iFi audio NEO iDSD

by Dawid Grzyb / March 4, 2021

Od premiery Pro iDSD minęły już trzy lata, jego tańszy krewniak był jedynie kwestią czasu i iFi audio NEO iDSD wręcz idealnie tu pasuje. Teraz nastał czas na przekonanie się o tym, o ile lżejszy faktycznie jest.

Wstęp

Ostatni materiał nt. produktu firmy iFi audio został opublikowany na łamach niniejszego portalu w listopadzie 2019 roku i pamiętam dobrze, jak do niego doszło. Listwa sieciowa PowerStation pozostała ze mną po jej debiucie podczas wystawy Audio Video Show, która miała miejsce kilka tygodni wcześniej. Produkt ten zapadł mi w pamięci też dlatego, że lokalna impreza była ostatnią przed wybuchem pandemii. Choć rok 2020 był niemałą przeprawą mentalną dla nas wszystkich, to zamknięcie w domach przełożyło się na znacznie zwiększoną sprzedaż dóbr przeznaczonych do konsumpcji właśnie tam, w tym sprzętu audio. Podczas miesięcy izolacji wielu inżynierów zdecydowało się też nadrobić zaległości i dokończyć prace prototypowe. Część z tych historii ma mieć premierę w przyszłości już bez pandemii, ale nie wszystkie.
Przed niniejszą publikacją naturalnie wypadało nadrobić zaległości i sprawdzić, cóż takiego ominąłem od czasu recenzji listwy PowerStation. Okazało się, że załoga iFi audio nie tylko nie czekała z nowościami aż wszystko wróci do normy, ale ich dokonania w ostatnich miesiącach są szokujące. Im dłużej firma ta jest na rynku, tym bardziej płodny jest jej dział badań i rozwoju. Ostrożnie strzeliłem, że od listopada 2019 ominęły mnie może trzy produkty i potencjalnie jeden kandydat do testu, ale było to spore niedoszacowanie, bo nowych urządzeń pojawiło się kilka razy więcej.
Pierwsza wersja tej publikacji była gotowa na początku stycznia i uwzględniała 14 produktów; głośnik bezprzewodowy Aurora, cztery nieduże biurkowe modele serii ZEN (DAC, CAN, Blue i Phono), niedrogi przenośny wzmacniacz/przetwornik hip-dac, zasilanie iPower X, polepszacze USB iSilencer+ oraz iDefender+, przedwzmacniacz gramofonowy micro iPhono3 Black Label i należący do tej samej serii kombajn micro iDSD Signature, dwa modele ZEN Signature (CAN i DAC) stworzone we współpracy z serwisem Drop.com, no i na końcu NEO iDSD. Niemniej, nie jest łatwo nadążać za iFi audio, bo od połowy stycznia oferta tej firmy dodatkowo powiększyła się o flagowiec iDSD Diablo i kolejne zasilanie – iPower Elite. Podsumowując, mamy w sumie 16 produktów wydanych na przestrzeni 14 pandemicznych miesięcy. Choć bez zająknięcia mógłbym zająć się większością z nich, mój wybór padł na NEO iDSD jako sprzęt najbliższy znakomitemu Pro iDSD. A teraz do rzeczy, zanim Brytyjczycy znowu uraczą nas czymś nowym i uczynią ten artykuł przestarzałym…

Budowa

Szary kartonowy rękaw skrywał białe pudełko z dwoma piętrami wewnątrz. Główny składnik wciśnięty w piankową formę był umiejscowiony na górze, a poziom poniżej zawierał trzy osobne schowki ze wszystkimi dodatkami; standardowymi kablami USB3.0 oraz RCA, zasilaczem iPower (5 V/2,5 A), czterema opcjonalnymi sylikonowymi nóżkami, kartą gwarancyjną, aluminiową podstawką do zamontowania produktu wertykalnie, oraz plastikowym kontrolerem z sześcioma membranowymi guzikami. Za jego pomocą można wyciszyć sprzęt, ustawić jasność wyświetlacza (wysoka/średnia/niska), przełączać się pomiędzy wejściami oraz regulować głośność.
iFi audio NEO iDSD to zasilany z portu USB biurkowy przetwornik c/a z wyjściem słuchawkowym, który w firmowej hierarchii ustępuje pola jedynie modelowi Pro iDSD. Mierzy (szer. x gł. x wys.) 214 x 146 x 41 mm, a jego masa to zaledwie 970 g, stąd jest to produkt niewielki i lekki. Natywnie obsługuje sygnały DSD i PCM aż do DSD512 i 32 bitów/768 kHz, a jego wejście Bluetooth jest kompatybilne z kodekami AAC, SBC, aptX, aptX HD/Adaptive/LL and LHDC/HWA i LDAC. Praktycznie wszystkie wydane przed końcówką 2020 roku przetworniki iFi audio mogą pracować jako renderery MQA za cenę ograniczenia strumieni DSD/PCM odpowiednio do DSD256/384 kHz i niedostępnych wyjść S/PDIF, lub odwrotnie. Dwa podstawowe oprogramowania sterujące dostępne dla tych produktów odblokowują jeden zestaw zdolności lub drugi. Jak do tej pory jedynie układ XMOS w Pro iDSD miał dostatecznie dużo mocy obliczeniowej by uciągnąć to wszystko i sprzętowo dekodować strumień MQA za pomocą jednego tylko firmware’u. Teraz NEO iDSD potrafi dokładnie tyle samo, co jest niemałym osiągnięciem zważywszy na jego sporo tańszą cenę.
Z tytułu podobnego rozmiaru, zbalansowanej architektury oraz wejść bezprzewodowych, NEO iDSD na początku postrzegałem jako dziecko modelu Pro iDSD, choć teraz myślę, że jego korzenie są w serii X tej samej firmy. Modele xDSD i xCAN pod względem kluczowych funkcji są praktycznie takie same, ale jeden jest przede wszystkim przetwornikiem z wyjściem słuchawkowym, a drugi ma priorytety ustawione dokładnie odwrotnie. Ważniejsze jest natomiast to, że obydwa te maluchy są w pełni zbalansowane, bezprzewodowe i z regulacją głośności opartą na scalonej w pojedynczym kawałku krzemu drabince rezystorowej, którą wykorzystano też tylko w NEO iDSD. Sporo tych podobieństw, stąd nie wykluczam, że danie główne niniejszej recenzji jest efektem zamknięcia najlepszych obwodów modeli xCAN i xDSD w biurkowej obudowie.
Aluminiowy i wypiaskowany front NEO iDSD nie jest zatłoczony, ale ma wszystko co powinien. Nieduży kwadratowy wyświetlacz OLED zamontowany po lewej stronie tuż za akrylową szybką wyświetla głośność ( 99 kroków, 1 dB), wybrane wejście cyfrowe, częstotliwość próbkowania oraz typ strumienia audio. Ekran ten samoczynnie obraca się o 90 stopni po ustawieniu urządzenia wertykalnie. Przyjemnie klikająca radełkowana gałka we wklęsłym obszarze obok reguluje głośność i wycisza wyjścia po jej naciśnięciu, a przytrzymana dłużej wyświetla też menu jasności wyświetlacza. Długa szczelina zaraz obok mieści dwie diody LED, przełącznik wejść cyfrowych oraz włącznik. Sąsiadujący z nimi zaokrąglony element ma wbudowane zbalansowane/pojedyncze wyjścia słuchawkowe odpowiednio w standardach 4,4/6,3 mm.
Boki, góra oraz dół NEO iDSD formują rękaw, który można usadowić pomiędzy piankowymi paskami dołączonej do zestawu aluminiowej bazy. Konstrukcja jest wówczas wysoka i wąska, ale całkiem stabilna. Wyjścia XLR i RCA są domyślnie regulowane, ale obwód głośności można pominąć w osobnym menu, które uaktywnia się trzymając wciśniętą gałkę regulacyjną podczas włączania produktu. Lista wejść cyfrowych uwzględnia optyczne, współosiowe oraz – to już typowe dla sprzętu iFi audio – USB3.0 dla lepszego ekranowania i mechanicznej stabilności w porównaniu do standardu USB2.0. Opcjonalne wejście zasilające tuż obok przyłącza dla anteny Bluetooth wymaga napięcia 5V, także kabel USB dla danych wygodnie zasili NEO iDSD. Niemniej, producent słusznie uważa tę drogę za nieoptymalną i zachęca do korzystania z dołączonego do zestawu zasilacza iPower.
Choć NEO iDSD nie ma wielu dodatków Pro iDSD, to nawet pomimo tego wypada dobrze pod względem funkcjonalności, wygody użytkowania i jakości wykonania. Standard Pentaconn staje się z roku na rok coraz bardziej popularny w słuchawkowym audio, wtyki 4,4 mm są dużo solidniejsze w porównaniu do ich mniejszych odpowiedników (2,5/3,5 mm TRRS) i dobrze, że NEO iDSD takowy ma. Gałka regulacji głośności wymaga minimum siły, a pozostałe gniazda i guziki są łatwo dostępne. Z uwagi na niedużą masę sprzęt relatywnie łatwo przemieszcza się po biurku, ale po ustawieniu go pionowo na wyposażonej w gumowe podkładki bazie nie miałem powodów do narzekań. Tak użytkowany NEO iDSD zaoszczędzi trochę miejsca i posłuży za stojak dla słuchawek. Moją jedyną wątpliwość budzi żywotność piankowych wkładek w podstawce. Po jakimś czasie najpewniej się pomarszczą i odkleją, ale zrobienie z tym porządku to nie problem i myślę, że każdy da radę.
Zbalansowane wyjście słuchawkowe NEO iDSD dostarcza 1040 mW przy 32-omowym obciążeniu, co nie jest wariactwem w porównaniu do wykręcającej cztery razy tyle serii micro tego samego producenta. Niemniej, jeden wat wystarczy by nawet niespecjalnie skuteczne słuchawki zagrały głośno. Brak wejść liniowych i wyjść 2,5/3,5 mm dla IEM-ów nie boli zważywszy na biurko jako miejsce docelowe dla brytyjskiego sprzętu. Prawdę napisawszy to nie pogniewałbym się widząc wyjście 4,4 mm jako jedyne zbalansowane w światku słuchawkowego audio, a całą resztę (2,5/3,5 mm TRRS plus trzy- i czteropinowe XLRy) porzuconą. Pentaconny są wygodnie małe i wytrzymałe, a robią co trzeba.
Aby dostać się do środka NEO iDSD musiałbym na stałe usunąć dwustronną taśmę pod jego akrylowym okienkiem, także darowałem sobie, ale producent nie skąpi informacji. Pojedyncza kostka TI Burr-Brown PCM1793 to klasyka gatunku w sprzęcie iFi audio, ale nie przez przypadek, bo to konwerter hybrydowy. Górnych sześć bitów przetwarza jako układ wielobitowy, a całą resztą zajmuje się modulator ΔΣ. Strumień danych, który trafia do opartego na XMOS-ie odbiornika cyfrowego najpierw jest poddawany redukującemu jitter autorskiemu rozwiązaniu o nazwie GMT (ang. Global Master Timing), które polega na własnym zegarze femto i buforze pamięci. Drabinka rezystorowa wewnątrz kontrolowanego cyfrowo scalaka tłumi sygnał w domenie analogowej i jest na tyle inteligentna, że nie potrzebuje regulatorów wzmocnienia dla różnych obciążeń. W celu ograniczenia szumu własnego, mikrokontroler zarządzający opartymi na FET-ach przełącznikami budzi się tylko w celu wykonania powierzonego zadania, po czym dalej idzie spać. Wewnętrzne zasilanie w NEO iDSD jest oparte na liniowej regulacji oraz autorskich wzmacniaczach operacyjnych serii OV, a całości dopełniają kondensatory TDK C0G, rezystory MELF oraz induktory firm Murata i Taiyo Yuden.

Dźwięk

fidata HFAS1-S10U podał sygnał do LampizatOra Pacific (KR Audio T-100/Living Voice 300B + KR Audio 5U4G Ltd. Ed.) lub NEO iDSD, a dalej do zestawu dzielonego Trilogy 915R/995R i kolumn sound|kaos Vox 3afw. Wykorzystałem kable głośnikowe Boenicke Audio S3, interkonekty Boenicke Audio IC3 CG i XLR-y własnej roboty. Kluczowe komponenty zasiliła listwa Boenicke Audio Power Gate z jej trzema kablami M2, plus dwie sieciówki LessLoss C-MARC. iFi audio micro iUSB3.0, nano iGalvanic3.0, trzy kable Mercury oraz jeden zasilacz iPower 9V zadbały o połączenie USB. Przed kolumnami wykorzystałem też filtry LessLoss Firewall for Loudspeakers, a switch Fidelizer EtherStream znalazł się pomiędzy serwerem fidaty, a routerem Linksys WRT160N. Kondycjoner GigaWatt PC-3 SE EVO+ z kablem LC-3 EVO ugościł zasilacze dla reclockera USB, routera oraz przełącznika sieciowego. Drugi system oparty był na kombajnie Pro iDSD, CIEM-ach Vision Ears VE5 oraz słuchawkach nausznych Beyerdynamic T50i.
Mój główny system pozwolił mi przekonać się o tym, co NEO iDSD potrafił jako przetwornik z ominiętą regulacją głośności. Nie był to scenariusz idealny, bo większość nabywców kupi go jako słuchawkową integrę. Niemniej, załoga iFi audio od lat przywołuje przy każdej możliwej okazji firmowy dźwięk mocno powiązany ze scalakami c/a wewnątrz swoich produktów i coś w tym jest. Naturalnie byłem ciekaw czy NEO iDSD wpisuje się w ten profil, a mój duży system był miejscem równie dobrym na jego pierwsze oznaki życia jak każdy inny. Chciałem po prostu zapoznać się z graniem tego cacka w najwygodniejszy możliwy dla mnie sposób, tym samym pozostawiając sobie słuchawkowe kombinacje i konfrontację z krewniakiem Pro iDSD na deser.
Pisząc o pomyśle na dźwięk wg iFi audio mam na myśli brzmienie zapoczątkowane przez oparte na scalakach TDA1541/1543 i UDA1305AT cyfrowe urządzenia AMR-a. Lata wstecz przedstawiciel tej drugiej manufaktury określił jej firmowe granie jako naturalne, żywe i nieco ocieplone, tym samym lokując nieco niżej na liście priorytetów środki wspomagające ekstrakcję detali. Żyjąc od blisko czterech lat z modelem AMR DP-777SE w domu nie tylko zgadzam się z tym stanem rzeczy, ale też jest dla mnie jasne, że zaprojektował go zespół ludzi mocno zakochanych w muzyce i dokładnie to samo śmiało mogę napisać o Pro iDSD. Choć te produkty nie grają tak samo, to jednak skłaniają się mocno ku organicznej tkance, urokliwości, ekspresji, nasyconych kolorach, miękkich krawędziach z hojnym wypełnieniem, no i charakterystycznemu spokojowi oraz powiązanej z nim szczególnie pociągającej masie. Dzieje się tak za cenę mniejszej wnikliwości, napowietrzenia scenicznego, precyzji w wyszczególnianiu wirtualnych kształtów i szybkości. Choć mój AMR jest nieco chłodniejszy, tonalnie lżejszy i bardziej organiczny w porównaniu do Pro iDSD, to niezaprzeczalnie grają podobnie.
Choć NEO iDSD nawet nie zbliża się do poziomu cenowego Pro iDSD, nie wspominając nawet o maszynie AMR-a, to jednak szybko pokazał, że należy do tej samej rodziny. Wystarczyła jedna krótka zmiana z flagowcem Lampizatora aby z łatwością zaobserwować kluczowe różnice, a wrażenie po pierwszym podłączeniu produktu niniejszej recenzji było przyjemnie znajome. Z miejsca zagrał bardziej treściwie, okrągło, zwaliście i łagodniej. Słychać było, że stawiał na nieco mglistą i romantyczną atmosferę aniżeli wnikliwość i siłę. Pacific był sporo szybszy, zręczniejszy, bardziej sprężysty, zadziorny, mocniejszy i, kolokwialnie pisząc, bardziej dawał po gębie. Podejście NEO iDSD w tym kontekście było zatem cięższe, a generowany obraz muzyczny bardziej odległy. Wielokrotnie droższy rywal był szybszy, bardziej otwarty, natychmiastowy, złożony, wyraźniejszy i zdolny do ruszania odczuwalnie większych mas powietrza bez najmniejszych oznak zadyszki.
Wnioski po porównaniu powyżej były dwa; brytyjski malec zagrał dokładnie tak, jak myślałem że zagra, a mój referencyjny przetwornik po raz kolejny okazał się niedościgniony pod względem technicznych aspektów dźwięku, balansu i audiofilskiej poprawności. Niemniej, kluczowa obserwacja była gdzie indziej. Z uwagi na cenę NEO iDSD miałem wszelkie podstawy by spodziewać się jego zmiażdżenia przez czterdziestokrotnie (z lampami rzecz jasna) droższego Lampizatora, ale tak się nie stało. Choć produkt iFi audio grał dla zupełnie innej drużyny i w znacznie niższej lidze, to i tak dostarczył niemałych wrażeń i podczas pracy w dużym systemie nie zapadł się w sobie. Mało tego, prędzej czy później spodziewałem się naturalnej charakterystyki brzmieniowej brytyjczyka zbyt spokojnej, powolnej i tłustej aby mieć z niej frajdę, ale z czasem te inherentne obłości zaczęły mi się podobać coraz bardziej. Owszem, nieco oleista barwa i miękkość obrazów muzycznych zaczęłyby mi przeszkadzać gdyby reszta się nie zgadzała, ale NEO iDSD nie przykręcił góry słyszalnego pasma, generował dobrze widoczne i rozmiarowo niezgorsze źródła pozorne, a jego bas był obecny i nieźle kontrolowany. Pomimo silnego charakteru własnego produkt ten miał dźwiękowe podstawy na tyle ogarnięte, że po prostu dobrze się bawiłem i byłem skupiony na tym, co najważniejsze, tj. muzyce.
Fakt radochy z NEO iDSD zamiast myślenia o rychłym powrocie do Lampizatora był niezwykle ważny dla mnie w roli słuchacza, a nie sędziego. Mój rozdzielczy referent pokazuje na tyle dużo, że z czasem wykastrował sporą część mojej listy odtwarzania. Nie chodzi mi tu nawet o typ przesłanego pliku, ale o to, jak ten czy tamten utwór został nagrany i przetworzony przez człowieka od masteringu. Pacific genialnie odnajduje się w minimalistycznej robocie uwzględniającej instrumenty akustyczne i osamotnione wokale, ale też masakruje rock i metal i orbitujące gatunki, a słucham tego sporo. Nie jest to wada, najlepsze przetworniki bez materiału o odpowiedniej jakości grają na pół gwizdka i tego się nie przeskoczy. Natomiast NEO iDSD nastawiony na zabawę i urok nie tylko nie wybrzydzał, ale słabe realizacje pokazał ciekawiej i bardziej strawnie niż konkurent. Nie było to zaskoczenie, bo naturalnie zaokrąglony i treściwy charakter tego pierwszego złagodził ostrości i uspokoił wszystko.
Po poznaniu części konwertującej NEO iDSD, nastał czas na zabranie go do domu i konfrontację z Pro iDSD. W celu wyrównania pola przed bratobójczą walką obydwa urządzenia miały uaktywniony firmowy filtr GTO, droższa integra pracowała jako czysty tranzystor, zbalansowane wyjścia słuchawkowe były jedynymi wykorzystanymi, a spersonalizowane IEM-y Vision Ears VE5 pomogły mi ustalić, którego sprzętu wnętrzności były spokojniejsze. Po rozkręceniu głośności do oporu niewielki szum w tle był słyszalny na obydwu, ale NEO iDSD generował cichszy i tonalnie wyższy. Tak czy inaczej, podczas normalnego odsłuchu było to bez znaczenia.
NEO iDSD ze słuchawkami nie przeobraził się nagle w zupełnie inaczej zestrojony produkt, ale ewoluował w kierunku dorosłości i zbalansowania. Jego barwa zmieniła się z mocno nasyconej i oleistej w bardziej matową i pastelową. Ubyło kilka kilogramów na rzecz większej otwartości i wyrazistości. W efekcie bas stał się lżejszy i optycznie mniejszy, ale też ciaśniejszy, bardziej sprężysty i konturowy. Obrysy źródeł pozornych teraz były kreślone ołówkiem zamiast pędzla, przez co przybliżyły się nieco i wyszczuplały, a balans tonalny przesunięty nieco wyżej przełożył się na większą rozdzielczość. Wszystkie wyszczególnione tu zmiany nie były drastyczne, niemniej obwód słuchawkowy NEO iDSD dopalił i popchnął jego czarującą i tłuściutką bazę we właściwym kierunku, a jej trzon i tak był dobrze słyszalny. Pisząc oględniej, ze słuchawkami sprzęt ten przeszedł synergiczny tuning tak, aby finalnie stać się słyszalnie lepszą i bardziej spójną wersją samego siebie. Choć spodobał mi się jako czysty przetwornik, w roli słuchawkowej integry zagrał sporo lepiej.
Pro iDSD i NEO iDSD zagrały podobnie, niemniej ten pierwszy był szybszy i mocniejszy, lepiej kontrolował dół słyszalnego pasma, górę serwował cięższą i bardziej rozciągniętą, a większy obraz muzyczny wypełnił kształtami lepiej wyodrębnionymi i barwowo bardziej złożonymi. Pro iDSD był tym na sterydach, natomiast NEO iDSD bez wspomagaczy zagrał lżej, bardziej pastelowo i spokojniej, choć nie odstawał jakoś szczególnie ze słuchawkami, które miałem pod ręką i to jest sednem. Kto wie, może mając ich więcej do dyspozycji jeszcze jakieś różnice by się pokazały, ale to już pozostawiam innym.

Podsumowanie

Choć oferta iFi audio uwzględnia wiele funkcjonalnie podobnych produktów i relatywnie łatwo jest się tam pogubić na początku, NEO iDSD nie pozostawia wątpliwości gdzie jest jego miejsce. Stanowi znacznie tańszą i pod względem użyteczności porównywalną alternatywę dla Pro iDSD. Bardzo dobrze, bo takiego produktu w angielskim portfolio brakowało.

Podczas pobytu u mnie NEO iDSD pracował bez problemu i był wyjątkowo cichy, stąd pod względem kultury pracy oceniam ten produkt wysoko. Entuzjaści lubujący się w bezprzewodowym odtwarzaniu muzyki i gęstych formatach docenią też rozliczne wejścia i wyjścia, sprzętowe dekodowanie sygnału MQA, obsługą LDAC-a i wszystko inne, do czego uniwersalny NEO iDSD jest zdolny. Możliwość wygodnego zasilania go z gniazda USB stanowi wisienkę na torcie i uważam, że jest to jeden z najbardziej kompletnych sprzętów w historii iFi audio.

Choć iFi audio NEO iDSD przekonująco obnosi się z firmowym profilem brzmieniowym jako przetwornik, jego wyjście słuchawkowe okazało się być gwoździem programu. Zamiast bycia zaledwie dodatkiem do reszty, co często ma miejsce, rzeczony obwód inteligentnie dopalił konwerter c/a i w efekcie przełożył się na gustowny i przyjemny dźwięk. Dołożywszy do tego hojną funkcjonalność i nieprzesadzoną cenę, firma iFi audio wykonała kawał dobrej roboty. Do następnego!

Platforma testowa:

Cena produktu w Polsce:

  • iFi audio NEO iDSD: 3290 zł

 

Dostawca: Audiomagic