Zupełnie niedawno, choć to oczywiście relatywne pojęcie, do odtwarzania plików audio używaliśmy „normalnych” komputerów. Dziś na rynku można znaleźć dziesiątki, a może i setki wyspecjalizowanych serwerów i odtwarzaczy plików muzycznych. Te topowych marek oferowane są za dziesiątki, a nawet setki tysięcy euro, a do grona najlepszych aspiruje także produkt z Polski, cyfrowy transport i serwer muzyczny, XACT S1. Sprawdźmy więc, z jak dobrym urządzeniem mamy do czynienia.
Wstęp
o prawda w czasie poprzedniej wielkiej rewolucji na rynku nośników muzyki, gdy płyta kompaktowa wyparła (na szczęście nie całkowicie) longplaye, byłem nieco zbyt młody, a i dostęp do nowości był w naszym kraju mocno ograniczony, kolejnej, gdy srebrne dyski zostały zepchnięte z pozycji lidera przez pliki, przyglądałem się od początku z uwagą już jako recenzent i potencjalny użytkownik. Oczywiście formaty fizyczne, czy to w postaci CD, SACD, winyli, a nawet taśm, ciągle radzą sobie całkiem nieźle, ale to pliki są dziś nośnikiem muzyki numer jeden. Ta zmiana była możliwa dzięki rozwojowi technologii i opracowaniu odpowiednich rozwiązań, a także, a może przede wszystkim, dzięki serwisom streamingowym, które oferują tani dostęp do gigantycznych bibliotek muzycznych. Mimo tego, wielu audiofilów, z niżej podpisanym włącznie, nadal kocha muzykę zapisaną na fizycznych nośnikach i stąd wzięły się wielkie powroty taśm i płyty winylowej, a i popularność CD i SACD jest ciągle spora mimo zapowiedzi ich upadku.
Jednocześnie, pomimo niesłabnącej popularności fizycznych nośników, nawet w audiofilskim świecie popularność plików muzycznych nieustannie rośnie. Dla wielu wymagających miłośników muzyki nie są one jedynym, ani nawet niekoniecznie głównym nośnikiem, niemniej ich rola nieustannie rośnie. Wiele firm z branży audio przewidziało taki rozwój wypadków i dlatego ich działy rozwoju skupiły się na tworzeniu najlepszych możliwych DACów, serwerów, transportów i odtwarzaczy plików muzycznych, a później również kabli USB i LAN, audiofilskich switchów i innych produktów, których zadaniem było umożliwienie uzyskania odpowiedniej jakości brzmienia gdy źródłem dźwięku są cieszące się coraz większą popularnością muzyczne pliki.
Jedna z takich firm, które szybko dostrzegły swoją szansę i skupiły się na takich produktach, ma swoją siedzibę w Polsce, we Wrocławiu. Firma ta obejmuje dziś już trzy marki, z których dwie zdążyły zdobyć renomę w wielu krajach świata, a pierwszym produktem trzeciej, która jest swego rodzaju ukoronowaniem działalności dwóch poprzednich, jest testowany XACT S1. Te pierwsze to JPLAY i JCAT. Pierwsza z nich, także chronologicznie, opracowała aplikację, audiofilski odtwarzacz muzyczny, który znamy już od ponad 10 lat. Ta druga, na rynku pojawiła się kilka lat po pierwszej i oferuje szereg hardwarowych komponentów, których zdaniem jest poprawa jakości dźwięku systemów audio odtwarzających muzykę z plików.
Sam w przeszłości używałem JPLAYa, który pozwalał uzyskać bardzo dobrą jakość dźwięku, aczkolwiek jego niewygodna obsługa, wynikająca z maksymalnie uproszczonego interfejsu, nieco odstraszała wielu użytkowników. Dobrych kilka lat temu, zanim jeszcze na rynku pojawiło się multum wyspecjalizowanych serwerów muzycznych, z pomocą Marcina Ostapowicza, właściciela obu tych marek, zbudowałem własny serwer i już wówczas używałem w nim specjalistycznej, audiofilskiej karty USB JCATa, która znacząco poprawiała jakość uzyskiwanego brzmienia w porównaniu do zintegrowanego w płycie głównej portu USB.
Jeśli dobrze pamiętam, to wspomniana karta USB była pierwszym produktem firmowanym marką JCAT. Później do oferty dołączyły kable USB i Ethernetowe, zasilacze liniowe, kolejne, ulepszane wersje kart USB i LAN, a także inne akcesoria. W 2021 roku miałem okazję recenzować dla Państwa ostatnie (na tamtą chwilę) wersje obu kart wraz z zasilaczem INITIO 3 (recenzję można znaleźć TU). Po teście kolejny raz upgradowałem swój serwer dodając do niego karty USB (tzn. ta zastąpiła poprzednią wersję) i NET XE, oraz jedną z pozycji ze sporej listy akcesoriów, czyli USB + LAN Ground Conditioner.
Po tym upgradzie klasa brzmienia uzyskiwana z moim serwerem kolejny raz zauważalnie wzrosła osiągając poziom, z którego byłem naprawdę zadowolony. Przynajmniej do czasu, gdy Marcin skontaktował się ze mną po raz kolejny by zapytać, czy chciałbym przetestować najnowsze dodatki do jego oferty, czyli zegar Master OCXO Clock do karty USB, a także jego pierwszy, kompletny cyfrowy transport sieciowy i serwer muzyczny w jednym o nazwie XACT S1. Ten ostatni, podkreślmy to raz jeszcze, to jednocześnie premiera nowej, trzeciej już marki Marcina, XACT. Zważywszy na wszystkie wcześniejsze doświadczenia z produktami JPLAYa i JCATa nie mogłem odmówić.
Jako pierwszy ostatecznie trafił do mnie XACT S1, którego prezentację można było zobaczyć już w czasie Audio Video Show w Warszawie w 2022 roku. Na chwilę obecną to jedyny produkt marki XACT i topowe osiągnięcie Marcina Ostapowicza korzystające z wiedzy i doświadczenia zdobytych w zakresie hardware’u (poprzez JCAT) i software’u (JPLAY) na przestrzeni kilkunastu lat. Jeśli macie już pewne doświadczenie w zakresie tzw. computer audio, doskonale wiecie, że uzyskanie dobrego dźwięku z plików wymaga zarówno odpowiedniego sprzętu, jak i oprogramowania. Tylko razem te dwa składniki mogą dać efekt w postaci brzmienia wysokiej próby.
Dwie marki Marcina Ostapowicza, wspomniane JPLAY i JCAT, ustawiły go w doskonałej pozycji wyjściowej do stworzenia kompletnego rozwiązania do odtwarzania plików. Tym bardziej, że pomimo rosnącej popularności Roona, polski producent kontynuował rozwijanie swojego odtwarzacza programowego, JPLAYa osiągając poziom, który czyni z niego realnego konkurenta dla amerykańskiego software’u. Kupując XACT S1 otrzymujemy więc urządzenie wyposażone w szereg autorskich rozwiązań sprzętowych oraz autorskie oprogramowanie. A że wszystkie one zostały stworzone przez współpracujący zespół specjalistów, według Marcina Ostapowicza, razem tworzą doskonale współdziałającą całość.
Zanim zabrałem się za opis serwera XACT S1 zadałem kilka pytań Marcinowi. Poniżej znajdziecie Państwo zapis naszej konwersacji.
Marek Dyba (MD): Zacznijmy od odrobiny historii. Jak w ogóle zaczęła się Twoja przygoda z tzw. computer audio? I jak stała się ona biznesem?
Marcin Ostapowicz (MO): Komputerowym audio po raz pierwszy zainteresowałem się jeszcze w szkole średniej. Już wówczas nabyłem swój pierwszy DAC USB zbudowany z kitu Texas Instruments. Zacząłem również eksperymenty z odtwarzaczem softwarowym Foobar2000 i różnymi pluginami. Już wtedy zdałem sobie sprawę, że transporty cyfrowe wcale nie brzmią tak samo i postanowiłem zagłębić się w tę kwestię najpierw hobbystycznie, a kilka lat później w ramach założonej firmy o nazwie JPLAY.
MD: Ciągle pamiętam pierwszą (i kolejne) wersję JPLAYa. Był to odtwarzacz programowy praktycznie pozbawiony interfejsu skupiony na uzyskaniu optymalnej jakości brzmienia, a nie na wygodzie obsługi. Co sprawiło, że zmieniłeś podejście, bo już pierwszy kontakt z aktualną wersją tego programu wywołał u mnie skojarzenia raczej z Roonem niż ze „starym” JPLAYem?
MO: Jakość dźwięku zawsze była i nadal jest moim priorytetem, a tworząc JPLAYa dla systemu Windows próbowałem „naprawić” dźwięk. Teraz, po stworzeniu nowej aplikacji JPLAY dla systemu iOS mogłem wreszcie zadbać również o wygodę użytkowania.
MD: Marka JCAT – kiedy dokładnie powstała i czy dobrze pamiętam, że karta USB była pierwszym oferowanym w jej ramach produktem?
MO: JCAT, hardwarowa dywizja JPLAYa, został założony w 2013 roku (2 lata po JPLAYu). Masz rację, karta USB był pierwszym produktem. Obecnie oferujemy jej trzecia generację, USB Card XE.
MD: W jaki sposób tworzenie komponentów przeznaczonych do, przynajmniej w większości przypadków, „samoróbek” muzycznych serwerów tworzonych przez hobbystów, przekształciło się w budowę kompletnego rozwiązania do odtwarzania plików?
MO: Tak naprawdę od początku celem było stworzenie pewnego dnia kompletnego rozwiązania do odtwarzania plików muzycznych. Teoretycznie mogłem go zrealizować już kilka lat temu korzystając z komponentów dostępnych na rynku, ale uznałem, że lepiej będzie poczekać do czasu, aż będę w stanie zrobić to po mojemu, bez żadnych kompromisów. XACT S1 to swego rodzaju synteza całej wiedzy i doświadczenia zebranych w trakcie rozwoju innowacyjnego hardware’u (w ramach JCATa) i rozwoju software’u (JPLAY) do odtwarzania plików. Każdy produkt stworzony w ciągu tych już ponad 10 lat działalności dołożył swoją cegiełkę do powstania serwera muzycznego XACT S1.
MD: Co jest w praktyce trudniejsze, optymalizacja hardware’u czy software’u do odtwarzania plików muzycznych?
MO: Software’u. Po prostu jest to zdecydowanie bardziej złożona kwestia. W jego przypadku występuje zdecydowanie więcej zmiennych niż w przypadku sprzętu.
MD: Czy integracja software’u z hardwarem była trudna? Czy w trakcie tego procesu napotkaliście jakieś szczególne trudności, coś czym mógłbyś się podzielić z naszymi czytelnikami?
MO: XACT S1 to urządzenie nad którym pracowałem przez większość mojego zawodowego życia. Ponad 10 lat prac na rozwijaniem aplikacji JPLAY nauczyło mnie, że software ma co najmniej równie wielki wpływ na uzyskiwaną ostatecznie jakość dźwięku, jak używana do tego platforma sprzętowa. Tylko poprzez żmudne, czasochłonne testy mogłem wypróbować i wyselekcjonować wszystkie możliwe optymalizacje systemu operacyjnego i kodu odtwarzacza, by w końcu znaleźć najlepsze połączenie oprogramowania i hardware’u dla S1. Mam nadzieję, że efekt mojego obsesyjnego dopieszczania najdrobniejszych nawet detali tego urządzenia słychać w brzmieniu jego ostatecznej wersji.
MD: Dlaczego zdecydowałeś się na rozwiązanie z systemem operacyjnym wczytywanym z karty SD, gdy zwykle jest on instalowany na dysku zamontowanym w urządzeniu?
MO: Przyczyn tej decyzji było kilka, ale najważniejszą jest fakt, iż z OSem zainstalowanym na (specjalnie dobranej, wysokiej klasy) karcie SD uzyskaliśmy najlepsze brzmienie. W S1 wykorzystujemy karty SD klasy przemysłowej oparte na niezawodnych kościach SLC NAND. Kartę wybierałem sam opierając się na rezultatach odsłuchów.
MD: Jak powstał dizajn samego urządzenia? Jest przecież dość niezwykły.
MO: To pomysł projektanta. Chciałem czegoś, co wygląda nowocześnie i elegancko. Muszę przyznać, że projekt bardzo mi się podoba.
MD: W trakcie testu wysłałeś mi nową wersję systemu operacyjnego. Rozumiem iż oznacza to, że prace nad udoskonalaniem S1 nie ustają. Czego dotyczą ulepszenia? Nie pytam o konkretną listę poprawek w tym przypadku, ale bardziej o ogólny kierunek prac. Co próbujecie poprawić/ulepszyć w oprogramowaniu XACTa?
MO: Nigdy nie przestaję pracować nad możliwymi ulepszeniami. Taki po prostu jestem. Przyspieszanie pracy oprogramowania zwykle daje pozytywne efekty i tak właśnie było w przypadku tego konkretnego update’u, który otrzymałeś. Zakładam, że w przyszłości większość aktualizacji będzie dotyczyć aplikacji, ponieważ system operacyjny XACTa i sam odtwarzacz softwarowy zostały są już mocno zoptymalizowane. W przyszłości chciałbym jeszcze dodać funkcję ripowania (zgrywania, red.) płyt CD.
MD: W takim razie, co dalej? Oferujesz już, jak mi się wydaje, jeden z najlepszych transportów/serwerów muzycznych dostępnych na rynku, co więcej możesz więc zrobić? Czy widzisz jeszcze możliwość ulepszenia S1, czy jedynym sposobem na kolejny postęp będzie zaprojektowanie zupełnie nowego urządzenia?
MO: W planach jest znaczący upgrade S1, który powinien być gotowy na wystawę High End w Monachium w przyszłym, 2024, roku. Ten upgrade będzie obejmował zegar Master OCXO Clock, który właśnie wprowadziliśmy do oferty JCATa, plus kilka innych ulepszeń, nad którymi jeszcze ciągle pracuje nasz dział badań i rozwoju. Co ważne dla naszych klientów, S1 jest zaprojektowany tak, by w przyszłości było możliwego jego upgradowanie.
Budowa i cechy
Forma, czy wygląd serwera XACT S1 wyróżnia go pośród wszystkich urządzeń tego typu z jakimi miałem do tej pory do czynienia. Zwykle wykorzystują one albo „standardowe” obudowy komputerowe, albo specjalnie zaprojektowane tak, by wyglądem pasowały do innych komponentów danej marki, czy serii. W przypadku S1, jako że jest to (na tę chwilę) jedyny produkt marki XACT a siostrzana marka hardwarowa, JCAT, oferuje jedynie komponenty do serwerów, nie istniały żadne inne produkty, na których można by oprzeć jego wygląd. Nie wiem kto wymyślił tę konkretną formę (Marcin w wywiadzie wspomniał o „projektancie”), którą możecie Państwo obejrzeć na zdjęciach, ale chyba przyznacie, że jest ona oryginalna i elegancka. Być może to kwestia indywidualna, ale dla mnie jest w tym dizajnie coś vintagowego. Jest w nim coś, co kojarzy mi się z radiami i wzmacniaczami sprzed, powiedzmy, 40, 50 lat. Wtedy właśnie takie wyoblone kształty, czy gumowe nóżki były cechą charakterystyczną niejednej konstrukcji i stąd pewnie takie właśnie skojarzenia. Nie ukrywam, że forma odtwarzacza XACT S1 przypadła mi do gustu od pierwszego wejrzenia, a w miarę upływu czasu owo uczucie się pogłębiało.
Sam pasywny (pozbawiony wentylatorów i innych ruchomych części) dizajn, pod względem jakości wykonania i wykończenia, jest na wskroś nowoczesny. Wspomniałem, że (moim zdaniem) uzyskano bardzo elegancki dizajn, a jednocześnie jest on dość skromny. Nie znajdziecie tu żadnych „bajerów”, niczego co na siłę przyciąga wzrok, co olśniewa „luksusem”, błyska kolorami, etc. Obudowę wykonano z aluminium, a czarną płytę frontową wyposażono tylko w pojedynczy przycisk. To, jak się łatwo domyślić, włącznik urządzenia. Po jego przyciśnięciu dokoła przycisku pojawia się świecąca na pomarańczowo ramka, która początkowo, w trakcie startu systemu, mruga, w gdy urządzenie jest gotowe do pracy świeci światłem ciągłym.
Na tylnym panelu znajdziecie gniazdo zasilania – wysokiej klasy IEC Furutecha (to przykład dbałości o szczegóły, o których wspominał Marcin w wywiadzie), a obok niego trzy porty USB, każdy z nich z innym przeznaczeniem. Jeden służy jako wyjście audio dla DACa, kolejny jako wejścia dla zewnętrznego nośnika USB, a ostatni to kolejne wyjście audio dla DACa, acz to pozbawione jest magistrali zasilania 5V. Zwykle to właśnie ten ostatni port USB powinien zapewniać najlepsza jakość dźwięku (zakładając, że komunikacja z danym DACiem nie wymaga aktywnej magistrali 5V), acz Marcin od razu mi powiedział, że to wyjście z 5V daje najlepsze efekty brzmieniowe.
Po krótkich testach przyznałem mu rację, acz jeśli będziecie sami testować XACTa S1 to nie omieszkajcie sami tego sprawdzić. Być może w przypadku niektórych DACów będzie inaczej. Obok portów USB umieszczono czytnik kart SD – to tu przed włączeniem urządzenia należy włożyć dołączoną w zestawie kartę SLC SD z systemem operacyjnym urządzenia. Opcjonalnie producent może dostarczyć również drugą kartę, na której znajduje się oprogramowanie zmieniające XACTa w… audiofilski switch sieciowy.
To właśnie na potrzeby tego ostatniego zastosowania na tylnej ściance S1 znajdziecie aż sześć gigabitowych portów ethernetowych. Wszystkie są złączami RJ-45 wysokiej klasy i trwałości z pozłacanymi stykami, wszystkie są ekranowane przeciwko zakłóceniom elektromagnetycznym (EMI) oraz wyposażone w 12-rdzeniowe transformatory poprawiające izolację. Producent daje użytkownikowi możliwość wyłączenia diod towarzyszących każdemu portowi, by wyeliminować jakiekolwiek zakłócenia, które owe diody mogłyby wprowadzać. Gdy użytkuje się XACT S1 jako serwer/transport sieciowy korzysta się tylko z jednego portu LAN (nr 1) by połączyć urządzenie z routerem bądź switchem sieciowym. Tylko jeśli zrezygnujecie z tych funkcji i zdecydujecie się wykorzystać S1 jako switch będziecie mogli korzystać z wszystkich sześciu portów LAN na jego tylnej ściance. Dodam, że podobnie jak porty USB, gniazda RJ-45 rozmieszczono tak, by zapewnić wystarczającą ilość miejsca nawet dla większych niż standardowe wtyków, w jakie często wyposażone są audiofilskie kable USB i LAN.
Wewnątrz urządzenia znajdziecie element, z którego Marcin wydaje się szczególnie dumny, a mianowicie autorską płytę główną ZeNA (Zero-Noise-Architecture). Jak mi powiedział, celując ze swoim XACTem S1 w osiągnięcie najwyższej możliwej klasy brzmienia, od początku zakładał, że by to osiągnąć będzie potrzebował specjalnie do tego celu zaprojektowanej płyty głównej. To dlatego S1 nie korzysta z impulsowych konwerterów DC-DC, ale z liniowych stabilizatorów o super-niskim poziomie szumów. Ich połączenie z zaawansowaną sekcją zasilania opartą na doskonale znanym, wysokiej klasy zasilaczu liniowym JCAT OPTIMO, wyposażoną w duży transformator toroidalny i zestaw kondensatorów o łącznej pojemności 140 000 uF, w tym flagowe Muse i Fine Goldy Nichicona, sprawia, że XACT S1 działa w oparciu o całkowicie liniowe zasilanie. Jak twierdzi producent, to pierwszy i jedyny serwer muzyczny na świecie z całkowicie liniowym zasilaniem, które z kolei przekłada się na najwyższą jakość brzmienia.
XACT S1 wyposażono również w wysokiej klasy zegar OCXO Emerald o wyjątkowo niskim poziomie jittera i stabilności częstotliwości rzędu ±5 ppb. Jest to ten sam zegar, który zastosowano w kartach JCAT XE USB i NET. W oparciu o żmudne testy odsłuchowe projektant zdecydował, że pliki przechowywane na wbudowanym dysku SSD brzmią lepiej niż te odtwarzane z sieci lokalnej. Standardowa pojemność dysku SDD w XACT S1 wynosi 4 TB, ale za dodatkową opłatą można zamówić dysk o pojemności nawet 16 TB. Wewnętrzny kabel łączący dysk z płytą główną to topowy produkt tego typu z oferty JCATa.
Cała obsługa odtwarzacza XACT S1 odbywa się za pomocą oprogramowania JPLAY, na które przy zakupie urządzenia użytkownik otrzymuje dożywotnią licencję. Jego interfejs jest przyjazny dla użytkownika, a obsługa płynna i szybka. Jedyną cechą (na razie, bo w przyszłości może się to zmienić), która może być nieco irytująca dla użytkownika Roona, jest konieczność synchronizacji danych (między JPLAYem a XACTem) za każdym razem, gdy do tego ostatniego dodamy nową muzykę. Roon robi to automatycznie, tutaj wymaga to ręcznego działania. Nie jest to duży problem, chyba że ciągle dodajemy nowe pliki, bo wówczas łatwo będzie zapomnieć o uruchomieniu synchronizacji. Mimo że, jak twierdzi producent, najlepsze efekty brzmieniowe uzyskuje się odtwarzając (wysokiej jakości) pliki z dysku lokalnego, to użytkownik dostaje także możliwość strumieniowania muzyki z pomocą protokołów UPnP/DLNA z serwerów dostępnych w lokalnej sieci. JPLAY integruje również usługi streamingowe TIDAL i Qobuz, ale oczywiście trzeba posiadać subskrypcje tych usług i wprowadzić w stosownym miejscu loginy i hasła.
XACT S1 umożliwia natywne odtwarzanie plików DSD do DSD512 i PCM do 768 kHz, w rozdzielczości 16-32 bitów. Obsługiwane typy plików obejmują DSD: DSF, DFF, PCM: FLAC, Apple Lossless (ALAC), WAV, i AIFF oraz formaty stratne, takie jak MP3, AAC (M4A); MQA (pass-through). W aplikacji można filtrować albumy w bibliotece (wszystkie lub wybrane) na wiele różnych sposobów, korzystając z formatów audio, częstotliwości próbkowania, długości słowa, gatunków muzycznych, wykonawców itp. Można także wybrać ulubione albumy/utwory, czy np. sprawdzić najczęściej odtwarzane. Jest to naprawdę zaawansowana aplikacja i korzystanie z niej, w przeciwieństwie do wielu innych, okazało się przyjemnym doświadczeniem. Nawet ja, fan Roona, mógłbym się do JPLAYa przyzwyczaić i nie narzekać, a to w przypadku właściwie wszelkich znanych mi alternatyw wyjątek.
Brzmienie
Miałem okazję spędzić kilka długich tygodni z XACT S1, co z kolei dało mi możliwość odsłuchów w połączeniu z moją zaufaną referencją, czyli przetwornikiem cyfrowo-analogowym LampizatOr Pacific 2, ale również z dwoma innymi high-endowymi DACami, czyli Playback Design MPD-6 wspieranym przez MPD-X (interfejs cyfrowy), oraz Weissem Helios (test w języku angielskim znajdziesz TU). Nawiasem mówiąc, ten ostatni posiada “certyfikat JPLAY”, co oznacza, że oprogramowanie zostało dokładnie przetestowane przez ekipę Weissa, która uznała, że doskonale współpracuje ono z Heliosem (i innymi produktami Weissa). Takie też były moje doświadczenia.
Używam mojego customowego serwera Roon od dobrych kilku lat, upgradując go od czasu do czasu i uważam, że oferuje naprawdę wysoki poziom (częściowo dzięki komponentom JCAT, o których wspomniałem wcześniej). Jednak przesiadka na XACT S1, co w praktyce polegało na odłączeniu kabla USB David Laboga Custom Audio Emerald mk 2 od karty USB XE JCAT zainstalowanej w moim serwerze zasilanej z Ferrum Audio HYPSOS Signature i wpięcie go do portu USB przeznaczonego na wyjście do DACa (z 5V) w S1, niemal natychmiast udowodniło, że jakość sygnału (a właściwie danych, ale dla uproszczenia będę używał określenia “sygnał”) wysyłanego do wejścia USB topowego DACa można jeszcze (znacząco!) poprawić.
Okazało się to swego rodzaju „otwierającym oczy” doświadczeniem, które pokazało mi jak znacząco można jeszcze poprawić brzmienie w porównaniu do uzyskiwanego, świetnego przecież, z moim serwerem. Zdawałem sobie oczywiście sprawę, że ponieważ XACT S1 wykorzystuje szereg niestandardowych komponentów niedostępnych dla osób takich jak ja, a także niestandardowe oprogramowanie, jest mało prawdopodobne, że kiedykolwiek będę w stanie osiągnąć podobne wyniki z moją maszyną. Pozostało mi więc jedynie zabrać się za analizę różnic.
Różnica lub poprawa, była niezaprzeczalna, ale zajęło mi trochę czasu zrozumienie, dlaczego to, co słyszałem z serwera JCAT, podobało mi się o wiele bardziej i dlaczego okazało się jeszcze bardziej angażującym doświadczeniem niż to, co zapewniał mi własny serwer. Pierwsze wrażenie było generalnie rzecz biorąc podobne – zarówno mój serwer, jak i XACT S1, dostarczają sygnał przetłumaczony przez Pacifica 2 (i inne przetworniki cyfrowo-analogowe wykorzystane później) na zdumiewająco analogowy, czy też niecyfrowy, niemęczący, niezwykle naturalny dźwięk. Z tego co wiem, Marcin jest na wskroś „cyfrowym” audiofilem, a jednak każdy komponent jego marek, przynajmniej w moim odczuciu, dostarcza dźwięk, który najlepiej podsumowuje określenie „analogowy”.
Nic więc dziwnego, że oczekując tego typu brzmienia zacząłem odsłuchy od (głównie) albumów akustycznych, takich jak chociażby “Pulsion” Jacquesa Loussiera (z 1979 roku). Fortepianowi maestro w tym nagraniu towarzyszy perkusja (Luca Hellera). Uwielbiam ten album za jego czystą, surową energię i lubię go używać podczas oceny komponentów do moich recenzji. Już z moim serwerem za każdym razem, gdy go odtwarzam, „Pulsion” brzmi znakomicie. To szybki, dynamiczny, wręcz wybuchowy dźwięk, który wywołuje uśmiech na mojej twarzy za każdym razem.
Jednak gdy XACT S1 zastąpił mój serwer, usłyszałem „jeszcze więcej muzyki w muzyce”, że tak powiem, mimo że nadal grały dla mnie „tylko” dwa instrumenty, a wcześniej wydawało mi się, że mój serwer zaprezentował je w najlepszy możliwy sposób. Dźwięk fortepianu z testowanym serwerem był z jednej strony jeszcze żywszy, a z drugiej głębszy, potężniejszy, wręcz majestatyczny. Pogłos również wydawał się nieco dłuższy, co potęgowało wrażenie obcowania z “większą” muzyką niż byłem do tego przyzwyczajony. Co prawda instrument ten był odpowiednio duży i mogłem poczuć jego masę podczas odtwarzania przez oba serwery, ale to z serwerem XACT S1 wydawał się jeszcze bardziej obecny dzięki potężniejszemu, bogatszemu, bardziej nasyconemu, melodyjnemu i pięknie płynnemu brzmieniu.
Choć mój serwer i jego komponenty korzystają z kilku zasilaczy (liniowego dla serwera jako całości, kolejnych dla switcha sieciowego i NAS-a oraz hybrydowego dla karty USB JCAT XE), to właśnie z XACTem S1 wpływ wszelakich zakłóceń pochodzących zarówno z sieci energetycznej, jak i sieci domowej, wydał się jeszcze mniejszy za sprawą tła, już naprawdę czarnego z moim serwerem, które stało się jeszcze czarniejsze (lub jeszcze skuteczniej pozbawione zakłóceń) i bardziej aksamitne. Może się wydawać, że to niewiele, ale to jeden z tych „drobiazgów”, po których usłyszeniu niełatwo jest wrócić do stanu poprzedniego. Przekłada się on bowiem bezpośrednio na głębsze i barwniejsze brzmienie i na postrzeganą wyższą rozdzielczość a to za sprawą wyrazistości, z jaką prezentowane są nawet najdrobniejsze szczegóły i subtelności.
To z kolei wzbogaciło całą prezentację, dopełniło ją, uczyniło bardziej ekscytującą, przykuwającą uwagę. O ile informacji przekazywanych przez głośniki było jeszcze więcej i działo się to w bardziej klarowny, wyrazisty sposób, o tyle całość wydawała się płynniejsza, bardziej spójna, jakby wszystkie te elementy pasowały do siebie jeszcze lepiej niż wcześniej. To właśnie sprawiało, że prezentacja muzyki była tak niezwykle płynna, tak naturalna, że przypominała mi, nawet jeśli niełatwo przechodzi mi to przez gardło, to co oferuje mój doskonały zestaw analogowy. Co ciekawe, XACT S1 sparowany z którymkolwiek z trzech doskonałych przetworników cyfrowo-analogowych (LampizatOr, Playback Design i Weiss), przypominał mi mój gramofon J.Sikora również pod względem dynamiki, skupienia i energii dźwięku.
Jednakże przy bezpośrednim porównaniu (przez bezpośrednie mam na myśli odtwarzanie tego samego albumu, choć siłą rzeczy różnych wydań, przy użyciu tego samego przedwzmacniacza, wzmacniacza i kolumn), na przykład “So” Petera Gabriela, “Love Over Gold” Dire Straits, czy “Soular Energy” Ray Brown Trio, zdałem sobie sprawę, że mój analogowy zestaw oferuje jeszcze bardziej skupiony i precyzyjny dźwięk, a w szczególności mocniejszy, głębszy i potężniejszy bas. Mimo to podtrzymuję swoją początkową ocenę – zarówno analogowe, jak i cyfrowe źródła miały wiele wspólnego, high-endowego DNA, co poniekąd bardzo dobrze tłumaczyło, dlaczego tak podobało mi się to, co słyszałem z XACT S1. Tym bardziej, że również klasa i wyrafinowanie brzmienia osiągnęły podobny poziom.
XACT S1 zdawał się jeszcze bardziej poszerzać szerokość sceny, co w połączeniu z obfitością informacji, niesamowitym bogactwem dźwięku, tworzyło wyjątkowo wciągające doświadczenie muzyczne. I choć wydawało mi się, że jedna z “gwiazd” tego albumu („Pulsion”), czyli niesamowicie szybka, dynamiczna i potężna stopa perkusji, była nieco bardziej miękka niż przy odtwarzaniu z mojego serwera, to i tak zdawała się jeszcze mocniej “kopać”, a dodatkowo imponująca za każdym razem energia całego występu była wyższa. W ten sposób wrażenie obecności obu instrumentów było jeszcze silniejsze i bardziej przekonujące.
Słuchając z pomocą testowanego XACTa S1 słynnego, koncertowego nagrania “Saturday Night In San Francisco” poczułem się jeszcze nieco bardziej zaangażowany, jeszcze bliżej (nie w sensie fizycznego dystansu, ale emocjonalnie) trzech genialnych gitarzystów, ale także dość głośnej i aktywnej publiczności. Mój serwer jest naprawdę dobry w różnicowaniu wszystkich gitar, stylów muzyków, ich pozycji na scenie, oddzielając każdy instrument w sposób, który pozwala mi podążać za dowolnym z nich w wybranym momencie. XACT S1 oferował to samo, tylko lepiej, w bardziej jeszcze przekonujący, realistyczny sposób. Chodziło o intensywność brzmienia, czy też jego wewnętrzną energię, a także, wspomnianą już, umiejętność oddania mnóstwa detali w bardziej precyzyjny, klarowny sposób, bez zamieniania prezentacji w taką, którą nazwałbym (zbyt) analityczną.
Wszelkie informacje, które zostały uchwycone w nagraniu były łatwo dostępne, ale tylko wtedy, gdy uznałem, że chcę do nich dotrzeć. Gdy nie miałem ochoty na analizę dźwięku, owo multum informacji składało się w piękną, spójną, muzykalną, całkowicie wciągającą całość, która trzymała mnie na krawędzi siedzenia w najgorętszych momentach i relaksowała, sprawiała, że głębiej zapadałem się w siedzisko, gdy sytuacja na scenie się uspokajała. Także inne, ważne aspekty wielu nagrań koncertowych, także i tego właśnie, czyli przestrzeń i akustykę sali koncertowej, XACT S1 przekazywał w szczególnie przekonujący sposób, jeszcze lepiej niż mój serwer.
Jako, że aspekty przestrzenne nagrań (szczególnie tych live) są tymi, na które zawsze zwracam szczególną uwagę i które po prostu lubię, do playlisty dodałem kilka albumów nagranych w różnych miejscach, takich jak Blue Note w Tokio, Jassmine w Warszawie, Green Mill i innych, aby sprawdzić, czy i jak dobrze polski serwer je zróżnicuje. Ujmując rzecz krótko, XACT S1 nie zawiódł. Znam tylko niektóre z tych miejsc z własnego doświadczenia, ale na tej podstawie byłem gotów się założyć, że sposób, w jaki testowany serwer zaprezentował akustykę każdego z nich jest tak dobry, tak realistyczny, jak to tylko możliwe w domowych warunkach korzystając z informacji zapisanych w nagraniach.
Nie miałem żadnych wątpliwości, że polski serwer bardzo dobrze różnicuje aspekty przestrzenne każdego z tych albumów. Każda z tych miejscówek jest inna pod względem wielkości i głębokości sceny, odległości, w jakiej wykonawcy znajdują się od publiczności (w przypadku nagrania, od słuchacza), pogłosu wędrującego po ścianach sali koncertowej itd. Gdy jesteśmy na koncercie to sam występ muzyków skupia naszą uwagę, a mimo tego ten sam zespół może brzmieć zupełnie inaczej w zależności od miejsca, gdzie gra. XACT S1 udowodnił, że potrafi wiernie i swobodnie oddać takie różnice, zakładając, że zostały one uchwycone na taśmie. A że potrafi, stało się szczególnie jasne po przesłuchaniu kilku kompilacji z nagraniami z różnych miejsc, nagranych w różnych okresach.
Słuchając “Starkers in Tokyo” zespołu Whitesnake, “We’re All Somebody From Somewhere” Stevena Tylera czy “Monday Night Live At The Green Mill” Patricii Barber nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że nie tylko każdy z tych wyjątkowych, fenomenalnych wokali został zaprezentowany w znakomity, koncertowy, niezwykle ekspresyjny, ale także w jeszcze bardziej obecny, namacalny, bardziej “tu i teraz” sposób niż w przypadku mojego serwera. Było to szczególnie wyraźne w przypadku pierwszego albumu z samym wokalem Davida Coverdale’a i towarzyszącą mu gitarą. XACT S1 ponownie precyzyjnie oddał nie tylko barwę i fakturę zarówno głosu, jak i gitary, koncertową atmosferę, ale także wszystkie drobne szczegóły, takie jak palce poruszające się po strunach, oddech wokalisty i tak dalej. Kluczową cechą z mojej perspektywy było to, że nie wypychał wszystkich tych elementów do przodu, nie próbował skupiać na nich mojej uwagi, ale raczej wyraźnie prezentował je “za” wokalistą zlokalizowanym na pierwszym planie tak, że stały się one elementami budującymi wyjątkową wiarygodność całego występu.
XACT S1 jako audiofilski switch sieciowy
Jak już wcześniej wspomniałem, XACT S1 to nie tylko kawał (bardzo dobrego, przemyślanego i świetnie wykonanego!) sprzętu. Ma on do zaoferowania jeszcze kilka cech/funkcji, które sprawiają, że jest to propozycja wyjątkowa. Ze sprzętowego punktu widzenia, ponieważ system operacyjny jest ładowany z karty, można teoretycznie użyć innego. Czy warto, to już inna kwestia. W końcu wraz z urządzeniem otrzymujemy kartę z autorskim systemem operacyjnym proponowanym przez producenta urządzenia oraz dożywotnią licencję na oprogramowanie JPLAY.
Kolejna kwestia – na potrzeby tego testu otrzymałem również drugą kartę, która zamienia S1 w… audiofilski switch sieciowy. Tak, zdaję sobie sprawę, że biorąc pod uwagę cenę tego urządzenia, używanie go jako switcha nie jest dla każdego. Niemniej sam Marcin Ostapowicz powiedział mi, że w swoim prywatnym systemie (który jest również roboczym, służącym do testowania nowych pomysłów i produktów) używa dwóch X1, jednego jako switcha, a drugiego jako transportu/serwera plików audio. Na chwilę obecną (czyli dopóki nie wymyśli jeszcze lepszych, bardziej zaawansowanych rozwiązań) uważa, że jest to najlepsza konfiguracja, jaką może zaoferować swoim klientom.
Wypróbowałem to rozwiązanie, choć mając do dyspozycji tylko jeden XACT S1, musiałem przetestować je z własnym serwerem. Jako switch X1 spisał się znakomicie, prawdopodobnie (trudno mieć pewność bez bezpośredniego porównania) najlepiej spośród wszystkich audiofilskich przełączników, jakie testowałem, może z wyjątkiem połączonych wysiłków Silent Angel Bonn NX i ich zewnętrznego zegara Genesis GX. Musiałbym porównać je bezpośrednio aby mieć pewność, który z nich jest faktycznie lepszy, ale z pewnością każda z tych opcji jest jedną z najlepszych dostępnych na rynku. Słowem, jeśli cena Was nie odstrasza, to dwa X1 w systemie mogą być dobrym pomysłem.
JPLAY
Obsługa autorskiego system operacyjnego XACTa S1 uruchamianego z karty SD oraz samo odtwarzanie muzyki odbywają się z pomocą aplikacji JPLAY. Nawet jeśli jesteście fanami Roona, tak jak ja, to powinniście zapoznać się z najnowszą wersją odtwarzacza Marcina Ostapowicza. Nie dość, że wraz z urządzeniem otrzymacie dożywotnią licencję, to jeszcze jest to zupełnie inne oprogramowanie niż to, które być może część z Państwa, w tym ja, może pamiętać sprzed 10 lat. W tamtych czasach zadaniem JPLAYa było „naprawianie” odtwarzania, czy raczej pomijanie pewnych procesów systemu Windows tak, by uzyskać lepsze brzmienie. Jak już wspomniałem, software ten nie posiadał prawdziwego interfejsu, a do ładowania i odtwarzania muzyki trzeba było używać poleceń. Innymi słowy, było to minimalistyczne rozwiązanie skoncentrowane na zapewnieniu najlepszej możliwej jakości dźwięku. Nie było ono jednakże szczególnie wygodne w użyciu, co mogło zniechęcać niektórych użytkowników.
JPLAY, którego będziecie używać z XACT S1, to zupełnie inna bajka, zwłaszcza pod względem interfejsu i wygody użytkowania. Tym razem aplikacja została napisana dla systemu iOS, co z mojej perspektywy, użytkownika Androida, jest jego jedyną wadą. Podobne podejście wytykałem Luminowi wiele razy na przestrzeni lat, aż w końcu opracowali aplikację na urządzenia z Androidem, więc powinienem to zrobić również w przypadku XACT. Rozmawiałem o tym z Marcinem i nie dał mi jasnej odpowiedzi, czy możemy spodziewać się wersji JPLAYa na Androida w najbliższym czasie (jeśli w ogóle). Oznacza to, że jeśli wypróbujecie XACTa S1 i uznacie, że jest tak dobrym serwerem/transportem, by stać się częścią Waszego systemu i posiadacie już iPada lub iPhone’a, to macie szczęście. W przeciwnym razie będziecie musieli do ceny XACTa dołożyć jeszcze parę złotych na jedno z urządzeń Apple. Biorąc pod uwagę cenę S1, nie będzie to duży dodatkowy wydatek, ale obowiązkowy.
Decyzja należy do użytkownika. Mogę tylko powiedzieć, że o ile porównanie jakości dźwięku uzyskiwanego za pomocą Roona i JPLAY było dla mnie trudne, a właściwie niemożliwe, gdyż korzystałem z tych dwóch odtwarzaczy pracujących na różnych serwerach, to pod względem łatwości, wygody, płynności i niezawodności działania oba oferują podobne, jeśli nie tak samo doskonałe wrażenia. I mówię to jako wieloletni, bardzo zadowolony użytkownik Roona. Jasne, Roon oferuje więcej funkcji, więcej informacji o muzyce w bibliotece, kilka presetów i tak dalej, ale pytanie brzmi, czy faktycznie ich potrzebujesz / używasz. JPLAY, którego używałem, miał już zintegrowane usługi Qobuz i Tidal i działały one równie płynnie, bezproblemowo jak odtwarzanie plików z wbudowanego dysku SSD. A jakość dźwięku, jak już zdążyliście przeczytać, była po prostu znakomita!
Rozwój oprogramowania dla XACT S1
Co ważne, zarówno system operacyjny odtwarzacza/transportu XACT S1, jak i JPLAY są stale rozwijane. Niektóre zmiany dotyczą jakości dźwięku, inne dodają nowe funkcje. Kilka dni przed zakończeniem tego tekstu Marcin skontaktował się ze mną w sprawie nowo wydanej wersji systemu operacyjnego, która miała poprawić jego wydajność, a w efekcie jakość dźwięku. Zapytał mnie, czy ma mi wysłać kolejną kartę, czy też podejmę się wypróbowania szczegółowej instrukcji dotyczącej samodzielnego pobrania nowej wersji programowania i wgrania jej na posiadaną kartę. Wybrałem tę drugą opcję i przeszedłem przez cały proces. Okazało się to proste, stosunkowo szybkie (flashowanie karty zajmuje chwilę) i zadziałało bezbłędnie, o czym przekonałem się po zainstalowaniu karty z nowym oprogramowaniem w XACT. Wszystko działało równie płynnie i niezawodnie jak wcześniej, bez najmniejszej nawet czkawki (do czego, jako użytkownik Windowsa, jestem przyzwyczajony po kolejnych update’ach).
Jeśli chodzi o poprawę jakości dźwięku, która była docelowym efektem aktualizacji, porównanie nie było łatwe. Po fakcie zdałem sobie sprawę, że posiadanie dwóch kart z dwiema wersjami oprogramowania ułatwiłoby mi znalezienie różnic. Jednak nawet jeśli moja ocena nie mogła opierać się na tak bezpośrednich porównaniach, jakbym chciał, uznałem że jest coś w twierdzeniu Marcina. Nie powiedział mi nic konkretnego na temat tego, czego mogę się spodziewać, a jedynie, że “X1 brzmi jeszcze lepiej”.
Takie też było moje pierwsze wrażenie. Zmiana nie była dramatyczna, nie nastąpiła jakaś ogromna różnica. Wydawało mi się jednakże, że prezentacja jest lepsza, bo gęstsza, bardziej spójna, poprawiła się płynność muzyki, choć już przed aktualizacją była wyjątkowa. Jednocześnie zyskała nieco klarowność i przejrzystość prezentacji, co sugerowało obniżenie i tak już bardzo niskiego poziomu szumów, pozwalając na jeszcze lepszy, głębszy wgląd w każde nagranie. Prezentacja nie stała się jednakże przez to jakoś szczególnie analityczna, nie zachęcała do głębokiego nurkowania w poszukiwaniu błędów producenta, a raczej pozwalała na bogatsze, pełniejsze, jeszcze bardziej wciągające, bardzo naturalne doznania. Słowem, było lepiej. Niewiele, ale na tym, topowym poziomie, docenia się każdą, nawet drobną poprawę. Znając Marcina, będzie on nadal pracował zarówno nad sprzętem, jak i oprogramowaniem, więc chociaż XACT S1 jest na razie jego flagowym produktem, to w przyszłości możemy się doczekać jeszcze lepszego.
Podsumowanie
Na przestrzeni kilkunastu lat przetestowałem setki (a może już nawet ponad 1000) różnorakich komponentów audio zarówno tych rozsądnie wycenionych, jak i tych drogich i bardzo drogich. Nawet przy takiej liczbie nie zdarza się zbyt często, że dane urządzenie robi na mnie duże wrażenie swoją klasą brzmienia, a jednocześnie gra tak jak lubię (bo to dwie różne rzeczy – te pierwsze są obiektywnie, na ile to możliwe, dobre, te drugie satysfakcjonują moje subiektywne odczucia i preferencje). Dopiero połączenie tych dwóch ocen sprawia, że mam ochotę dodać dany komponent do swojego systemu. Niestety w większości przypadku są one poza moim zasięgiem, więc realizacja takiej zachcianki nie jest możliwa. Tak właśnie jest w przypadku XACTa S1. Gdyby jego cena nie była dla mnie przeszkodą, bez wahania zamieniłbym mój customowy serwer na polski produkt. Jest to bowiem nie tylko jeden z najlepszych serwerów muzycznych, jakie przewinęły się przez mój system, ale należy również do najbardziej analogowo, naturalnie brzmiących, co do mnie, fana płyt winylowych, po prostu przemawia.
Jak wysokiej klasy sygnał (właściwie to dane) XACT S1 dostarcza do DACa było jasne po wypróbowaniu go z trzema znakomitymi przedstawicielami tego gatunku należącymi do światowej ekstraligi. Po pierwsze, z moim LampizatOrem Pacific 2, po drugie z Playback Design MPD-6, a po trzecie z Weissem Helios. Każdy z nich zachował z XACTem swój własny charakter brzmienia i każdy maksymalnie rozwinął skrzydła. Co prawda uzyskany dźwięk z każdym z nich był nieco inny (w zakresie charakteru), ale za każdym razem brzmienie było nie tylko znakomite, rozdzielcze, precyzyjne, spójne, itd., ale i wyjątkowo angażujące, wręcz uzależniające. Z każdym z tych systemów spędziłem sporo czasu po prostu rozkoszując się muzyką i wyszukując kolejne płyty, których od dawna nie słuchałem. Słuchanie było ogromną przyjemnością, a nawet przeżyciem – tego właśnie szukam w komponentach i całych systemach.
Odtwarzacz programowy JPLAY, którego używałem z XACTem S1 okazał się znacząco odmiennym, bardziej rozbudowanym produktem od tego, co pamiętam sprzed kilku lat. Można w nim znaleźć wiele podobieństw do Roona, więc jeśli jesteś użytkownikiem tego ostatniego, to ten pierwszy powinien być równie łatwy i przyjemny w użyciu. Słowem, ekipa Marcina również na tym froncie wykonała doskonałą robotę. Podsumowując XACT S1 jako całość, w mojej ocenie jest to jeden z najlepszych serwerów muzycznych i transportów, jakie można dziś kupić i chociaż jest (relatywnie) drogi, nadal kosztuje mniej niż większość godnych konkurentów. Uważam, że w pełni zasługuje na naszą nagrodę:
Cena (w czasie recenzji):
- XACT S1: 12.000 EUR
Specyfikacja techniczna (wg producenta):
- Własna płyta główna ZeNA (Zero-Noise-Architecture), czyli pierwsza na świecie płyta główne ze 100% liniowym zasilaniem
- Zasilacz liniowy OPTIMO z kondensatorami o pojemności 140 000 uF
- Najnowocześniejszy, super-stabilny 0.005 (±5 ppb) zegar Emerald OCXO zapewnia super-stabilne taktowanie nawet w obecności czynników środowiskowych, takich jak przepływ powietrza, zmiany temperatury, wibracje, wstrząsy i zakłócenia elektromagnetyczne (EMI)
- Wyjścia cyfrowe: 2x USB Audio 2.0 (główne i pozbawione magistrali zasilającej 5V) z pozłacanymi, ekranowanymi przeciwko zakłóceniom elektro-magnetycznym złączami USB
- 4 TB pamięci wewnętrznej z przemysłowego dysku SSD podłączonego referencyjnym kablem SATA
- Wejścia LAN: 6x Gigabit Ethernet (dają możliwość wykorzystania urządzenia jako switch/router sieciowy)
Pozłacane, trwałe złącza RJ-45 ekranowane przeciwko zakłóceniom elektromagnetycznym z wbudowanymi 12-rdzeniowymi transformatorami poprawiającymi izolację - Funkcja wyłączania LEDów dla portów LAN by zmniejszyć zakłócenia
- Obudowa wykonana z aluminium; konstrukcja bez wentylatorów
- Specjalnie opracowany system operacyjny JPLAY ładowany z karty SLC SD
- Odtwarzacz programowy JPLAY wspiera streaming z serwisów TIDAL i Qobuz oraz odtwarzanie z lokalnych plików (z wbudowanego dysku SSD i z pomocą protokołu UPnP/DLNA z serwerów w lokalnej sieci)
- Natywne odtwarzanie bit-perfect formatu DSD do DSD512 i PCM do 768 kHz, 16-32 bitów
- Obsługiwane typy plików: DSD: DSF, DFF, PCM: FLAC, Apple Lossless (ALAC), WAV, AIFF; Lossy: MP3, AAC (M4A); MQA (pass-through)
- Zdalne sterowanie: z pomocą aplikacji JPLAY iOS (wraz z urządzeniem dostajesz dożywotnią licencję)
- Wymiary (S x G x W): 439 x 315 x 86 mm
- Waga: 9 kg
Platforma testowa:
- Źródło cyfrowe: pasywny, dedykowany serwer z WIN10, Roon Core, Fidelizer Pro 7.10, karty JCAT XE USB i JCAT NET XE z zasilaczem FERRUM HYPSOS Signature, JCAT USB Isolator, zasilacz liniowy KECES P8 (mono), switch: Silent Angel Bonn N8 + zasilacz liniowy Forester.
- Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr Pacific 2 + Ideon Audio 3R Master Time
- Źródło analogowe: gramofon JSikora Standard w wersji MAX, ramię J.Sikora KV12, wkładka AirTight PC-3, przedwzmacniacze gramofonowe: ESE Labs Nibiru V 5 i Grandinote Celio mk IV
- Wzmacniacz: GrandiNote Shinai, Circle Labs M200
- Przedwzmacniacz: Circle Labs P300
- Kolumny: GrandiNote MACH4, Ubiq Audio Model One Duelund Edition
- Interkonekty: Bastanis Imperial x2, Soyaton Benchmark, Hijiri Million, Hijiri HCI-20, KBL Sound Himalaya II XLR, David Laboga Expression Emerald USB, David Laboga Digital Sound Wave Sapphire Ethernet
- Kable głośnikowe: Soyaton Benchmark
- Kable zasilające: LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3
- Zasilanie: Gigawatt PF-2 MK2 i Gigawatt PC-3 SE Evo+; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
- Stoliki: Base VI, Rogoz Audio 3RP3/BBS, Alpine-line
- Akcesoria antywibracyjne: platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot, Graphite Audio IC-35 i CIS-35