Produkty analogowe stanowią trzon oferty Kinki Studio, ale figuruje tam też jeden przetwornik C/A o nazwie Vision DAC-1. Pora sprawdzić czy jest on zaledwie dodatkiem do tego w większości analogowego portfolio, czy może czymś więcej.
Wstęp
Firma Kinki Studio do tej pory zagościła na łamach HifiKnights.com dwa razy i warto wiedzieć, że z niemałym przytupem. Jej pierwszy produkt – wzmacniacz zintegrowany EX-M1 – pod względem jakości dźwięku na tyle mocno przewyższył oczekiwania i ówczesną cenę, że został u mnie. Z mojego punktu widzenia posiadanie mocnego pieca o profilu dokładnie odwrotnym do typowo angielskiego strojenia Trilogy 925 miało sens, ale to nie wszystko. Tranzystory firmy Exicon w sekcji wyjściowej chińskiej integry miały swój udział w kreowaniu szybkiego, otwartego i ponadprzeciętnie gładkiego dźwięku, z którego słyną też m.in. wielokrotnie droższe sprzęty firm Nagra, Soulution, Goldmund czy Bakoon. Nie zaryzykowałbym stawiania modelu EX-M1 na równi z przedstawicielami tego luksusowego towarzystwa, ale to bez znaczenia w kontekście jego imponujących możliwości oraz niewygórowanej ceny. Oferował bardzo dużo za niedużo i odniósł w pełni zasłużony komercyjny sukces, który też podniósł poprzeczkę dla pozostałych urządzeń tego samego producenta. Apetyt na więcej po takiej przygodzie to naturalna kolej rzeczy.Entuzjaści zwykli oczekiwać konkretnych efektów po konkretnych topologiach czy nawet komponentach, ale nie uzdolnieni konstruktorzy szybujący ponad branżowymi uprzedzeniami, stereotypami i modą. Dzięki ich wysiłkom mamy wzmacniacze lampowe grające jak tranzystory, układy w klasie D o dźwięku klasy A, małe podłogówki imitujące duże dipole czy przetworniki ewidentnie faworyzujące gęste i ciepłe, ale zbudowane na kostkach C/A powszechnie uznawanych za wyprane z emocji i ostre. Idąc dalej tym tropem, jakiś czas po recenzji EX-M1 globalny dystrybutor firmy Kinki Studio podesłał jej zestaw dzielony, w skład którego weszły monobloki EX-B7 oraz rekomendowany do nich przedwzmacniacz EX-P7. Pomimo wykorzystania w tych końcówkach kluczowych podzespołów z szybkiej i otwartej integry, ich dźwięk był sporo treściwszy, bardziej zrelaksowany i mniej doświetlony. Ta radykalna zmiana estetyki brzmieniowej była niemałym zaskoczeniem, ale też dowodem dużej wiedzy Liu, czyli głównego inżyniera i założyciela Kinki Studio. O kucharzu, który z zaledwie kilku składników jest w stanie przyrządzić dwa zupełnie różne choć równie smaczne dania też byśmy powiedzieli, że się zna.Choć w świecie audio chińskie korzenie dalej budzą skrajne emocje, Liu z rodowodem swoich urządzeń się absolutnie nie kryje, wręcz przeciwnie. Wcale mu się nie dziwię, bo każdy z czterech mi znanych produktów jego autorstwa był znakomicie wykonany, a ich wnętrzności zawstydziłyby niejednego sporo droższego konkurenta złożonego gdzieś w Europie. Mianownikiem wspólnym tej gromady była praca w analogowej części mojego systemu, ale w ofercie Kinki Studio znalazło się też miejsce dla przetwornika C/A o nazwie Vision DAC-1, któremu przyjrzymy się w niniejszej publikacji. W majestacie wyjątkowo udanego rodzeństwa zadanie przed nim trudne, ale obiecujące zdjęcia producenta dały podstawy by sądzić, że może być dobrze.
Budowa
Kinki Studio Vision DAC-1 dotarł owinięty w plastikową folię, umieszczony pomiędzy piankowymi formami i wewnątrz podwójnego kartonowego pudełka. Dodatków wewnątrz nie stwierdzono, choć wcale mnie to nie dziwi. Standardowe kable zasilające są zbędne, znakomita większość nabywców i tak je zastępuje lepszymi. Instrukcja obsługi jest dostępna w sieci, szkoda papieru. Pilot zdalnego sterowania ma sens, ale w przypadku przetworników bogatszych w funkcje niż produkt Kinki Studio. Brak kontrolera dla niego nie był dla mnie wadą, a co najwyżej drobną niedogodnością.Kinki Studio Vision DAC-1 mierzy (szer. x wys. x gł.) 430 x 90 x 330 mm, co przy masie 11 kilogramów daje sprzęt o standardowych wymiarach, z którym bez problemu poradzi sobie dorosła osoba. Nie brak na rynku mniejszych rywali, ale wnętrze bohatera niniejszego testu go w pełni usprawiedliwia i o tym za chwilę. Specyfikacja techniczna podaje odstęp sygnał/szum oraz dynamikę na poziomach odpowiednio 116 i 122 dB, pasmo przenoszenia wynosi 3 – 150 kHz (0-3 dB), a zniekształcenia to 0.0006% (2Vrms). Wejścia cyfrowe akceptują natywnie maks. strumień DSD128 oraz sygnał PCM do 768kHz.W nomenklaturze Kinki Studio produkty należące do serii EX grają z sposób wyraźny, nieco ciepły i ponad wszystko gładki, natomiast rodzina Vision na podium stawia wysoką wierność i dynamikę, z czym niekoniecznie się zgadzam, ale to za moment. Nie będzie natomiast zaskoczeniem, że Vision DAC-1 został zaprojektowany tak, aby możliwie jak najlepiej pasować do urządzeń analogowych autorstwa Liu i jego nazwa właśnie tą wizję ma odzwierciedlać. To w pełni zbalansowany i purystyczny sprzęt, którego jedynym zadaniem jest konwersja sygnału cyfrowego na analogowy. Następstwem obrania tej ścieżki jest brak regulacji głośności, bezprzewodowych wejść, streamingu, obsługi MQA i innych modnych dodatków. Choć to tylko moje skromne zdanie, bardzo mi się takie podejście podoba. Nie mam nic przeciwko wielozadaniowym przetwornikom C/A, wręcz przeciwnie, ale nie uważam, że nie każdy musi taki być. Lubię pudełka stworzone do jednej tylko rzeczy, ale robionej dobrze i jednocześnie wiem, że nie jestem w tym osamotniony.Obudowa modelu Vision DAC-1 składa się z nadspodziewanie grubych aluminiowych płyt skręconych ze sobą od środka. Wystarczy jeden szybki rzut oka na jego masywny panel przedni aby rozpoznać producenta, horyzontalne faliste wcięcia stały się wizytówką Kinki Studio. Choć wyszczotkowane aluminium nie jest be, drobne i płytko wycięte wgłębienia przydają modelowi Vision DAC-1 charakteru i bez nich prezentowałby się gorzej moim zdaniem. Pomijając to, produkty z chińskim rodowodem dalej cieszą się złą sławą z uwagi na ich wykonanie, ale opisywany tu konwerter rzeczony stereotyp zabija. O gustach się nie dyskutuje, natomiast pod względem jakości montażu, wykończenia powierzchni płaskich i dopasowania ich do siebie jest świetnie, nie mam się do czego przyczepić. Przetestowana trzy lata temu pierwsza wersja integry EX-M1 znakomicie się broniła pod tymi względami, ale w wykonaniu Vision DAC-1 widać niemały progres. Brawo.Ponieważ Vision DAC-1 to konwerter C/A bez fajerwerków, na jego froncie za dużo się nie dzieje. Umieszczony po prawej stronie guzik power/mute pełni rolę włącznika gdy się go chwilę przytrzyma, natomiast naciśnięty szybko odcina sygnał, o czym informuje charakterystyczny dźwięk przekaźnika wewnątrz. Centrycznie umieszczony monochromatyczny wyświetlacz podaje jasnoniebieskie znaki na czarnym tle. Z bliska jest czytelny i z dystansu też jest nieźle, ale zabrakło możliwości wyłączenia go. Panel ten pokazuje aktualnie wybrane wejście cyfrowe, typ odtwarzanych danych, ich częstotliwość próbkowania, zewnętrzny zegar wzorcowy aktywny lub nie, a także typ aktualnie wykorzystywanego filtra cyfrowego (Slow, Short Slow, Short Sharp i Sharp). Trzy guziki dalej po prawej służą odpowiednio do wyboru tych filtrów, uaktywnienia przyłącza dla zegara oraz selekcji wejść cyfrowych.Na spodzie modelu Vision DAC-1 zamontowano cztery aluminiowe nóżki z piankowymi podkładkami, a boki oraz górna część obudowy są czyste. Panel tylny szczególnie zatłoczony nie jest, ale ma prawie wszystko co potrzeba. Wyjścia liniowe to klasyka gatunku, czyli po parze gniazd RCA (2,8 V) oraz XLR (5,6 V), oddzielonych od wejść cyfrowych (AES/EBU, BNC, współosiowe RCA oraz USB) przyłączem BNC dla zewnętrznego zegara, a listę zamyka wejście IEC ze zintegrowanym włącznikiem głównym oraz schowkiem dla bezpiecznika. Mi ten zestaw w zupełności wystarczy, ale wejście optyczne przydałoby się tym osobom, które swoje systemy audio mają podłączone do telewizorów. To całkiem spore grono jest.Kinki Studio Vision DAC-1 z zewnątrz prezentuje się bardzo dobrze, ale od środka wygląda jeszcze lepiej. Zaraz za wejściem IEC znalazł się moduł zabezpieczający, a dalej dwa toroidalne transformatory angielskiej firmy Amplimo, które zamknięto w precyzyjnie wyfrezowanych aluminiowych puszkach. Płytka z obwodem filtrująco-stabilizującym zaraz obok łączy się z głównym laminatem za pomocą kabli, które poprowadzono przez trzy niewielkie otwory w aluminiowej ścianie o grubości ośmiu milimetrów. Zadaniem tego muru jest oczywiście odseparowanie sekcji zasilania od głównego układu. Wejście USB oparte jest na odbiorniku XMOS XU208 i sposób montażu tego modułu sugeruje izolację galwaniczną, ale producent nic na ten temat nie wspomina. Sygnał z pozostałych przyłączy cyfrowych trafia do selektora AK4118, a dalej do logiki FPGA z autorskim kodem Kinki Studio, którą producent traktuje jako serce części cyfrowej.Układ AKM4495 do konwersji C/A wybrano ze względu na możliwość ominięcia zaszytych w nim filtrów cyfrowych. Warto wiedzieć, że scalak ten upsampluje dane do wartości 352,8/384 kHz odpowiednio dla częstotliwości bazowych 44,1/48 kHz, choć można zrobić to samo programowo i w ten sposób ominąć sprzętowy algorytm. Dyskretny stopień wyjściowy składa się z dwustopniowego bufora oraz wzmacniacza napięciowego. Moduły te ukryto w niewielkich aluminiowych puszkach. Ścieżki niesymetryczna i zbalansowana są od siebie oddzielone. Nie sposób nie zauważyć, że producent dużo uwagi poświęcił maksymalnej redukcji interferencji pomiędzy modułami, kontroli rezonansów, prowadzeniu masy oraz materiałom na laminacie, czyli rzeczom nieszczególnie ważnym dla zdecydowanej większości firm audio. W tym kontekście Liu poczynił kroki, których nie widzi się w przetwornikach wartych kilka razy więcej. Ba, mój referent nie ma takich frykasów pod maską. Vision DAC-1 od środka wygląda fantastycznie, a teraz czas przekonać się czy gra adekwatnie.
Dźwięk
Innuos Statement w roli transportu podał sygnał do LampizatOra Pacific lub Kinki Studio Vision DAC-1, stamtąd do systemu dzielonego Trilogy 995R/915R, a dalej kablami głośnikowymi Boenicke S3 do kolumn sound|kaos Vox 3afw lub Boenicke Audio W11 SE+. W roli łączówek RCA wykorzystałem kable Boenicke Audio IC3 CG oraz XLRy własnej roboty. Kluczowe komponenty zasiliła listwa Boenicke Audio Power Gate oraz jej trzy kable M2 i trzy sieciówki LessLoss C-MARC, w tym jedna w sporo lepszej wersji Entropic. Tor USB uwzględnił jedynie kabel iFi audio Mercury3.0, filtry LessLoss Firewall for Loudspeakers były zastosowane z kolumnami, a switch Fidelizer EtherStream znalazł się pomiędzy routerem Linksys WRT160N i Innuosem Statement. Zasilacz liniowy ISOL-8 Prometheus zasilił router i switch.Kinki Studio Vision DAC-1 musiał powalczyć z kilkanaście razy droższym flagowcem Łukasza Fikusa. W celu zapewnienia możliwie równego pola walki obydwa przetworniki zobaczyły wejścia RCA w przedwzmacniaczu Trilogy 915R, no i zostały podłączone tymi samymi sieciówkami do tej samej listwy. Przeskoki pomiędzy rywalami wymagały zmiany wejścia analogowego z poziomu pilota, wyrównania głośności i przełączenia kabla USB, a po wstępnych uprzejmościach zaszło kilka zmian. Vision DAC-1 połączył się z 915R za pomocą XLR-ów i stworzył w pełni zbalansowany system, a Pacific dostał na otarcie łez fajniejszy interkonekt (Boenicke IC3 CG), dzięki czemu obydwa przetworniki zagrały słyszalnie lepiej. Warto wiedzieć, że produkt Kinki Studio pracował głównie z filtrami Slow i Sharp.Za każdym razem gdy jest mi dostarczany przetwornik C/A, jeszcze przed pierwszym odsłuchem nie mogę sobie odmówić zgadywanek odnośnie jego dźwięku. Czasem topologia coś podpowiada, czasem stopień wyjściowy, a czasem pozostałe produkty tej samej firmy. Logiczne wydało mi się dopasowanie Vision DAC-1 do analogowych komponentów Kinki Studio, tylko których konkretnie? Jak pisałem powyżej, integra EX-M1 zagrała słyszalnie inaczej w porównaniu do monobloków EX-B7 i raczej mało prawdopodobny wydał mi się scenariusz, w którym Vision DAC-1 równie dobrze pasowałby do obydwu. Dałem sobie spokój i otworzyłem jego obudowę licząc na to, że widok wewnątrz powie mi więcej. Kość konwersji C/A miała znaczenie marginalne, podobnie sekcja analogowa. Na tych elementach naprawdę można się przejechać, ale na szczęście oprócz nich coś tam jeszcze było widać.Obudowa Vision DAC-1 naturalnie musiała być duża żeby wszystko pomieścić, ale też wydała mi się nadspodziewanie sztywna i ogólnie pancerna. Grube aluminiowe ściany zastosowano w miejscach, w których najczęściej widzi się cienkie stalowe płaty. Zalane żywicą transformatory wewnątrz aluminiowych sarkofagów to też nie był przypadek, podobnie masywna ściana separująca zasilanie od reszty i gruba krecha odgradzająca część cyfrową od analogowej. Te wszystkie środki miały zapewniać mechaniczną sztywność oraz zredukować szum i zniekształcenia, natomiast najważniejsze jest to, że wraz ze wzrostem ich skuteczności nasilają się konkretne aspekty brzmieniowe. Mam tu na myśli coraz to czarniejsze tło za instrumentami, więcej krągłości, balans tonalny przesuwający się ku dołowi, przyjemną wilgoć oraz podwyższoną temperaturę barwową. Upraszczając, te zabiegi wyciszające usuwają nerwowość i ostre krawędzie z muzyki, przydają jej ciała i podkreślają substancjalność bardziej niż wnikliwość czy otwartość, ale bez płacenia za to w wyrazistości czy mniejszej ilości powietrza na scenie.Szybko się okazało, że się nie pomyliłem. Kinki Studio Vision DAC-1 nie krył się po kątach ze swoją osobowością i w zasadzie z miejsca było słychać, że jego konstruktorowi chodziło o dźwięk uziemiony, treściwy, gęsty, nasycony, opanowany i spokojny. Połapanie się z tym mocno zarysowanym charakterem zajęło dosłownie chwilę głównie dlatego, że był on dokładnie odwrotny do tego, co każdego dnia słyszę po włączeniu mojego sporo droższego referenta. Pacific stawia na podium rozdzielczość, otwartość, natychmiastowość, kontur i adrenalinę, a także skraca dystans do najbliższych źródeł pozornych, które nieco powiększone lokuje wewnątrz skomplikowanej sfery ze słuchaczem wewnątrz. Ponadprzeciętny atak i rozpiętość dynamiczna tego przetwornika przekładają się na elektryzującą i rozświetloną prezentację tu i teraz, ale też ucywilizowaną dzięki jego lampom. Pacific nie brzmi anemicznie, ostro czy przesadnie eterycznie, ale fizjologicznie, spójnie i gładko. To sportowiec, ale tak dopracowany, żeby muzykę pokazywać równie żywą i skoczną, co substancjalną i przyjemną.Po przesiadce z mojego referenta z miejsca zrobiło się ciężej, wolniej i spokojniej. Vision DAC-1 nie miał najmniejszej ochoty ścigać się z nim na setkę, ale robił swoje operując przede wszystkim barwami, krągłościami, przyjemnym ciepłem i tego typu historiami. Z takim zestawem cech bardzo łatwo jest przedobrzyć i zaserwować granie ospałe, duszne i zamglone, ale w moim systemie nic takiego nie miało miejsca. Wykorzystywane przeze mnie dwa modele Szwajcarskich paczek są ponadprzeciętnie rozdzielcze, a monitory firmy sound|kaos pod względem wyodrębniania źródeł pozornych i pokazywania scenicznych zawiłości to najlepsze kolumny, jakie znam. Estetyka brzmieniowa ich szerokopasmowych głośników jest lekka, stąd dodatkowe dociążenie otrzymywane od innych komponentów bardzo dobrze im robi. Tutaj nie będzie zaskoczeniem, że Vision DAC-1 bardzo dobrze się z tymi drewnianymi maleństwami spisał i jednocześnie pokazał, jakiego towarzystwa mu potrzeba do rozwinięcia skrzydeł. To sytuacyjny produkt, a jakże, ale z jasno sprecyzowanymi wymaganiami.Nie od wczoraj wiadomo, że grają całe systemy, a nie pojedyncze komponenty bez względu na ich cenę. Pacific zaprzęgnięty do pracy w środowisku nerwowym i po ostrej liposukcji obroniłby się, ale byłoby też z marszu wiadomo, że pomyliły mu się adresy. Moja platforma jest na tyle zbalansowana, że nie popada w żadne skrajności i w niej wyższość flagowego LampizatOra nad konkurentem Kinki Studio była oczywista. Różnice z gatunku tych dużych obejmowały mocniejsze uderzenia tego pierwszego i jego większy rozmach sceniczny, a także większą złożoność obrazowania oraz bardziej bezpośredni i w tym sensie namacalny kontakt z muzykami. Te aspekty w zupełności wystarczyły żeby ogarnąć, że starły się ze sobą produkty z dwóch różnych półek cenowych. Vision DAC-1 generował mniejsze źródła pozorne i osadzał je głębiej, akcentował szerokość sceniczną kosztem strzelistości, a luźniejszy uścisk na dole pasma spowolnił ten podzakres i przydał mu masy. Pisząc wprost, chiński przetwornik zagrał inaczej i ogólnie skromniej, choć nie to było najważniejsze.Przed porównaniami produktów diametralnie różniących się ceną zawsze zachodzę w głowę, jak bardzo będzie uwierała przesiadka na ten tańszy. Tutaj Vision DAC-1 świetnie dał sobie radę. Pomimo treściwego charakteru własnego nie był przesadnie ocieplony, niewyraźny i wybrakowany, nic z tych rzeczy. Rozdzielczy i precyzyjny dźwięk moich kolumn był zachowany, pod względem obrazowania zamiast klaustrofobii otrzymałem intymność, a mniej słońca na górze pasma to nie był problem, bo obeszło się bez ostrości. Im dłużej Vision DAC-1 pracował otoczony moją referencyjną drożyzną, tym bardziej mi imponowało jak dobrze się wśród niej odnalazł i ile frajdy dostarczył. Choć na początku brzmienie produktu Kinki Studio wydało mi się nieszczególnie skomplikowane, po kilku dniach zabawy zmieniłem nastawienie, a jego skonkretyzowany profil brzmieniowy w platformach grających podobnie do mojej wydał mi się wysoce przydatny. Był to też jasny znak, że ten konwerter C/A miał do zaoferowania więcej niż na początku myślałem i przypominał mi pod wieloma względami (plastyka, barwa, siła spokoju) przetestowany ostatnio model Terminator Plus. Oczywistym kluczem do sukcesu jest oczywiście zestawienie z komponentami grającymi w sposób nadpobudliwy, szczupły i szybki, ale takich nie brakuje.
Podsumowanie
Nie bez powodu większość entuzjastów aparatury audio chętniej zostawia pieniądze u producentów o wąskiej specjalizacji. Sprzęty poza trzonem oferty to często jedynie dodatki mające ją uszczelnić i skleić, stąd oczekiwanie cudów po wzmacniaczu lub streamerze od firmy znanej z kolumn czy zasilania to kiepski pomysł. Choć po Kinki Studio Vision DAC-1 też nie spodziewałem się wiele, ten ciekawy i ambitny przetwornik dowodzi niemałych kompetencji jego twórcy na froncie cyfrowym.
Skromne wzornictwo konwertera Kinki Studio może, ale nie musi się podobać, natomiast pod względem jakości wykonania jest bardzo dobrze i myślę, że po oględzinach z bliska każdy by się tutaj zgodził. Wnętrze produktu prezentuje się fantastycznie, widać zaangażowanie i dbałość o detale, których na próżno szukać u wielu innych firm znanych ze znacznie droższych urządzeń. Połączenie ograniczonej funkcjonalności Vision DAC-1 z jego imponującymi bebechami zdradza też inżynierską konsekwencję. Nie po to Liu włożył sporo pracy w separację układów i maksymalną redukcję zakłóceń, żeby potem ulegać trendom i pakować do środka streamer. Szanuję.
Profil brzmieniowy Vision DAC-1 powoduje, że jest to produkt sytuacyjny, który moim zdaniem będzie bardzo dobrze pasować do systemów o dźwięku nastawionym na szybkość, otwartość, sceniczny rozmach, kontrolę oraz potęgę, w których także uzupełni niedostatki koloru, masy oraz krągłości. W takim towarzystwie dobrze zrobiony, brzmieniowo udany i uczciwie wyceniony konwerter Kinki Studio pokaże się z najlepszej strony, a integra z tym samym logo wydaje się być wręcz wymarzonym kompanem dla niego. Do następnego!
Platforma testowa:
- Wzmacniacz: Trilogy 995R
- Przetwornik: LampizatOr Pacific (KR Audio T-100 / Living Voice 300B + KR Audio 5U4G Ltd. Ed.)
- Kolumny: Boenicke Audio W11 SE+, sound|kaos Vox 3afw
- Transport: Innuos Statement
- Przedwzmacniacz: Trilogy 915R
- Kable głośnikowe: Boenicke Audio S3, LessLoss C-MARC
- Kondycjoner sygnału: LessLoss Firewall for Loudspeakers
- Interkonekty: Boenicke Audio IC3 CG
- Zasilanie: Gigawatt PC-3 SE EVO+/LC-3 EVO, LessLoss C-MARC, Boenicke Audio Power Gate, iFi audio PowerStation, ISOL-8 Prometheus
- Komponenty USB: iFi audio Mercury3.0
- Stolik: Franc Audio Accesories Wood Block Rack
- Sieć: Fidelizer EtherStream, Linksys WRT160N
- Muzyka: NativeDSD
Cena produktu w polsce:
- Kinki Studio Vision DAC-1: 12990 zł
Dystrybucja: avcorp.pl