Denafrips Gaia

by Dawid Grzyb / October 16, 2021

Po publikacji nt. Terminatora Plus globalny dystrybutor marki Denafrips – Alvin Chee z firmy Vinshine Audio – zasugerował test konwertera c/c Denafrips Gaia będącego naturalnym uzupełnieniem tego przetwornika. Dzięki niemu mogłem też w końcu przekonać się o co chodzi ze standardem I2S.

Wstęp

Moje poprzednie przygody z konwerterami c/c sprowadzają się do zaledwie dwóch tego typu sprzętów, z których korzystałem w przeszłości. Model JKSPDIF Mk3 autorstwa Johna Kenny’ego był częścią mojej platformy testowej razem z Asusem Essence III, który dotarł do mnie z martwym wejściem USB. Mogłem albo odesłać ten kombajn do naprawy i pozbawić się narzędzia pracy na kilka tygodni, albo jakoś inaczej sobie poradzić i w ten sposób trafiłem na konwertery cyfrowe. Pudełko JKSPDIF Mk3 podało sygnał otrzymany z USB do wejścia współosiowego (po drodze z przejściówką BNC/RCA) w Asusie i działało to bardzo dobrze. Wpływ zasilanego bateriami konwertera wykraczał poza funkcjonalność jak się okazało, jego obecność w moim ówczesnym systemie przełożyła się na słyszalnie lepszy dźwięk. Użyteczność i fajniejsze granie za jednym zamachem? Tak, poproszę.
Po jakimś czasie ogniwa w JKSPDIF Mk3 przestały działać, a później cały sprzęt odmówił posłuszeństwa. Niemniej, okazał się na tyle pomocny, że nie widziałem swojego toru audio bez zamiennika. Założyciel firmy Audiobyte – Nicolae Jitariu – podesłał swój wówczas flagowy i też oparty na akumulatorach model Hydra-X+, którego wnętrze mieściło m. in. dwa dobrej jakości zegary i logikę FPGA. To czarne cacko zrobiło bardzo dużo za relatywnie niedużo i służyło mi przez kilka lat, tj. do momentu pojawienia się LampiaztOra Level 7, który przyjmował jedynie strumień DSD (natywny lub upsamplowany programowo) za pomocą USB. Produkt Audiobyte’a przeszedł na emeryturę jakieś sześć wiosen temu i od tamtego czasu nie miałem potrzeby korzystania z konwerterów c/c, ale ostatnio to się zmieniło.
Pomijając jego klasyczne wejścia cyfrowe (USB plus optyczny/współosiowy S/PDIF), przetestowany ostatnio Denafrips Terminator Plus miał też wbudowane podwójne przyłącza AES/EBU I aż trzy wejścia I2S, w celu komunikacji z możliwie jak największą liczbą transportów zdolnych do wysyłania danych tą drogą. Cytując samego siebie: ”Interfejs I²S oryginalnie został zaprojektowany przez Philipsa do transmisji sygnału pomiędzy obwodami cyfrowymi tak, aby m.in. odseparować linię zegara od tej z danymi, dzięki czemu nie trzeba go odzyskiwać z drugiej nitki po dotarciu do odbiornika, co obniża jitter. Sposób zewnętrznego użytkowania magistrali I²S nie został nigdy ustandaryzowany w branży, choć producenci aplikują ją według uznania, tj. za pomocą złącz HDMI, RJ45, BNC i nawet S-Video. Mało tego, brak zgodności rynkowej co do konkretnej aplikacji I²S rozciąga się do różnie skonfigurowanych pinów rzeczonych gniazd i rodzi dodatkowe komplikacje, w następstwie których transport i przetwornik mogą za pośrednictwem I²S po prostu się nie dogadać. Jest to jednak transmisja cyfrowa uznawana za lepszą niż cokolwiek innego, stąd możliwość samodzielnej konfiguracji adekwatnych wejść w Terminatorze Plus ogranicza ryzyko braku kompatybilności i jest sporym plusem.”
Producent w dość oczywisty sposób sugeruje wejście do Terminatora Plus za pomocą przyłączy I2S, a przynajmniej ja tak to widzę zważywszy na liczbę tych gniazd na jego tyle i możliwość rekonfiguracji ich pinów. Niemniej, bez stosownego transportu nie było mi dane, a intuicja podpowiadała, że ominęło mnie coś ważnego. Tydzień po publikacji materiału nt. Terminatora Plus szef Vinshine Audio – Alvin Chee – zaproponował podesłanie konwertera c/c Denafrips Gaia stworzonego do pracy m.in. z nim. W ten oto sposób nadarzyła się okazja do wzięcia na warsztat tego duetu, sprawdzenia protokołu I2S w praktyce, no i poszerzenia znajomości z ofertą produktową Denafripsa.

Budowa

Denafrips Gaia spełnia trzy zadania, a najważniejszym jest łączenie ze sobą cyfrowych produktów z niekompatybilnymi gniazdami. Twój przetwornik c/a ma wejście USB, ale transport wysyła sygnał tylko za pomocą S/PDIF? Gaia spowoduje, że się dogadają. Jego kolejną funkcją jest rola punktu centralnego dla wielu urządzeń cyfrowych podłączonych w tym samym czasie, np. odtwarzacza CD i laptopa na wejściach plus np. słuchawkowej integry i pary aktywnych monitorów z drugiej strony. W tej konfiguracji przełączanie się pomiędzy transportami sprowadza się do naciśnięcia jednego guzika na panelu frontowym Gai, co jest znacznie prostsze w porównaniu do kablarskich roszad. Choć ta funkcjonalność dzisiejszego Denafripsa rzadko się przydaje, możliwość natychmiastowego porównania ze sobą dwóch wejść cyfrowych w przetworniku c/a, czy nawet dwóch takich maszyn, jest wysoce użyteczna z mojej perspektywy. No i na sam koniec, bufory i zegary wewnątrz konwerterów c/c kondycjonują dane przed ich dalszą wysyłką. W tej roli są zatem też barierami pomiędzy transportami a źródłami i jako takie mają swój udział w dźwięku.
Dwa wykorzystywane przeze mnie konwertery c/c robiły lepszy dźwięk głównie dlatego, że mój pierwszy laptop w roli transportu cyfrowej muzyki był po prostu słaby. LampizatOr Level 7 musiał pracować na słabej jakości sygnale otrzymanym z tego komputera, choć lata później platforma fidaty i LampizatOr Golden Gate także zagrały sporo lepiej z reclockerem i izolatorem firmy iFi audio pomiędzy nimi. Winnym był nie tylko mój pierwszy laptop, ale interfejs USB sam w sobie też doskonały nie jest i da się go poprawić. Denafrips Gaia jest podobny do pudełek iFi audio, ale ma sporo więcej wejść i wyjść, a każde jedno odpowiednio odpicowane.
Karton z piankowym wnętrzem mieścił model Gaia schowany w środku syntetycznego worka. Brak dodatków innych niż karta gwarancyjna z numerem seryjnym nie był zaskoczeniem. Nieobecność pilota można przeboleć jeżeli idzie za tym jakiś sensowny powód i myślę, że tym razem tak było. Strzelam, że szum generowany przez bezprzewodowy odbiornik stanowiłby problem dla delikatnych wnętrzności Gai. Produkt mierzy (szer. x gł. x wys.) 340 x 260 x 66 mm, jego masa to około sześć kilogramów, a dwie dostępne wersje kolorystyczne to czerń i srebro. Wejście USB przyjmuje sygnał PCM/DSD odpowiednio do jakości 768 kHz/DSD512, wyjścia I²S obsługują maks. 384 kHz/DSD512, a pozostałe porty kończą na 24 bit/192 kHz i DSD64 (DoP). Pobór prądu jest poniżej 20W, a obsługiwane napięcia (100-240VAC, 50/60Hz) działają automatycznie.
Obudowa Gai składa się z wyszczotkowanych paneli skręconych ze sobą od środka. Pomiędzy dwoma horyzontalnymi wcięciami na froncie znajduje się kilka rzędów czerwonych diod wraz ze stosownymi napisami, które wskazują aktualną częstotliwość próbkowania (44,1/48 kHz wraz z ich wielokrotnościami aż do 705,6 kHz/768 kHz plus DSD64/128/256/512/1024), wybrane wejście oraz aktywne gniazda dla zewnętrznego zegara. Pięć guzików ułożonych krzyżowo po prawej stronie przełącza wejścia cyfrowe, a ten oznaczony jako ‘setup’ w połączeniu z innymi służy do rekonfiguracji pinów dla wyjść I²S oraz podporządkowania zegarów Gai do ich zewnętrznych odpowiedników. Guziki są przyjemne w działaniu i dobrze osadzone, choć nie spodziewałem się niczego innego po przygodzie z równie dopracowanym pod tym względem Terminatorem Plus.
Boki oraz górny panel Gai są czyste i bez otworów wentylacyjnych, choć produkt grzeje się nieco podczas pracy, a trzy stopki z gumowymi podkładkami na jego spodzie dodają 18 mm do wysokości. Panel tylny mieści wejście IEC firmy Furutech oraz bogaty zestaw przyłączy w dwóch wyraźnie oznaczonych grupach. Dostępne wejścia od prawej do lewej to odpowiednio USB, AES/EBU, optyczny i współosiowy S/PDIF oraz dwa porty BNC (45,12 i 49,15 MHz) dla zewnętrznego zegara. Wejścia cyfrowe w tym samym porządku to koaksjalny i optyczny S/PDIF, ethernetowe I²S-C (LVCMOS), HDMI I²S-A (LVDS) oraz podwójne AES/EBU. Gaia to w pełni zautomatyzowany produkt bez włącznika, gotowy do pracy zaraz po podłączeniu kabla zasilającego.
Powróćmy na chwilę do gniazd BNC na tylnym panelu Gai, których celem jest przyporządkowanie tego konwertera do zewnętrznych zegarów i tutaj wyjścia BNC w Terminatorze Plus wchodzą w grę. Po połączeniu za pomocą rzeczonych gniazd produkty te obiecują nam w pełni zsynchronizowane działanie, choć zrozumienie celu tego mariażu jest tu najważniejsze. W telegraficznym skrócie, zegary najbliżej obwodu konwersji c/a są najmniej podatne na jitter, a zatem te, z których powinno się korzystać o ile można. W tym kontekście układy OCXO w Gai podległe tym wewnątrz Terminatora Plus mają skutkować lepszym przesyłem danych do tego przetwornika. Jakimkolwiek słyszalnym benefitom takiej współpracy przyjrzymy się już za chwilę, ale sygnał zegara, który nie musi pokonywać po drodze gniazd i kabli teoretycznie powinien być lepszy. Cyfrowy guru firmy PS Audio – Ted Smith – powiedział w jednym z wywiadów, że jitter powstaje nawet pomiędzy zegarami oddalonymi o milimetry od obwodu konwersji c/a.
Pod maską Gaia skrywa wnętrzności wskazujące na samodzielny produkt, który z pewnością nie zmieściłby się do środka Terminatora Plus. Zaraz za gniazdem IEC tego pierwszego widać filtry AC oraz komponenty monitorujące sieć i chroniące przed skokami napięcia. Zasilacz liniowy oparty jest na dużym i ekranowanym miedzią transformatorze toroidalnym oraz wielu niskoszumnych regulatorach napięcia. Układ ARM (STM32F446) firmy STMicroelectronic zaprogramowany od podstaw przez inżynierów Denafripsa pełni rolę odbiornika USB, podczas gdy sygnał z pozostałych wejść cyfrowych trafia prosto do logiki FPGA odpowiedzialnej też za DSP. Strumień danych dalej trafia do bufora FIFO i jest podległy dwóm zegarom OCXO (45,12 i 49,15 MHz), które zajmują się odpowiednio częstotliwościami 44,1 i 48 kHz oraz ich wielokrotnościami. Szybkie optoizolatory stanowią barierę odgradzającą ścieżki cyfrowe od pozostałej elektroniki. Gaia to najlepszy i najdroższy konwerter c/c firmy Denafrips, natomiast kosztujący o blisko połowę mniej model oczko niżej – Hermes – ma metalową obudowę oraz o klasę gorsze zegary ‘femto’, a jego wersja podstawowa – Iris – oparta jest na prostszym zasilaczu i ma tylko jedno wejście cyfrowe (USB).

Dźwięk

Innuos Statement w roli transportu podał sygnał do Denafripsa Gaia i dalej do Terminatora Plus, a ten do systemu dzielonego Trilogy 995R/915R i za pomocą kabli głośnikowych Boenicke S3 do kolumn sound|kaos Vox 3afw lub Boenicke Audio W11 SE+. W roli łączówek RCA wykorzystałem kable Audiomica Laboratory Erys Excellence i Boenicke Audio IC3 CG, a także XLRy własnej roboty. Kluczowe komponenty zasiliła listwa Boenicke Audio Power Gate oraz jej trzy kable M2, plus dwie sieciówki LessLoss C-MARC. Tor USB uwzględnił jedynie kabel iFi audio Mercury3.0, filtry LessLoss Firewall for Loudspeakers były zastosowane z kolumnami, a switch Fidelizer EtherStream znalazł się pomiędzy routerem Linksys WRT160N i Innuosem Statement. Zasilacz liniowy ISOL-8 Prometheus zasilił router i switch.
Arsenał na tyle Gai naturalnie zrobił z Terminatora Plus główny przetwornik c/a i jednocześnie pozwolił na natychmiastowe zmiany pomiędzy wejściami cyfrowymi, które mnie interesowały najbardziej; I2S oraz AES/EBU. Synchronizacja zegarów obydwu produktów była równie łatwa jak się okazało, wystarczyło nacisnąć dwa guziki w sumie cztery razy. Mając za sobą testy tych gniazd przyszedł czas na sprawdzenie mojego systemu z konwerterem c/c Denafripsa w pełni podłączonym do przetwornika (I2S plus podwójne BNC), a następnie całkowicie usuniętym z toru. Następnie Innuos Statement zrobił miejsce dla odpowiednika firmy fidata, głównie w celu potwierdzenia poprzednich obserwacji, a może nawet odkrycia czegoś nowego.
Ponieważ nie miałem w przeszłości styczności z protokołem I2S, nie miałem też oczekiwań, choć możliwość natychmiastowego przełączania wejść w Terminatorze Plus była przydatna. Po odsłuchu musiałem zatrzymać utwór w aplikacji Innuos Sense, podejść do systemu, wybrać wejście na panelu tego przetwornika, wrócić na miejsce i wznowić odtwarzanie, a ze wszystkim zeszło się może pięć sekund. Choć jakiekolwiek porównania audio rzadko są aż tak wygodne, po raz pierwszy poczułem, że pilot zdalnego sterowania dla Terminatora Plus by dodatkowo uprościł sprawę, ale dygresje na bok. Różnica pomiędzy porównanymi wejściami na początku była ledwo słyszalna. Musiałem się ostro skupiać i wielokrotnie przeskakiwać z jednego na drugie żeby uchwycić cokolwiek solidnego. Był to wyraźny sygnał, że zmiany, których poszukiwałem nie mogły być duże.
Utwór “Trøllabundin” autorstwa Eivør Pálsdóttir w końcu odsłonił nieco karty po jakichś 30 minutach pierwszej sesji odsłuchowej. Spokojne bębny otwierające tą piosenkę mieszczą się na nieco nawiedzonej przestrzeni wypełnionej jedynie powietrzem, a po chwili wyraźnie rysowany głos Eivør dołącza do nich. Po wybraniu wejścia I2S ten wokal był mniej kłujący i gładszy zwłaszcza podczas głośnego odsłuchu, a wspomniane wcześniej bębny były nieco lepiej zebrane, szybsze i uderzały mocniej. Zegar otwierający remiks utworu “Steeltongued” artysty Hecq był mniej namacalny i oddalony bardziej, a uderzenia słyszane chwilę później słabsze i krąglejsze. Z czasem wejście I2S wydało mi się szybsze i ogólnie z lepszą kontrolą, choć najważniejsza zmiana dotyczyła jego bardziej atmosferycznego i otaczającego sposobu pokazywania wydarzeń przede mną. W tym kontekście gniazdo AES/EBU było płytsze i nieco wyprane z kolorów.
Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że różnice opisane powyżej były małe i myślę, że nawet obtrzaskani entuzjaści z marszu by ich nie usłyszeli. Szybko okazało się też, że podobna historia miała miejsce po przyporządkowaniu zegarów Gai do tych w Terminatorze Plus. Tym razem jednak zmiany sprowadziły się do artykulacji i rozdzielczości. Bez połączonych gniazd BNC obydwu produktów dźwięk był mniej wyraźny, wolniejszy, uboższy w detale i mniej żywy. Bębny na “Trøllabundin” były luźniejsze i mniej precyzyjne, a zegar słyszany na początku “Steeltongued” miał grubsze i luźniejsze kontury. Po połączeniu zegarów muzyka zrobiła się mocniejsza, a góra pasma nabrała dodatkowej gładkości bez utraty blasku. Pojawiły się dodatkowe detale, ale bez niekorzystnych następstw w postaci chudszej estetyki, suchych tekstur czy jakichkolwiek innych strat. Choć subtelny, rzeczony skok jakościowy nastąpił w najlepszy możliwy sposób, tj. bezkosztowo.
Choć gimnastyka sprzętowa do tego momentu nie przedstawiła dowodów, które uznałbym za znaczące, to jednak niektóre obserwacje były ważne. Mój system grał nieco szykowniej i żwawiej po wejściu do Terminatora Plus za pomocą I2S, a po przekazaniu jego zegarom kontroli nad tymi w Gai było jasne, że te produkty powinny grać razem, choć aby mieć pewność trzeba było pominąć ten konwerter c/c. Gdy tak zrobiłem dźwięk zyskał na natychmiastowości i ogólnie elastycznym, żwawym i bezpośrednim charakterze, choć za ceną mniej zróżnicowanych kolorów i kilku kilogramów ujętych z basu. Co ciekawe, napowietrzenie wirtualnej przestrzeni oraz rozmach sceniczny pozostały bez zmian, ale bilans zysków i strat nie był równy. Bez Gai mój system zagrał sporo lepiej i w sposób oczywisty, choć ze zrozumieniem dlaczego tak się stało nie zeszło się długo.
Inherentnie szybki i mocny profil dźwiękowy Innuosa Statement tworzy idealnie zbalansowany dźwięk z nieco ziemistym, gęstym, bogatym i organicznym charakterem Terminatora Plus. Sposób, w jaki konwerter Gaia przykręcił szybkość Innuosa i poszerzył paletę kolorów zachwiał tą świetną równowagą i nie był skokiem jakościowym wzwyż, a co najwyżej w bok. Mało tego, znakomity moduł PhoenixUSB wewnątrz Statementa kondycjonuje jego wyjście USB na tyle dobrze, że wykorzystywane przeze mnie wcześniej pudełka iFi audio (micro iUSB3.0 i iGalvanic3.0) przeszły na emeryturę. Pisząc wprost, mój system nie zyskuje na dodatkowych polepszaczach USB właśnie dlatego, że Statement jest jego częścią, ale na szczęście miałem idealnego kandydata aby to zweryfikować.
Zamiana Statementa na platformę fidaty (HFAS1-S10U) sporo namieszała głównie dlatego, że jej wyjście USB jest bardzo podatne na jakiekolwiek polepszacze i te od iFi audio były obligatoryjne według mnie. Choć ważniejsze jest to, że romantyczne i czarujące usposobienie japońskiego streamera/serwera idealnie pasowało do natychmiastowego, sportowego i szczupłego charakteru LampiazatOra Pacific. Powinno być zatem jasne, że ów transport z Teminatorem Plus przesunął dźwięk mojego systemu w jeszcze mroczniejszą, cięższą i grubszą stronę bez Gai pomiędzy nimi i było to bardzo dobrze słyszalne. Niemniej, po uwzględnieniu tego konwertera c/c nastąpił zwrot o 180 stopni w stronę większego światła, szybkości i podobnych cech. Jeżeli Statement w parze z tym pudełkiem oznaczał soniczny krok w tył, to metamorfoza z fidatą oznaczała dwa kroki do przodu.
Wziąwszy pod uwagę poprzednie kombinacje, po włączeniu Gai pomiędzy HFAS1-S10U I Terminatora Plus spodziewałem się większego ciepła, przykręconego majestatu scenicznego, ziemskości i duchoty, ale tak się nie stało. Aspekty powiązane z kolorem, mięsistością i bogactwem tkanki na instrumentach i wokalach co prawda pozostały nietknięte. Niemniej, większa moc, otwartość, artykulacja, żwawość, gładkość i mnogość kruszynek unoszących się w powietrzu oznaczały spory progres, który pierwotnie musiał być zamaskowany przez nagie wyjście USB fidaty. W tym scenariuszu robota Gai była jak najbardziej korzystna, mój system zagrał słyszalnie lepiej, a zmiany powiązane z wejściami i zegarami Terminatora Plus były sporo wyraźniejsze i w efekcie łatwiejsze do śledzenia. Nie spodziewałem się takiego zwrotu akcji, już nie wspominając o przyroście jakościowym będącym jego bezpośrednim następstwem.

Podsumowanie

Materiał powyżej można streścić w kilku kluczowych obserwacjach. Wysoka przydatność z platformą fidaty i jej brak ze Statementem czynią z Denafripsa Gaia sprzęt sytuacyjny, choć zdecydowanie pasujący do Terminatora Plus i jego wejścia I2S, które okazało się lepsze od AES/EBU. Zaskakujący wpływ Gai pomiędzy tym przetwornikiem i japońskim streamerem pomimo ich niedopasowanych profili brzmieniowych stanowi największą niespodziankę. Dlatego też widzę ten konwerter c/c w systemach z zaśmieconym USB niezależnie od ich ogólnej estetyki i myślę, że w takim środowisku jego wsad dźwiękowy naprawdę nie będzie miał żadnego znaczenia.

Pod względem wejść i wyjść Denafrips Gaia oferuje więcej, niż większość nabywców może potrzebować i jest pod tym względem prawdziwie przyszłościowy. To przyjemnie zautomatyzowane i dobrze zrobione pudełko znacznie ułatwiło mi pracę, a jego wpływ na pracę fidaty był imponujący i przewyższył oczekiwania. Pod tym konkretnym względem i w kontekście wartości mojego systemu Gaia nie szokuje ceną, a bezproblemowe działanie i mnogość przyłączy dodatkowo ją uatrakcyjniają. Nie mnie oceniać czy inne tory audio zareagowałyby na rzeczonego Denafripsa podobnie, ale danie mu szansy zdecydowanie ma sens jeżeli polega się na USB. Do następnego!

Platforma testowa:

Cena produktu w polsce:

  • Denafrips Gaia: 7999 zł