Audio Reveal Hercules [AKTUALIZACJA]

by Dawid Grzyb / December 11, 2024

Jeszcze do niedawna firma Audio Reveal miała w swojej ofercie jedynie lampowe wzmacniacze zintegrowane. W pierwszym kwartale tego roku nastąpił tam cyfrowy twist w postaci nietypowego konwertera c/a o nazwie Audio Reveal Hercules. Czas przyjrzeć mu się bliżej.  

Staruszek

Cztery lata z kawałkiem. Tyle czasu minęło odkąd dowiedziałem się o istnieniu polskiej firmy Audio Reveal. Wtedy trafił do mnie jej wzmacniacz zintegrowany o nazwie Second. Wzorniczo klasyczny i oparty na tetrodach strumieniowych KT150, został dobrze zapamiętany. Konstruktor tej maszyny – Michał Posiewka – zaaplikował rzeczone bańki w purystycznym układzie single-ended, tj. takim, w którym w czystej klasie A pracuje tylko jeden element wzmacniający na kanał. Co ciekawe, zrezygnował z części użytecznej mocy wyjściowej KT150-ek na rzecz ich dłuższej żywotności. Na papierze 20 W przy ośmioomowym obciążeniu to niewiele, ale w przypadku Seconda praktyka pokazała co innego. Pod względem słyszalnej kontroli i ogólnej mocarności była to bardzo kompetentna integra. Myślę, że dzisiaj też wywarłaby na mnie podobne wrażenie.Audio Reveal to firma relatywnie nowa, zarejestrowana w 2018 roku. Produkty wykonywane przez Michała Posiewkę sugerują jednak coś innego, jak gdyby był w branży znacznie dłużej. Sprzęt wielu młodych manufaktur audio często boryka się z mniejszymi lub większymi niedoróbkami, natomiast dostarczony mi w czerwcu 2020 roku model Second był wykonany perfekcyjnie. Od strony kultury pracy, montażu i dopasowania poszczególnych elementów nie sposób było się do czegokolwiek przyczepić. Zadbano o każdy drobiazg i czuć było pieniądz. Wspominam o tym dlatego, że to ważne, bo kupujemy też oczami. Skoro o tym mowa, pod względem estetyki portfolio Audio Reveal jest konserwatywne do bólu, co może się podobać lub nie. Fani opartego na frezowanym aluminium minimalizmu będą kręcić nosem, a lampowi weterani wręcz przeciwnie. Ci drudzy dobrze wiedzą, że masywna baza uzbrojona w puszki z transformatorami i duże lampy to konieczności, dla których w zasadzie nie ma alternatyw. Michał dobrze to wie, nie wymyśla koła na nowo. Projektuje takie urządzenia audio, z których sam chce korzystać, a wyeksponowane i palące się z gracją lampy próżniowe to ich nieodzowny i cieszący oko element. Jeżeli facet stworzy w przyszłości sprzęt tranzystorowy, to się mocno zdziwię.Jeszcze do niedawna oferta Audio Reveal liczyła w sumie pięć dość podobnych do siebie wzmacniaczy zintegrowanych. To pracujące w klasie A układy single-ended i o konstrukcji dual-mono. Stawkę otwiera model Junior (2 x 6550), wyżej jest First (2 x KT88) i jego usprawniona wersja z dopiskiem Mk II oraz tymi samymi tetrodami, nad którą mamy Seconda (2 x KT150), a sam szczyt okupuje Second Signature (2x KT170). Gdybym jeszcze kilka tygodni wstecz miał wytypować sprzęt następny w kolejce do tego zintegrowanego towarzystwa, wskazałbym na wzmacniacz dzielony lub przedwzmacniacz gramofonowy. Pomyliłbym się. Michał poszedł w cyfrę i w Marcu tego roku dodał do oferty konwerter c/a o nazwie Hercules. Z jednej strony to sensowna decyzja i nie ma się czym ekscytować. Rzecz w tym, że zastosowane w tej maszynie lampy DHT i wielobitowy silnik sugerują coś zupełnie innego, zdecydowanie wartego uwagi i wyjątkowego w skali globalnej o ile mi wiadomo.Audio Reveal Hercules został mi dostarczony w podwójnym kartonie, z którym dałem sobie radę w pojedynkę. Wewnętrzne pudełko było wypełnione przez kilka precyzyjnie dociętych piankowych poziomów, pomiędzy którymi znalazłem danie główne, rękawiczki, instrukcję obsługi oraz osobną komorę dla opakowania z lampami. Było skromnie, choć praktycznie i ogólnie profesjonalnie, a przetwornik dał się łatwo wydobyć ze środka. Hercules mierzy (szer. x wys. x gł.) 476 x 410 x 220 mm, a jego masa to 16 kg. Jest to zatem sprzęt duży i ciężki jak na przetwornik c/a, ale też taki, który dorosła osoba spokojnie ogarnie w pojedynkę. W specyfikacji producenta znajdziemy pasmo przenoszenia w przedziale od 20 Hz do 20 kHz (0/-0,2dB), napięcie wyjściowe 2,7V oraz pobór prądu 95 W. Obsługiwany sygnał dla wejścia USB to maks. 24 bit / 384 kHz, a dla wejść S/PDIF jest klasyka gatunku dyktowana przez ich specyfikację, czyli maks. 24 bit / 192 kHz. Zastosowany w Herculesie układ R-2R starej daty pracuje tylko i wyłącznie ze strumieniem PCM. Oznacza to, że jeżeli na liście odtwarzania pojawi się utwór natywnie zapisany w formacie DSD, słychać będzie tylko szum. Choć dla wielu osób może to być niemała wada, ja tego tak nie widzę. Muzyka DSD to w dalszym ciągu rzadkość, która stanowi mniej niż 2% mojej kolekcji. Oprogramowanie wielu streamerów umożliwia też przerobienie w locie formatu DSD na PCM przed wysyłką na zewnątrz, m. in. te współpracujące z platformą Roon. Nie twierdzę, że da się tak zrobić za każdym razem, ale ogólnie problem jest sporo mniejszy niż kilka lat wstecz. Co więcej, Michał pracuje nad osobnym silnikiem cyfrowym z układem ΔΣ, który umożliwi natywną obsługę DSD i będzie można zamówić Herculesa właśnie z nim zamiast aktualnie dostępnego wielobitowca. Gdy taka opcja się pojawi, zamierzam ją sprawdzić i zaktualizować ten artykuł.Audio Reveal Hercules to konwerter c/a bez jakichkolwiek fajerwerków, które często są teraz montowane w tego typu urządzeniach. Mam tu na myśli regulowane wyjścia, sprzętowy upsampling, wejście bezprzewodowe czy komponent sieciowy. Nie jestem ani odrobinę zaskoczony, bo Michał to purysta, który projektuje sprzęty do jednego tylko zadania, ale wykonanego najlepiej jak tylko się da. Hercules jest wobec tego urządzeniem niszowym, a jego konstrukcja dodatkowo wzmacnia ten status. Konwertery c/a ze stopniami lampowymi to nieczęsty widok, a te oparte na bezpośrednio żarzonych triodach to białe kruki. Firmy znane z ich produkcji można policzyć na palcach jednej ręki i przoduje tutaj nasz rodzimy Lampizator. Najtańszy przetwornik z lampami DHT w ofercie tego producenta – Golden Gate 3 – to wydatek od 80 000 zł wzwyż. Dostarczony mi Hercules z podstawową szklarnią (2x Psvane UK300B ‘UK Design’ i rosyjski prostownik NOS 5U4G) kosztuje 46 900 zł, a za wersję z lampami Emission Labs 300B Mesh i 5U4G Mesh trzeba dopłacić dodatkowe 5 000 zł. Jeżeli weźmie się pod uwagę triodowe przetworniki tylko znanych firm i pominie projekty DIY, wydaje mi się wielce prawdopodobne, że nietani przecież Hercules jest i tak najtańszy w tym wąskim gronie. Żeby było zabawniej, to jedyny znany mi tego typu produkt, który w sekcji cyfrowej wykorzystuje scalaki R-2R. To miałem na myśli pisząc o jego wyjątkowości w skali światowej, choć nie sądzę, że to właśnie tym kierował się Michał. Podczas rozmowy powiedział mi, że dla niego stare wielobitowe kostki grają super, a lampy 300B wypadły z nimi lepiej niż podwójne triody 6SN7, od których projekt Herculesa się zaczął.Audio Reveal Hercules wygląda tak, a nie inaczej, bo wizualnie miał pasować do zintegrowanego rodzeństwa, a kluczowe komponenty do komfortowych warunków podczas pracy wymagały sporo miejsca wewnątrz. Dlatego też Michał wykorzystał obudowę modelu Second. Wykonany z drewna merbau front Herculesa jest skromny, ale nic więcej mu do szczęścia nie potrzeba. Stalowym pokrętłem po prawej wybieramy wejścia cyfrowe, a umieszczona po lewej stronie identyczna gałka uruchamia wzmacniacz. Asymetrycznie umiejscowiona zielona dioda sygnalizuje tryb miękkiego startu migając przez minutę, a gotowość do pracy oznajmia stałym światłem w tym samym kolorze. Choć brak pilota w zestawie wypadałoby uznać za wadę, Hercules nie ma regulacji głośności i innych funkcji ponad dwie podstawowe (włącznik i selektor wejść), więc można się przyzwyczaić. Na spodzie zamontowano cztery aluminiowe nóżki z gumowymi O-ringami, z tył od lewej do prawej zajmują kolejno; para wyjść RCA, wejście USB, dwa współosiowe, jedno optyczne oraz gniazdo IEC ze schowkiem na bezpiecznik.Stalowa obudowa Herculesa o grubości 2 mm jest lekko zaokrąglona, hojnie perforowana i proszkowo pomalowana. Dwie srebrne i odrobinę podniesione płyty na jej górnej części mają otwory dla triod, pomiędzy nimi jest miejsce dla prostownika, a elegancka pozłacana tabliczka nieco poniżej wyszczególnia, jakim oryginałem Hercules jest. Duża puszka za lampami skrywa transformatory i powoduje, że urządzenie bardziej przypomina wzmacniacz niż konwerter c/a. Jak pisałem, jego estetyka to rzecz gustu, ale powagi odmówić mu nie można. Warto też wiedzieć, że odbiór Herculesa na żywo, już po usadowieniu na półce, jest inny niż fotki mocno sugerujące lampową rutynę. Chodzi mi tu o to, że tylko z bliska widać jak dobrze wkomponowano stalowe wstawki w znakomicie obrobiony drewniany front, to samo można powiedzieć o dopasowaniu do siebie indywidualnych elementów obudowy, a widok w środku robi podobne wrażenie. Z rzeczy ciekawych, płytka cyfrowa zawiera odbiornik USB Combo384 od Amanero, a poniżej znajdziemy wielobitowe sedno pod dużą akrylową zaślepką. Jej rozmiar sugeruje, że więcej niż jedno, ale więcej nie powiem, bo obiecałem. Główny laminat gabarytami niewiele ustępuje bazie obudowy. Nieduży transformator EI to dławik, dwa większe tego samego typu zasilają osobno sekcje cyfrową i lampową, a wszystkie są od lokalnego guru tychże, Leszka Ogonowskiego. Filtrujące kondensatory są od firm Epcos i Nichicon, a sprzęgające to Clarity Capy. Michał jest elektronikiem z trzydziestoletnim stażem i perfekcjonistą. Uważam, że Hercules dobrze to pokazuje zarówno z zewnątrz, jak i od środka.Lubię testować przetworniki c/a z kilku powodów. Po pierwsze, łatwiej jest się z nimi obejść niż np. z większością zespołów głośnikowych czy wzmacniaczy. Po drugie, to urządzenia, pomiędzy którymi łatwo jest przeskakiwać. Wystarczy wypiąć kabel USB z jednego, podłączyć do drugiego, z poziomu pilota zmienić wejście na przedwzmacniaczu i gotowe. Mój streamer w zasadzie natychmiast rozpoznaje większość odbiorników USB, stąd nie ma potrzeby wyłączania czegokolwiek. No i po trzecie, zmiany pomiędzy konwerterami c/a są najczęściej bardzo dobrze słyszalne, o czym przekonałem się i tym razem, ale po kolei. Zarówno Hercules, jak i mój stacjonarny Lampizator Pacific zostały podłączone tymi samymi kablami zasilającymi (Boenicke M2) do listwy Boenicke Power Gate, oraz łączówkami RCA LessLoss C-MARC do przedwzmacniacza Trilogy 915R. Nie dało się bardziej wyrównać pola walki. No, może z wyjątkiem wykorzystania dwóch identycznych zestawów lamp w obydwu porównanych maszynach. Ten luksus był poza zasięgiem. Triody LV300B i prostownik KR Audio 5U4G na drzewach nie chcą rosnąć. Poradziłem sobie z tym tak, że po kilku dniach sprzęty wymieniły się szkłem. Na tej podstawie można było oddzielić wsad tegoż od reszty, a ogólnie eksperyment wart był zachodu, bo pokazał Herculesa ze słyszalnie innej strony.Audio Reveal Hercules gra w dużym stopniu tak, jak wygląda, tj. “po staremu” i w pozytywnym tego określenia znaczeniu, ale to było do przewidzenia. Nie to, że zajrzałem w kryształową kulę i stąd wiem, moje kwalifikacje wróżbiarskie są żadne. Rzecz w tym, że topologia polskiego przetwornika całkiem sporo mówi o tym, co może on wnieść do systemu. Drzemiący weń potencjał trzeba oczywiście sprawdzić samemu i zaręczam, że jest co, ale to osobna kwestia. Cyfrowe serce Herculesa należy do rodziny scalaków o kilku charakterystycznych cechach brzmieniowych, które mocno dają o sobie znać, a przynajmniej tyle mi doświadczenie podpowiada. Znane mi maszyny oparte na starych układach R-2R, a także ich wciąż produkowanych dyskretnych odpowiednikach, pokazywały muzykę w elegancki, przyjemnie fizjologiczny oraz miękki sposób i bez przesadnego analizowania jej. To jednak spore uproszczenie, które domaga się wyjaśnień. Przyjmijmy zatem, że dźwięk szybki, szczupły, eteryczny, otwarty, odległy, detaliczny, chłodny, konturowy, twardy i jasny okupuje jeden kraniec skali, a brzmienie ciemne, gęste, ciepłe, okrągłe, miękkie i scenicznie intymne stanowi jej przeciwległy koniec. W tym kontekście wielobitowcom bliżej do tego drugiego spektrum. Niemniej, ciepłota, gęstość, miękkość i intymność tworzą osobliwy charakter tych układów w stopniu dużo mniejszym niż ich wrodzone plastyczność, barwowe bogactwo, dynamika i dotykowość, a także wynikająca z tych zalet organiczność. Ta konkretna cecha w moim glosariuszu oznacza specyficzną tkankę na instrumentach i wokalach, która dopala ich masę, przydaje kolorów i zaokrągla nieco ich bryły, ale też powoduje, że są równie elastyczne i żywe co substancjalne, nawilżone, namacalne i mimo wszystko lekkie w odbiorze. Rzeczona organiczność to nie to samo co po prostu ciepłota i gęstość, które nawet w niewielkim nadmiarze przykręcają zwinność i wyrazistość, kradną tlen i zabijają drobinki dryfujące w powietrzu. Różnica jest zasadnicza, choć niełatwa do ubrania w słowa. Trzeba posłuchać. Zostańmy wobec tego przy tym, że przetworniki z układami R-2R są z natury nieco gęste, ale nie przesłodzone, zwaliste i finalnie mało wyraźne, tylko brzmieniowo aromatyczne, ekspresyjne, rozdzielcze, wilgotne i strukturalnie złożone. Audio Reveal Hercules ma tych dobrodziejstw pod korek i jednocześnie czaruje nimi w taki sposób, że podczas odsłuchu zapomina się o świecie dookoła. Aż chce się znacząco pokiwać głową, o to przecież chodzi.Może zabrzmi to trochę górnolotnie, ale Hercules to sprzęt dla entuzjastów muzyki, którzy po włączeniu swoich systemów chcą trafić do zaczarowanej krainy, gdzie jest miło, przyjemnie i spokojnie. Będzie tak, ale nie tylko. Jego wielobitowa pikawa jest znakomitą bazą dla bezpośrednio żarzonych triod, które stosowane w przetwornikach mają szczególną moc sprawczą. To właśnie one powodują, że idzie się mocniej wbić w fotel i spocić z wrażenia. Tego typu szkło stosowane głównie we wzmacniaczach jest cenione głównie za eufoniczny charakter, barwę i podobne historie. Nie dyskutuję z tym stanem rzeczy. Wiem, że tak właśnie jest. Niemniej, aplikacja dużych triod w konwerterach c/a daje co innego i równie ciekawego. Tamże lampy te też manifestują swoje koronne, umownie zmysłowe cechy, no bo dlaczego nie, ale jednocześnie przydają brzmieniu platformy bazowej dodatkowych pokładów dynamiki, otwartości, zwinności, twardości, mocy i zadziorności. Upraszczając, wsad baniek DHT w dźwięk przetworników powoduje, że te grają w sposób wysoce eufoniczny i jednocześnie mocno sportowy, a konkretne modele szkła determinują, czego jest więcej. Efekt to dźwięk lampowy, ale na sterydach, a przynajmniej ja tak to widzę. Dla jasności, moje dwa poprzednie Lampizatory (Level 7, Golden Gate) i aktualnie posiadany Pacific to tutaj punkty odniesienia, które pod względem budowy mają z Herculesem sporo wspólnego. Nic zatem dziwnego, że ten idealnie wpisał się w mój gust. Dlatego też decyzja Michała o dopaleniu cyfrowej części tej maszyny właśnie za pomocą dużych triod jest dla mnie strzałem w dziesiątkę.Zebrawszy powyższe w całość, Hercules to jest urządzenie wybitne m. in. dlatego, że doskonale łączy zalety mające na celu pokazać muzykę od ujmującej, apetycznej i na wskroś przyjemnej strony, oraz te, które powodują, że jest żywiołowa, bezpośrednia i intensywna, a repertuar podyktuje jak będzie. Choć nie wpływa to na ocenę tej maszyny, nadmienię jedynie, że oferuje ona zestaw cech, który pokochałem lata temu i się go kurczowo trzymam. Pod wieloma względami przetwornik Michała gra inaczej niż Pacific, ale niczego mu to nie ujmuje. Wręcz przeciwnie, on ma oryginalny pomysł na siebie. Za każdy typ muzyki zabiera się od niebywale klimatycznej strony, tj. umiejętnie pokazuje najważniejsze elementy konkretnych utworów i płynnie przeskakuje pomiędzy nimi. Widzę w tym jedną z jego najmocniejszych stron. Pojedynczy wokal w asyście niewielkiego bębna to w zasadzie całość coveru „Little Margaret” w wykonaniu Rhiannon Giddens. Przez większość czasu jej głos ma naszą uwagę, a z czasem kradną ją też coraz bardziej eratyczne uderzenia w instrument. Tu liczy się ciężka, intensywna i oparta na budowaniu napięcia atmosfera, która idzie w parze z dość ponurym tekstem. Hercules pokazał ten sugestywny nastrój bezbłędnie, lepiej niż mój referent i po części dlatego, że strojenie tego drugiego jest jaśniejsze. Coś podobnego zaobserwowałem i poczułem m.in. podczas odsłuchu „Hand of God” Nicka Cave’a i kilku innych kawałków, w których wzmagający się niepokój i związane z tym poczucie przyjemnego dyskomfortu są niezbędne. Z takim repertuarem Hercules znakomicie gra na emocjach i jest bardzo sugestywny. Szanuję.W moim pomieszczeniu odsłuchowym Hercules nie miał łatwo. Prostownik KR Audio 5U4G razem z lampami LV300B powodują, że Lampizator Pacific gra obłędnie wnikliwie, otwarcie, natychmiastowo, mocno i konturowo. Jest sportowo, bezpośrednio i z adrenaliną. Dystans do najbliższych źródeł pozornych jest krótki, przez co „zauważalnie” powiększone okupują fantastycznie napowietrzoną i skomplikowaną sferę z odbiorcą w środku, a wszystko dzieje się tu i teraz. Choć lampowe bufory z logo Living Voice mają swój niemały udział w pokazywaniu muzyki zadowalająco treściwej, gładkiej i kolorowej, budują też słoneczną, lśniącą, dosadną i elektryzującą osobowość mojego cyfrowo-analogowego referenta. W tym kontekście wyposażony w podstawowe lampy Hercules gra w sposób bardziej odległy i z niżej ustawionym punktem ciężkości, tym samym stawiając większy nacisk na kolory, masę, grubsze kontury źródeł pozornych i kierowanie uwagi odbiorcy na wirtualne kształty osadzone pomiędzy kolumnami. Ta kombinacja cech daje efekt łagodniejszy, bardziej miękki, trochę rozmarzony i ewidentnie nastawiony na relaks i flow, choć też bardzo dobry pod względem instrumentalnej i wokalnej artykulacji, ogólnej wyrazistości i otwartości. Przedstawiony tu charakter to jest według mnie właśnie granie „po staremu”, tj. miło i tak, żeby wycisnąć łezkę czy dwie ze słuchacza i nie wywołać uczucia zmęczenia nawet po wielu godzinach odsłuchów.Mawia się, że standardowe lampy w przetwornikach są po to, żeby je wymieniać. W przypadku Herculesa poczekałbym z tym jakiś czas, bo te fabryczne znakomicie się spisały w roli wspomagaczy wielobitowego charakteru tego urządzenia, jak gdyby Michał chciał nam za ich pomocą przekazać, o jakie konkretnie brzmienie mu chodziło. Nie mam tu pewności, nie pytałem, ale takie odniosłem wrażenie po przeniesieniu prostownika i triod z mojego referenta do Herculesa. Wówczas ten drugi zagrał szybciej, konkretniej, mocniej i jaśniej, generowana przezeń przestrzeń otworzyła się i urosła, a wirtualne kształty kreowane były bliżej i bardziej kontrastowo. Szala słyszalnie przechyliła się w stronę zwiększonej wyrazistości, scenicznej obecności, oddechu tamże, impetu i elastyczności, a zatem cech wyczynowych, ale bez uszczerbku pod względem barwy, eufonii czy gładkości. Przybyło koni mechanicznych pod maską i zrobiło się całościowo lepiej, ale ubyło odrobinę mięsa oraz klimatycznej ciężkości i mroku. Wspominam o tym żeby podkreślić, że Hercules już z podstawowym kompletem lamp gra znakomicie, tj. na tyle angażująco i ujmująco, że przez większość czasu jego pobytu w moim pomieszczeniu odsłuchowym ich nie ruszałem. Zamiana szklarni po prostu sprawiła, że słyszalnie przybliżył się do profilu sporo droższego Pacifica, ale i tak zachował sporą część swojego wielobitowego uroku. Oczywiście nie zniechęcam do eksperymentów z triodami, bo wnoszą spore zmiany. Jedynie sugeruję, żeby w przypadku Herculesa dać sobie czas na oswojenie się z zestawem startowym. Uważam, że jest tego wart, a ewentualne zmiany nie zając. Nie uciekną.

Na rynku nie brak bardzo dobrych i niedrogich przetworników c/a. Produkty z logo Denafrips, Laiv czy Holo dobitnie udowadniają, że się da. Na tle tej gromady Audio Reveal Hercules może wydawać się drogim, funkcjonalnie skromnym i do bólu niszowym reliktem przeszłości, który w dzisiejszym świecie nie ma racji bytu. Nic nie szkodzi. Nie konkuruje on z nowoczesnymi trendami. Nie musi. Został stworzony po to, aby wykonać jedno tylko zadanie, ale z charakterem, klasą i za pomocą specyficznych środków, za które topologicznie podobna konkurencja życzy sobie sporo więcej, a cyfrowy mainstream nie jest i nie będzie nimi zainteresowany. Audio Reveal Hercules wywiązuje się z tej misji po mistrzowsku. To fantastycznie grający i luksusowy unikat, który wyceniony jest adekwatnie do tego, co utożsamia i potrafi. Jako fan gatunku bardzo się cieszę, że powstał i jestem pod wrażeniem. Jeżeli jesteś entuzjastą dużych lamp w cyfrze, też będziesz.

Aktualizacja

W połowie grudnia Michał Posiewka miał dla mnie dobre wieści. Obwód z konwerterem ΣΔ dla Herculesa nie tylko był gotowy, ale też zainstalowany w kilku egzemplarzach. Jeden z nich czekał na odbiór w warszawskim salonie Nautilusa, tj. jakieś 10 kilometrów od mojej sali odsłuchowej. Zapowiadała się szybka i łatwa robota. Jak na okres przedświąteczny, bajka. Zanim jednak przejdę dalej, wyjaśnijmy sprawy podstawowe. Podczas zamawiania Herculesa potencjalny zainteresowany ma teraz możliwość wyboru jednego z dwóch silników cyfrowych; starszy z układem R-2R, albo nowszy, który oparty jest na scalaku ΣΔ. Oba moduły mają odbiorniki USB Amanero, które są kompatybilne z praktycznie każdym streamerem dostępnym na rynku. Zasilanie, stopień wyjściowy i obudowa pozostają takie same w obydwu wersjach Herculesa. Nieco inny napis na mosiężnej tabliczce w obszarze lamp oraz zmienione oznaczenia na panelu tylnym to jedyne wizualne różnice pomiędzy tymi maszynami. Obydwie pracują dokładnie tak samo, ale ta nowsza obsługuje natywnie muzykę DSD, co jest głównym powodem jej powstania, ale nie tylko. Nowy moduł cyfrowy ma też przekładać się na inny dźwięk, a celem tej aktualizacji jest sprawdzenie jak bardzo.

Biorąc powyższe pod uwagę, wybór między starym a nowym Herculesem powinien zatem teoretycznie zawęzić się do formatu muzycznego, którego słucha się najczęściej. Entuzjaści, którzy tolerują tylko DSD, a znam całkiem sporo fanatyków tegoż, mają tylko jedną opcję. Chociaż doceniam DSD za jakość dźwięku, finalnie stanowi mniej niż 5% całej treści w magazynie wykorzystywanego przeze mnie streamera. Dlatego też jeżeli mój DAC hipotetycznie nie mógłby odtwarzać 1-bitowego strumienia, nie spędzałoby mi to snu z powiek, ale różni ludzie mają różne potrzeby i doświadczenia. Lećmy dalej.

Uważam, że to niezwykle interesujące, że mogłem bezpośrednio porównać dwa niemal identyczne i bardzo drogie przetworniki. Takie okazje nie zdarzają się często. Aby wyrównać pole walki, nowy Hercules miał w zestawie te same lampy co poprzednik oraz ponad 100 godzin pracy za sobą. Obydwa podłączone były do tego samego dystrybutora zasilania i za pomocą identycznych kabli zasilających, a skomunikowały się z przedwzmacniaczem 915R dzięki łączówkom RCA LessLoss C-MARC. Żeby przełączyć się z jednego Herculesa do drugiego, musiałem zdalnie zmienić wejście na przedwzmacniaczu, przepiąć kabel USB i to wszystko. Co najważniejsze, podczas tej operacji obydwa były cały czas włączone, a po każdej zamianie mój streamer natychmiast nawiązywał łączność z ich odbiornikami USB.

Chociaż to nie jest szczególnie istotne, chwilę po pierwszej zamianie polskich przetworników zachichotałem sam do siebie. Myślałem o osobach zainteresowanych audio, które uważają, że cyfra to brzmieniowe jedno i to samo. Zaśmiałem się, ponieważ wyobraziłem sobie ich reakcję na eksperyment, który właśnie przeprowadziłem. To byłoby zabawne, ale odbiegam od tematu. Przed porównaniem Herculesów miałem oczekiwania, jak powyżej. Spodziewałem się, że wersja ΣΔ zagra szybciej, bardziej konturowo, szczuplej, żwawiej, bardziej bezpośrednio i pod względem przestrzenności w sposób bardziej otwarty. W sporej mierze tak się nie stało i do tego stopnia, że chyba czas zweryfikować prywatną opinię na temat brzmienia powiązanego z architekturą R2R. Nowy Hercules zagrał tak, jak gdyby był głównie zestrojony z myślą o relaksie i gładkości, ale też ponad wszystko ogólnym balansie. Zachowywał się na wysokim poziomie w każdym aspekcie i dowiózł co powinien. Rzecz w tym, że w graniu nowszego przetwornika Audio Reveal nie doszukałem się pod jakimś konkretnym względem ani ponadprzeciętnego talentu, ani rażących ułomności, a całościowo był bardziej transparentny dla towarzyszącej elektroniki niż poprzednik. Osobowość nowego Herculesa w porównaniu do starszego brata wydała mi się stonowana, tj. mniej zaznaczona w moim systemie.

W kontekście nowego Herculesa, jego wcześniejsza wersja okazała się bardziej rozbudowana pod względem dynamiki, przestrzenności, zwinności, masy, kontroli, bezpośredniości, impetu i ogólnej mocy. Aby uprościć, serce R-2R uderzało mocniej, szybciej i bliżej, a w efekcie wydało mi się znacznie bardziej intensywne i przyjemnie zadziorne. Właśnie dlatego pierwszy Hercules doskonale wpisał się w tak bardzo lubiany przeze mnie profil DHT w cyfrze, tj. znacznie bardziej niż jego nowszy brat. Tak się kształtuje ogólny obraz sytuacji. Dla jasności, daleki jestem od nazywania wersji ΣΔ ubogą w zakresie prędkości, artykulacji czy chęci do mocarnego grania. Nic z tych rzeczy. Sprzęt ten poradził sobie tutaj bardzo dobrze, ale jego spokojniejszy, nieco przykręcony i w dużej mierze zrównoważony profil brzmieniowy zadowala poprzez adaptację do elektroniki obok, a nie wyskokowość dodawaną od siebie. Dlatego też uważam, że właściciele systemów grających głównie szybko, bezpośrednio i z parą mogą uznać grzeczniej zestrojonego nowego Herculesa za bardzo przydatnego. Jeśli DSD to większość ich muzycznej diety, tym bardziej. Natomiast jako fan typowych dla mariażu lamp DHT i cyfry natychmiastowości, wyrywności i powiązanych szaleństw, cóż, wybrałbym maszynę z silnikiem R-2R.

Platforma testowa:

Cena produktu w Polsce:

  • Audio Reveal Hercules (2x Psvane 300B ‘UK Design’ + rosyjski prostownik 5U4G NOS): 46 900 zł
  • Audio Reveal Hercules (2x EML 300B ‘Mesh’ + EML 5U4G ‘Mesh’) : 51 900 zł

 

Producent: Audio Reveal

Dystrybucja: Nautilus