Po latach obserwacji firmy Ayon na różnych wystawach i powiązanych z tym jak najbardziej pozytywnych wrażeń, w końcu nastał czas przekonania się we własnych czterech ścianach co jest na rzeczy. Wzmacniacz zintegrowany Ayon Scorpio dotarł, smacznego.
Wstęp
Ayon Audio to nazwa, która powinna przynajmniej obić się o uszy znakomitej większości osób żywo zainteresowanych wysokiej klasy sprzętem audio. Nie bez powodu, jej produkty są charakterystyczne, portfolio wyjątkowo rozbudowane, a lata obecności w sektorze elektroniki grającej dodatkowo robią swoje. Ayon Audio to jedna z marek należących do założonej przez Gerharda Hirta austriackiej firmy Living Sound GmbH. Ów jegomość lampami próżniowymi zafascynował się już jako nastolatek, jest inżynierem z wykształcenia, a pierwszy wzmacniacz lampowy – 52B Monoblock – skonstruował w roku 1994 we włoskim mieście Vicenza. Wówczas pod banderą Vaic Audio, produkt ten oparty był na czeskich lampach mocy firmy AVVT (Alesa Vaic Vacuum Tube).W 1999 roku została zarejestrowana marka Ayon Audio, natomiast – z tytułu przerośnięcia możliwości włoskiej linii produkcyjnej – podjęto decyzję o przeprowadzce do Austrii. Z czasem firma rozrosła się o niewielką fabrykę własnościową w Hong Kongu, która działała w latach 2000-2005, a następnie została sprzedana. Teraz cała linia produkcyjna jest zlokalizowana w Europie, a montaż odbywa się w Austrii. Mało tego, po drodze Gerhard stał się właścicielem mieszczącej się w Pradze części fabryki lamp AVVT, a następnie unowocześnił ją i zatrudnił byłego głównodowodzącego inżyniera Tesli do ich produkcji. Pozwolenie sobie na taki ruch to ewenement w branży, w zasadzie wszyscy znani mi producenci kupują lampy od Psvane’a, Emission Labs, KR Audio, Elroga czy Takatsuki, ew. ratują się NOS-ami. W majestacie tego stanu rzeczy, własna szklarnia Ayon Audio to oznaka niemałego rozmachu i ustabilizowanej kondycji finansowej tej firmy, a pajęczyna dystrybucyjna rozciągnięta na kilkadziesiąt krajów tylko to potwierdza. Choć tu warto wspomnieć, że część dostępnej oferty produktowej Ayona jest oparta na bańkach innych producentów, chociażby wykorzystujący szkło Electro-Harmonixa i Tung-Sola bohater niniejszej publikacji.Po zapoznaniu się z aktualną ofertą Ayon Audio nasuwa się jeden oczywisty wniosek: z jej produktów można spokojnie zbudować kompletny system bez kolokwialnego oglądania się na boki. Wybór jest naprawdę duży; od wzmacniacza słuchawkowego czy kilku zintegrowanych, aż po przedwzmacniacze, monobloki oraz kable i zespoły głośnikowe. To w sumie daje około 40 pozycji, niezaprzeczalnie jest z czego wybierać. Właściciela firmy znam od kilku lat, to przemiły i kontaktowy człowiek. Zawsze mamy o czym rozmawiać, choć tak naprawdę od strony zawodowej mianownik wspólny znalazł się dopiero teraz. Co ciekawe, Gerhard we własnej osobie zajmuje się wystawowymi pokojami, najwyraźniej musi to lubić. Jestem pod wrażeniem ilekroć do nich zaglądam, o czym nie raz wspominałem w moich relacjach.Tradycją stało się też, że warszawskie i monachijskie pomieszczenia Ayona opuszczam bogatszy o nowy repertuar do zapoznania się w domu. Za każdym razem wygląda to tak samo; wchodzę, siadam, słucham i czym prędzej zaczepiam Gerharda z pytaniem o aktualnie odtwarzany utwór zanim się skończy, a on z uśmiechem pokazuje mi swój tablet. To kolejny powód, dla którego jest mi niezmiernie miło, że w końcu pojawiła się możliwość spędzenia kilku dni z jednym z jego urządzeń we własnym pomieszczeniu odsłuchowym.
Budowa
Choć nie miałem styczności z modelem Orion, Scorpio jest jego bezpośrednim następcą, także zintegrowanym. To jeden z najtańszych produktów w ofercie Ayona, polski dystrybutor ustalił cenę tego pieca na poziomie jeszcze czterocyfrowym. Niejedna osoba pewnie się zagotuje, że to jest dużo pieniędzy i tutaj pełna zgoda, choć Scorpio dosadnie daje do zrozumienia nabywcy na co się je wydaje i to niezaprzeczalnie cieszy. Produkt mierzy (szer. x gł. x wys.) 46 x 34 x26 cm, jego masa to 29 kilogramów, stąd gabarytowo jest standardowy, niemniej ciężki. Poradziłem sobie w pojedynkę, choć na myśl o innych wzmacniaczach Ayona już mnie plecy bolą. W moje skromne progi dotarła wersja zintegrowana skorpiona, tj. stereofoniczna końcówka mocy i przedwzmacniacz podane w jednej wspólnej obudowie, choć dostępne są też droższe monobloki.Ayon Scorpio to oparta na lampach próżniowych konstrukcja analogowa i jako taka jest pozbawiona jakże popularnych ostatnimi czasy fanaberii cyfrowych. Takie podejście w przypadku jednostek zintegrowanych jest jak najbardziej w porządku jeżeli mnie się ktoś pyta o zdanie. Wszystkie produkty Ayon Audio są rozpoznawalne ze względu na wzornictwo i Scorpio nie stanowi tu wyjątku. Obudowę wykonano ze szczotkowanych elementów aluminiowych, które tak ze sobą skręcono, aby ją mechanicznie usztywnić i zniwelować potencjalne rezonanse. Podstawa urządzenia ma delikatnie zaokrąglone krawędzie wertykalne, natomiast piętro wyżej montuje się lampy w dobrze oznaczonych gniazdach, a za nimi widać w sumie trzy duże kubki z zalanymi żywicą transformatorami; sieciowy schowano w największym walcu środkowym, wyjściowe są po bokach. Ich obudowy pokryte są czarnym lakierem proszkowym, chromowane części obudowy zarezerwowano dla droższych modeli. Prawdę napisawszy to nie mam nic przeciwko, Scorpio w czarnym i matowym wdzianku ma prawo się podobać.Na froncie urządzenia, blisko lewej krawędzi zamontowano gałkę regulacji głośności, natomiast selektor wejść umieszczony jest symetrycznie przy prawej. Obydwa czarne pokrętła są radełkowane, wyglądają świetnie moim zdaniem, a korzystanie z nich jest przyjemne. Siedzą mocno, nie ma luzu, operowanie tym po lewej jest płynne, natomiast przełączanie się drugim wybierakiem wymaga nieco siły. Nie za dużo, moim zdaniem w sam raz. Wszystkie oznaczenia są białe, matowe i czytelne. Pomiędzy gałkami widać duże, precyzyjnie wycięte logo producenta. Pali się subtelnym czerwonym światłem, które miga gdy urządzenie się stabilizuje po włączeniu, to samo widać po jego wyłączeniu. Mariaż czerwieni z czernią w przypadku Scorpio prezentował się obłędnie w moim dyskretnie oświetlonym pomieszczeniu odsłuchowym i mam nadzieję, że zdjęcia ten efekt należycie oddają. Po lewej stronie logo jest też niewielkie oczko, za którym umieszczono odbiornik dla aluminiowego pilota zdalnego sterowania, a przy pokrętle po prawej znalazło się miejsce dla kilku czerwonych diod. Czerwonym światłem sygnalizują aktualnie wybrane wejście, wyciszenie urządzenia oraz alternatywny tryb pracy, o nim więcej za chwilę. Na spodzie produktu zamontowano cztery aluminiowe stopki z gumowymi podkładkami, natomiast na górze, pomiędzy ceramicznymi gniazdami dla lamp, widać kilka otworów pomagających w odprowadzaniu ciepła z wnętrza obudowy.Tył modelu Scorpio jest wyposażony w standardowe gniazda, plus kilka rzeczy nietypowych. Zasilające IEC z bezpiecznikiem do samodzielnej wymiany zamontowano po lewej, zlokalizowane nieco dalej solidne przyłącza głośnikowe z akrylowymi nakrętkami są pojedyncze, a zatem uniwersalne dla obciążeń cztero- i ośmioomowych, a przy prawej krawędzi widać cztery wejścia analogowe w standardzie RCA. Nie zabrakło oznaczeń kanałów, a z ciekawszych rzeczy w oczy rzuca się cyfrowy wyświetlacz, który odlicza sekundy po włączeniu i wyłączeniu produktu. Ayon Scorpio został wyposażony w mechanizm miękkiego startu, podczas którego sprawdzane są, a następnie po kolei załączane poszczególne sekcje obwodu. Po każdorazowym uruchomieniu maszyny, logo na jej froncie miga. Dopóki się nie ustabilizuje, nie popłynie muzyka. Rzeczony proces trwa około minutę, co jest niewielką ceną do zapłaty za święty spokój i przedłużoną żywotność lamp, a te dołączone do zestawu są fabrycznie mierzone i dobierane.Budżetowa integra Ayona to konstrukcja w układzie przeciwsobnym i bez sprzężenia zwrotnego. Każdy kanał oparty jest na parze tetrod strumieniowych KT88EH firmy Electro-Harmonix, a w sumie trzy podwójne triody 12AU7 pracują w przedwzmacniaczu. Jedną z kluczowych funkcji Ayona Scorpio są dwa tryby pracy; pentodowy i triodowy. Moc wyjściowa integry w pierwszym to 45W na kanał, w drugim jest 15W mniej, a topologia to wówczas SE i czysta klasa A. Do przełączania się pomiędzy nimi służy szary guzik na tyle obudowy i można z niego korzystać tylko wtedy, gdy produkt jest wyłączony. Za optymalną pracę szklanych baniek odpowiada autorski układ Ayona o nazwie AFB (ang. Auto-Fixed Bias), który zastosowany został też w modelu Spirit, choć nie zabrakło też otworu do manualnej regulacji biasu. Impedancja wejściowa Scorpio to 100 kΩ (przy 1 kHz), czułość wejściowa przy pełnej mocy wynosi 500 mV, a pasmo przenoszenia zaczyna się od 15 Hz i leci aż do 50 kHz.Ponieważ produkt mi dostarczony pochodził ze sklepu, no i z uwagi na masę tego urządzenia, nie zajrzałem do środka. Producent w opisie tego modelu podkreśla prostotę jego obwodu, krótkie ścieżki sygnałowe, przerośnięte zasilanie z odizolowanymi modułami i filtrowaniem za pomocą dławików itp. Nie byłem w stanie tego wszystkiego sprawdzić i potwierdzić, musiałbym otworzyć obudowę. Natomiast to, co byłem w stanie organoleptycznie ocenić to fantastyczny montaż. Poszczególne elementy są do siebie świetnie spasowane i widać, że dopracowano detale. Rzecz się rozchodzi o drobnostki; działanie pokręteł, centryczne osadzenie gniazd dla lamp, brak szczelin pomiędzy aluminiowymi płytami, jednorodnie i moim zdaniem atrakcyjnie oświetlone diody i logo, brak różnic pomiędzy kanałami przy minimalnej głośności, martwą ciszę po pukaniu w kubki z transformatorami i ogólnie jakość. Nie znając ceny modelu Scorpio strzeliłbym, że jest to urządzenie sporo droższe. Jego kultura pracy tez jest wysoka; zachowuje się przewidywalnie, nawet na wysokoskutecznych kolumnach jest czysto i wszystko działa jak należy. Choć metka z ceną może sugerować co innego, Ayon Scorpio to produkt luksusowy. Jak pisałem powyżej, wiadomo za co się płaci.
Dźwięk
W celu przetestowania Ayona Scorpio posłużyłem się moim głównym zestawem; Fidata HFAS-S10U pełnił w nim funkcję magazynu i transportu, natomiast konwersją c/a zajął się LampizatOr Pacific (KR Audio T-100 + KR Audio 5U4G Ltd. Ed.). Dalej sygnał trafił do austriackiej integry, a następnie do kolumn Boenicke W8 na zmianę z dipolami soundkaos Libération. Niestety nie miałem pod ręką żadnego innego urządzenia podobnego do Scorpio, które mógłbym do niego z czystym sumieniem przyrównać. Tranzystory wysokiej mocy uznałem za pozbawione sensu w tym kontekście, stąd jest jak jest.Jest to pewnie któryś już raz, kiedy powracam do wystawowego dźwięku w pokojach Ayona, ale trudno, także i tym razem jest to mój punkt startowy. Systemy oparte na produktach tej firmy grają – dla mnie przynajmniej – w sposób wyjątkowo otwarty, napowietrzony, energetyczny, mocny, dosadny i ze świetnym atakiem oraz rytmiką, ale też niepozbawiony subtelności, barwny i słyszalnie naładowany harmonicznymi. Nie jest to przekaz faworyzujący samo gęste, w dodatku mocno podgrzane i z przykręconymi detalami. Ten dźwięk prędzej rozbudzi niczym mocna kawa niż uśpi intymnością, natomiast niczego mu nie brakuje i całościowo jest na moje ucho świetnie zbalansowany. Z tak angażującym show we własnym pomieszczeniu odsłuchowym spokojnie mógłbym żyć przez lata bez potrzeby ruszania czegokolwiek, jestem o tym przekonany.Nie ukrywam, że bezpośredni i wyraźny obraz muzyczny kreowany przez Ayona podoba mi się z prezentacji na prezentację i z roku na rok coraz bardziej. Kto wie, może z wiekiem taki przekaz rozumiem i doceniam coraz mocniej, a może po prostu od zawsze trafiał bezbłędnie w to, co prywatnie lubię, sam nie wiem. Natomiast systemy Ayona trzymają bardzo wysoki poziom, to dźwięk bez słabych stron, z mnóstwem zalet i całościowo dający masę frajdy, głównie za sprawą wspomnianej powyżej dosadności okraszonej tym, co w lampach najlepsze. Jakiś czas temu znalazłem w sieci informację, że droga Ayona to mariaż szybkości, transparentności i zwartości typowej dla tranzystorów, ale połączonych z obrazowaniem i ciepłem grającego szkła. Na podstawie tego, co do tej pory słyszałem i po przygodzie z Ayonem Scorpio, cóż, zgadzam się z tym w stu procentach.Punktem zapalnym do powstania niniejszego tekstu były dipole firmy soundkaos. Te wysokoskuteczne i umownie łatwe kolumny za zgodą ich producenta jeszcze u mnie są, stąd nie sposób ich nie wykorzystać z urządzeniami, których normalnie się nie dotykam, tj. lampowymi wzmacniaczami. Moje W8-ki takowych nie lubią, a przynajmniej tak było do tej pory. Dlatego też pierwotny plan uwzględniał natychmiastowe podłączenie dostarczonej mi austriackiej integry do kolumn Libération. Czasu miałem tego dnia mało, praktycznie wychodziłem z ‘biura’ do domu, a W8-ki wykorzystane godzinę wcześniej okupowały dalej miejsce docelowe. Pomyślałem więc, że nic nie tracę, równie dobrze mogę zacząć i od nich; żeby się po raz kolejny utwierdzić w tym jakie to wymagające nie są, no i sprawdzić czy Scorpio przeżył podróż. Tak też zrobiłem, a efekt w dosłownie minutę przerósł moje wówczas niewygórowane oczekiwania. To połączenie nie dość, że wytrzymało cały następny tydzień, to okazało się naprawdę dobre, pod wieloma względami wręcz zaskakujące. Zbiło mnie z tropu i jednocześnie dostarczyło niemałej uciechy.Ostatnia przygoda z maleńką integrą Bakoon AMP-13R dała mi do myślenia. To urządzenie niezaprzeczalnie polubiło się z W8-kami, choć rzeczone zestawienie uznałem za ‘wypadek przy pracy’, tj. wysoce synergiczną kombinację z gatunku tych mało prawdopodobnych, która nieprędko się powtórzy. No i cóż, dotarł Scorpio, nastąpiła powtórka z rozrywki. Nie posunę się do porównania tej integry do sprzętu Bakoona, nie miałem ich w tym samym czasie. Grają zupełnie inaczej, to pewne, ale pod względem podołania szwajcarskiemu wyzwaniu o nazwie W8 sprzęt Ayona wypadł porównywalnie dobrze, a może nawet i lepiej. Co do tej jednej rzeczy wątpliwości nie miałem.Już od samego początku uderzające było dla mnie to, jak mocny dźwięk pojawił się w moim pomieszczeniu po podłączeniu Scorpio do W8-ek. Słowo ‘mocny’ w tym kontekście w zasadzie jedynie częściowo oddaje ten stan rzeczy. To było gardłowe, dobitne, nadspodziewanie zwinne i kolokwialnie pisząc dające po mordzie granie, które z miejsca spowodowało, że, zamiast udania się do domu, warto było usiąść, przekręcić gałkę regulacji głośności mocniej w prawo i przekonać się, cóż takiego się wydarzy. Powodów mojego nieukrywanego wrażenia było kilka. Dźwięk szybki to jeszcze nie jest powód do zachwytu, ale pełnopasmowy i świetnie ‘zebrany’ przekaz z 45W na kanał w przypadku szwajcarskiego obciążenia to już co innego. Zacząłem od utworu “Steeltongued” autorstwa Bena Lukasa Boysena, znanego też jako Hecq. Jest tam dużo syntetycznego basu, a gabaryty generowanej przed słuchaczem przestrzeni są iście gargantuiczne. Ayon zaśpiewał tu bez zająknięcia; schodził tak nisko, jak tylko się dało i był przy tym niebywale szybki, pod względem ataku, zejścia i niskotonowego impulsu poradził sobie wybornie, a wszystko to zadziało się bez najmniejszych nawet oznak dudnienia czy luzu na dole pasma.Im więcej wyskokowego repertuaru miałem za sobą, tym bardziej wyraźne stawało się, że rzeczona szybkość i świetne, wręcz nieograniczone niczym pokazywanie kontrastów dynamicznych to największe atuty Ayona Scorpio. Ten piec nie boi się wyczynowej muzyki, ani trochę. Na chwilę przeskoczyłem na 250-watowe monobloki EX-B7 plus przedwzmacniacz EX-M7 firmy Kinki Studio i efekt był jeszcze dosadniejszy i jeszcze bardziej sprężysty, to opowieść na inny raz. Natomiast nie umniejsza to zasług nieporównywalnie słabszej pod względem mocy integry Ayon Audio. W oficjalnym opisie tego sprzętu można przeczytać, że jest idealny do trudnego obciążenia i zgadzam się z tym bez reszty.Boenicke W8 znane są z ponadprzeciętnej przestrzenności, pod tym względem zawsze sobie radzą, natomiast pomiędzy wzmacniaczami podłączonymi do szwajcarskich słupów jest niemała różnica pod tym konkretnym względem. Ayon Scorpio i tutaj również zagrał popisowo. Pełnozakresowy przekaz niewątpliwie mu pomógł, natomiast ten produkt sam z siebie gra w otwarty, obecny i substancjalny sposób, źródła pozorne podaje duże, wyraźne i swobodnie osadzone, a wszystkie te elementy skutecznie pompują gabaryty obrazu przed odbiorcą. Wspomniana tu otwartość to także atut likwidujący potencjalny woal pomiędzy słuchaczem, a ścianą dźwięku. Natomiast gdy doda się do tak bezpośredniego, czytelnego i żywiołowego grania metaforyczne mięso na kości, tj. obecną i zróżnicowaną tkankę pokrywającą instrumenty i wokale, przekaz całościowo odbiera się jako dobrze zbalansowany, wyjątkowo lekko wchodzący i kompletny. Ayon Scorpio nie cierpi ani z tytułu rozwodnienia, ani przesadnej zwalistości czy eteryczności. Normalnie uznałbym taki ‘uśredniony’ dźwięk za bezpieczny, a z czasem niewykluczone też, że nudny, natomiast austriacka integra dodaje pikanterii całości za sprawą inherentnie wyczynowego charakteru.Kolejny aspekt, który zwrócił moją uwagę to przyjemnie pracująca, ‘oddychająca’ przestrzeń, będąca po części następstwem świetnej dynamiki i rytmiki modelu Scorpio. Mój system z tym urządzeniem w torze grał tak, że nie sposób było nie zauważyć, że na rozedrganej i swobodnej scenie dużo się działo, choć sporo zależało od konkretnego nagrania. Fantastycznie brzmiały koncertowe nagrania formacji Apocalyptica czy duetu Rodrigo y Gabriela, informacja o miejscach z muzykami i wrzeszczącą publiką była hojna, podobnie substancjalne różnice pomiędzy tymi lokacjami. Rozmach i napięcie znalazłem na ścieżkach dźwiękowych do filmów “Predator” i “Incepcja”, a kameralność w muzyce Danheim i Wardruny. Ayon Scorpio za każdym razem bardzo dobrze oddawał atmosferę mocno zróżnicowanego i inaczej nagranego repertuaru, co było mi w smak i wierzę, że to różnicowanie jest jednym z filarów dźwięku prawdziwie wysokiej klasy.Podczas przygody z muzyką nagraną w różnych miejscach, bliskość wirtualnych źródeł dźwięku okazała się kolejną cechą modelu Scorpio. Taki sposób podania obrazu przed słuchaczem trochę mi przypomniał mój poprzedni przetwornik c/a. LampizatOr Golden Gate też generował rozbudowane w każdą stronę tło, ale pierwszy plan zawsze rysował bliski i bezpośredni, a w przypadku kameralnych nagrań także o podwyższonej intymności. To było granie, które materializowało muzyków w pomieszczeniu odsłuchowym zamiast porywania odbiorcy do własnego, intymnego świata. Scorpio zrobił coś na podobną modłę i subiektywnie bardzo mi się to spodobało. Ta konkretna cecha pasuje też do jego pozostałych atutów. Moim zdaniem dźwięk szybki, mocny, otwarty i z pierwszym rzędem na wyciągnięcie ręki ma sens, oczywiście o ile pod względem wypełnienia też jest dobrze, choć tego integrze Ayona odmówić nie można.Niejedna osoba może dźwięk urządzenia opisanego powyżej wziąć za tranzystorowy i w sumie to coś w tym jest na pierwszy rzut ucha. Ayon Scorpio nie słodzi muzyki w sposób oczywisty, ciepło stanowi rozsądnie dawkowany dodatek do całości, natomiast brzmieniowo jest to produkt bezapelacyjnie lampowy. Pod warstwą jego szybkości i otwartości jest kolejna, już naładowana harmonicznymi, a minimalistyczny repertuar oparty na żywych instrumentach i wyraźnych liniach wokalnych dosadniej ją pokazuje. Saksofon Colina Stetsona czy gitary akustyczne meksykańskiego duetu wspomnianego powyżej brzmiały dźwięcznie, podobnie elektryczne popisy Mike’a Oldfielda z wczesnych lat jego działalności, to samo też usłyszałem w wokalu Mari Boine oraz Eivør Pálsdóttir.Wszystko się zgadzało i było na swoim miejscu, integra Gerharda dźwignęła bez wyjątku wszystko, co jej zaserwowałem, co w kontekście jej ceny i podłączonego obciążenia zrobiło na mnie niemałe wrażenie. Subtelność, intymność i gładkość typowa dla spokojnej i atmosferycznej muzyki z delikatnymi żeńskimi wokalami szły łeb w łeb z utwardzonym i wyrywnym graniem rockowej i industrialnej części mojej listy odtwarzania, choć sednem są rzeczone różnice spore i wyraźnie pokazane, czyli tak, jak być powinno. Ewidentnie wyczynowy Scorpio nie zatracił lampowej duszy gdzieś po drodze i jednocześnie zachowywał się adekwatnie do repertuaru.Zeznanie powyżej było oparte na połączeniu Boenicke W8 plus Ayon Scorpio w trybie pentodowym. Szybko okazało się, że użyteczność tego drugiego, tj. triodowego, w przypadku tych konkretnych paczek to sprawa mocno dyskusyjna. Wciśnięcie magicznego guziczka na tyle austriackiej integry spowolniło dźwięk W8-ek, ograniczyło stereofonię i spłyciło ją, a także dodatkowo powiększyło i tak duże oraz obecne źródła pozorne. Całościowo uznałem ten wariant za nietrafiony, choć nie było to specjalne zaskoczenie. Nastał czas na zmianę paczek.Zainteresowanych kolumnami soundkaos Libération odsyłam do tego tekstu. Wierzę, że przyzwoicie naświetla co sobą reprezentują, naprawdę warto od tej lektury zacząć. O ile z Boenicke W8 nie posunąłem się z głośnością dalej niż do godziny jedenastej, choć najczęściej trzymałem się dziesiątej, szwajcarskie dipole potrzebowały mniej niż dziewiątej do uzyskania tego samego poziomu ciśnienia akustycznego, tj. około 77 decybeli. Ten model pokazał też dobitnie, że tryb pentodowy, tj. jedyny słuszny w przypadku W8-ek, tym razem nie zadziałał. Sytuacja się odwróciła. Ayon Scorpio w tej opcji zagrał szybko i energicznie z Libération, czyli jak zawsze, ale nieco krzykliwie i zabrakło muzycznej tkanki, masy. Natomiast po włączeniu trybu triodowego te same kolumny zaśpiewały świetnie. Po wciśnięciu wiadomego przycisku dźwięk zmienił się dokładnie tak, jak to miało miejsce z W8-kami; skurczył się nieco pod względem muzycznego tła, natomiast instrumenty i wokale urosły. Niemniej, w przypadku dipoli Martina Gateley’a ta zmiana była zdecydowanie na plus. Choć nieco wolniejszy i intymniejszy, efekt był też masywniejszy, bardziej eufoniczny, subtelniejszy i jak zawsze bez woalu. Wstrzyknięto więcej muzyki w muzykę kolokwialnie pisząc, rachunek za to był w zasadzie żaden i ja to nazywam synergią.Szwajcarskie dipole grają w sposób jeszcze bardziej otwarty, elastyczny i żywiołowy w porównaniu do moich W8-ek, stąd delikatne podwyższenie temperatury barwowej, dźwięczności i ograniczenie w obrazowaniu im absolutnie nie szkodzi. Ayon Scorpio ruszał ich niskotonowymi membranami bez najmniejszych nawet oznak zadyszki, stąd spowolnienie wynikające ze zmiany trybu pracy ani odrobinę mnie nie uwierało, natomiast atak i tak był pierwszorzędny gdy repertuar wymagał. Mógłbym dalej analizować połączenie kolumn soundkaos i integry Gerharda, ale ta lektura zrobiła się wystarczająco długa, a sens jest – mam nadzieję – łatwy do zrozumienia; obydwie wbudowane w Ayona Scorpio opcje lampowe udowodniły swoją przydatność, choć z dwoma zupełnie innymi modelami podłogówek. Natomiast po dwutygodniowych roszadach z tym wszystkim nie zaprzeczam, że zestawienie Boenicke W8 ze Scorpio w trybie pentodowym to mój subiektywny faworyt, stąd adekwatnie długi opis powyżej.
Podsumowanie
Odwiedziny wystawowych pomieszczeń Ayona na przestrzeni lat spowodowały, że do najtańszej integry tej firmy podszedłem z rozsądnymi, choć sprecyzowanymi oczekiwaniami. Liczyłem na efekt brzmieniowy częściowo podobny do tego zasłyszanego w Monachium oraz Warszawie i tak też się stało, ale w dużo większym stopniu niż zakładałem. Ayon Scorpio świetnie zaprezentował firmową estetykę w moich czterech ścianach i mile mnie zaskoczył pod wieloma względami. To całościowo bardzo dobra, przemyślana maszyna.
Pod względem funkcjonalności ciężko mieć jakiekolwiek uwagi do austriackiej integry. Dwa zupełnie różne ustawienia lamp to jej niezaprzeczalny atut, podobnie wysoka kultura pracy, a jakość wykonania także nie pozostawia żadnych wątpliwości. Przy bliższym kontakcie widać, że produkt tak dobrze zrobiony i dojrzały mogła popełnić jedynie firma z wieloletnim stażem. Choć to subiektywne, doceniam też wzornictwo modelu Scorpio, moim zdaniem jest urodziwy. Wszędobylska matowa czerń świetnie współgra z czerwonymi diodami i logo producenta na froncie, a należycie wyeksponowane lampy elegancko dopełniają całości.
Choć na papierze nie było podstaw, wynikowa połączenia Ayona Scorpio z moimi W8-kami szybko okazała się być imponująca. Dźwięku tak szybkiego, rześkiego, swobodnego, dużego, mocnego i z rozmachem nie sposób było przewidzieć z tymi konkretnymi podłogówkami, choć w ten deseń zagrały też dipole Martina Gateley’a. W obydwu przypadkach nie obyło się bez lampowej fizjologii i gładkości, a wszystkie te rzeczy razem zaserwowane zostały w wysoce angażujący i ekscytujący sposób. Ayon Scorpio jest jak najbardziej zdolny do pokazywania oblicza łagodnego i eufonicznego adekwatnie do repertuaru, choć muzyczny żywioł w wyjątkowo wysmakowanej, spójnej i kompletnej postaci, który porywa zamiast pieścić to jego karta przetargowa. Z uwagi na rozliczne zalety, czterocyfrowa cena tej integry jest w pełni usprawiedliwiona oraz wyjątkowo atrakcyjna. Posłuchajcie koniecznie i do następnego!
Platforma testowa:
- Wzmacniacze: Kinki Audio EX-M1, Trilogy 925
- Przetwornik: LampizatOr Pacific (KR Audio T-100 + KR Audio 5U4G Ltd. Ed.), AMR DP-777SE
- Kolumny: Boenicke Audio W8, soundkaos Libération
- Transport: fidata HFAS-S10U
- Kable głośnikowe: Audiomica Laboratory Celes Excellence, LessLoss C-MARC
- Interkonekty: Audiomica Laboratory Erys Excellence
- Zasilanie: Gigawatt PC-3 SE EVO+, Gigawatt PF-2 + Gigawatt LC-2 MK2 + Forza AudioWorks Noir Concept/Audiomica Laboratory Ness Excellence/LessLoss C-MARC
- Stolik: Franc Audio Accesories Wood Block Rack
- Muzyka: NativeDSD
Cena produktu w Polsce:
- Wzmacniacz zintegrowany Ayon Scorpio: 9 990 PLN
Dostawca: Nautilus