Przy okazji testu zasilacza Hypsos marki Ferrum oraz jego zmodyfikowanej wersji Signature spotkałem się z inżynierem Andrzejem Grochowskim, szefem Metrum Lab, które od lat współpracuje z firmą HEM (właścicielem marki Ferrum), a w przypadku Hypsosa odpowiada za wspomnianą modyfikację.
Z technologią IFE, której nazwa to skrót od łacińskiego Imperium Fluxus Electrons, zarówno ja, jak i nasi Czytelnicy, mieliśmy okazję zetknąć się już dwukrotnie. Pierwszy raz przy okazji recenzji kolumn ESA Credo Stone (zobacz TU), a drugi zasilacza Ferrum HYPSOS (zobacz TU), którego standardową wersję miałem okazję porównać ze zmodyfikowaną właśnie z pomocą IFE nazwaną Signature. Poprosiłem więc szefa Metrum Lab, pana Andrzeja Grochowskiego, by opowiedział o IFE naszym Czytelnikom. Szczegóły tego rozwiązania objęte są co prawda tajemnicą, ale poniższy wywiad może dać Państwu ogólne pojęcie o tym, co daje jej stosowanie i skąd się ona wzięła. Zapraszam.
Marek Dyba (MD): Panie Andrzeju, nazwa Metrum Lab co prawda pojawiła się już na naszych łamach przy okazji testu kolumn ESA Credo Stone, ale myślę że powinniśmy zacząć od podstawowych informacji o firmie.
Andrzej Grochowski (AG): W Metrum Lab już od kilkunastu lat zajmujemy się technologiami mającymi zastosowanie w dziedzinie transmisji sygnałów w przewodnikach, w liniach transmisyjnych. Na bazie prowadzonych badań zupełnie nie związanych z audio powstała m.in. technologia, którą nazwaliśmy IFE – od łacińskiego Imperium Fluxus Electrons, czyli w wolnym tłumaczeniu, zarządzanie przepływem elektronów. Właśnie ona zastosowana była we wspomnianych kolumnach ESY dając, jak sam miał Pan okazje ocenić, bardzo dobre efekty.
MD: Na czym polega jej działanie?
AG: Wybrana dla tej technologii nazwa ma głębokie uzasadnienie w tym, jak ona działa. Przepływowi każdego sygnału towarzyszy nieodłącznie generowany przez niego szum własny. Ma on niestety degradujący wpływ na sygnał podstawowy i jest niepożądanym zakłóceniem. Potrafimy wpłynąć tak na strukturę przewodnika, że przepływ sygnału elektrycznego jest bardziej uporządkowany i generuje mniejsze zakłócenia.
Zjawisko dotyczy zarówno sygnałów audio nisko czy wysoko poziomowych, sygnałów umownie zwanych cyfrowymi jak i tych o amplitudzie 230V i częstotliwości 50Hz czyli po prostu zasilania. I to jest cała tajemnica – im mniejsze szumy własne, czyli mniejsze artefakty w sygnale, mniejsze zniekształcenia, tym lepiej.
Dla ścisłości, technologia IFE nie została bynajmniej opracowana na potrzeby audio, tylko specjalistycznych, wysoce precyzyjnych pomiarów. Pracowaliśmy nad nią 1,5 roku i efekty naszych wysiłków znalazły zastosowanie i uznanie w tej właśnie branży.
MD: Wiem, że sam jest Pan miłośnikiem muzyki i audiofilem, więc zakładam że to dlatego w pewnym momencie (kiedy?) wpadł Pan na pomysł zastosowania, albo przynajmniej wypróbowania jej w audio.
AG: Zgadza się. Tak naprawdę dopiero mniej więcej dwa lata temu zaczęliśmy stosować tę technologię w audio. Wykorzystywana jest do wszelkich kabli audio. Zasilających, interkonektów analogowych i cyfrowych oraz kabli głośnikowych. Na tym jednakże nie kończy się jej zastosowanie, bo aplikowana jest również do okablowania wewnętrznego urządzeń, czy kolumn głośnikowych. Kapitalne efekty obserwuje się po zastosowaniu jej w transformatorach, cewkach filtrów jak też w cewkach głośnikowych. Zaletą technologii IFE jest fakt, iż może być stosowana zarówno w produktach gotowych, jak i w materiale, półprodukcie. Np. drucie jeszcze przed nawinięciem transformatora, czy cewki, a także w przewodnikach przed ich konfekcją w kablach audio. Wspominane już kolumny ESA są doskonałym przykładem, iż zastosowanie tej technologii w przypadku tego typu komponentów jest naprawdę szerokie. Dotyczy bowiem zarówno wewnętrznego okablowania, elementów zwrotnic jak i samych przetworników (cewek w nich wykorzystywanych). Zastosowanie IFE daje znaczące korzyści w przypadku wszelkich transformatorów stosowanych w audio – zasilających, głośnikowych, czy separujących, z tym że z naszych doświadczeń wynika, że to w tych pierwszych, zasilających efekty są największe.
MD: Jak rozumiem, stosujecie IFE w swoich własnych produktach, kablach linii Edge oraz Blast. Czy współpracujecie również z innymi producentami z branży audio?
AG: Podstawowe założenie wykorzystanie technologii IFE to współpraca z innymi producentami z branży audio. Może ona polegać na poddawaniu gotowych produktów działaniu naszej technologii, albo „obróbce” poszczególnych komponentów. W tym ostatnim przypadku mowa jest o współpracy np. z producentami transformatorów, czy kabli, którzy dostarczają nam półprodukty, np. 2 km przewodnika, drutu, który po zastosowaniu IFE wraca do danego producenta, a ten dopiero wtedy stosuje je w swoich produktach. Co ważne, efekty działania naszej technologii na obrabiane produkty, czy półprodukty są trwałe. Nie mają także żadnego negatywnego wpływu na żywotność komponentów, czy całych urządzeń.
Na zdjęciu pan Andrzej Grochowski z Metrum Lab
MD: Zakładam, że przed wyjściem z propozycją do różnych producentów sami najpierw przeprowadziliście szereg eksperymentów i badaliście wpływ IFE na różnorakie produkty audio.
AG: Tak, mieliśmy okazję stosować technologię IFE w wielu różnych produktach i z naszych doświadczeń wynika, że w każdym przypadku daje ona pozytywne efekty. Słowem, nakłady (bo każde zastosowanie tej technologii generuje konkretne koszty) się zwracają. Oczywiście wpływ nie jest zawsze taki sam – jedne produkty poddają się wpływowi IFE łatwiej, inne trudniej (czyli trzeba ją aplikować dłużej, by uzyskać pożądane efekty). W jednych wpływ jest większy, a w innych nieco mniejszy. W tych ostatnich, jak podejrzewamy, już wcześniej producent zastosował jakieś rozwiązania, które pozwoliły mu zmniejszyć poziom szumów własnych i dlatego IFE nie ma aż tak dużego wpływu. Dlatego też, np. w przypadku kabli, nasze rozwiązanie raczej nie jest stosowane w produktach za kilkaset, czy kilkadziesiąt tysięcy złotych, czyli tych, które powinny być najlepiej dopracowane. Incydentalnie jednak zdarzają się kosmicznie drogie elementy, które jednak udaje nam się poprawić. Taka sytuacja miała miejsce w przypadku bardzo znanych, jednych z najlepszych na świecie kolumn głośnikowych. Nie mogę jednak powiedzieć jakich bo współpracujemy już z tą firmą a wszelkie informacje chroni zawarta NDA.
MD: No dobrze, ale w jaki sposób oceniacie efekty działania waszej technologii – pomiarowo, czy odsłuchowo?
AG: Podstawowym narzędziem są pomiary. Wracając do początku naszej rozmowy, chodzi o zmniejszenie szumów własnych. Monitorujemy je na bieżąco po to, by optymalizować obróbkę dla konkretnego produktu. Na tej podstawie ustalany jest czas i inne parametry poddawania danego elementu działaniu IFE – standardowo to circa 48 godzin. Później do gry wchodzi zasada malejących korzyści, tzn. dużym nakładem czasu i kosztów być może dałoby się jeszcze uzyskać dalszą niewielką poprawę, ale już absolutnie niewspółmierną do kosztów, być może nawet niemierzalną i niesłyszalną dla ludzkiego ucha. Na pomiarach jednakże się nie kończy. Wpływ naszej technologii oceniamy również odsłuchowo i nie robimy tego sami. Do tego celu wykorzystywany jest cały panel zaprzyjaźnionych „złotouchych” ludzi ze świata muzyki. Wśród nich wymienić można choćby Karola i Tomasza Radziwonowiczów, Pawła Pańtę, Wojciecha Jankowskiego, czy znanego producenta kolumn marki ESA, Andrzeja Zawadę i wielu innych.
MD: Jak odbywa się taka ocena wpływu technologii IFE na dany produkt?
AG: Zwykle zapraszane na odsłuch są maksimum dwie osoby jednocześnie po to, by wyrażane przez nich opinie/oceny były pozbawione, nawet podświadomego, wpływu większej grupy. Nie stosujemy co prawda ślepych testów ABX, ale staramy się stworzyć warunki, by możliwa była maksymalnie obiektywna ocena. Np. odsłuchiwane są dwa identyczne urządzenia, a uczestnicy nie wiedzą, które z nich zostało poddane działaniu naszej technologii, a które nie. Mogą więc ocenić, czy występują jakieś różnice między nimi, a jeśli tak to je zdefiniować. Współpraca z ludźmi doskonale znającymi brzmienie żywych instrumentów, specjalistami z branży muzycznej o wysokich kompetencjach pozwala nam wyeliminować naszą własną, być może nie do końca obiektywną ocenę. Choćbyśmy się nie wiem jak starali, zawsze jest ryzyko, że „własne dziecko”, bo tak traktujemy IFE, niekoniecznie ocenimy w pełni bezstronnie. Rzecz również w tym, że nie zależy nam na peanach na cześć naszego rozwiązania, tylko na konstruktywnej krytyce – tylko w ten sposób możemy iść do przodu, ulepszać naszą technologię, czy też jej zastosowanie. Któż lepiej nam w tym pomoże niż ludzie, którzy na co dzień żyją muzyką? Zresztą na kanwie tych spotkań powstało towarzystwo Audiokoneser, którego członkami są ludzie związani z muzyką na różne sposoby. Są wśród nich kompozytorzy, wykonawcy, inżynierowie dźwięku, producenci urządzeń audio itd. Wszyscy jednak są melomanami i audiofilami. Bez tych ludzi nasza praca byłaby niezwykle trudna a może wręcz nieskuteczna. Tak więc IFE to trochę praca zbiorowa.
MD: Z jakimi producentami audio współpracujecie?
AG: Zasadniczo dzielą się oni na dwie grupy – na tych, którzy współpracując z nami i informują o wykorzystaniu technologii IFE w swoich produktach, oraz na tych, którzy korzystają z jej zalet, ale nie życzą sobie ujawniania informacji na ten temat.. Wśród tych pierwszych mogę wymienić firmę HEM, której zasilacz Hypsos HiFiKnights testuje, wspomnianą ESA, czyli wysoce cenionego producenta kolumn, producenta elektroniki WILE, jak również znaną już na całym świecie markę urządzeń służących do poprawy jakości prądu dla systemów audio firmę PA Labs z jej dwoma brandami Gigawatt i Marton. Na stałe współpracujemy z firmą Infado biorąc udział w jej najpoważniejszych projektach. Producentów nie chwalących się stosowaniem naszej technologii jest znacznie więcej niż tych pierwszych ale oczywiście zgodnie z zawartymi umowami o poufności mówić o tym nie możemy.
MD: A zdarza się Wam wykonywać usługę dla indywidualnych audiofilów?
AG: Tak, w bardzo niewielkim zakresie współpracujemy również bezpośrednio z audiofilami, ale nie skupiamy się tym. Tak naprawdę, by w pełni docenić wpływ technologii IFE należy postawić obok siebie dwa identyczne urządzenia (dwa wzmacniacze, kable, dwie pary kolumn, dwa zasilacze, itd.) i porównać brzmienie standardowego i zmodyfikowanego przez nas. To mogą robić producenci, czy dystrybutorzy, którzy na tej podstawie dokonują oceny, czy chcą podjąć współpracę. Indywidualny audiofil ma jedno urządzenie danego rodzaju więc o porównaniach nie ma raczej mowy. Co prawda pomiarowo technologia IFE na pewno będzie miała pozytywny wpływ, obiektywnie dźwięk będzie prawdziwszy, wierniejszy materiałowi zapisanemu na nośniku. Czy jednak efekty soniczne spodobają się użytkownikowi nie ma pewności. Światek audiofilski rządzi się swoimi prawami. Składa się z wielu barwnych postaci nierzadko hołdujących delikatnie mówiąc niezwykle oryginalnym estetykom dźwięku. Niekoniecznie są one tożsame z naszym upodobaniem do jak największej wierności ale niezwykle to szanujemy i nie możemy wtedy proponować swoich usług. Do tej pory nie zdarzyło się nam żeby zleceniodawca był niezadowolony ze zmian w dźwięku lub stwierdził, że są nie słyszalne. Ale efekty działania IFE są trwałe i nieodwracalne… No i jest jeszcze kwestia, powiedzmy ekonomiczna – stosowanie naszej technologii dla poprawy brzmienie np. niedrogich kabli jest niezgodne z interesem producentów których wspieramy. Sami przecież też produkujemy kable i sprzedawanie technologii użytkownikom obcych produktów było by strzałem w stopę.
MD: Wspomniał Pan o poprawie „wierności względem materiału zapisanego na nośniku” – może Pan rozwinąć ten temat? Jak to oceniacie?
AG: By wiedzieć, co mamy odtworzyć współpracujemy z producentami, muzykami, ludźmi pracującymi w studiach nagraniowych korzystając z ich wiedzy i doświadczenia. Z drugiej strony sami mamy za sobą setki, nawet tysiące godzin spędzonych w salach koncertowych słuchając różnorakiej muzyki na żywo, oraz tysiące odsłuchanych plików, płyt CD czy winylowych a ostatnio coraz częściej taśm magnetofonowych. Wszystko to razem składa się na wiedzę, doświadczenie, które pozwalają nam uzyskiwać pożądane efekty, czyli działać zgodnie z naszym mottem „primum non nocere” (po pierwsze nie szkodzić). Rzecz właśnie w jak najwierniejszym odtworzeniu, czyli niezaszkodzeniu materiałowi zapisanemu na nośniku. Materiałowi, który w systemie audio jest przetwarzany, wzmacniany, filtrowany, a który mimo tego na końcu powinien być w jak najmniejszym stopniu zmieniony w stosunku do zapisu na nośniku. I m.in. temu służy nasza technologia, bo jej celem jest zminimalizowanie zniekształceń. Gdy to się udaje dźwięk jest czystszy, wierniejszy barwowo, bardziej przestrzenny, holograficzny. Może się zdarzyć, że komuś będzie brakować jakiegoś elementu. Np. jeśli ktoś jest przyzwyczajony do nadobecnego, zmulonego basu to po zastosowaniu IFE może powiedzieć, że ubyło mu masy. Tyle że to efekt bardziej konkretnego przyzwyczajenia niż obiektywna ocena. W rzeczywistości bowiem w dźwięku jest więcej faktury, jest lepsze różnicowanie, bas zaczyna „grać”, a nie tylko „jest” – jest więc inny niż ten, do którego dana osoba jest przyzwyczajona.
MD: Jako że rozmawiamy przy okazji zasilacza Ferrum Hypsos, jego wersji fabrycznej i zmodyfikowanej przez Was, skonkretyzujmy, czym różni się te dwie wersje?
AG: W przypadku testowanego Hypsosa, a dokładniej modyfikowanej przez nas wersji Signature, obróbce, bo tak właściwie należałoby mówić o procesie, któremu poddawane są dane produkty/komponenty, podlega transformator zasilający, kabel DC i gniazdo DC. Być może już niedługo będziemy „obrabiać” także kabel zasilający AC załączany do tego zasilacza. Nawiązując do tego, o czym wspominałem wcześniej – Hypsos to jedno z tych urządzeń, które bardzo dobrze poddają się wpływowi IFE. W przypadku tego produktu zmiany soniczne idą w tym samym kierunku, co przy każdym innym zastosowaniu IFE. Dźwięk zyskuje na rozdzielczości i przestrzenności. Wzrasta też dynamika. Ale chyba największą zaletą jest zbliżenie barwy do dźwięku live. Pojawia się niesłychana mikroszczegółowość pozwalająca na lepsze „wejrzenie” w nagranie. Wszystko to sprawia niezwykłe wrażenie naturalnej obecności muzyków i pozwala też nam, słuchaczom uczestniczyć w spektaklu. Taka właśnie prezentacja jest od początku dewizą Metrum Lab. Każdy ma swoje preferencje brzmieniowe i ja też, ale by nie zdryfować z naszymi produktami w stronę jakiejś maniery brzmieniowej, trzymamy się zasady maksymalnej wierności materiałowi zapisanemu na nośniku. Specjalnie używam określenia „materiał”, a nie muzyka, czy dźwięk, bo na nośniku zapisany jest właśnie materiał, z wszystkimi jego elementami, w tym z artefaktami, zniekształceniami, stuknięciami, błędami zadęcia, szarpnięcia struny, hałasem z widowni, wrażeniem wielkości pomieszczenia itd. To jest wszystko materiał. My staramy się odtwarzać właśnie cały zapisany materiał jak najwierniej.
W przypadku Hypsosa zastosowanie IFE dało efekty mierzalne i słyszalne, które spodobały się nie tylko nam, ale i, a właściwie przede wszystkim (!), firmie HEM. Dlatego właśnie nasza modyfikacja została przez nich autoryzowana, a współpraca między naszymi firmami jest bardzo bliska. Zresztą ma to miejsce od dłuższego czasu, bo współpracowaliśmy już wtedy, gdy HEM produkował urządzenia dla marki Mytek. Na razie wersja zmodyfikowana przez nas, którą nazywamy Signature, będzie dostępna przez naszą stronę, Metrum Lab. Gwoli jasności – jesteśmy dealerem HEM, więc sprzedajemy także ich inne produkty, w tym niezmodyfikowane Hypsosy. Co ważne dla potencjalnych nabywców, zmodyfikowane egzemplarze są objęte taką samą, pełną gwarancją producenta, ponieważ, jak już wcześniej mówiłem, modyfikacja nie wpływa na żywotność poszczególnych komponentów, czy całych urządzeń, nie jest ingerencją w konstrukcję urządzenia, nie są wymieniane żadne elementy. Efekty IFE są trwałe a modyfikacja jest w pełni zaakceptowana i autoryzowana przez HEM.
MD: A co dalej z firmą Metrum Lab? Czy słusznie zakładam, iż pracujecie nad kolejnymi interesującymi, z punktu widzenia miłośników dobrego brzmienia, rozwiązaniami?
AG: Oczywiście prace są kontynuowane. M.in. pracujemy nad kolejnymi zastosowaniami IFE, ale i nad nowymi technologiami, które mogą mieć pozytywny wpływ na brzmienie urządzeń audio. Jesteśmy w trakcie testów, w których aplikujemy IFE w bezpiecznikach audio (tych stosowanych w urządzeniach) – efekty są bardzo obiecujące. Czy to się przekuje na produkt? Zobaczymy. Możliwe, że będziemy oferować własne bezpieczniki. Mamy również właściwie niemal już gotową technologię, która będzie aplikowana do kondensatorów. To oznacza możliwość jej wykorzystania w elektronice audio – wzmacniaczach, odtwarzaczach, DACach, przedwzmacniaczach, w tym gramofonowych, ale i zwrotnicach kolumn – wszędzie tam, gdzie wykorzystywane są te elementy. Różnica jest taka, że to rozwiązania trzeba będzie aplikować przez montażem kondensatora w urządzeniu, a co za tym idzie pewnie będziemy współpracować raczej już tylko z producentami kondensatorów lub urządzeń audio a nie z końcowymi użytkownikami.
MD: Dziękuję za rozmowę i gratuluję uzyskanych efektów działania IFE w Hypsosie. Już wersja fabryczna tego urządzenia jest świetna, ale Wasza modyfikacja podnosi poprzeczkę jeszcze wyżej. Więcej o tym przeczytacie Państwo w samej recenzji zarówno Hypsosa, jak i własnych kabli Metrum Lab z topowej serii Edge, których zestaw składający się z interkonektów, kabli głośnikowych oraz zasilających obecnie testuję, a ich recenzja ukaże się już niedługo.