Audio Reveal Second

by Dawid Grzyb / June 16, 2020

Oparty na lampach sprzęt audio wydaje się być równie istotny teraz, co dekadę czy dwie wstecz. W obliczu dostępności nowych historii tego typu, wielu entuzjastów nie zerknie nawet w inną stronę. Niesłabnący popyt zachęca producentów do adekwatnych działań, czego następstwem jest niniejsza recenzja nt. wyprodukowanego w Polsce wzmacniacza zintegrowanego Audio Reveal Second.

Wstęp

Ciekawe mamy czasy. Mnogość dostępnych grup produktowych informuje nas jasno o tym, że w naszym hobby żadna tak naprawdę nie jest przestarzała. Choć najpopularniejsze kategorie są znane, muzyka oparta na plikach nie zdetronizowała fizycznych nośników, a wzmacniacze tranzystorowe nie odesłały tych lampowych w niebyt. Niektórzy z nas lubią zapach winylu i przyjemny widok masywnej aparatury lampowej, inni preferują wygodę muzyki granej prosto z sieci i dużą moc klasy D odzianej w maleńkie pudełko. Jedni brunetki, a inni blondynki, ale tu nie ma złych wyborów. Bańka audio jest dostatecznie duża by pomieścić technologie stare jak świat i nowe, choć fakt współdzielenia przez nie tej samej przestrzeni to coś, co nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.
Jako recenzent sprzętu audio z zawodu, interesuję się tymi produktami, którym mogę podołać w pojedynkę, a następnie wystosować materiał informacyjny oraz interesujący, choć są naturalne granice moich możliwości. Znikome doświadczenie z odtwarzaczami CD oraz czymkolwiek powiązanym z winylem powoduje, że omijam te tematy i podobnie jest ze wzmacniaczami małej mocy, choć tutaj powodem jest brak paczek o wysokiej skuteczności. Niemniej, raz na jakiś czas okoliczności przyrody umożliwiają mierzenie się z takimi wyzwaniami, a danie główne niniejszego materiału idealnie tu pasuje. Choć nieplanowane, stało się możliwe za sprawą czynników zewnętrznych.
Jakiś rok temu wybrałem się do warszawskiego Nautilusa. Choć ówczesne wydarzenie socjalne nie miało nic wspólnego z integrą poniżej, to właśnie wtedy po raz pierwszy usłyszałem o należącej do firmy Altronik marce Audio Reveal. Właściciel obydwu – Michał Posiewka – przedstawił się jako inżynier elektronik od 1989 roku powiązany z systemami dostępu i alarmowymi, a także entuzjasta audio od jakichś dwóch dekad. Swoją przygodę zaczął o kolumn Mission oraz elektroniki NAD, następnie ugościł paczki Focala oraz hybrydowy piec Unison Research, a później jeszcze jeden tego samego producenta, już na lampach EL34 i w układzie przeciwsobnym.
Po przesiadce z tranzystorów na lampy Michał nie oglądał się za siebie, choć po jakimś czasie chęć zrobienia swojej maszyny dała o sobie znać, a umiejętności pozwalały ją zaspokoić. W 2016 roku rodzimy inżynier rozpoczął pracę nad swoim pierwszym prototypem i wtedy też została zarejestrowana marka Audio Reveal, której niewymagającą wyjaśnień nazwę wymyślił syn Michała. Wczesne konstrukcje oparte były na szkle EL34, ale w poszukiwaniu większej mocy wyjściowej wybór padł na tetrody strumieniowe KT88, choć zaaplikowane w purystycznym układzie single-ended. Badania, rozwój oraz testowanie w praniu pierwszego modelu – Audio Reveal First – zajęło dwa lata, choć najbardziej intrygujące w tym wszystkim wydało mi się co innego.
Wiele początkujących manufaktur audio napotyka niemałe trudności ze znalezieniem dystrybutora, ale z Audio Reveal było inaczej. Jako klient warszawskiego Nautilusa, Michał wspomniał załodze tego sklepu o swoim wówczas gotowym już produkcie, co spotkało się z zainteresowaniem Roberta, tj. szefa rzeczonego przybytku. Ciąg dalszy łatwo można sobie dopowiedzieć, choć nie to jest najciekawsze. Nautilus to duży dystrybutor, od lat dobrze znany ze sprzedaży wielu luksusowych marek; Accuphasea, Siltecha, Ayona, Boenicke Audio, Avantgarde Acoustics czy Transrotora. Pierwszy wzmacniacz Audio Reveal musiał wydać się Robertowi wyjątkowy, inaczej nie zawracałby sobie głowy, natomiast mi nadarzyła się okazja do sprawdzenia na własne uszy dlaczego tak się stało. Aby to umożliwić, drugi wzmacniacz zintegrowany Michała – Audio Reveal Second – dotarł wraz ze stosownym obciążeniem, tj. monitorami Spendor Classic 1/2. Piłka była w grze.

Budowa

Produkt został mi dostarczony w podwójnym kartonie, który okazał się dostatecznie treściwy aby zaangażować dwie pary rąk i nieco wysiłku. Wewnętrzne pudełko było wypełnione przez kilka piankowych poziomów, dociętych z precyzją tak, aby idealnie ugościć odziane w tkaninę danie główne, pilota zdalnego sterowania oraz osobną komorę dla opakowania z lampami. Całość była skromna i bez fajerwerków, choć praktyczna i ogólnie profesjonalna. Wzmacniacz dał się łatwo wydobyć z niemałego przecież wnętrza, a firmowy kontroler zrobił bardzo dobre wrażenie. Wielu producentów nawet znacznie droższego sprzętu polega na odróżniających się od siebie jedynie naklejkami pilotach OEM, ale nie Michał. Jednostka zaprojektowana przez niego ma dwa guziki regulacji głośności i składa się z dwóch lekko zaokrąglonych stalowych korpusów skręconych ze sobą. Całości dopełniają wstawki wykonane z egzotycznego drewna merbau. Dołączony do zestawu pilot jest prosty, choć funkcjonalny i elegancki. Widać wyraźnie, że poświęcono mu trochę czasu.
Audio Reveal Second mierzy (szer. x wys. x gł.), a jego masa to zdrowe 33 kilogramy. Niczego innego się nie spodziewałem, to w końcu pełnoprawna integra lampowa, natomiast wyszczególnione tu liczby dobrze oddają substancjalność tego typu urządzeń. Model Second pracuje w klasie A w trybie single-ended, no i jest wolny od jakichkolwiek dodatków na czasie; przetworników, streamerów czy przedwzmacniaczy gramofonowych. Moc wyjściowa wzmacniacza to 20 W na kanał przy obciążeniu czteroomowym i 1 kHz. Pasmo przenoszenia to zakres od 20 Hz do 25 kHz (+/-0,6 dB/1W), impedancja wyjściowa wynosi 50 kΩ, a listę zamyka pobór prądu w okolicach 240 W. Nie jest zaskoczeniem to, że Second szybko się nagrzewa i po włączeniu potrzebuje minuty do pełnej stabilizacji wszystkich napięć.
Jak na produkt single-ended przystało, Audio Reveal Second wykorzystuje tylko jeden element wzmacniający na kanał, tetrodę strumieniową Tung-Sol KT150. Podwójna trioda 12AX7 (ECC83) tego samego producenta pracuje w przedwzmacniaczu, skąd sygnał trafia do sterującej podwójnej triody 12BH7AEH (ECC82) firmy Electro-Harmonix. Masywna baza modelu Second z jej obligatoryjnymi elementami w postaci lamp w całej okazałości i transformatorów tuż za nimi, to ukłon w stronę wizualnej klasyki gatunku. Michał nie próbował pod tym względem wymyślać koła na nowo, choć o jakości jego pracy świadczą też drobnostki.
Wykonany z drewna merbau front urządzenia zawiera wszystko to, co być powinno. Gałka po lewej to główny włącznik, który sąsiaduje z dwukolorową diodą LED. Po uruchomieniu wzmacniacza rzeczone światełko miga na czerwono przez minutę, po czym już zielone sygnalizuje pełną gotowość do pracy. Umieszczone centrycznie masywne pokrętło reguluje opartą na analogowym potencjometrze głośnością, zaraz obok jest okienko dla odbiornika podczerwieni, a wybierak wejść zamontowany został daleko po prawej stronie. Model Second spoczywa na czterech aluminiowych nóżkach z gumowymi O-ringami. Tył jest symetrycznie podzielony. Wejście IEC zamontowano na środku, natomiast każda ze stron składa się z kwadry pokrytych złotem mosiężnych gniazd RCA, sąsiadujących z wyposażonymi w przezroczyste nakrętki przyłączami głośnikowymi. Mają osobne odczepy dla obciążeń 4/8 Ω i z łatwością przyjmą każdy typ kablarskiej konfekcji.
Pomalowana proszkowo stalowa (2 mm) obudowa Audio Reveal Second jest lekko zaokrąglona i z perforacjami po bokach, oczywiście w celu lepszego odprowadzania ciepła z wnętrza. Dwie płyty na górnej części mają odpowiednio oznaczone otwory dla lamp i są delikatnie podniesione, po to, żeby w szczelinę pomiędzy dało się wsunąć klatki ochronne dla wszędobylskiego szkła. Mój egzemplarz takowych nie miał, choć są już dostępne na życzenie. Ulokowana pomiędzy sekcjami lampowymi elegancka pozłacana tabliczka wyszczególnia przynależność modelu Second do purystycznego klubu konstrukcji single-ended, w klasie A i o architekturze dual-mono, co potwierdzają w sumie cztery transformatory, po dwa na kanał. Są też głównym powodem niemałej masy rodzimej integry. Wykorzystuje ona 11 dB globalnego sprzężenia zwrotnego, które może być zwiększone o 3,2 dB za pomocą niewielkiej gałki ulokowanej tuż pod wspomnianą powyżej złotą płytką. Litera ‘F’ na tym pokrętle to skrót od angielskiego słowa feedback.
W celu dostania się do środka urządzenia musiałbym uporać się z jego klapą na spodzie, czego nie zrobiłem. Masa mnie nie powstrzymała, dobierałem się do wnętrzności większych i cięższych sprzętów, ale produkt wypożyczono mi ze sklepu i wypadało to uszanować, stąd informacje dostarczone przez Michała muszą wystarczyć. Transformatory zasilające (rdzeń EI, kształtka 0,3mm) to robota Leszka Ogonowskiego, a wyjściowe odpowiedniki dostarczył Hammond. Kondensatory wewnątrz to jednostki z serii Supreme firmy Mundorf, elektrolityczne Nichiocona oraz polipropylenowe Wimy. Okablowanie w środku to miedź OFC, rezystory są firm Ohmite i Vishay, a przekaźniki Takamisawy. Cały obwód to projekt Michała i nie przewidziano tam miejsca na historie OEM.
Audio Reveal Second okazał się być bardzo stabilny i cichy. Słyszalny szum na kolumnach był nieduży nawet po rozkręceniu tej integry do samego końca. Michał wyjaśnił, że długoterminowa niezawodność i cisza układu były dla niego równie istotne, co jakość dźwięku. Prostota obwodu typowa dla modeli podobnych do Second częstokroć skutkuje szybkim zmontowaniem działającego prototypu, choć wielu konstruktorów jest zgodnych co do tego, że zoptymalizowanie wszystkich kryteriów to prawdziwy pochłaniacz czasu i funduszy. Mój rozmówca to wszystko potwierdził, a im więcej czasu spędzałem z jego najnowszym dziełem, tym bardziej widziałem w nim owoc pracy pasjonata bardziej niż kogokolwiek innego. Michał zarejestrował firmę jako entuzjasta ponad wszystko inne, stąd za cel obrał sobie stworzenie takiego urządzenia, które sam chciałby użytkować. Cóż, przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie podczas kilku naszych rozmów.
O ile Audio Reveal Second może poniekąd wyglądać na zdjęciach jak w miarę zwyczajny produkt z przyległościami DIY, jego rzeczywisty odbiór jest zupełnie inny. Urządzenie jest przyjemne i kompletnie bezproblemowe w obsłudze. Nie pamiętam kiedy ostatni raz korzystałem z równie dokładnej, responsywnej i gładkiej regulacji głośności. Po jakimś czasie Michał wspomniał, że celowo spowolnił kontroler silnika przy potencjometrze, choć to tylko jedna z wielu fajnych rzeczy, które zrobił z Second. To w pełni dojrzały produkt z mechanicznego i użytkowego punktu widzenia. Kombinacja drewna i nierdzewnej stali na froncie przypomina nieco sprzęt firmy Unison Research. Nawet jeżeli nasz konstruktor się na niej wzorował, to zadbał o to, aby produkty pod marką Audio Reveal się wyróżniały. Nie przesadzę pisząc, że jego podejście do drobnostek jest momentami fanatyczne. Z bliska widać bezbłędnie wkomponowane stalowe obręcze w solidny kawał drewna nawet dookoła otworów z diodą LED i odbiornikiem podczerwieni, wszystkie gałki pracują przyjemnie i są idealnie osadzone, a malowanie proszkowe widuje się w produktach znacznie droższych. Te wszystkie elementy powodują, że model Second odbiera się jako sprzęt elegancki i luksusowy. Świetna robota, zero partyzantki.

Dźwięk

W celu przetestowania integry Audio Reveal Second posłużyłem się moim głównym zestawem; fidata HFAS1-S10U pełnił w nim funkcję magazynu plików i transportu, natomiast konwersją c/a zajął się LampizatOr Pacific (Living Voice 300B + KR Audio 5U4G Ltd. Ed.). Dalej sygnał trafił do bohatera tej recenzji, wzmacniacza Bakoon AMP-13R lub zestawu Thöress DFP / FirstWatt F7, a dalej do kolumn Boenicke W11 SE+ lub Spendor Classic 1/2, z kablem Boenicke S3 po drodze. Całą elektronikę zasiliły węże C-MARC firmy LessLoss podłączone do kondycjonera GigaWatt PC-3 SE EVO+, pomiędzy którym, a ścianą znalazł się kabel LC-3 EVO tego samego producenta. Wykorzystane w teście łączówki to Boenicke Audio IC3 CG oraz Audiomica Laboratory Erys Excellence. Uwzględniony w teście tor USB składał się z sześciu produktów iFi audio; izolatora nano iGalvanic3.0, reclockera micro iUSB, trzech kabli Mercury3.0 pomiędzy nimi plus jednego zasilacza iPower (9V).
Plan był prosty. Na początku byłem zainteresowany tym, ile relatywnie niewielka moc wyjściowa bohatera tej recenzji była w stanie zrobić z moimi podstawowymi paczkami. Dalej integra została sprawdzona z obciążeniem zarekomendowanym przez załogę Nautilusa, tj. monitorami Spendora. Następnie Second stanął do walki ze swoim głównym rywalem, czyli sporo droższym połączeniem przedwzmacniacza Thöress DFP oraz końcówki stereo FirstWatt F7. Piec Nelsona Passa był technicznie najbliższym produktowi Michała jaki miałem, choć na sam koniec uraczyłem się też maluchem Bakoona.
Jeżeli lampowy stereotyp uwzględnia słodycz, ciepło, hojną saturację i miłe, wręcz uprzejme usposobienie, to model Second się z niego wyłamuje w bardzo wyraźny sposób. Z moimi szwajcarskimi paczkami przedstawił się jako urządzenie żywe, majestatyczne, przestrzennie obecne i grające gardłowo, mocno. Z podstawowym obciążeniem polska integra zagrała tak, jak gdyby na jej miejscu ktoś postawił sporo większy i mocniejszy piec. Zaręczam, że w tym dźwięku nic nie było przypadkowe czy od niechcenia. Coś podobnego ostatnim razem słyszałem w wykonaniu Ayona Scorpio z moimi poprzednimi, nota bene jeszcze trudniejszymi kolumnami – Boenicke W8. Tak, ten sam mocny aromat uniósł się w powietrzu raz jeszcze, ale za sprawą maszyny single-ended na lampach KT150, a nie układu push-pull z kwadrą baniek KT88. Choć najciekawsze jest to, że Second zrobił to z moimi W11 SE+ to, o co wzmacniaczy tego typu naprawdę nie podejrzewałem.
Audio Reveal Second dokręcił śrubę kolumnom Boenicke mocno i bez objawów typowych dla mizernego wysterowania; natarczywości góry słyszalnego pasma, ogólnego wrzasku, anemicznego basu czy jego poluzowania. Wszystko było w jak najlepszym porządku w moim pomieszczeniu odsłuchowym. Stąd wniosek, że krajowa integra okiełzna wiele kolumn, których teoretycznie nie powinna. Taki stan rzeczy jasno informuje nas też o faktycznym zapotrzebowaniu na moc do osiągnięcia wysokiego natężenia dźwięku i jednocześnie pompowania adekwatnych mas powietrza. Tu warto wiedzieć, że z W11 SE+ ani FirstWatt F7, ani Bakoon AMP-13R nie zagrały równie swobodnie i skutecznie co Second. Skłaniam się ku temu, że układ dual-mono i ogólnie przerośnięte zasilanie polskiego produktu miały tu niemało do gadania. Efekt był na tyle zacny, że nie odbiegał jakoś szczególnie od tego, co z W11-kami mam każdego dnia. Pisząc wprost, Second w dużym stopniu pokazał, do czego te szwajcarskie słupy są zdolne. Monobloki Vivace Alberto Guerry i integra Kinki Studio EX-M1 pod względem rozmachu i kontroli mogły sporo więcej, choć żadne to zaskoczenie w kontekście ich mocy wyjściowej.
Po uprzejmościach w szwajcarskim towarzystwie przyszedł czas na Spendory. Porównanie ich ze sobą to osobna historia, ale niemalże natychmiast stało się jasne, dlaczego monitory Classic 1/2 zostały przez dystrybutora uznane za solidnego kompana dla integry Michała. Zamiast przykuwania uwagi jakimś szczególnym aspektem, zestaw ten odblokował wgląd w kompletny obraz muzyczny, co nie dzieje się zbyt często. Aby osiągnąć taki efekt, dźwięk musi być wyrównany, tj. bez ewidentnych słabych ogniw. Rezultat był obrazowo majestatyczny, pełny, namacalny, precyzyjny i tonalnie zrównoważony. Znakomita elastyczność, szybkość, wnikliwość oraz kontrola szły w parze z bogactwem barw, otwartością i plastyką. Pod względem walorów przestrzennych, uderzeń i ogólnej złożoności, ten przyjemny i wielkoformatowy dźwięk wprawiłby w zakłopotanie niejeden droższy system.
To substancjalne, gardłowe granie z dużymi i wyjątkowo namacalnymi źródłami pozornymi, było godne podziwu samo w sobie, ale brak scenicznego zaduchu, napompowania i anormalnej temperatury sprawiły, że wszystko się elegancko zazębiło i kliknęło. Połączenie modeli Classic 1/2 oraz Second faktycznie dostarczyło kompletny pakiet wrażeń, choć zrozumienie tego przyszło dopiero po przesiadce na zestaw Thöress DFP/FirstWatt F7. Chociaż impet niskotonowych uderzeń, sceniczny byt oraz bogato artykułowane pasmo środkowe pozostały takie same, system dzielony obniżył tonalny środek ciężkości, tym samym słyszalnie przyciemniając i dociążając dźwięk, a plany za linią najbliżej uszu rysowane były dalej. Teraz monitory Spendora grały bliżej ziemi i pod nieco zachmurzonym niebem. Wysokie częstotliwości były równie dobre pod względem rozciągnięcia i masy, ale lśniły się mniej. Daleki jestem od tego, aby do F7-ki przyklejać łatkę pieca powolnego, ale w porównaniu do Seconda zagrał w sposób bardziej zrelaksowany i spokojniejszy, choć zdolny do mocnych uderzeń w razie potrzeby, co przypomniało mi o integrze Trilogy 925.
Dwuczęściowy set miał lepsze karty w ręku pod względem złożoności barw w średnim podzakresie oraz zdolności rzeźbiarskich, tj. bardziej równomiernych proporcji konturu do wypełnienia źródeł pozornych. Zorientowany na zwinność, wysoki moment obrotowy oraz ostrożnie dawkowaną sztywność, Second w tym kontekście musiał uplasować się nieco z tyłu, choć pod względem ogólnego zbalansowania wypadł z paczkami Spendora obiektywnie sporo lepiej. Im więcej czasu spędzałem z tymi naturalnie treściwymi, gęstymi i muskularnymi monitorami, tym bardziej klarował się obraz ich na wskroś synergicznej współpracy z inherentnie szybkim, przestrzennie dużym, wręcz niestrudzonym i na życzenie dzikim Secondem. Sojusz polsko-brytyjski bez większych trudności zdominował moje pomieszczenie, co jest niemałym osiągnięciem w kontekście nieco innej i nie mniej eleganckiej, ale sporo droższej kombinacji DFP/F7.
Na tym etapie wiedziałem już dobrze co Second potrafił i jaki miał pomysł na siebie. Relatywnie niska moc wyjściowa tej integry to tylko przykrywka dla grania nadspodziewanie pewnego siebie i, oględnie rzecz ujmując, z jajami. Chodzi mi tu o zdolność do szybkiego i energetycznego ataku niezależnie od skali odtwarzanej muzyki, ale też wrodzoną gotowość do stawania naprzeciw nawet najbardziej skomplikowanym wyzwaniom dynamicznym. Niejedna osoba pewnie teraz zada sobie pytanie o to, po co ktoś miałby iść w stronę tego mocnego i na fundamentalnym poziomie tranzystorowego grania wykrzesanego z lamp zamiast krzemu, ale w tym na pozór niepraktycznym szaleństwie jest metoda. Choć Second nie nadaje priorytetu grzeczności, romantyczności, relaksowi i muzycznej masie, to jest to niezaprzeczalnie A-klasowa integra single-ended. Oznacza to, że jej muskularny, wyraźny i czysty rdzeń brzmieniowy cechuje również melodyjność, ekspresja i wilgoć zarezerwowane tylko dla próżniowych baniek. Upraszczając, pod względem walorów przydających muzyce powabu, Second zapuszcza się w rejony, do których zdecydowana większość wzmacniaczy tranzystorowych nie ma wstępu.
Repertuar oparty na skromnych muzycznych składach, uwzględniających dobrze wyszczególnione partie wokalne i naturalne rezonanse prawdziwych instrumentów strunowych, potwierdził niemałe umiejętności polskiej integry pod względem renderowania źródeł pozornych prawdziwie, delikatnie i czarująco. Choć kluczowe było to, jak ów wzmacniacz różnicował poszczególne nagrania i jak płynnie zmieniał się pomiędzy nimi. Dziki, gorliwy, sztywny i surowy w jednym, z wdziękiem przeistaczał się w zmysłowy, spokojny, drobiazgowy i angażujący na następnym. Polski produkt nawet raz nie zagrał przesadnie siłowo, bez pary czy nudno. Brawo.
Można rzec, że Michałowi udało się zręcznie połączyć dopalacze sonicznej żwawości z urokiem dobrze zrobionej klasy A, a czarne tło, rozdzielczość i czystość naturalnie wzmocniły imponujący efekt. Ta sprytna mieszanka porządku scenicznego, mocy oraz eufonii zarezerwowanej praktycznie tylko dla lamp, wymagały specjalnego przeciwnika. Bakoon AMP-13R to najbardziej kompletny i całościowo najlepiej grający wzmacniacz, jaki słyszałem niezależnie od ceny. Mam go od kilku miesięcy i nie jestem w stanie wskazać pojedynczego aspektu brzmieniowego do poprawki, oczywiście zakładając połączenie ze stosownymi kolumnami. Stąd narodziło się pytanie o to, czy monitory Spendora faktycznie były dla tego maleństwa adekwatnym towarzystwem.
A i owszem, były, Bakoon poradził sobie z nimi bez najmniejszego wysiłku i co do tego nie było cienia wątpliwości. Różnica pomiędzy nim, a Secondem sprowadziła się do dwóch innych profili brzmieniowych. Pod względem równowagi tonalnej, muzycznej tkanki oraz ogólnie masy dźwięku, AMP-13R wskoczył idealnie miedzy produkt Audio Reveal i kombinację DFP/F7, no i najlepiej poradził sobie z artykulacją, konturami wirtualny instrumentów oraz oddaniem przestrzeni. Niemniej, czysta szybkość i niskotonowe uderzenia wyprowadzane z samych czeluści słyszalnego pasma, w wykonaniu Bakoona były najspokojniejsze z całej trójki, choć dostojne; precyzyjne, elastyczne i świetnie kontrolowane. W tym kontekście Second był najbardziej zagorzały, najszybszy i najdzikszy, a zestaw DFP/F7 najgrubszy i najbardziej zaokrąglony. Mógłbym się tu dalej rozmieniać na drobne, ale ze Spendorami przesłanie było jasne. AMP-13R wszystko unormował, pokazał najwięcej niuansów i jego charakter w systemie był najmniej obecny, natomiast polska integra była najbardziej skoczna, ekscytująca i kreowała obraz muzyczny tu i teraz, a wszystko przyprawiła lampowym sosem. Bakoona wybrałbym aby wiedzieć, co się dzieje w moim systemie, natomiast Second posłużyłby mi do zaspokojenia apetytu na adrenalinę, moc i ciężkie granie.
Możliwość pogłębienia ujemnego sprzężenia zwrotnego także zasługuje na kilka słów. Różnica pomiędzy dwoma dostępnymi ustawieniami była dobrze słyszalna, choć odsłuchy w moim pomieszczeniu były przeprowadzone z gałką w pozycji standardowej. Po przekręceniu jej, poziom natężenia dźwięku był mniejszy, co jest naturalne. Kluczowe zmiany przełożyły się też na płytszy bas, skromniejszą i bardziej intymną stereofonię, a także mniej energetyczny i żywiołowy dźwięk ogólnie. Michał wyjaśnił, że Second z pogłębioną pętlą sprzężenia to wybór lepszy podczas nocnego, tj. cichszego słuchania muzyki, no i niektóre kolumny lubią to bardziej. Niemniej, moje paczki i monitory Spendora wolały wyjściową nastawę, więc tego się trzymałem.

Podsumowanie

Audio Reveal Second informuje nas o tym, że wzmacniacze lampowe w czystej postaci nie tylko mają się dobrze, ale też mogą wykazywać się wysoką kulturą pracy i obejść się bez bolączek charakterystycznych dla tej grupy produktowej. Choć aparatura audio tego typu jest skierowana głównie do koneserów mocno w temacie, zdecydowanie ważniejsza jest tu potrzeba niemałej wiedzy, poświęcenia, determinacji oraz specyficznego podejścia do zaprojektowania takiego produktu, ukończenia go i wyjścia z nim oficjalnie w świat. Widać wyraźnie, że Michał Posiewka miał co potrzeba, a przed wszystkim serce we właściwym miejscu. Inaczej Audio Reveal Second by nie powstał, a przynajmniej ja tak to widzę.

Na pierwszy rzut oka Audio Reveal Second jest podobny do wielu innych urządzeń lampowych, co naturalnie pozostawia jakikolwiek szok czy innowacyjność za drzwiami. Duża podstawa z wszystkimi klasycznymi przyległościami to widok funkcjonalny, który  odzwierciedla upodobanie Michała do tradycyjnej estetyki i jednocześnie wyjaśnia brak nowoczesnych dodatków. Choć zdecydowanie większe znaczenie ma wykonanie oraz kultura pracy modelu Second. Tutaj konstruktorowi udało się podbić stawkę na tyle wysoko, aby w efekcie wyskoczyć sporo ponad rynkowy standard. Widać i czuć, że jest to sprzęt luksusowy, kosztowny i bez przypadłości wieku niemowlęcego, co jest niemałym osiągnięciem zważywszy na relatywnie niedawny debiut rynkowy firmy Audio Reveal.

Audio Reveal Second zagrał w wyjątkowo interesujący sposób. Zręcznie połączył werwę i impet mocnych tranzystorów z emocjonalnym zaangażowaniem, eufonią, subtelnością oraz organiczną tkanką grającego szkła. Rzeczona kombinacja cech dała wynikową w postaci wszechstronnego, otwartego, bezpośredniego, przestrzennie potężnego, energetycznego i wciągającego dźwięku, z którym nie sposób się nudzić. Z tytułu naturalnie żwawego i ekscytującego usposobienia bohatera niniejszej recenzji, topologia single-ended zamiast przeciwsobnej przydaje mu pikanterii. To w pełni dojrzała purystyczna integra i kawał maszyny ogólnie, moim zdaniem wycenionej realistycznie i adekwatnie do tego, co otrzymujemy w zamian. Audio Reveal Second jest perełką, która zasługuje na szerokie uznanie i cieszę się, że mogłem ją tu przedstawić. Do następnego!

Platforma testowa:

Cena produktu w Polsce:

  • Audio Reveal Second: 29900 zł

 

Dostawca: Nautilus