutaj pierwsza niespodzianka, nie wypadł ani gorzej, ani lepiej w konfrontacji z drabinką Golden Gate’a. Zagrał po prostu inaczej. W trybie tranzystorowym pokazał więcej masy na samym dole pasma, choć za cenę nieco słabszego drajwu W8-ek. Jabłka i pomarańcze. Natomiast co innego to tryb lampowy. Tutaj nastąpiło złagodzenie przekazu, ale w sensie zwiększenia gładkości i dalszego przydania ciała, po raz kolejny za cenę szybkości. Nie był to dźwięk idealnie czysty, takim nie miał być, ale zrobiło się naprawdę bardzo przyjemnie. Tak po prostu. Finalnie uznać należy, że PRO iCAN odnalazł się w bardzo drogim systemie, nie przygasił detali i nie ograniczył stereofonii, co bezapelacyjnie świadczy o jego jakości. Pamiętajmy, że to sprzęt wart 8 000 zł z kawałkiem, a system, do którego był podłączony to lekką ręką 150 000 zł. Sednem jest, że w tym kontekście niedrogi przecież PRO iCAN nie pogubił się.Przyszła kolej na pierwsze, najbardziej czułe słuchawki. Spersonalizowany produkt firmy Vision Ears gra bardzo czysto, przejrzyście i transparentnie, a także lekko w sensie ilości basu i bardzo przestrzennie. Pod względem równowagi tonalnej, dominuje średni podzakres słyszalnego pasma. Po podłączeniu rzeczonych słuchawek do dedykowanego im wyjścia 3,5 mm, pierwszą rzeczą, którą zauważyłem była czystość ścieżki, nie słychać było żadnych śmieci. Dało się wyczuć pewne nierówności kanałów przy bardzo niskim poziomie natężenia dźwięku i usłyszeć odtwarzany utwór nawet po przekręceniu potencjometru maksymalnie w lewo, czyli wyciszeniu go. Wiele wzmacniaczy ma z tym problem. Ale w przypadku PRO iCAN-a było nadspodziewanie czysto, niezależnie od wybranego trybu pracy urządzenia, a wspomniane dolegliwości miały raczej subtelny charakter. Tryb tranzystorowy pokazał to, co w modelu VE5 jest najlepsze, zagrały wybitną średnicą, bardzo przestrzennie i wyjątkowo gładko. Natomiast po przesiadce na lampę, dźwięk uspokoił się nieco i zmężniał, dostał więcej ciała, ale pozostał gładki i czysty, bez jakiegokolwiek spadku rozdzielczości. Ujmę to tak: nie słyszałem jeszcze tych dokanałówek tak dobrze grających, a były podłączone do wielu, często nawet bardzo drogich DAP-ów. Połączenie Atlantica i PRO iCAN-a zdziałało cuda w przypadku VE5-ek, serio. Nie doszukałem się nawet jednego aspektu w brzmieniu, który chciałbym zmienić. Było aż tak dobrze. Choć faktem jest, że te słuchawki zagrały w systemie wartym około 30 000 zł…Nastał czas na duże słuchawki. Jednakże tym razem pozwolę sobie darować podstawowe kwestie, takie jak ilość basu w kontekście reszty i tym podobne rzeczy. Powód jest prosty, PRO iCAN daje sobie tutaj świetnie radę, nie zalicza nigdzie żadnych braków i nie wykazuje tendencji do siłowego zwiększania wyrazistości któregokolwiek z podzakresów, lub odwrotnie. Ani razu nie napotkałem na sytuację, w której czegoś byłoby za dużo lub na odwrót. Oczywiście słuchawki mają tutaj swoje do powiedzenia, czasem na zasadzie synergii trzeba np. okiełznać przesadnie rozdmuchany bas czy przykręcić nazbyt jazgotliwą górę, wiadoma sprawa. Ale rzecz w tym, że urządzenie iFi Audio nie dodaje tu nic od siebie, a jeżeli już, to w dość subtelny sposób.Na pierwszy ogień poszły HiFiMAN-y HE-1000. Odkąd je mam, nie słyszałem ich jeszcze tak dobrze wysterowanych. Prawdę napisawszy to nie sądziłem, że te słuchawki są w stanie zagrać z aż taką werwą. Podczas odsłuchu mocno rozrywkowej (czytaj: ciężkiej i bardzo ciężkiej) muzyki, zbierały się niczym oszalałe. Nie chodzi tu rzecz jasna o głośność, ale o tzw. drajw, pokazanie kontrastów dynamicznych i – gdy trzeba – wprawienie słuchacza w osłupienie ładunkiem energii np. stopy perkusyjnej. Utwory AC/DC takie jak „Dirty Deeds Done Dirt Cheap”, „Thunderstruck” czy „Who Made Who” zagrały w iście popisowym stylu. Równie mocno dostało się bębenkom przy „Daraijin” formacji KODO. Nie dość, że otrzymałem szybkość, to jeszcze masę i kilka innych rzeczy. Trzeba też wyraźnie zaznaczyć, że muzyka zawsze była podana w wysoce kulturalny sposób, wrodzone cechy słuchawek za każdym razem były świetnie pokazane.Szybko okazało się, że PRO iCAN to wyjątkowo energetyczny wzmacniacz niezależnie od towarzystwa. Ten sam imponujący efekt dało się bez problemu usłyszeć z Dharmami D1000 czy dynamikami TH-900. To robi wrażenie przez duże wu, choć to nie koniec historii. Wydawać by się mogło, że szybkość to domena tranzystorowego obwodu, ale tak nie jest. Praktyka pokazuje, że słuchacz jest obdarowywany ładunkiem energii PRO iCAN-a niezależnie od trybu pracy tego urządzenia. Tak, po przeskoczeniu na Tube albo Tube+ także to słychać, co jest niemałym zaskoczeniem. Jeżeli obawiacie się zatem, że do wymagających nauszników jedynie jedna z trzech opcji będzie pasować pod względem dynamiki, nie ma powodów ku temu. Ale nie nią samą człowiek żyje.PRO iCAN wypada bardzo dobrze nie tylko pod kątem oddania kontrastów dynamicznych w muzyce, ale też barwy i stereofonii. Choć jest to nietypowe urządzenie, którego nie sposób sklasyfikować jako takie, którego dźwięk jest nasycony czy skąpy. Ono nie popada w żadne ekstrema. Tryb tranzystorowy jest pod względem dociążenia uboższy niż lampowy, co nie znaczy, że ubogi. Słychać nasycenie czystej, dyskretnej klasy A, ale w nietypowym, bo wyjątkowo kopiącym wydaniu. Pod tym względem PRO iCAN jest podobny do Trilogy 933, ale nie jestem w stanie oszacować do jakiego stopnia, nie posiadam tego drugiego. Natomiast warto mieć na uwadze, że produkt iFi Audio nie gra konturowo i sucho, czyli tak, jak wiele tranzystorowych wzmacniaczy. Przyda nieco mięsa lekko grającym słuchawkom, tak, jak zrobił to z Vision Ears VE5. Ale nie sprawi nagle, że hadeosiemsetki zagrają jak LCD-2-ki. Natomiast lampowy obwód to co innego i słychać to z miejsca. Jest nieco cięższy i cieplejszy, a i owszem. Ale nie należy się tu doszukiwać różnic porównywalnych do tych pomiędzy nocą, a dniem. Wszystkie tryby mają kilka cech wspólnych. PRO iCAN jako tranzystor zagra najbardziej konturowo, kopiąco i w punkt. Natomiast jako sprzęt lampowy zaprezentuje granie zbliżone pod względem dynamiki, ale krąglejsze i – choć to subiektywne określenie – przyjemniejsze, z całą pewnością mniej surowe, ale porównywalnie rozdzielcze.Idąc dalej tym tropem, słuchacz nie musi rezygnować z szybkości, stereofonii i rozdzielczości niezależnie od trybu pracy produktu. Różnice pomiędzy rodzajem wzmocnienia sprowadzają się do krągłości przekazu i jego masy, ale nie do rzeczy wspomnianych przed chwilą i to jest autentycznie zaskakujące. PRO iCAN zawsze gra z rozmachem, choć nie mam tu na myśli szerokości czy głębokości wirtualnej przestrzeni, bo słyszałem zarówno szerzej, jak i głębiej grające piece. Rzecz się rozchodzi o umiejętność oddania skali muzyki, pokazania źródeł pozornych w należytych proporcjach, dosłownie zmaterializowania ich przed słuchaczem po zamknięciu oczu, ale także oddania ich impetu gdy trzeba. Angielski wzmacniacz potrafi także grać subtelnie i delikatnie, oddać nastrój niewielkich składów. Ale jest też w stanie, z odpowiednimi słuchawkami rzecz jasna, pokazać rozmach orkiestry. I robi to bezbłędnie, zawsze angażuje słuchacza.Będąc możliwie jak najbardziej precyzyjnym to owszem, są różnice pomiędzy trybami pracy PRO iCAN-a i np. prezentacją góry słyszalnego pasma. W trybie tranzystorowym jest ona najbardziej rozedrgana, w tubowym najgładsza, a po przesunięciu przełącznika hebelkowego do końca w prawo, czyli po uaktywnieniu Tube+, staje się jeszcze inna, nieco ziarnista. Natomiast zmierzam do tego, że z wysokiej klasy słuchawkami zawsze jest przynajmniej dobra, najczęściej imponująca, a dalsze przykłady można jeszcze długo wymieniać.Gdybym miał w żołnierskich słowach opisać jak PRO iCAN gra, określiłbym ten produkt jako piekielnie szybki, rozdzielczy, gładki i barwowo hojny. Ale gdy trzeba, także konturowy, spokojny czy subtelny, zdolny do wręcz eterycznego pokazania muzyki. Jednak jak już się za nią bierze, to zawsze pokazuje ją od żywej, namacalnej strony. Nie jest szkłem powiększającym do skrupulatnej analizy, gra zbyt fizjologicznie aby wpisać go w ten schemat. Choć tak naprawdę najważniejsze jest to, że PRO iCAN nosi więcej niż jedno znamię urządzenia wyjątkowego i bardzo szybko daje o tym znać słuchaczowi. Przede wszystkim nie zmęczy go, można ze słuchawkami na głowie spędzić długie godziny i nie będzie się chciało przestać. Brzmi też w wyjątkowo nieskrępowany, swobodny sposób i to niezależnie od trybu pracy. Jest sporo wzmacniaczy na rynku, które grają lekko, wręcz bez wysiłku, jak gdyby ograniczeń przed nimi nie było. Ale na palcach jednej ręki można wymienić te, które na dodatek nie skąpią masy i dynamiki. No i unikatem w skali globalnej są dwa mocno różniące się sposoby obchodzenia się z dźwiękiem w jednym urządzeniu, ale obydwa dopracowane. Wisienką na tym torcie są emocje, PRO iCAN przekazuje je po mistrzowsku, fantastycznie buduje nastrój, a w efekcie dostarcza dźwięk, którym naprawdę ciężko się znudzić.PRO iCAN w znakomity sposób pokazuje też z jakimi słuchawkami ma się do czynienia. Nie przykręca ich charakteru i nie narzuca swojego bardziej niż sugeruje to aktualnie wykorzystywana część wzmacniająca. Wyjąwszy zaskakujący drajw, żadne z wykorzystanych w teście słuchawek nie zagrały w zupełnie nowy sposób. Nie stało się nic na miarę fantastycznego, synergicznego połączenia Sennheiserów HD 800 z Bakoonem HPA-21. Ale nawet pomimo tego, PRO iCAN znakomicie dogadał się z trójką naprawdę różnych słuchawek. No i pokazał to, co pokazują najlepsze mi znane produkty tego typu. Nie tylko wzmocnił sygnał, ale wniósł do muzyki dodatkowy pierwiastek życia, wspomnianą wcześniej fizjologię, którą rzadko kiedy słychać. A jeżeli już, to z produktami jeszcze droższymi, pokroju angielskiej 933-ki i koreańskiego HPA-21.

Podsumowane

PRO iCAN to jest wybitne urządzenie. Nie należy go traktować jako jedynie wzmacniacza słuchawkowego, bo nie jest jedynie nim. Bardziej zdroworozsądkowe będzie określenie go jako dwóch wzmacniaczy i przedwzmacniacza, czyli trzech urządzeń zamkniętych w jednej, imponująco pancernej obudowie. Od strony jakości wykonania i funkcjonalności, naprawdę nie ma się czego czepiać. Pod względem liczby przyłączy słuchawkowych, wejść i wyjść, a także firmowej i działającej korekcji brzmienia, ciężko mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Nawet lampy próżniowe są na pokładzie. Obudowa jest pancerna, ładna, przemyślana i nieprzekombinowana, a wyeksponowany ze smakiem szklany akcent to moim subiektywnym zdaniem strzał w dziesiątkę. Czego chcieć więcej?

Choć i tak najważniejszy jest dźwięk, tutaj produkt nie tylko się broni, ale pod kilkoma względami miażdży. Zagrał na tyle dobrze, że już po godzinie słuchawkowych roszad uznałem, że nie ma sensu porównanie go do Xonara Essence III bo, po pierwsze, mało kto ten produkt zna, a po drugie… trochę mi go szkoda. Nazwijcie mnie nierzetelnym, trudno. Rzecz w tym, że PRO iCAN robi takie rzeczy z dźwiękiem, do których produkt Asusa nie jest zdolny. Mówimy tu o zupełnie innym poziomie gładkości, długości wybrzmień, stereofonii, ogólnej równowagi czy drajwu. Najnowszy sprzęt iFi Audio, w zależności od wykorzystanych słuchawek okazał się też być wyjątkowo uniwersalnym kameleonem. Jeżeli konkretne nauszniki nie pasują do czystego tranzystora, to z przynajmniej jedną z dwóch opcji lampowych muszą się polubić, nie ma przeproś.

Jak pisałem, PRO iCAN-a nie da się wpisać w jakieś konkretne, sztywne ramy brzmieniowe. Warto jest patrzeć na to urządzenie jak na naprawdę wyrafinowane cacko, które pod żadnym względem nie daje ciała, pod wieloma jest wybitne, dogada się z praktycznie każdymi słuchawkami, no i w ostatecznym rozrachunku, oraz z uwagi na rozliczne zalety, jest jak najbardziej warte swojej ceny. Który wzmacniacz słuchawkowy z dostępnych na rynku oferuje tyle co PRO iCAN? Możecie mi wierzyć, że produkty jego kalibru to są białe kruki, ich po prostu nie ma. A jak już się pojawią, to trzeba się nimi koniecznie zainteresować. Do następnego.

Platforma testowa:

  • Słuchawki: HiFiMAN HE-1000, ENIGMAcoustic Dharma D1000, Fostex TH-900, Vision Ears VE5
  • Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks Noir Hybrid
  • Wzmacniacz: Sanders Sound Systems Magtech + przedwzmacniacz firmowy
  • Przetwornik c/a: Lampizator Golden Gate (Psvane WE101D-L + KR Audio 5U4G Ltd. Ed.), LampizatOr Atlantic
  • Kolumny: Boenicke Audio W8
  • Kable głośnikowe: Albedo Monolith
  • Interkonekty: Albedo Monolith
  • Zasilanie: Gigawatt PF-2 + Gigawatt LC-2 MK2 + Forza AudioWorks Noir Concept
  • Stolik: Lavardin K-Rak
  • Muzyka: NativeDSD

Cena sklepowa produktu w Polsce:

  • iFi Audio PRO iCAN: 8 599 zł

 

Dostawca: Moje Audio