Soyaton Benchmark mk2

by Marek Dyba / October 15, 2022

Zachęcony nowym okablowaniem mojego ramienia JSikora KV12 pochodzącym z firmy Soyaton, poprosiłem jej szefa o zestaw składający się z interkonektu RCA i kabla głośnikowego Soyaton Benchmark mk2. Czy faktycznie zasługują na wielce znaczącą nazwę Benchmark? Sprawdźmy.

Wstęp

Tak się złożyło, absolutnie przypadkiem (!), że ja, człowiek który nigdy nie był wielkim „kablarzem”, w ciągu ostatnich kilku miesięcy przetestowałem kabli całkiem sporo. Spieszę od razu wyjaśnić, iż określenie „kablarz” nie ma tu mieć wydźwięku pejoratywnego. Moje podejście do kabli zawsze brało się trochę z przekory, jako że słuchając bądź czytając o tym, jak ogromne zmiany ten element (obojętnie czy to interkonekt analogowy, cyfrowy, czy kable głośnikowe albo zasilające) systemu audio wnosił u kogoś, nie mogłem oprzeć się natrętnej myśli, że przecież rolą kabli nie powinno bynajmniej być kształtowanie brzmienia. To w końcu są „łączówki”, zewnętrzne połączenia między urządzeniami (z wyjątkiem kabli zasilających oczywiście), których zadaniem ma być ‘jedynie’ maksymalnie bezstratne/wierne przekazanie sygnału z jednego elementu systemu do kolejnego.

Dawniej (lat temu kilkanaście) próbując kwantyfikować wpływ poszczególnych elementów systemu audio i przypisywany im procent wartości całości mówiło się o przeznaczaniu circa 10% na kable. Oczywiście dziś każde urządzenie kosztuje dużo więcej niż wówczas, ale i rola kabli, tudzież innych elementów dodatkowych – antywibracyjnych, poprawiających jakość zasilania, itp., wzrosła. Mówię zarówno o procencie wartości całego systemu, jaki na nie wydajemy, jak i ich postrzeganiu zarówno przez wielu recenzentów, jak i miłośników dobrego brzmienia. Ba (!), nawet ludzie w studiach nagraniowych i masteringowych zaczęli stosować audiofilskie kable (i nie tylko) jako narzędzia, doceniając ich wpływ na wynik wykonywanej w tam pracy. Można więc śmiało powiedzieć, że okablowanie stało się pełnoprawnym komponentem klasowego systemu audio.

Ja sam dziś zdecydowanie bardziej doceniam rolę zarówno kabli, jak i wszelkich (sensownych!) akcesoriów, ale nie zmieniłem zdania w kwestii tego, na czym przy budowie systemu należy się skupić, a co jest jedynie dodatkami, czy też elementami stanowiącymi przysłowiową kropkę nad ‘i’. Stąd, gdy piszę o kablach, które kosztują sporo nie sugeruję bynajmniej, że należy je kupić do systemu, w którym będą stanowiły połowę jego wartości. To nie jest droga do osiągnięcia sukcesu (a każdym razie na pewno nie jedyna, ani najkrótsza), bo to podstawowe komponenty – źródło, wzmacniacz i kolumny „tworzą” dźwięk, a cała reszta ma im w tym pomagać, zapewniając optymalne warunki pracy. Kable w systemie mają dbać o maksymalnie wierny transfer sygnału między tymi urządzeniami.

To że jedne brzmią „lepiej” od innych może wynikać zasadniczo z dwóch kwestii. Albo lepiej wykonują opisane wyżej zadanie, czyli tak naprawdę pozwalają połączonym nimi komponentom pokazać większy zakres ich możliwości, albo modyfikują brzmienie w sposób, który lepiej spełnia preferencje/oczekiwania brzmieniowe danego użytkownika. Tak naprawdę trudno jest określić, która z tych sytuacji ma miejsce w konkretnym przypadku. Tyle że, moim zdaniem, tak naprawdę, nie ma to znaczenia – w końcu rzecz w tym, by z głośników płynęła muzyka prezentowana tak, jak sobie dany użytkownik życzy. Dlatego oferta kabli na rynku jest tak ogromna i dlatego każdy jest w stanie znaleźć coś dla siebie.

Powyższy wywód może się wydać dziwnym wstępem do recenzji kabli. Mam nadzieję jednakże, iż nie zostanie on mylnie zinterpretowany. Ja nie deprecjonuję roli kabli w systemie audio – o ile nie używamy połączeń bezprzewodowych i produktów na baterie to są one niezbędne i zawsze (!) mają wpływ na brzmienie. Chciałbym jedynie by każda (przynajmniej moja) recenzja kabli była odbierana jako sugestia, którymi warto się zainteresować i jakich mniej więcej zmian w brzmieniu można się spodziewać (zwłaszcza jeśli podobne obserwuję w więcej niż jednej konfiguracji). Ważne jest, by nie traktować ich jako cudownego środka, który rozwiąże istniejące w danym systemie problemy. Jeszcze raz powtórzę – kable są elementem, który może udoskonalić brzmienie (uwalniając pełny, a przynajmniej większy procent potencjału połączonych nimi urządzeń), lub w pewnym zakresie je ukształtować (ale nie naprawić!) tak, by lepiej ‘leżało’ danemu miłośnikowi muzyki. No dobrze, dość przynudzania. Weźmy się za bohaterów niniejszej recenzji.

Czytelnicy HiFiKnights powinni już markę Soyaton kojarzyć, jako że Dawid jakiś czas temu testował topowy kabel głośnikowy z serii Benchmark. W HighFidelity Wojtek Pacuła dla odmiany testował interkonekt RCA. Słowem, wszystko już zostało opisane i tak naprawdę nie było wielkiego powodu żebym i ja się za Benchmarki zabierał. Tylko że… i tu nagły zwrot akcji… jak Państwo być może wiedzą (z informacji pojawiających się w moich tekstach), od dłuższego czasu jestem użytkownikiem ramienia gramofonowego J.Sikora KV12. To jedno, moim, ale i wielu innych znanych recenzentów i zadowolonych użytkowników na kilku kontynentach, zdaniem z najlepszych ramion gramofonowych na świecie. Specyfiką firmy J.Sikora jest to, że większość elementów produkowanych przez nich gramofonów, ramion i zasilaczy wykonują sami. Oczywiście są wyjątki – produkcja np. silników do gramofonów nie miałaby wielkiego sensu (kwestia choćby ilości), podobnie rzecz się ma z okablowaniem ramion. Te elementy lepiej jest zakupić u firm wysoce w danym zakresie wyspecjalizowanych.

Druciki przenoszące sygnał z wkładki przez rurkę ramienia i (standardowo) zamontowany na stałe interkonekt dla KV12 od początku jest produkowane prze bydgoskie Albedo. Jak się łatwo domyślić są to przewodniki wykonywane ze specjalności tej marki, czyli srebra monokrystalicznego. Kilka miesięcy temu Janusz Sikora przywiózł mi wersję ramienia wykonaną specjalnie dla mnie, a mianowicie z odłączanym interkonektem. Chodziło o to, żebym mógł testować kable phono. Przy okazji zaskoczył mnie ‘bonusem’ w postaci nowego okablowania. To zostało tym razem nie ze srebra Albedo, tylko z przewodnika dostarczonego przez… Juliana Soję z Soyatonu. Podobnie jak kable tej marki, okablowanie ramienia JSikora wykonane więc było z japońskiej miedzi wysokiej czystości, która wysyłana jest do USA i tam pokrywana cieniutką warstwą złota.

Pierwotna wersja ramienia J.Sikora okablowana srebrem była (i nadal jest!) znakomita, o czym mogliście Państwo przeczytać choćby w mojej recenzji (zobacz TU). Wersja z nowym okablowaniem, którą dostałem do porównania nieco odbiega charakterem brzmienia, ale (co najmniej) dorównuje tamtej klasą. Prędzej czy później napiszę dla Państwa kilka słów o tej nowej wersji KV12, ale zapewne stanie się to bliżej terminu tegorocznej wystawy Audio Video Show w Warszawie (koniec października), gdzie nastąpi oficjalna premiera (nie jedyna zresztą spod szyldu J.Sikora). Wspominam o tym tylko dlatego, że to właśnie kilkanaście tygodni spędzonych z, w pewnym stopniu odmienionym, ramieniem sprawiło, iż zapragnąłem posłuchać we własnym systemie również firmowego interkonektu i kabla głośnikowego Soyaton. Julian spełnił moją zachciankę także dlatego, że dokonał zmian w ofercie i zarówno interkonekt w wersji RCA, jak i kabel głośnikowy, dziś oferowane są w wersji mk2. Do pudełka z przesyłką dorzucił mały „bonus” w postaci prototypu kabla zasilającego. No i tak właśnie doszło do powstania niniejszego testu.

Co więcej, w trakcie pisania niniejszej recenzji otrzymałem zaproszenie na spotkanie Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego i zdecydowałem się na wyprawę do dawnej, pięknej stolicy naszego kraju i jednego z moich ulubionych miast. Powody akceptacji były dwa podstawowe i jeden poboczny. Ten ostatni to chęć odbycia spaceru Floriańską i Plantami, zobaczenie Rynku i Wawelu, których to za sprawą pandemii nie widziałem już od kilku lat. Powody główne natomiast to po pierwsze temat, czy raczej bohater spotkania, Paweł „Bemol” Ładniak, czyli jeden z najbardziej znanych i uznanych w kraju i na świecie polskich masteringowców, który miał opowiadać o tajnikach swojej pracy. Drugim był fakt, iż spotkanie odbywało się u Juliana, w jego tzw. Zielonej Jaskini, co dawało mi szansę poznać jego warsztat, czyli znakomity, dopracowany pokój i system odsłuchowy, których rola przy tworzeniu Benchmarków była niebagatelna.

Wypowiadać się o samym spotkaniu mi nie wypada, jako że byłem tam jedynie gościem, no i zrobił to na swoich łamach Wojtek Pacuła, acz pozwolę sobie napisać, iż przeczucie mnie nie myliło i było bardzo, ale to bardzo ciekawe. Paweł podzielił się z nami wieloma ciekawostkami i umożliwił odsłuch zarówno efektów swojej pracy, jak i materiałów źródłowych (z plików i taśm)! Nie mniej ciekawe było poznanie narzędzi pracy Juliana. Pokój jest dobrze odizolowany od reszty domu, więc odsłuchy możliwe są o każdej porze dnia i nocy. Co ważniejsze, z pomocą Tomka Kursy (firma AudioForm) dopracowana została akustyka pokoju. Akustyka, do której trzeba się przyzwyczaić, przynajmniej jeśli na co dzień słucha się muzyki w dość normalnym pokoju/salonie z niewielką adaptacją akustyczną. Pierwsze moje wrażenie przypominały nieco wyniesione z kilku komór bezechowych. Miałem okazję odwiedzić takowe choćby w Phillipsie czy Focalu i dostarczyły mi one niezapomnianych przeżyć. Tu oczywiście nie było aż takiego tłumienia, ale było ono większe niż to ma miejsce w większości pokoi jakie znam, z moim włącznie, i stąd skojarzenie.

System oparty jest na urządzeniach lampowych, dostępne są wszystkie źródła i to wysokiej klasy – transport CD, magnetofon szpulowy, gramofon, transport plików i DAC, więc możliwe było korzystanie z wszelkich nośników, w tym plików w dowolnym formacie i rozdzielczości. Całość, poza kablami cyfrowymi, okablowana jest oczywiście Soyatonem Benchmark mk2. Brzmienie systemu jako takiego pewnie jednym spodobałoby się bardzo (z niżej podpisanym włącznie), innym mniej – to w końcu rzecz gustu, acz nie sądzę by ktokolwiek odmówił mu klasy. Istotne, z punktu widzenia tego testu, było jednak to, jak dobrze słychać było w czasie prezentacji Pawła różnice między formatami plików, czy nośnikami, materiałami źródłowymi i ‘obrobionymi’. Dowodziło to, jak dobrze cały system, a więc i kable Juliana, różnicował „wsad”, jak był precyzyjny i rozdzielczy, co umożliwiało łatwe zauważanie wspomnianych różnic. Co niezwykle wręcz ważne, system z Benchmarkami przy wszystkich tych zaletach jednocześnie niezwykle muzykalnie odtwarzał muzykę nawet, gdy grana była z wersji, które ocenialiśmy jako te słabsze.

Budowa i cechy

Opis na stronie producenta jest tak naprawdę bardzo krótki. Przeczytamy tam, że kable Soyaton Benchmark mk2 wykorzystują japońskie przewodniki wykonane z wysokiej czystości (6N) japońskiej miedzi OCC (Ohno Continuous Cast). Te wędrują przez ocean do USA, gdzie są pokrywane cieniutką warstwą 24-karatowego złota. Już pozłocone druciki są dodatkowo pokrywane warstwą bezbarwnego lakieru, a następnie trafiają do cieniutkich silikonowych rurek wypełnionych powietrzem pełniącym rolę dielektryka. Procedura produkcji samych kabli odbywa się już w podkrakowskiej siedzibie producenta.

Kable nie są ekranowane, ale przemyślana i przetestowana geometria kabli ma zapewniać odpowiednie zabezpieczenie przed zakłóceniami EMI i RFI. Zewnętrzną warstwę tworzy wysokiej jakości zewnętrzna koszulka – w przypadku interkonektu pomarańczowa, a kabla głośnikowego zielona. Te ostatnie oferowane są standardowo w długości 2 x 2,4 m i terminowane bananami ChordOhmic wykonanymi z posrebrzanej miedzi. Interkonekt w wersji niezbalansowanej (RCA) oferowany jest w odcinkach o długości 100 lub 150 cm. Do ich terminacji konstruktor wyselekcjonował wtyki KLE (Keith Louis Eichmann) CLASSIC BULLET, także miedziane i posrebrzane.

O zmianach w budowie w porównaniu do pierwszej wersji konstruktor za wiele nie mówi. Gołym okiem widać natomiast, iż wersje mk2 są jeszcze lepiej, bardziej elegancko wykonane za sprawą obudów wtyków, czy splitterów (na kablach głośnikowych). Na sam koniec przytoczę jeszcze jedną kwestię ze strony producenta, otóż do kluczowych cech kabli zalicza on niską pojemność i wysoką przewodność elektryczną. Efektem tego podejścia są kable, które nie są zbyt grube i są giętkie. Dzięki temu instalacja w systemie nie nastręcza najmniejszych nawet problemów.

Brzmienie

Benchmark mk2 IC RCA

Jako że oba testowane kable miały już swoje osobne recenzje uznałem, iż ja będę je traktował jako zestaw, zachowując jednakże standardową (dla mnie) procedurę. Rzecz w tym, że testując zestaw kabli nie wpinam ich wszystkich od razu tylko zamieniam używane na co dzień, dla mnie referencyjne, jeden po drugim w ten sposób szukając również efektu synergii. Stąd też jako pierwszy w systemie zawitał interkonekt RCA, który zamienił mojego Hijiri Million Kiwami. Co prawda po teście znakomitych łączówek Roberta Bastani, Imperiali, nabyłem obie testowane sztuki i będą one pełnić rolę drugiej, obok Hijiri, referencji, ale to właśnie japoński kabel jest ze mną dużo dłużej więc na razie łatwiej jest mi do niego odnosić testowane kable.

Kiwami, o czym wiele razy pisałem, jest kablem wysoce rozdzielczym, oferującym ogromne bogactwo informacji, a przez to niezwykle gęstym i barwnym. Łączy wyjątkową płynność i muzykalność ze spójnością, piękną „lampową” górą pasma (dźwięczną, pełną powietrza, ale z odrobiną słodyczy i delikatności), z mocnym, ale nie wybitnie konturowym basem. Zmiana na testowany Soyaton Benchmark mk2 właściwie od razu jasno pokazała kilka różnic, ale i cech wspólnych tych dwóch interkonektów. Dźwięk systemu z polskim kablem nie był aż tak gęsty, aż tak nasycony i tak barwny (podkreślam tu słowo „aż”), choć i tu kluczową rolę odgrywała średnica. Tyle że japoński kabel balansuje w tych aspektach na granicy przesady (choć bez ich przekraczania!) i na jego tle właściwie wszystkie inne znane mi kable wypadają nieco słabiej (choć tak naprawdę chyba prawdziwiej, oferując wyższą wierność nagraniom). Soyaton sprawiał, że dźwięk bardziej się jeszcze otwierał, był mocniej wypełniony powietrzem, a co za tym idzie instrumenty miały nieco większy ‘oddech’. Muzyka płynąca z głośników z interkonektem Benchmark w systemie wydawała się płynąć nieco żwawiej, miała w sobie pewną lekkość nie będącą bynajmniej wynikiem braku nasycenia, czy dociążenia, ale niesamowitej swobody z jaką prezentowana była właściwie każda muzyka.

Z owego nieco mniejszego (podkreślam raz jeszcze – w porównaniu do Kiwami, bo obiektywnie rzecz biorąc, Soyatonowi braków w tym zakresie zarzucić nie można) nasycenia wynikała pośrednio także i nieco inna prezentacja basu. Z Benchmarkiem był on szybki, zwarty, bardzo dobrze różnicowany, choć nieco oszczędniejszy w zakresie dociążenia i z mniej fizycznie odczuwalnym uderzeniem na samym dole pasma. Większą rolę odgrywała tu bowiem faza ataku, jego szybkość, czy wręcz natychmiastowość, niż podtrzymania i wybrzmienia, choć do tych ostatnich nie da się przyczepić – nie miałem wrażenia, że są skracane. Pomimo różnic w obu przypadkach prezentacja była równie fantastycznie spójna i płynna, naturalna i przyjazna dla ucha, więc tak naprawdę kable miały ze sobą sporo wspólnego. Zarówno Benchmark, jak i Kiwami, skupiają uwagę słuchacza bardziej na muzycznym aspekcie nagrań niż na technicznym, acz, jak wspomniałem, zarówno w systemie konstruktora jak i moim z tym pierwszym, dzięki wysokiej rozdzielczości i dobremu różnicowaniu doskonale słychać było różnice między nagraniami i sposobami ich realizacji.

Od pewnego czasu niezmiennie jednym z krążków, których używam w trakcie większości testów jest „Pulsion” Jacquesa Loussiera. To niewiele młodsze ode mnie nagranie jest absolutnie znakomitą realizacją, na której m.in. perkusja została nagrana w sposób (na moje ucho) wręcz genialny. Szybkość i twardość uderzeń stopy, twardość i dźwięczność blach, pokazanie ich w dość bliski sposób, co w przypadku perkusji jest dość rzadkie – wszystko to zostało doskonale uchwycone na taśmie, a Soyaton Benchmark mk2 zagrał to w niezwykle przekonujący, realistyczny sposób. Było to granie energetyczne, żwawe, wciągające od pierwszej do ostatniej minuty, zmuszające wręcz do uważnego śledzenia nagrań tak, by nie uronić żadnego detalu, żadnej subtelności. A wszystko to pomimo tego, że w ostatnich miesiącach tak często nagranie to ląduje na mojej playliście i znam je niemal na pamięć. Z Soyatonem Benchmark mk2 brzmiało jednakże świeżo, ciekawie, a chwilami nawet zaskakująco (w jak najlepszym tego słowa znaczeniu).

Pisałem wcześniej, że bas z polskim kablem nie jest tak mocno fizycznie odczuwalny jak z Kiwami, ale to kwestia właściwie jedynie nie aż tak mocno dociążonych najniższych dźwięków. Perkusja aż tak nisko właściwie nie schodzi, i to szybkość, twardość uderzeń i sprężystość odpowiedzi membran bębnów są tu niezwykle ważnymi elementami, a te z Benchmarkiem mk2 zabrzmiały znakomicie. Oczywiście na tym albumie rzecz nie tylko w perkusji, ale i w fortepianie mistrza. Doskonale zaprezentowana z pomocą testowanego interkonektu barwa i faktura to jedno, ale jeszcze większe wrażenie robiła na mniej umiejętność oddania zarówno szybkiego ataku dźwięku, jak i (gdy zachodziła taka potrzeba) jego natychmiastowego zatrzymania i fantastycznie „czarnej”, nawet jeśli trwającej tylko ułamek sekundy, ciszy. W tych dwóch aspektach Benchmark miał pewną przewagę nad Kiwami, choć to kabel pana Kiuchi z kolei nieco wierniej oddawał długie wybrzmienia blach i strun fortepianu. Choć pisałem, że sam dół pasma do tej pory wydawał mi się nieco mniej dociążony niż z Hijiri, to tym razem w momentach gdy Jacques grał pełne, mocne akordy nie tylko słyszałem, ale i czułem wielkość i masę jego fortepianu w podobnym stopniu jak z japońską łączówką.

+ Soyaton Benchmark mk2 głośnikowy

Wymiana mojego już nieco wiekowego, ale wciąż doskonale się spisującego właściwie w każdej konfiguracji, kabla głośnikowego LessLossa na Soyaton Benchmark mk2 w pierwszej chwili wywołała u mnie konfuzję. Scena dźwiękowa rozszerzyła i otworzyła się tak znacząco, że w pierwszym odruchu poszedłem sprawdzać poprawność podłączenia kabli w obu kanałach na obu końcach. Tak duże zmiany w scenie zachodzą bowiem, gdy w którymś z połączeń odwróci się fazę. Tyle, że wówczas scena może i jest duża, ale trudno jest zlokalizować konkretne źródła pozorne. Tu wszystko było w tym względzie ok, a w zasadzie zdecydowanie lepiej niż tylko ok, ale dźwięki pojawiające się daleko poza rozstawem dokładnie tak samo ustawionych kolumn były sporym zaskoczeniem.

Jak się okazało, wszystkie połączenia wykonałem prawidłowo już za pierwszym razem, żadnej pomyłki nie było. Pozostało mi więc wrócić do słuchania i jako pierwszy wniosek z odsłuchu systemu z wpiętym interkonektem i kablem głośnikowym Soyaton Benchmark zanotować: dźwięk obłędnie przestrzenny. Szukałem w pamięci jakichkolwiek innych kabli, które w tym aspekcie brzmienia zrobiłyby na mnie aż tak duże wrażenie i… nie znalazłem. Nie jest to, co prawda, gwarancją, że takowych nie słuchałem, bo pamięć bywa zawodna, ale nie ulegało wątpliwości, że w tym zakresie są to kable absolutnie wybitne, wręcz najlepsze jakie znam. Co ważne, nie miałem wrażenia sztuczności, rozdmuchania sceny/przestrzeni ponad miarę. Nie była ona wcale tak samo imponująca przy każdym nagraniu, jako że pojawiała się w takim zakresie, na jaki pozwalała dana realizacja. Dobre różnicowanie wszelakich nagrań w tym względzie potwierdzało brak jakiejkolwiek sztuczności, robienia czegoś na siłę. Nie było za to żadnych wątpliwości, że prezentacja tego aspektu nagrań jest bardzo mocną stroną zestawu Soyaton Benchmark mk2, oczywiście pod warunkiem, że nagranie dawało mu na to szansę.

Późniejsze próby pokazały, że to zestawienie z wykorzystaniem obu kabli Juliana daje największy efekt, wręcz synergiczny, acz stopniując między nimi dwoma, to właśnie głośnikowy jest tym, który owej przestrzeni daje więcej niż interkonekt. Słysząc więc, jak dobrze Benchmarki mk2 prezentują tę cechę nagrań nie mogłem oprzeć się pokusie sięgnięcia po kilka krążków, na których wielkość sceny, czy też przestrzenność brzmienia zostały uchwycone wyjątkowo dobrze. Jak choćby na mojej ukochanej „Carmen” z Leontyną Price, w nagraniu wariacji na temat Monteverdiego Michela Godarda („Trace of Grace”), czy na krążku Arne Domnerusa „Antiphone blues”. Na dwóch ostatnich doskonale z testowanymi kablami słychać było ogromne przestrzenie, odpowiednio opactwa i kościoła, a w operze Bizeta głębię sceny z chórami maszerującymi daleko za namacalnym, nawet ‘obecnym’ pierwszym planem. W każdym przypadku uznanie budziła wysoka precyzja lokalizacji oraz obrazowania, vide śpiewacy na pierwszym planie w „Carmen”. W tym ostatnim aspekcie, w porównaniu do mojego Kiwami (też z głośnikówką Juliana), Benchmark IC nieco (!) bardziej operował konturem i wycinaniem z tła, a ‘japończyk’ masą i obecnością. Mimo różnych środków efekt końcowy w obu przypadkach był nadzwyczajny.

Kolejny popis przestrzennych możliwości Benchmarków mk2 usłyszałem na krążku The O-Zone Percussion Group „La Bamba”. Nie dość, że spora grupa instrumentów perkusyjnych rozstawiona jest tu bardzo szeroko na scenie, to i różnice w odległościach od nich (w głębi sceny) są spore. Kable Soyaton zbudowały scenę daleko wykraczającą poza rozstaw kolumn, także wgłąb sięgającą daleko za ścianę za sprzętem. Co ważne, popisały się również precyzyjną lokalizacją i ponadprzeciętnym, niemal realistycznym obrazowaniem. I owszem, kotły z Hijiri były nieco masywniejsze, ale za to metalowe elementy z Benchmarkami były bardziej… metalowe, dźwięczniejsze, lepiej zróżnicowane. Japoński kabel jednak odrobinę górę pasma dosładzał, a polskie kable, choć także nigdy nie zaskakiwały mnie przesadną ostrością, czy rozjaśnieniem wysokich tonów, oddawały je w nieco bardziej prawdziwy, bardziej ‘wytrawny’ sposób. No i wspominana już szybkość i zwartość ataku, które w tego typu popisach są konieczne dla realizmu prezentacji, stanowiły kolejne atuty zestawu Benchmarków.

Kolejną cechą testowanego zestawu, o której powinienem był wspomnieć na początku, jest znakomita dynamika. Mówię zarówno o tej w skali makro, jak i, może nawet w większym jeszcze stopniu imponującej, tej w mikro. Doskonałym dowodem było wspomniane nagranie perkusyjne, ale i znakomita (nawet jeśli nie audiofilska) ścieżka dźwiękowa z (oryginalnego) „Predatora”, czy IX Symfonia Beethovena pod Boehmem dyrygującym Wiedeńskimi Symfonikami. W tych dwóch ostatnich nagraniach błyskawiczne przejścia od momentów cichych do bardzo głośnych i w drugą stronę z Benchmarkami następowały natychmiastowo doskonale budując klimat tych, jakże różnych, utworów.

Różne zestawienia

Po zawarciu bliskiej znajomości z kablami Juliana postanowiłem je wykorzystać również w testach kilku innych urządzeń. Skorzystałem np. z drugiej wersji interkonektu Soyaton Benchmark, dodatkowo ekranowanej (co oznacza dodatkowy koszt rzędu 250 EUR dla wersji 1-metrowej), przygotowanej specjalnie na potrzeby użytkowników gramofonów. Doskonale sprawiła się ona w czasie odsłuchów gramofonu Transrotor La Roccia Reference (zobacz TU) potwierdzając opisane wyżej cechy ‘standardowej’ wersji testowanego interkonektu. Ponownie wykorzystałem go zestawiając system z LampizatOrem Pacific w roli źródła, przedwzmacniaczem Allnic Audio L-9000 i końcówką mocy Accuphase A-48. System dość przypadkowy, acz… znakomity, jak się okazało. Urządzenia łączyły interkonekty Juliana, a do kolumn sygnał trafiał jego głośnikówką. Pisałem w recenzji A-48 (choć o zestawieniu z firmowym przedwzmacniaczem C-2900), że dźwięk (z Siltechami Legend) był niezwykle gęsty i chciałem do niego dodać trochę powietrza, otwartości i lekkości, którymi charakteryzują się Benchmarki mk2. Doskonale spełniły one tę rolę, a po wspomnianym teście zamieniłem jeszcze pre na lampowego Allnica, urządzenie wręcz wybitne, i to zestawienie podobało mi się jeszcze bardziej niż firmowe, choć to oczywiście kwestia gustu. Trzy Benchmarki w systemie wzmacniały wszystkie opisane wyżej cechy, ale bez popadania w jakąkolwiek przesadę.

Na podstawie szeregu odsłuchów z moim GrandiNote Shinai, Allnic Audio T-1500 MKII (SET na 300B) i szeregiem innych urządzeń, zarówno tranzystorowych, jak i lampowych, które przewinęły się przez mój system w ciągu kilku miesięcy, jakie kable Soyaton u mnie spędziły, pozwoliłem sobie wyciągnąć śmiały i być może nieco pochopny wniosek. Wnioskiem owym podzieliłem się z konstruktorem, który wydawał się nim nieco zaskoczony. Otóż… im więcej w torze było urządzeń z lampami na pokładzie, tym bardziej podobały mi się testowane Benchmarki mk2. W moim torze cyfrowym niemal zawsze gra Pacific (lampowy oczywiście) i gdy Benchmark łączył go z jakimkolwiek wzmacniaczem lub przedwzmacniaczem lampowym to właściwie za każdym razem zestaw kabli Juliana uznawałem za optymalny. Oczywiście optymalny uwzględniając moje osobiste preferencje, przed którymi, nawet jako recenzent, przecież nie ucieknę.

Gdy natomiast tor był czysto tranzystorowy (oba moje przedwzmacniacze gramofonowe oparte są na kwarcu i gdy wysyłały sygnał np. do Shinai to w torze nie było żadnej lampy) bywało już różnie. Przez różnie rozumiem, że np. Kiwami, albo Bastanis Imperial spisywały się czasem jeszcze lepiej, a nie że Benchmarki stanowiły jakikolwiek problem. Przy lampach za każdym razem były dla mnie najlepszym wyborem, przy tranzystorach moje preferencje nie były już tak jednoznaczne. Proszę jednakże pamiętać, że zarówno Hijiri Kiwami, jak i Bastani Imperial uważam za kable wybitne, więc to co piszę o Benchmarkach świadczy jedynie, że bez wahania zaliczam je do tej samej kategorii. Kategorii, w której najważniejsza jest muzyka, a nie rozkładanie dźwięku na czynniki pierwsze, doświadczanie emocji, a nie techniczna analiza realizacji, ale jednocześnie wszystko to serwowane jest na bardzo wysokim poziomie, z pewną szlachetnością i wyrafinowaniem, które zapewniają miejsce Soyatonom Benchmark na bardzo wysokiej półce, pośród innych high-endowych kabli.

Prototyp kabla zasilającego Soyaton Benchmark mk2

Na sam koniec kilka słów o kablu, który (w chwili pisania testu) produktem nie był. Jak wspomniałem, do posłuchania dostałem także prototyp kabla zasilającego Soyaton. Nie wdawałem się w aż tak dokładne analizy brzmienia, jako że to prototyp i zanim przerodzi się on w faktyczny, komercyjny produkt, mogą zajść w nim mniejsze lub większe zmiany. Niemniej napiszę że, po pierwsze, wpisuje się on w szkołę brzmienia opisaną powyżej dla interkonektu i kabla głośnikowego, wzmacniając ich cechy jeszcze bardziej. Szukając jednakże jakiejś cechy charakterystycznej dla niego, czegoś co wnosił od siebie, powiedziałbym że tym elementem był tzw. ‘pazur’.

Choćby słuchając jednego z krążków Johna Neptune z dużym udziałem dęciaków i instrumentów perkusyjnych, z prototypem kabla zasilającego Juliana te pierwsze brzmiały zadziorniej, żywiej, bardziej jeszcze energetycznie. Powiedziałbym, że nawet nieco ostrzej, acz absolutnie w ramach naturalnego dla nich brzmienia. W dźwięku tych drugich nieco mocniej zaznaczona była faza ataku dźwięku, wydawał się on być szybszy, twardszy, co także potęgowało ogólne wrażenie, iż prezentacja jest żwawsza, bardziej energetyczna. Nie wiem jaki będzie efekt końcowy prac konstruktora, ale jak dla mnie ma już w tej chwili gotową świetną, doskonale uzupełniającą kable sygnałowe ‘sieciówkę’. Wszystkie trzy (a nawet cztery) kable użyte razem miały do zaoferowanie więcej niżby to wynikało z prostej sumy ich zalet – słowem, efekt synergii w pełnej krasie! 

Dodam na koniec, iż oficjalnie wiadomo już, że kabel zasilający Soyaton Benchmark będzie miał swoją oficjalną premierą na Audio Video Show 2022. Zagra tam oczywiście wraz z interkonektami i kablami głośnikowymi Soyaton Benchmark mk2 .

Podsumowanie

No i jak tu podsumować spotkanie z kablami Soyaton Benchmark mk2? Napisałem już, że w systemach lampowych były to dla mnie najlepsze kable, z jakimi miałem do czynienia (pewnie topowe kable Kondo mogłoby z nimi konkurować, a wynik takiego pojedynku byłby otwarty). Tyle że nie chciałbym żeby u kogokolwiek z Państwa utrwaliło się, że to ‘kable tylko do lampy’. Absolutnie nie! W systemach tranzystorowych spisywały się także znakomicie, tyle że tam moja preferencja i ocena, w porównaniu do Hijiri Kiwami, czy Bastanisa Imperial, nie była już tak oczywista. Napiszę więc raczej, że to kable właśnie z takiej, bardzo wysokiej półki oferujące równie klasowe, wyrafinowane, rozdzielcze brzmienie, jak te wymienione, które do tej pory były i pozostaną nadal moimi referencjami.

Podobnie jak one, Benchmarki mk2 oferują brzmienie, którego po prostu chce się słuchać, które nigdy nie męczy i którego nigdy nie ma się dość. Dorzućmy do tego genialną wręcz przestrzenność prezentacji zestawu interkonekt + kabel głośnikowy, świetną dynamikę, zwarty bas, dźwięczną, energetyczną górą i pełną, nasyconą średnicę i trafiamy na poziom pt.: ‘tego trzeba obowiązkowo posłuchać’. A ponieważ, jak wspomniałem, to podobny, fantastyczny poziom do testowanych niedawno Bastanisów Imperial, więc i Soyaton Benchmark mk2 otrzymują naszego Victora. 

PS. Kabli słuchałem długo jeszcze po zakończeniu recenzji i w końcu… zamiast odesłać je producentowi postanowiłem je nabyć do swojego systemu referencyjnego. Po pierwsze w pełni na to zasługiwały (!), a po drugie nie bardzo wyobrażałem sobie rozstanie z nimi. Interkonekt Soyaton Benchmark mk2 będzie więc służył na zmianę z Hijiri Kiwami i Bastanisem Imperial, a kabel głośnikowy zastąpi wysłużonego LessLossa na stałe.

Ceny (w czasie recenzji): 

  • Soyaton Benchark mk2 IC RCA 1m: 2.500,00 EUR / 1m (+250 EUR dodatkowe ekranowanie)
  • Soyaton Benchmark mk2 kabel głośnikowy 2,4m: 4.100,00 EUR

ProducentSOYATON

Platforma testowa:

  • Źródło cyfrowe: pasywny, dedykowany serwer z WIN10, Roon Core, Fidelizer Pro 7.10, karty JCAT XE USB i JCAT NET XE z zasilaczem FERRUM HYPSOS Signature, JCAT USB Isolator, zasilacz liniowy KECES P8 (mono), switch: Silent Angel Bonn N8 + zasilacz liniowy Forester.
  • Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr Pacific + Ideon Audio 3R Master Time
  • Źródło analogowe: gramofon JSikora Standard w wersji MAX, ramię J.Sikora KV12, wkładka AirTight PC-3, przedwzmacniacze gramofonowe: ESE Labs Nibiru V 5 i Grandinote Celio mk IV
  • Wzmacniacz: GrandiNote Shinai
  • Przedwzmacniacz: AudiaFlight FLS1
  • Kolumny: GrandiNote MACH4, Ubiq Audio Model One Duelund Edition
  • Interkonekty: Bastanis Imperial, Hijiri Million, Hijiri HCI-20, TelluriumQ Ultra Black, KBL Sound Zodiac XLR, David Laboga Expression Emerald USB, David Laboga Digital Sound Wave Sapphire
  • Kable głośnikowe: LessLoss Anchorwave
  • Kable zasilające: LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3
  • Zasilanie: Gigawatt PF-2 MK2 i Gigawatt PC-3 SE Evo+; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
  • Stoliki: Base VI, Rogoz Audio 3RP3/BBS
  • Akcesoria antywibracyjne: platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot, Graphite Audio IC-35 i CIS-35